Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Potrzebuje pomocy

Anonymous - 2010-09-13, 15:01

Witajcie!
Dziękuje za każdą reakcję, to pomaga.
Rózo, masz racje pytając mnie o moje małżeństwo.
Skupiam się nad tym czego nie chcę zamiast wszystkie myśli skoncentrować na tym co ważne.
Męża mam cudownego, wciąż po 17 latach zakochny jest we mnie,dzieci mam też cudowne i mądre, świadectwa co roku z paskami
To ja zdefektowałam, ale on o niczym nie wie.
Widzi co prawda moje roztargnienie, że snuje się po domu jak cień, że płacze po kątach, wścieka się o smsy jak przychodza.
Pracę mam taką że nie koniecznie muszę kończyc o 15.
Często wyjeźdzam Warszawa Kraków łódż.Częste szkolenia też dawały mi możliwość "legalnego" przebywania całą noc poza domem.
A mąż wciąż mi wierzy i to mnie najbardziej męczy. Bo wiem jak bardzo go oszukuje.
Kiedyś byłam tak blisko Boga, do kościoła chodziłam barzdo często, prawie dziennie, a te siedem lat sprawiło że już nie wiem czy będę umiała wrócić.
Każdy krok gdy się oddalamy przy powrocie staje sie milowym.
A to tak daleko

Anonymous - 2010-09-13, 15:10

Angora zobacz ile masz do stracenia.maż ciągle ufa aty wreszcie czujesz się żle z tym oszukiwaniem.To dobry objaw,brutalne co napisze ale zakochanie minie,uważam ,że jestes ciągle w fazie zakochania.

ANGORA napisał/a:
Męża mam cudoenego, wciąż po 17 latach zakochny jest we mnie,zieci mam też cudowne i mądre, świadectwa co roku z paskami



Oprzyj sie na tym,może to pomoże przejrzeć ci na oczy ,bi niektórzy z nas dużo by dali aby miec taką sytuacje,ja np.tak
chciałabym móc ze 100% pewnościa czuć,ze mąż jest we mnie ciągle zakochany.
Więc ratuj to co jeszcze możesz uratować!

Anonymous - 2010-09-13, 15:17

No tak, tylko ze mną jest cos nie tak.
Nie mówię że go nie kocham, bo kocham, JAK PRZYJACIELA.
Uwielbiam z nim przebywać , po prostu być .
Ale nie umiem się z nim kochać , to jest koszmar.
Nie chcę żeby czuł sie odtrącony, więc unikam jak mogę seksu.
Czasami jak juz wszystkie wykręty zawiodą to się kochamy, ale szybko i potem najcześciej płacze odwrócona.
Nie czuję pociągu fizycznego.
I nie wiem czy to się kiedyś zmieni.....

Anonymous - 2010-09-13, 15:19

Trudna sytuacja,może byś spróbowała kontaktu z psychologiem lub psychoterapeuta ,któremu udałoby sie nazwać problem?
Anonymous - 2010-09-13, 15:37

ANGORA napisał/a:
Nie mówię że go nie kocham, bo kocham, JAK PRZYJACIELA.

to o czym piszesz to konsekwencja zniszczenia w sobie czystości. Kiedy ją odzyskasz będzie Ci łatwiej obdarzyć męża miłością i ją odczuć. Jak to zrobić czytaj tu:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4784
a tu o tym co znaczy czystość w sobie i małżeństwie:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4586

Wysłuchaj tej audycji, którą podałam CI wcześniej tam p. Jacek Pulikowski nazywa wszystko po imieniu i podaje jak do tego podchodzić, aby naprawić. :-D

I jeszcze jedno. Dobrze ukształtowane sumienie, gdy rozum nie zna innego sposobu, poprzez wstrzemięźliwość w gestach, zbliżeniach i emocjach, samo uzdalnia ciało i ducha do odzyskania czystości. Być może tak jest u Ciebie.
Ten etap minie, ale abyś i Ty i Twoja rodzina poniosła jak najmniejsze koszty związane z tym okresem zapoznaj się z tekstami i audycjami jakie ci podałam.
Będzie dobrze jesli wytrwasz w postanowieniu naprawy małżeństwa. :-D

