Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Zdrada... zdrada.... zdrada...

Anonymous - 2010-06-21, 11:40

Lidko...
Mysle sobie ze w milowanie nie ma szantazu. To raczej wyraz bezsilonosci ...
Powiem ,ze sie przestraszylam kiedy to przeczytalam... to tak samo jakbys alkoholikowi powiedziala alkohol, albo ja... kladziesz Twoje malzenstwo na bardzo niebezpiecznej szali...takiej szali ktora mogla by Ciebie i Was z kazdego z osobna pokaleczyc.
Stawianie granic nie jest szantazem ale zapewnieniem ,ze poruszanie sie w okreslonej przestrzeni daje szanse obojgu na postep w milowaniu.
Mozesz zwyczajnie i prosto powiedziec co dzieje sie z Toba kiedy nie ma go w domu i nie zjawia sie w umowionej godzinie, ze nie jestes gotowa po takich doswiadczeniach na takie sytuacje , bo to zwyczajnie Ciebie rani, wobec tego jesli on chce postepu w budowaniu
tego zwiazku to dobrze by bylo gdyby dal szanse nie tylko sobie ale i Tobie ,ze od niego wiele zalezy, czyli na ten czas moglby postarac sie o inna prace, jesli tylko to mialoby pomoc malzenstwu, Wam kazdemu z osobna i razem.
Modlitwa i post wskazane jak najbardziej.
dobrze jest tez dzialac z czystym sercem zanurzonym najpierw w Sakramencie Pokuty i Eucharystii

serdecznie pozdrawiam

Anonymous - 2010-06-23, 08:06

to prawda, ze w miłości nie ma miejsca na szantaż ale i nie powinno być miejsca na kłamstwo i zdradę...
Rozmawiałam z mężem i nie sądzę by odebrał to jako szantaż. Powiedziałam jak mi trudno z tą jego pracą. Codziennie jak wychodzi i jak się spóźnia...To jest coś co ciągle od nowa mi o wszystkim przypomina, a ja nie chcę tak żyć. poprosiłam by się zastanowił do końca miesiąca co z tym zrobić bo nie wiem czy tak dam radę. Nie chodzi mi o to by rzucał pracę z dnia na dzień, ale chciałabym zobaczyć choć chęć tej zmiany. nie chcę by spadał zawodowo niżej i zdaję sobie sprawę jak ciężko o dobrą pracę. ehh zobaczymy. Co będzie jeśli nic nie zrobi? Nie wiem, nie mam pojęcia. Modlę się i nawet modlimy się wspólnie choć mąż robi to dla mnie. Ale może wejdzie mu w nawyk?
Post o chlebie i wodzie. Nie macie litości :-> Wykonalne ale raczej w weekend niż w tygodniu. Spróbuję. Byle tylko wyjść na prostą.

Anonymous - 2010-06-23, 14:26

Lidka10 napisał/a:
Post o chlebie i wodzie. Nie macie litości :-> Wykonalne ale raczej w weekend niż w tygodniu. Spróbuję.

To wtedy pomyśl sobie,że gdzies tam w Polsce jest parę ktosiów, które też wychodząc na prostą ku Bogu Ojcu proszą w ten sam sposób za siebie i współmałżonków. Będzie Ci łatwiej.
Najbardziej dotkliwy dla zła jest taki post w piątki ofiarowany przez rany Chrystusa i Jego mękę na zadośćuczynienie za grzechy pokutnika i osoby za którą się modli.
To dlatego,że tego dnia cały Kościół pości w różnoraki sposób, ale napewno jest post od pokarmów mięsnych.

Anonymous - 2010-06-23, 14:41

Lidko przeczytałam właśnie twój cały wątek, moja rada jest taka nie dzwoń nie pytaj kiedy wróci nie wypytuj o szczegóły a gdy wróci to zachowuj się normalnie, żeby mial wrazenie ze nie czekałaś na niego. Nawet się uśmiechnij i staraj się o miły dialog. Wiem ze będziesz upadać bo to nie łatwe ale sprobuj. (Też upadam, ale wiem ze to działa).
Od dwóch tygodni stosuję ten post o chlebie i wodzie, są dni kiedy jest mi wręcz słabo, ale to pewnie :evil: daje mi takie odczucie.
Pamietam jak pisałaś że odmowiałaś nowennę pompejańską którą skończylaś i odmawiasz następną tej nastepnej nie skończyłaś bo :evil: ciebie nękał, spróbuj ponownie, albo takie krótsze nowenny 9 dniowe. Modlitwa najlepiej wycisza nas a wyciszeni usłyszymy pocieszenie i porady od Boga. Zamiast tabletek moze uda ci się wyciszyć modlitwą.

