Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Studium Życia Rodzinnego-prosba o pomoc

Anonymous - 2010-08-26, 16:02
Temat postu: Studium Życia Rodzinnego-prosba o pomoc
Witam :) Przeglądając internet natknęłam się na te stronę . Nie oczekuje pomocy w małżeństwie. To raczej inni oczekują, że ja bee pomocna, ale nie wiem czy powinnam..... Po kolei. Nasz proboszcz poprosił mnie o podjęcie nauki w studium przygotowującym do pracy w poradniach rodzinnych, przedmałżeńskich itp.Z punktu widzenia "logistyki" jeśli można tak to nazwać to nie ma problemu. Myślę ,że uda się bez uszczerbku dla rodziny i własnych zajęć znaleźć czas,. Lubie się uczyć ,poznawać nowe tematy. Łatwo nawiązuje kontakty. mam prace polegająca na stałym kontakcie z ludźmi. Ale problem tkwi w sferze duchowej, moralnej. Kilka lat temu moje, nasze małżeństwo przezywało kryzys, zamiast walczyć szukałam pocieszenia i zdradziłam męża. Mąż o niczym nie, zresztą nikt nie wie, proboszcz tym bardziej. Myślę że uważa mnie za "świętą " żonę i wzór. Czy osoba "po przejściach" może jest godna, aby pomagać, uczyć innych? Targają mną sprzeczności. Proboszcz naciska , prosi, nie znalazł nikogo innego, a ja wstępnie się zgodziłam, lecz mam coraz więcej wątpliwości. Pomóżcie proszę.
Anonymous - 2010-08-26, 16:18

Osoba "po przejściach" może pomagać innym. Ba, jej pomoc może być tym cenniejsza... Jest jeden warunek - prawda. Wyznanie Bogu. Wyznanie bliźnim (i wcale nie mam tu na myśli męża!). Zadośćuczynienie, w tym uporządkowanie swego życia wewnętrznego - dlaczego tak się stało, czy przepracowałam przyczyny kryzysu dogłębnie? Bo jeśli tak się nie stało - to prędzej czy później te przyczyny znów zadziałają... I będzie wielkie bum. Nie warto, lepiej zawczasu się z tym zmierzyć. Ania, zmierzyłaś się już? Jak efekty?
Anonymous - 2010-08-26, 16:19

aniaz4 napisał/a:
Czy osoba "po przejściach" może jest godna, aby pomagać, uczyć innych? Targają mną sprzeczności.

Witaj,
to co zrobiłaś nie jest budujące, ale się stało i kropka. Jeśli zamknęłaś ten postępek i czas z Chrystusem to jest to najlepsze co mogłaś zrobić. Teraz czas iść do przodu i własnym życiem dziękować Bogu, a mężowi czynić zadośćuczynienie.
Co zaś do doświadczenia jakie Ci pozostanie na całe życie to zgodnie ze słowami Pisma- "błogosławiona wina"- trzeba spojrzeć na pomoc innym właśnie w tym kontekście. Bóg czasem dopuszcza zło, a gdy żałujemy i nawracamy się " wykorzystuje " nasze błędy i upadki dla dobra innych poprzez doświadczenia jakie nam zostały. Dzięki temu jest w nas więcej empatii i zrozumienia dla słabości innych, a poza tym znamy drogi do uzdrowienia i delikatnie możemy na nie naprowadzać osoby błądzące, które przyjdą po pomoc. Najlepszym tego przykładem jest nasza wspólnota Sychar- tu wielu, którzy pomagają potrzebującym sami mają za sobą potężny bagaż doświadczeń i problemów z których już wyszli, wychodzą lub dopiero się do tego szykują. Każdy etap pokonywania kłopotów daje szansę udzielenia pomocy komuś kto ma trudniejszą sytuację.
A ponadto stań przed Świętym Sakramentem i podczas Adoracji zapytaj Jezusa co o tym myśli, On najlepiej pokieruje Tobą. Wszystko co uczynisz w Jego Imię będzie pożyteczne i dla Ciebie i dla innych.

Polecam Ci zapoznanie się z tym ruchem skoro masz za sobą epizod cudzołożny, bo to bardzo pomaga wrócić do równowagi duchowo-emocjonalnej:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4784
Żeby skutecznie pomagać innym samemu trzeba odzyskać czystość niezbędną poza Sakramentem Pokuty, Pojednania i Eucharystii.
:mrgreen:

Liczę na to,że zasilisz szeregi dobrze przygotowanej grupy ludzi do pomocy bliźniemu. :-D
A proboszcz naciska, bo pewnie rozmiawiał już z Chystusem o Tobie. :mrgreen:

Jeszcze jedno - ta pomoc bliźniemu może być właśnie drogą zadośćuczynienia, którą ofiarowuje Ci Bóg przez postawę Twojego Proboszcza, więc się nie obawiaj. Pamiętaj, że masz też duchowe zobowiązanie zadośćuczynić takżę za swojego bywszego kochanka, za niego też odpowiadasz w jakimś stopniu duchowo. :->

Anonymous - 2010-08-27, 08:07

Witam :)
Dziękuję.
Nirwanna-zmierzyłam sie z moim grzechem wielokrotnie, zresztą chyba ciągle to robię. Myślę ,że to przeszłość ,bolesna, ale daleka przeszłość.
Kinga- zadośćuczynienie, chyba w ten sposób nie pomyślałam, czyniłam , zadawałam sobie różne zadośćuczynienia, ale teraz nie pomyślałam w taki sposób. Moze masz rację.
dziękuję Wam jeszcze raz:)

Anonymous - 2010-08-27, 13:11

Aniuz4, mogłabyś nam opisać swoją historię?
Na tym forum piszą - chyba głównie zdradzeni/zdradzone... Więc gdybyś podzieliła się tutaj z nami swoim doświadczeniem zdrady... Mogłaby to być bardzo cenna wiedza dla wielu z nas. Co Ty na to? :-D

Anonymous - 2010-08-30, 10:10

Różo, żeby opisać to wszystko szczerze to powstałaby książka. to temat wielowątkowy. Setki, tysiące razy analizowany. Jeśli skrócę to sens wszystkiego może sie wypaczyć. Kiedyś (może na emeryturze) napisze książkę. Pozdrawiam :)
Anonymous - 2010-09-04, 16:40

Pierwsze skojarzenie, że po takim doświadczeniu, przepracowanym wewnętrznie, możesz podchodzić z empatią do obu stron kryzysu, w przypadku zdrady - zarówno do zdradzanych, jak i zdradzaczy.
Apostołowie byli skutecznie nie dzięki temu, że zawsze byli święci, ale dzięki temu, że opierali się na łasce, a nie swej sprawiedliwości, zasługach, w przeciwieństwie do faryzeuszy. Gdy człowiek zdradza Boga, ludzi, i upora się ze zw. z tym poczuciem winy, itp. - doświadcza, że Boża Miłość jest darmowa i niezależna od tego czy jesteśmy idealnymi chrześcijanami, czy mniej grzecznymi.
Drugie skojarzenie: czy rzeczywiście to doświadczenie przepracowałaś... Jeśli doświadczyłaś tej bezwarunkowej Bożej Miłości - możesz przekazywać ją dalej. Jeśli nie - może to moment, by się na nią otworzyć. Wygląda jakby Cię Pan Bóg wzywał do wielkich rzeczy, jakby chciał przez Ciebie wiele dobrego zdziałać. Jak dla mnie to tu bardziej niż o zadośćuczynienie chodzi o miłość, którą Bóg chce okazać Tobie, i innym.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group