Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Zdrada i przebaczenie.. ale

Anonymous - 2010-07-17, 23:27
Temat postu: Zdrada i przebaczenie.. ale
przypadkiem trafiłem na to forum.... zacząłem czytać, aż wreszcie postanowiłem napisać. Jesteśmy małżeństwem od 10 lat. Mamy córkę. Od 7 tygodni wiem o zdradzie. pierwsze dni były wypełnione jednym wielkim bólem, ale przetrwałem to, wróciła odrobina spokoju, jakaś pomoc z nieba i powiedziałem: wiem, wybaczam, wróć do nas. Czekamy na Ciebie. Powiedziała tak, byłem szczęśliwy i ufny, że uda nam się wszystko odbudować. po kilku dniach zaczęły się problemy, które trwają do dzisiaj. Dlaczego?
Chyba najważniejszym powodem jest niewiara, że można coś jeszcze zrobić. Ona uważa nadal, że do zdrady "pchnął" ją rozpad naszego małżeństwa. Tzn., że byliśmy już tylko na papierze a faktycznie nic już nas nie łączyło. Dużo by o tym pisać, co się działo, ale uznaję, że oboje zbłądziliśmy: ona nie potrafiąc dać mi poczuć się mężczyzną a ja nie potrafiąc dać jej poczuć się kobietą. Zanurzyła się w pracy, w dodatkowych kursach, zawsze było coś do zrobienia - coraz bardziej zostawaliśmy sami z córką. Do tego oczywiście przemęczenie, nerwy, częste awantury, moje zaskorupianie się, by nie dawać się ranić, brak tego codziennego pojednania, powiedzenia sobie zwykłego "przepraszam".
Ale nieustannie miałem nadzieję, za kilka dni, za kilka miesięcy skończy jakiś tam etap, będziemy znowu mieli czas dla siebie, znowu będzie lepiej.
Niestety nie zdążyłem się doczekać. zamiast tego odkryłem ból i rozpacz.
Niczym dwie połówki pomarańczy pokochali się, oboje w związkach z dziećmi. W domu były tylko nerwy a poza domem, ktoś, kto rozumie, ktoś, kto jest dobry i taki mądry.
Zdradę odkryłem stosunkowo wcześnie, bo zaledwie po chyba 3 miesiącach - czyli w tym najpiękniejszym okresie zakochania. Zdaję sobie sprawę, że to też nadal działa na moją niekorzyść.
Moja żona niby próbuje, ale coraz bardziej widzę, że mnie po prostu nie kocha. Do dzisiaj nie otrzymałem zapewnienia, że między nimi jest absolutny koniec. Ile to rodzi podejrzeń i frustracji nawet nie będę pisał.
No i nieustannie w przypadku jakichś poważnych rozmów, których tylko ja jestem inicjatorem, słyszę, że to ja jestem wszystkiemu winny. A poza tym to moje przebaczenie to jakby było nieplanowane, a ja muszę po raz kolejny wytaczać argumenty, że ta ich "miłość" to nie było nic czystego a coś opartego o kłamstwo i zdradę. pytanie, czy zdrada może być dobra?
Wszystko to traktuję jak cud i robię wszystko co tylko jest w moich siłach, by walczyć o nas. Bardzo ją kocham, kocham naszą córkę i nie wyobrażam sobie życia bez nich obu.
Ale jak długo wytrzymam? A jeśli nawet wytrzymam a ona to zakończy? Co wtedy zrobić?
Napiszcie kilka słów, może swoich doświadczeń, może odrobiny modlitwy.

Anonymous - 2010-07-18, 10:31

a1305 napisał/a:
przypadkiem trafiłem na to forum....

Zdecydowanie nie przypadkiem, na świecie przypadki są jedynie w gramatyce ;-)
Witaj na forum :-)
Czytaj forum, zwłaszcza te działy mówiące ogólnie o kryzysie, o byciu mężczyzną i kobietą, o dojrzałości do małżeństwa...

a1305 napisał/a:
Ale jak długo wytrzymam? A jeśli nawet wytrzymam a ona to zakończy? Co wtedy zrobić?

Przyszłości nikt z nas nie zna. Natomiast najlepsze jest osiągnięcie postawy pełnego zawierzenia Bogu - że On wie, jak powinno być dobrze, i nas poprowadzi, a my z NIm współpracować jedynie mamy. To jest tak naprawdę najtrudniejsze - jak współpracować, i nie przeszkadzać, i jeszcze zająć się tym co do nas, i tylko do nas należy...
Pozdrawiam!

Anonymous - 2010-07-18, 15:10

Dziękuję za tych kilka słów, to prawda - trzeba zrobić to co jeszcze od nas zależy.

Ode mnie niestety coraz mniej - dzisiaj rano wydało się, że tamto nie jest skończone. Znowu taki znak Boga.
I chcę, chciałem i to wybaczyć - żeby budować na prawdzie.
Niestety spotkał mnie atak nienawiści - i chyba znowu tylko po to, by udowodnić za wszelką cenę, że moje przebaczenie i miłość i uczciwość to tylko puste frazesy. I że wszystko źle zacząłem - czyli to ja jestem nieuczciwy i niegodny wiary.
Czy ktoś się spotkał z czymś takim. Ja coraz bardziej czuję się silny w Bogu, wiem co jest prawdą a co rodzi ból. Jestem coraz bardziej spokojny - a moja zona coraz bardziej rozbudza w sobie do mnie nienawiść.

