Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Trud to życie,życie to trud

Anonymous - 2010-07-01, 09:28
Temat postu: Trud to życie,życie to trud
Pragne podzielic się z wami moimi odczuciami,przemysleniami.
Nie będę wracał do czasu poczatków kryzysu,ani opisywał kto ile i czego winien.
Bo po to był czas,po to były wszystkie terapie ,zajęcia-by to zrozumiec i zmienic w sobie.

Rok i 10 miesięcy temu-na skutek pozwu zony nastapiła nasza formalna separcja.
Starałem się ten czas dokładnie wykorzystac dla siebie,na własna zmianę,na własne refleksje,na odszukanie tego wszystkiego-co zagubiłem w emocjonalnym ,bezpodstawnym,zagubionym działaniu.

To był czas powrotu do Boga,czas progrmu 12 k,czas istotnych zmian -w konkretach
-zazdrośc
-agresja
-kontrola
-złe emocje

Przez ten czas separacji wiele razy starałem sie pokazac i udowodnic żonie -że odszukałem cel i pełna świadomośc tego że jestem mężem i ojcem rodziny.

Starałem sie wielokrotnie pokazac -ze zasługuje na szansę,jakiej juz nie stracę-by miec mozliwośc bycia ojcem i mozolnie odpracowywac status męża.

Szansy nikt niestety mi nie dawał -a zona zamiast w staraniach budowac nasze relacje z każdym dniem oddalała się coraz bardziej.
Męczyłem się ja w tym oddaleniu i męczyli sie moi synowie.
Przyszedł dzien w jakim powiedziałem sobie stanowczo -TRUDNO-STOP
wracam do domu,ten dom to 5-osób .
Ja ,3-synów, zona.
Dlaczego tak ma być???skoro 4-członków rodziny chce żyć na codzien razem,chce ze soba przebywać i cieszyć się życiem,mamy byc podporządkowani tylko jednej osobie???
Czemu mamy wciąż wysłuchiwac że trzy lata temu mamie chciało się cos budowac ,a dzisiaj jej sie nie chce.
Czemu od powrotu mego do domu chłopcy maja kolejno słuchac jak to jest nieszczęśliwa,a ojciec jest szuja bo wrócił do domu-a chłopcy wyrażając na to zgodę przymuszają ją to takiego zycia,w jakim nie chce tkwić.
Mili forumowicze i gdzie tu logika???

Kto kogo zmusza???
kto kogo przymusza???
Przeciez to każdy z was zna z własnych sytuacji,własnych kryzysów ,jest mi żle-zmieniam to,jestem neszczęśliwy pracuję nad tym by byc szczęsliwy,nie pasuja mi relacje dokonuje wyboru i zmieniam te relacje.
Przeciez to jakas dziwna zależnośc samoograniczania się???
albo strach przed podjęciem decyzji???
Ja wiem że jest trudno,ja sam boleje nad tym że mimo upływu czasu nie umiemy naprawic relacji,komunikacji.
Wiem ze trudne jest życie pod jednym dachem jak pies i kot.
Nie chcę byc ochydny i uzuwac chocby takich słów -zono nie chcesz,nie pasuje ci,żle sie czujesz-masz przecież szanse podjąc decyzję o wyprowadzce.
I choć te słowa mnie samego bolą,bo niesa miłe memu uchu-jak mam inaczej pokazać,że przeciez wybór nalezy do Niej.

W zamian po co mam słuchac takich słów -to nie tak się robi,to trzeba najpierw naprwic relacje,nie wchodzi sie na siłę do domu.

O zgrozo -naprawic relacje????
cały czas sepracji czekałem na ta naprwę i gdzie była??
zamiast tego słowa..
-nie potrafie zaufać
-nie umiem z toba rozmawiac
-przebrałes miarkę całkowicie sie zamykam na ciebie
-nie chcę z toba żadnych relacji
-nigdzie z toba nie pójde by cos reperować

odpada kościół,terapie,zajęcia ,psycholodzy....
wszystko na NIE....

do tego dochodziły słowa
-nie masz prawa zadawac pytań
-nie masz prawa interesowac się mną
-to nie twoja sprawa
-co ci do tego jesteśmy w separacji

Czemu to napisałem tu na forum???
-by sie poskarżyć-nie
-by wskazać swoje skrzywdzenie-nie
-by sie utwierdzić jak jestem nieszczęśliwy-nie
-by się usprawiedliwic-nie

W zasadzie jeden przewodni cel(bo mało akurat tu na forum takich wypowiedzi)
-by pokazac jaki to trud,by pokazac innym facetom tu na forum-jak to cięzki temat,ile to wymaga pracy,samozaparcia,zdrowego i mądrego działania.
Aprzeciez w tak trudnych i specyficznych warunkach.
Nie w radości i szczęściu,nie w przyjęciu z otwartymi ramionami do domu-bo w takich relacjach łatwo jest pokazać jestem juz zdrowy,widzisz nie działam tak jak kiedyś,chce byc inny.
A mimo to......

Wiem jedno moja wewnętrzna praca nie poszła na marne,zmiany sa we mnie i są już zakorzenione.
Jak to mówią ziarno było zdrowe i dąło zdrowy plon.
choć jest jeszcze coś....



