Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Męskie sprawy - O masturbacji słów parę-wydzielone z wątku trudnego

Anonymous - 2010-06-30, 20:10

kinga2 napisał/a:
Znam osobę, która została całkowicie uzdrowiona z takiego uzależnienia . Uzdrowienie jest całkowite , trwałe
kinga2 napisał/a:
Dla Boga nie ma spraw niemożliwych
W obliczu takich argumentów, nie można wykluczyć całkowitego uzdrowienia gdyż -wiadomo- Bóg wszystko może i czyni jak chce i komu chce.
Dawanie jednak nadziei choremu całkowitego uzdrowienia jest porównywalne dla mnie jak składnie obietnic ślepemu, że odzyska wzrok, jeśli tylko Bóg będzie tego chciał, bo Bóg wszystko może. I jeśli mówimy o całkowitym uzdrowieniu z nałogu o którym KINGO piszesz, to ja się pytam: "Ile jest znanych takich przypadków gdy chodzi o wyjście z tego wstydliwego nałogu?" Więc jeśli faktem jest, że
kinga2 napisał/a:
Znam osobę, która została całkowicie uzdrowiona z takiego uzależnienia
to osoba taka szczególnie powinna czuć się wezwana do składania świadectwa działania Bożego w świecie, bo jeśli takie dobro Bóg wyświadczył jej ciału i duszy, to -moim zdaniem- do czegoś to zobowiązuje.
nałóg napisał/a:
Oczywiście ,wymaga to zachowania czujności,unikania sytuacji dwuznacznych, prowokujących.
Po to sa wspólnoty(anonimowe) grupy wsparcia,mityngi.
I chwała Bogu, że takie wspólnoty są, jednak gros uzależnionych niekoniecznie wyraża chęć ujawniania swojej tożsamości innym i tym samym uczestnictwa w takich mityngach. I trzeba uszanować ich decyzję i również dla tych osób znaleźć jakąś deskę pomocy.
nałóg napisał/a:
Pamiętam ale nie żyję tym.
Dla mnie jest bardzo niewielka granica między "pamiętam" a "nie żyję tym", bo sama pamięć o tym może sprawić, że znowu zaczynam tym żyć i gdzie jest ta granica?
Kinga napisał/a:
Znam osobę, która została całkowicie uzdrowiona z takiego uzależnienia

Może byłaby możliwość kontaktu z tą osobą(?) Chętnie bym pokorespondował.

Anonymous - 2010-06-30, 21:08

diagoras napisał/a:
kinga2 napisał/a:
Znam osobę, która została całkowicie uzdrowiona z takiego uzależnienia
to osoba taka szczególnie powinna czuć się wezwana do składania świadectwa działania Bożego w świecie, bo jeśli takie dobro Bóg wyświadczył jej ciału i duszy, to -moim zdaniem- do czegoś to zobowiązuje.

Witam,
zapewne masz rację,że świadectwo jest ważne, pamiętaj jednak,że nikogo do niego nie zmusisz.
Należąc do Odnowy w Duchu Św. spotkałam się z różnymi reakcjami. Jedni po uwolnieniu przez Boga o d zła jakie ich niewoliło od razu głośno i bez skrępowania dawali swoje świadectwa, inni potrzebowali paru lat. Dlaczego tak się dzieje pozostaje tajemnicą ludzkiego serca, a czasem byc może wynika z obawy o rodzinę czy o jej reakcję.
Zauważyłam,że najłatwiej swiadectwa dają młodzi ludzie nie związani węzłem małżeńskim, inni potrzebują czasu , a może muszą przedyskutować to w domach?
Myślę jednak,że znajdziesz w sieci takie świadectwa i możliwość dotarcia do ich autora.
A najlepiej sam zaangażuj się w Odnowę i wtedy będziesz zapewne świadkiem niejednego niezwykłego działania bożej łaski.

Co zaś do dawania nadziei to cóż, właśnie nadzieja pcha nas do działania, gdy jej brak bardzo trudno cos osiągnąć.
A gdyby ślepi nie mieli nadziei być może nie odzyskiwali by wzroku na Jasnej Górze, w grocie Gargano czy np. w Lourdes oraz tysiącach innych miejsc. Sceptycyzm to też swoista slepota, a zbytni optymizm można nazwać głupotą, naiwnością lub bezwzgledną wiarą- o cokolwiek na modlitwie z wiarą prosić będziecie , stanie się wam...

Anonymous - 2010-07-01, 08:18

Diagoras,piszesz:
"I chwała Bogu, że takie wspólnoty są, jednak gros uzależnionych niekoniecznie wyraża chęć ujawniania swojej tożsamości innym i tym samym uczestnictwa w takich mityngach. I trzeba uszanować ich decyzję i również dla tych osób znaleźć jakąś deskę pomocy.

