Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Stracone nadzieje

Anonymous - 2010-10-06, 20:29

Różo,

postawa o jakiej piszesz jest być może poprawna dla zony,
ale z pewnością krzywdząca dla dziecka.
nie da sie pogodzić Różo wszystkiego i wszystkich.

jesli ta kobieta wróci do prawowitego męża, skrzywdzi dziecko
i ojca swego dziecka ( piszę o sytuacji, kiedy dziecko i jego ojciec
mają normalne, pełne miłości relacje).

wyjście awaryjne typu: kobieta zostawia wszystko i wraca do prawowitego męza
tez nie jest dobra.
trzeba sobie uswiadomić, ze podejmując w zyciu decyzje wyznaczamy bieg
wydarzeń i wpływamy na życie wielu innych osób, a do pewnych historii nie ma juz powrotu.
I może się zdarzyć że kazda decyzja będzie tutaj zła.
I nie mają tu zastosowania uproszczenia, że w imię Sakramentu mozna skrzywdzić
wszystkich dookoła, bo naraz znudziło mi się takie zycie i wracam do starego,
bo mi wolno, bo jest Sakrament.
Dla mnie wyżej wymieniona sytuacja nie jest moralnie jednoznaczna.
rozhybotana emocjonalnie, niedojrzała kobieta, wpada w ramiona kolejnych mężczyzn, potem wraca do męża bo nuda w nowym związku.
moralne kalectwo nie powinno usprawiedliwiać bólu dziecka, czy dzieci, Różo.

priorytetem nie jest tu kobieta, i jej widzimisię ale ... dziecko.
chyba że sie mylę i w imię własnej wygody, podpartej argumentem,
który akurat do tego pasuje mozna burzyc i udawać, ze nic sie nie stało.


piszę Ci to dlatego,
że sama mam dzieci i widzę jak bardzo mój były mąż zniszczył
w nich poczucie bezpieczeństwa, własnej wartosci, wiary w drugiego człowieka.
to dzieci są solą ziemi, to im trzeba przekazać miłość, szacunek do drugiego
człowieka, wiarę w dobro.

zrozum mnie dobrze: liczy sie człowiek , nie wygoda...

[ Dodano: 2010-10-06, 20:37 ]
Malto,

własnie doczytałam Twoj post :)
nie mozna upraszczać tam, gdzie chodzi o zycie innych,
zwłaszcza w tak fundamentalnych sprawach jak budowanie osobowości,
kształtowanie charakteru, wskazywanie priorytetów dziecku.

za głupote trzeba płacić,
a nie szukać usprawiedliwienia w okolicznościach.

Anonymous - 2010-10-06, 20:55

Witaj Margolcia - no wiec z Twoim poglądem sie zgadzam - nie z Rózy - przy całym szacunku dla jej osoby.
Ja równiez bede zdecydowanie upierac się przy patrzeniu na dobro dziecka, jego komfort psychiczny, jego przyszłość itp... Ja w ogóle jestem taka Mama kwoka która gdyby mogła to by piórka sypała dzieciom pod nogi aby im sie delikatniej szło :-) - ale nie zbaczjac z tematu - zadałam pytanie w tym temacie znajomej osobie duchownej - wiecie co usłyszałam?
Taka Matka nie powinna zabierac dziecka z jego bezpiecznego swiata od ojca. Sama tez nie powinna odejśc bo tym samym zabrałaby mu Matkę. Powinna zostac z partnerem na zasadzie " białego zwiazku" do czasu usamodzielnienia sie dziecka a wtedy wrócic do prawowitego małzonka... no przyznam - WYZWANIE...
:-/

Anonymous - 2010-10-06, 22:06

malta napisał/a:
Taka Matka nie powinna zabierac dziecka z jego bezpiecznego swiata od ojca. Sama tez nie powinna odejśc bo tym samym zabrałaby mu Matkę. Powinna zostac z partnerem na zasadzie " białego zwiazku" do czasu usamodzielnienia sie dziecka a wtedy wrócic do prawowitego małzonka..

