Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - czy uda się uratować moje malżeństwo?

Anonymous - 2010-07-18, 19:16
Temat postu: czy uda się uratować moje malżeństwo?
Witam
Jestem tu nowa i jak większość szukam pomocy,porady, wsparcia...tego wszystkiego co pomoże przetrwać kryzys i uratować małżeństwo. Jestem tą pokrzywdzoną. Od pół roku jestem przekonana o tym ,że mąż mnie zdradza od wielu juz lat.Jego kochanka ma3letnie dziecko,prawdopodobnie mojego męża.Mąż nie przyznaje się. Podejrzewam ,ze ma wsparcie w swojej rodzinie z którą mieszkamy w jednym domu. Jesteśmy 20lat po ślubie i mamy dwóch nastoletnich synów. Maż wspomina o rozwodzie ale nie podaje przyczyny. Czuje się ofiarą a nie winnym. Ja nie mam dowodów na jego zdradę ale wiem ,ze to prawda. Ta pani bywa nawet z dzieckiem u rodziców męża. Czy mam szansę uratować swoje małżeństwo gdy niewierność meza jest wspierana przez jego rodziców?
Co mogę zrobić?

Anonymous - 2010-07-19, 00:43

Grażka,

Witaj na forum.
Dobrze,że odważyłaś się napisać. Od razu Ci podpowiem,że każde małżeństwo można uratować jeśli opiera się to na Bogu i jest sie mu posłusznym. Po to Bóg pozwala na kryzys , aby dać szansę małżonkom uporządkować życiowy bałagan i uleczyc to co chore. (oczywiście zakładam,że małżeństwo jest rozumiane jako sakramentalne, a nie kontrakt cywilny)
W Twoim przypadku jest zbyt wiele domysłów, a zbyt mało konkretów. Jedyny jaki jest rzeczywisty i sprawdzalny to kryzys jaki Was dopadł. Teraz trzeba oprócz szukania jego przyczyn najpierw rzetelnie przyjżeć się sobie i własnym wadom, które pielęgnowane przez lata mogły wpłynąć na zaistniałą sytuację.
To co mąż nabałaganił sam będzie musiał posprzątać Ty zajmij się swoja częścią rozgardiaszu.
Rozejżyj się po forum, zwłaszcza części pomocowe są w tej chwili dla Ciebie ważne, znajdziesz tam wiele przydatnych informacji.
Najpierw polecałabym szczerą rozmowę z małżonkiem na temat swoich przemysleń względem Jego postepowania, bo same domysły moga zaprowadzić Cię na manowce i do tego bardzo skrzywdzić nie tylko męża, ale i resztę bliskich. Jeśli nie będzie chciał rozmawiać to za jakiś czas ponów próbę.
Nie możesz trwać w stanie podejżliwości, bo to nie służy nigdy i nikomu. Zadręczysz siebie i otoczenie.
Powinnaś popracować nad komunikacją małżeńską i dopóki brak niezbitych dowodów, nie wydawaj podejrzliwych osądów np. o teściach.
Grażka napisał/a:
Czy mam szansę uratować swoje małżeństwo gdy niewierność meza jest wspierana przez jego rodziców?

To,że ktoś u kogoś bywa nie znaczy,że jest popierany w swoich zachowaniach.
Czy nie sądzisz,że może tych ludzi krzywdzisz? Mąż, kobieta z dzieckiem- niby kochanka, teściowie, wiele osób wmontowanych w historię kryzysu małażeńskiego, który może mieć zupełnie inne przyczyny niż sugerujesz. Skoro nic nie wiesz na pewno to czemu snujesz scenariusze? Krzywdzisz tym przede wszystkim siebie, bo nie masz spokoju w sobie i odbierasz go otoczeniu.
Sprubój może wyciszyć się prosząc Boga o pomoc i wsparcie. Może Adoracja i rozmowa z kapłanem o Twoich problemach? Może potrzebujesz rozmowy z psychologiem?
Dobrze uporządkować swoje myslenie i spostrzeżenia zanim rozpoczniesz dialog z małzonkiem, aby prowadzić go konstruktywnie, nie rzucając podejrzeniami niczym kamieniem. :-|

