Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Strony www, książki - Dla tych, co szukają prawdy

Anonymous - 2010-09-12, 20:20
Temat postu: Dla tych, co szukają prawdy
Witam,

Poniżej przedstawiam kilka fragmentów książki „Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Maryi wraz z Tajemnicami Starego Przymierza” dotyczących małżeństwa, a szczególnie jego nierozerwalności, konsekwencji rozwodu, ponownego małżeństwa, winy za rozpad, nieślubnych dzieci i właściwej postawy w takich sytuacjach.

Książka zawiera objawienia błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich (beatyfikowana 3 października 2004 przez Papieża Jana Pawła II) spisane przez Klemensa Brentano. Na podstawie tej książki powstał film „Pasja” Mela Gibsona. Przytoczone fragmenty to tylko malutka cząstka wielkiego bogactwa, jakie można w tej książce znaleźć.

Numery stron pochodzą z wydania „Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Maryi wraz z Tajemnicami Starego Przymierza według widzeń błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich”, „Wydawnictwo Maria Vincit 2010”, Imprimatur V. I. 33/27 Kuria Biskupia w Katowicach.

Książkę można kupić między innymi w księgarniach internetowych: http://www.ppharka.hg.pl/ , http://www.tedeum.pl , http://sanctus.com.pl , do czego zachęcam.

Z Panem Bogiem, Darek

1. Herod rozmawia z Janem Chrzcicielem
(fragment rozdziału „Nowe poselstwo z Jerozolimy. Herod powtórnie przybywa do Jana”, str. 245 - 246)

Wkrótce potem widziałam Heroda, siedzącego na mule w pewnego rodzaju skrzyni, przytwierdzonej do grzbietu muła, jadącego do Jana. Towarzyszyła mu żona brata jego, mieszkająca w tym czasie już razem z nim. Siedziała również na mule, dumna i w zbytkowne suknie wystrojona. Z orszakiem sług przybyli w pobliże miejsca chrztu. Herodiada zatrzymała się na mule opodal. Herod zaś zsiadł z muła, przybliżył się do Jana i zaczął z nim rozmowę. Sprzeczał się z nim, gdyż Jan rzucił na niego klątwę z powodu niedozwolonego małżeństwa z żoną brata, mimo że Herod przedłożył mu niedawno pismo z dowodami, mającymi ten jego krok usprawiedliwić. Jan zagroził mu nadto utratą prawa chrztu i zbawienia przez Mesjasza, jeśli nie zaniecha tego haniebnego, gorszącego stosunku. Potem zapytywał Herod Jana, czy zna Jezusa z Nazaretu, o którym różne po kraju chodzą pogłoski, czy się nawzajem przez posłów porozumiewają, i czy to jest Ten sam, którego on głosi? Jeśli tak jest, to on zwróci się do Niego w tej sprawie. Jan zapewniał go, że Jezus tak samo będzie się na tę sprawę zapatrywał; nie pomogą tu żadne wykręty, gdyż cudzołóstwo pozostanie zawsze cudzołóstwem. Cała ta rozmowa toczyła się z pewnego oddalenia. Gdy Herod zapytał Jana, dlaczego nie chce przyjść bliżej do niego, odrzekł mu tenże: „Byłeś dotychczas ślepym, a grzech twój jeszcze bardziej cię oślepia. Czym bliżej byłbym ciebie, tym mniej pojmowałbyś. Gdy będę w twej mocy, wtenczas będziesz czynił, co zechcesz, chociaż później będziesz tego żałował! Tkwiła w tych słowach przepowiednia przyszłego losu Jana. Rozgoryczony, powrócił Herod z przewrotną kobieta, do domu.

