Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - wspóluzależniona

Anonymous - 2010-10-29, 11:17

Ewa... widać nie potrafię się wysłowić czytelnie, bo ja miałam wielkie poczucie zrozumienia i Twój post był powodem, dla którego zarejestrowałam się tutaj, chociaż nie miałam takiego zamiaru. Jestem, bo jest tu bliska mi Istota, której życzę jak najlepiej i o którą bardzo się martwię. Więc stoję pół kroku za Nią. Nie bardzo tu pasuję, bo w połowie nawet nie mam tak gorącej ideologii związanej z KK, jak uczestnicy tego forum. Nigdy nie stosowałam 12 kroków, przez swoją gehennę przeszłam niemal 2 lata temu, nie mając pojęcia co to forum Sychar, albo 12 kroków... Odezwałam się, bo wydawało mi się, że dość dobrze rozumiem to, co piszesz. Być może bardzo się mylę. Chciałam Cię wirtualnie przytulić... nie wyszło mi. Przepraszam.

Nie daję Ci prawa do złości, to jest oczywiste, że nikomu nie wolno uzurpować sobie prawa do przyznawania komuś odczuwania czegokolwiek. Niemniej jednak ja czułam się fatalnie, kiedy z jednej strony czułam furię, z drugiej byłam wściekła na siebie, że czuję to, co czuję...

Ewa, ja nie miałam zamiaru dawać Ci wielkich rad... Przeszłam kawałek drogi naznaczonej zapachem alkoholu (nienawidzę go do dziś!), choć w naszym Domu nigdy nie było awantur, a niemal każdy w otoczeniu reaguje pełnym politowania uśmiechem na stwierdzenie, że tak... mieliśmy problem alkoholowy w domu. W bliskiej rodzinie nadal mamy, choć nas bezpośrednio on nie dotyczy. Zorientowaliśmy się pośrednio dzięki innej chorobie mojego Męża oraz mojej serdecznej Przyjaciółce, mojej bratniej Duszy, która jest alkoholiczką niepijącą od 4 lat. Długa i pokręcona historia...

Ewa... ja wiem, jakich masek się używa. Jak się człowiek chowa pod stołem i dygocze, żeby nie ruszyć się z miejsca, bo zmiany są trudne. Bo one nie są i nie mogą być kosmetyczne. Nie mam zamiaru się mądrzyć, nie chciałam, żebyś to tak odebrała. Chciałam Ci powiedzieć "jestem przy Tobie", nie wyszło... Przepraszam. Zapomnij proszę o moim kostropatym poście.

Anonymous - 2010-10-29, 14:36

dziekuje !!
tym razem bez nutki złosliwosci:)
i ciesze sie ze napisałas.
szczególnie, ze kazda relacja zwrotna jest wazna.

ja siebie niewidzę obiektywnie.

a tak wogóle to ja byłam wspóluzależniona od mamy, babci...
one umarły a ja wyszłam za mąż i znalazłam sie we współuzaleznieniu tym razem w zapachu alkoholu.

dziekuje za to ze zaiteresowalas sie moją sytuacją
pisz do mnie jesli bedziesz chciała.

moze uda mi sie przeglądac w twoich słowach...

Anonymous - 2010-10-29, 16:25

EwaH???a z kim i gdzie Ty "robisz" Kroki???? (nie chodzi mi o nazwiska tylko miejsce)jesteś na 4???od sierpnia????
Jups......dobrze że jesteś

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-10-30, 05:14

tak sie składa nałóg, ze pierwszy raz na mitingu al-anonu byłam w lutym 2007 roku. jesli zas chodzi o kroki,#


1Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu,( innych uzywek w moim przypadku jedzenia) że przestaliśmy kierować własnym życiem.

2Uwierzyliśmy, że siła większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.

3 Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.


w '99 roku ogłosiłam Jezusa Chrystusa Panem mojego życia przyznając, ze sama nie radze sobie i chce aby On kierował moim życiem.

