Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Problem kokiko

Anonymous - 2010-09-24, 21:40

Doskonale rozumiem problem Koko Szanel. Sama borykam się z bardzo podobną sytucją. Nie wiem, jak długo Koko Szanel jest po ślubie, ale u mnie trwa to już ponad 6 lat i już chyba moja psycha woła dość. Też obwiniałam siebie, ale wreszcie udałam się do psychologa i uświadomiłam sobie, że przecież to nie jest celowe działanie. Całe szczęście mój mąż już nie nalega na współżycie, ale niszczy mnie psychicznie. Uświadomiłam sobie, że ja w jego życiu byłam i jestem na bardzo dalekim miejscu. Najpierw jest jego rodzina, później firma, bo też rodzinna, następnie jego wymarzony samochód i wreszcze przyszedł czas na mnie, pewnie dlatego, że nie ma już więcej zainteresowań. I to mnie niestety niszczy. Obecnie jestem nie tylko w kryzysie małżeńskim, ale również w głębokim dołku psychicznym. Terapeuta zalecił mi odejście od męża i ułożenie sobie życia od nowa, wręcz wprost usłyszałam, że mąż mnie nie kocha. Jestem już w takim stanie, że sama nie potrafię podjąć decyzji. Przecież jak nie mąż to społeczeństwo mnie zniszczy, w końcu zawsze zostanę "rozwódką". Poza tym usłyszałam, że albo odejdę od męża, albo kończymy terapię, a ja ustawię się w kolejce do psychiatryka. Strasznie boję się depresji, rok temu moja ciocia popełniła samobójstwo i nie chcę skończyć tak jak ona. Niestety obecnie śmierć wydaje się być najlepszym rozwiązaniem, niestety nie doskonałym. Od miesiąca większość czasu spędzonego w "domu" (nie jest to mój dom) przepłaczę, nic nie robię, bo nie mam na to siły ani ochoty. Do tego dochodzi stres w pracy i brak wsparcia od strony rodziny (na moją "niemoc seksualną" ma wpływ dzieciństwo i nieuporządkowana strefa emocjonalna), czyli nawet nie mam gdzie uciec, nie mam swojego miejsca, w którym mogłabym się czuć dobrze, w którym mogłabym się schować przed światem. Błagam o wsparcie modlitewne. Ja nawet modlić się już nie potrafię.
Anonymous - 2010-09-24, 22:26

kokiko, nie wiem skąd jesteś. Czy korzystasz z wizyt u psychologa katolickiego? Może lepiej poszukac takiego.
Anonymous - 2010-09-25, 09:11

Tak, korzystam z porad psychologa katolickiego. Niestety moja sytuacja pogarsza się z dnia na dzień, a następną wizytę mam dopiero za 2 tygodnie.
Anonymous - 2010-09-25, 10:26

kokiko, piszesz
kokiko napisał/a:
Przecież jak nie mąż to społeczeństwo mnie zniszczy, w końcu zawsze zostanę "rozwódką".
Nie możesz tak myśleć, bo sama sie pogrążasz psychicznie. Sama znam mnóstwo osob,którym nie ułożyło sie życie osobiste i nikt ich nie niszczy. Ale oczywiście zależy to tez od środowiska, w którym żyjesz. Możę poszukaj innego terapeuty?
Anonymous - 2010-09-25, 12:19

kokiko, odezwe się na priv do Ciebie, wspieram modlitwą :-D
Anonymous - 2010-09-26, 20:07

Kokiko, nie zostaniesz rozwódką, bo w rozumieniu Kościoła nie jesteście.......małżeństwem. Możesz starać się nawet o stwierdzenie nieważności małżeństwa przed sądem biskupim i uzyskasz to bez problemu, bo Twoje małżeństwo nie zostało dopełnione.
Ale najlepiej porozmawiaj o swoim problemie z księdzem. Koniecznie to zrób, bo Twój stan psychiczny jest bardzo zły. Depresja to ciężka choroba, a Ty ją już masz i powinnaś brać leki.

Anonymous - 2010-09-26, 21:01

klara napisał/a:
Kokiko, nie zostaniesz rozwódką, bo w rozumieniu Kościoła nie jesteście.......małżeństwem. Możesz starać się nawet o stwierdzenie nieważności małżeństwa przed sądem biskupim i uzyskasz to bez problemu, bo Twoje małżeństwo nie zostało dopełnione.


klara

Nie wiem dlaczego od razu udzielasz takich odważnych "rad" osobie, która szuka wsparcia na naszym forum. Kwestie sądów biskupich i tego typu "wątpliwych" tematów - to zdecydowanie nie ten moment.

kokiko

Pierwsze co zrób, to zmień terapeutę. Tacy przemądrzali, nowocześni psycholodzy więcej szkodzą niż pomagają małżeństwu. Recepta na szczęście wg nich - odejść od zony/męża i wszystko samo się poukłada.
Tymczasem, nie poukłada się ...

