Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Alkowa małżeńska według różnych spojrzeń

Anonymous - 2010-07-29, 14:22

Diagoras.............. człowiek jest istotą z Boskim pierwiastkiem.......... a nie rzeczą.Rzeczy można używać.......człowieka nie.
diagoras napisał/a:
Każdy mądry człek wyciągnie z naszych dyskusji odpowiednie wnioski i co będzie chciał to przyjmie do wiadomości, a reszty i nie przeskoczymy

Więc bądż mądrym człekem i zakończ ten temat.

Anonymous - 2010-07-29, 14:27

Milczenie jest złotem. diagoras milcz.
Anonymous - 2010-07-29, 14:48

po przeczytaniu dyskusji.... Amen...niech Pan Bóg jest z nami i nami kieruje w takich dyskusjach
Anonymous - 2010-07-29, 16:02

"Przekonuję się coraz bardziej, że pewnych spraw po prostu nie warto poddawać pod rozwagę ogółu."

Niech pozostaną słodką tajemnicą każdej alkowy małżeńskiej. W końcu każdy z nas ma inną wrażliwość w tej materii, inny gust - Zosia lubi słone paluszki, Kasia - napoleonki, i dopóty im one smakują i zbędnych kilogramów (wyrzuty sumienia) nie przybywa - jest wszystko OK.
Diagoras, podziwiam za odwagę i otwartość w dyskusji na tak drażliwy od zawsze dla katolika temat, czyli seks.
Szkoda, że nie umiemy rozmawiać na te tematy z poszanowaniem poglądów oponenta.
A może w ogóle nie potrafimy rozmawiać o "tych sprawach", jak to zwykle mówi się u nas - nawet w alkowie małżenskiej ??

Anonymous - 2010-07-29, 20:08

"Miłość, jak powiedziano, jest uwarunkowana przez wspólny stosunek osób do tego samego dobra, które one wybierają jako cel i któremu się podporządkowują. Małżeństwo jest jednym z najważniejszych terenów realizacji tej zasady. W małżeństwie bowiem łączą się dwie osoby, kobieta i mężczyzna, w taki sposób, że stają się poniekąd "jednym ciałem" (używając słów Księgi Rodzaju), czyli jakby jednym wspólnym podmiotem życia seksualnego. W jaki sposób zapewnić osobie, żeby nie stała się wówczas dla drugiej - kobieta dla mężczyzny, mężczyzna dla kobiety - li tylko środkiem do celu, czyli przedmiotem używanym do osiągnięcia własnego tylko celu? Ażeby wykluczyć tę możliwość, oboje muszą mieć wówczas wspólny cel. Tym celem, gdy chodzi o małżeństwo, jest prokreacja, potomstwo, rodzina, a równocześnie cała, wciąż wzrastająca dojrzałość współżycia dwojga osób we wszystkich dziedzinach, które niesie wraz z sobą wspólnota małżeńska.

Cała ta obiektywna celowość małżeństwa zasadniczo stwarza możliwość miłości i zasadniczo wyklucza możliwość traktowania osoby jako środka do celu i jako przedmiotu użycia. Ażeby jednak ta pierwsza możliwość mogła być w ramach obiektywnej celowości małżeństwa realizowana, trzeba przemyśleć bardziej szczegółowo samą zasadę wykluczającą możliwość traktowania osoby przez inną osobę jako przedmiotu użycia w całym kontekście seksualnym. Samo tylko określenie obiektywnej celowości małżeństwa problemu tego jeszcze nie rozwiązuje do końca.

Wydaje się bowiem, że dziedzina seksualna nastręcza szczególnie wiele okazji do traktowania osoby - nawet mimowiednie16 - jako przedmiotu użycia. Trzeba przy tym liczyć się z faktem, że całkowita problematyka moralności seksualnej jest szersza niż problematyka samej moralności małżeńskiej i obejmuje wiele spraw z dziedziny współżycia czy nawet wręcz współ-istnienia mężczyzn i kobiet."