(a od pierwszego razu , kiedy zawołałam Boga, bo sama juz byłam u kresu mija 20 lat)Bóg nie był obojętny na to wołanie i zaczęła sie wtedy Wielka Przygoda mojego życia.

uwierzyłam i przez ostatnie 11 lat ugruntowałam wiarę w to, że On jest jedynym lekarzem, który zna prawde o mnie, zna moje ograniczenia i mocne strony. Jest Panem moje bolesnej przeszłosci, teraźniejszosci i przyszosci.

przez całe lata miałam stałego spowiednika, z którym przemierzałam moją duszę wzdłuż i wszeż. teraz co prawda nie u stałego , ale spowiadam sie rgularnie, robiąc rachunek sumienia.

do tego przez dwa lata byłam w terapii i zamykałam rózne wątki z przeszłosci i terazniejszosci.

i dlatego pisze ze jestm w kroku czwartym bo Bóg teraz odsłania mi kolejne sprawy nie załatwione, nie przeproszone i nie przebaczone.

rozumiem ze znasz wspólnote AA i 12 krokow i wiesz ze to dobre.
ja tez szukam mozliwosci zeby chodzic na mitingi al-anonu regularnie, i miec sponsorkę , ale na ten moment mojego życia jest to nie realne i juz to wiem.
ale trudno mi si mysli o tym, ze ostatnie11 lat życia mam wkreslic i u zacząc na nowo droge.

w moim rozumieniu ta droga( nawrócenia) trwa.
potrzebuję kogos kto mi to pomoze poskładac w całosc
potrzebuje człowieka, który pewne zeczy ponazywa,

tak wiec kochany nałogu, nie od sierpnia, a w każdym razie nie od tego sierpnia tylko tego 11 lat temu: :lol:
jesli myslisz ze sie mylę i widzisz ze co głupio gadam to mów.
dziekuje ze sie odzywasz i za wszystkie słowa które mi przekazujesz

ewa

Anonymous - 2010-10-31, 13:49

Ewo
Cytat:
ja tez szukam mozliwosci zeby chodzic na mitingi al-anonu regularnie, i miec sponsorkę , ale na ten moment mojego życia jest to nie realne i juz to wiem.


nie da rady znalezc czasu? Opieki nad dzieckiem raz w tygodniu?
Ciezko mi w to uwierzyc...naprawde az tak?

Anonymous - 2010-10-31, 14:21

Draga Ewo .Mam na imię Janusz i jestem trzeźwiejącym alkoholikiem od ponad już 5 lat.Piłem prawie 9 lat,codziennie rano kiedy szedłem do pracy mówiłem że już koniec że już dość.Ale nie było końca,nie było nic tylko picie i picie.Aż wysiadło mi zdrowie i wtedy zrozumiałem że muszę coś z sobą zrobić,ale choroba lękowa zmusiła mnie do dna,najpierw wizyta u terapeuty potem u psychologa i psychiatry.I zakłamanie ze ja nie ja przecież tylko 2 piwka wypijam a było ich o wiele więcej. Alkoholik to najlepszy aktor na świecie.Który dopóty pije kłamie.Nigdy mu nie współczuj a jeśli współczujesz nie okazuj mu tego,bo to będzie wykorzystał on musi sięgnąć swego dna.Niech tęskni,jeśli kocha zacznie z sobą coś zrobić,żaden krzyk i szantaż nic nie zadziałają. ;-)
Anonymous - 2010-10-31, 16:00

Ewa H............. znam 12 Kroków-chyba nawet dość dobrze.
Dla Ciebie info:
Na stronie internetowej zaprzyjaźnionej Wspólnoty Al - Anon http://www.al-anon.org.pl/
został uruchomiony ich dyżur on - line.
Do Punktu informacyjno Kontaktowego AA, dzwoni po pomoc i informację bardzo wiele osób współuzależnionych.
Można wykorzystać fakt, że Wspólnota Al - Anon ma swój dyżur internetowy on - line i informować te osoby współuzależnione o tej sytuacji.