Anonymous - 2010-07-19, 08:36

Bardzo dziękuję za odpowiedź.Mój wpis był krótki bo moze nie do końca wierzyłam,że Ktoś mi odpowie.
Zdaję sobie sprawę ,że za kryzys w małżeństwie są odpowiedzialne obie strony. To jednak nie usprawoedliwia nigdy zdrady.
Szukałam w sobie winy .to co mogłam juz zmieniłam,o to co jeszcze jest złe pytałam męża. On nie ma mi nic do zarzucenia oprócz tego,ze go oskarżam. Pierwsze rozmowy były bardzo spokojne, nie oskarżałam go ,nie wściekałam się. Byłam bardzo smutna ,gdyz to jest ogromny ból. Myślałam naiwnie,że skoro mówiąc o miości wspólnie w cztery oczy podjęliśmy decyzję o maszym małżeństwie,tak samo w chwili naszej wspólnej porazki małzeńskiej będziemy mówili szczerze o tym co trzeba naprawic. Mąż kilkakrotnie zarzucił mi chorobę umysłowa. Po któryms razie poszłam sama do psychologa i zapewniam,ze jestem zdrowa. Po kolejnych miesiacach maz widzac mój stan sam zaproponował,ze pójdziemy razem. Byliśmy,niestety każde zostało przy swojej racji. Wszyscy chca dowodów.Staram się jakos przemyślec jak mogłabym je zdobyć ale nie potrafię robić nic przeciw męzowi. Nikt w rodzinie nie wie o naszym problemie. Nikogo nie oskarzam i nie robię awantur. Ale cierpie straszie gdyż mimo tylu lat małzeństwa i wg mnie również zdrady moje uczucia nic sie nie zmieniły. Bardzo kocham meża. Cierpie podwójnie,jako osoba czująca się zdradzoną i widząc meża płaczącego również cierpię gdyż nie mając dowodów (tylko własne obserwacje )dopuszczam nikłanadzieję,ze to jednak nie prawda ,a wtedy krzywdzę strasznie najbliższa mi osobę.
Na codzień jest dobrze,gdyz nie robię awantur i nie wypominam. Chcę tego małzeństwa więc zachowuję się tak jakby ono miało istniec zawsze. Jednak często płaczę ,płacze nad nami. Wtedy gdy maż mnie na tym przyłapie ,domyśla się przyczyny i wraca tem temat. Dziś w nocy znów płakałam i mąż zrobił awanturę. Nie potrafię się pozbierać aby o tym nie myśleć. Zanim odkryłam,że mąż mnie zdradza widziałam ,zę coś złego sie dzieje w naszym małzeństwie. Szukałam przyczyny w sobie. Zawsze ufałam mu bezgranicznie wiec nigdy nie podejrzewałam ,ze moze być inna kobieta. Nie wiedząc przyczyny zadbałam o siebie,razem zaczęliśmy wiecej wychodzic z domu, więcej okazywałam mu swoją miłośc. Zmieniałam się i to sprawiało mi radosć czułam się bardziej atrakcyjna ,nauczyłam sie nowych sportółw,aby być blizej meża i móc z nim spędzac czas. Energia mnie rozsadzała.Promieniałam jak zakochana nastolatka,ja kobieta po czterdziestce.Jednak to nie zmieniło widocznie nic ,potem dopiero zauwazyłam obecność tej pani obok meża,wcześniej nigdy jej widok nie lączyłam z nim.Chociaż teraz myśle,ze naprawde byłam ślepa i dlatego nie widziałam tego przez tyle lat. Gdy sie kocha całym sercem,gdy ufa się bezgranicznie nie dopuszcza sie myśli nawet na ten temat. Po pierwszej rozmowie z meżem płakałam strasznie,całowałam go po rękach prosząc o wybaczenie,ze w niego zwatpiłam. Teraz jest mi coraz trudnie uwierzyć w jego zapewnienia.
Nie jem ,nie śpię.Myśle tylko o tym. Wyniszczam siebie i zatruwam nam życie. Dzieci nie wiedza ,albo mamtylko taką nadzieję gdyz staramy się rozmawiac jak ich nie ma. Modlę się jak nigdy chyba dotąd. Byliśmy w Częstochowie(zanim powiedziałam meżowi o moich spostrzeżeniach). Modliłam sie gorąco i cierpiałam widząc,jak on klęczy przed obrazem jak gdyby nigdy nic. Czekałam na cud. On nie był u spowiedzi już kilka lat ,nawet teraz zachęcałam go abyśmy poszli razem .Nie wiem czy jak będą dowody to będzie mi lżej. On mówi o rozwodzie ale nie daje przyczyny,ja mówie,ze się nie zgodzę . I tak tkwimy w sytuacji patowej.
Wiem ,dowody...może one ruszą sprawe ale boje sie,ze wtedy to lawina zepchnie nas w odchłań piekła-rozwodu.
Dziękuję tym,którzy nmeli siły doczytac moje rozterki.Czasem wystarczy gdy Ktos wysłucha.
A moze doradzi jak przetrwać czas zanim znajdą się jakieś dowody.