Witam malto, margolciu
to nie do końca jest tak.
Słowo "powinna" trzeba zamienić na "może" i wtedy jest to bardziej zblizone z nauką Kościoła.
Nigdzie nie ma nauki o tym,że trzeba czekać aż dziecko sie usamodzielni zanim Sakramentalni małżonkowie moga do siebie wrócić.- nawet w historii Abrahama i Sary (Księga Rodzaju) dziecko z nieprawego łoża (Ismael) ma tylko przekroczony wiek wczesnego dzieciństwa, ale nie jest wg. prawa dorosłe, gdy Bóg nakazuje je oddalić wraz z kochanką (Hagar), pomimo adopcji, gdyż zaburza jedność małżeńską.
Dziecko nie może i nie jest przyczynkiem do trwania w grzechu ciężkim, a zatem decyzja o powrocie do siebie prawowitych małżoków musi być rozpatrywana w tajemnicy ich serc, a nie z punktu widzenia tylko dobra dziecka.
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Gdzie tu mowa o dzieciach? Ślubujemy dziecku czy małżonkowi?
Trzeba pamiętać ,że dziecko jest darem i jego los należy do Stwórcy, a my jako ludzie mamy odpowiedzialnie i z miłością dbać o jego rozwój i wychowanie. Czy cudzołożny związek to jest dobry przykład? Czy hołdowanie własnej cielesności i chodzenie na łatwiznę to clou wychowania?
A może umiejętność wzięcia odpowiedzialności za nietrafione decyzje , także trudne i gorzkie nie jest lepszym sposobem wychowania? Czy powrót do wcześniej podjętej decyzji, szanowanie przysięgi i własnego słowa to nie jest najlepsza szkoła życia?

Nie dziwię się dziewczyny waszym poglądom, gdyż jako matkom jest wam bliższy, niż ten jaki prezentuje Stwórca w swoim Prawie.
Niestety wynika on z wieloletniego indoktrynowania nas -kobiet fałszywymi priorytetami oraz ogromu waszego maczynego serca.
Nie oczekuję,że przyznacie mi rację, ale liczę na to,że znajdziecie czas na lekturę Księgi Rodzaju oraz całego tematu:
http://www.kryzys.org/vie...?t=2251&start=0 oraz wszystkich dokumentów Kościoła tam opisanych.
Po wnikliwej lekturze tych dokumentów i odrzuceniu własnych emocji wierzę, że uda się Wam zobaczyć tę rzetelną prawdę w nich zawartą. Trzeba wyciągnąć z nich ten złoty środek, gdy Prawo Boże jest pierwsze, a nasze wyobrażenia zostają mu podporządkowane. (zwłaszcza wtedy jest to trudne, gdy prawdę zaburza grzech i własne chciejstwa oraz ciągotki cielesne. Inaczej bardzo łatwo wypaczyć prawdę.)
O kosztach na jakie naraża się dziecko z nieprawego łoża mówi ten wątek:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4738

A na koniec chcę przypomnieć pewna prawdę:
Prawo Boże jest nieomylne, a człowiek tak. Kto przestrzega 10 przykazań i nimi w życiu się kieruje ten nie popełni błędu.
:-D
(9) Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą,
(1 list do Koryntian 6:9, Biblia Tysiąclecia)

(4) Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga.
(List Jakuba 4:4, Biblia Tysiąclecia)

Ponieważ temat przez Was poruszony jest wyjątkowo trudny i delikatny, proszę abyście wstrzymały się z rozwijaniem dyskusji przed lekturą w/w dokumentów. Będzie łatwiej wymieniac poglądy, gdy się z nimi zapoznacie. Z pewnością bedziecie miały jeszcze jakieś przemyslenia. :-D

Anonymous - 2010-10-06, 23:28

Nałogu :) ............ witaj !!!
Cóż za wspaniałe powitanie - nie spodziewałam się aż takiej pieszczoty z Twoich ust BABULCU ... pięknie - hihihi - to tak żartem na marginesie - (już potrafię się uśmiechać )

No cóż nie okłamujmy się - moje starania moja miłość - nie wystarczyły.... Mąż wystąpił o rozwód - jak pamiętacie (nie wszyscy) było dziecko z nie prawego łoża - nasze jest dorosłe . Teraz już nabrałam dystansu więc łagodniej mi się o tym pisze - sprawa rozwodowa toczyła się dokładnie rok i miesiąc. Dziwny był tok całego rozwodu - bo sąd jakby przypatrywał się wszystkiemu z boku. - czyli my korespondowaliśmy ze sobą za pośrednictwem sądu .... i wiecie co ??? - to nie były obraźliwe pisma.

