Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Kącik dla narzeczonych - problem..

Anonymous - 2010-09-13, 11:38
Temat postu: problem..
Witam wszystkich na tutejszym forum

Może nie najlepiej trafiłem bo to forum głównie od dyskusji na temat małżeństw... Ale chciałbym zadać pytanie odnośnie mojego problemu.

Od 7 miesięcy jestem ze swoją dziewczyną, pierwsze uniesienia były oczywiście na tle
zakochania, było pięknie, zawsze robiłem wszystko tak by czuła się wspaniale, a także, żebym
ja miał z tego satysfakcję, że jej pomagam, że ją uszczęśliwiam, bardzo się cieszyłem tymi
chwilami. Było Nam ze sobą bardzo dobrze. W pewnym momencie pod koniec czerwca tego roku, coś nagle mnie dopadło, coś jakby ktoś wyssał ze mnie całe szczęście i radość życia, radość z tego, że ją mam. Próbowałem znaleźć na to pytanie odpowiedź, bezskutecznie. Z dnia na dzień oddalałem się od niej chociaż nie chciałem! Nie wiedziałem co się dzieję, przestałem czuć to co czułem wcześniej a to stało się w pewnym momencie po pięknym dniu spędzonym razem we dwoje. Zastanawiałem się, czy to zakochanie się skończyło ? Czy popadłem w jakąś chorobę ? Czy już nie potrafię się cieszyć z tego, że wkładam sobie z nią trawę do nosa i się śmieje ? Dlaczego ? Dlaczego to uczucie mnie opuściło... Potem zacząłem widzieć w niej wady, ma je... jak każdy, kiedyś też je widziałem ale nie zwracałem na to zbyt wielkiej uwagi. Zacząłem mieć też złe myśli, myśli, których nie chciałem mieć, które same mieszały mi w głowie. Lekarz mi powiedział, że mam tzw. Nerwice Natręctw, poczułem się jeszcze bardziej beznadziejnie. Analizowałem różne myśli... Czy ją kocham, Czy ona nadal mi się podoba etc. I mam teraz prośbę do wszystkich obecnych to na tym forum. Chciałbym wiedzieć jak czujecie miłość ? Czy to jest w ogóle uczucie takie jak przy zakochaniu ? Przede wszystkim chce być z nią dalej, bo z nią mi najlepiej spędza się czas, zresztą jest taka o jakiej zawsze marzyłem... Ale nie przynosi mi to radości, dlaczego ?

Proszę o pomoc. Pozdrawiam, Tasty

Anonymous - 2010-09-13, 11:47

Ja odpowiem Ci krótko,tez po wielu latach bo dopiero teraz i tu nauczyłam sie jednego i jedno zrozumiałam.Miłość to nie tylko zakochanie,które często jest mylone z miłością.miłość to postawa - czyli twoja postawa wobec tej drugiej osoby co jesteś dla niej w stanie zrobić,jak ja widzisz z tymi wadami,czy jesteś w stanie to zaakceptować taka jaka jest a nie swoje marzenia i wyobrażenia o niej.One szybko mina i pozostanie goła prawda,szare życie,które wymaga często rezygnacji z samego siebie.to jest ważne odpowiedz sobie co będzie jak znajdziecie się w trudnej sytuacji,jak ona cie zawiedzie bo ty sobie wyobrażałeś inne jej zachowanie,co będzie jak przydarzy się choroba,czy twoje działania to będzie tylko suchy obowiązek czy będziesz to czynił z radością bo tak chcesz nie patrząc czy ona odpowie ci ty samym.wiele trzeba sobie zadać pytań i wiele przemodlić,to najważniejsze dla mnie bez Boga trudno jest kochać?
Anonymous - 2010-09-13, 11:54

Miłość to postawa, tak wiem, ale jak to czujemy ? Czy czujemy to przez to, że np zrobimy dla tej osoby wszystko, że chcemy się nią opiekować ? Czy tak to czujemy czy to jest zupełnie inne uczucie? Tak ciężko mi to zrozumieć, szkoda, że zakochanie nie trwa wiecznie.
Anonymous - 2010-09-13, 12:04

Wiesz pierwsze problemy po przebudzeniu sie z zakochania często to pierwsze kryzysy bo miało być tak pięknie a nie jest,tu kłania nam sie dojrzałość do miłości,dojrzałość do małżeństwa czy bycia razem.codzienność dostarcza nam wiele atrakcji niekoniecznie przyjemnych.
Pytasz jak sie to czuje- trudne pytanie,jedno wiem na pewno ,jeżeli kocham to to wszelkie działania na rzecz innej osoby nie sa dla mnie ciężarem,nawet nie traktuje je jako obowiązek lecz czerpie z tego radość dla siebie,ze mogę buc obok,przy ,razem itp...
Można to poznać ,mimo,ze ciężko to czujesz lekkość w sercu.Pozdrawiam i życzę szybkiego rozeznania.