Anonymous - 2010-07-19, 08:55

Czytałam twój post ale jest mi trudno napisac coś sensownego,oprócz tego,ze trzeba o tym rozmawiać.Mąz jednak nie chce i sie tej sytuacji wypiera- trudne.nie wiem jak to zrobisz aby znależc dowody- choc dla mnie najwazniejsze byłoby ratowanie swojego małżeństwa.za chwile pewnie wielu innych tak ci napisze,przeanalizuj co mogłabys zrobic Ty sama aby poprawic relacje- trudne ale i tez niemozliwe.
ja na Twoim miejscu z lekka nabrałabym dystansu do tej sprawy i sie przestała wyniszczac psychicznie.
jeżeli mąz ciągle mówi o rozwodzie to niestety musi podać powód swojej decyzji.
Pozdrawiam.

Anonymous - 2010-07-19, 09:22

Cytat:
Cierpie podwójnie,jako osoba czująca się zdradzoną i widząc meża płaczącego również cierpię gdyż nie mając dowodów (tylko własne obserwacje )dopuszczam nikłanadzieję,ze to jednak nie prawda ,

Grażka, płaczący mężczyzna to mężczyzna już naprawdę bardzo cierpiący, bezsilny... I pomyśl, że to z Twojego powodu.
Z tego co piszesz wynika (dla mnie), że Twój mąż cały czas Cię kocha - ten wyjazd na Jasna Górę... Uwierz, że nie każdy by chciał, a już zwłaszcza taki, który ma kochankę...
Kochana, przystopuj ze swoimi domysłami, bo... mąż może może odejść od Ciebie i to wcale nie z powodu kochanki (to tylko domysły zbyt mocno kochającej żony!), ale żeby nie popaść przy Tobie w depresję... Ile tak można patrzeć na płaczącą żonę??? Kobieto - obudź się, bo niebawem możesz zostać sama! Chcesz tego, udźwigniesz to, bo wydaje mi się, że nie...
Gdyby mąż nie kochał Ciebie, już dawno by odszedł, a on popatrz - jest przy Tobie... A baaardzo trudno być z Tobą teraz!
Na czym opierasz swoją pewność, co do zdrady? Na czym, Grażka? I jeszcze pomysł, że jest ojcem tego dziecka? To zbyt poważne zarzuty, żeby mogły oparte tylko na Twoich domysłach.

Zastanów się, czego chcesz...
Chcesz być nadal z mężem? Wtedy zaprzestań obwianiania i histerii.
Chcesz zostać sama - obwiniaj dalej, płacz ile wlezie, tak, żeby mąż nie mógl nawet spać w nocy, a stanie się to niebawem!
Gdyby miał kochankę, to pewnie już dawno by odszedł, żeby ... mieć tak po ludzku "święty" spokój.
Może spróbuj pójść do innego psychologa, konieczne jest opanowanie Twoich rozhuśtanych emocji. To jest Twoje zadanie nr 1 na dziś. Nie wiem, może macie rzeczywiście jakieś problemy w małżeństwie, poczytałaś to forum i wyciagnęłaś błędne wnioski dla siebie.
Grażko, zdradzający mąż nie zachowuje się tak, jak Twój... Nie tak!
Droga, którą idziesz może prowadzić do rozwodu. Zawracaj czym prędzej!
Jeśli kochasz swojego męża - pomyśl, co zrobić, żeby juz tak nie cierpiał z Twojego powodu.
Polecam wizytę u lekarza.