Sprawy odbyły się trzy w lutym 2009 , XI.2009 i ostatnia 8 marca 2010. w której sąd ogłosił rozwód z orzeczeniem winy męża koniec ....
Każda z 2 pierwszych rozpraw trwała najwyżej 20 min i to mąż produkował się przed sędzią argumentując swoją decyzję - mi zadawano jedno pytanie czy się zgadzam - odpowiedź brzmiała NIE.
Nie było świadków, bo ich nie powoływaliśmy (nawet syna) - mąż nie miał kogo, a mi nie byli potrzebni. Trzecia trwała około 40 min bo mąż upierał się aby wyrok był za porozumieniem stron.

Wiecie co było najsmutniejsze - on przyznał przed sądem iż miał najlepszą żonę i nie może na mnie powiedzieć złego słowa, że nasze życie toczyło się bez kłótni i kłamstw itp sformowania . Powiedział również, że on ponosi pełną odpowiedzialność za wszystko - ale nie może tej młodej dziewczyny pozostawić z tym dzieckiem. Z tego względu nie może być ze mną ale oświadcza że nie zamierza zawrzeć kolejnego związku lecz być z nową partnerką aby wspierać ją w wychowaniu dziecka...
Sąd uznał że dał nam aż nadto czasu i wydał wyrok - rozwód z orzeczeniem winy męża...

Zakończył się pewien etap - boli ale już nie rozrywa serca czas biegnie - więcej obowiązków, praca i samodzielność w podejmowaniu różnych decyzji gdzieś przesłania rozżalanie się nad sobą. Wracają wspomnienia i nie powiem że wszystko jest ok - ale muszę żyć.

Wiara , nadzieja , miłość - straciły na wartości ... dla mnie.
Syn mi tłumaczył, że nie mogłabym zatrzymać ojca, bo założyłabym mu kajdany i nie zbudowalibyśmy nigdy nic szczęśliwego - ponieważ ani on ani ja nie poradzilibyśmy sobie patrzeć prosto w oczy.

A ja tego nie wiem ? - ale pewnie dużo w tym racji.

Spotykamy się z ex czasami - korespondujemy - wiążą nas jeszcze sprawy majątkowe . Za każdym razem słyszę jak wymawia moje imię mówiąc - pamiętaj jestem Twoim przyjacielem , chcę być Twoim przyjacielem - łączy nas nasz syn - pokażmy światu że można żyć w przyjaźni :)

Nie życzę mu źle ale słowo przyjaciel z jego ust rani mnie podwójnie, bo on pokazał już światu na co go stać :).
Mieszkamy w innych miastach - to dobrze - bo przysłowie co z oczu... w jakimś stopniu się sprawdza...

Ja mam życie w miarę ustabilizowane - mieszkam sama - odwiedzam syna i czas biegnie trochę monotonnie ale biegnie - czekam na wnuki ...
U ex nie ma monotonności z każdą chwilą młodnieje z własnej woli czy partnerki nie wiem ale będzie ponownie tatusiem i powiem teraz szczerze nie zazdroszczę mu - przechodzi na emeryturę i będzie miał chyba fajne zajęcie ale również będzie potrzebował dużo siły i energii.

Powiem tak --- te 3 lata było największą szkołą mojego życia - przeszłam przez piekło, chorobę, wiarę , nadzieję - nic nie podziałało na sumienie mojego męża (to mój punkt widzenia sprawy) - dziś myślę inaczej - on to sumienie ma i nie jest mu lekko z tym żyć... Czasami drogowskazy tak pomieszają życie że gdzie spojrzeć to zakręt i żadnej prostej..... Nie chcę już w tej chwili go osądzać.

Przepraszam - to nie jest z mojej strony zachęta do zaniechania walki -a tylko opis zakończenia mojego związku - nie udało mi się ot po prostu ??? - życie .... ( to informacja między innymi dla Nałoga )

Jeżeli możemy być na tyle silni - bądźmy - jeżeli możemy mieć na tyle w sobie wiary - walczmy, bo na pewno warto bynajmniej spróbować.

