Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - czy uda się uratować moje malżeństwo?

Anonymous - 2010-07-26, 11:53

Cola masz rację ,to strach...
Tak jak wspomnialam wcześniej niedługo mamy wizytę u psychologa.
Ostatnio rozmawialiśmy o tym czego po niej oczekujemy. Maż mówi ,ze boi się zebym sobie coś nie zrobiła i...to wszystko. ja zgadzam sie,ze mój stan z objawami nerwicy uniemozliwia mi normalne funkcjonowanie i to jest jeden temat ale ta nerwica jest z powodu czegoś co ja uznałam za zdrade więc leczenie objawowe nic nie da bez odszukania przyczyny i uzdrowienia związku a na to trzeba szczerości i duzo czasu. Znów była afera i krok od odwołania wizyty.
Boje się,zeby ne zawalić szansy na terapie.
Doradźcie jak prowadzic rozmowę u psychologa aby okazac mężowi ,ze zalezy mi na małzeństwie ,a nie na udowadnianiu mu winy. To budzi u niego reakcje obronne,agresje.
U poprzedniego psychologa było słowo przeciw słowu i efektem tego było że doradzono mi ufac i jednoczesnie kontrolować na co mąż zareagował wyprowadzką z sypialni. Jednak wiem ,zę najgorsze to teraz dodatkowo się od siebie oddalac i jakos udało mi się ta sytuację naprawic.
Jak więc mówic u psychologa aby on nie czuł się oskarżany a jednoczesnie,zebysmy ruszyli z miejsca bo sytuacja jest patowa. Ja chcę rozmawiać tylko o naszym małzeństwie tylko o naszej wspólnej przyszłosci,chce tamtą osobę usunąc z naszego zycia i mysli bo teraz ona wygrywa gdy wciąz jest na tapecie.
Jak to przedstawić na wizycie aby nie pogorszyc sprawy.

Anonymous - 2010-07-26, 12:00

Grażka- rozmowa u psychologa to wysłuchanie przede wszystkim siebie.psycholog to ktoś ,kto powinien wysłuchać a nie osadzać,znaleźć wspólny punkt zaczepienia.
daj mężowi się wygadać co on o tym wszystkim sadzi,niech mówi to co chce ,nie przerywaj.jak wysłuchasz to odnieś się do tego co on powiedział,przyznając racje bądź -nie ,ale zarazem tłumacząc skąd u ciebie taka reakcja na wiele sytuacji.jednak najważniejszy jest spokój a nie słowo za słowo- bo to tylko potyczki ,które do niczego nie prowadzą.psycholog powinien znaleźć punkt zwrotny w tej sytuacji.
zasadnicze pytanie to musicie sobie zadać sami wprost ,czy chcecie oby dwoje zmienić to co jest ,co zmiany wymaga i iść wspólnie razem do przodu bez obwiniania.
powodzenia i wytrwałości w miłości.

Anonymous - 2010-07-26, 14:37

Grażka napisał/a:
Boje się,zeby ne zawalić szansy na terapie.
Doradźcie jak prowadzic rozmowę u psychologa aby okazac mężowi ,ze zalezy mi na małzeństwie ,a nie na udowadnianiu mu winy. To budzi u niego reakcje obronne,agresje.


Może po prostu powiedz tak:

"Zalezy mi na małżeństwie, a nie na udowadnianiu ci winy." :-P

I piszę to całkiem serio.

Na mnie takie postawienie sprawy działa całkiem dobrze: uczciwe opisanie intencji.

Anonymous - 2010-07-27, 17:46

Dzięki Wam za rady.
Zrobiłam tak właśnie. Właściwie temat zdrady był tylko przyczyną wizyty ale cała wizyta i terapia będzie dotyczyła naszego małżeństwa. Przewałkujemy wszystko,a gdyby dowody się pojawiły łatwiej będzie zrozumieć dlaczego i jak z tym sobie poradzić dalej. Czyli dobrze jest,mąż nie czuł się oskarżany.
Niestety mam iśc jeszcze do specjalisty gdyz podejrzewają u mnie objawy nerwicowo depresyjne w związu z tą sytuacją. Chcą mnie trochę wyciszyc a terapia będzie swoja drogą.
Nawet już znalazłam lekarza:) Idę jak czołg do przodu:)