Karol Wojtyła "Miłość i odpowiedzialność"

lektura obowiązkowa

Anonymous - 2010-07-29, 20:13

diagoras napisał:
"Instruktaż więc jest bardzo ważny i to począwszy od teorii a skończywszy na praktyce. I w tym przypadku bardzo istotnym problemem jest to, że wielu ludzi obecnie odchodzi od Kościoła a wśród młodych dzieje się to w bardzo spotęgowany sposób i może się zdarzyć, że za kilkanaście lat taki jeden czy drugi ojciec nie będzie dla takiego wówczas dorosłego już cżłowieka - ojca swojej rodziny, nie będzie żadnym autorytetem więc nawet nie sięgnie po jego porady, a problem małżeństwa, zdrad, seksu przecież pozostanie nadal."



Sory,

najpierw człowiek powinien uczyć się miłości i odpowiedzialności, dopiero potem reszta - całe życie się ma na to...


"Samo współżycie seksualne nie uczy miłości, ale miłość - jeśli jest prawdziwą cnotą - okaże się nią również w małżeńskim współżyciu seksualnym.

Wówczas dopiero "wykształcenie seksualne" może okazać właściwe usługi; bez wychowania może ono nawet wręcz zaszkodzić.

Z tym właśnie łączy się i do tego sprowadza kultura pożycia małżeńskiego. Nie sama technika, ale właśnie kultura. Często seksuologia (van de Velde) przywiązuje zasadniczą uwagę do techniki, podczas gdy jest ona czymś raczej wtórnym, może nawet często przeciwnym temu, do czego w założeniu winna prowadzić. Popęd jest tak silny, że u normalnego mężczyzny i normalnej kobiety stwarza jakby instynktowną wiedzę na temat, "jak współżyć"; analiza sztuczna (a to właśnie łączy się z pojęciem "technika") może całą sprawę raczej; popsuć, tu, bowiem chodzi o pewną spontaniczność i naturalność, oczywiście podporządkowaną moralności. Owa instynktowna wiedza musi, zatem dojrzeć do kultury współżycia. Wypada w tym miejscu nawiązać do analizy czułości - zwłaszcza "czułości bezinteresownej", która znajduje się w części trzeciej rozdziału III. Właśnie ta zdolność żywego wyczuwania stanów i przeżyć drugiej osoby może odegrać wielką rolę w harmonizowaniu współżycia małżeńskiego. Wyrasta ona z uczuciowości, która nastawiona jest bardziej na człowieka i stąd może łagodzić i wyrównywać gwałtowne reakcje zmysłowości nastawionej tylko na ciało i niepohamowane zapędy pożądliwości ciała. Właśnie przy znamiennej dla organizmu kobiety dłuższej i wolniej narastającej reakcji seksualnej owo zapotrzebowanie na czułość we współżyciu fizycznym, zarówno przed jego rozpoczęciem, jak i po zakończeniu, tłumaczy się wręcz biologicznie. W ten sposób akt czułości ze strony mężczyzny wyrasta w ramach współżycia małżeńskiego do znaczenia aktu cnoty - i to właśnie cnoty wstrzemięźliwości, a pośrednio miłości (zob. analizę w trzeciej części rozdziału III) - biorąc pod uwagę krótką i gwałtowniejszą "krzywą pobudzenia" po stronie mężczyzny. Małżeństwo nie może sprowadzać się do pożycia fizycznego, potrzebuje klimatu uczuciowego, bez którego cnota - i miłość, i czystość - staje się trudna do urzeczywistnienia.
Miłość i odpowiedzialność

Anonymous - 2010-07-29, 23:01

katblo napisał/a:
Małżeństwo nie może sprowadzać się do pożycia fizycznego, potrzebuje klimatu uczuciowego, bez którego cnota - i miłość, i czystość - staje się trudna do urzeczywistnienia.