Życzę tu wszystkim - aby dopełniły się cuda uzdrowienia, naprawienia i błogosławieństwa małżeństw...
Na pewno w mojej modlitwie będzie taka prośba ..

Pozdrawiam - przepraszam za tak długi wpis

Pestka10

Anonymous - 2010-10-07, 00:41

pestka10 napisał/a:
Przepraszam - to nie jest z mojej strony zachęta do zaniechania walki -a tylko opis zakończenia mojego związku - nie udało mi się ot po prostu ??? - życie ....

Pestko przytulam Cię serdecznie przez mojego Anioła Stróża.
Pamiętaj,że póki życia puty nadziei. Bóg nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Nie wiesz co bedzie... :-|

Andrzej - 2010-10-07, 00:59
Temat postu: Wzbudza emocje powrót do ładu Bożego
Jest taka scena w Ewangelii, gdy dwunastoletni Jezus gubi się Rodzicom. Oni odchodzili od zmysłów!!! Trzy dni! Strasznie cierpieli!! Po ludzku Jezus zrobił rzecz okrutną. Właśnie... po ludzku...

Patrząc po ludzku, rzeczywiście lepiej żyć w związku niesakramentalnym i być przy dziecku...

Jezus pokazał, że w konflikcie po ludzku i po Bożemu trzeba wybrać Boga, CHOĆBY NAWET KTOS BLISKI MIAŁ CIERPIEĆ. Nieraz nie da się i te wymiary po ludzku i po Bożemu stają w konfikcie. Trzeba wybrać.

Jezus nauczał: kto bardziej miłuje matkę, ojca, brata niż Mnie, nie jest mnie godzien.

Poza tym, po ludzku. Gdzie zaufanie do Jezusa. On daje życie i smierć. On daje sczęście. On jest ponad prawa pedagogiki. Jest taka scena w Ewangelii, gdzie św. Jan Chrzciciel mówi Herodowi i Herodiadzie, że nie wolno im być razem. A mają przecież na wychowaniu córkę Herodiady Salome, która ich z ludzkiego punktu widzenia bardzo potrzebuje. W innym miejscu Bóg mówi, że trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi...

Bardziej szanujemy prawo cywilne stanowione, aniżeli prawo Boże

Nierzadko się zdarza, że karę pozbawienia wolności za różnego rodzaju przestępstwa ponoszą ojcowie dzieci. Gdyby stawianie dobra dziecka było priorytetowe, to sędziowie powinni takich ojców zwalniać z kary pozbawienia wolności. Tymczasem, jak wiemy tak się nie dzieje: ojcowie nie są zwalniani ze względu na dobro dzieci, które niewątpliwie z tego powodu przeżywają cierpienie. Społeczeństwo i Kościół katolicki nie mają za złe sędziom, którzy wyrokują i skazują stosownie do przewinienia. Bywa i tak, że takie dzieci pozbawione ojca przez wiele lat są wychowywane jedynie przez matkę i ew. dziadków. Sędziom - ludziom nie robi się z tego powodu wyrzutów, że dziecko wskutek ich decyzji sędziowskich pozbawione jest obecności i opieki ojca, a Bogu, który chce uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa robi się zarzuty, że jest taki okrutny, bo dziecko na tym ucierpi emocjonalnie...

A przecież w przypadku powrotu współmałżonka z dzieckiem do sakramentalnego mężą/żony sytuacja przedstawia się z punktu widzenia dobra, rozwoju dziecka (z niesakramentalnego związku) zdecydowanie korzystniej. Choćby z tego względu, że będzie mogło ono zobaczyć swojego rodzica i przybranego rodzica (z sakramentalnego małżeństwa) przystępujących do Komunii świętej. I już za młodu będzie wychowywane w prawdzie i miłości, w poszanowaniu Bożych przykazań.

W dziesiąty rozdziale Ewangelii św. Mateusza Pan Jezus mówi (Mt 10,34-40):

„Nie sądźcie, że przyszedłem nieść pokój po ziemi. Nie przyszedłem nieść pokoju, lecz miecz. Przyszedłem bowiem przeciwstawić syna jego ojcu, a córkę jej matce, a synową jej teściowej; bo wrogami człowieka mieszkańcy jego domu. Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna lub córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Kto znalazł swoje życie, straci je; a kto stracił swoje życie ze względu na mnie, znajdzie je”.

