Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - gdzie jego sumienie???

Anonymous - 2010-08-24, 22:18

Jolu...przeczytałam Twoje posty i ciekawi mnie jedno....jaką twardą miłość zastosowałas...i czy wogóle zastosowałaś (przez te trzy miesiace) ?
...i ...właśnie...dlaczego znowu Ty się wyprowadzasz?

Anonymous - 2010-08-24, 22:56

Nie wiem Łezko i Leno, może uciekam, ale tu mi ciężko wytrzymać psychicznie i muszę chyba odpocząć na dłuzej od męża, bo doszłam do wniosku, że tylko to może go poruszyć w jakiś sposób. To, że go kocham, nie daje mu prawa mnie krzywdzić, a jak tu jestem, to wszystko jest ok., bo żona jest, dzieci są, małżeństwo jest, więc o co chodzi...
Moja trwarda miłość, to separacja od podawania jedzenia, prania, wspólnych odwiedzin znajomych, spania..., źle zrobiłam???

Anonymous - 2010-08-25, 06:21

Jolu kochana, odpowiedz sobie z reka na sercu czy rzeczywiscie bylo jak piszesz z tymi granicami...czy bylas konsekwentna
dajesz jasno mezowi do zrozumienia ze nie akceptujesz jego zachowania....meza moze to poruszyc...ale nie musi...chodzi tu o Twoje i dzieci samopoczucie...ze nie ma przyzwolenia na zlo w waszym malzenstwie
granice nie musza przyniesc efektu w postaci powrtu malzonka (choc czesto przynosza! :-) gdy zaczynamy szanwac siebie, szanuja nas i inni
wazna jest postawa....z milosci nie z zemsty czy checi ukarania czy udowodnienia czegos
granice granicami...ale one wyplywaja, z wewnetrznej postawy...kocham...ale wymagam..

Jolu, wspieram modlitwą :-)

[ Dodano: 2010-08-25, 06:25 ]
http://www.katolik.pl/ind...d_r=636&id=1668 polecam Ci ten artykuł
i zachecam do czytania jak najwiecej jak tylko masz czas...

[ Dodano: 2010-08-25, 06:27 ]
z tego artykulu
"Czasami jeden z partnerów związku trapionego problemami nie ma najmniejszego zamiaru się zmienić. W dalszym ciągu podejmuje działania, które sprawiają ból drugiej osobie. Bywa też i tak, że jeden z małżonków nadużył zaufania partnera, miał romans i chociaż go zerwał, nie upłynęło jeszcze dość czasu, aby mógł dowieść, iż znowu można mu ufać. W takiej sytuacji okazywanie zaufania może nie być najlepszym sposobem postępowania. Z drugiej strony należy podtrzymywać relację i pracować nad rozwiązaniem problemu. Jeden z partnerów może wówczas zastosować radę z Księgi Przysłów w celu ograniczenia dalszych strat: Z całą pilnością strzeż swego serca, bo życie ma tam swoje źródło (Prz 4, 23). Możemy strzec własnego serca, wypowiadając następujące słowa:
- Kocham cię, lecz nie mam do ciebie zaufania. Nie możemy być ze sobą tak blisko, dopóki nie rozwiążemy tego problemu.
- Kiedy zaczniesz uprzejmie mnie traktować, odnowimy nasz bliski związek.
- Kiedy udowodnisz, że myślisz poważnie o otrzymaniu pomocy, będę czuła się na tyle bezpieczna, aby ponownie się przed tobą otworzyć.
- Nie mogę dzielić się z tobą głębszymi przeżyciami, jeśli będziesz mnie za nie karał."

