Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - dostaliśmy szansę, czy ją wykorzystamy?

Anonymous - 2010-07-26, 21:53

Michaił napisał/a:
Panie Boże, ja już nie mogę ze sobą wytrzymać, nie mogę wytrzymać tego jaki byłem i jestem. Napraw proszę moje życie,


Michaił zamist łez wsłuchaj sie w słowa piosenki......

http://www.youtube.com/watch?v=3tOZvDO1iSk


facet jesteś!!!! ...zatem do przodu.....

Anonymous - 2010-07-27, 06:41

Cytat:
Michaił, zaprzestań obwiniania siebie, bo zaraz tu pomyślę, że żyjesz z Aniołem, nie z człowiekiem...


Różo rozmawialiśmy w niedzielę z żoną prawie 6 godzin. ona mi tłumaczyła jak się czuła ze mną, mówiła że w pewnym momencie przyjęła moje zachowanie za normalne, przecież ją kocham prawda? myślała że to ona wszystko robi źle.
a ja się wtedy zastanawiałem i chciałem powiedzieć: żono ok robiłem tak ale z twojej strony brakowało mi... i właśnie, do dziś nie potrafię wymyśleć czego mi od niej brakowało? zaufania? a skąd! ona mi ufała bezgranicznie, chciała mi mówić o wszystkim i o wszystkim słuchać. a może miłości? tyle razy sama przychodziła i się do mnie przytulała, tyle razy słyszałem od niej że mnie kocha najbardziej na świecie i że jestem jej najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. ja nie potrafię znaleźć niczego na swoja obronę! ja ją krzywdziłem bez powodu... janse były często jakieś sprzeczki ale to zwykle ja je rozpoczynałem, ona się kuliła i często zaczynała płakać, co mnie jeszcze bardziej irytowało. owszem była często dla mnie niemiła, mówiła do mnie ostro ale przed tym ja ją zwykle prowokowałem.
zniszczyłem wrażliwośc mojej żony, teraz mam w domu robokopa...

zapytałem też żony czy nie zdradziła dlatego, że chciała zniszczyć nasze małżeństwo nieodwracalnie - nie zaprzeczyła. zapytałem czy moja reakcja na zdradę (płacz, niedowierzanie) jej nie zaskoczyła, czy nie liczyła że ją np. pobiję, czy wyrzucę z domu - nie zaprzeczyła. powiedziała że po prostu nie miała już nic do stracenia, nic już nie czuła, została wyprana z wszelkich uczuć.

ciężko żyć ze świadomością, że skrzywdziłem osobę którą kocham i która kochała mnie. najłatwiej byłoby nie żyć :cry:

Anonymous - 2010-07-27, 07:55

Michaił na Boga nie masz robocopa...tylko wrazliwa kobietę ..jaka dokonała przekroczenia samej siebie z powodu........
i zamiast płakać ...pytaj...dlaczego.czemu,po co......

Michaił czyn żony nie jest niczym dobrym,zdrada nie jest objawem dorosłej postawy,to nie rozwiązywanie problemów.

Przeciez mogła wypłakać się w mankiet..mamy,rodzeństwa,koleżanki,księdza itd...

Lecz niektórzy sa stworzeni tylko i wyłącznie do asymilacji z płcia przeciwną-tylko tam potrafia przelac żale,opowiedzieć co boli,co doskwiera.
Nie mnie dane oceniać-ale to w głównej mierze jest rola faceta do jakiego przychodzi rozkołatana,zagubiona,zraniona w swym wnętrzu kobieta.
Jeden potrafi byc bratem,idealnym przyjacielem i wesprze- inny niestety wykorzysta moment słabości.

Michaił duzo wiesz,duzo słyszysz -ale decyzje sa twoje masz mozliwośc to naprawiać tylko przestan sie mazgaic,przestań sie czołagać....

Wiem że może to trudne -ale bądż wkoncu tym mocnym facetem, widzącym zło jakie sie dokonało,ale potrafiącym wyciągnąć z tego wnioski i budować ..każdego dnia,każdej chwili od nowa wrazliwośc żony na świat.