Anonymous - 2010-09-13, 12:11

Cytat:
Dlaczego to uczucie mnie opuściło... Potem zacząłem widzieć w niej wady, ma je... jak każdy, kiedyś też je widziałem ale nie zwracałem na to zbyt wielkiej uwagi.

Może więc dlatego uczucie opuściło Cię na chwilę, żebyś dostrzegł w tej dziewczynie mniej piękną jej stronę, czyli wady, które posiada... Ona i Ty, i każdy z nas... To jest naprawdę nieocenione dobrodziejstwo - dostrzec te wady przed ślubem... To dobrze rokuje... Nie wszyscy tego dobrodziejstwa doświadczają, a potem niepotrzebna frustracja, czasem - dramat ...
Czy to koniec miłości? A może to było tylko zakochanie? Czas pokaże....

[ Dodano: 2010-09-13, 12:19 ]
Cytat:
Od 7 miesięcy jestem ze swoją dziewczyną,

Możesz wyjaśnić co kryje się za słowem 'jestem'?

Anonymous - 2010-09-13, 13:18

Tasty,
Witaj na forum.
Przenoszę Twój temat do kącika narzeczonych, jako że tu bardziej pasuje. Nie jesteście jeszcze małżeństwem, ani tak naprawdę z tego co piszesz jeszcze i narzeczeństwem, więc temat tu bardziej pasuje.
W swoim poście zawarłeś parę tematów, które tak naprawdę są tu do rozwiązania.
Po pierwsze: zauroczenie, które w Twoim wypadku trwało wobec Twjej dziewczyny jakieś 5 m-cy. Skończyło się, zobaczyłeś wady wybranki i dobrze. Różowe okulary czas zdjąc, by podjąć decyzję czy chcesz teraz się zakochać czy czas delikatnie zakończyć znajomość, bo nie rokuje nadziei na założenie rodziny . ( Ty sam nie wspomniałeś o tym,że oprócz zakochania w Twoim sercu zakwitła potrzeba i chęć przemiany tej znajmości w rodzinne więzy )
Po drugie zakochanie: teraz jest czas decyzji, albo zakochanie i żeglowanie w kierunku narzeczeństwa, albo wygaszenie emocji. To co przeżywasz jest być może spowodowane postępowaniem dziewczyny, która być może nie mysli o Tobie jak o przyszłym Ojcu swoich dzieci, a tylko o przyjemności spędzenia fajnie czasu lub ma jakieś inne motywacje, które choć niejasno to jednak wyczuwasz i stąd takie odczucia.
Po trzecie: Miłośc to nie uczucie tylko postawa. Co się czuje, gdy podejmujemy decyzję o Miłości. Czujemy, że ta druga strona ( narzeczona, żona, narzeczony, mąż) to osoba dla której chcemy zrezygnować z siebie i swoich oczekiwań, swoich potrzeb ( ale tylko w zakresie rozsądnym )aby ta druga strona czuła się z nami dobrze, kochana, potrzebna i ważna oraz doceniona jako człowiek, mąż, ojciec, matka,żona. Aby rodzina, którą tworzymy, stworzymy była trwała i szczęśliwa.
Czujemy, że to jedyna osoba z którą obnażeni duchem chcemy stać przed Bogiem, wzrastać w wierze i Miłości i z tą osobą chcemy pokonywać problemy przez całe nasze życie, bez względu na to co Bóg ześle. Czujemy, że to jedyna osoba, która staje się naszą integralną częścią będac jednocześnie wolnym człowiekiem, który ofiarowuje nam zaufanie i wszystko co w sobie ma najlepsze.
Tak naprawdę to trudno opisać co czujemy ponieważ każdy czuje to nieco inaczej. Kobieta naczej i mężczyzna inaczej.
(Gdy poczujesz ,że za kobietę i potomstwo gotów jesteś oddać swoje życie to znaczy,że znalazłeś swój skarb :-D )
A na końcu chcę Ci jeszcze napisać,że teraz jest czas ,abyś zajął się sobą. Dla kobiety Twojego życia warto najpierw zacząć się leczyć z nerwicy natręctw zanim znajomość zajdzie zbyt daleko w emocjach i czasie. Uczciwość wymaga w związek wnosić nie tylko oczekiwania wobec własnego dobrego samopoczucia, ale przede wszystkim odpowiedzialną chęć uczynienia z drugiej połowki szczęśliwej osoby. Każda choroba niesie jednak w tym względzie jakieś ograniczenia i dlatego uczciwie jest leczyć się tak intensywnie jak to tylko możliwe, byś ofiarował się , przyszłej żonie, w najlepszej możliwej kondycji. :-D