2. Herod rozmawia z uwięzionym Janem Chrzcicielem
(fragment rozdziału „Jezus podczas żniw na polu koło Dothaim i Gennabris”, str. 371 – 373)

Herod pytał Jana, aby mu jasno powiedział, co myśli o Jezusie, który taki rozruch robi w Galilei; kto On właściwie jest? Czy On teraz przyszedł na jego miejsce? Słyszał wprawdzie, że Jan o Nim przepowiadał, ale nie przykładał do tego większej wagi, więc chce, aby mu jeszcze raz swoje zdanie dokładnie powiedział, człowiek ten bowiem prowadzi dziwne mowy, mówi o jakimś królestwie, nazywa siebie w porównaniach synem królewskim itd., a przecież jest tylko synem ubogiego cieśli. Jan tedy podniesionym głosem i zupełnie tak jakby przemawiał przed zgromadzonym ludem, dał świadectwo o Jezusie, mówiąc, że jest tylko przygotowującym drogi Jezusowi, że jest niczym wobec Niego, że takiego człowieka i proroka nie było i nie będzie, jakim On jest, że jest Synem Ojca, Chrystusem, Królem królów, Zbawicielem i Odnowicielem królestwa, że żadna potęga nie jest nad Jego potęgę, że jest Barankiem Bożym, który wziął na siebie grzechy świata. Tak mówił o Jezusie, głośno wołając, siebie zaś zowiąc Jego przesłańcem, przygotowującym drogi Jego, i najniższym sługą. Mówił to wszystko z takim natchnieniem i z tak niezwykłym uniesieniem, że Herod wpadł w wielki strach, a w końcu zatkał sobie uszy. Poczym rzekł do Jana: „Wiesz, żem ci przychylny, ale tak mówisz, iż przeciwko mnie lud buntujesz, potępiasz bowiem moje małżeństwo. Jeśli twoją niewczesną i przewrotną gorliwość poskromisz i przed ludem mój związek uznasz, puszczę cię na wolność i będziesz mógł pójść uczyć i chrzcić. Wtedy podniósł Jan głos z wielką powagą i strofował Heroda za jego życie publiczne, mówiąc: „Znam twój sposób myślenia, i wiem, że poznajesz słuszność i drżysz przed sądem; ale wplątałeś się w sidła i pogrążony jesteś w więzach wszeteczeństwa." Złość kobiety przy tych słowach była nie do opisania, a Herod popadł w taką trwogę, że Jana czym prędzej kazał wyprowadzić. Polecił przenieść go do innego więzienia, które by nie miało widoku na zewnątrz, tak że lud nie mógł go już słyszeć.

3. Niewiasty proszące Pana Jezusa o wydanie książeczki rozwodowej
(fragment rozdziału „Wskrzeszenie młodzieńca z Naim”, str.456)

Część ich uzdrowił Jezus zaraz rano, poczym pogodził wiele małżeństw zwaśnionych przy następującej okazji: Co chwila przychodziły doń niewiasty, prosząc Go o wydanie książeczki rozwodowej, bo — jak mówiły — nie mogą żyć dłużej ze swymi mężami. Właściwie jednak czyniły to z namowy Faryzeuszów. Ci bowiem, zawstydzeni cudami Jezusa, a nie mogąc nic wskórać przeciw Niemu, tym większą złością ku Niemu zapałali i chcieli skusić Go do wydania w sprawie rozwodowej jakiegoś wyroku, niezgodnego z prawem, by potem mogli Jezusa oskarżyć o szerzenie fałszywej nauki. Lecz i tym razem zawiedli się srodze. Na skargi i zażalenia niewiast odrzekł Jezus: „Przynieście Mi naczynie z mlekiem i drugie naczynie z wodą, a dam wam odpowiedź!" Przyniesiono Mu żądane rzeczy z pobliskiego domu, a wtedy Jezus, zmieszawszy mleko z wodą, rzekł: „Jeżeli teraz potraficie oddzielić mleko od wody, to i Ja wam dam książeczki rozwodowe." Naturalnie nie potrafiły tego niewiasty uczynić, a wtedy Jezus zaczął im tłumaczyć, że małżeństwo jest nierozerwalnym i tylko dla zatwardziałości serc ich pozwolił Mojżesz na rozwód. Całkiem nie mogą się nigdy rozdzielić, bo tworzą teraz jedno ciało; nawet gdyby małżonkowie nie żyli razem, mąż ma obowiązek utrzymywać żonę i dzieci, a żadne z nich obojga nie może zawierać powtórnych związków małżeńskich. Dawszy im takie wyjaśnienie, poszedł Jezus z nimi do ich mężów; tu pomówił najpierw z tymi ostatnimi, a potem przywoławszy żony, obwiniał i mężów i żony, że są przyczyną niezgody; zawsze jednak większą winę, przypisywał niewiastom. W końcu za Jego wpływem pogodzili się wszyscy wśród łez i żyli odtąd przykładniej i szczęśliwiej niż przedtem. Faryzeuszów zaś nowa złość zajęła, że zamiar ich podstępny się nie udał. Tegoż rana przywrócił Jezus wielu ślepym wzrok w ten sposób, że rozrabiał w ręku ziemię ze śliną i błotem i tym pomazywał im oczy.