Wiesz.......... z doświadczenia wiem ,że jak sam "nałóg" nie uzna swojego "popaprania"to raczej nikt i nic mu nie pomoże w wyjściu z czynnego uzależnienia.
A na mityngach nikt nie pyta nikogo o jego tożsamość.............przychodzisz i jesteś.I tam jest właśnie bardzo szanowana anonimowość.
Po za tym jest jeszcze terapia.
A jak ktoś nie chce się leczyć,nie chce sttanac w prawdzie o sobie to żadna deska ratunku mu nie pomoże.Akurat w onanizmie tym bardziej,Bo od pornografi można sie odciąć,od alkoholu można oseparować,od narkotyków tez ,ale od własnych wizji myłowych nikt nie odeparuje.
W uzależnieniach nie ma dróg zastępczych,nie ma innych dróg jak uznanie siebie za uzależnionego i rozpoczęcie życia w prawdzie o sobie.
A najczesciej jest tak że uzleżnienia chodzą parami.Onanizm ,masturbacja jest najczęściej w parze z innym uzaleznieniem.Wcale niekoniecznie z uzależnieniem chemicznym
nałóg napisał/a:
Pamiętam ale nie żyję tym.
Dla mnie jest bardzo niewielka granica między "pamiętam" a "nie żyję tym", bo sama pamięć o tym może sprawić, że znowu zaczynam tym żyć i gdzie jest ta granica?

Anonymous - 2010-07-01, 21:32

nałóg napisał/a:
"I chwała Bogu, że takie wspólnoty są, jednak gros uzależnionych niekoniecznie wyraża chęć ujawniania swojej tożsamości innym i tym samym uczestnictwa w takich mityngach. I trzeba uszanować ich decyzję i również dla tych osób znaleźć jakąś deskę pomocy.

Wiesz.......... z doświadczenia wiem ,że jak sam "nałóg" nie uzna swojego "popaprania"to raczej nikt i nic mu nie pomoże w wyjściu z czynnego uzależnienia.
. Gdy "nałóg" nie uzna swego "popaprania" to nie ma o czym mówić, bo sprawa jest jasna, i wówczas nie wyskakiwałbym z propozycją chęci pomocy dla tych osób, gdyż sam z natury nie mam zwyczaju by kogoś "na siłę" uszczęśliwiać. Ja piszę natomiast o sytuacji, gdy "nałóg" uzna swoje "popapranie", lecz z różnych przyczyn (najczęściej innym nieznanych) nie zdecyduje się on na uczestnictwo w takim mityngu. Wydaje mi się, że sytuacja, o której pisze może mieć miejsce (a nawet często ma), bo uznanie swojej choroby nie zawsze musi iść w parze z chęcią dzielenia się tym problemem z innymi podczas mityngów. I oczywiście bardzo obstaję za tym, by wszystkie z osób chorych z chęcią jak na skrzydłach pofrunęły na takie mityngi. Jeśli jednak -jest jak piszę powyżej- że wiele z takich osób pełnych świadomych swego nałogu, nie chce dać sobie pomóc poprzez uczestnictwo w spotkaniach z innymi, to wówczas wtedy zauważam problem wyjścia im z innym rodzajem pomocy i to miałem na myśli w swojej poprzedniej wypowiedzi, do której się odniosłeś Nałogu
I teraz nie oceniajmy tych ludzi, którzy nie chcą uczestniczyć w mityngach, lecz zastanówmy się co może być powodem takiej blokady?
I przyznam szczerze, że nie wiem jak to się ma konkretnie do mityngów, ale porównywalnie widzę, co się dzieje w naszych kościołach, mając na myśli zachowanie wielu przybyłych na niedzielną Eucharystię lecz uczestniczących na zewnątrz (by nie napisać za bramą kościoła gdzie ledwo jest słyszalny głos celebransa).
I wziąłem takie porównanie celowo, bo nie myślę w tej chwili o stopniach uzależnień uczestniczących w Eucharystii, ale o fakcie, który uniemożliwia uczestnictwo wielu osobom w murach świątyni i wolą pozostawać na zewnątrz (i to niezależnie czy lato czy zima). Tacy ludzie są z góry oceniani negatywnie (nawet przez kapłanów), lecz nikt się nie zastanowi, co uniemożliwia im wejście do świątyni, a może to być wiele różnych powodów, niekoniecznie takich, które płyną ze złych intencji tych osób.
I analogicznie może być z mityngami (i ufam że tak jest skoro wiele z osób uzależnionych świadomych swego "popaprania" nie decyduje się wziąć swego udziału w mityngu lecz woli szukać innej pomocy).
nałóg napisał/a:
A na mityngach nikt nie pyta nikogo o jego tożsamość.............przychodzisz i jesteś.I tam jest właśnie bardzo szanowana anonimowość.
W świątyni też się nikt nie pyta, choć w tych mniejszych zbiorowościach ludzkich (np. parafie wiejskie) na pewno jest się mniej anonimowym.
Pozdrawiam

Anonymous - 2010-07-06, 22:57

Co do tych mityngów... ja np. nie chciałbym uczestniczyć w czymś takim bo myślę że potrzebuję więcej uwagi dla siebie i tylko dla siebie, nie chciałbym dzielić czasu spotkania z innymi uczestnikami bo uważam że nie przyniosłoby mi to korzyści. Jest też we mnie duży wstyd i obawa przed wyjawieniem mojego nałogu i różnych obrzydliwych aspektów z nim związanych nawet wobec osób podobnych do mnie. I tak chyba jest że niektórym ludziom bardziej przysłuży się indywidualna terapia a innym mityngi.