W wątku "po rozwodzie cywilnym, czy mamy jeszcze szanse?" o. Jerzy pisze:
Cytat:
Rozwiedziona 27!
witaj, i wiesz, że jakoś się ucieszyłem tym waszym dążeniem do naprawy tego, coście w sumie "napsocili" we dwoje oddzielnie. A partnerom (dlaczegoż "niewinnym"?) także przez ból dajecie szansę też naprawić swoje życie. I Wam dedykuję Słowo Boże zapisane w Objawieniu (Apokalipsie) św. Jana, rozdział drugi, wiersze czwarty i piąty (wybacz, że nie zacytuję celowo, by czytający ten tekst przeczytali przy okazji cały drugi i trzeci rozdział Apokalipsy).
A Bogu pewnie zacznę jutro dziękować za daną Wam łaskę powrotu do pierwotnej miłości, do wypełniania zadania od Niego otrzymanego w sakramencie małżeństwa, z modlitwą, ojerzysj

A gdy zejdziecie się razem, włączcie się w jakiś ruch małżeński kochających się i wiernych sobie
małżonków - to dla utrwalenia Waszej miłości.

[ Dodano: 2010-06-02, 00:18 ]
A dziecko - razem będziecie je kochać pierwotną miłością. W ten sposób będziecie mieli szansę pokazać, że łaska miłości jest większa aniżeli grzech. Miłość wskaże praktyczne rozwiązanie dla dobra dziecka.

A gdy wejdziecie na drogę przebaczenia, wzajemnego sobie przebaczania, i pojednania, to trzeba Wam będzie dużo się modlić, razem, i szukać modlitewnego wsparcia innych. obiecuję pomoc. ojerzysj

Anonymous - 2010-10-07, 07:08

Andrzeju,
paragraf o karaniu winnych ojców nie ma tu nc do rzeczy.
pewnie, że najgorzej mają dzieci, których rodzice pomarli, a najlepiej
te, których rodzice się kochają.
ale nie o to tu chodzi.
rozważamy sytuację osób, które mają decyzyjność.
i rozważamy sytuację dziecka, które nie wybierze Boga
w swojej bezradności, do Boga dziecko idzie przez innego
człowieka, powolutku :)

dziecko ma ojca i matkę,
żona ma męża.

z punku widzenia żony, powrót do męża byłby wskazany
z punktu widzenia dziecka: kim jest dla niego mąż matki?
z punku widzenia ojca dziecka: dlaczego wyrywa mu sie dziecko z ramion i chce włozyc obecmu facetowi, przecież jest dobrym ojcem.

mówisz: po Bożemu wolno,
w imię Boga można zrujnować kolejnym ludziom życie?
( juz raz kobieta zrujnowała życie: mężowi)
dziecko, tamten ojciec ( OJCIEC!) nie mają naczenia.
czy naprawdę Twoim zdaniem, wolno kobiecie zabrać
dziecko, jak worek kartofli, i ulokować w mieszkaniu
obcego mu faceta?

pozdrawiam
m:)

[ Dodano: 2010-10-07, 07:13 ]
mam jeszcze jeden mały moralny dylemat:

rzadko kiedy zdradzacz nawraca się i pada na kolanach przed Bogiem,
choć i tak bywa.

powrót do współmałżonka często jest spowodowany tym, iz nie udało
sie ułożnie sobie zycia i życie w zgodzie z Bogiem ma się do tej sytuacji nijak.
Więc ta kobietą kierują nie zbożne cele, ale własna wygoda,
a Bóg, Sakrament dla niej nic nie znaczy.
czy dalej kreujemy jej wizerunek na osobe nawróconą?

Anonymous - 2010-10-07, 07:49

Witajcie wszyscy.
Pestka, pozdrawiam Cię i podziwiam za spokój, który wynika z Twojej wypowiedzi. Jesteś Wielka !
Głowę chylę przed Izzabellą, bardzo mi się podobało to, co napisalaś.
W ogóle pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję że się spotkamy już jutro. Pomimo tego co się stało. Albo dzięki temu.