4. Pan Jezus uzdrawia małżeństwo Eliuda
(fragment rozdziału „Jezus przybywa do Sychar – Kedar i naucza o tajemnicy małżeństwa”, str. 640)

Ze strony nowożeńców był na uczcie tylko mąż; zwał się on Eliud. Niedawno ożeniony, pojechał na gody do Edon, a powróciwszy, nie zastał już żony rodziców przy życiu; ci bowiem dowiedzieli się tymczasem przypadkowo, że córka ich, a żona Eliuda, jest cudzołożnicą, i ze zgryzoty nagle pomarli. Eliud sam nie znał powodu ich śmierci, bo nie wiedział nic o postępowaniu żony. — Po uczcie kazał się Jezus zaprowadzić Eliudowi do jego domu, nie biorąc ze Sobą młodzieńców. Tu pomówił na osobności z żoną jego, szczerze opłakującą i swój postępek i śmierć rodziców; niewiasta upadła Panu do nóg i z płaczem wyznawała swą winę. Potem zaprowadził Go Eliud na miejsce spoczynku. Jezus przemówił doń jeszcze poważnie, wzruszającymi słowy, poczym odprawiwszy go, pomodlił się i udał się na spoczynek. Nazajutrz rano przyszedł znów Eliud do sypialni, niosąc miednicę i zieloną gałązkę. Jezus spoczywał jeszcze na posłaniu, wsparty na ręce, lecz zaraz wstał, a Eliud umył Mu nogi i otarł je własną suknią. Wtedy kazał mu Jezus zaprowadzić się do jego modlitewnika, mówiąc, że chce tam nawzajem umyć jemu nogi. Eliud nie chciał oczywiście przystać na to, lecz Jezus rzekł mu stanowczo: „Jeśli nie zgodzisz się na to, opuszczę natychmiast dom twój; musi tak być, więc jeśli chcesz Mnie naśladować, nie powinieneś się sprzeciwiać." Ustąpił zatem Eliud, zaprowadził Jezusa do swego modlitewnika i przyniósł świeżej wody w miednicy. Wtedy Jezus ujął go za obie ręce, spojrzał mu czule w oczy i najpierw zaczął mówić o myciu nóg, a wreszcie powoli, ogródkami, wyjawił mu, że żona jego zgrzeszyła cudzołóstwem, lecz żałuje teraz szczerze i pragnie otrzymać jego przebaczenie. Wiadomość ta wywarła na biednym człowieku okropne wrażenie. Upadł twarzą na ziemię i tarzał się, jęcząc, taka boleść targała serce jego. Jezus tymczasem, odwróciwszy się, modlił się chwilę gorąco, dopiero gdy Eliud nieco ochłonął z pierwszej boleści, przystąpił doń, podniósł Go, pocieszył i teraz dopiero umył mu nogi. Widząc zaś, że już zupełnie ucichł i się uspokoił, kazał mu zawołać żonę. Gdy winowajczyni weszła z zasłoną na twarzy, wziął Jezus jej rękę, włożył w rękę Eliuda, a połączonych tak na nowo małżonków pobłogosławił i pocieszył. Na znak nowego związku zdjął niewieście zasłonę. Potem kazał im przywołać dzieci, te także pobłogosławił i oddał na powrót rodzicom. Małżonkowie pozostali sobie odtąd wierni i złożyli ślub dozgonnej czystości. Tegoż dnia zwiedził Jezus wiele domów, by sprostować błędne pojęcia mieszkańców o małżeństwie; wszędzie rozmawiał łaskawie o wszystkich sprawach i dolegliwościach, a obejściem się Swym zyskiwał Sobie coraz więcej serca mieszkańców.