"W opisanych sytuacjach małżonkowie są oddani temu, aby rozwiązać problem, a jednocześnie okazują mądrość, strzegąc swojego serca poprzez stworzenie dystansu emocjonalnego, dopóki nie będą mogli się bezpiecznie otworzyć przed partnerem. Takie postępowanie zapobiega kolejnym ranom i dalszemu osłabieniu związku.
Należy podkreślić, że postawę taką można przyjąć wyłącznie wówczas, gdy kierują nami czyste motywy. Ludzie mający złe intencje, wykorzystują granice do wyrażania takich uczuć, jak pragnienie zemsty i gniew. Ponieważ nikt z nas nie jest doskonały, powinniśmy zbadać motywy kryjące się w nas samych za wyznaczeniem granic, aby upewnić się, czy są one wyrazem miłości.

Używanie emocjonalnego dystansu lub odmowy okazywania miłości do ukarania drugiej osoby jest znakiem, że nie określiliśmy granic, aby rozwiązać konflikt, lecz by wywrzeć zemstę. "

[ Dodano: 2010-08-25, 06:30 ]
Ach i najwazniejsze przeciez! dbaj o gleboki zwiazek z Panem Bogiem
jak sie oddalasz, rozmawiaj o tym z Panem Bogiem...

same takie zewnetzrne gesty wbec meza jesl nie beda z serca, nie beda prawdziwe
Duch sw bedzie dzialał miedzy Wami jak go o to poprosisz... :-D

Anonymous - 2010-08-25, 10:38

Danka 9 napisał/a:
"W opisanych sytuacjach małżonkowie są oddani temu, aby rozwiązać problem, a jednocześnie okazują mądrość, strzegąc swojego serca poprzez stworzenie dystansu emocjonalnego, dopóki nie będą mogli się bezpiecznie otworzyć przed partnerem. Takie postępowanie zapobiega kolejnym ranom i dalszemu osłabieniu związku.
Należy podkreślić, że postawę taką można przyjąć wyłącznie wówczas, gdy kierują nami czyste motywy. Ludzie mający złe intencje, wykorzystują granice do wyrażania takich uczuć, jak pragnienie zemsty i gniew. Ponieważ nikt z nas nie jest doskonały, powinniśmy zbadać motywy kryjące się w nas samych za wyznaczeniem granic, aby upewnić się, czy są one wyrazem miłości.


Łaaaaaaa Danko wchodze na sychar po wypoczunku a tu takiiiiiiiiii rodzyneczek :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


Pieknie i serce sie raduje jak widac efekty 12 kroków....i jak to działa uffffffff...super

Danko pełna racja!!!!
...prwada..miłośc..szczere intencje....mocne uczucie....prawdziwa relacja z Bogiem.....to wszystko składniki ....czystosci naszego serca.....tego co faktycznie w nas drzemie i czego chcemy....


Brak tego ,zbytnie własne Ja,zle pojety egoizm....daje to co ponizej.......

Danka 9 napisał/a:
Używanie emocjonalnego dystansu lub odmowy okazywania miłości do ukarania drugiej osoby jest znakiem, że nie określiliśmy granic, aby rozwiązać konflikt, lecz by wywrzeć zemstę. "


I dodam tylko od siebie.....i nie wiem jak przekłamane,jak skrywane,jak oszukane.....

zawsze to wyjdzie........czyli

PRAWDA

A to ??

Danka 9 napisał/a:
same takie zewnetzrne gesty wbec meza jesl nie beda z serca, nie beda prawdziwe
Duch sw bedzie dzialał miedzy Wami jak go o to poprosisz


nic dodac ..nic ując.......

co z siebie dajesz....to od innych odbierasz........

pozdrawiam ;-) ;-) ;-)

i pieknie sie czyta twoje posty :lol: :lol:

[ Dodano: 2010-08-25, 11:02 ]
Jola90 napisał/a:
Moja trwarda miłość, to separacja od podawania jedzenia, prania, wspólnych odwiedzin znajomych, spania..., źle zrobiłam???

Jolu jezeli mozna się wciać.........