Anonymous - 2010-06-23, 15:36

Cytat:
z rozmiaru 42 wchodzę w 36

Lidko, odradzam Ci posty o chlebie i wodzie, to może być niebezpieczne dla Twojego zdrowia. Nie teraz...
Cytat:
gdy wróci to zachowuj się normalnie, żeby mial wrazenie ze nie czekałaś na niego.

Ewulku, to musi być bardzo trudne - skrywanie swoich emocji. Ile tak można? A efekty jakie są? Może mąż myśli, że Tobie to odpowiada, że nie masz nic przeciwko... Jak więc i po co miałby zmieniać swoje postępowanie? Żona, która rzekomo nie czeka na męża... Taka postawa może byc odczytana jako przejaw obojętności...
Moim zdaniem, trzeba być sobą - takie skrywanie emocji jest bardzo niezdrowe, potrzeba tylko odpowiedniej chwili, aby wybuchły niczym bomba i wprowadziły tę druga osobę w szok. Lepiej na bieżąco...
Pozdrawiam.

Anonymous - 2010-06-23, 16:01

róża napisał/a:
Cytat:
z rozmiaru 42 wchodzę w 36

Lidko, odradzam Ci posty o chlebie i wodzie, to może być niebezpieczne dla Twojego zdrowia. Nie teraz...


W takiej sytuacji jesli jest wola podjęcia postu o chlebie i wodzie najlepiej ówzględniać tylko ten piatkowy, a podjąć go dopiero po wyraźnej zgodzie spowiednika. On będzie miał lepsze rozeznanie duchowe co do tej sprawy. Czasem taka forma ofiary podjetej samodzielnie,jest dobra, a czasem, jak zauważa róża, nie. Trzeba rozwagi - skoro nie do końca czujesz aby to było bezpieczne w tej chwili dostaniesz inną formę postu adekwatną do spodziewanych owoców, a bezpieczną dla zdrowia i mozliwą do wykonania. ( np. Adorację na klęczkach i w ciszy przez godzinę, czy inną formę- Bóg sam natchnie spowiednika. Nie tając niczego trzeba opowiedzieć o sytuacji zdrowotnej, stanie ducha, potrzebie skłaniajacej nas do podjęcia postu itd.Wtedy będziesz w zgodzie z sumieniem, duchem i swoim ciałem :-D )

Anonymous - 2010-06-23, 16:32

Cytat:
W takiej sytuacji jesli jest wola podjęcia postu o chlebie i wodzie najlepiej ówzględniać tylko ten piatkowy, a podjąć go dopiero po wyraźnej zgodzie spowiednika

Mój spowiednik, w czasie "po" , kiedy zasłabłam już na ciele i duchu - był dla mnie niezmiernie miłosierny :-D .
Miejmy odrobinę miłosierdzia dla siebie samych, a wtedy łatwiej nam przyjdzie miłosierdzie wobec innych...
Lidko, dbaj teraz o siebie - o ciało i ducha. Polecam codzienny Różaniec, czytanie Pisma Świętego i poprawne odżywianie. :-D

Anonymous - 2010-06-26, 16:33

Witajcie. Nie byłam jeszcze do spowiedzi. Nie wiem czy tak do końca (w sercu) jestem w stanie wybaczyć... Więc zbieram się by iść ale chyba raczej porozmawiać niż przyznać ze wybaczyłam...
U nas narazie cisza i spokój. Mąż wraca w miarę wcześnie z pracy (co jest tylko dowodem, ze da się), ale co przyniesie przyszłość nie wiem. Jak mu się układa z "koleżanką"? nie wiem, nie pytam. Zresztą i tak nie powie bo co miałby powiedzieć? trudne to, bo dla mnie jego praca już nie jest tylko pracą...