Anonymous - 2010-10-07, 08:53

Oj Kinga - nie doceniasz mnie - znam Księge Rodzaju - czytałam ja nie raz, nie dwa, nie trzy:-) To wg mnie najpiekniejsza cześć Starego Testamentu - dlatego czesto do niej wracam.
Generalnie w tej dyskusji nie chodzi o przerzucanie sie wiedzą czy cytatami z Pisma - bo ja mogłabym podeprzeć sie innym - np:
...Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49,15) ...

... bardziej chodzi o to co tak klarownie wyjaśnia Margolcia - czyli o łagodne potraktowanie zdradzacza w stylu "rób swoje, grzesz, cudzołóż, szalej, baw sie - a ja zawsze bede Twoja wycieraczką o którą się wytrzesz zanim na nowo wejdziesz do domu" a o bezduszne potraktowanie dziecka w stylu " wiem, ze Ci tu dobrze, ze tutaj jest Twój dom - ale teraz wracamy do pewnego miłego Pana który wejdzie w buty Twojego Taty".
Może upraszczam, moze jako Mama nie jestem obiektywna, moze łatwo mi teoretyzować bo nie stanęłam nigdy przed takim dylematem - ale pomimo całej tej dyskusji i otwarcia na argumenty innych - a naprawdę jestem otwarta na słuchanie - nie ma mojej zgody na gorsze traktowanie słabszych którzy sami o swoje prawa się nie upomną...
Pestka - wielki spokój jest w Twojej wypowiedzi - widać wielkie przepracowanie tematu. Podziwiam za spokój i godność. Upadłaś - wstałaś - idziesz dalej. Pieknie.

Anonymous - 2010-10-07, 10:18

pestko,

w całej tej trudnej sytuacji, jedyne co możemy ocalić to naszą godność,
mieć szacunek do siebie,
chyba to bym najbardziej chciała wynieść z gruzów mojego małżeństwa.

Anonymous - 2010-10-07, 10:19

Malta napisała:

Cytat:
teraz wracamy do pewnego miłego Pana który wejdzie w buty Twojego Taty".

Ten miły Pan to sakramentalny mąż tej Pani, któremu ona kiedyś ślubowała... Padły też wtedy słowa, że co Bóg złączył... Żaden czlowiek, czyli również dziecko, o którym mowa - nie może rozdzielić małżonków.

Znane, ale jeszcze raz:
- Gdzie Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na właściwym miejscu...
Czy może poprawnie wychować dziecko ojciec i matka żyjący z dala od Boga? Uważam, że nie, przynajmniej życie pokazuje, że dzieci z rodzin praktycznie niewierzących - mają również kłopoty z wiarą, mają kiedyś kłopoty w swoim małżeństwie, wszak ojciec i matka żyjący na kocią łapę - przekazali im to 'coś', że tak można, tak jest dobrze, że w pewnych przypadkach cudzołóstwo jest ok - poniekąd usprawiedliwione... Trudno przekazać dzieciom coś, czego sami nie posiadamy. I niekoniecznie tak, że tamten prawdziwy tatuś to już cud- miód, bo ojciec z krwi i kości... I przecież nikt mu nie zabroni wychowywania swojego dziecka (najczęściej bywa tak, że on wcale nie garnie się do tego). A Kazik? Myślę, że skoro miał tyle siły, aby przebaczyc żonie i przygarnąć ją z dzieckiem z nieprawego łoża - stać go będzie na bycie ojcem dla tego dziecka... Być może ma mu więcej do zaoferowania niż ojciec 'prawdziwy'.
Dobro dziecka nie może stać ponad Przykazaniami Bożymi. Zresztą, dla mnie, to one są wyznacznikiem rzeczywistego dobra, prawidłowego poruszania się po krętych drogach życia. Jest w nich Boża dalekowzroczność, której my nie posiadamy. Ufam, że Bóg wie, lepiej, co będzie dobre dla mnie, dla mojego dziecka - niż ja sama.
Rodzice winni być dla swoich dzieci przykładem żywej wiary. Jak może dać ten przykład ojciec/ matka, których dziecko nigdy nie widziało przy kratkach konfesjonału, czy przy Stole Eucharystycznym?
Moim zdaniem, żadne nawet najpiękniejsze pobudki, jak te tutaj, nie usprawiedliwiają trwania w cudzołożnym związku.
Najpierw Przykazania, a potem dopiero jakieś nasze ludzkie pomysły na szczęście własne, czy dzieci. Nie próbujmy być mądrzejsi od Pana Boga :-?
Tam, gdzie grzech tam powinna być pokuta - chęć poprawy, a tutaj mówimy o słodkim trwaniu w grzechu (choć tak po ludzku - powód piękny), bo przecież białe małżeństwo - to chyba nierealne :-?