Czy zle zrobiłam????......to pytanie zalega w samej Tobie....poczytaj dokładnie co napisała Danka....

szczerośc naszych intencji....okresla działania....działania zazwyczaj sa takie by ukazywały drugiej stronie ....co nas boli...co złego nam robi....jak sie czujemy gdy dotyka nas zło.....ale okreslaja też co druga strona ma w sobie zmienić.....by
nasze serce sie otworzyło..........

Człowiek jako istota ...to nie zabawka....jaką mozna sie bawić......
jaka zmotywujemy do działan...do zmian.....do przewartosciowania.....

a potem stwierdzimy ...teraz mi sie juz nie chce.....

Jola raz obrana droga....musi byc stała i konsenkwentna.....niepotrafie byc stały w działaniu i konsenkwenty ,działam podłog nastroju lub swego widzimisie....

znaczy sie mam sam ze sobą problemy........

kiedys było takie powiedzenie....

chciałabym i sie boję.......to powiedzenie trzeba rozłożyc na człony....

albo chciałabym???


albo sie boję????

pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-08-25, 11:45

Wyprowadzam się z domu po raz kolejny, tym razem na dłużej, a może i na stałe, a do sądu złożę o separację.

Jolu.....czujesz się źle, jesteś rozdarta, wycieńczona psychicznie...znaczy sie masz problem.
To Twój problem,Ciebie dotyczy i bez względu na to,co lub kto jest jego przyczyną..... to Ty musisz się z nim uporać.
Czy wyprowadzka(kolejna) rozwiąze ten problem?.....czy sprawi,ze sie odetniesz...przestaniesz mysleć....że skończy sie krzywda....że,poczujesz sie lepiej?

Rozwiązanie,czy ucieczka?

Uciekać można bez końca,ale to nie sposób na uwolnienie się od problemów, bo one same nie znikną,nie zgubią po drodze....nierozwiązane dogonią i dopadną wszędzie.

Separacja?
Jolu...bywaja sytuacje kiedy jest konieczna, ale to ostateczność.
Czy to już ten czas?
Czy dobrze przemyślałas tę decyzje.....i czy Twój stan emocjonalny(rozdarcie,wycieńczenie psychiczne) pozwala na podejmowanie tak waznych decyzji?
Czy jestes gotowa na konsekwencje?

może uciekam, ale tu mi ciężko wytrzymać psychicznie i muszę chyba odpocząć na dłuzej od męża, bo doszłam do wniosku, że tylko to może go poruszyć w jakiś sposób.

Jolu....przypomnij sobie.....po poprzedniej wyprowadzce nie czułaś sie najlepiej, syn również, a mąż jak wynika z Twojego pisania miał się całkiem dobrze.
Liczysz,że tym razem męża ruszy?....a co jesli nie?
Zostaniesz ze swoimi problemami i co gorsza dostaniesz na dokładkę nowe, bo nie wyszło tak jak się może spodziewałaś.
Więc...czy warto?

Jolu,a czy nie mozna normalnie zakomunikować,że musisz odpocząć, nabrać dystansu,wyciszyć się w związku z czym wyjeżdżasz z dziecmi na kilka/kilkanaście dni.
Niech to bedzie również czas dla niego ,na przemyślenia i uporzadkowanie swojego życia.
Szczera rozmowa,spokojna, bez oceniania,zarzutów w stylu, bo Ty to, czy tamto....zamiast tego...czuję tak i tak,boli mnie to....nie godzę sie na to,czy tamto...itp............... i konkretne decyzje.

Panie daj mi siłę do dzwigania tego krzyża.


Jezu ufam Tobie,wskaż mi droge,prowadź.......to działa :)

Twarda miłość jakoś słabo działa. Myślę, że zastosowałam ją za późno, ale do wszystkiego trzeba dojrzeć sercem, do rozstania też, tylko dlaczego mam z dziećmi cierpieć przez nieodpowiedzialnego męża i ojca :-( .

