Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - dostaliśmy szansę, czy ją wykorzystamy?

Anonymous - 2010-06-25, 20:35
Temat postu: dostaliśmy szansę, czy ją wykorzystamy?
Witam,
Jestem żonaty 3 lata, miesiąc temu mieliśmy rocznicę. Wydawało mi się że byliśmy szczęśliwi...

Od wielu tygodni a może miesięcy moja żona dziwnie się zachowywała, zaczęło się od kłopotów w pracy, tak przynajmniej wtedy chciałem wierzyć. Niestety nie zainteresowałem się zupełnie moją żoną i jej problemami, wręcz ją odrzuciłem, dosłownie, powiedziałem jej że ma mnie nie obarczać swoimi problemami :cry:

teraz wiem że oprócz odrzucenia jej, straciła poczucie bezpieczeństwa jakie zawsze jej dawałem, nie mogła powierzyć mi swoich problemów bo nie chciałem z nią rozmawiać. odnosiłem się do niej tak jak nigdy nie powinno się odnosić nawet w stosunku do obcej osoby, przestałem ją szanować.

na początku maja byliśmy na komunii mojego chrześniaka. zawsze chodziliśmy do spowiedzi i komunii razem. ale wtedy zdarzyła się dziwna rzecz: moja żona nie chciała iść.
teraz wiem że wtedy Bóg wysłał mi ostrzeżenie, ale nie posłuchałem i nie chciałem wiedzieć jaki był tego powód. znowu...

po komunii jakoś wszystko wróciło do "normy". aż nadszedł ostatni weekend, ślub jej brata w mieście X (my mieszkamy w mieście Y, dość daleko). coś mi przestało pasować w niej, ciągle z kimś smsowała, a telefon trzymała kurczowo przy sobie.

w poniedziałek po weselu gdy już byliśmy w domu i rano wstaliśmy żona poszła się kąpać i zostawiła telefon w pokoju. długo walczyłem ze sobą ale sprawdziłem jej telefon. okazało się że pisała z dawną niespełnioną miłością z miasta X (przed ślubem mi powiedziała że już nic do niego nie czuje i kocha tylko mnie). nie czytałem jego smsów do niej, przeczytałem jej smsy do niego, i się przeraziłem. przeczytałem ich kilka ale pamiętam dobrze tylko jeden: "zawsze kochałam tylko ciebie".

zakręciło mi się w głowie, nogi się pode mną ugięły. ubrałem się, wyszedłem z domu i szedłem przed siebie, nie było mnie chyba z godzinę, gdy wracałem widziałem że żona mnie szuka. gdy już byliśmy w domu ona się zapytała czemu wyszedłem. ja się tylko rozpłakałem, nic nie umiałem powiedzieć, ona się domyśliła że te smsy czytałem. oboje płakaliśmy, ona wyrzuciła mi wszystkie moje winy, dopiero wtedy zrozumiałem jak bardzo ją krzywdziłem!!!

gdy już się uspokoiliśmy zacząłem ją pytać dlaczego tak mu napisała, przecież to oznaczało że nigdy nie kochała mnie!!! powiedziała coś w stylu że kocha nas obu, że jest zagubiona że sama właściwie nic wewnątrz nie czuje. to był dla mnie ogromny cios. niestety nie jedyny... po chwili mi powiedziała że mnie zdradziła, nie chodziło o tego do którego smsowała (z tym akurat mam 100% pewności), początkowo nie wiedziałem o co jej chodzi, nie zrozumiałem jej, odpowiedziała mi że zdradziła mnie fizycznie, jeden raz i że bardzo żałuje i nigdy nie chciała mnie skrzywdzić.

ja znowu pękłem i się rozpłakałem, płakaliśmy razem z 15 minut, żona mnie cały czas przytulała i przepraszała. ja powiedziałem jej że ją kocham i że przepraszam za to że ją opuściłem, zniszczyłem psychicznie... że chce z nią naprawić wszystko, ona mi tylko odpowiadała że nie wie czy da się coś jeszcze naprawiać. poprosiłem ją tylko żeby nigdy więcej mnie tak nie krzywdziła i przestała pisać z tym kolesiem i skasowała wszystkie te toksyczne wiadomości. o ile zapewniła mnie że zdradziła mnie raz i już nigdy tego nie zrobi, co do smsowania nie dała mi jednoznacznej odpowiedzi.

