Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - dostaliśmy szansę, czy ją wykorzystamy?

Anonymous - 2010-06-27, 23:03

Witaj!
przeczytalam Twoj watek i
Cytat:
powtarzam jej że ją kocham - choć ona milczy,
teraz jak jest u rodziców mówię jej że tęsknię - też milczy,
biorę ją często za rękę - choć nie protestuje robi to bez uczucia,
chcę ją pocałować - nadstawia tylko policzek,
zadzwoniłem do niej rano - troszkę mało entuzjastycznie mnie przyjęła ale się nie rozłączyła,
zaraz też do niej zadzwonię :)

aaaa ratunku, toz to jest osaczanie zony

milosc to dawanie luzu i wolnosci a zatem przestrzeni zeby pobyc samej
a Ty zonę zaglaskujesz
pewnie dlatego chciala dluzej odpocząc...

Cytat:
jak się zachować jeśli żona poprosi kiedyś o wybaczenie? czy mam jej stawiać jakieś warunki na dzień dobry? jak mam to rozegrać? nie mogę tak po prostu jej powiedzieć że zapominamy o wszystkim i żyjemy dalej. mamy się leczyć? rozmowy z księdzem? mój ksiądz mi powiedział że sami nie damy rady z tego wyjść, zdaję sobie sprawę że jak nie zadbamy o to od razu to kryzys wróci znowu.

powolutku, najpierw odpocznij, zadbaj o opomoc dla siebie, moze psycholog, grupa wsparcia
a jak poprosi to bedziesz sie martwił
pomodle sie o Swiatlo Ducha sw dla Ciebie
a ksiądz dobrze prawi :)

Anonymous - 2010-06-28, 07:34

Agawa....piszesz:
agawa75 napisał/a:
Tradycyjnie już nie zgadzam się z nałogiem

no cóż ............ masz prawo sie nie zgadzać........... nie jesteś jedyna,były i są takie Panie które z zasady sie nie zgadzają ze mną............dla zasady.Ale najczęściej wcześniej czy póżniej weryfikują swoje stanowisko .
agawa75 napisał/a:
że takim zachowaniem zagłaskałeś ją i .......... Nałóg ja jestem kobietą i uważam, że kobiety bardzo cenią takie zachowania u mężczyzn, o jakich pisał Michaił.

Agawa ,to że jesteś kobieta to ja nie neguję(bo nie znam Cię),to że Ty może i lubiłabys być "zgłaskiwana" to też może i prawda,ale to że użwasz l.m. wypowiadając się tak:
agawa75 napisał/a:
. Nałóg ja jestem kobietą i uważam, że kobiety bardzo cenią takie zachowania u mężczyzn

chyba nadużywasz praw innych kobiet.Bo chyba nie masz legitymacji aby wypowiadać się w imieniu-mimo bycia kobietą-wszystkich kobiet .
Agawa........... jest taki syndrom w realcjach międzyludzkich jak dominacja i osaczanie.W dominacji jest zawsze dwie strony.......dominujący i zdominowany(głaskacz i głaskany).I życie dowodzi tego ,że wcześneij czy póżniej zdominowany zaczyna się "dusić",zaczyna brakować mu tchu,elementarnej wolności,ma poprostu ogromny dyskomfort od tego co nawet było i przyjemne kiedyś.I zaczyna sie buntować,uciekać,wyrywać z pod "łapek"głaskacza.
Podobnie "dominant".Przychodzi taki momment,czas gdy ta dominacja zaczyna być męcząca,uległość zaczyna drażnić,spolegliowość zaczyna być wada charakteru.
Jak poczytasz wątki na forum to zobaczysz ile jest takich dominujących i zdominowanych w kryzysie.......w ostrej fazie kryzysu.Niezależnie od płci........... są i kobiety i męzczyzni.
Człowiek jest stworzony przez Boga do wolności.Wychodzać za mąż/żeniąc sie sam ogranicza swoją wolność na rzecz dobra czy sprawy wspólnej jaką jest małżeństwo.Ale to musi być świadoma i osobista decyzja.
A mimo to małżeństwo to jeden wielki kryzys tylko o różnych nateżeniach i amplitudzie.

Ale znowu masz prawo do tego by się ze ,mną nie zgodzić.
Pogody Ducha

Anonymous - 2010-06-28, 08:53

Cytat:
jak się zachować jeśli żona poprosi kiedyś o wybaczenie?