Anonymous - 2010-09-14, 13:12

róża napisał/a:
Możesz wyjaśnić co kryje się za słowem 'jestem'?


jesteśmy w związku od 7 miesięcy

kinga2 napisał/a:
Po pierwsze: zauroczenie, które w Twoim wypadku trwało wobec Twjej dziewczyny jakieś 5 m-cy. Skończyło się, zobaczyłeś wady wybranki i dobrze. Różowe okulary czas zdjąc, by podjąć decyzję czy chcesz teraz się zakochać czy czas delikatnie zakończyć znajomość, bo nie rokuje nadziei na założenie rodziny . ( Ty sam nie wspomniałeś o tym,że oprócz zakochania w Twoim sercu zakwitła potrzeba i chęć przemiany tej znajmości w rodzinne więzy )


Ale wg. mnie ja byłem w niej zakochany, nie chce jej zostawiać, bo ona nadaje się na dobrą towarzyszkę reszty mojego życia, ja zawsze chciałem stworzyć rodzinę opartą na miłości...


kinga2 napisał/a:
Po drugie zakochanie: teraz jest czas decyzji, albo zakochanie i żeglowanie w kierunku narzeczeństwa, albo wygaszenie emocji. To co przeżywasz jest być może spowodowane postępowaniem dziewczyny, która być może nie mysli o Tobie jak o przyszłym Ojcu swoich dzieci, a tylko o przyjemności spędzenia fajnie czasu lub ma jakieś inne motywacje, które choć niejasno to jednak wyczuwasz i stąd takie



Dużo rozmawialiśmy o przyszłości, ta dziewczyna jest mi bliska tak jak rodzina, znam ją dobrze, może to wynika, z tego że bardzo dużo czasu spędzamy razem.. To jest jakieś 10 godzin dziennie, wg mnie trochę za dużo... może stąd ten brak radości, że za długo czasu spędzam z Nią ?


kinga2 napisał/a:
Po trzecie: Miłośc to nie uczucie tylko postawa. Co się czuje, gdy podejmujemy decyzję o Miłości. Czujemy, że ta druga strona ( narzeczona, żona, narzeczony, mąż) to osoba dla której chcemy zrezygnować z siebie i swoich oczekiwań, swoich potrzeb ( ale tylko w zakresie rozsądnym )aby ta druga strona czuła się z nami dobrze, kochana, potrzebna i ważna oraz doceniona jako człowiek, mąż, ojciec, matka,żona. Aby rodzina, którą tworzymy, stworzymy była trwała i szczęśliwa.



Wiem, że miłość to postawa i chce zrezygnować z siebie i pokonać swój egoizm choć to czasami trudne i czasami mam dość i znów pojawia się pytanie, "może za dużo czasu z Nią spędzam ?" i pragnę tego, pragnę szczęśliwej rodziny razem z Nią, wiem, że dla jej szczęścia zrezygnowałbym ze wszystkiego, nawet z własnego życia...

Anonymous - 2010-09-14, 13:30

Cytat:
Ale wg. mnie ja byłem w niej zakochany, nie chce jej zostawiać, bo ona nadaje się na dobrą towarzyszkę reszty mojego życia, ja zawsze chciałem stworzyć rodzinę opartą na miłości...


Tasty, jej miłość to jeszcze za mało, bo wtedy - przyszłość by była nastawiona raczej na branie... A w małżeństwie trzeba głównie dawać, dawać coś z siebie, czyli - kochać... Chyba większość młodych ludzi ma takie dylematy, a już zwłaszcza, kiedy zaczynają wiązać ze sobą jakieś poważne plany... Czy to już miłość, czy tylko zakochanie?? To dobrze, że analizujesz, że niepokoisz się...
Myślę jednak, że powodem Twoich problemów może być nerwica natręctw, o czym piszesz i warto podjąć leczenie - także w ramach przygotowania się do czekającej Cię kiedyś roli męża i ojca, nawet niekoniecznie z tą dziewczyną... Najpierw zrób to w ramach troski o siebie samego.
Jesteście w związku... To słowo kojarzy mi się jakoś ze związkiem - małżeńskim :-) Może więc lepiej użyć po prostu określenia - jesteśmy parą, chodzimy ze sobą? To zmienia obraz sytuacji, bo związek znaczy - już złączeni, a chodzimy ze sobą - to jeszcze możemy rozstać się w każdej chwili i chodzić z kolejną dziewczyną/chłopakiem. Fajne to chodzenie... ;-)
Hmm, związek.... Podaliśmy sobie prawe dłonie, nałożyliśmy obrączki, ślubowaliśmy, że już na zawsze - w dobrej i złej doli, dalej - ksiądz splótł nasze dlonie stułą... I jest związek!
Nienowocześnie? :-D

Anonymous - 2010-09-17, 22:22

Chyba znalazłem odpowiedzi na wszystkie swoje pytania...

