Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak ratować naszą rodzinę - jak wzbudzić miłośc żony?

Anonymous - 2010-11-14, 11:13

Aleksandro, skoro zdrada w małżeństwie jest zwykle równoznaczna z rozwodem, trudno dziwić się, że ktoś nie wyjawił takiego sekretu. Pewnie intencje miał dobre - nie chciał przyśpieszać końca. Zresztą, czy ktoś wiedział tak naprawdę na 100% ? Chyba nie, bo i naocznym świadkiem raczej nie był, tym bardziej więc nie powinien czuć się upoważniony do przekazywania informacji tak brzemiennej w skutki.
Anonymous - 2010-11-14, 19:35

Różo, nie trzeba być świadkiem naocznym sceny "łóżkowej", by wiedzieć na pewno, że zdrada zaistniała.
Ja zresztą rozumiem intencje tych, którzy mi nie powiedzieli, ale to co innego - rozumieć intencje a co innego odczuwać żal, że nie znało się prawdy, gdy otoczenie wiedziało...
Zawsze uważam, że prawda wyzwala. A przede wszystkim tylko wtedy można podejmować właściwe decyzje.
W moim przypadku miało to także konsekwencje materialne - razem z mężem zaciągnęliśmy kredyt, gdy on już zdradzał. Gdybym o tym wiedziała, na pewno bym takiej decyzji nie podjęła. Teraz muszę go spłacać sama.
Zresztą wiem, że próbowali mnie ostrzec, ale w formie anonimów. A ja anonimy z zasady ignoruję.
W każdym razie, po takim moim doświadczeniu, wiem, że gdybym ja poznała, że któryś z moich przyjaciół jest nielojalny wobec swojej rodziny, raczej poinformowałabym tę rodzinę - po uprzedniej rozmowie z "winowajcą"

Anonymous - 2010-11-18, 14:45

A ja wciąż wacham się czy poinformować żonę szefa mojej żony o ich romansie - przygodzie.
Po prostu z kilku rozmów telefonicznych z nim, oraz parunastu smsów nie jestem w 100% przekonany co ich łączy. Tzn. co moja żona czuje do niego wiem bo mi powiedziała.

Zresztą, choć ciężko z tym życ, zacząłem od paru dni żyć swoim życiem. trochę pomogło mi przeczytanie (2 raz) "Miłość potrzebuje stanowczości" Dobsona. Mogłem spojrzec na cały ostatni okres ratowania małżeństwa z innej strony. Coraz mniej czsu zajmuje mi myślenie o zonie, o naszym małęństwie a coraz wiecej skupiam się na sobie (praca, szkoła, życie). Fajnie tak jest tylko, że......pojawiaja się wahania czy ja chce jeszcze walczyć o to małeństwo i tą kobietę, która bardzo sie zmieniła i wyznaczyła sobie inne cele w życiu niż dom, rodzina, małęństwo.
Wiem, że to paskudne :/
Żona nie zamierza zmieniać pracy, raczej nie ograniczyła kontaktów z szefem jak podobno ustalili. Coraz więcej czasu spędza poza domem. Pochłonięta pracą i wszelkimi związanymi z nią sprawami. A ja....zaczynam też uciekać od niej, przynajmniej tak mi sie wydaje. Moze to i dobrze, bo będzie miała wiecej przestrzeni, wolności, niezależności, o którą tak zabiega.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group