5. Pan Jezus mówi o zadaniach kobiety w małżeństwie
(fragment rozdziału „Jezus przybywa do Sychar – Kedar i naucza o tajemnicy małżeństwa”, str. 641)

Ludzie tutejsi byli to pastuszkowie, dziecinnego usposobienia, tylko pod względem obyczajów nieco zdziczali. Jezus nie mówił im żadnych proroctw, ani też nie działał cudów. Kilka zwaśnionych, rozdzielonych małżeństw, połączył na nowo. Mężowi, który chciał się żenić z szóstą już siostrą swej pierwszej żony, wykazał Jezus, że to się nie godzi. Innym razem znowu nauczał Jezus o uprawie wina, o pielęgnowaniu winnicy i obcinaniu winnych latorośli, z tego zaś wysnuwał przedziwne, a głębokie zastosowania do małżeństwa. Wtedy to dziwnie jasnymi i przekonywującymi stały się dla mnie słowa Jego, że, jeśli małżeństwo nie żyje w jedności i nie wydaje dobrych, czystych owoców, to wina leży przeważnie po stronie niewiasty. Każde słowo Jezusa, choć na pozór pojedyncze, zawierało w sobie głęboką myśl. Kobieta — mówił — powinna znosić wszystko i cierpieć, powinna strzec i pielęgnować owoce małżeństwa, a ta duchowa jej praca i walka jest w stanie wygładzić wszystkie nieprawidłowości w niej samej i w jej płodzie, potrafi zmazać winę; każdy jej uczynek i postępek jest dla jej potomstwa albo błogosławieństwem, albo zagładą. W małżeństwie nie powinno chodzić o zadowolenie żądzy zmysłowej, lecz trzeba przede wszystkim pamiętać o pokucie i umartwianiu się, o trosce i ciągłej walce przeciw grzechowi i pożądliwości przy pomocy zaparcia się i modlitwy; przez taką walkę i zaparcie się odniesione zwycięstwo wychodzi na korzyść nie tylko rodzicom, ale i potomkom. Na ten temat mówił Jezus długo jeszcze o małżeństwie. Podczas całego objawienia tego otrzymałam łaskę być wszędzie przy Jezusie i chodzić wciąż za Nim.

6. Pan Jezus mówi o nieślubnych dzieciach
(fragmenty rozdziału „Jezus ma w synagodze ostre, gromiące kazanie”, str. 605 - 606)

W synagodze czytano III. Ks. Mojż. roz. 26. i Jeremiasza roz. 17, o przekleństwie Bożym na tych, którzy nie dochowują przykazań, o dziesięcinach, bałwochwalstwie, gwałceniu szabatu itd. Po skończonym czytaniu zabrał głos Jezus; w przemowie Swej tak surowo karcił grzeszne postępowanie ludzi, że wielu obecnych skruszył zupełnie i do rzewnego pobudził płaczu. Synagoga otwarta była na wszystkie strony, a głos Jezusa rozchodził się po niej tak dźwięcznie i silnie, jak żadnego innego człowieka. Jezus powstawał najpierw przeciw tym, którzy, zbyt przywiązani do rzeczy stworzonych, od ludzi tylko oczekują pociechy i pomocy. Mówił dalej o diabelskim pociągu, jaki czują ku sobie cudzołóżcy i cudzołożnice; klątwa rzucona przez oszukanych małżonków, spada na nieprawe dzieci, lecz wina ciąży tylko na cudzołóżcy.