Anonymous - 2010-07-27, 17:52

Grażka napisał/a:
Idę jak czołg do przodu:)

Tylko uważaj byś nie wjechała tym czołgiem do czyjegoś ogródka.
Tzn.mniej euforii ,więcej ciszy i pracy nad sobą.
Spokój i słuchanie tego co mówią inni(maż)

Anonymous - 2010-07-27, 18:38

Dzięki Nałóg za kubeł zimnej wody. Chodziło mi o to,że mniej płaczę i zaczęłam coś robić ,ale masz rację.Będę pamiętać aby Komuś nie zrobić krzywdy.

[ Dodano: 2010-08-04, 12:03 ]
Minęło kilka dni...od tygodnia biorę leki,które chyba jeszcze nie zaczęły działać... znów się miotam ,znów zwątpienie. Będąc na zaleconej konsultacji najpierw musiałam podac kilka faktów świadczących o moich podejrzeniach czy to nie objaw schizy. Wersja pocieszająca jestem zdrowa ,ta gorsza to 100% pewności ,że zdrada jest faktem mimo braku dowodów.
Powiedziałam ,ze terapia,że ratowanie małżeństwa...wtedy dopiero popatrzono na mnie jak na wariatkę...jaka terapia?! tu potrzebny dobry adwokat i proszę ratowac siebie...
Czytam Forum,czytam o ludzkich losach,chłonę Świadectwa,ze można,że się uda,a jednak ...tu na Forum wszyscy wierzymy,że się uda...czasami spadam na ziemię i wątpliwości wracają...ratowac siebie?ale ja nie chcę siebie -chcę NAS. Upadam,wyje gdy maż nie widzi,czasem niestety mnie przyłapie ,a ja żałuje,ze widzi mnie w takim stanie i koło się zamyka. Nie potrafię nabrac dystansu...Gdy nachodzą mnie te złe mysli ,to ja"Ojcze nasz..."z naciskiem na.."jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"...i tak kilkanaście,kilkadziesiąt razy dziennie... Wciąż widzę zdziwienie na twarzy tamtego lekarza...czy my wszyscy tutaj to tacy Don Kichoci?
Przepraszam,musiałam się wygadać...

[ Dodano: 2010-08-12, 11:41 ]
Dziś mija rok jak mam świadomośc tego koszmaru... znow upadam,poddaję się bezsilności...wczoraj miałam zalamanie ,chyba w akcie desperacji ,nie myśląc ale z potrzeby serca poszlam do teściowej cala we łzach i całując ją po rękach przeprosiłam za wszystko co złe było z mojej strony.Ulzyło mi.Tak zwyczajnie ulzyło. Nie wiem jak będzie z moim małzeństwem ale wiem,że to było mi potrzebne. W zamian usłyszałam wiele ciepłych słów...może to było nam obu potrzebne,przelamanie lodów. Nie mówiłam o naszych problemach małżeńskich ale o miłości do jej syna...

[ Dodano: 2010-08-25, 08:22 ]
Znów lekarz,znów leki coraz mocniejsze... brak mi sił ,błędne koło,jak to zatrzymać. Jak się z tego wyrwac aby żyć tu i teraz,świadomie i z radością przeżyć jeden dzień .Nie myśląc o tym co było,nie martwiąc się co będzie. Pograzam się w bezsilności,nie mam wpływu nawet na siebie,jak daleko jeszcze jest moje dno?...

[ Dodano: 2010-08-26, 22:53 ]
Dziś promyk nadziei.Dziś święto Matki Boskiej Częstochowskiej i własnie dziś mąz zgodził się wziąc udział w Spotkaniach Małżeńskich na które juz jakiś czas namawiałam. Trzeba jeszcze poczekać na nie kilka tygodni,no ale...jakis kroczek do przodu...

Anonymous - 2010-08-27, 11:03

Super, Grażko :-D
:lol: :lol:
http://www.youtube.com/watch?v=04LYgXkYGG4

Anonymous - 2010-08-27, 19:23

:-) http://www.youtube.com/watch?v=nVPM2LbVcfs
Anonymous - 2010-08-27, 19:32

Dziękuję...

