Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Załamana - zgodzić się na rozwód? Nie wiem co robic

Anonymous - 2010-09-13, 16:43
Temat postu: Załamana - zgodzić się na rozwód? Nie wiem co robic
Pisałam tutaj na początku mojej małżeńskiej katastrofy (jakieś 5 miesięcy temu). Przypomnę, że chcieliśmy z mężem odbudować, wskrzesić nasze uczucie i podjeliśmy decyzję o tymczasowj (!) wyprowadzce męża do rodziców. Mieliśmy się spotykać/randkować i w sumie tak robiliśmy, choć wszystko wydawało się dziwne i wymuszone. Po miesiącu doprowadziłam do pierwszej konfrontacji i wówczas usłyszałam (ponownie, ale dosadniej) że już nic do mnie nie czuje i że nie widzi dla nas pszyszłości. Możemy się spotykac jako przyjaciele. Ponownie spotykaliśmy się, na podobnych zasadach, aż do momentu jak mu powiedziałam że jest to dla mnie nie do zniesienia, że go kocham i że chce byc jego żoną. W odpowiedzi usłyszałam, że jest to nie możliwe, że on juz się nie zmieni, że to już koniec. Potem nastapiło kilka bardzo ciężkich dni, w ktorych ja staralam się z wszystkich sił o niego (błagania, prośby, obietnice, szantaże) skończyło się moim załamaniem nerwowym. On to widział, zaczął sie o mnie trochę troszczyć (tak mi się wydawało). Zaczęłam chodzić do psychologa, jadlam leki uspakajace, spotykalam sie z przyjaciólmi, czytalam, wyjeżdzałam odpocząc. Pomału zaczęło być w miare normalnie, wierzylam że idzie w dobrym kierunku. Odpuscilam mu, dalam mu czas na przemyślenia, nie atakowałam tel, smsami. On pisal co 2-4 dni, ja odpowiadalam. Były to smsmy miłe i tylko czasami wplatałam że mi zależy i że mi go brakuje. Pod koniec sierpnia byly jego urodziny, zaprosiłąm go na kolację (zrobilam jego ulubione danie), kupilam prezent. Wczoraj zainicjował spotkanie, cieszyłam się bo myslałam że może coś go ruszyło i .... Poinformowal mnie, że chce rozwodu, że chce zacząć się spotykać z koleżanką z pracy. To było jak kolejny cios. Poplynęły mi łzy, nic już nie powiedzialam. Zaczął płakać - plakalismy z pól godziny. Mowil że chce sprawdzić jak to z nim jest w innym związku (jesteśmy ze soba 13 lat, to nasze pierwszy i jedyny związek), czy to jego problem, mowil że najgorsze jest że widzi że zmieniam się na lepsze. Nie chce jednak do mnie wracać, chce spróbować z nią. Ze mną chce się umawiac na kawę, chce utrzymac kontakt. Mam byc jego koleżanką, a jego koleżanka parterką? Nie umiem sobie z tym poradzić, to zabiło we mnie resztki nadziei, umarło tez moje wyobrażenie ideału, myslalam że on ma depresję, że cierpi po śmierci zmarłego ojca. Okazuje się, że on planował caly czas "wyjście" z tego związku. Ukladał sobie w głowie nowy związek. Nie moge tego zrozumieć, że człowiek tak religijny, dobry, oddany rodzinie, nie podejmuje najmniejszej próby ratowania związku. Szuka przygód, kosztem zdrowia kogoś kogo kochał. Pomożcie mi to przetrwać, zrozumieć, nadac sens kolejnym dniom. Czuję, że się rozpadam, tracę wiarę w ludzi. Nie wiem czy godzić sie na ten rozwód. Dodam tylko, że spędziliśmy wczoraj 3 godz. razem (to najdlużej od 4 miesięcy) i wieczorem maz napisal do mnie kilka neutralnych smsow. Czy ruszyła go nasza rozmowa, zaskoczyło go własne zachowanie (placz), a może znowu doszukuje się nieistniacego a on poprostu sprawdzal czy sobie czegos nie zrobilam.
Anonymous - 2010-09-13, 22:51

Pozdrawiam i będę pamiętać w modlitwie!
Nie daj się wciągać w psychomanipulację, Twój mąż jest dorosły i ma wolną wolę, jeśli powstał w jego głowie tak chory pomysł na życie, to nie jest to Twoja wina. Nie zatrzymasz go siłą, a Twój mąż tak jak mój i wielu innych padł ofiarą dzisiejszej choroby cywilizacyjnej - "wszystko mi wolno i wszystkiego muszę spróbować"

Anonymous - 2010-09-13, 23:42

Ja mysle ze zawsze warto miec nadzieje, nigdy nie wiadomo kiedy go Pan Bog kopnie w dobra strone. Ja jakis czas temu tez juz sie lamalam czy sie nie zgodzic na rozwod w koncu, i nagle zupelnie i niespodziewanie maz przyszedl z kwiatami i bywa czasem mily. O rozwodzie tez od tamtej pory nie uslyszalam. taki maly cud...