Kinga wspomniała o egzorcyście... wiadomo że każdy chciałby być uzdrowiony po wizycie u takiegoż. Jednak gdyby to było takie proste to nie byłoby tylu tragedii życiowych spowodowanych nałogami. Ja ciągle zastanawiam się czy iść do egzorcysty z tym problemem, jednak co jeśli nic się po tym nie zmieni? Mimo modlitwy, mimo sakramentów, pracy nad sobą i właśnie egzorcyzmu. Jak będę mógł to sobie wytłumaczyć żeby nie stracić wiary i nadziei? Co jeśli nie zostanę uwolniony od działania złego ducha? Chyba byłoby mi wtedy jeszcze trudniej...

Anonymous - 2010-07-06, 23:56

trudny napisał/a:
Kinga wspomniała o egzorcyście... wiadomo że każdy chciałby być uzdrowiony po wizycie u takiegoż. Jednak gdyby to było takie proste to nie byłoby tylu tragedii życiowych spowodowanych nałogami.


Witaj trudny,
egzorcyzm to zawsze nadzwyczajne działanie Łaski Bożej według uznania Boga na skutek prośby jaką Kościól zanosi ustami kapłana. Jednak nie jest to tabletka na problemy.
Niektórym trzeba długiego czasu nim dostrzegą dobroczynne działanie modlitwy i zostana uwolnieni. To zależy od Bożego planu i historii ich życia.
Trzeba ufać Bogu i przyjąć takie drogi uzdrowienia, jakie Ci będą dane, np. wielokrotne odrzucenie prośby o modlitwę czy inne trudności. Czasem Bóg nas takim poddaje, abyś zobaczył, czy na pewno chcesz Jego pomocy Jego sposobem. :-D

Mam jednak jeszcze inny pomysł zanim zechcesz dotrzeć do ks. egzorcysty może wykorzystaj wakacyjny czas na pobyt w pustelni i indywidualną drogę nawrócenia. Być może charyzmatyczna modlitwa wspólnoty lub samego kapłana wystarczy razem z Twoją silną chęcią uzdrowienia. (Zaznaczam,że wspólnota modli się o uzdrowienie we wszystkich aspektach życia i nie koniecznie musi znać sedno problemu. Tu wspólnotą będzie tu zgromadzenie zakonne.)
Im więcej sam zrobisz i wykarzeżesz determinacji tym wieksza szansa na bożą interwencję i uzdrowienie. :mrgreen:

http://www.karmelicibosi.pl/kdrzewina.php
http://www.pustelnia.com....a-Pustelni.html
( http://www.pustelnia.com....kcje-ciszy.html )

zerknij może jeszcze tu:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4789

Te wszystkie działania nie eliminują podjecia terapii psychologicznej, wręcz chyba powinny się uzupełniać w tym samym czasie.
Porady pedagoga i psychologa: Gdzie szukać pomocy? W psychologii czy religii
ks.dr Romuald Jaworski - psycholog
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=21890

Anonymous - 2010-07-06, 23:58

trudny dziękuję za Twój post.
trudny napisał/a:
Jest też we mnie duży wstyd i obawa przed wyjawieniem mojego nałogu i różnych obrzydliwych aspektów z nim związanych nawet wobec osób podobnych do mnie
To naturalne i zapewniam Cię, że nie jesteś jedynym przypadkiem w tym aspekcie.
trudny napisał/a:
I tak chyba jest że niektórym ludziom bardziej przysłuży się indywidualna terapia a innym mityngi.
Pewnie tak, choć ciężko to odpowiedzialnie stwierdzić, bo o ile wiemy, że grupowe terapie się przeprowadza, to z indywidualnymi jest w tym względzie znacznie gorzej i dlatego warto by się zastanowić jak wyjść z pomocą właśnie do tych wszystkich, którzy z różnych powodów nie chcą uczestniczyć w zbiorowych mityngach a oczekują koniecznej pomocy.
Anonymous - 2010-07-09, 15:02

trudny, diagoras,

Udało mi się znaleźć fragment konferencji Odnowy w Duchu Św. dotyczącym uwolnienia od tego zniewolenia -proszę uważnie wysłuchać cz.2. A jak "wciągnie" całości.
http://chomikuj.pl/KAPLAN...w+-+Neal+Lozano
( cały link ręcznie skopiować do wyszukiwarki)
Tu mowa o modlitwie wstawienniczej, a nie o uroczystym egzorcyźmie, a zatem moc modlitwy wspólnotowej.
"Przykład jakby lżejszego kalibru." :-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group