dziś piątek, żona chciała na weekend pojechać sama do swoich rodziców (do miasta X, czyli tam gdzie mieszka jej smsowy amant), powiedziała też że chce jechać do znajomego księdza żeby z nim pogadać. powiedziała mi że nie jedzie do tego od smsów. chcę jej wierzyć.

kocham żonę mimo tego że tak straszliwie mnie skrzywdziła, wiem że ja ją też okropnie skrzywdziłem. mimo tego że ona wbiła mi w serce nóż dwa razy chcę naprawić nasze małżeństwo, wierzę że Bóg nas kocha i pomoże, ale ona mi mówiła że na razie sama nie wie czy chce czy nie.

jestem rozbity psychicznie, nie mogę jeść, nie mogę pracować, nie mogę się skupić na niczym, boję się już autem jeździć żeby kogoś nie zabić po drodze.

zwróciłem się o pomoc do znajomego księdza z naszej parafii, dzięki niemu jeszcze jakoś się trzymam. modlę się codziennie do Boga żeby nam pomógł, żebyśmy znowu się pokochali... nie mogę uwierzyć że nasze uczucie nie było szczere, ja wiem że nasza miłość była prawdziwa, tylko że po drodze gdzieś się zgubiliśmy i zapomnieliśmy o tym co dla nas najważniejsze. wierzę że ona mnie kocha, choć teraz mi tego nie mówi. nie wierzę że można przestać kogoś kochać, miłość jest wieczna, wierzę że uda nam się uratować nasze małżeństwo.

nie wiem czy opisałem wszystko, jestem w takim szoku że nie wiem co robię zbytnio, mam tysiąc myśli naraz i złych i dobrych.

jeśli ktoś doczytał do końca dziękuję.


edit:
obecnie z jednej strony żona nie okazuje mi żadnych uczuć, np. kiedy mówię jej że ją kocham lub tęsknię ona nie odpowiada albo mówi że wie.
z drugiej strony pozwala mi na drobne czułe gesty wobec siebie, np. pozwala mi przyjechać po siebie po pracy, przychodzę wtedy po nią pod biuro, daje się pocałować w policzek i idziemy za rękę do auta. w łóżku, bo śpimy razem daje się przytulić, dziś rano przytuliła mnie nawet.
sexu oczywiście nie ma, nawet jak się pogodzimy nie wiem kiedy przezwyciężę się żeby TO z nią zrobić, świadomość że był TAM inny facet, że zabrał mi co miało być tylko moje jest na razie bardzo bolesna.

inna sprawa że strasznie potrzebuję z kimś porozmawiać, fakt rozmawiam z księdzem, ale chciałem się po prostu komuś wypłakać w ramię, a wiem że nawet rodzicom nie mogę o tym powiedzieć :cry:

nawet nie wiem czy ktoś coś z tego zrozumiał takie to chaotyczne wszystko...

Anonymous - 2010-06-25, 22:45

zauważasz teraz co robiłeś nie tak i jesteś w tym bardzo uczciwy. Jednak takie czy inne Twoje zachowanie nie jest powodem do tego, żeby żona szukała pocieszenia w innym mężczyźnie. Michale, to sygnał do walki o Twoją męskość i męstwo. Nie przepraszaj już więcej, bo tak na prawdę w takiej sytuacji poraniona przez samą siebie może być Twoja żona. To co się wydarzyło to nie tragedia, tylko epizod, który Ci uzmysłowił, że Twoja żona pragnie mieć ochroniarza przy sobie = Ciebie, silnego, uczciwego, szarmanckiego mężczyznę, który od czasu do czasu zachwyci się nowym lakierem do paznokci na pięknych dłoniach żony ;-)
Anonymous - 2010-06-25, 22:54