Anonymous - 2010-07-18, 15:43

REFREN: Nie zapomnij o ubogich, Panie

Dlaczego z dala stoisz, o Panie,
ukrywasz się w czasach ucisku,
gdy występny się pyszni, biedny jest w udręce
i ulega podstępom, które tamten uknuł.

Bo chełpi się grzesznik swą pożądliwością,
bluźni drapieżca i pogardza Panem.
Pyszniąc się mówi występny:
"Nie pomści, nie ma Boga".
Oto całe jego myślenie.

Jego usta pełne przekleństwa, zdrady i podstępu,
a pod jego językiem złość i krzywda.
Czai się w zasadzkach przy drogach
i zabija niewinnego z ukrycia,
oczy jego wypatrują biedaka.

A Ty to widzisz: i trud, i boleść,
patrzysz, by wziąć je w swoje ręce.
Tobie poleca się biedny,
Tyś opiekunem sieroty.
(PS10,1-4,7-8,14)

Anonymous - 2010-07-19, 00:00

a1305,
Witaj,
po sytuacji zaistniałej zdrady dobrze jest zapoznać się z tym tematem przemysleć i zastosować, bo pomaga odbudować jedność i intymność:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4784

Modlitwa o uzdrowienie relacji w rodzinie:

Może nie zawsze układało się dobrze w Twojej rodzinie: z rodzeństwem, z rodzicami czy może z dziadkami. Jeżeli nazbierało się w Tobie wiele obciążających uczuć, złych słów, lekceważenia, złości czy niechęci, to zacznij odmawiać poniższą modlitwę:
Duchu Święty, potrzebuję Twojej pomocy. Przyjdź do mnie i oświeć mnie. Proszę Cię o uzdrowienie naszego życia rodzinnego. Pomóż nam przebaczyć sobie wszystko, co nas zabolało. Zobacz nasze rany i ulecz je. Uwolnij nas od przykrych uczuć i niedobrych doświadczeń. Pomóż nam, Duchu Święty, otwierać się na siebie nawzajem. Naucz nas akceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy. Przytul całą moją rodzinę do Bożego Serca. Przynieś nam wszystkim wewnętrzne ukojenie. Ogarnij nas swoją nieskończoną miłością. Prowadź nas drogą zgody, zrozumienia i przebaczenia. Amen.

Modlitwa o uzdrowienie z cudzołożnego współżycia płciowego:
Jeżeli zszedłeś/zaszłaś na drogę cudzołóstwa, to wzbudź w swoim wnętrzu szczerą intencję uzdrowienia z tego śmiertelnego grzechu:

Duchu Święty, który OGNIEM MIŁOŚCI uzdrawiasz zranionych, dotknij moich ran zadanych przez cudzołożne współżycie płciowe. Przebaczam osobie, z którą dopuściłem/am się tego grzechu. Uzdrów nas, aby to doświadczenie nie niszczyło w nas ZDOLNOŚCI DO MIŁOŚCI. Duchu Święty uwolnij nas od skutków łamania VI przykazania. Pragnę kochać, ale potrzebuję oczyszczenia i głębokiego wewnętrznego nawrócenia. Naucz mnie żyć w czystości, by tę czystość ofiarować Bogu oraz, jeżeli taka jest Jego wola, współmałżonkowi po ślubie. Amen.

Te modlitwy mogą się przydać.

Anonymous - 2010-07-19, 00:03
Temat postu: ..
Dzięki za obie perełki
Anonymous - 2010-07-20, 06:36

a1305, parę odpowiedzi znajdziesz tutaj: http://kryzys.org/viewtop...439edbc8de60504

to moja historia, trochę podobna do Twojej.

a1305 napisał/a:
Moja żona niby próbuje, ale coraz bardziej widzę, że mnie po prostu nie kocha. Do dzisiaj nie otrzymałem zapewnienia, że między nimi jest absolutny koniec. Ile to rodzi podejrzeń i frustracji nawet nie będę pisał.


to jest najtrudniejsze: od nowa zaufać. od razu Ci to nie wyjdzie, ale staraj się, na to potrzeba czasu, ja się wciąż tego uczę.

no i nie będę oryginalny: módl się! o siebie, żonę, o was.

Anonymous - 2010-07-20, 07:30

a1305 napisał/a:
a ja muszę po raz kolejny wytaczać argumenty ...


Cześć! Po co Ci to? Zajmij się sobą, żonę powierz Panu Bogu. Tyle możesz na razie zrobić. Ewentualne awantury nie rozwiążą problemu.

Anonymous - 2010-07-20, 10:51

"No i nieustannie w przypadku jakichś poważnych rozmów, których tylko ja jestem inicjatorem, słyszę, że to ja jestem wszystkiemu winny."

