Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - razem ale osobno...

Anonymous - 2010-04-03, 08:06
Temat postu: razem ale osobno...
Jak przekonać męża,że to my jesteśmy najważniejsi w jego życiu? Wrócił miesiąc temu, ale ciągle jest tak jak było nim odszedł...... Wszyscy są ważni, tylko nie ja i dzieci, my na szarym końcu, jak się nam uda wyżebrać trochę zainteresowania.... Są Świeta, ale mąż nie planuje ich spędzić z nami..... Gdy zapytałam czy pójdzie z nami na Mszę Świętą zapadła głucha cisza, więc pewnie nie..... Śniadanie wielkanocne? Mam się dopasować z czasem do jego planów bo umówił się z ojcem,że razem jutro pojadą do dziadka, więc zależy o której zrobię śniadanie bo jak się nie wstrzelę dobrze w plany mojego męża to go z nami nie zje. Jakie ma plany? nie mam pojęcia, przecież o niczym mi nie mówi. Rano wychodzi do pracy, potem wraca i bierze prysznic, je obiad i wychodzi znowu, wraca wieczorem. Nie ma dla nas chwili nawet. Je kolację i idzie spać. I tak mijają dni.. Myślałam,że chociaż w poniedziałek wielkanocny spędzi z nami trochę czasu ale okazało się,że jedzie chyba na ryby. Mieszka tu jak w hotelu, nic się nie zmieniło, ciągle nic dla niego nie znaczymy, ciągle przed nami ucieka...... Jak to zmienić, jak wytłumaczyć mu,że potrzebny jest dzieciom i mnie,że to nie hotel?????????

PS. WESOŁYCH ŚWIĄT I BŁOGOSŁAWIEŃSTWA ZMARTWYCHWSTAŁEGO PANA DLA WSZYSTKICH !!!!!!!!!!!

[ Dodano: 2010-04-03, 12:20 ]
Mąż chce odejść. Mówi,że z nami nie jest sobą,że nie podoba mu się takie życie. O nic nie pytam, robi co chce i chodzi gdzie chce a ja nic nie mówię. Nie wspominam nigdy tego co było a on twierdzi dalej,że nic mu nie wolno,że jest mu z nami źle. Widać ten powrót to był błąd, nie powinien wracać, robić nadziei a teraz kolejny już tar zostawiać. Nawet psa wziętego ze schroniska się tak nie traktuje, za psa pewnie dostałby karę gdyby wyrzucił ale żonę i dzieci można. Taki jest nasz świat. Nie powiedział o co chodzi, nie wytłumaczył. Domyślałam się ,że tak będzie bo do dzis nie przywiózł swoich rzeczy z mieszkania w< w którym mieszkał i ciągle nie wycofał sparwy rozwodowej. Nie potrafię nic zrobić poprostu muszę pozwolic mu odejść. Widać ta dziewczyna i tamto zycie w brudzie, imprezy i alkohol znaczą więcej niz żona i dzieci.

[ Dodano: 2010-04-03, 12:21 ]
Mówi,że nie jest tak ale też nie mówi jak jest..........

Anonymous - 2010-04-03, 15:00

Oli, przytulam mocno!!! Po prostu - spokoju ducha w te Święta, i po - też.... Trzymaj się, dziewczyno! :-)
Anonymous - 2010-04-04, 23:25

Oli modlę się razem z Tobą.
Niestety chyba wiem, co czujesz.

Anonymous - 2010-04-05, 14:42

Święta??????? Zjedliśmy razem śniadanie, wczoraj, potem już go nie było, miał ważniejsze sprawy od rodziny, cały dzień, rano zaproponował żebyśmy gdzieś razem poszli, ale później już zmienił zdanie i nie chciał z nami spędzać czasu, a wieczorem napisał mi,że noc spędzi u taty bo ma z nim teraz bardzo dobry kontakt :) Szkoda,że z własnymi dziećmi takiego kontaktu nie ma.... walczył o czas z dziećmi kiedy z nami nie mieszkał a teraz kiedy je ma to nie chce im poświęcić nawet minuty...... pokłóciliśmy się , nie wytrzymałam , powiedziałam,że albo wraca i spędza święta z rodzina albo niech zabiera rzeczy i idzie tam gdzie mu lepiej. Powiedzą niektórzy,że podpowiadam mu takie rozwiązania, ale ciekawe jak byście czuli się na moim miejscu, jak zabawka, którą się bawimy kiedy mamy ochotę a potem są ważniejsze sprawy. Ja tak nie chcę, albo w jedną albo w drugą stronę, nie chcę udawać,że jest dobrze, bo jest. Albo będzie z nami albo niech idzie sobie tam gdzie mu dobrze , dzieci też pytają np. dlaczego tata nie chodzi do Kościoła....... i co mam im powiedzieć?????? nie chcę ich wychować w przekonaniu,że bez Boga też można żyć, bo co to za życie? motanie się z sobą? i właściwie nie wiadomo kim się jest? Kiedy postawiłam ultimatum nagle wrócił i zabrał mnie do kina.... noc spędził w domu ale dzisiaj już go nie ma, ma znowu ważniejsze sprawy.....do Kościoła też z nami nie pójdzie......miał wrócić szybko ale jestem pewna,że lada chwila dostanę smsa z wymówką ,że nie wróci bo ma coś ważnego do zrobienia, a wymówką będzie tata, wujek, dziadek....... i nie wiadomo kto tam jeszcze, kto bardziej potrzebuje go niż rodzina......... Nie chcę tak żyć!!!!!!!!!!! Patrzę na rodziny, które razem spacerują, rozmawiają, trzymają się za ręce, moi niewierzący znajomi a raz w roku idą całą rodziną na Eucharystię..... Myślałam,że już zrozumiał ,że jesteśmy ważni, cały rok wmawiał mi,że jesteśmy dla niego najważniejsi a teraz?????????? nie chcę tak żyć, ale jak nas ratować????? do poradni małżeńskiej iść nie chce, do wspólnoty też nie co mam robić, jak to ratować? a może po prostu dać za wygraną? Nie mam już siły, nie chcę czuć się jak największe zło w jego życiu........jak przeszkoda w drodze do szczęścia, nie chcę..... Kiedy był daleko przynajmniej miałam spokojne święta i nikt nie wprowadzał nerwowej atmosfery a on? potrafił złożyć życzenia i opowiadał ja bardzo tęskni, było to miłe, teraz na pewno nie jest miło...... NIE MAM JUŻ SIŁY TEGO NAPRAWIAĆ, tylko ja chcę żeby jakoś było , chyba nikt po za mną nie chce.........
Anonymous - 2010-04-05, 20:10
Temat postu: Oli
Wiesz, bardzo dobrze Cię rozumiem.