[ Dodano: 2010-08-31, 08:40 ]
Dziś kolejny mały kroczek -podejmuję zaleconą terapię indywidualną...

[ Dodano: 2010-09-10, 08:11 ]
O moich rozterkach co do wyboru jednej z terapii napisałam w wątku o psychoterapii.
Zostanę przy małżeńskiej narazie...potem Spotkania Małzeńskie ...zobaczę jak sytuacja się rozwinie... sprowadziłam sobie ksiązki polecane na forum i się uczę jak być lepszą. Czytam gdy jestem sama aby nie kłuc w oczy tym męża,niech sam dostrzega zmiany we mnie zachodzace,bo to jest wazniejsze.

[ Dodano: 2010-09-15, 23:08 ]
Na sesję małżeńską poszliśmy trzymajac sie za ręce,po godzinie wyszliśmy jak obcy ludzie.Od kilku dni mąz sie nie odzywa. Mam nadziel\ję,że to ten etap rozwalenia wszystkiego na terapii aby potem to uporządkować i ponownie złozyć. Mam taką nadzieję,że to nie koniec.
Dziwne ale czuję spokój. Jestem obok meza ,na wyciągnięce ręki ale...nie narzucam się.Ksiązki pomagają wytyczać granice. No i kolejne dodatkowe leki...

[ Dodano: 2010-09-16, 01:13 ]
Ten czas gdy teraz mąż się odsunął ode mnie widocznie był mi dany po to abym wreszcie zobaczyła film "Ognioodporny". Warto trwać mimo wszystko...Wierzę...

[ Dodano: 2010-10-18, 12:05 ]
Spotkania Małżeńskie-ogromne przeżycia, moc radości i łez po raz pierwszy od bardzo długiego czasu łez radości i wzruszenia a nie bólu. Bardzo trudno opisać to wszystko co przeżyliśmy tam razem,tak wiele przepłynęło przez nas emocji...
Dostaliśmy ogromną szansę na wspólną przyszłość...
Sami możemy znów po ludzku coś skopać...

Jezu Ty się nami zajmij

Chwała Panu:)

[ Dodano: 2010-10-28, 07:44 ]
Z modlitwy o Pogodę Ducha
"...Pozwól mi co dzień żyć tylko jednym dniem
czerpać radość z chwili,która trwa..."

Mąż zapragnął i założył swoją obrączkę... po kilkunastu latach...

Chwała Panu

[ Dodano: 2010-12-03, 11:57 ]
No i znów na huśtawce...

Anonymous - 2010-12-04, 12:17

podbijam

napisz więcej Grażko

Anonymous - 2010-12-04, 12:21

Trojka,dziękuję :-D

[ Dodano: 2010-12-05, 08:17 ]
No cóż mąż ostatnio stwierdził,ze go oszukałam na rekolekcjach,że bańka prysła,ze nie mozemy być razem itd.. Powód? po kilku tygodniach od rekolekcji miałam gorszy dzień mimo brania leków i zobaczył moje łzy... to wystarczyło do jego wybuchu... nie przyjmuje do wiadomości,ze to może być związane z chorobą i na to trzeba czasu ...
Ja mu zawierzyłam na tych rekolekcjach... Nie wnikałam co było przedtem,zaczęłam nowy etap,odbudowywania wzajemnego zaufania...
Po rekolekcjach wprowadził codzienny dialog przy zapalonej świecy...ja zawsze szczerze mówiłam co przeżywam,co czuję i tego spodziewałam się po nim...gdy tak wybuchł,powiedział,że zbeszcześciłam to światełko,że mi nie wierzy... czasem to mam naprawdę dośc,okazuje się,ze to ja mam byc tą silną psychicznie mimo,ze przechodzę załamanie nerwowe... Maz miał mnie i dzieci bronic ,ale kto obroni mnie przed nim?
Idą święta, poszłam do teściowej z propozycja i prosbą o wspołną wigilię....ucieszyła się i zgodziła...ale czy z meżem dotrwamy...?