Po skończeniu tego gromiącego kazania, powrócił Jezus do gospody; tu zaraz zebrało się mnóstwo ludzi, prosząc Go o radę, to o pośrednictwo. I tak doktorowie i uczniowie tutejszej szkoły prosili o wskazówki co do dalszych studiów. Inni znów w trwodze byli, bo wdali się w różne interesy z poganami, z nimi sąsiadującymi, i teraz nie wiedzieli, jak z tego wybrnąć. Przyszli także mężowie owych niewiast, które się skarżyły przed Jezusem i inni, na których podobna wina ciążyła, chociaż nikt ich nie oskarżał. Uznając się grzesznikami, padali każdy na twarz przed Panem, wyznawali swą winę i błagali o odpuszczenie, a zarazem pojednanie ich z żonami. Najbardziej trwożyła ich myśl, że klątwa ich żon może spaść na zupełnie niewinne nieślubne dzieci; zapytywali więc przede wszystkim, czy klątwa ta da się zmazać wytrwałą pokutą. Jezus rzekł im na to: „Klątwa może być zmazana, jeśli ze strony przeklinającego nastąpi zupełne przebaczenie i powróci dawna miłość, a grzesznik, który ją sprowadził, będzie szczerze żałował i pokutował. Prócz tego musi klątwę zdjąć kapłan i udzielić błogosławieństwa. Klątwa nie dotyka duszy, bo Ojciec wszechmocny mówi: wszystkie dusze do Mnie należą, ale szkodzi na ciele i dobrach doczesnych. Ciało jednak jest mieszkaniem i narzędziem duszy, więc ciało przeklęte sprawia wielki ucisk i niedolę duszy, która już i tak ma do dźwigania wielki własny ciężar". Przy tej sposobności widziałam, jak różnie taka klątwa działa, stosownie do intencji przeklinającego i usposobienia dziecka. Wielu cierpiących na konwulsje i opętanych, w ten stan popadło skutkiem klątwy. O ile uważałam, były dzieci nieślubne zawsze obdarzone doczesnymi, grzesznymi przymiotami. Miały coś podobieństwa do tych, które urodziły się z pomieszania „dzieci Bożych z córkami ludzkimi". Zwykle były piękne, a przy tym chytre, pełne skrytości i gwałtownej żądzy, chciałyby wszystko zagarnąć dla siebie, a nic nie chciały uznać. W ciele swym nosiły wyryte piętno swego pochodzenia i skutkiem tego nieraz dusza ich uległa wiecznej zgubie.
Przesłuchawszy wszystkich grzeszników z osobna i upomniawszy ich, kazał im Jezus przysłać tu swe żony. Tym znowu, każdej z osobna, opowiedział o skrusze mężów, kazał im szczerze pojednać się, zapomnieć wszystko i zdjąć rzuconą klątwę, bo jeśli która nie wypełni tego szczerze, sama będzie winna, gdyby mąż upadł powtórnie. Niewiasty z płaczem dziękowały Mu i przyrzekły wszystko uczynić. Niektóre małżeństwa pojednał Jezus zaraz dziś; kazał im stanąć przed Sobą i jakby dając na nowo ślub, zadawał im pytania, łączył ich ręce, przykrywał je szalem i udzielał błogosławieństwa. Żona jednego z niewiernych małżonków zdjęła zaraz klątwę z jego nieślubnych dzieci, które miał z pewną poganką; dzieci te chowały się tu w żydowskim zakładzie wychowawczym. Przywołano je, a ona w obecności Jezusa podała nad ich głowami mężowi ręce na krzyż, odwołała klątwę i dziatki pobłogosławiła. Jako pokutę nałożył Jezus na cudzołóżców jałmużny, post, umartwienia i modlitwę. Ten, który zgrzeszył z poganką, zmienił się teraz zupełnie na lepsze. Pokornie zaprosił Jezusa na ucztę, a Jezus przyjął zaproszenie i udał się tam wraz z uczniami.