Póki co, proponuję cierpliwość, bo to nie musi zadziać się natychmiast... Może to i lepiej, bo wtedy większa nadzieja, że "przepraszam" jest przemyślane, prawdziwe i w ślad za nim pójdą czyny. Może dopiero wtedy pomyśl o "kolacji w restauracji" itp. Jeszcze nie teraz, teraz dużo rozmów w cztery oczy.
Michaił, przed Tobą długa droga przebaczania, bo powiedzieć "wybaczam" (podobnie, jak z "przepraszam") to dopiero początek, a dalej - trzeba codziennie walczyć ze sobą samym, żeby żyć tak, jak dawniej, żeby przebaczyć naprawdę... Do przebaczenia z Twojej strony, a do zmiany życia ze strony żony, najpełniej może uzdolnić Jezus, trzeba więc zadbać o bliski kontakt z Nim (obydwojgu). Dobrym początkiem wejścia na drogę pojednania małżeńskiego - spowiedź (obydwojgu).
Niczego nie próbuj przyśpieszać, wymuszać, naciskać... Czas jest Waszym sprzymierzeńcem. Tutaj naprawdę ma zastosowanie powiedzenie "co nagle, to po diable". Co nagle - może być zbyt płytkim, aby przetrwało... Budujcie od nowa - powoli, roztropnie, mądrze.
Warto zmniejszyć nieco temperaturę wody, w której ostatnio kąpiesz się... :-) To pozwoli żonie na odnalezienie się w tej nowej i też bardzo trudnej dla niej sytuacji, a i Tobie wyjdzie na zdrowie.

Anonymous - 2010-06-28, 09:40

Wybaczenie to postawa.Do wybaczenia nie musi być potrzebna prośba Twojej żony.To Ty możesz chcieć jej wybaczyć.Bo wybaczenie to akt jednostronny.
Natomiast czym innym jest pojednanie.
Do tego(pojednania) potrzebne są dwie strony konfliktu.Bo to tak jak przy pakcie pokojowym.Nie zawierają paktów pokojowych strony niezwaśnione,a tylko te w stanie konfliktu.
I obie muszą chcieć ten pokój zawierać.
Przy pojednaniu powinna być postawa przyznania się do popełnienia określonego czynu.Potem uznania swojej winy w tym czynie.Następnie żal za skutki tego czynu i prośba o wybaczenie i pojednanie.Ale nie ma pojednania bez zadoścuczynienia.Tylko jak to zrobić w przypadku zdrady???.Proste: trzeba być przejrzystym ,prawdomównym i nie wchodzić w żadne sytuacje dwuznaczne by nie dawać sobie pokusy na powtórkę.Sobie pokusy a partnerowi powodów do podejrzeń.To jest zadośćuczynianie codzienne.
Czy można i czy powinno się zapomnieć o krzywdzie?????..........wg mnie nie.
Należy pamiętać ..Choć nie należy tym żyć.
Nie należy pamiętać po to by przy każdej nadażającej się okazji wypominać i dokopywać "krzywdzicielowi"
Pamiętać należy po to aby dostrzegać symptomy nawrotów .Uzależnienia,grzechy,zdrady są pod duzym "ostrzałem" "kusego" i są wykorzystywane do nawrotów .I po to nalezy pamiętać o tym co bolesne.I to obie strony krzywdy.I krzywdziciel-chyba jeszcze bardziej jak skrzywdzony.

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-06-28, 09:42

witaj Michaił. Czytam Twoje posty i jak bym czytała o sobie tylko w odwrotnej wersji-to mąż mnie zdradził.I bardzo dobrze rozumiem przez co przechodzisz.Właściwie jak większość osób tutaj. Pytasz co zrobić, gdy żona poprosi o wybaczenie.Ciężkie pytanie-ja chyba do tej pory mam z tym problem.Mój małżonek właściwie do dzisiaj nie poprosił wprost o przebaczenie.Powiedział tylko że wie że zrobił coś bardzo złego.Ale widzę że stara się każdego dnia,zmienia swoje zachowanie w wielu sytuacjach i w stosunku do mnie.Ja też zmieniłam swoją postawę wobec niego i siebie samej.Myślę, że jeśli teraz zaczniesz pracować nad sobą, to gdy wreszcie żona poprosi Ciebie o wybaczenie, na pewno z pomocą Ducha Świętego będziesz wiedział co powiedzieć.Ale wcześniej dużo modlitwy i mądre lektury.
A kobiety-przynajmniej długi czas ja tak miałam, gdy mówią że nie wiedzą czego chcą i nie są pewne-to znaczy że baaardzo chcą, żeby o nie zawalczyć.Tak mi się wydaje,ze u twojej żony może być podobnie. Życzę Ci pogody Ducha :-)