Michaił odkryj na nowo wartośc kobieca -w kobiecie i nie zbieraj winy zony na siebie ,bo nic jej w tym nie pomagasz.

I nie chodzi tu o potepienie jej -a jedynie wskazanie czynu jaki był nieodpowiedni.
I tu musisz ukazać zonie jej odpowiedzialność...

I skończ juz z tym umrę,koniec mój,rzucę sie ,czy pójde na tory-bo to nie twoja doroslośc i odpowiedzialność jedynie dziecinada.

A kogo może chce zona ???? może i poranionego przez nią faceta -ale dorosłego i odpowiedzialnego za waszą przyszłośc


pozdrawiam i sorry jak za ostro ;-) ;-)

Anonymous - 2010-07-27, 21:00

Michaił napisał:


Cytat:
ja nie potrafię znaleźć niczego na swoja obronę!


To ja spróbuję - w ramach pierwszej pomocy... ;-)
Michaił, dajesz teraz żonie to, o czym ona pewnie skrycie marzyła - "kurcze tak ciężko z tym poczuciem winy, gdyby tak mój mąż wziął ją wreszcie na siebie!". Bez mała cały dzień spędzony na rozmowie (dużo czasu potrzebowała żona ) i jest - marzenie spełniło się! Michaił, człowiek o wrażliwym sumieniu - poniesie ciężar winy - sam. A żona? Żona nawet już nie musi iść do spowiedzi, bo niby z czego miałaby spowiadać się. Do spowiedzi pójdzie Michaił... wyspowiada się z grzechów żony, bo przecież bardzo kocha...
Och, Michaił - zmierzasz w złym kierunku... Ja wiem, że zdrada mąci umysł, ale żeby aż tak?
Jakaś wina Twoja pewnie jest, bo nie ma ludzi idealnych, ale to nie tak, że to Ty odpowiadasz za zdradę. Przeżyłam parę lat w małżeństwie i bywało naprawdę różnie, a jednak nie przyszło mi nigdy do głowy, żeby pójść do kolegi i wypłakać się mu w koszulę... Czyli można poradzić sobie inaczej - pójść z problemami do matki, siostry, brata...
Michaił, polecam umiarkowanie w ocenie zachowań własnych i żony. Takie szybkie, łatwe "rozgrzeszenie" - niekoniecznie musi dobrze rokować na przyszłość...
Wybaczyć zdradę jest bardzo trudno, ale wzięcie przez zdradzonego winy na siebie - moim zdaniem, nie rokuje dobrze. Ty masz przebaczyć żonie, skoro to nie ona jest winna - więc... Co masz jej przebaczać? Michaił, nie uciekaj przed trudem przebaczenia, bo odnoszę wrażenie, że właśnie tego próbujesz... Przed tym nie da się uciec...
Jesteś fajnym, bo wrażliwym chłopakiem... Postanowiłeś być z żoną - mimo zdrady... Gdybyś był takim, jak siebie opisujesz - wątpię, żeby to było możliwe...
Pozdrawiam. :-D

Anonymous - 2010-07-27, 21:31

jutro wyjeżdżam do Gdyni na szkolenie. sam. żonę zawożę do rodziców. mam nadzieję wypocząć.
Różo Ty mnie zawsze starasz się prostować :-) dziękuję :-)
ale żona wie co zrobiła i myślę że niezbyt dobrze się z tym czuje, to widać po niej.

NORBERT, po mnie raczej nie widać jak się czuję, ja mam zawsze tą samą minę - raczej obojętną, jeśli trzeba to się śmieję, a to duże osiągnięcie biorąc pod uwagę że własne żarty już mnie nie śmieszą. brak okazywania emocji - to mi właśnie zarzuciła żona. ma to czasem dobre strony. w pracy są przekonani że już wszystko ze mną ok. dołuję się jak nikt nie widzi...

więcej napiszę za tydzień, teraz Gdynia do niedzieli, w poniedziałek jadę na szkolenie do Niemiec i wracam chyba w czwartek.

piszcie, piszcie! bardzo lubię Was czytać, stawiacie mnie do pionu kiedy tego potrzebuję.

