Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - dostaliśmy szansę, czy ją wykorzystamy?

Anonymous - 2010-12-29, 23:34

Michaił, cytat z Twojego postu:
"mam na to sposób, ale zły, zbyt wiele osób by ucierpiało, mogę tych kolegów żony, jej byłego kochanka zgnieść, mam na nich tyle że ich kobiety by ich pozabijały, ale chyba sam bym się tym pogrążył i naprawdę byłby koniec, wszystkiego i wszystkich... to moja kara doczesna, walczyć z pokusą zemsty na tych co mnie skrzywdzili"

staram się czytać uważnie, odpowiedziałam na coś, co mnie uderzyło w Twoim poście
Przebaczenie nie polega na walce z pokusami

POzdrawiam! :-)

Anonymous - 2010-12-30, 09:01

tylko odniosłaś się do najmniej ważnej części postu, przynajmniej dla mnie. sedno sprawy jest gdzie indziej. ale mniejsza już o to, dla mnie koniec tematu.
pozdrawiam

Anonymous - 2010-12-30, 11:06

W postach, tak jak w umowach, wszystko jest ważne, szczególnie dopiski na końcu drobnym drukiem :-D

Wiem o czym piszesz, ale zrobiłeś na ten moment chyba wszystko, co było do zrobienia. Rozumiem że masz wielką ochotę pytać żonę i wyjaśniać wątpliwości, ale to donikąd nie prowadzi...

Nie chciałam Cię urazić ani sprawić żebys czuł się tutaj nierozumiany, tylko życzyć Ci z całego serca przebaczenia - przebaczenia, które pozwoli Ci zaufać żonie na nowo...
Pozdrawiam, z Bogiem!

Anonymous - 2010-12-30, 14:23

już mi przeszło. chyba zaufam, tak naiwnie, jak dziecko, bo jak będzie chciała znowu kręcić to ja jej raczej nie powstrzymam. choć w razie najgorszego będzie boleć jeszcze bardziej niż wcześniej.
Anonymous - 2011-01-02, 22:20

Michaił napisał/a:
już mi przeszło. chyba zaufam, tak naiwnie, jak dziecko, bo jak będzie chciała znowu kręcić to ja jej raczej nie powstrzymam. choć w razie najgorszego będzie boleć jeszcze bardziej niż wcześniej.


Może mądrze.

Współczuję Ci. Jak tak sobie czytam Twoje posty o problemach z zaufaniem, to myślę sobie, że ja to mam dobrze :-) Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

U mnie konstans, czyli sinusoida :-) Po dołku świątecznym, przyszła ,,górka'' sylwestrowo-noworoczna. Miły wyjazd, nowi ludzie, nowe miejsca. Dochodzę do wniosku, że w moim powrocie do równowagi najbardziej mi ,,szkodzi'' moja żona. Przy niej czuję się w pewien sposób bezwartościowy, niesprawiedliwie traktowany. Wszystko jest nie tak, warczy, krzywo patrzy, jak na coś jej zwrócę uwagę, to jest awantura. Jak mam takie dni, że mam kontakt tylko z nią to wpadam w dołek. Jak jej nie widzę i mam kontakt z innymi ludźmi, z którymi mogę miło porozmawiać, których bawią moje żarty, których potrafię czymś zainteresować, to czuję się dobrze i mam poczucie, że ze mną jednak wszystko ok, że jestem całkiem fajny człowiekiem.

Jakiś jestem spięty, to chyba z powodu konieczności powrotu jutro do codzienności.

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku dla wszystkich Forumowiczów!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group