Katblo to co napisałas to chyba sedno!!!

a swoja droga ale Wisłocka zmieniła mentalnośc tabu-naszego narodu.....że trafia to nawet na forum katolickie....hoooo hoooo :mrgreen: :mrgreen:

Anonymous - 2010-07-30, 14:34

Kochani przeczytałam Wasz wątek i... poradzcie, bo teraz się boję.
Chodzi o to że chciałam zaprzestać przyjmowanie tabletek antykoncepcyjnych i przejsć na kalendarzyk. Problem w tym, że mój mąż jest daleko od Boga więc (tak jak piszecie) łatwo o zdradę. Boję się że dłuższe przerwy i jego niepohamowany popęd pokierują nim ku zdradzie. Tym bardziej że przecież juz zdradzał (ale to inny temat). Mąż czasem chodzi do kościoła, ale jest to nie z jego woli lecz mojej lub jego mamy (czasem pójdzie dla świetego spokoju). Spowiedź i przyjmowanie komunii też u niego rzadkosć. W domu sama się modlę z dziećmi on nie chce, woli oglądać telewizje.

Poza tym ostatnio koleżanka po moim zwierzeniu powiedziała, że jestem głupia bo zna osobę która ma dwójkę nieplanowanych dzieci przez kalendarzyk.
Czytałam i zresztą pamietam z nauk przedmałżeńskich że jeśli skrupulatnie są robione pomiary to ciąży nie powinno być, jednak tak to już jest z człowiekiem że jak coś uslyszy to potem o tym myśli i się zastanawia. A my mamy dwójkę dzieci i na razie nie planujemy trzeciego.

Poradźcie a wiem że mądrze poradzicie.
Z Panem Bogiem

Anonymous - 2010-07-30, 15:24

Cytat:
Boję się że dłuższe przerwy i jego niepohamowany popęd pokierują nim ku zdradzie.

Ewulku, proponuję zasięgnąć porady u spowiednika (nie w czasie Mszy Świętej, kiedy być może dysponuje tylko minutką dla Ciebie), tu potrzebna dłuższa rozmowa.
Pozdrawiam.

Anonymous - 2010-07-30, 16:00

ewulek,

Metoda kalendarzyka stosowana była pół wieku temu :) i rzeczywiście była bardzo mało skuteczna. Dziś ma wartość jedynie historyczną.
Nowoczesne Metody Naturalnego Planowania Rodziny mają bardzo wysoką skuteczność (np. Rötzera tylko 0,2 ciąże na 100 lat kobiecych) Ich skuteczność nie jest mniejsza od antykoncepcji hormonalnej. Różnica błędu polega nawet nie na złej interpretacji cyklu, tylko na niedokładnej obserwacji i nieprzestrzeganiu zasad danej metody. Są to metody Eco- całkowicie nieszkodliwe, pomocne w wykrywaniu nieprawidłowości cyklu, zwiększające samoświadomość, pogłębiające więź małżeńską i zgodne z zaleceniami oraz nauką KK.
Dobrze by było, abyś w swojej miejscowości zwróciła się do doradczyni w Poradni Rodzinnej. Tam powinnaś znaleźć pomoc praktyczną .

Ja polecam stronę http://embrion.pl/npr/ oraz Forum NPR http://www.npr.pl/forum/ .

Panie Moderatorki z pewnością podzielą się z Tobą również swoją wiedzą i doświadczeniem.
Szczęść Boże!

Anonymous - 2010-07-30, 16:11

Diagoras.......... "przepychasz "granice swoimi postami,a to znacz że wjeżdzasz człogiem do cudzego ogródka.
Czyń sobie co chcesz i jak chcesz w swojej sypialni,ale -proszę-oszczędż relacji z tego nam.
Jak uważasz ,że każdy otwór fizjiologiczny Twojej żony może służyć do wynaturzeń seksualnych................. to jej i Twoja wola.