Mysle tez, ze trzeba probowac takie sytuacje jakos przetrwac, nie ulatwiac im przeprowadzenia super planu z rozwodem. Jak chce to niech sie wysili osobiscie od poczatku do konca i niech rzeczywiscie ma to poczucie winy ze robi krzywde. Mam wrazenie ze taka zgoda to ich "rozgrzesza", moga zawsze sobie wytlumaczyc, ze "skoro sie zgodzila to widac tego chce".

Anonymous - 2010-09-14, 08:28

Jesli jestes osobą bardzo wierzącą...tu proponuje ciekawe stwierdzenia bardzo mądrego człowieka

http://www.sychar.org/video/youtube2s.html

Anonymous - 2010-09-14, 09:44

Dziękuje Wam bardzo za wsparcie i modlitwę. Nie wiem co z tego jeszcze będzie, szarpie się między myslami, rozsądkiem, uczuciami. Mój mąż wczoraj znowu pisał smsy. Nie chce robic sobie nadziei, bo to tak strasznie boli jak dostaje informację od niego że mnie nie chce. Z drugiej strony z każdym jego małym gestem dopatruję się szansy. Najgorsze jest w tym to, że nie potrafię żyć poza tym, te mysli mnie prześladują, czuję że staczam się. Nie mam siły pracować, więc ciągle biorę wolne, zaniedbałam inne zobowiązania, nie mam ochoty jeść, nic mnie nie cieszy.
Anonymous - 2010-09-14, 10:39

Cytat:
Poinformowal mnie, że chce rozwodu, że chce zacząć się spotykać z koleżanką z pracy.

Zdrada lubi chadzać w parze z kłamstwem...
Irracjo, to całe zło, które dzieje się od dłuższego czasu - może być efektem kontaktu z 'koleżanką' z pracy, ale nawiązanego już wcześniej... Nie bierz więc sobie do serca, że mąż zrobił to właśnie teraz, kiedy tak starałaś się... Teraz, to mąż już może schodzi powoli - z obłoków na ziemię...
Dziewczyno, weź się za siebie... Na pewno nie wygrasz tej batalii o męża leżąc w łóżku, pogrążając się coraz bardziej. Tamta będzie jawić się mu jako ta bardziej atrakcyjna i słusznie :!:
Proponuję - wizytę u lekarza, dbałość o wygląd zewnętrzny, tak, żeby stwierdził, że rozwód z taaką kobietą to pomysł niedorzeczny.
Pamiętaj, że kochanki lubią manipulacje, więc nie wszystko zło dzieje się tylko za sprawą męża...
To bardzo trudny czas dla Ciebie, ale wbrew pozorom - jeszcze baardzo dużo zależy od Ciebie.
No wychodźże czym prędzej z tego łóżka, Irracjo!
'Odchudzania' też dosyć.
Życie jest pełne niespodzianek - również miłych :-)
Nie myśl o rozwodzie... Myśl, jak z Bożą Pomocą - ratować Was. Jeszcze wszystko możliwe, uwierz w to :-)

Anonymous - 2010-09-15, 10:15

Wiem, że działam na siebie destrukcyjnie. Wiem też, że mam nieuzasadnione zaburzenie własnej wartości, godności..... ale niestety mysli te przychodzą i odchodzą wraz z kolejnym ukluciem w sercu, wówczas pojawiają się łzy i niemoc. To wszystko trwa, trwa bez końca. Dziś znowu nie wstałam do pracy, czuję zobojetnienienie na świat. Nie wiem jak to pokonać - biorę antydpresanty, chodzę do psychologa. Czekam na wiadomość od niego, jakby tylko przywracało równowagę. :cry:
Anonymous - 2010-09-15, 14:54

ania4 napisał/a:
... nie ulatwiac im przeprowadzenia super planu z rozwodem. Jak chce to niech sie wysili osobiscie od poczatku do konca i niech rzeczywiscie ma to poczucie winy ze robi krzywde. Mam wrazenie ze taka zgoda to ich "rozgrzesza", moga zawsze sobie wytlumaczyc, ze "skoro sie zgodzila to widac tego chce".


Dokładnie tak!!!