Michaił, teraz jesteś w ogromnym szoku, i zmagasz się z wielkim bólem.... Pamiętaj jednak, że nadzieja jest ZAWSZE. Przede wszystkim nie nastawiaj się na szybkie zażegnanie kryzysu, bo takie rany jak zdrada goją się bardzo długo... ale jednak goją się :-)
Na początek "Ognioodpornego" pooglądaj: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4764
Pozdrawiam! :-)

Anonymous - 2010-06-25, 23:00

Michał złapaliście ten kryzys na dość wczesnym etapie, więc tym większe macie szanse na wyjście.
A teraz po pierwsze dużo modlitwy, w tym modlitwa za żonę.
Po drugie przyjrzenie się samemu sobie i ciągłe naprawianie tego, co jest nie tak (bo tylko samego siebie możesz naprawiać, żony nie naprawisz).
Po trzecie ten film - Ognioodporny.
http://www.youtube.com/watch?v=i__s_osNTpo
Jest jak dla Ciebie specjalnie nakręcony.

Właśnie pisałam równocześnie z Nirwanną, to znaczy że naprawdę masz obejrzeć ten film ;-)

Anonymous - 2010-06-25, 23:03

kasia napisał/a:
zauważasz teraz co robiłeś nie tak i jesteś w tym bardzo uczciwy. Jednak takie czy inne Twoje zachowanie nie jest powodem do tego, żeby żona szukała pocieszenia w innym mężczyźnie. Michale, to sygnał do walki o Twoją męskość i męstwo. Nie przepraszaj już więcej, bo tak na prawdę w takiej sytuacji poraniona przez samą siebie może być Twoja żona. To co się wydarzyło to nie tragedia, tylko epizod, który Ci uzmysłowił, że Twoja żona pragnie mieć ochroniarza przy sobie = Ciebie, silnego, uczciwego, szarmanckiego mężczyznę, który od czasu do czasu zachwyci się nowym lakierem do paznokci na pięknych dłoniach żony ;-)


mam wrażenie że moja żona czuje się jak dziewczyna z tego postu: http://www.kryzys.org/vie...der=asc&start=0

chciałaby ale się boi.

moja żona twierdzi że nic już nie czuje, powiedziała mi że mogłaby wepchnąć kogoś pod auto i nic by nie poczuła :cry:

jak mam o nią walczyć kiedy ona nie wie czy w ogóle chce naprawiać nasze małżeństwo. ciągle mi powtarza że nie wie...

ale wiem tyle: umowa w pracy kończy się jej z końcem sierpnia i ona chce ją przedłużyć, a raczej się ode mnie nie wyprowadzi, do rodziców też nie chce wracać, śpimy w jednym łóżku, chce razem jechać na wczasy...
więc z jednej strony myślę sobie że chyba zostanie ze mną, z drugiej że chce mnie wykorzystać, wycisnąć jak cytrynę a potem rzucić. ale ona nigdy taka nie była. więc takie mam myśli.

staram się teraz jak mogę. chcę sobie przypomnieć jak to było na początku małżeństwa, jak przynosiłem jej kwiaty często bez okazji, jak zostawiałem jej na klawiaturze karteczki że ją kocham, jak kupowałem jej Perełki (takie książeczki) no i powtarzam jej że ją kocham, czasem jak się da to przytulę, pocałuję w policzek. dziś kupiłem jej pluszową żabę, mamy ich już razem 6 z tej samej serii :)

strasznie mnie zraniła, poniżyła, poczucie mojej wartości jest na poziomie Żuław czyli mniej niż zero, brak mi pewności siebie, boję się patrzeć w oczy każdemu facetowi którego mijam na ulicy bo boję się że to może być akurat ON, idąc ulicą patrzę w dół. ale mimo tego moja miłość do niej jest silniejsza niż te rany, chcę się nauczyć z nimi żyć, wiem że dam radę. chcę tylko żeby ona chciała :cry:

mój znajomy ksiądz powiedział mi że jak ona wróci od rodziców oraz po rozmowie ze swoim księdzem, muszę z nią porozmawiać jaką decyzję podjęła, że nie może mnie w nieskończoność trzymać w niepewności. ale boję się takiej rozmowy, boję się tego co będzie jak nie będzie chciała być ze mną dalej.