Szkody wynikające z wychowania dziecka przez Kazia nie muszą być aż tak wielkie (bardzo prawdopodobne, że wcale ich nie będzie), jak szkody innego rodzaju poniesione - aż przez kilka osób z sytuacją związanych.
Ostatecznie, czy to służy dobru dziecka? Dobro wyrasta z Dobra...

Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania. Mt 16, 25-27

Anonymous - 2010-10-07, 10:37

Różo,

życie pisze najdziwniejsze scenariusze.

moja teściowa chodzi do kościoła ( pozostańmy przy tym stwierdzeniu, bo jest
najbezpieczniejsze) i ma 3 synów.
pierwszy ma troje dzieci, każde z inna kobietą, ślubną żonę i dziecko z prawego łoża
opuścił w dniu pierwszych urodzin tegoż dziecka.
drugi syn, mój mąż, opuścił dwoje dzieci, czy ma juz co zbierac po świecie, nie wiem
trzeci się własnie ożenił.

jak widzisz zdrajców mozna wychować pod skrzydłem kościoła,
a nawet uznać winnych za ten stan rzeczy wszystkich wkoło.

[ Dodano: 2010-10-07, 10:40 ]
Różo,

a tak na marginesie,
po co zmuszać Kazia do wychowywania cudzego dziecka,
a ojca dziecka do walki o prawa ojców.

co się w tym wszystkim liczy,
czyje dobro,
bo ja sie juz gubię

Anonymous - 2010-10-07, 10:40

Cytat:
jak widzisz zdrajców mozna wychować pod skrzydłem kościoła,

W zupełności zgadzam się z Tobą. Niedzielne bycie w kościele - to jeszcze nie katolicyzm... Może taki ćwierć już jest... :-D

Cytat:
po co zmuszać Kazia do wychowywania cudzego dziecka,

Margolciu, zakładamy, że Kazio podejmuje się tego zadania w pełni świadomie i dobrowolnie.
O co chodzi?
O życie wieczne, tutaj - kilku osób. Sorki, że tak górnolotnie :-D

Anonymous - 2010-10-07, 11:31

malta napisał/a:
Oj Kinga - nie doceniasz mnie - znam Księge Rodzaju - czytałam ja nie raz, nie dwa, nie trzy:-) To wg mnie najpiekniejsza cześć Starego Testamentu - dlatego czesto do niej wracam.

Witaj,
cieszę się,że znasz Księgę Rodzaju :mrgreen: Szacun. Ja czytałam wielorotnie, a nie moge powiedzieć,że znam.Zawsze coś nowego wyczytam. ;-) ( pewnie dlatego całe życie "wałkujemy" Ewangelię w Kościele :-P ) i rzeczywiście nie chodzi o przerzucanie się cytatami.
Chodzi o treści jakie zawarte są w tych tekstach.
malta napisał/a:
... bardziej chodzi o to co tak klarownie wyjaśnia Margolcia - czyli o łagodne potraktowanie zdradzacza w stylu "rób swoje, grzesz, cudzołóż, szalej, baw sie - a ja zawsze bede Twoja wycieraczką o którą się wytrzesz zanim na nowo wejdziesz do domu" a o bezduszne potraktowanie dziecka w stylu " wiem, ze Ci tu dobrze, ze tutaj jest Twój dom - ale teraz wracamy do pewnego miłego Pana który wejdzie w buty Twojego Taty".