Następnego dnia zwiedzał Jezus znowu aż do późnej nocy domy, upominał, pocieszał i zaprowadzał zgodę. W jednym domu przyszło doń parę niewiast, oskarżając same siebie, że mają nieślubne dzieci. Jezus kazał im przywołać mężów, pojednał ich nawzajem i na nowo połączył. Dzieci te zostały przez mężów przyjęte i pobłogosławione, nie wiedząc nawet, dlaczego. Wiele przezwyciężenia kosztowało ze strony żon, by przyjąć dzieci nieślubne swych mężów; poszło to jednak wszystkim tak gładko od serca, bo mężowie pokochali jeszcze więcej swe żony, błogosławili poczętym w cudzołóstwie dzieciom. W ten sposób doszło do skutku gruntowne pojednanie i uniknięto wszelkiego jawnego zgorszenia.

Anonymous - 2010-09-15, 17:59

Darku mam z meżem dwójkę dzieci, pierwsze dziecko zostało poczęte przed ślubem a urodziło się po ślubie. Czy mój synek jest potępiony?
Anonymous - 2010-09-16, 01:19

ewulek napisał/a:
Darku mam z meżem dwójkę dzieci, pierwsze dziecko zostało poczęte przed ślubem a urodziło się po ślubie. Czy mój synek jest potępiony?

Witaj,
nie jest potępiony, ale zraniony duchowo i to głęboko. Dziecko poczęte bez czystości nosi na sobie nazwijmy to "piętno grzechu rodziców". Czyli grzech wszedł w pokolenie.
Aby to rozwiązać dobrze jest uzdrowić czystość chwili poczęcia czyli poprosić o modlitwę rozeznania jak zadośćuczynić Bogu za ten akt bez Miłości i bacznie obserwować dziecko podczas dorastania, w razie nietypowych kłopotów zwrócić się ponownie do kapłana.( być może egzorcysty) Koniecznie starannie wychować dziecko w wierze i rodzice nie powinni już zaniedbywać swojego rozwoju duchowego.
Ponadto zamówić Mszę św. jako akt pokuty za ten czyn poczęcia i przeprosić Boga podczas Adoracji małżeńskiej (czyli wspólnie adorujcie Św.Sakrament w kosciele lub Krzyż w domu- ale to raczej w przypadku, gdy nie ma mozliwości Adoracji żywego Boga)
I wysłuchać audycji z tego działu:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4738

Mocne świadectwo dziecka poczętego przed ślubem.
NIE POCZYNAJCIE DZIECKA BEZ SAKRAMENTU MAŁŻEŃSTWA

Anonymous - 2010-09-16, 17:24

Dziękuję Kinguś :-D
Dziecko nie jest niczemu winne więc wierzę że Bóg modlitwy, żalu za grzechy i inne zadośćuczynienia wysłucha, na razie tylko moje bo mąż jest niechętny do wszelkich modlitw...