Anonymous - 2010-07-19, 09:35

Rózo zgadzam się z tobą w pełni. :lol:
Anonymous - 2010-07-19, 11:33

Daliście mi do myslenia...i dzięki Wam serdeczne za to.
Tak, chcę uratować małżeństwo. Mąż wie,ze nawet jak by to była prawda ja nie zgodzę się na rozwód ,a on może płacić na dziecko i je odwiedzać. Nawet po tym sie nie przyznaje. Moze płaczący mężczyzna to jest objaw bezsilności ,a moze po prostu zwykłe tchórzostwo...
On nie odejdzie,bo on jest u siebie ,wszystko jest na niego,to ja będę musiała odejśc.
Staram się ,bardzo sie staram nie okazywać złych mysli. Okazuję mu jeszcze wiekszą czułośc i miłośc jak przez wszystkie te lata,ale...sa filmy,sa sytuacje w ciagu dnia,gdy cos kojarzy mi się z moją sytuacją i wtedy mam napady płaczu ,a co za tym idzie powrót tematu przez męża. Boje sie bardzo ,ze pogarszam sprawę ,ale aby móc isc naprzód on chce abym mu wine udowodniła. Sam tego chce. Ja nie potrafię. Moze ten romans sie zakończył i on nie przyznaje sie aby nie rozbic rodziny,moze bardziej się pilnuje.Nie wiem. Wiem jak to wygląda-domysły. Moze rzeczywiście pójdę do innego specjalisty. Muszę to spokojnie,a mało mam takich chwil, rozważyć. Piszcie proszę,bo widzę,ze chłodnym okiem bez mojej histerii lepiej mozecie to zobaczyć. Dziękuję Wam

Anonymous - 2010-07-19, 12:17

Cytat:
sa filmy,sa sytuacje w ciagu dnia,gdy cos kojarzy mi się z moją sytuacją i wtedy mam napady płaczu ,a co za tym idzie powrót tematu przez męża.

Grażka, żyję z mężem, który zdradził... Naprawdę zdradził i przyznał się do tego!
I widzisz - często przypomina mi się to, bo ona mieszka niedaleko mojego domu, nawet ją spotykam... To już nie film! Co byś zrobiła w takiej sytuacji? Rozwód? I tak dalej byś ją spotykała i dalej ta sprawa byłaby pewnie w myślach, nawet gdybyś była daleko... Od tego nie da się uciec, z tym trzeba nauczyc się żyć. I popatrz - to możliwe, przebaczyłam zdradę i jesteśmy nadal normalnym, może nawet lepszym niż kiedyś - małżeństwem.
A u Ciebie?
Patrzysz na film i przypomia Ci się... Co przypomina się? Przecież tak naprawdę nic nie masz w tej materii do wspominania, chyba że wzloty własnej wyobraźni sprzed chwili....
Podziękuj Bogu, że nie masz takich wspomnień. Grażka, nie masz! :-D
Z tego, co piszesz wynika, że masz baardzo bogatą wyobraźnię i ona próbuje wyprowadzić Cię na manowce. Bo zbyt bogata... Nie daj się! Weź do ręki rózaniec i do przodu!
Widać :evil: kusi rozwodem nie tylko małżeństwa z rzeczywistym piętnem zdrady, a też wykorzystuje nieokiełznaną wyobraźnię...
Grażka, napisz jakie masz naprawdę kłopory w małżeństwie, bo odnoszę wrażenie, że masz... A te pomysły z zdradą to tylko dlatego, że problemy rzeczywiste wypierasz ze świadomości. Może to - zbyt mało czułości ze strony męża? Może konfklikty z teściami? Może jakieś inne problemy ze zdrowiem?
Będę pamiętać o Tobie w modlitwie.
Kiedy wyobraźnia przybierze lot wysoki, pisz... ;-)

