Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak ratować naszą rodzinę - jak wzbudzić miłośc żony?

Anonymous - 2010-10-15, 11:54

Cytat:
Otóż szef mojej żony poinformował ją że prawdopodobnie zmienia pracę na lepszą. Zbieg

Rafcik, oby tak stało się. Może sobotnie wydarzenia nie pozostały bez wpływu na tę decyzję? W końcu ten pan ma swoją rodzinę, którą pewnie chce ustrzec - mimo wszystko...
To są te największe cegiełki, które sam Pan podaje, żeby dom porządnie odbudować... :-D

http://www.youtube.com/wa...fusL3xTKn4&NR=1

Anonymous - 2010-10-15, 13:40

róża napisał/a:

To są te największe cegiełki, które sam Pan podaje, żeby dom porządnie odbudować... :-D


Najwazniejsze teraz to nie popełnić błędów ostatnich tygodni, gdy wszystko szło ku dobremu, a czarny potrafił wsadzić swe łapska i znów wszystko rozbić.

Teraz tez aż mnie korci żeby znów porozmawiac z żoną na temat naszego kryzysu, ale cos mi podpowiada : "jeszcze nie, jeszcze poczekaj, pracuj nad sobą i poczekaj"
I myślę, że to dobre rozwiązanie. Małymi kroczkami do przodu. Nie tak jak do tej pory, kiedy po kilku dniach wszystko było ok, by znów się zepsuć. Niech sie teraz "naprawia" swobodnie. Tym bardziej, że z dnia na dzień wydaje mi się że nasze stosunki sie ocieplają. Mniej zimna i odepchnięcia. Więcej uśmiechu. Rozmów.

Nie zamierzam jej tez namawiac do spowiedzi, rekolekcji itp. Myślę, ze t o nie ten czas. Może kiedyś. Zresztą sama musi chcieć, czuć potrzebę.

A co do "nowej" pracy jej szefa. Wiadomo, że to nie jest pewne. Aczkolewiek temat się pojawił. Żona gdy mi to mówiła czekała (widac było) na jakąś moją reakcję. A ja mimo, że była to miła wiadomośc i ZNAK, nie skakałem z tego powodu do góry. No bo co jak przyjdzie nowy szef przyjaciel???Przyjąłem to do wiadomości, cos tam powiedziałem, ale bardziej zainteresowałem się tym że może awans dostanie albo coś :)) Będzie co Bóg zechce.......

Anonymous - 2010-10-15, 13:57

Cytat:
Teraz tez aż mnie korci żeby znów porozmawiac z żoną na temat naszego kryzysu, ale cos mi podpowiada : "jeszcze nie, jeszcze poczekaj, pracuj nad sobą i poczekaj"

Słuchaj głosu swojego sumienia, serca ... Zwłaszcza teraz, po spowiedzi, kiedy jest czyste, otwarte na dobre natchnienia...
Cierpliwe czekanie bywa trudne, ale zwykle opłaca się...
Wreszcie 'przyjaźń' staje pod znakiem zapytania - zachowaj spokój... :-D


http://www.youtube.com/wa...feature=related

Anonymous - 2010-10-15, 15:57

rafcik napisał/a:
Teraz tez aż mnie korci żeby znów porozmawiac z żoną na temat naszego kryzysu, ale cos mi podpowiada : "jeszcze nie, jeszcze poczekaj, pracuj nad sobą i poczekaj"
I myślę, że to dobre rozwiązanie. Małymi kroczkami do przodu.


Cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość, poczekaj nie śpiesz się do rozmowy o "poważnych sprawach".....................W kryzysie rozmawiamy na tematy bezpieczne , nie wymuszamy niczego i wyczekujemy przebudzenia u partnera. Wszak nie jestesmy sami , autorem scenariusza jest Bóg - my tylko gramy w tym filmie. Pozwól Bogu , dajac mu czas podziałać trochę, poprzemieniać, pouzdrawiać wasze serca................................................. ;-)

Anonymous - 2010-10-19, 09:47

cola napisał/a:


Cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość, poczekaj nie śpiesz się do rozmowy o "poważnych sprawach".....................W kryzysie rozmawiamy na tematy bezpieczne , nie wymuszamy niczego i wyczekujemy przebudzenia u partnera. Wszak nie jestesmy sami , autorem scenariusza jest Bóg - my tylko gramy w tym filmie. Pozwól Bogu , dajac mu czas podziałać trochę, poprzemieniać, pouzdrawiać wasze serca................................................. ;-)


Powoli zaczyna wszystko wracać do normalności. Cierpliwość zaczyna mi się podobać.
Wiele razy gryze sie w język, ale warto.
Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, a wszystko dzieki modlitwie i wierze.......