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-11-02, 10:40

Ewa... ja jeszcze tylko jedno...

Piszesz, że przyznaliście, że nie panujecie nad problemem alkoholowym w Waszym życiu. I to już pierwszy krok - nazwanie rzeczy po imieniu. Ale przed Wami, przed Tobą... wielka praca. Trudna, wykańczająca, potężna, ale możliwa do zrobienia. Piszesz, że oddałaś to w ręce Jezusa... ale przecież On tego nie zrobi za Ciebie! Da Ci siłę, będzie szedł za Tobą i pomoże Ci wstać, kiedy upadniesz... ale pracę wykonać musisz Ty.

Jako żona alkoholika możesz bardzo mało i bardzo dużo. Pomoc alkoholikowi, którego się kocha, to jak zejście do piekła. Jak marsz bosymi stopami po rozżarzonych węglach... ja przynajmniej wiele razy miałam ochotę walić głową w ścianę. Najtrudniejszy zaś był moment, kiedy mój Mąż podjął decyzję i odstawił całkowicie alkohol. Dwa tygodnie to była MASAKRA. Potem było coraz lepiej, ale tak naprawdę przez rok bardzo trudno było nam o tym mówić...

Ewa... Bóg dał Ci wszystkie możliwe instrumenty do tego, żebyś mogła kierować własnym życiem. I jakkolwiek patetycznie to zabrzmi, wszystko w tych Twoich rękach jest. Dla mnie tak trochę Twój post zabrzmiał "ja sobie nie radzę, więc Boże, zrób to za mnie". A to nierealne przecież... Wszystko, WSZYSTKO jest kwestią naszych wyborów, naszych decyzji. Można godzić się na istniejący stan rzeczy, nakładać maski, oszukiwać... Janusz napisał, że alkoholik to świetny aktor - święta prawda! Ale koalkoholik również... będzie miał setki wymówek, tysiące powodów, dla których on nie może... on nie da rady... to przecież ponad jego siłę. Oraz to nie jego problem. A guzik prawda! Współuzależnienie i alkoholizm równie mocno kochają maski. A ich zdjęcie jest chyba najtrudniejsze w całym procesie leczenia...

Ja nie śmiem komukolwiek udzielać rad. Przy czym te procesy niestety są jak zły szeląg, bo sprawdzają się niemal zawsze...

Ewa... jeśli pytasz o mnie... to ja w pewnym momencie, kiedy byłam już na dnie, wypruta emocjonalnie i psychicznie do granic możliwości, w geście rozpaczy poszłam do terapeuty. Ja. Bo mój Mąż nie chciał o tym słyszeć nawet. Pracowałam nad swoimi emocjami, musiałam odnaleźć SIEBIE i odkryłam, że kocham mojego Męża z całego serca. I że będę o Niego walczyć. Podejmując interwencję, powiedziałam Mu o tym. I rozpoczęłam pracę. Nad sobą. Nad tym, co JA mogę zrobić. Przestałam wystawiać czeki bez pokrycia, przestałam udawać i zakopywać pod dywan. Pracuję również nad swoim kompulsywnym jedzniem - więc więm, o czym piszesz. Znam chyba wszystkie wygłuszacze emocji, wszystkie "ćpacze", którymi można zastąpić sobie życie...

Jakkolwiek złościsz się na mnie, życzę Ci z całego serca jak najlepiej Ewa. Będę mieć Cię w swoich myślach i zajrzę od czasu do czasu do Twojego wątku.

Anonymous - 2010-11-02, 10:48

EwaH podpisuje się pod tym co pisze Jups obiema rękami.
Aby wyjśc z czynnego współuzalenienia,z uzaleznienia trzeba wykonac 1 krok


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group