Anonymous - 2010-07-19, 13:49

Różo
Tak ,problemy były "od zawsze" z teściową(wspólne mieszkanie).To rzutowało na nasze małzeństwo. Od kilku lat mąż jakby "przeszedł na jej stronę. działo się różnie w naszym małżeństwie. Ale zawsze mu wierzyłam. Teraz podejrzewam,że "odpuścił" poszukał odskoczni lub kandydatki na nowe życie. Tak wiem wyobraźnia. Tylko ,że on znikał w nocy,były ślady w aucie po...no właśnie wyobraźnia podpowiada "panienkę". Był oschły i nieczuły czesto. Myslałam,że przepracowany. Co do podświadomości ,to "dziwne rzeczy" do niej zepchnęłam,które teraz się przypominają.WIDZIAŁAM jak dwa razy całował jakąś panią. To było jak UFO,nierzeczywiste. Sprawiło ,ze na jakiś czas gdzieś zapomniałam o tym. Wiem,że sie nakrecam,wiem,że to moze być zbieg okoliczności.Ale znikał w nocy,wyjeżdzał i nie potrafił powiedzieć gdzie był,lub co słychac u znajomych u których był kilka godzin. To wszystko zaczynało pasować tylko do jednego obrazu. A potem widziałam kobiete,która go nachodziła na zabawach,po pół roku zobaczyłam jej nagie zdjecie w tel,które wkrótce, zanim zapytałam zostało skasowane.To już nietylko moja wyobraźnia. Ale zgadzam się ze wiele rzeczy mogę teraz nadinterpretować,że wszystko sprowadzam do jednego.
Różo
podziwiam Cię za siłę z jaką znosisz widok tamtej drugiej.Jak masz siłę wybaczyc tak do końca meżowi. Ja boję się zaufać nawet nie mając dowodów.
Dziękuję za wsparcie w modlitwie.Ja również podziekuję,ze znalazłam na swej drodze osoby,które chcą mi pomóc.
Zanim znów zacznę beczec rozpętując kolejną aferę napiszę do Was.Moze to uchroni mnie przed równia pochyłą.
Różo to,że dajesz przykład,że jednak można zyc to takiej traumie w miarę normalnie, daje mi siłę ,że mam szanse .Jeżeli tylko teraz jej ponownie swoim zachowaniem nie stracę.
Czytałam inne forum dla zdradzanych i tylko miałam większego doła,bo każdy tylko chce rozwodu,a gdy chce sie ratowac małżeństwo,to mówi się o takich żonach ,ze nie mają godności,ze się nie szanują. Tu moje sumienie znalazło azyl.
Dziękuję

Anonymous - 2010-07-19, 14:50

Grażko, żadna żona nie może mieć pewności, że mąż ją nie zdradził... Gdzieś czytałam, że ok 50% mężów w wieku do lat 50- ciu - zdradziło przynajmniej raz swoje żony.
Ty też takiej pewności nie masz...

Dobra, załóżmy, że to kiedyś stało się (tylko nie płacz :-D ) i co dalej... Powiedz, co Ci to dałoby, gdybyś tak mogła znaleźć dowody? Co byś na tym zyskała?? Na pewno jeszcze więcej łez, a dalej może nawet "rozwód", o którym piszesz... Czy Ty tego chcesz? Nie! I Twój mąż nie chce, i dzieci nie chcą, i teściowie nie chcą... Nie chcą tego wszyscy, których kochasz i którzy kochają Ciebie.

Dalej- zakładając, że kiedyś zdradził... To przecież to było kiedyś, może był mniej roztropnym niż dziś, może czegoś w tamtym czasie brakowało mu w domu... Jednak, co najważniejsze - dziś jest wierny, mądrzejszy, jest przy Tobie, kocha Cię bez wątpienia... Mądrym posunięciem byłoby zamknięcie przeszłości, już "niegrzebanie" w niej, skupienie sie na tym, co by tu zrobić, żeby dobrze było dziś i jutro. Przepraszam Cię, ale Ty nie robisz nic, żeby było dobrze właśnie dziś i jutro... Ty wręcz psujesz to, co jest dziś...