Anonymous - 2010-10-19, 10:16

rafcik, to niesamowite. Duch Święty współdziała. W tytule napisałeś: "jak wzbudzić miłość żony", a skierowany zostałeś na "jak przemieniać siebie, być cierpliwym, pokornym, spokojnym i UFNYM Tacie naszemu". Im nasze serducha czystsze, tym też ciało jakim jest nasze małżeństwo lepiej oddycha i w ogóle się dobrze czuje i ŻYJE :-) Wspieraj nas Tato, który Jesteś, dziękuję CI :!:
Anonymous - 2010-10-19, 12:17

rafcik napisał/a:
Powoli zaczyna wszystko wracać do normalności. Cierpliwość zaczyna mi się podobać.
Wiele razy gryze sie w język, ale warto.


No cóż rafcik....kiedy zawodzi i nie idzie już ani prośbą......ani grożbą....


przychodzi to co ma być....cisza...spokój...pokora....wtedy przemienia sie nasze serce.....a potem pozostaje czekać tylko na jedno
-ano na to co napisała cola-przebudzenie serca partnera.....pozdrawiam ;-) ;-)


czas.....czas.....wiara..nadzieja i moze wreście oczekiwana miłość :lol: :lol: :lol:

Anonymous - 2010-10-20, 08:56

Cytat:
Cierpliwość zaczyna mi się podobać.

Rafcik, to już coś więcej, niż 'jestem cierpliwy, bo mi się opłaca, bo sytuacja wymaga' itd. Odkrywasz piękno cnoty cierpliwości - jednego z darów Ducha Świętego.
Być blisko Boga, żeby móc stawić czoło trudnościom życia.... Sami z siebie - niewiele możemy.


Wtedy rzekł: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi.
Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu.
1 Krl 19, 11-12


http://www.youtube.com/watch?v=wr3YuawflGw

"Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? -
Prochem i niczem;
Ale gdym Tobie moją nicość wyspowiadał,
Ja, proch, będę z Panem gadał."

A. Mickiewicz

Anonymous - 2010-10-21, 13:18

róża napisał/a:

Wtedy rzekł: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi.
Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu.
1 Krl 19, 11-12


...piekne....

Niestety, zona po powrocie z delegacji znów "inna".
Przed wyjazdem było super. Wspólne plany, rozmowy, uśmiech. Nawet w dzien wyjazdu było "normalnie". Telefony od niej, smsy......Kolejny dzień juz nie był taki miły, i tak też jest od wieczornego powrotu. Jakaś zimna. Jakby była daleko.
Cały wieczór, mimo że rogaty podpowiadał drażniące pytania, gryzłem sie w język, nawet gdy pisała smsy z szefem. Po jej powrocie znów wróciły wątpliwości, pytania.....

Coraz częściej zaglądam jednak do działu "Świadectwa" i z tego co wyczytałem, takie wahania w kryzysie są normalne. Więc nadal pracuje nad sobą nie patrząc na przeciwności. Co będzie to będzie. Czas pokaże.
Dałem żonie przed wyjazdem książkę do poczytania "Dwanaście kłamstw, które żony mówią mężą". Sam fakt że wzięła na wyjazd cieszy. Niestety nie miała czasu zajrzeć...
W sobotę mamy iść na nauki dla małżeństw w naszym kościele. Wiele po nich siebie nie obiecuję, ale na pewno nie będzie to dla nas czas stracony, a może cos się ruszy.

Anonymous - 2010-10-21, 13:32

Jednym z naszych wrogów są nasze oczekiwania, pragnienia. Kiedy nie jest tak jak sobie wymyślimy, szarpiemy się, złościmy itd. To bardzo trudne, ale własne plany trzeba odsunać i nieustannie powtarzać: "...bądź wola Twoja...".
Anonymous - 2010-10-22, 17:51

rafcik napisał/a:
Dałem żonie przed wyjazdem książkę do poczytania "Dwanaście kłamstw, które żony mówią mężą". Sam fakt że wzięła na wyjazd cieszy. Niestety nie miała czasu zajrzeć...


Według mnie fatalna propozycja lektury dla Żony w tej sytuacji, w tym stanie i przy Twojej obecnej postawie. Ale to moje zdanie. Tytuł oskarżycielski, skazujący. Czy masz taką samą książkę dla mężów? ;)

Rafciku, za mocno wisisz na żonie (nie chodzi o fizyczne czy słowne wiszenie). Chodzi mi o Twoje oczekiwania i to, że wszystko, co robisz, podporządkowujesz jednemu celowi: żona ma się zmienić/wrócić/ma być lepiej/ma przestać smsować itd.

Za dużo kwestii dotyczących żony w Twoich wypowiedziach, tak, jakbyś dzielił się z nami efektami z tresury....Piszesz, że cierpliwość zaczyna Ci się podobać, ale to chyba tylko słowa. Żona, z żoną, o żonie, co powiedziała, co robiła, jaka była, jaka jest. Jak jest miło - to jesteś zadowolony, jak jest chłodniej - zaczynasz panikować.

Moim zdaniem, nie tędy droga.

Puść spódnicę żony - ale PSYCHICZNIE. Żona to nie Bóg, by uzależniać swoje nastroje, humory, pogodę ducha od niej. Nie będzie efektów, bo to co robisz, jest zbyt powierzchowne, zbyt fasadowe - tak mi się wydaje. Stąd te huśtawki, stąd karmienie się nadzieją opartą na pozorach, stąd irytacja i złość, jeśli coś jest nie po Twojej myśli....