Nic to ......ehhhhh ......czas..czas....kiedys sprawy musza sie przecież rozwiązać...albo w tą...albo w drugą stronę.
Kolejny raz zaufam Bogu...skoro potrafił mnie naprawić,skoro Był tak cierpliwy...wierzę że nie opuści mnie i tym razem

pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-07-01, 09:36

Cytat:
Kolejny raz zaufam Bogu...skoro potrafił mnie naprawić,skoro Był tak cierpliwy...wierzę że nie opuści mnie i tym razem

Pogody ducha Norbercie, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, tyle tylko, że tak rzadko pokrywają się z naszymi niedoskonałymi pragnieniami.
Ufamy Panu bo wiemy, że wszystko co robi jest dla naszego dobra, choć czasem tak bolesne.
Pozdrawiam
Jarek

Anonymous - 2010-07-01, 09:57

Nobert ....


O Boże, użycz mi pogody ducha,

abym godził się z tym,

czego nie mogę zmienić,


odwagi, abym zmieniał to,

co mogę zmienić,

i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Pozwól mi, cały ten dzień przeżyć

w świadomości upływającego czasu.

Pozwól mi rozkoszować się chwilą

w świadomości jej ograniczenia
.
Pozwól mi zaakceptować konieczność,

jako drogę do wewnętrznego pokoju.

Pozwól mi, za przykładem Jezusa,

przyjąć także ten grzeszny świat, jakim jest,

a nie, jakim ja chciałbym, aby był.


Pozwól mi Tobie zaufać,

że wszystko zrobisz dobrze,

jeśli zdam się na Ciebie i Twoją wolę.


Tak będę mógł być szczęśliwym w tym życiu

i osiągnąć pełnię szczęścia z Tobą

w życiu wiecznym.


Amen.


Norbert znasz to aż za dobrze , miałam wiele napisać , ale wystarczy . .......

Anonymous - 2010-07-01, 11:34

NORBERT napisał/a:
O zgrozo -naprawic relacje????
cały czas sepracji czekałem na ta naprawę i gdzie była??
zamiast tego słowa..
-nie potrafie zaufać
-nie umiem z toba rozmawiac
-przebrałes miarkę całkowicie sie zamykam na ciebie
-nie chcę z toba żadnych relacji
-nigdzie z toba nie pójde by cos reperować

odpada kościół,terapie,zajęcia ,psycholodzy....
wszystko na NIE....


A kto Ci zagwarantował,że Twoja małżonka tak samo postrzega potrzebę terapii jak Ty i że przejdzie ją w tym samym czasie co Ty? Ona ma swój czas regeneracji, Ty swój.
Może właśnie ostateczny egzamin z Twojej terapii to powolne i cierpliwe doprowadzenie do przekonania żony o potrzebie terapii u niej i Waszej wspólnej, aby Wasze razem stało sie faktem.

Czy pomyślałeś,że Twój powrót do domu tak utęskniony przez Ciebie i synów żona mogła odebrać jako ograniczenie Jej wolności do decyzji o własnym życiu?
Nie oceniam czy zrobiłeś dobrze czy źle, tylko zamiast się denerwować pomyśl jak to wygląda z Jej punktu widzenia. Ludzie są różni, jednych Twoja postawa zmobilizowałaby do działania, u innych wywołała postawę obronną jak wycofanie lub atak bez względu na konsekwencje byle tylko odeprzeć napastnika.
Proponuję Ci, abyś w tej sytuacji postarał się o rozmowę z psychologiem-koniecznie kobietą, która być może lepiej Ci to wyjaśni i naszkicuje jak masz się teraz poruszać by nie zniweczyć efektów swojej terapii i doprowadzić do konstruktywnych rozmów z żoną. Poszukałabym terapeutki w ośrodku pomagającym współuzależnionym od Twojej dysfunkcji i poprosiła o taka krótką konsultację. Być może w Twoim zachowaniu potrzeba zmienić jakiś drobiazg lub go o coś uzupełnić,żeby żona się otworzyła na dialog z Tobą. Tak na odległośc raczej nikt Ci nie pomoże ( nie znamy Twojej zony :-( ), najłatwiej gdybyś w domu miał córkę to by Ci powiedziała co i jak, ale skoro są chłopcy to Ci nie podpowiedzą.

Całym sercem życzę Wam, aby komunikacja się u Was odrodziła. A do tego czasu worka cierpliwości i pokoju ducha. Niech Wam Bóg błogosławi i prostuje ścieżki.

W Waszej intencji:
Pomnij o Najświętsza Panno Maryjo,
jako nigdy nie słyszano, abyś opuściła Tego kto się do Ciebie ucieka....

Anonymous - 2010-07-01, 18:29

Norbi, pare slow na 12 krokowym paplaku
Anonymous - 2010-07-02, 07:50

kinga2 napisał/a:
Czy pomyślałeś,że Twój powrót do domu tak utęskniony przez Ciebie i synów żona mogła odebrać jako ograniczenie Jej wolności do decyzji o własnym życiu?
Nie oceniam czy zrobiłeś dobrze czy źle, tylko zamiast się denerwować pomyśl jak to wygląda z Jej punktu widzenia.

Kingo mam pełną swiadomość tego-i dokładnie to jest tak jak napisałaś....

post miał inny cel..nie chce pisac jaki???
ale napewno nie jest objawem nerwów....złości...porażki...
Decyzja o powrocie kingo mogła być???a mogło i jej nie być???

Ale dziś wiem jedno dla mnie to było ruszenie z miejsca...
pomijając już inne istotniejsze aspekty....(a to chocby efekt programu 12 k-życie)

A za odczucia żony- czy ja moge odpowiadać????

.........
dzięki Agnieszko...wiem to modlitwa o Pogode Ducha...w niej jest wszystko

pozdrawiam ;-) ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group