Te poważne rozmowy, których jesteś inicjatorem - myślę, że to może być to, co powoduje w żonie złość, czy też - jak to nazywasz "ataki nienawiści" . W tych rozmowach tak łatwo o moralizowanie, bo przecież Ty jesteś mężem wiernym...
Daj żonie czas na wyciszenie, na analizę tego, co było... Bądź pewny, że ona jest w stanie dokonać tego sama, potrzebny tylko spokój.
Jeśli nadal będziesz te rozmowy inicjował - nie licz na skruchę, na bicie się w piersi.
Jeśli chcesz dobra dla Was - zamilknij... Pozwól jej usłyszeć samą siebie, bicie swojego serca... Sumienie budzi się w ciszy.
A że jest Ci bardzo ciężko - wiem :-(

Anonymous - 2010-07-20, 12:10

róża napisał/a:
Sumienie budzi się w ciszy.


:-D takie piękne.
Bóg tez przemawia do nas w ciszy,więc jedno z drugim ma dużo wspólnego.
pozdrawiam ,Różo i czytam u ciebie dużo mądrych rzeczy,które warto zapamiętać bo pochodzą jak piszesz z autopsji

Anonymous - 2010-07-21, 14:18

Dziękuję wszystkim za wspaniałe rady.
Bardzo dużo cudownych rzeczy rodzi się właśnie w ciszy...
To prawda, łatwo mi moralizować i łatwo budzić tym złość.
Wiem, że Bóg ma na pewno jakiś plan w tym wszystkim i może kiedyś razem z żoną, o której nie śmiem teraz napisać "moja", dostąpimy spokoju, znajdziemy to nowe uczucie.
I wiem już też po tym wszystkim, gdzie końca jeszcze nie widać, jak mało mogę dokonać sam, jak moje plany i, wydaje mi się, heroiczne czyny, są drobne - bo tak naprawdę niczego nie zmieniają a niekiedy coś pogarszają. Tylko Bóg może swoim jednym dotykiem zmienić wszystko.
A ja muszę czekać i modlić się
I proszę Was też o modlitwę za mnie.

Anonymous - 2010-07-21, 16:45

"Sumienie rodzi się w ciszy" tak to prawda, le jak trudno czasem być cicho... :cry:
Anonymous - 2010-08-03, 12:40

Witaj,
nie wiem, czy to pomoże Tobie czy nie, ale jak mój mąż mnie tak zwodził po zdradzie i wciąż "wywijał" numery nie kończąc tamtej relacji (tak naprawdę wciąż pracy nie zmienił,więc chcąc nie chcąc wciąż kontakt ma z tą panienką) to w końcu nie wytrzymałam tego i zaczęłam się "przygotowywać" do rozwodu, w tym odwiedziłam Sąd Metropolitarny, napisałam wniosek o unieważnienie, zbierałam materiał dowodowy do prawy rozwodowej. Zapowiedziałam mężowi, że wszystko to będzie do wglądu dla córki gdy zechce w dorosłości zobaczyć dlaczego rodzice się rozwiedli. Nie złożyłam tych wniosków. Mąż zmienił zachowanie, przestraszył się.
Tamta nie odpuszczała, jeszcze pod koniec maja wysyłała puste smsy do męża.
Ale ja jestem obecnie na takim etapie, że dopuszczam, iż z mężem nie będę, że będę sama z córką. Choć się nie zamykam, dalej razem mieszkamy. Jest w mojej opinii coraz lepiej między nami. Mąż się stara, szczególnie w stosunku do dziecka, z czego niezmiernie się cieszę.
Może i Ty spróbuj dopuścić do siebie taką ewentualność, że nie będziecie razem, że to Ty będziesz wychowywał dziecko. Może wtedy żona się opamięta. W końcu jest matką. Jak zobaczy, że przestało Ci zależeć na niej to może ją to kopnie. Bo teraz jest tak, że Ty się starasz a tamten dalej kuszący. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastko. Albo mąż i dziecko albo niech się boryka z opinią tej, która odeszła od własnego dziecka dla jakiejś mżonki.
Drugi pomysł to skontaktuj się z żoną tamtego pana. Może ona o niczym nie wie, a może coś podejrzewa. Ja bym tak zrobiła, bo z tymi ludźmi to trochę jak z niewolnikami nałogu: muszą poczuć dno by się otrząsnąć. Choć jest ryzyko, że się nie otrząsną niestety.

Anonymous - 2010-08-03, 22:08

Ela K. napisał/a:
Może i Ty spróbuj dopuścić do siebie taką ewentualność, że nie będziecie razem, że to Ty będziesz wychowywał dziecko. Może wtedy żona się opamięta. W końcu jest matką. Jak zobaczy, że przestało Ci zależeć na niej to może ją to kopnie. Bo teraz jest tak, że Ty się starasz a tamten dalej kuszący. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastko. Albo mąż i dziecko albo niech się boryka z opinią tej, która odeszła od własnego dziecka dla jakiejś mżonki.


wybacz, ale dla mnie to manipulacja...
działać? TAK!!! - ale w prawdzie

z modlitwą
agnicha


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group