Myślę, że powinieneś popracować na uniezależnieniem się emocjonalnym od żony....

Anonymous - 2010-10-22, 19:36

Satine napisał/a:

Według mnie fatalna propozycja lektury dla Żony w tej sytuacji, w tym stanie i przy Twojej obecnej postawie. Ale to moje zdanie. Tytuł oskarżycielski, skazujący. Czy masz taką samą książkę dla mężów? ;)



tak, ja swoją już zacząłem czytać.....

Satine napisał/a:

Rafciku, za mocno wisisz na żonie (nie chodzi o fizyczne czy słowne wiszenie). Chodzi mi o Twoje oczekiwania i to, że wszystko, co robisz, podporządkowujesz jednemu celowi: żona ma się zmienić/wrócić/ma być lepiej/ma przestać smsować itd.

Za dużo kwestii dotyczących żony w Twoich wypowiedziach, tak, jakbyś dzielił się z nami efektami z tresury....Piszesz, że cierpliwość zaczyna Ci się podobać, ale to chyba tylko słowa. Żona, z żoną, o żonie, co powiedziała, co robiła, jaka była, jaka jest. Jak jest miło - to jesteś zadowolony, jak jest chłodniej - zaczynasz panikować.


wiem, wiem,
może za duże nadzieje robię sobie jak jest ok.
a jak zaczyna się trochę gorzej dziać panikuję
Jednak brak bliskości, normalnego życia boli.

Pisząc, że cierpliwość zaczyna się podobać, miałem również na myśli poniższe
Satine napisał/a:

Myślę, że powinieneś popracować na uniezależnieniem się emocjonalnym od żony....


nie nalegam na nic, nie narzucam się i zaczynam żyć swoim życiem. Swoimi problemami, pracą, szkoła....
Ale nie da się emocjonalnie uniezależnić od kogoś kogo się kocha...


dzieki za wpis - bardzo mi było potrzebne tego typu oblanie zimną wodą.
Bo choć wiem co jest nie tak, co mam naprawiać i co robić to nie zawsze rogaty pozwala na zachowanie spokoju i wprowadza niepotrzebne emocje :-/

Anonymous - 2010-10-22, 20:18

rafcik, Pan stwarza wszystko nowe, dlatego nie patrz za siebie. Poza tym miej na uwadze pragnienie Ojca, żebyś żył w Błogosławieństwie i każdego dnia żył Dobrem i obfitością. Jeśli jest trudno, to On wie, że sobie dasz radę i że się w ten czas wzmocnisz, oczyścisz, nabierzesz "skrzydeł". I do przodu ♥ :!:

A propos, uzależnienia - jest nie dobre, bo wiąże naszą wolność i wolność ukochanej osoby. Miłość w wolności, wierze w drugiego człowieka, w to dobro, które w nim JEST. czasem zachlapane błotem, ale kto z nas jest bez winy?
Słyszałam takie powiedzenie, że diament szlifuje się drugim diamentem. Małżonkowie wydaje się, że są dla siebie takimi diamentami, skarbami, a bycie razem czasem może zaboleć.

Anonymous - 2010-10-22, 20:55

tu współuzalezniona.

ja jestem żoną alkocholika i uwierz mi, ze to co napisałeś szczególnie w ostatnim poscie to doskonale znane mi uczucia.

jak jest "dobrze" między nami to super - miodowy miesiąc, obietnice całowanki, sex ze czapke zrywa, itd.
a jak jest źle to nie przytoczę całego potoku syfu, który mysle o moim mężu.

to "dobrze" to marzeniia jak u dziecka, bez realneg o osądu. to iluzja w której trwam kiedy samotnos mi dopiecze. to fikcja, jak w kinie

przed chwilą ukochany , a za chwile łajdak... i inne duuuużo gorsze.

a jak w głowie wyzywam go od najgorszych to znowu agresja, która ma początek w lęku, który czerpie siłe z poczucia bezsilnosci.
a z bezsilnosci może wziąc sie juz tylko szczescie, pod warunkiem, ze tą bezsilnosc zaniesiemy przed boży tron i powiemy RATUJ!!

to sytuacja doskonała i każdy kto juz przezedł tę drogę wie ze dalej jest CUD przemiany

ja zaś moją sytuację widze tak, ze jestem nadaluzależniona od Niego moje szcze scie lub nieszczescie zalezy od tego jak zachowa sie moj mąz
a
to
jest...
CHORE!!

pisze to, bo mi sie otworzyło w głowie kolejne okienko!
i zeby mi sie utrwaliło o co chodzi z uzależneniem.
:

Stawałam przed Bogiem w postawia bezsilnego dziecka, jednak widocznie jeszcze we mnie tyle pychy, ze wale tyłkiem w dno, i jeszcze nie dos boleśnie widocznie.

z całego serca życzę Ci Jezusa na każdym kroku Twojej drogi.

[/b]


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group