Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak ratować naszą rodzinę - jak wzbudzić miłośc żony?

Anonymous - 2010-08-28, 22:03
Temat postu: Jak ratować naszą rodzinę - jak wzbudzić miłośc żony?
Witam,
Jesteśmy małżeństwem 10 lat, a przed ślubem byliśmy ze sobą 2 lata. Od pierwszych wspólnych chwil nasza znajomość i małżeństwo było piękne, wprost idealne. Urodziła się jedna, później druga córka. Rodzina wprost idealna. Kochająca się. Ustatkowana. Bez problemów. Niestety ponad rok zaczął się kryzys. Miało to moim błednym zdaniem scisły związek z jej nową pracą (wyjazdy, delegacje, praca w domu). Ciągłe kłótnie, awantury. W tej chwili widzę, że niepotrzebne. Jakieś pół roku temu żona oznajmiła, że już mnie nie kocha, nie wie co chce. Że jej uczucie wygasa. Postanowiliśmy próbować. Niestety zawsze te próby psułem. O wszytsko się "rzucałem". Do tego pojawił się szef-przyjaciel i smsy. Jestem (byłem) za bardzo o nią zaborczy i cholernie zazdrosny.
Nadmienię, że przez ostatnie lata byłem inny, a przed kryzysem zmieniłem się. Zacząłem bywac wiecej w domu. Praktycznie cały wolny czas po pracy. Rzuciłem swoje hobby, pasje.Wymagałem jej ciągłej obecności w domu. Dla niej to był lekki szok. Ale ja myśląłem że po prostu dorosłem. Odpuściłem kolegów, imprezy. Były dni cudowne, rodzinne pełne miłości. Ale było też mnóstwo kłótni i moich pretensji. Po półrocznych próbach zaczęliśmy coraz częsciej rozmawiać o rozstaniu, wyprowadzce. W 10 rocznice ślubu cały dzień praktycznie rozmawialiśmy ci dalej. Jej miłość wygasła. Nie potrzebuje też moich uczuć, czułości, romantyzmu. Że te pół roku dobrych chwil udawała - w co wątpie bo pewnych rzeczy nie da się udawać itp. Dla mnie to był ponowny i potworny SZOK. Co dalej, co robić, po co żyć? Łzy, niedowierzanie, brak przyszłosci.
I wtedy natrafiłem na ten serwis. I dostałem zastrzyk wiary, że można jeszcze próbować.
Okazało się i taką mam nadzieję można szukać pomocy w Bogu, kościele. Nigdy nie byliśmy zbyt praktykujący. Owszem, do kościoła w święta i niekiedy w niedzielę chodziliśmy. Chce to zmienić w pierwszej kolejności.
Znalazłem też na tej stronie parę wskazówek.
Ale proszę o jeszcze.
Głównie dotyczą one mnie i mojego zachowania i mojego podejścia. Przede wszystkim nie bedę się nigdzie wyprowadzał ze względu na dzieci które bardzo mnie kochają i ja je kocham. Musze znieść obojętność żony do czasu gdy zacznie potrzebować miłości i mnie jako męża a nie tylko jako gospodyni domowej i opiekunki dzieci (bo tak jest w tej chwili). Ale przede wszystkim musze jej dać wytchnąć.....
Wiem że potrzeba czasu, że jej uczucie do końca nie wygasło, ale....

A jak Wy to widzicie. Są jeszcze szanse na uratowanie naszej rodziny?

Anonymous - 2010-08-28, 23:41

Witaj rafcik na forum.....jak każdego z nas
cos skierowało na to forum...cos nas pcha by cos zmieniać....szukac....naprawiac....

pozwole sobie zacytowac fragmenty z twego postu
rafcik napisał/a:
Niestety zawsze te próby psułem. O wszytsko się "rzucałem".

rafcik napisał/a:
Jestem (byłem) za bardzo o nią zaborczy i cholernie zazdrosny
rafcik napisał/a:
Wymagałem jej ciągłej obecności w domu
rafcik napisał/a:
Ale było też mnóstwo kłótni i moich pretensji
rafcik napisał/a:
Ciągłe kłótnie, awantury


Rafcik przyczyny odnalazłes sam.....ale przyczyny decyzji to ostatni etap.....
początki tego etapu tez znasz....

nieobecnośc w domu,może brak zainteresowania zona,może ucieczki we własne hobby....czas wolny.....

suma sumarum kwiatek sam w domu wiądł ...wiądł...az zwiądl.....