A z drugiej strony zachować szacunek wobec siebie, zadbać o siebie itp...

To że działasz na siebie destrukcyjnie to normalne w takiej sytuacji. Postaraj się nie dać manipulować sobą. Nie musisz żebrać o jego miłość by zachować szacunek dla samej siebie.

...błagania, prośby, obietnice, szantaże... - tym nie zdobędziesz jego miłości

niestety czy tego chcesz czy nie musisz być twarda przy nim, a popłakać sobie możesz przed Bogiem

bierz się do roboty, wszystko będzie dobrze

pozdrawiam :)

Anonymous - 2010-09-17, 21:24

nie, żeby miał wyrzuty sumienia, bo to nieludzkie.. żebym świadczyła o prawdzie, żyła w zgodzie z Bożą Wolą i dla dobra ukochanego, choć może to dopiero z perspektywy czasu zostanie dostrzeżone, stoję na straży spraw nadrzędnych - obrony, zdrowienia schorowanego małżeństwa rodziny. I nic na siłę.. jeśli będzie brnął w ślepy zaułek, to bez mojej pomocy.
Sursum Corda!

Anonymous - 2010-09-24, 12:56

Myślę, że to już koniec. Nie mam już nadziei, wracam do życia (bez niego). Podaje się, przy najbliższej okazji zgodzę się na rozwód.
Anonymous - 2010-09-24, 14:24

Cytat:
Myślę, że to już koniec.


tego nigdy nie wiadomo na 100%, wiec nie warto sie zastanawiac, czy to koniec - szkoda czasu i nerwow

Cytat:
Nie mam już nadziei,


rozumiem... tez czasem nie mam juz nadziei, a wtedy slysze od dobrych ludzi, albo sama sobie mowie "wytrzymaj jeszcze troche" i jakos przechodzi

Cytat:
wracam do życia (bez niego).


i bardzo dobrze, moze po prostu trzeba na niego zaczekac zyjac sobie na razie "bez niego", czyli majac swoje fajne zycie? zeby go Twoje zycie zaintrygowalo za jakis czas i zeby chcial w nim znowu zaistniec

Cytat:
Podaje się, przy najbliższej okazji zgodzę się na rozwód.


a co da Twoja zgoda? przeciez jak sie uprze to i tak w koncu da rade sie rozwiesc i bez Twojej zgody. Mojemu moja zgoda byla potrzebna po to zeby byl wyrok bez orzekania o winie (tak powiedzial, na rozmowach o rozwodzie sie skonczylo, na razie, na szczescie). Nie zgodzilam sie, bo nie rozumiem dlaczego mam sie zgadzac na cos co jest zle i na co nie mam ochoty. To prawie tak, jakby zabojcy byla potrzebna zgoda ofiary na morderstwo.
Nikt mnie nie moze zmusic do tego zebym _chciala_ sie rozwiesc, a skoro ja tego nie chce, to nie widze powodu, dla ktorego mialabym sie zgadzac.

Anonymous - 2010-10-31, 15:10

Znowu załamanie, nie umiem już tego wszystkiego znieść. Wydawało mi się, że juz pomału dochodze do siebie, że jestem w stanie zająć się swoimi sprawami. Smutek i żal są cały czas, ale udawało mi się przez ostatni miesiąc opanować. Niestety dzisiaj znowu tama pękla, zalał mnie ból, cierpienie ale też złość i pogarda. Nie jestem w stanie pojąć, jak można tak krzywdzić kogoś, kogo się kochalo. Jak można niedotrzymywać słowa. Nie jestem w stanie z tym żyć. Nie widzę sensu w niczym. Jak można aż tak się zmienić? Chciałabym mu teraz wykrzyczeń, że jest okropny, egoistyczny, prymitywny. Boję się że mogę zrobić coś głupiego.
Anonymous - 2010-10-31, 16:31

Witam
Jak namówić Męża na rozmowę z księdzem,psychologiem,pójść do poradni małżeńskiej itp.,kiedy on kategorycznie nie chce o tym słyszeć, bo jak twierdzi nie jest niczemu winny a za wszystkie problemy między nami odpowiadam Ja.

Anonymous - 2010-10-31, 17:06

Bruce napisał/a:
Witam
Jak namówić Męża na rozmowę z księdzem,psychologiem,pójść do poradni małżeńskiej itp.,kiedy on kategorycznie nie chce o tym słyszeć, bo jak twierdzi nie jest niczemu winny a za wszystkie problemy między nami odpowiadam Ja.


tego to ja nie wiem, mój mąż tez nie chce o tym słyszeć. a raczej nie chciał o tym slyszeć, jak jeszcze słuchal :(


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group