Anonymous - 2010-12-09, 19:22

jestem tu nowa.... na początku kryzysu....po spotkaniach małżeńskich 22-10-2010r , ale jedne spotkania to za mało (może nie dla każdego). Nie bardzo umiem znaleźc odpowiedniej terapii dla naszego małżeństwa. Grazka tak trzymaj, bo umiesz działac a ja mam opory(może tymczasowe?)
Anonymous - 2010-12-10, 08:46

Maryniaa witaj na forum
Szukałam Twego wątku ale chyba jeszcze nie opowiedziałaś swojej historii... trudno więc coś powiedzieć o drodze jaką masz obrać.
Byłaś jednak na Spotkaniach wiec juz bardzo duzo wiesz i wiesz tez jak trudno jest wprowadzic te zasady w zyciu codziennym. Ja zaczynam wciąz na nowo,po kilku dniach zniechęcenia znów zaczynam tą samą drogę,wiem ,że to ja mam byc w porządku i miec czyste sumienie,na resztę nie mam wpływu

[ Dodano: 2010-12-11, 08:40 ]
Mąż nie chce chodzić juz na żadne terapie małzeńskie od października. Jedynie zgodził się na Spotkania pogłębiające w przyszłym roku. Wg niego to tylko ja mam problem i mam się sama leczyć ...na terapię mogę sama sobie chodzić bylebym wyzdrowiała nawet kosztem zakończenia małzeństwa..., znów lekarz, leki znów mam silniejsze,kolejny raz zmienione...
W Godzinie Łaski byłam w kościele,kościół otwarty ale zabezpieczony kratą, modliłam się przed tą kratą... zaczęłam się cała trząsć ale nie z zimna ,potem zrobiło mi się goraco i pociłam się jak w gorączce,zdjęlam płaszcz i tak usiadłam na kamiennej podłodze bliska omdlenia,obok były jeszcze dwie panie...nie przerwały swoich modlitw...na szczeście tam nie padłam...jakos dotrwałam całą godzinę...jedynie smutno ,że w kosciele p.w. NMP nawet na tą jedna godz. nie otworzono kościoła i nie pojawił się kapłan...

[ Dodano: 2010-12-18, 11:29 ]
Jedno kłamstwo za duzo...otworzyłam jemu klatkę...wyjechałam....spokojna,z czystym sumieniem zdana na łaskę sakramentu...strasznie długi tydzień-wyczekiwania na decyzję...
i ... przyjechał,zabrał mnie ze sobą,witano mnie w domu z wielką radością ,tak wspaniałego zachowania teściowej zyczę w takim przypadku każdemu,wreszcie wszystko jest ma swoim miejscu...
Zawierzyłam,zaufałam i...stał się cud
Chwała Panu

[ Dodano: 2011-01-02, 08:17 ]
No i znów huśtawka...jego nastrojów i chciejstw..
Okazało się ,że jednak nie przyjechał po mnie... Wigilia,pierwsza od wielu lat prawdziwa ,spokojna ,wzruszająca, pierwsza jakie mogą być w następnych latach a moze tak niezwykła gdyż moze byc ostatnią wspólną...
Święta juz niestety złe ,potem kilkudniowa separacja, teraz Nowy Rok i próba z mojej strony znowu łatania,sklejania,ale sama już nie wiem czego właściwie...nic na siłę...
Mąż stwierdził,że to wszystko go przerosło i musi sam poszukac pomocy psychologa. Niechaj mu pomoże,niech pomoze nam...

[ Dodano: 2011-01-03, 16:25 ]
No i znów nici,zrezygnował z wizyty u psychologa ,a sam cchcial chodzic,nawet nie spróbowal... trudno stanąc w prawdzie o sobie,mnie też było trudno...
Ale co to teraz znaczy?co dalej

[ Dodano: 2011-01-04, 08:14 ]
Na takie doły po raz n-ty oglądam "Ognioodpornego",wiele razy mąż albo wychodził albo zmieniał kanały,widział kawałki i powiedział ,że mu się nie podoba i juz. Wczoraj wszedł gdy juz kawałek filmu minął. I...usiadł i SAM chciał go oglądać ,bo dałam mu pilota -władzę ale nie skorzystał. Nie wiem co z tego co zobaczył trafiło do jego serca ale może łatwiej będzie jemu mnie zrozumieć...
co dalej?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group