I widzisz pojawia sie inny ogrodnik....zadbał o kwiat....przywrócił go do zycia....pokazal jego piekność....


I co zrobić????

Ano nie udowodnisz że nowy ogrodnik jest beeeeeeeee

Bo on potrafi ukazac to co ty straciłeś....
ale co można...cześc znasz sam piszesz
rafcik napisał/a:
Ale przede wszystkim musze jej dać wytchnąć.....
rafcik napisał/a:
Wiem że potrzeba czasu,


Wytchnac napewno....inaczej zagonisz w kąt.....czym badziej będziesz gonic ..tym wieksza ucieczka....

Rafcik.....co zrobic by nie spitolić????

ano pewnie mozna???
...chocby zmienic to w sobie co było przyczyną......pokazac że mozna inaczej....pokazać spokoj i stabilnośc....

rafcik spokój i stabilnośc we wszystkim....miłości...uczuciach...akceptacji....zrozumieniu

Zmienic sie prawdziwie i na tyle by pokazac ze stary ogrodnik nadal jest cos wart.....

Wiem tylko jedno z Bogiem wszystko jest mozliwe....trzeba tylko prawdziwie zaufac....i uczciwie prosić


pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-08-28, 23:55

Najgorsze jest to że czasu się nie da cofnąć, choćby o miesiąc, kiedy ona się jeszcze starała....
Ja też pielęgnowałem ten kwiat jak mogłem, jak nigdy. Wspólne kolacje, kwiaty, miłe smsy, spacery, organizowanie wypadów........ i awantury.... ahh

A ja ciągle się boję, że już wszystko nieodwołanie skończone :(

Anonymous - 2010-08-29, 09:24

rafcik napisał/a:
A ja ciągle się boję, że już wszystko nieodwołanie skończone :(

Rafcik zamiast sie bac....działaj..zmieniaj siebie.....naprawiaj co złe.....

Widzisz.....jedyne co moge to ukazac ci swoje byś z tego wyciagal co dla siebie....

Istotne słowo....spojność

A wiesz czemu....jak wygląda naprawa...zmiana siebie...i awantury????

tu jest brak spójności...jak naprawa...zmiana...miłośc....znowu bycie ogrodnikiem to bez awantur....

Mimo ze boli...mimo że nieraz trzeba zaciskać zeby....



pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-08-29, 11:29

hmm
Anonymous - 2010-08-29, 11:38

Rafcik, witaj na forum!

Nikt nie poda Ci tutaj gotowej recepty na uratowanie małżeństwa, bo uratować małżeństwo może tylko dwoje małżonków we ścisłej współpracy z Bożą łaską...
Ale wsparcie i dobre podpowiedzi (trochę pod prąd współczesnej logice i mentalności rozwodowej) zawsze otrzymasz....

Miłość nie jest jednym uczuciem, miłość jest decyzją.

Postaw Pana Boga na pierwszym miejscu, a wtedy wszystko inne wróci powoli na swoje, właściwe miejsce...

Codzienna modlitwa, jak najczęstsza spowiedź, może przydałaby się generalna (dobrze spowiadają kapucyni, poszukaj księdza, który poświęci Ci więcej czasu) i Komunia święta...

Pozdrawiam!

Anonymous - 2010-08-29, 11:43

katblo napisał/a:


Miłość nie jest jednym uczuciem, miłość jest decyzją.

Postaw Pana Boga na pierwszym miejscu, a wtedy wszystko inne wróci powoli na swoje, właściwe miejsce...