[ Dodano: 2010-06-25, 23:18 ]
prawie od początku gdy moja żona pracuje zabieram ją z pracy autem do domu. kiedy już zacząłem się gubić i grzeszyć bardzo się denerwowałem gdy się spóźniała, choćby minutę, gdy nie odbierała telefonu szlag mnie trafiał, a ona najczęściej po protu nie słyszała lub nie było jej przy telefonie!

od wtorku poszliśmy do pracy. pozwoliła mi po siebie jeździć. ale teraz parkuję dużo dalej niż poprzednio, przyjeżdżam dużo wcześniej i czekam na nią pod biurem na ławce, nieważne czy 5 czy 30 minut, po prostu czekam, nie dzwonie do niej i się nie pytam kiedy wreszcie będzie, po prostu czekam. i jestem spokojny, nie denerwuje mnie to czekanie, czekam na nią z radością.

szkoda że tak późno się opamiętałem, czemu nie było przy mnie wtedy mojego Anioła Stróża? miał mi wtedy przywalić pięścią w twarz żebym się opamiętał :cry:

Anonymous - 2010-06-25, 23:20

Michaił napisał/a:
chcę tylko żeby ona chciała :cry:

i
Cytat:
boję się tego co będzie jak nie będzie chciała być ze mną dalej.


Nie tak - (film do obejrzenia od zaraz ;-) ) - nie uzależniaj swojego życia od tego co żona zrobi, lub nie zrobi. To Twoja postawa jest ważna! I ta postawa ma być niezależna od czynników zewnętrznych. O tym właśnie Kasia mówiła, kiedy napisała o męskości i męstwie

Anonymous - 2010-06-25, 23:23

Michaił napisał/a:
szkoda że tak późno się opamiętałem, czemu nie było przy mnie wtedy mojego Anioła Stróża? miał mi wtedy przywalić pięścią w twarz żebym się opamiętał :cry:

Nie jest za późno! A jakby Ci Anioł Stróż wtedy przywalił, to może opamiętałbyś się na chwilę? A teraz - starczy Ci do końca życia? Pan Bóg tak działa - dopuszcza zło, aby większe dobro z niego wyprowadzić :-D

P.S.
film oglądasz? :->

Anonymous - 2010-06-25, 23:28

Nirwanna napisał/a:
Michaił napisał/a:
szkoda że tak późno się opamiętałem, czemu nie było przy mnie wtedy mojego Anioła Stróża? miał mi wtedy przywalić pięścią w twarz żebym się opamiętał :cry:

Nie jest za późno! A jakby Ci Anioł Stróż wtedy przywalił, to może opamiętałbyś się na chwilę? A teraz - starczy Ci do końca życia? Pan Bóg tak działa - dopuszcza zło, aby większe dobro z niego wyprowadzić :-D

P.S.
film oglądasz? :->


oczy mi się kleją a film długi, jutro obejrzę z rana na bank.
poza tym jestem tak skołowany że mało co w ogóle kontaktuję.

i cały czas myślę: czy ona nie pojechała tam do NIEGO? to już szaleństwo?

Anonymous - 2010-06-25, 23:41

A po filmie do przeczytania będzie "Dzikie serce" Johna Eldredge. O Tobie! O Twojej wartości jako mężczyzny.
Anonymous - 2010-06-25, 23:42

Michaił napisał/a:
oczy mi się kleją a film długi
Może i długi, ale godny polecenia. Pamiętam jak podchodziłem do niego sceptycznie, w trakcie oglądania bardzo mnie zainteresował aż w końcu popłakałem się jak dziecko.
Michaił napisał/a:
cały czas myślę: czy ona nie pojechała tam do NIEGO? to już szaleństwo?
A ja myślę, że to Twoja obsesja, z której musisz się koniecznie wyleczyć, bo to, że żona zrobiła coś niewłaściwego i teraz oboje czujecie się z tym źle, nie oznacza wcale, że zawsze tak będzie czynić.
Głowa więc do góry i najlepiej zdrzemnij się trochę, bo jutro też jest dzień.
Dobranoc, pchły na noc, karaluchy do poduchy, a szczypawy do nogawy

