Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Nie radzę sobie - czy jestem złym człowiekiem?

Anonymous - 2010-08-21, 17:23

Ewuniu...przede wszystkim .....Nie radzę sobie - czy jestem złym człowiekiem?......BZDURA!!!!!!!!
Nie radze sobie ...uczciwie przyznajesz, masz tego świadomośc....to bardzo wiele!
Dalej.....co w zwiazku z tym?
Skoro nie radzisz sobie sama, znaczy...potrzebujesz pomocy.
Trafiłaś na forum...i bardzo dobrze...

Zdrada to bardzo bolesne i traumatyczne przeżycie,jej skutki czasem ciągną się latami ..... trzeba duzo siły,cierpliwości i wyrozumiałości obojga,aby to co legło w gruzach mogło powstać.
Życie po zdradzie jest trudne,ale nie jest niemożliwe, co więcej...moze być całkiem fajne...lepsze.
Oczywiscie to wszystko wymaga czasu....duuuuuuuuzo czasu.

Ewa....to co czujesz,z czym sie borykasz...to najnormalniejsze uczucia jakie towarzyszą zdradzonemu....nie obwiniaj sie za nie proszę.
Wiem nie tylko z teorii,ale i z doświadczenia.
Pamietam jak sama nienawidziłam siebie za te uczucia, dusiłam je, odpychałam, chciałam być silna...i....robiłam sobie tym samym jeszcze wieksze kuku.Spychane wyłaziło po czasie z jeszcze wiekszą siłą.
Bol,zal,złość,czasem i nienawiść,....to wszystko musi być przerobione,w przeciwnym razie emocje te zatrują życie Twoje i całej rodziny.

Gdzieś to przeczytałam....

Czasem ludzie po traumie chcą natychmiast powrotu do " normalności", ale to się nie udaje. Przysypanie piachem otwartej rany naraża ją na gangrenę.
święta prawda!

Istotną sprawą jest tutaj postawa partnera,który rozumie, wesprze....wtedy faktycznie okres rekonwalescencji znacznie się skraca,ale co jesli partner jeszcze bardziej niecierpliwy,bo przecież przeprosił,bo zerwał...i ma być juz miód malina i to w czasie jaki on wyznaczył?
Co jesli wogóle nie spieszno mu do przeprosin i jakiegokolwiek zadoścuczynienia?

Ewuniu...najgorszym błędem jaki wówczas popełniamy jest uporanie się z tym wszystkim samodzielnie.
Nie muszę chyba zapewniać o mocy Boga,o pomocy i wsparciu jakiego nam udziela,bo to niepodważalna prawda, ale chciałam wspomniec o "narzędziach"jakie nam oferuje...księża,lekarze,psycholodzy, terapeuci....

Nie czekaj na zmiany męza, znajdź pomoc dla siebie, kogoś kto wysłucha,kto pozwoli Ci na wyrzucenie tych wszystkich złych emocji,kto wesprze, podpowie,nauczy jak sobie radzić, jak stawiać granice....pomoże godnie i szczęśliwie żyć.
To jest możliwe!!!
Pomagając sobie pomożesz dzieciom,a i oddasz przysługę męzowi.

Co do ponizszego......

Mam do Was pytanie - nie mieliście pokusy aby zakończyć tę fikcję małżeńską choćby separacją?
Przecież nie muszę wchodzić w inny związek. Czy tak nie byłoby uczciwiej?
Wiecie - czasem mi żal męża - on przecież chce żyć inaczej - ale czuje się jednak związany i to go przytłacza.
Ja nie zgodzę się na rozwód ale separacja - to może jest rozwiązanie...


Myślę Ewo,że nie jeden z nas rozważał taką opcje.....pokusa, świadoma decyzja, jedyne wyjście...???...chyba różnie bywało.
Podstawowe pytanie Ewo........po co mi separacja,czemu ma słuzyć?

...z pożytkiem dla....
1. dzieci
2. męża
3. siebie

ad.1
Rozumie,ze sytuacja jest trudna i z pewnoscia taki model rodziny nie jest najlepszym wzorem dla dzieci, które wbrew pozorom sa świetnymi obserwatorami...to co widza, w jakiej atmosferze wyrastają,ma istotny wpływ na ich osobowośc i przyszłe dorosłe życie.
Niestety to one choć najbardziej niewinne...najbardziej cierpią.
Rozumię bo sama miałam ten problem i dylemat....ale.....to jest do rozwiązania.
Jesli sama nie potrafisz, nie wiesz jak postepowac,co mówić....mozesz skorzystać z pomocy psychologicznej.
Skorzystałam...ku zadowoleniu swoim i dzieci.
Czy odseparowanie rozwiaże te problemy?
Przemyśl
Masz wybór.