Anonymous - 2010-09-13, 19:08

Witaj ANGORA!
Niewiele tutaj piszę, raczej czytam, dzisiaj jednak napiszę.
Angoro, powiedz proszę (jeśli możesz i chcesz) dlaczego, jeśli tak się kochacie z tym drugim człowiekiem nie jesteście razem? Co będzie jak mąż się dowie i nie będzie chciał z Tobą byc. Czy jesteś pewna, że kochanek będzie z Tobą?
Angoro moja córka była świadkiem romansu swojego ojca od samego początku do końca, ukrywając to przede mną. Trzynastolatka w ten sposób broniła swojej rodziny. Uwierz mi, że konsekwencje w tym też zdrowotne odczuwamy do dzisiaj, szczególnie właśnie ona (dzisiaj ma 15 lat i jest cały czas pod opieką psychologa. Powiem Ci jeszcze jedno, że nie chciałabyś aby Twoje dzieci patrzyły na Ciebie w taki sposób jak moja córka patrzyła na sojego ojca, to straszne widziec w oczach dziecka wielki ból, żal i zawód, nie jest miło spojrzec dziecku w oczy. O swoim bólu nie chcę nawet mówic, wie tylko ten, kto to przeżył. Czy chcesz zgotowac swojej rodzinie taki koszmar, myślę, że nie. Dzisiaj mój mąż jest naprawdę bardzo świadomy tego co nam zrobił, sam nie umie wybaczyc sobie, jak on mógł coś takiego zafundowac swoim najbliższym. Skrzywdził nas ale skrzywdził również siebie. Jak na nas patrzy cierpi bardzo. Jest dla nas lepszy jak był, bardzi się stara.
Dlatego proszę Cię, zastanów się czy warto ryzykowac stratę RODZINY! My z mężem równiez jesteśmy 17 lat po ślubie, trwamy, walczymy, przechodzimy terapię rodzinną, uczestniczymy w warsztacie 12 Kroków i jest coraz lepiej. Wierzymy oboje z mężem, że damy radę. Ty też dasz radę, musisz tylko bardzo, bardzo tego chciec.
Pozdrawiam

Anonymous - 2010-09-13, 21:55

???
Anonymous - 2010-09-13, 22:31

ANGORA

Wiesz, po czasie głównie odkrywa się, czym miłość nie jest.
Z wszelkich wyobrażeń, przekonań na ten temat - zostaje w sumie jeden wniosek, ze miłość to nie jest to, co wydawało się, ze nią jest.

Piszesz, ze "kochasz" tego człowieka, tymczasem to nie jest miłość.
Obyś jak najprędzej to zrozumiała.

Anonymous - 2010-09-13, 22:37

Angora, no widzisz sama nie chcesz tego dla swoich dzieci, a jednocześnie balansujesz na krawędzi przepaści... Ponawiam więc pytanie co będzie jak wszystko się wyda, jak spojrzysz mężowi i dzieciom w oczy? Jaką dasz jako matka i żona wizytówke swoim dzieciom wchodzącym w dorosłe życie? Powiesz im, że należy zawrzec sakrament (małżeństwo)ale nie trzeba byc wiernym? No przecież NIE.
Piszę do Ciebie dlatego, bo chcę Ci uświadomic kaliber strat, bólu, cierpienia. Ratuj to dziewczyno póki jeszcze czas, ratuj...
Piszesz, że ten człowiek byłby obcy dla Twoich dzieci, ten człowiek byłby obcy również dla Ciebie, bo męża już masz. Nie wiesz też tego czy w codziennym, szarym, nierzadko trudnym życiu sprawdziłby się. Mam nadzieję, że on nie jest żonaty i nie krzywdzi swojej żony i dzieci. W przeciwnym razie nie masz pewności, że nie zdradzałby również Ciebie. (powiedz jak byś się wtedy czuła)To co teraz was łączy to mżonki, nie życie.
Będzie dobrze, życzę Ci tego z całego serca.

Anonymous - 2010-09-14, 07:46

Witajcie!
Wiem, że macie racje, wciąż się bronie nazywając to wszystko inaczej.
Ale tak chyba jest na prawdę.
Najgorsze że nie wiem jak sobie z tym poradzić, nie wiem jak z tego wyjść.
Po tych wszystkich rzeczach, które tu usłyszałam mam świadomość że unikałam prawdy.
Jestem wyprana z uczuć i emocji ; zniszczyłam siebie i niszczę przez to moich bliskich.
Może czasem trzeba osiągnąć dna żeby zacząć myśleć.
Pozdrawiam i dziękuje

Anonymous - 2010-09-14, 08:15

ANGORA napisał/a:
Po tych wszystkich rzeczach, które tu usłyszałam mam świadomość że unikałam prawdy.
Jestem wyprana z uczuć i emocji ; zniszczyłam siebie i niszczę przez to moich bliskich

ANGORA wszystko zależy od Twojej decyzji...
Prawdę Ci pokazujemy... od Ciebie zależy czy ją przyjmiesz, czy nie...
Od Ciebie zależy czy chcesz przestać niszczyć siebie i swoich bliskich...