Anonymous - 2010-06-25, 23:44

Jedna napisał/a:
A po filmie do przeczytania będzie "Dzikie serce" Johna Eldredge. O Tobie! O Twojej wartości jako mężczyzny.


póki co jako mężczyzna jestem jak już pisałem: poniżony, zrównany z ziemią, bez poczucia własnej wartości.
troszkę potrwa zanim się odbuduję...

dobrze że mam chociaż rano erekcję :mrgreen:

Anonymous - 2010-06-25, 23:45

Michaił napisał/a:


póki co jako mężczyzna jestem jak już pisałem: poniżony, zrównany z ziemią, bez poczucia własnej wartości.
:


Toż dlatego każę Ci przeczytać, bo wiem jak się czujesz.
Mnie co prawda nie zdradzała żona, tylko mąż, ale uwierz, że moje poczucie wartości przez wiele miesięcy było w podobnym opłakanym stanie.

Anonymous - 2010-06-25, 23:46

diagoras napisał/a:
Michaił napisał/a:
oczy mi się kleją a film długi
Może i długi, ale godny polecenia. Pamiętam jak podchodziłem do niego sceptycznie, w trakcie oglądania bardzo mnie zainteresował aż w końcu popłakałem się jak dziecko.
Michaił napisał/a:
cały czas myślę: czy ona nie pojechała tam do NIEGO? to już szaleństwo?
A ja myślę, że to Twoja obsesja, z której musisz się koniecznie wyleczyć, bo to, że żona zrobiła coś niewłaściwego i teraz oboje czujecie się z tym źle, nie oznacza wcale, że zawsze tak będzie czynić.
Głowa więc do góry i najlepiej zdrzemnij się trochę, bo jutro też jest dzień.
Dobranoc, pchły na noc, karaluchy do poduchy, a szczypawy do nogawy


film obejrzę na pewno! książkę już obczaiłem w księgarni więc zaraz z rana lecę na miasto.

obsesja czy nie, smsów od NIEGO skasować nie chciała. ksiądz mi powiedział że to bardzo niedobrze bo może chcieć zwyczajnie kontynuować znajomość, a wtedy będzie bardzo ciężko :cry:

edit: fajne to Wasze forum :) miło mi się z Wami pisze, a kultura to rzadkość w necie.
trochę mnie podtrzymaliście na duchu, ale jutro męczę Was od nowa. do jutra :)

Anonymous - 2010-06-26, 09:02

Michaił napisał/a:
czy ona nie pojechała tam do NIEGO? to już szaleństwo?

Michaił napisał/a:
obsesja czy nie, smsów od NIEGO skasować nie chciała. ksiądz mi powiedział że to bardzo niedobrze bo może chcieć zwyczajnie kontynuować znajomość, a wtedy będzie bardzo ciężko :cry:


To jest tak, że amok zakochaniowy musi się wypalić, i faktycznie łatwiej i szybciej się wypala, jak się nie podkłada drewienek do tego ognia. Problem w tym, że Ty na to niepodkładanie nie masz większego wpływu. Możesz żonę poprosić, aby smsy skasowała, ale to już jej decyzja czy tak zrobi czy nie. Masz za to wpływ na siebie, na to aby odbudować to zniszczone poczucie własnej wartości, na to aby się jako mężczyzna wzmacniać, by być mężczyzną w coraz pełniejszym wymiarze. Na początku pewnie pomyślisz - a co to za banialuki... Co to da? Otóż - to jest kapitał na przyszłość. Kapitał na to, aby żona dostrzegła w Tobie takiego właśnie Mężczyznę, swojego Ochroniarza, z którym będzie CHCIAŁA SAMA być do końca życia. A wszak o to chodzi, prawda? ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group