Piszesz o swoich doświadczeniach w tym względzie................ oszczdż tych realcji................żyję trochę dłużej na świecie.......widziałem sporo,słyszałem tez..............i słyszałem relacje ludzi cierpiących z racji wejścia wynaturzenia w sferze seksualnej.
Więc...............badż mądry i ..............zamilcz w tej kwesti.

Bo to są wynaturzenia.A Twoje interpretacje treści o.Knotza tego dowodzą.

Anonymous - 2010-07-30, 17:07

ewulek napisał/a:
Chodzi o to że chciałam zaprzestać przyjmowanie tabletek antykoncepcyjnych i przejsć na kalendarzyk.

Witaj ewulko,
polecam Ci nasz kącik:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4637
od wiedzy pęka w szwach. Poczytaj, odkłamiesz swoją wiedzę o naturalnym planowaniu rodziny i dowiesz się także o "przemianach kalendarzyka." :-P

Bardziej martwi mnie ta antykoncepcja jaką stosujesz. Czy nie wiesz,że nie jest zgodna z naszą wiarą , nauką kościoła i jest jedną z paru najbardziej prawdopodobnych przyczyn nie tylko zdrady ale i niszczenia intymności i jedności w małżeństwie, a co za tym idzie jego rozpadu?
W wyżej podanym kąciku znajdziesz o tym wiele materiału. Weź go sobie do serca, jeśli naprawdę zależy Ci na odbudowaniu małżeństwa i utrzymaniu go w dobrej kondycji. Jak chcesz mieć dobre małżeństwo wystawiając Boga za drzwi w kwestii płodności i jej niszczenia?

Anonymous - 2010-07-30, 17:13

Różo gdy będę miała możliwosć to porozmawiam ze spowiednikiem, już od jakiegoś czasu o tym myśle, ale nie wiem czy z mojej parafii jest odpowiedni. Obecnie mieszkamy na wsi tu jest tylko jeden ksiądz. A gdy jestem gdzieś dalej to na ogół z dwójką małych dzieci. Nie chciałabym też pojść do pierwszego lepszego... Mam jednak nadzieję , że pójdę i Bóg mnie poprowadzi do właściwego :-D bo wciąż mam jakieś obawy i lęki czy dobrze robie... :cry:

ellfik może stronki mi wystarczą, a jeśli nie to popytam o taką poradnię :-D

[ Dodano: 2010-07-30, 18:23 ]
Kingo ja byłam jakaś zaślepiona, to forum i moja codzienna modlitwa przemywa mi oczy. Ja dopiero gdy o tym przeczytałam że to grzech postanowiłam to rzucić, ale tak naprawdę gdzieś podświadomie żle sie z tymi tabletkami czułam. Wcześniej stosowaliśmy prezerwatywy...szkoda słów.
Być może to powoli niszczyło w nas intymność. Jednak tak jak pisałam mąż jest na bakier z kościolem i podśmiewuje się z tego kalendarzyk stąd moje obawy. Możliwie że całkiem nie słuszne...

z Panem Bogiem

Anonymous - 2010-07-30, 17:25
Temat postu: NPR
Witaj,
to co się mówi i pisze na temat naturalnych metod planowania rodziny to jest demagogia.

Mam dwie córki. Obie planowane.
Oczywiście nowe życie jest Bożym darem, przede wszystkim!
W początkowym okresie małżeństwa stosowałam sztuczną antykoncepcję, pod naciskiem męża, czego do dzisiaj bardzo żałuję.
Metoda naturalna uczy wsłuchiwania się we własne ciało, naturalnego rytmu i czas wstrzemięźliwości korzystnie wpływa na pożycie - przynajmniej u nas (dawno, dawno temu) tak było...
Dzięki obserwacji nauczyłam się świadomie korzystać z daru bycia kobietą.
Nie wiem czy to dzięki metodzie naturalnej, czy nie - ale o nowym zyciu pod sercem wiedziałam od pierwszych tygodni, intuicyjnie.
I świadomość, że nie popełniam żadnego grzechu, uwolniła mnie od strachu przed nieplanowaną ciążą

Powodzenia!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group