Po drugie, problemem nie jest Twój ewentualny status rozwódki w społeczeństwie lecz pomysł, jak uratować Twoje małżeństwo. Dobry terapeuta powinien rozpoznać jaka jest praprzyczyna Waszego kryzysu małżeńskiego, Twej depresji, awersji do małżeńskiego seksu. Pytanie: czy depresję wywołał kryzys w małżeństwie, czy odwrotnie - Twoja depresja stała się jego przyczyną?
Zatem zmiana psychologa, wcale nie ma się co wstydzić skorzystać z pomocy psychiatry - leki dla Ciebie są teraz niezbędne - a także, kto wie, czy nie skorzystać z pomocy seksuologa. To też żaden wstyd.
Następnie rozmowa ze spowiednikiem, księdzem lub jakaś inną osobą duchowną.
Bo bez Boga ani rusz.

Anonymous - 2010-09-27, 01:28

kokiko,
otwieram Ci własny wątek bo taki kącik bedzie Ci tu potrzebny. :-D

Ja też uważam ,że dobrze rozejżeć się za innym terapeutą, bo ten zamiast pomóc wpycha Cię w stany depresyjne z których powinien Cię wyciągnąć.
Może zacznij od rozmowy z duchownym i zapytaj o dobrego terapeutę w swojej okolicy. Księża mogą takich znać, a może terapia wyjazdowa bedzie dla Ciebie lepsza?
Takie leczenie rekolekcyjne? W moim przypadku pomogły bardzo rekolekcje o depresji z ks. K. Grzywoczem i ścisłe przylgnięcie do Maryi i Jezusa.
Jaka by jednak terapia dla Ciebie nie była najlepsza to najpierw musisz ustalić jakie jest podłoże depresji, inaczej żadna terapia nie będzie skuteczna.Najpierw przyczyny, potem leczenie. :-D
A swoim małżeństwem chwilowo zajmij się mniej, niż sobą, bez pomocy sobie małżeństwa nie uratujesz. Własna terapia zawsze jest kluczem do ratowania związku. Nie myśl o rozwodzie tylko o odbudowaniu tego co sie chwilowo zawaliło. :-|

Anonymous - 2010-09-27, 16:03

Koiko, napisalam do Ciebie meila.
Pamietam w modlitwie. Nie jestes sama.

Anonymous - 2010-09-27, 20:14

Do Ketrama: udzielałam odpowiedzi dla Kokiko, a nie Tobie, więc nie wiem dlaczego krytykujesz moją odpowiedź?
Kokiko sama uzna co ma dalej czynić w swoim małżeństwie.
Myślałam, że na tym forum można napisać taką rzecz, która jest w świetle prawa kanonicznego oczywista, prawda?

Anonymous - 2010-09-27, 21:39

klara

Piszą do kokiko, pośrednio udzielasz odpowiedzi wszystkim czytającym - przeżywającym rozpacz i odnajdujących cząstkę siebie w historiach tu opisywanych. Najczęściej tylko czytających, nie mających siły i odwagi by napisać.

I nie rozumiem, co jest dla Ciebie oczywiste - oprócz dramatu kokiko, jej depresji i kryzysu małżeńskiego.

Zadaniem tego forum jest RATOWANIE MAŁŻEŃSTWA - na każdm etapie kryzysu, także po rozwodzie.

Jak wskrzesić miłość, jak skłonić męza by przypomniał sobie czym jest sekrament, jak pomóc podnieść się kokiko z jej trudnej sytuacji - tym należy się teraz zająć. Nie sądami biskupimi.

Anonymous - 2010-10-24, 17:16

Byłam w podobnej sytuacji jak kokiko. Też trwało to parę lat, ale w końcu doszło do dopełnienia małżeństwa. Niestety doszło. bo teraz uważam, że brak współżycia to był znak od Boga, by się zastanowić, czy to małżeństwo powinno być zawarte.
Wszystko się nie udawało i teraz nie jesteśmy razem.
Dlatego posłuchaj, Kokiko tych osób, które Ci radzą porozmawiać z kapłanem na temat ważności swojego małżeństwa.
Ja żałuję, że nikt mi tego wcześniej nie doradził.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group