pozdrawiam
Michał

[ Dodano: 2010-07-27, 21:45 ]
różo, każdy człowiek jest inny, każdy inaczej reaguje na odrzucenie przez małżonka (ja braniem winy na siebie). moja żona nie miała do kogo się zwrócić, rodzina daleko stąd, mało znajomych, mieszkamy razem 3 lata ale dalej się tu czuje obco. taka jest, zamknięta w sobie. powiedziała że wtedy kiedy ja ją odrzuciłem chciała z kimś pogadać, ale do kogo się nie zwróciła ten jej odmówił, zupełnie jak mi teraz, ja znalazłem forum, ona niewłaściwą osobę, której nie potrafiła powiedzieć 'nie'. zdrada nadal kąsa, ale nie tak bardzo. bardziej kąsa poczucie winy za to że opuściłem żonę...

Anonymous - 2010-07-28, 08:41

Cytat:
więcej napiszę za tydzień, teraz Gdynia do niedzieli, w poniedziałek jadę na szkolenie do Niemiec i wracam chyba w czwartek.


Michaił, wracaj zdrów i z sercem już bardziej radosnym :-D

Mój Mistrzu, przede mną droga, którą muszę przebyć tak, jak Ty.... nawet wtedy, kiedy zakręty na niej - ostre :!:


http://www.youtube.com/wa...feature=related

:lol: :lol:

Anonymous - 2010-07-28, 08:53

Michaił napisał/a:
NORBERT, po mnie raczej nie widać jak się czuję, ja mam zawsze tą samą minę - raczej obojętną, jeśli trzeba to się śmieję, a to duże osiągnięcie biorąc pod uwagę że własne żarty już mnie nie śmieszą. brak okazywania emocji - to mi właśnie zarzuciła żona. ma to czasem dobre strony. w pracy są przekonani że już wszystko ze mną ok. dołuję się jak nikt nie widzi...


Michaił rozumiem że tak teraz chcesz???...ale jak moge- poradze jedno
...nie duśmy i nie skrywajmy swoich emocji,nie zatrzymujmy ich w sobie....bo jak wzrosna jak balonik to wkoncu znajda upust ,wypłyna ...i może temu nie byc końca.....

Na programie 12k....uczono -emocje przezywać adekwatnie do chwili....

pozdrawiam i miłego pobytu...wypoczynku...i zbierania energi :mrgreen: :mrgreen:

Anonymous - 2010-08-01, 19:38

moi mili, co to znaczy zaufać Bogu? jak to zrobić? jak go słuchać? ja nie wiem :-/

jak żyć bez miłości?

niestety ale Bóg mnie nie przytuli fizycznie, kiedy tego potrzebuję. po to dał mi żonę, którą teraz na własne życzenie straciłem (tracę).

samotność mnie zawsze przerażała, potem poznałem K i przestałem się jej bać. teraz znowu wraca stare.

zawsze miałem w życiu farta, zawsze spadałem na 4 łapy. potem zwykle pycha mnie gubiła i znowu upadałem, ale znowu się podnosiłem. teraz czuję że limit mi się skończył :cry:

niestety urlop nic nie dał. jutro jadę znowu na szkolenie. ale to pewnie też nic nie da.

parę tygodni temu było już nieźle. potem się wyspowiadałem i znowu się zaczęło zamiast skończyć.

świetnie sobie zdaję sprawę że jestem na najlepszej drodze do zatracenia, ale tak mi dobrze... jeśli mam być sam to już wolę to... cokolwiek to będzie oznaczać...

Anonymous - 2010-08-01, 20:49

Witaj :-D
Cytat:
moi mili, co to znaczy zaufać Bogu? jak to zrobić? jak go słuchać? ja nie wiem



Zaufać to znaczy uwierzyć w sercu, że ON może wyprowadzić nawet z największego zła, jakie zadziało się - jeszcze większe DOBRO. A trudne to jest - na pewno...

Cytat:
jak żyć bez miłości?

Nie da się żyć bez miłości... Popatrz, ilu ludzi wokół Ciebie czekających na Twoją miłość, żona - jako pierwsza... Popatrz przez ilu ludzi jesteś kochany...
Żyjesz - znaczy kochasz... Kochasz - znaczy żyjesz...