Twarda miłość musi być nie tylko twarda, mądra i rozsadna, ale i konsekwentna.
Czy taka była?
Czy taka jest?

Jolu pytałam o twarda miłość bo jak wyczytałam miałas z nia problem...wachałaś sie.....stąd rownież moje wachania czy takową stosowałaś.
Oczywiście to Twoja decyzja, Twoj wybór i Twoje konsekwencje....osobiście jednak jestem za .

Jolu....nie działaj w emocjach

Anonymous - 2010-08-25, 15:43

Lenko wszystko się zgadza. Tak mu powiedziałam zanim wyprowadziłasm się z domu ostatnim razem,że muszę odpocząć i się wyciszyć i wyciszyłam sie, bo już psychicznie wysiadałam. Z drugiej strony, muszę być konsekwentna, bo powioedziałam, że się wyprowadzę i co teraz mam zostać?
Anonymous - 2010-08-25, 18:48

Jola..............miłość i małżeństwo to ciągły proces i praca przy mierzeniu się codziennie z utratą własnych złudzeń i rozczarowań „tym drugim” czyli małżonkiem.
Ileż złudzeń?????? ileż rozczarowań???

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-08-26, 09:06

Ostatnio się zastanawiam nad granicami. Trzeba je stawiać, to oczywiste. Inaczej ponosimy koszty emocjonalne, fizyczne, duchowe etc. Są granice takie same dla wszystkich ludzi: nikogo nie można bić, upokarzać, obrażać i znieważać.

No i są granice osobnicze, jeden znosi latami pastwienie się nad nim, inny jest nad wyraz wrażliwy/drażliwy (co jest przesadne) i obraża się o byle co kończąc relację.

Wyobraźmy sobie, że nikt naszych granic nie przekracza w sensie tych ogólnoludzkich: nie bije nas, nie upokarza werbalnie, nie obraża w sposób bezpośredni, wręcz jest miły. Ale: robi coś absolutnie niedopuszczalnego: zdradza. I teraz: albo w tym układzie tkwić i czekać na opamiętanie, aż się tamta sprawa rozwiąże tak czy siak (panience się znudzi, jemu się znudzi panienka no ale przecież zawsze moze być kolejna panienka) albo z układu się wypisać zostawiając wolne pole do popisu złu moralnemu (bo jemu w to graj, panience zresztą też,ma co chciała) i liczyć na jakieś cudowne ocknięcie się facecika z dna moralnego.

Jola tkwiła w takim układzie ponad 8 miesięcy. Ponosiła koszty psychiczne i fizyczne, jest na skraju wyczerpania, co skończyć się może tragicznie, chorobą somatyczną, depresją. Bardzo przeżywa bycie oszukiwaną i zdradzaną. Ma już dość, chce to uciąć i się wynieść w bezpieczne miejsce a tym samym pozostawić paniczyka "w spokoju" i niech hula dusza, piekła nie ma.
I mnie to wcale nie dziwi. Ponoszone koszty są zbyt duże. Dla dobra dzieci trzeba zadbać o siebie, o swoje zdrowie i spokój. Spokojna matka=stabilna matka.

Tylko faktem jest, że takich decyzji nie wolno podejmować w stanie dużych emocji, tylko już jak najbardziej racjonalnie. Rozejście się rodziców to dla dzieci rana ropiejąca, wciąż odnawiana. Jak będą wyglądać kontakty z ojcem po rozejściu się aby jak najmniej cierpiały? To trzeba przemyśleć.