ad.2
Żal Ci męża,bo przytłoczony,zwiazany małżeństwem, chce żyć inaczej......hm.....to ma być przysługa?
Chcesz dać mu wolność?....przez separacje?.....hm.....separacja to "zawieszenie", czas na naprawe, zmiany....czy tego sie spodziewasz?
Jak myslisz?....czy w okresie domniemanej separacji mąz zrozumie, rozpocznie pracę nad soba, zechce coś zmienic, czy zyska być może w swoim rozumowaniu "wolność" i zacznie szaleć,żyć po swojemu?
Przemysl.
Masz wybór

ad.3
Jest Ci źle,targają Tobą emocje,dusisz sie,brak Ci poczucia bezpieczeństwa,czekasz na kolejne ciosy,nie jesteś soba, zmuszasz się do czegos,żyjesz w ciągłym stresie,nie czujesz się szczęsliwa itp.....to Twoje problemy wynikające z sytuacji....ot konsekwencje jakie zafundował Ci mąż.
Piszesz,że lubisz siebie....czy napewno taką z takimi problemami?
Czy separacja uwolni Cie od tego wszystkiego?...czy dzieki niej pozbędziesz sie tych uczuc/odczuć?
Przemyśl.
Masz wybor


Wiele wycierpiałam,podupadłam poważnie na zdrowiu,stałam nad przepaścią.......jeszcze raz przemyślałam i wybrałam....pomoc tylko dla siebie, bez oglądania sie na męża....będzie co ma być.

Wcześniej również korzystałam z pomocy psychologa, ale to nie było to.
Jestem uparta....czasem wada ,czasem zaleta.....szukałam i znalazłam......tym razem ...bingo!
Nie wszystko podobało sie męzowi,ale tym razem byłam nieugieta.....chce wyjść z tej matni dla siebie...małżeństwo i męża zostawiam Bogu....
...i tego cały czas odemnie chciał...zajmij się sobą.

Ewciu...zajmij sie sobą.

Anonymous - 2010-08-21, 17:38

lena napisał/a:
Zdrada to bardzo bolesne i traumatyczne przeżycie,jej skutki czasem ciągną się latami ..... trzeba duzo siły,cierpliwości i wyrozumiałości obojga,aby to co legło w gruzach mogło powstać.


http://www.loveismore.pl/...udzolostwo.html
http://www.loveismore.pl/...udzolostwo.html

te dwa artykóły potwierdzą, że do uzdrowienia potrzebna jest Łaska Boża i czas.
Dlatego nie powinnaś sobie Ewo czynić wyrzutów,że czujesz to co czujesz. Wystarczy,że pragniesz wybaczenia i pojednania i nie pielęgnujesz w sobie negatywnych uczuć. Bóg uzdolni Cię do poprawy relacji jeśli go będziesz o to prosić. Jezus wziął na siebie wszystkie nasze słabości i chorobyi wszystko zwyciężył na krzyżu , więc i własne mu powierz. :-)

Anonymous - 2010-08-22, 07:59

Leno
Cytat:
Wcześniej również korzystałam z pomocy psychologa, ale to nie było to.
Jestem uparta....czasem wada ,czasem zaleta.....szukałam i znalazłam......tym razem ...bingo!
Nie wszystko podobało sie męzowi,ale tym razem byłam nieugieta.....chce wyjść z tej matni dla siebie...małżeństwo i męża zostawiam Bogu....
...i tego cały czas odemnie chciał...zajmij się sobą.


U mnie bylo to samo, szukalam pomocy tak dlugo az znalazlam...chyba 3 pssychologow....:) tez jestem uparta...wytrwala..

separacja moze byc pomocna czasem...rodzajem granicy...ale granice mozna stawiac z powodzenem pod jednym dachem...zalezy od sytuacji..ale najpierw Ty :-)
a pokusy by rozwod, uniewaznienie, separacja towarzyszyly mi ponad 3 lata...teraz juz bardzo rzadko...przed soba nie uciekniesz...

polecam http://www.katolik.pl/ind...d_r=636&id=1668

Anonymous - 2010-08-22, 10:12

Ewo, moja imienniczko :-D twoja historia jest podobna do mojej, też odmawiałam w intencji naszego małżeństwa nowennę pompejańską po której mąż zerwał znajomosć z kochanką, nie wiem na jakim etapie, ale staram się o tym nie myśleć...
Również myślałam że wybaczyłam, ale czytając to forum widzę że jeszcze nie do konca, że potrzebuję więcej czasu, więcej modlitwy...
Wiesz gdy wracam do przeszłosci kiedy mnie ranil i gdy zaczynam myśleć o mężu źle to mówie sobie po cichu "Jezu ufam Tobie Ty się tym zajmij" i staram się myśleć o Bogu tak długo aż zła myśl odejdzie... :lol:

z Panem Bogiem

Anonymous - 2010-08-25, 17:43

Lena,

dzięki. Bardzo "uporządkowałaś" moje myśli. Nie wiem jeszcze co dalej, cały czas szukam rozwiązania.