Po prostu nie umiem być szczęśliwy, nie czuje szczęścia, uczucie do mojej ukochanej jest gorące i wielkie, gotów jestem zrobić wszystko żeby była szczęśliwa i czuła się kochana, potrzebna, oddałbym za to własne życie.

Byłem szczęśliwy kiedy trwało zakochanie, myślę że wtedy wszystkie te hormony szczęścia "szalały" A teraz ? Chciałbym również poczuć się szczęśliwie, chciałbym czuć to szczęście, choć zdarzają się chwile kiedy na prawdę byłem, mama mi mówiła (również jest zarejestrowana na forum jako "cola" ) że powinienem czuć szczęście z tego powodu, że mam ją, że ją kocham i że ona mnie kocha...

Na prawdę nie wiem co się ze mną dzieje, kiedy czuje szczęście to czuje, że mogę przenosić góry dla swojej ukochanej, a tak to jestem jakby sparaliżowany, ale dla niej jestem gotów żyć tak nawet do końca życia, byleby była spełniona i uradowana

Jakieś rady ? Proszę o pomoc

Anonymous - 2010-09-18, 08:50

Twoja mama jest wspaniała kobieta znam ja osobiście- jak bys zdobył sie na szczera rozmowe to ona jest w stanie dużo ci powiedziec i wyjaśnic.
Miłosc to trudny temat szczególnie w tak młodym wieku,często mylona jest z zakochaniem ,które mija i wtedy miejsce zajmuje miłośc badz nie.
Miłośc to postawa,poprzez swoje czyny,gesty i to co swiadczysz dla drugiej osoby bez oczekiwania zwrotu i zysku dla siebie - to miłosc- ale nie jest to łatwe rozeznanie wymaga powaznych decyzji a poza tym zakochanie w miłośći tez jest ważne bo przecież od tego sie zaczyna - ażeby trwało nadal trzeba to uczucie pielęgnować i tu ogromna rola mężczyzny,każde uczucie trzeba pilęgnowac bo one nie jest dane raz na zawsze-prawda.to tyle tak na szybko- a rozmowa z mamą może byc przyjemna- tego ci życzę. :-D

Anonymous - 2010-09-18, 18:48

Witaj!
Istotne wydaje mi sie te 10 godzin razem, to sporo, nawet na etapie poznawania się.
Oprocz milosci warto miec czas na nauke, prace, przyjaciół, lekturę, rozmowy z bliskimi (rodzina), modlitwę.
Sam stawiasz taka teze ze moze za dużo czasu. Swiat nie moze krecic sie wokol jednej osoby.
Ja popelnilam kiedys ten blad i teraz wiem ze to nie jest zdrowe dla obu stron.

Zatem proponuje mniej czasu razem, dla dobra waszego, wiecej w gronie rowniesnikow razem ( to b dobre) i powierzenie Was panu Bogu, on juz pokieruje Tobą :-D

Polecam jak zawsze ksiazki Pulikowskiego, o malzenstwie, ale tez moga nauczyc jak ono ma wygladac, na co sie decydujesz w przyszlosci.
Z modlitwą :-D

Anonymous - 2010-09-21, 21:14

Tasty napisał/a:
Lekarz mi powiedział, że mam tzw. Nerwice Natręctw


Tasty - ponieważ z nerwicą natręctw jestem "za pan brat" od wielu lat, czuję się uprawniony by Ci odpowiedzieć - nie zmuszaj się do uczuć, nie zastanawiaj się nas tym czy czujesz tą "miłość" czy nie. Po prostu bądź ze swoją dziewczyną, a resztę zostaw Bogu. Im bardziej będziesz zastanawiał się nad tym czy kochasz czy nie - będziesz dochodził do wniosku, że jednak nie i depresja gotowa ;). Po prostu bądź z nią z otwartym sercem i jeśli serce Ci powie, że to Ta to już sam będziesz wiedział.

Z drugiej strony takie chwilowe wygaśnięcie uczuć to dobry moment by chłodnym okiem ocenić na ile udany może być Wasz związek, więc i większa szansa na dojrzalszą decyzję.

A tak na marginesie z perspektywy kryzysu mogę Ci powiedzieć, że nie da się porównać uczucia tego przed kryzysem z tym, które jest teraz już po kryzysie. Mam wrażenie, że z każdym dniem kocham żonę coraz bardziej choć jeszcze tyle jest do zrobienia ...

Anonymous - 2010-09-22, 10:31

Tasty, a gdybyś tak umówił się z ojcem - na długą rozmowę o swoich problemach? Wiesz, to mogłoby być i dla niego - z korzyścią... Ustalić 'definicję' miłości - z własnym ojcem... Może odpowiadając na Twoje pytania miałby okazję zweryfikować swoją postawę - męża, ojca :?:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group