Jest jeszcze inne wyjście: zostać, ale zmienić nastawienie do tego człowieka. Tak by nie raniło jego zachowanie, aby jak najmniej raniło. Jednym słowem: "olać go" i robić swoje. Traktować uprzejmie, ale zdystansować się jak do kogoś "obcego" emocjonalnie, tak by jego zachowanie nie raniło. Jak kolegę. Angażować przy tym do opieki nad dziećmi jak najwięcej a samemu jak najwięcej starać się odprężyć po tej wielomiesięcznej traumie.
Kwestia nastawienia ma kluczowe znaczenie. Jeśli jest to możliwe byś tak traktowała męża (wiadomo, że z miłością, ale taką jak się ma ogólnie do ludzi którzy błądzą, tak by jego aktów zdrady nie odbierać osobiście, choć to paradoks, bo zdradza właśnie Ciebie, traktować jak chorego na grzech człowieka a nie jako normalnego, zdrowego psychicznie) to można zostawać. I odkrywać własne piękno i własną godność nie przez pryzmat osoby zdradzanej i odrzucanej, ale w świetle Jezusa Chrystusa. Jeśli natomiast nadal masz cierpieć niewymownie, płakać po kątach i doprowadzić się do załamania psychicznego to zmykaj póki czas.
Tu trzeba patrzeć na siebie w kontekście bycia jak najlepszą matką i opoką dla dzieci. O nie idzie ta gra w dużej mierze.

[ Dodano: 2010-08-26, 10:10 ]
Jola90 napisał/a:
bo doszłam do wniosku, że tylko to może go poruszyć w jakiś sposób.


No i tu właśnie w mojej opinii jest pewien błąd myślowy. Jeśli robisz to po to, by go poruszyć, to nie rób tego, bo go to raczej nie poruszy,wręcz się chłopak ucieszy,że ma wolność i swobodę i na co dzień nie musi konfrontować się z poczuciem winy.
Jeśli robisz to DLA SIEBIE I DZIECI to warto rozważyć.
Inaczej jak wyjedziesz to dalej będziesz rozpamiętywać dawne krzywdy zamiast budować nowe, piękne życie z Bogiem i ludźmi. Będziesz czekać na smsa lub telefon, lub przyjazd.
Nie łudź się.
Zacznij myśleć o SOBIE w oderwaniu od męża, odklej się wreszcie od niego, od uzależnienia swojego samopoczucia od tego co on robi. Każdy odpowiada tylko i wyłącznie za siebie, za swoje zachowanie, za to, co robi z danym mu czasem na ziemi, za swoje myśli, słowa, uczynki. Nie warto uzależniać się od innych ludzi, na tym się z reguły kiepsko wychodzi. Jedyną godną zaufania Osobą jest Bóg. Choć i On "karze" od czasu do czasu, ale po to, by nas wreszcie doprowadzać do pełni, do siebie.

[ Dodano: 2010-08-26, 10:29 ]
I jeszcze jedno: lubimy się łudzić, że ktoś się ocknie, bo w końcu nas kocha gdzieś w głębi serca, bo my przecież takie fajne i dobre i poukładane i interesujące i w ogóle och i ach.
Guzik prawda. Jak ktoś kocha to nie zdradza, a jak zdradza i "kocha" to wcale nie wie, co to miłość, i tak naprawdę nie kocha. A my wcale takie fajne nie jesteśmy jak o sobie myślimy. Nie kochają nas ci nasi mężowie i taka jest prawda. Bo nam to przysięgali? No i co z tego że przysięgali?
Taki mąż Jest wiarołomcą. Jest człowiekiem niegodnym zaufania, jest niedojrzały, ma niepoukładane w łepetynie, nie ma zasad, poczucia obowiązku ani sumienia.

Kolejne pytanie: No i co z tego ze nie kocha? To mam przez to cierpieć? A niby z jakiej racji mam cierpieć? Mam prawo do godnego życia, do bycia dobrą matką i odpowiedzialną. Moim zadaniem nr 1 jest stworzenie takiego domu, gdzie dziecko/dzieci będą się czuły bezpiecznie, bo to o nie mam przede wszystkim dbać, bo są bezbronne wobec dorosłych.

Trzeba sobie to w głowie poukładać, a patafiany niech się zmagają z poczuciem winy. Ty nic złego nie robisz (mam nadzieję), nie masz czego się wstydzić i możesz chodzić z podniesioną głową. Nie daj się złamać poczuciu krzywdy i zranienia.