Są dni bardzo dobre - wiem ile jestem warta, po co żyję, co powinnam zrobić - a za chwilę czuję się na samym dnie.

Co do psychologa - też o tym myślałam... jak dzieci pójdą do szkoły, przedszkola poszukam.

Mam sobie do zarzucenia, że w tym małżeństwie wiele razy zapominałam o sobie - trudno się dziwić, że mąż zapomniał o mnie.

Za bardzo chciałam zadbać o dzieci, dom, męża - to się chyba nazywa ''zagłaskiwanie kota na śmierć". A moje zainteresowania i pasje - odłożyłam na później.

A co jeśli czasem taka pustka, że modlitwa nie pomaga?

Albo taki gniew?

Panie wybacz.

Ewa

Anonymous - 2010-09-29, 23:48

Ewo T
Ja też o mało " nie zagłaskałam kotka na śmierć"...

dopiero po zdradzie "odkopałam" swoje pasje , dawne marzenia
założyłam firmę ,robię to co uwielbiam a przez wiele lat nawet nie pomyślałam ,że zaniedbałam "talenty" od Boga...

Dojrzewam do tego by napisać swoje własne swiadectwo...

Ewo T
Modlitwa zawsze pomaga ,a jak jest pustka to odszukaj swoje pasje...

Anonymous - 2010-11-16, 20:04

Ostatnie tygodnie były dla mnie okresem przemyśleń i szukania prawdy o moim małżeństwie.

Z przerażeniem zrozumiałam, że nie kocham już męża - nie potrafię po tym wszystkim co zrobił, powiedział...

A jednak żyję obok niego, dbam o dzieci, o dom i o niego również.

Ale jakże trudno to czasem przychodzi. Teraz rozumiem słowa Jezusa o miłości nieprzyjaciół.

Wytrwanie w tym jest ciężkie a ja sama siebie oskarżam nieraz o hipokryzję i życie wbrew sobie.

Ale przecież przysięga składana przed Bogiem - czasem pali żywym ogniem.

Chyba tylko modlitwa mi pozostała

Ewa :-(

Anonymous - 2010-11-17, 08:32

Ewa............... przypomnij sobie przysięgę...............na dobre i ............na złe,w zdrowiu i w chorobie.........
I przypomnij sobie Hymn o miłości z I Listu do Koryntian z zastosowaniem sugesti w nagłówku:

Zamiast słowa MIŁOŚĆ wstaw swoje imię……………


Taki świetny pomysł, że pomyślałem, że warto się w ten sposób wspomagać na co dzień.



MIŁOŚĆ cierpliwa jest,
MIŁOŚĆ łaskawa jest.
MIŁOŚĆ nie zazdrości,
MIŁOŚĆ nie szuka poklasku,
MIŁOŚĆ nie unosi się pychą;
MIŁOŚĆ nie dopuszcza się bezwstydu,
MIŁOŚĆ nie szuka swego,
MIŁOŚĆ nie unosi się gniewem,
MIŁOŚĆ nie pamięta złego;
MIŁOŚĆ nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
MIŁOŚĆ wszystko znosi,
MIŁOŚĆ wszystkiemu wierzy,
MIŁOŚĆ we wszystkim pokłada nadzieję,
MIŁOŚĆ wszystko przetrzyma.



Pogody Ducha

PS.
Ewa............ to że dziś piszesz że nie kochasz męża,wcale nie musi być prawdą.Piszesz zapewne szczerze........bo na dziś tak odczuwasz.
Ale szczerość nie zawsze jest tożsama z prawdą

Anonymous - 2010-11-17, 09:40

Cytat:
W tej chwili nawet nie bardzo mi się chce zaprzątać mu głowę sobą lub dziećmi. Nieważne czy sprawa jest radosna czy wymaga wysiłku, czy mam jakiś problem do rozwiązania. Jego to przeważnie irytuje i męczy a ja mam już dość - nie mam siły zabiegać o to by nas dostrzegł - po co?