Jednak najbardziej prawdopodobne w/g mnie, że zdrada nigdy nie zaistniała..., ale ten niespodziewany widok - pocałunki męża z kobietą tak Tobą wstrząsnął, że już mu nie ufasz i każda kobieta, nawet ta przychodząca na pogaduszki do teściowej - budzi w Tobie podejrzenia i rozpala wyobraźnię... Wtedy - dużo modlitwy, może rozmowy z psychologiem, żeby nie być już niewolnikiem incydentu z przeszłości. To Ty masz mieć władzę nad przeszłością władzę, nie ona nad Tobą...
Grażko, patrz do przodu! Tam, w przyszłości - jest nadzieja. Przeszłość jest historią, której nie musisz znać do końca... Któż z nas zna ją tak do końca - historię drugiego człowieka ?? Hmm, czy ma do tego prawo? Wszyscy mamy swoje tajemnice...


[ Dodano: 2010-07-19, 14:54 ]
http://www.youtube.com/watch?v=r-_bLrdXi9U

Anonymous - 2010-07-19, 16:30

No skoro odważyłam się na rodzaj spowiedzi,to do końca.
Pierwszy taki sygnał ,że "stało się" miałam właśnie rok temu,myslałam o jednorazowej "akcji z panienka" a aucie. Nic nie powiedziałam ,cierpiałam,i wiedziałam,ze nie zmienię przeszłosci,ze mogę myślec tylko o tym na co mam wpływ czyli chwili obecnej i przyszlosci. Biłam się z myślami i wybrałąm wlasnie ratowanie tego cozaczęły jeszcze można uratowac. pół roku zmieniałam się na lepsze.Nigdy nic nie wspomniałam.Mąż zauważył moją zmianę zaczął się też starać,adorowac itd.Myślałam,ze zrozumiał swoj błąd i stara sie na swój sposób naprawić to. Udało mu się,zaufalam. Potem jednak sie powtarzać dziwne sytuacje,ta sama pani pojawiała się w miejsach gdzie my i zaczęłam ją kojarzyć z poprzednimi latami. I wtedy nadszedł strach,że to wcale nie koniec. Że to nie chęc naprawy ale zasłona dymna aby uśpić moja uwagę.Że obudziłam się w samym srodku ...czegoś.Pytałam go ale zaprzeczal. W połowie kwietnia poszłam do psychologa. Pani powiedziała,ze to co do tej pory sama intuicyjnie robiłam to było ok i powinnam radzić innym jak dać radę w takiej sytuacji.Jednak mój strach jest coraz większy im więcej sobie przypominam i czuję,że właśnie to nie koniec historii. Pewno,że wolę wciąz mieć nadzieje ,i nie widzieć dowodów.Pewno będzie postokroc gorzej.Jednak muszę brać i to pod uwagę,ze może mi się nie udać małżeństwo i w sądzie wyjdę na zwykłą wariatkę więc dowody by były jakby w mojej obronie gdyby mąż złożył pozew. Wole nie wiedzieć i nie widzieć żadnych śladów. Nie chcę paprać się w tych brudach. ale jeżeli to nie koniec?
Dzis i tak bardzo dużo mi dało wygadanie sie i postawienie mnie do pionu przez osoby wspierajace.
Tak na marginesie to już uratowaliście biedne ogórki,które w nadziei na zaprawę lezały od soboty bo ja poległam:) Teraz trochę nabrałam sił i nadrabiam wszelkie zaległości.
Będę starała sie Was nie zawieść
Dziękuję

Anonymous - 2010-07-19, 18:54

grażka :-D
Anonymous - 2010-07-19, 21:51

Cytat:
Potem jednak sie powtarzać dziwne sytuacje,ta sama pani pojawiała się w miejsach gdzie my i zaczęłam ją kojarzyć z poprzednimi latami.