Anonymous - 2010-06-26, 19:40

Lidko, wybaczenie to decyzja. Podejmujesz decyzję "chcę wybaczyć". I do spowiedzi spokojnie możesz iść, mówiąc "chcę wybaczyć, ale jest mi trudno, nie umiem, choć się staram". Dostaniesz łaskę, pomoc i uzdolnienie. Tak to działa. Bóg chce abyśmy się do Niego zwracali z naszymi problemami, też w sakramencie spowiedzi. Jeśli chcesz wszystko zrobić, załatwić sama, własnymi siłami... to po co Bóg? Może dlatego nie czujesz wybaczenia, że chodzi o to abyś o to poprosiła, bo sama nie umiesz?, o powiedzenie - Panie, nie umiem, uzdolnij mnie, bo Tyś moim Panem...
Anonymous - 2010-06-26, 23:27

Lidko dokładnie - nie musisz "czuć" wybaczenia. :-) Wybaczasz aktem woli. I idziesz do spowiedzi jak na skrzydełkach. Uczucia przyjdą później, za nie nie odpowiadamy do końca.
Anonymous - 2010-06-27, 11:46

Dziękuje. Myślałam że najpierw muszę to poczuć w sobie...
Anonymous - 2010-06-27, 13:18

Lidka10 napisał/a:
Dziękuje. Myślałam że najpierw muszę to poczuć w sobie...

Witaj,
takie przebaczenie o jakim myslałaś poczujesz w sobie rzeczywiście, ale dopiero gdy Bóg uzdrowi Twoje emocje.
Natomiast przebaczenie serca jest aktem woli i ono jest dla Boga cenniejsze niż przebaczenie w emocjach, gdyż właśnie, gdy najtrudniej i najbardziej boli, a serce powie chcę wybaczyć- Jezu pomóż mi wybaczyć, to otwierasz swoje serce Jezusowi, aby je uzdrowił i w nim zamieszkał. Ten epizodyczny heroizm walki z własnym ego daje zalążek do cudu uzdrowienia jakie oferuje nam Chrystus. I świadczy o dojrzałości , gotowości do przemiany i przekraczania siebie.

Anonymous - 2010-06-28, 15:17

Więc zaraz jadę do spowiedzi. Nie byłam już długo... A dusza tak boli... Zwłaszcza że jednak nie jest tak dobrze jak myślałam. Jednak mąż nie potrafi się zadeklarować tak naprawdę czy chce być ze mną czy nie. Lawiruje, nie odpowiada... Nie wiem czy chodzi o tamta babę czy o mnie i brak wiary w naprawę małżeństwa. Chciałabym mu pomóc, bo ja mimo wszystko wierzę w nas. Ale jeśli jest zadurzony w tamtej kobiecie (siedzą w jednym pokoju) i tam ma możliwość związku "bez min"... Czy jest w ogóle w stanie ocenić czego chce? Czekam już na decyzje 10 miesięcy. Ile jeszcze?... mam 32 lata. Nie mamy dzieci (nie wiadomo dlaczego) a ja chce je mieć i to bardzo. On wczoraj stwierdził ze on wyobraża sobie życie bez dzieci... Nie tak się umawialiśmy. I co ja mam teraz robić? Czas biologiczny tyka... mam do stracenia nie tylko małżeństwu, ale i perspektywę bycia mamą. Eh czuję się podle. Pomóż Boże.
Anonymous - 2010-06-28, 22:17

O dzieciach decydujePan Bóg,Ja pierwsze dziecko urodziłam mając 21 lat ,potem okazało się że, nie mogę mieć dzieci ,leczyłam się długo i nie było żadnych rezultatów,Postawiłam na opatrznośc i po 14 latach Pan Bog dał nam następną córkę.Radość była wielka ale Pan Bóg miał inny plan i powołał ją do siebie w wieku 2 latek [porażenie prądem] dziś by miała 18 lat ale w zamian za nią dał mi ,następną córkę która ma 14 lat, a na koniec mojego macierzyństwa w wieku 45 lat urodziłam synka który ma 6 lat .Więc z mojego doświadczenia ,na macierzyństwo nie jest za póżno ,tylko z ufnością proś Matkę Bożą o dar macierzyństwa.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group