Ewo, robisz wiele rzeczy, które Ciebie męczą, irytują. Ale już mężowi oszczędzasz tego... Dlaczego? Bo go bardzo kochasz? Bo potrafisz sama? A może raczej pokazujesz usilnie, że nie potrzebujesz pomocy od kogoś takiego, jak on. To ostatnie byłoby przejawem pogardy dla niego i zbytniej wiary we własne siły, które to już przecież opadają coraz bardziej.
Moim zdaniem, nie zważając na niezadowolenie męża, na jego komentarze - wdrażaj go powoli w obowiązki domowe. Remont był dobrym czasem, kiedy to mogłaś przełamać się. Skoro masz przy boku mężczyznę - nie bierz na siebie tego, co jest wybitnie przeznaczone dla niego. Piszesz, że koledzy, że nowe hobby... Przy takiej ilości czasu wolnego, to chyba nieuchronne...
Moim zdaniem - schowaj dumę do kieszeni i zacznij wreszcie traktować męża jak prawdziwego członka Waszej rodziny - jak męża i ojca, który, skoro mieszka z Wami pod jednym dachem ma pewne zobowiązania. Na dobre to może wyjść Wam obydwojgu - Ty wreszcie poczujesz się kobietą, a mąż - mężczyzną. Może on nawet w skrytości serca czeka, żebyś go takim zauważyła, a odsuwanie go od spraw rodziny odczytuje jako kontunuację odtrącenia...
W układzie, w jakim funkcjonujecie na dziś - trudno o przebaczenie, to raczej podsycanie złości, nienawiści i niekoniecznie tylko przez wzgląd na to co było.
Coś musi się zmienić między Wami, bo to, co jest - jest dla Ciebie zbyt wyniszczające.
Zbyt mocno przeszłość rzutuje na dziś, ona tworzy to dziś, niestety - surowym i wymagającym dla Ciebie, a już nieco pobłażliwym, bo bez wymagań - dla męża.

Skoro nie rozmawiacie ze sobą szczerze, nie możesz tak naprawdę wiedzieć, co jest powodem trwania męża przy Twoim boku.... Powody finansowe itp - to tylko Twoje domysły, domysły... Oczekiwania, żebyś wyglądała jak kobieta z reklamy - to też domysły. Być może chodzi o oczekiwania innego rodzaju - skrzętnie skrywane... Może to oczekiwanie na przebaczenie i normalne życie.

Żeby przebaczyć, trzeba zobaczyć krzywdziciela w nieco innym, bardziej miłosiernym świetle. I zaprzestać karania, bo wydaje mi się, że cały czas Ty każesz męża, a on Ciebie. Tym samym pielęgnujecie w sobie te złe emocje, które są pewnie męczące dla Was obydwojgu, a już na pewno - dla Ciebie i utrudniają mocniejsze stanięcie na nogi.
Czas na zmiany. Zacznijcie rozmawiać ze sobą.

Czy jesteś złym człowiekiem?
Ależ nie :-)
Czy mąż jest złym człowiekiem?
Ależ nie :-)
Człowiek to mieszanina dobra i zła. Sztuką jest pozwolić uaktywnić się temu pierwszemu - i w sobie i w drugim... Może nawet obowiązkiem...

http://www.youtube.com/wa...vs&translated=1

Anonymous - 2010-11-17, 19:29

Ewa T. napisał/a:
Z przerażeniem zrozumiałam, że nie kocham już męża

Witaj,
to co piszesz nie jest prawdą.
Miłość gdy już zaistniała nigdy nie umiera, bo Bóg jest Miłością. Zaprosiliście Go do swego życia i pozostanie z Wami aż do Waszej śmierci. To co zdaje sie być w Tobie umarłe to uczucie, a więc emocje. Dziś zranione i pomięte nie muszą usychać, ale mogą jeszcze zakwitnąć.Wszystko zależy oddecyzji Twojego serca-Czy pozwolisz Jezusowi uzdrowić swoje życie,ducha, serce, emocje, wszystkie dziedziny i aspekty Twojego zycia?
Jesli zaprosisz Jezusa do swoich zranień to nie myśl o końcu i stracie tylko o początku i budowaniu na skale, co zbudujesz to się okaże jaką budowlę zadysponuje Bóg. Ty się nie opieraj nie neguj tylko się otwórz na Boga i ludzi. :mrgreen:
Dziś Ci ciężko, a więc skorzystaj ze spotkań małżeńskich , terapii rodzinnej czy jakiejś innej formy terapii, ale się nie dołuj :!:

Anonymous - 2010-11-17, 20:27

Witaj Ewo

co u Ciebie samej? psychologa znalazlas? Lektury przeczytalas?
modlisz sie o wybaczenie? ksiazke o wybaczeniu ci podsunelam ( link) czytalas?

jak sobie radzisz na codzien z mezem? Ktos Ci pomaga w tym? grupa wsparcia jest b wazna...
szkoda ze nie ma Cie tu czesciej :-)

Pozdrawiam serdecznie

Anonymous - 2010-11-23, 05:17

nałóg napisał/a:
Ale szczerość nie zawsze jest tożsama z prawdą


dzięki nałóg


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group