Anonymous - 2010-09-17, 01:24

ewulek,
Jest jeszcze jedna kwestia o której nie napisałam, a dziś zwrócono mi na to uwagę.
Gdy przyszli rodzice poczynają dziecko w akcie Miłości Boga ,czyli w zjednoczeniu małżeńskim błogosławionym Sakramentem Małżeństwa, to takie dziecko wnosi do rodziny błogosławieństwo, i samo nim jest.
Kobieta brzemienna będąca w stanie Łaski Uświęcającej, wzorem Maryi, sprawia iż mąż który opiekuje się Nią ( jeden bardziej świadomie inny mniej )ma okazję nieustannie "Adorować Boga" obecnego w żonie i zarazem w niewinnym dziecku, jako że jest ono "świętym darem", a zatem żyje wzorem św. Józefa.
Maryja brzemienna była żywym Tabernakulum, a każda chrześcijanka ma szansę być Jej odbiciem w doczesnosci.
A jednocześnie Bóg czystym sercem nie gardzi i choć dziecko nosi piętno grzechu pierworodnego to samo jest takim błogosławieństwem, iż kobieta pozostająca w Łasce Uświęcającej , oddając się pod opiekę Maryi,zatem spotykająca Ją, wzorem św. Elżbiety zostaje napełniona Duchem Świętym. Samo w sobie jest to niewyobrażalnym błogosławieństwem dla takiej rodziny.~
Jednocześnie w chwili legalnego poczęcia ojciec obdarza swoje potomstwo błogosławieństwem, a gdy poczęcie nie jest święte matka sprowadza na nie " przekleństwo".
cyt." (9) Albowiem błogosławieństwo ojca podpiera domy dzieci, a przekleństwo matki wywraca fundamenty.
(Mądrość Syracha 3:9, Biblia Tysiąclecia)- ten cytat dotyczy nie tylko poczęcia, ale i całego życia ludzkiego. U osoby dorosłej stosunek do rodziców detrminuje jego życie
Gdy naturalnym biegiem rzeczy po porodzie rodzice przynoszą dziecko do koscioła i proszą o chrzest, dziecko zostaje włączone nie tylko do wspólnoty Kościoła, ale samo napełnione Duchem Św. daje nieustanną szansę rodzicom do " Adorowania Boga" jako,że On mieszka w nim bez przeszkód nieustannie.
Taka rodzina jest odbiciem Świętej Rodziny i kroczy najlepszą drogą ku Zbawieniu, otoczona nieustannie bozym wsparciem.

Poczynając dziecko bez Sakramentu Małżeństwa rodzice pozbawiaja siebie i potomstwo ogromnej częsci dziedzictwa przysługującego Bożym Dzieciom i narażają siebie i dziecko na omawiane wcześniej problemy.

Anonymous - 2010-09-18, 18:26

Synek jest ochrzczony, uczę go pacierza wieczornego, chodzi ze mna zawsze w niedzielę do kosciola a czasem i częściej, myślę że wiecej na dzień dzisiejszy nie mogę uczynić.
Żałuję że poczeło się przed ślubem ale tego już nie zmienię...jednocześnie widząc świat który nas otacza widzę ile kobiet jest nieświadoma tego co robi (tak jak kiedyś i ja) również i wiele par żyje w tzw.luźnym zwiazku, bez sakramentu małżeństwa i uważają że ślub jest im niepotrzebny... jest to sprawka :evil: który zaślepia oczy i umysł, ale ja już wiem że Maryja pomaga wyjsć z jego sideł a za innych pozostaje nam się jedynie modlić...

z Panem Bogiem

Anonymous - 2010-09-21, 20:28

Bogu wystarczy, że chcemy naprawić przyszłość, skoro przeszłości nie możemy :-D
Moja najstarsza z trójki jest poczęta przed ślubem. Ale nie była "niechciana" nawet przez moment.
Skruchę i pokutę za nieczystość mam już dawno za sobą i wiem że Bóg przyjął mój szczery żal.
A moja pierworodna córeczka jest błogosławieństwem - wychowywana od urodzenia w wierze, mam wrażenie, że obdarowana wieloma łaskami Bożymi - jest dzieckiem uzdolnionym (ma indywidualny tok nauczania) bardzo wrażliwym, empatycznym, niezwykle zainteresowanym sprawami Bożymi i ludzkimi.
Jakiś ogromny procent współczesnych jest poczętych przed ślubem. A Bóg ich kocha tak samo.

Anonymous - 2010-09-21, 23:13

Chwała Panu :-D

Pan Bóg jest miłoscią :-D

Anonymous - 2010-09-21, 23:46

Na całe szczęście dla nas grzeszników, Bóg jest Miłością i nie jest pamiętliwy wobec skruszonych. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group