Cytat:
parę tygodni temu było już nieźle. potem się wyspowiadałem i znowu się zaczęło zamiast skończyć.



Przestrzegałam , że będzie huśtawka, że nie zatrzyma się tak szybko, jak byś tego chciał... To zbyt wcześnie, abyś posiedział na niej spokojnie, więc cierpliwości, Michaił!
Naprawdę bardzo Ci współczuję, bo wiem co teraz przechodzisz. Jeszcze trochę (kilka miesięcy ;-) ) i będzie lepiej, zobaczysz :-D

http://www.youtube.com/watch?v=lmHI11dBCy4

Anonymous - 2010-08-05, 14:53

róża napisał/a:
Zaufać to znaczy uwierzyć w sercu, że ON może wyprowadzić nawet z największego zła, jakie zadziało się - jeszcze większe DOBRO. A trudne to jest - na pewno...


wiesz, może zaufać nie jest trudno, trudno jest coś później robić, bo przecież nie mogę siedzieć z założonymi rękoma i czekać na cud prawda? coś robić muszę i tu właśnie pies jest pogrzebany: nie wiem już sam co robić :-?

róża napisał/a:
Nie da się żyć bez miłości... Popatrz, ilu ludzi wokół Ciebie czekających na Twoją miłość, żona - jako pierwsza...


tu bym polemizował czy czeka na moją miłość... myślę że gdyby mieszkała bliżej domu rodzinnego to już by jej nie było ze mną. a tak parę zobowiązań: praca zawodowa, praca mgr, bo obie są powiązane ze sobą, nie może się zwolnić z pracy bo na podstawie materiałów stamtąd pisze magisterkę...
jeśli mam strzelać to gdy obroni pracę mgr to mnie zostawi bo nic już tu jej nie będzie trzymać, takie mam przeczucie po prostu. ale staram się myśleć inaczej, zaufać Bogu że nie pozwoli na to żeby ona mnie w taki sposób skrzywdziła.

urlopik szybko się skończył, na parę dni częściowo zapomniałem o kłopotach, choć diabeł starał się jak mógł i chwilami mu wychodziło. ale akumulatory podładowałem lekko, na parę dni pewnie starczy...

Anonymous - 2010-08-05, 15:02

Michaił........jak chcesz by coś się zmieniło w Twoim życiu,to................ zrób coś w kierunku zmiany
Anonymous - 2010-08-05, 15:27

Cytat:
wiesz, może zaufać nie jest trudno, trudno jest coś później robić, bo przecież nie mogę siedzieć z założonymi rękoma i czekać na cud prawda? coś robić muszę i tu właśnie pies jest pogrzebany: nie wiem już sam co robić

Siedzieć z założonymi rękoma zdecydowanie nie możesz, Michaił. A wiesz dlaczego? Dlatego, że od tego siedzenia wszystko zaczyna boleć, a przede wszystkim głowa, bo ona wtedy mocno pracuje, za mocno...
Wydaje mi się, że za dużo w Tobie niecierpliwości, chciałbyś, żeby już szybko było fajnie, miło, jak dawniej... A tu trzeba poczekać i pocierpieć (wybaczenie to taka droga przez mękę), a i nie będzie tak, jak dawniej... Będzie troszkę inaczej, nie znaczy - gorzej.