Anonymous - 2010-08-26, 15:33

Ela K. napisał/a:
Trzeba sobie to w głowie poukładać, a patafiany niech się zmagają z poczuciem winy. Ty nic złego nie robisz (mam nadzieję), nie masz czego się wstydzić i możesz chodzić z podniesioną głową. Nie daj się złamać poczuciu krzywdy i zranienia.


Ela K ..a przeczytaj spokojnie swój post.....

ile w nim krzywdy???? i ile odczuc zranienia????

Napisze tylko tyle nie tędy droga i nie taki cel............

Mając Boga w sercu.....nie mamy takich odczuć
....skoro ktos sie z czegoś zwolnił
...to i ja daję sobie prawo do zwolnienia się z czegoś????.......

Bo Ja myślę że zwalniając się z przysiegi ...niewiele roznimy sie od patafiana....

pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-08-26, 16:29

Jolu pozdrawiam Ci i pamietam w modlitwie pisz jak u Ciebie.

Norbi dziekuje pieknie za dobre słowa....wczesniej, ale to były cytaty z artykulu..ja taka madra nie jestem :-D :-D :-D
ciesze sie ze spodobal sie!

Elu piszesz, o łudzeniu się..wiesz, to nie jest ułuda ale realna obietnica pomocy Pana BOga jaka dostalismy wraz z Sakramentem...zatem kazdy z nas moze liczyc na cud!
Cytat:
jak ktos kocha to nie zdradza

hm zdrada jest wykroczeniem przeciw milosci...dysfunkcja, zagubieniem....czy czlowiek w jakims nalogu, a zdrada jest rodzajem haju emocjonalnego....moze miec milosc w sercu...ma zagubienie...nie jest sobą....
jest zdolny do kochania...ale teraz jest "chory"...wybrał chorobe w jakis sposob

Piszesz ze nie jestesmy fajne....masz racja , nie ma ludzi idealnych i nikt z nas nie jest bez wad i wazne by w kryzysie przyjrzec sie im szczegolnie uwaznie...pod lupą :-)
ale w atmosferze milosci Bozej...zapewniam cie ze dla Pana Boga jestesmy najfajniejsi na swiecie :mrgreen: ..
mimo wszystkich naszych brakow

Z reszta postu Eli zgadzam sie, Elu mialas podobne chyba doswiadcenia tak piszesz o tym wyraziscie i widac jescze Twoje emocje...Sciskam!

Anonymous - 2010-08-26, 16:32

NORBERT napisał/a:

Mając Boga w sercu.....nie mamy takich odczuć
....skoro ktos sie z czegoś zwolnił
...to i ja daję sobie prawo do zwolnienia się z czegoś????.......

Bo Ja myślę że zwalniając się z przysiegi ...niewiele roznimy sie od patafiana....

pozdrawiam ;-) ;-)


Gdzie mowa o zwolnieniu siebie z czegokolwiek? My się chyba niezbyt dobrze rozumiemy. Wręcz przeciwnie: mam postępować godnie i odnajdywać swoją godność osobową, o co trudno, bo poczucie krzywdy i zranienia może nas ograniczać, wyzwalać głupie zachowania. Nie można dać się "złamać" takim trudnym emocjom(dla mnie to oznacza kierować się impulsami, wdawać się w głupie wylewanie żali, kłótnie, wymówki), choć te emocje nieodwołalnie się pojawiają od czasu do czasu (warto się modlić o uzdrowienie ran i emocji). To są tylko emocje. Nie mogą wpływać na nasze postawy i nami kierować. Tym różnimy się od zwierząt, że mamy rozum.

Co rozumiesz przez zwolnienie siebie z czegokolwiek dotyczącego przysięgi małżeńskiej: czy napisałam: nie kochaj, cudzołóż i nie bądź uczciwa?Wręcz przeciwnie: kochaj, ale mądrze (zdystansuj się).