ANGORA napisał/a:
Kiedyś byłam tak blisko Boga, do kościoła chodziłam barzdo często, prawie dziennie, a te siedem lat sprawiło że już nie wiem czy będę umiała wrócić.

myślę, że tu jest klucz do Twojej przemiany...
Droga powrotu do męża, wiedzie przez Boga...
Jeśli całym sercem wrócisz do Pana Boga, wrócisz też do męża :-)
Tylko się nie wykręcaj, nie zastanawiaj się, czy będziesz umiała... zrób to...
Jak nie spróbujesz to się nie przekonasz...
Podejmij decyzję... "Boże chcę do Ciebie wrócić, pomóż mi"
Idź dzisiaj na Eucharystię i powiedz Mu to...
Idź jutro na Eucharystię i powiedz to samo...
Idź pojutrze na Eucharystię... i też Mu to powiedz :-)
Bóg jest Miłosierny... i bardzo Cię kocha... i bardzo czeka na takie Twoje słowa :-D

Pamiętam w modlitwie :-)

Anonymous - 2010-09-14, 08:25

Angora............ zanieś ciało a duch przyjdzie za ciałem........tak rozumowo to ciało zanieś do kościoła.
Kiedyś ,ktos na forum zamieścił Hymn o miłości z Listu do Koryntian.
Dla Ciebie ,do lektury wklejam.........do pomedytowania nad sobą przy jego pomocy:

Zamiast słowa MIŁOŚĆ wstaw swoje imię……………
Taki świetny pomysł, że pomyślałem, że warto się w ten sposób wspomagać na co dzień.



MIŁOŚĆ cierpliwa jest,
MIŁOŚĆ łaskawa jest.
MIŁOŚĆ nie zazdrości,
MIŁOŚĆ nie szuka poklasku,
MIŁOŚĆ nie unosi się pychą;
MIŁOŚĆ nie dopuszcza się bezwstydu,
MIŁOŚĆ nie szuka swego,
MIŁOŚĆ nie unosi się gniewem,
MIŁOŚĆ nie pamięta złego;
MIŁOŚĆ nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
MIŁOŚĆ wszystko znosi,
MIŁOŚĆ wszystkiemu wierzy,
MIŁOŚĆ we wszystkim pokłada nadzieję,
MIŁOŚĆ wszystko przetrzyma.


Może to pomoże Ci stanąć w prawdzie,a prawda pomoże Ci odzyskać Pogodę Ducha

Anonymous - 2010-09-14, 08:52

Spotkałam sie dzisiaj z Chrystusem.
Może macie rację, to nie działa jak tabletka z dnia na dzień.
Zaczęłam od nowa.
Robię mężowi i dzieciom kanapki i układam w serduszka, piszę rano smsy że kocham ,
zaproponowałam ostatnio remont i czynnie w nim teraz z mężem uczestnicze.
Czuję się jakbyśmy remontowali moje wnętrze.
A przeszłość zastępuje planami o przyszłości z moją rodziną.
I to chyba jest najważniesze.
I poraz pierwszy wierzę że dam radę.
Może i jestem na dnie, może to jeszcze trochę potrwa,ale kiedyś przecież minie.

Anonymous - 2010-09-14, 09:25

ANGORA napisała:
Cytat:
Męża mam cudownego, wciąż po 17 latach zakochny jest we mnie,dzieci mam też cudowne i mądre, świadectwa co roku z paskami

Cytat:
Robię mężowi i dzieciom kanapki i układam w serduszka, piszę rano smsy że kocham ,
zaproponowałam ostatnio remont i czynnie w nim teraz z mężem uczestnicze.
Czuję się jakbyśmy remontowali moje wnętrze.

Piękne! :-D Dasz radę ANGORO, z PANEM wszystko możliwe :-D


http://www.youtube.com/watch?v=1RwI_dNox0w


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group