Myślisz, że żona jest z Tobą tylko dlatego, że na dziś jej tak wygodnie, a potem to raczej odejdzie... Hmm, skoro tak, to niby co miałbyś robić :-? Po co robić cokolwiek? Tu chyba, w tym bezsensie siedzi sam :evil: .
Więc jak jest z Wami?? Chcecie być ze sobą nadal? Może to jest raczej pytanie właśnie do Ciebie, bo to nie żona, ale Ty masz wątpliwości - czy chcesz ponieść dalej ten ciężar, potrudzić się nad przebaczeniem... Jeśli chcesz, to wyrzuć z głowy takie myśli, jak wyżej...
Co robić? Coś, co uspokoi, wyciszy... Tego Ci teraz potrzeba; wiem, co mówię i wiem jak o to trudno... Ja już starsza jestem ;-) , ale to nic - serce mam ciagle bardzo młode, więc chyba czuję podobnie, jak Ty, czy każdy inny młody człowiek... ;-)
Jesteś tak krótko po zdradzie, że naprawdę byłoby głupotą oczekiwać na dziś więcej niż to dzieje się... U mnie przez kilka m-cy "po" była tak napięta, nerwowa atmosfera, że ja ci wręcz zazdrzoszczę, że u Was jakoś tak gładko to idzie...
Trzeba zacząć normalnie żyć, starać się nie roztrząsać, nie dąsać, nie dopatrywać się w żonie zakłamania... I rozmawiać ze sobą, rozmawiać jak najwięcej, bo najgorsze są te godziny ze sobą samym - wtedy przychodzą różne, przeróżne dziwaczne pomysły i beznadzieja...
Jeśli masz jeszcze urlop, może wyjedźdźcie gdzieś razem - daleko, daleko........ Na pewno dobrze Wam to zrobi!

Anonymous - 2010-08-05, 17:01

Michaił napisał/a:
coś robić muszę i tu właśnie pies jest pogrzebany: nie wiem już sam co robić :-?


masz czytać , słuchać , modlić się , szukać ,

" szukajcie a znajdziecie , proście a będzie wam dane ...."

Michaił
CO JEST NAJWIĘKSZYM PRAGNIENIEM TWOJEGO SERCA ????

http://video.google.pl/vi...95494538154798#


Piszesz , że zaufać nie jest trudno - dla mnie zaufać Jezusowi to znaczy pójść za Nim - czyli coś zrobić - ruszyć z miejsca , zrobić wszystko cokolwiek On powie .

Zaufać Bogu to dać sie prowadzić , zdecydowanie nakierować ciało wole i ducha na poszukiwanie :mrgreen: na zmiany - w sobie

Anonymous - 2010-08-05, 18:20

róża napisał/a:
Trzeba zacząć normalnie żyć, starać się nie roztrząsać, nie dąsać, nie dopatrywać się w żonie zakłamania... I rozmawiać ze sobą, rozmawiać jak najwięcej, bo najgorsze są te godziny ze sobą samym - wtedy przychodzą różne, przeróżne dziwaczne pomysły i beznadzieja...


staram się, naprawdę, nie zawsze wychodzi ale staram się. ale ona zwykle nie chce rozmawiać.
mama mi dziś powiedziała że moja żona ją i ojca zwyczajnie ustawia po domu, z jednej strony nie wie czy chce ze mną być, dąsa się, jest dla nich niemiła ale bierze od nich pełną garścią. moi rodzice (mieszkamy z moimi rodzicami) nie bardzo wiedzą jak się zachować... a oni ją zawsze uwielbiali! a teraz nawet dla nich jest taka jak dla mnie. no ale na razie milczą...

róża napisał/a:
Jeśli masz jeszcze urlop, może wyjedźdźcie gdzieś razem - daleko, daleko........ Na pewno dobrze Wam to zrobi!


nie da rady. ja mam jeszcze 25 dni, ale żona chce teraz wybrać 2 tygodnie żeby pracę mgr pisać. zresztą nie jestem do tego przekonany, jechać z kimś kogo sama moja obecność irytuje? to by nie był wypoczynek tylko męka.
teraz wypocząłem, teraz jak byłem sam przez tydzień. owszem łatwo nie było ale bez niej było lżej, nawet było mi lepiej bez żony. nie wiem czy to nie znak że lepiej będzie bez niej? tak mi się nieśmiało pomyślało, no ale teraz mam tyle myśli w głowie że wolę tyle nie myśleć.

dziś rano próbowałem się przytulić do żony, przytulić się dała. pogłaskałem ją po brzuszku - tu już gorzej, potem pojechałem wyżej w stronę piersi i dostałem po łapkach. jest strasznie spięta jak ją dotykam. seksu to już chyba 2 miesiące nie było.
zresztą powiedziała mi że sama myśl o seksie ze mną napawa ją obrzydzeniem, tak jakbym to ja ją zdradził... wiem wiem, dużo pretensji jeszcze we mnie...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group