Anonymous - 2010-06-28, 10:23

Magda... nie zawsze musi paść to zdanie, słowo "wybaczenie, proszę o wybaczenie". Mężczyzna przeciętny, jako osoba więcej działająca niż gadająca, może poprzestać na tym jak piszesz "zrobiłem coś bardzo złego", ale ze świadomością tego codziennie zadośćuczyniać. Tak jak nałóg pisze - przezroczystość z mowie i czynie, i tak też jest dobrze.
Anonymous - 2010-06-28, 14:08

może mi ktoś wytłumaczyć mechanizm zdrady? dlaczego?
to ja doprowadziłem do kryzysu w małżeństwie. ale nie ja zdradziłem.
tylko czemu czuję się winny wszystkiemu i czemu tak jest mi łatwiej?

wczoraj było już dobrze, dziś w pracy też, choć łatwo nie było. ale teraz wróciłem do domu i znowu płaczę i znowu nie mogę się odpędzić od myśli że będzie źle.
czemu tak jest? przecież nie mogę wiedzieć że będzie na pewno źle, albo na pewno dobrze. gdyby opisać to prawdopodobieństwem to szanse się rozkładają jak 50/50.

właśnie minął tydzień od kiedy się dowiedziałem, to był największy koszmar mojego życia. wczoraj myślałem że dam radę nad tym zapanować ale właśnie widzę że to nie takie łatwe.

do jakiego lekarza się udać? psychiatra, psycholog? kobieta,mężczyzna?

[ Dodano: 2010-06-28, 14:20 ]
nałóg, masz rację w 100% - zdominowałem i osaczyłem żonę. taki mam po prostu charakter. w towarzystwie innych ludzi zawsze jestem JA a potem inni, chyba że pozwolę żeby było inaczej.
ja zbyt wiele od niej prostu wymagałem a ona temu nie podołała :( może robiłem to nieświadomie, a może szukam teraz usprawiedliwienia? to już nie ma znaczenia, wiem że muszę nabrać pokory i całkowicie się zmienić.
tylko co radzisz? mam jej przestać wysyłać smsy, mówić że ją kocham, nie trzymać ją za rękę? teraz jestem troszkę roztrzęsiony ale nachodzi mnie myśl że ona pomyśli że mi już przestało na niej zależeć, a ona jest bardzo wrażliwą dziewczyną.

Magda801, Ty przynajmniej wiesz że mąż chce wrócić i się zastanawiasz czy dać mu szansę. ja się czuję jakby moja żona trzymała wszystkie asy w rękawie.

ja jestem chyba emocjonalnie uzależniony od mojej żony, już wcześniej jak gdzieś jechała na dłużej np. studia, czy wychodziła z koleżankami to było mi bardzo źle (i ona się właśnie wtedy czuła osaczona). można to jakoś leczyć?

Anonymous - 2010-06-28, 14:20

Cytat:
właśnie minął tydzień od kiedy się dowiedziałem, to był największy koszmar mojego życia.

Michaił, teraz boli najmocniej, jak wielka rana po poważnej operacji... Potrzeba dbałości o siebie, życzliwych ludzi wokół, dużo rozmów, żeby tylko nie pozostać z tym bólem samemu... Jeśli masz zaufanego kolegę - zwierz się mu, będzie lżej... Może komuś z rodziny... Wyjdź do ludzi, idź na basen, na siłownie, na adorację... Tylko nie zostawaj sam ze swoimi myślami...
Psycholog na pewno by pomógł, jesli czujesz, że sytuacja Cię przerasta - szukaj pomocy, gdzie się da.
Od siebie mogę Ci tylko powiedzieć, że będzie coraz lepiej, ale jeszcze nie dziś i nie jutro...
Michaił, będzie lepiej... To nie będzie aż tak mocno bolało bez końca. Teraz przetrzymaj - to najgorszy czas...