Pani pojawiała się tam, gdzie miała ochotę... Wiesz, a może zwyczajnie podoba się jej Twój mąż. Ale przecież - on jest z Tobą, nie z nią... On chce być z Tobą, nie z nią... :-D
Grażko, ja też nie mam 100% pewności, że między nami już zawsze będzie tak dobrze, jak dziś (któż może ją mieć??)... Ona też pewnie by chciała, żeby ją czasem odwiedził, a może i przytulił, bo taka samotna... Ale to ja jestem przytulana, ja jestem wreszcie mocno kochana, bo ja jestem żoną... I po co miałabym sobie psuć piękne "dziś" z jej powodu? A naprawdę jest super! I Tobie tego życzę z całego serca. :-D I o to będę modlić się dla Ciebie.
Grażko, głowa do góry!
Jak się cieszę , że z Tobą lepiej i ogórki w słoikach :-D

http://www.youtube.com/wa...feature=channel

Anonymous - 2010-07-19, 22:44

Grażka,

Skoro byłaś u psychologa to dobrze, ale ja bym jeszcze raz namawiała Cię na wizytę, tym razem jednak w poradni rodzinnej. Poszukaj w swojej miejscowości takiej katolickiej i umów się na rozmowę, a może mąż też zechce Ci towarzyszyć?
To co opisujesz jako swoje reakcje na problemy nieco wskazuje na zachowania depresyjno-lękowe , pytanie tylko skąd wzięła się pierwotna przyczyna strachu? I ta dziwaczna pewność zdrady pomimo braku dowodów.
Czy Twoja historia z rodzinnego domu zakodowała Ci jakoś przekaz o zdradzie i porzuceniu? Może ktoś z Twoich bliskich tego doświadczył? Wszystko ma swoje przyczyny, tylko trzeba je ustalić.
Stwierdzenie zdrowia psychicznego lub jego braku to tylko jeden krok, drugi musi ustalać przyczyny zachowań, które Tobą kierują. Nie wolno zostawić Ci tego bez pomocy fachowca. Możesz za jego radą szybko wyjść z tego dołka do którego wpadłaś. Jednocześnie polecam korzystanie z rekolekcji małżeńskich, które wiele wyjaśnią obojgu jak postępować wobec siebie np.
http://www.spotkaniamalzenskie.pl
Do wykorzystania od zaraz:
-powierzenie swojego małżeństwa Niepokalanej Maryi, najlepszej żonie świata :mrgreen:
-modlitwa różańcowa
-i ta:
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo -
mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś,
że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek
swoim sakramentem. Dziękuję Ci za to, że kochamy się
- choć niekoniecznie i nie zawsze potrafimy to okazać...
Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie,
jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia.
Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje,
nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

o dar szczerej rozmowy,

o "przemycie oczu", abyśmy spojrzeli na siebie
oczami Twojej miłości, która "nie pamięta złego"
i "we wszystkim pokłada nadzieję",

o odkrycie - pośród mnóstwa różnic tego dobra,
które nas łączy, wokół którego można coś zbudować
(zgodnie z Twoją radą: "zło dobrem zwyciężaj"),

o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów,

o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore,

o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam
samym oraz wszystkim wokół.
Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko,
co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu mojego męża
(mojej żony) i moim, błogosławię Cię w naszym życiu.

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze,
który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją
- wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem...

Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te,
które przeżywają jakieś trudności.
Proszę - módl się za nami wszystkimi!

Amen!

Do Anioła Stróża męża

Pozdrawiam Cię, Aniele Stróżu mojego męża,
błogosławię Boga obecnego w Tobie i proszę,
abyś udzielał mi potrzebnych pouczeń i rad,
jak powinnam postępować wobec mojego męża,
ponieważ Ty go lepiej znasz ode mnie.

Niech jego miłość do mnie wzrasta i nas łączy,
abyśmy wspólnie dochowali sobie wierności
tak jak przysięgaliśmy to sobie wobec Boga,
i osiągnęli szczęście wieczne.

Pomóż mu w życiu usuwać wszystko,
co może zagrozić trwałości i wierności
naszego małżeństwa.

Uwielbiam Boga obecnego w Tobie i
dziękuje za wszystkie otrzymane za
Twoim pośrednictwem łaski Boże.

Amen.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group