Zupełnie nie tak.
Zachęcam do wysłuchania tego kazania:
http://www.kazaniaksiedza...nna_homilia.mp3
mowa w nim o godności, o jej przywróceniu i dostrzeganiu. O prawdziwej godności człowieka jako istoty ludzkiej, a nie o patrzeniu po wierzchu, co sprzyja takim poglądom, że osoba kochająca jest wycieraczką , a zdradzacz tylko wykorzystywaczem.Takie spojrzenie po wierzchu kreuje w naszych umysłach świat, aby uniemożliwić godne życie zranionym ludziom, oferują kolorowy blichtr wyobraźni, na którym nie da się zbudować fundamentu do wychowania potomstwa.
Nie można wychować dziecka w poczuciu,że ślub bierzemy tylko na dobre dni, a gdy bedzie źle " machniemy sobie" potomstwo na boku i wtedy wszyscy usprawiedliwią nas, gdy porzucimy męża czy żonę i zaczniemy jako " dobrzy" rodzice wychowywać nowe życie. Co jednak kiedy tych dodatkowych dzieci będzie więcej niż jedno? A każde z innym partnerem? Które dziecko wtedy ma prawo do dwojga kochających go rodziców?
Prawda jest taka,że po ludzku wszystkie ,a po bożemu żadne.
Bóg powiedział: Nie cudzołóż właśnie po to , aby nie było tych dylematów.
Każdy grzech wnosi w życie cierpienie, jeden wieksze inny mniejsze.
I to nie jest prawda,że zdradzacz nie cierpi, bo cierpi. Niejednokrotnie cierpi już do śmierci, bo skutki jego grzechu , po ludzku bywają nieodwracalne.
Każda zdrada rani nie tylko współmałżonka, ale także wszystkich w pierwotnej rodzinie, i wszystkich w drugiej, bo pogłębiane i sankcjonowane zło staje się zgorszeniem.
Niestety nie myśli się często o tym ,że rodzice cudzołożni stają się gorszycielami własnych dzieci:
(4) Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. (5) I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. (6) Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. (7) Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie. (8) Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. (9) I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego.

(Ew. Mateusza 18:4-9, Biblia Tysiąclecia)

(42) Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. (43) Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. (45) I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. (47) Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła,

(Ew. Marka 9:42-47, Biblia Tysiąclecia)

Choć to po ludzku trudne i czasem wszystko w człowieku się buntuje, to trzeba ucinać grzech i okazję do niego tak szybko, jak tylko człowiek sie zoriętuje,że wszedł w sytuację grzechu. To dotyczy także wychowania dzieci, aby nie niosły w zycie przekonania,że w jakiś okolicznościach maja prawo krzywdzić innych dla pozornych korzyści własnych lub cudzych.
Jest jedna Prawda i jedna Moralność, każde odstepstwo od 10-ciu przykazań to tylko rozmiękczanie sumienia i na dłuższą metę nie przyniesie nic dobrego.

Jednak patrząc tak bardzo po ludzku i z punktu cierpiacej kobiety doskonale rozumiem stanowisko Twoje malto i margolci, bo i mnie tak byłoby łatwiej. Niesty, albo na szczęście Bóg nie dopuszcza w moim życiu miejsca na takie dylematy, każde nawet pozornie niewinne usprawiedliwienie zła odczuwam bardzo dotkliwie ( to koszty wieloletniego flirtu z okultyzmem)
Często czuję się w swoim życiu, jak na polu minowym, po którym nie potrafię sie poruszać sama. Każdy krok samodzielny to wybuch i dramat, ale kiedy zamykam oczy i słucham gdzie Bóg każe mi stawiać stopy to wtedy przechodzę nastepny odcinek pola bez zranień. Odkąd trzymam się Maryi to, gdy nie mam siły i jakoś szwankuje mi słuch, to wtedy Ona decyduje co dalej i jestem bezpieczniejsza niz gdy sama "nasłuchuję dyrektyw z góry."

Tego i Wam dziewczyny życzę, umiejętności zaufania Maryi. Zawsze i wszystko Jej oddajcie, a wtedy wszystko stanie się jasne i proste. Gdy mysli sie czysto po ludzku łatwo wpaść w pułapkę zła. Ono zawsze przychodzi pod płaszczykiem dobra, dlatego tak trudno je dostrzec. :-(

/przepraszam za interpunkcję i literówki, mam jakiś problem techniczny z klawiaturą :roll: /


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group