Anonymous - 2010-08-26, 16:46

Cytat:
Gdzie mowa o zwolnieniu siebie z czegokolwiek? My się chyba niezbyt dobrze rozumiemy. Wręcz przeciwnie: mam postępować godnie i odnajdywać swoją godność osobową, o co trudno, bo poczucie krzywdy i zranienia może nas ograniczać, wyzwalać głupie zachowania. Nie można dać się "złamać" takim trudnym emocjom(dla mnie to oznacza kierować się impulsami, wdawać się w głupie wylewanie żali, kłótnie, wymówki), choć te emocje nieodwołalnie się pojawiają od czasu do czasu (warto się modlić o uzdrowienie ran i emocji). To są tylko emocje. Nie mogą wpływać na nasze postawy i nami kierować. Tym różnimy się od zwierząt, że mamy rozum.

Co rozumiesz przez zwolnienie siebie z czegokolwiek dotyczącego przysięgi małżeńskiej: czy napisałam: nie kochaj, cudzołóż i nie bądź uczciwa?Wręcz przeciwnie: kochaj, ale mądrze (zdystansuj się).

Dzięki Elu za wyjasnienie....teraz jest to przejrzyste i zrozumiałe....


...zatem sorry za zły dobiór..... :-D :-D

Ale sformułowania w Twoim poscie były własnie wskazujacy na taki obieg sprawy jak to odczułem
.....i chyba nie tylko Ja????


.....zabrakło prostych słów takich jak poniżej

Ela K. napisał/a:
Wręcz przeciwnie: kochaj, ale mądrze (zdystansuj się).



pozdrawiam ;-) ;-)

[ Dodano: 2010-08-26, 16:59 ]
Ela K. napisał/a:
To są tylko emocje. Nie mogą wpływać na nasze postawy i nami kierować. Tym różnimy się od zwierząt, że mamy rozum.


Elu emocje sa i zawsze bedą.....ucieczka od nich......dławienie ich na siłę.......zastepowanie ich innymi sprawami nie ma sensu.

Jedna- jedyna właściwa droga to nauczyć się je akceptowac i nalezycie przeżywac .....


Emocja jest zawsze neutralna...to dopiero nasz rozum dokonuje podziału jej na dobra...lub złą.

Skoro potrafimy akceptować w naszym odczuciu dobra emocję...trzeba sie nauczyc i akceptowac ta złą.........


to nieraz trudne(szcególnie w sferze uczuć)...ale wykonalne.... :-) :-)

Anonymous - 2010-08-27, 20:31

Tak nałóg, masz rację, miłość jest dawaniem, a nie tylko braniem, tzreba pracować nad sobą, a w naszym małżeństwie mąż był tylko nastawiony na branie i to co zacytowała Danka: "Używanie emocjonalnego dystansu lub odmowy okazywania miłości do ukarania drugiej osoby jest znakiem, że nie określiliśmy granic, aby rozwiązać konflikt, lecz by wywrzeć zemstę. "

[ Dodano: 2010-08-27, 20:52 ]
Tak Elu i inni. Mąż złamał cała przysięgę. Mam się łudzić dalej, że panienka mu się znudzi lub on jej, skoro prosto w oczy mi powiedziała, że dała mu szczęście, że go kocha, a on ją i oboje nie mają zamiaru tego zakończyć, dalej traktować ich, jak chorych, jak tu już nasza rodzina się rozpada???

Anonymous - 2010-08-28, 18:25

Jola90 napisał/a:
traktować ich, jak chorych, jak tu już nasza rodzina się rozpada???


Jolu, a kto Ci zabroni ich tak traktować? To tylko i wyłącznie TWOJE poczucie, i Twój stan ducha. Patrz realnie. Działaj realnie. Ale nie trać nadziei.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group