Codzienna modlitwa, jak najczęstsza spowiedź, może przydałaby się generalna (dobrze spowiadają kapucyni, poszukaj księdza, który poświęci Ci więcej czasu) i Komunia święta...


od tego chce zacząc "ratowanie", bo do tej pory myslałem tylko że ratuje (wymaganiami, dawaniem szansy), a tylko pogrązałem się bardziej.

pozdrawiam

Anonymous - 2010-08-29, 11:52

:-D :-D :-D
Anonymous - 2010-08-29, 16:12

Fajnie że juz wiesz....wiele

(Rafcik wykonane o co prosiłes).........

i wiesz co?????

Byc moze mój wpis ...dal ci pewne przemyslenie???
...na usuniecie czegoś....co????

Rafcik pierwsza sugestja........nie dawaj w sobie rzadzić emocjom

......bo emocje
to zły przyjaciel.....

A działając w rozwadze be impulsu emocjonalnego nie bedzie tego efektu

rafcik napisał/a:
a tylko pogrązałem się bardziej.


pozdrawiam :mrgreen: :mrgreen:

Anonymous - 2010-08-29, 20:20

NORBERT napisał/a:
......bo emocje
to zły przyjaciel.....


Uszczegółowienie - emocje mogą być dobrym przyjacielem. Emocje po coś od Pana Boga dostaliśmy. To nie jest zbędny bagaż. One mówią nam bardzo wiele o naszym stosunku do świata i ludzi. Naszym zadaniem jest natomiast rozeznanie rozumem - po pierwsze - co one mówią, a po drugie - podporządkowane rozumowi działanie, czyli to co my z tymi emocjami robimy.
Dlatego ja bym napisała: "działanie wyłącznie w emocjach, bez włączenia w to działanie rozumu - to właśnie zły przyjaciel"

Anonymous - 2010-08-29, 20:39

Nirwanna napisał/a:
działanie wyłącznie w emocjach, bez włączenia w to działanie rozumu - to właśnie zły przyjaciel"


Dzięki za sprecyzowanie nirwano :mrgreen: :mrgreen:

poleciałem skrutem myslowym.....przeca wiesz ze na mysli miałem.....działania wyłacznie emocyjne....bez rozwagi...rozsadku....i refleksji


pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-08-29, 21:00

Norbert - wszak ja wiem że wiesz ;-) Chodzi o resztę świata - aby też wiedziała :-D
Również pozdrawiam :-)

Anonymous - 2010-08-29, 21:22

rafcik

Oto czego nie wolno teraz robić:

1. Nie wolno Ci domostracyjnie wyprowadzić się z domu
2. Nie wolno płakać, błagać, prosić, posypywać głowy popiołem
3. Nie wolno brać wszystkich win na siebie - jedynie te słuszne
4. Nie wolno Ci wierzyć we wszystkie słowa żony - zwłaszcza "że miłośc wygasła", "coś pękło"
5. Nie wolno Ci stracić swego honoru, godności i szacunku
6. Nie wolno Ci się absolutnie na nic godzić, co w tle ma Was od siebie oddalić
7. Nie wolno Ci dać się teraz okłamywać - bo smsy od szefa przyjaciela to nie jest ok
8. Nie wolno Ci zamknąć oczu na zło, które zaczyna się powoli rozpędzać - dramat dzieci, pomysły żony na rozstanie i rozwód
9. Nie wolno Ci zwątpić - w Boga i w swoje małżeństwo

Anonymous - 2010-08-29, 21:48

ketram napisał/a:
rafcik

Oto czego nie wolno teraz robić:

7. Nie wolno Ci dać się teraz okłamywać - bo smsy od szefa przyjaciela to nie jest ok
8. Nie wolno Ci zamknąć oczu na zło, które zaczyna się powoli rozpędzać - dramat dzieci, pomysły żony na rozstanie i rozwód


No tak, ale co z smsami. Znów robic awantury, zwracać uwagę, "rzucać" się o to. To w głównej mierze prowokowało awantury.

p.s. Żona nie chce rozwodu, chciałaby tylko żebysmy pobyli troche bez siebie, zobaczyli czy zateskni. No ale praktycznie jest to nie możliwe z mojego punktu widzenia (dzieci, dom, finanse...)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group