Anonymous - 2010-06-28, 14:31

róża napisał/a:
Jeśli masz zaufanego kolegę - zwierz się mu, będzie lżej... Może komuś z rodziny...


nie wiem już komu powiedzieć, nie wiem komu zaufać. ufam Wam, ale dlatego że Was nie znam a Wy nie znacie mnie i dlatego że w większości wiecie co przeżywam bo macie to za sobą.
boję się tego że jak komuś powiem to on/ona to rozgada.

jest jeszcze druga strona medalu: mam taką koleżankę w biurze, lafirynda do potęgi, dorabia rogi mężowi już lata a biedak nic nie wie, albo nie chce wiedzieć. ja się z niego nabijałem przy każdej okazji, oczywiście nie przy niej. opowiadałem większości znajomych o niej, taka anegdotka.
rozumiesz już czemu się boję? nie sądźcie byście nie byli sądzeni. nawet mnie to śmieszy teraz :mrgreen: śmiałem się z faceta że mu baba rogi dorabia a teraz sam je mam :mrgreen: Bóg mi po prostu pokazał kto się śmieje ostatni.

[ Dodano: 2010-06-28, 14:32 ]
poza tym zawsze wiedziałem że Bóg ma poczucie humoru, przy czym nie spodziewałem się w swojej pysze że lepsze niż moje.

Anonymous - 2010-06-28, 14:39

Cytat:
boję się tego że jak komuś powiem to on/ona to rozgada.

To powiedz mamie, siostrze, bratu... Będzie wtedy lżej - już we dwoje poniesiecie ciężar... Od czego mamy rodzinę? Żeby wspierać się w trudnych chwilach.
I nie obwiniaj się za wszystko!

Anonymous - 2010-06-28, 14:54

róża napisał/a:
Cytat:
boję się tego że jak komuś powiem to on/ona to rozgada.

To powiedz mamie, siostrze, bratu... Będzie wtedy lżej - już we dwoje poniesiecie ciężar... Od czego mamy rodzinę? Żeby wspierać się w trudnych chwilach.
I nie obwiniaj się za wszystko!


nie mogę rodzicom powiedzieć, raz żeby się sami nie załamali, bo oni nas mieli za idealne małżeństwo, ba nawet mi wczoraj powiedziała że moja starsza siostra też tak uważa.
dwa że mieszkamy z rodzicami. gdybym im powiedział żona od razu by wiedziała.
z teściami to samo...

4 lata nie paliłem, dziś pierwszy raz pomyślałem żeby znowu zacząć. przecież nie rzuciłem dlatego że są niezdrowe :-) lubiłem palić, rzuciłem żeby dać przykład żonie, no i później żeby nie było problemów z dzieckiem. wiecie co się później okazało? że i ja i żona jesteśmy praktycznie niepłodni!

[ Dodano: 2010-06-28, 14:59 ]
chyba za dużo emocji w sobie dusiłem i dlatego sobie popłakałem, już ze mną ok, złe myśli odeszły.

Anonymous - 2010-06-28, 15:03

Cytat:
dwa że mieszkamy z rodzicami. gdybym im powiedział żona od razu by wiedziała.

Skoro mieszkacie razem, to rzeczywiście lepiej na razie nie mówić, żeby nie było tak, że żona powróci, a tu :evil:
Chociaż mama na pewno domyśla się, że dzieje się coś złego, mamy nie da się oszukać...
To fajnie, że nie jesteś sam. :-)

Anonymous - 2010-06-28, 17:49

róża napisał/a:
Cytat:
dwa że mieszkamy z rodzicami. gdybym im powiedział żona od razu by wiedziała.

Skoro mieszkacie razem, to rzeczywiście lepiej na razie nie mówić, żeby nie było tak, że żona powróci, a tu :evil:
Chociaż mama na pewno domyśla się, że dzieje się coś złego, mamy nie da się oszukać...
To fajnie, że nie jesteś sam. :-)


moi rodzice traktują żonę jak własną córkę, mimo że mają własną. to by im chyba serca połamało...

[ Dodano: 2010-06-28, 20:01 ]
żona przyjechała, do stóp jej nie padłem, jakoś dziwnie obojętny jestem. jeszcze rano miałem wrażenie że jedno jej słowo a bym pół Polski przejechał po nią a teraz, spokój.

Anonymous - 2010-06-28, 20:34

Cytat:
żona przyjechała, do stóp jej nie padłem, jakoś dziwnie obojętny jestem.

Może to nie jest obojętność, ale powolne dojrzewanie do sytuacji, w której znalazłeś się. Jest dobrze... Dobrze, że nie padłeś do stóp, tak trzymaj - lekki dystans nie zaszkodzi. Bywa, że trzeba go właśnie zachować, żeby ta druga strona mogła w spokoju wszystko przemyśleć, podjąć dalsze rozsądne kroki, a może i trochę zawalczyć o małżonka...
Cytat:
moi rodzice traktują żonę jak własną córkę, mimo że mają własną.

Szczęściara!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group