Takie bycie "obok" bardzo boli, ale czasem podświadome nawet wywoływanie poczucia winy w tym, kto narozrabiał, wywołuje atak.

Trzeba bardzo się modlić i skupic na własnym wnętrzu, nic na siłę nie da się zrobić. Tylko Pan Bóg może odmienic Twojego męża, daj Mu to zrobic wg Jego planu.

Dopiero jak mąż poczuje sie jak marnotrawny syn, przygarnięty z miłością, wtedy się ma szansę naprawdę nawrócić.

Dobrze wiem o czym mówię, nauczyłam się tak traktowac męża dopiero niedawno... To jest bardzo trudne, tym bardziej jeśli na miłość drugi czlowiek odpowiada atakiem, obojętnością, kpiną.
Ale on nie wie co robi - dopóki jest w sidłach zła, wije się i miota.
I nie spodziewać się, że skoro marnotrawny syn wrócił, to na stałe. Jeszcze nie raz wróci między "wieprze",ale jeśli wracając będzie spotykał miłość i szacunek, w końcu coś do niego dotrze.

Pisz na priva, jeśli chcesz.

Dzieci wezmą przykład z Ciebie, mimo tego, że to Was różni (chodzi mi o praktyki religijne) - jeśli tylko będą widziały że to jest szczere i z potrzeby serca.
Moja starsza córka prosi wspólną modlitwę, ponieważ zawsze słyszy odmowę, mówi "to ja się pomodlę za Ciebie"

Mimo wszelkich starań, mam wrażenie że miłość odbija się od jakiejś ściany. Jak jest mi ciężko, idę na Mszę świętą, proszę kogos bliskiego o modlitwę, zła godzina mija...

Pozdrawiam!

Anonymous - 2010-04-07, 07:38

Nie mam siły się starać, ciągle słyszałam gdy go nie było z nami, jak bardzo nas kocha, gdyby nie przeszkody z mojej strony to już dawno byłby z nami, a teraz kiedy w końcu wrócił, to już nie kocha? Wchodzi do domu po pracy i od razu wymówki, od progu domu okazuje się,że wszystko robię nie tak i jestem do niczego, bo nie ma już proszku do prania? a co ja z tym proszkiem robię, bo ziemniaki odgrzewane? przecież wiem,że nie lubi, a te ubrania co ja z nimi robię? śmierdzą!!!!!! Nie da się tak żyć...... rozumiecie? po prostu się nie da, na życie nie daje mi pieniędzy, umowa była ,że będzie kupował sam rzeczy i płacił rachunki, a teraz kiedy proszę nawet o chleb to czuję się jak największy zbrodniarz bo patrzy tak jakbym go okradała. To bardzo dziwne, i ja chyba nie chcę tak żyć, zasłużyłam na to żeby ktoś choć trochę mnie szanował, A nie robił łaskę,że w ogóle jest. Mam wrażenie,że tu nie chodzi o dziewczynę, która była, ani o nową jakąś, mam wrażenie,że ciągle przegrywam z wódką albo jakimś innym świństwem i dopóki nie będzie się leczył nic z tego nie będzie, a on nie będzie się leczył bo nie umie się przyznać do nałogu. To jego znikanie wieczorami, czy w święta, po prostu po to żeby pić, choc gdy wraca nie widać,że coś pił, ciągle nie ma pieniędzy a pracuje całe dnie.

[ Dodano: 2010-04-07, 14:44 ]
i usłyszałam to............ mam go spakować, dzisiaj się wynosi......... właśnie jutro minie miesiąc jak się wprowadził po 1,5 rocznej separacji..... powiedziałam mu,że ja go pakować nie będę, niech sam to zrobi i wytłumaczy dzieciom dlaczego je znowu zostawia............. katblo ja nie będę go ciągle przyjmowała, bo nie mam już siły tak żyć, jeśli teraz odejdzie to niech już zniknie z naszego życia na zawsze, ja nie mogę ciągle czekać,że się zmieni, bo się nie zmieni. Nie robię nic złego ale ciągle muszę przepraszać, kim on jest,że ma prawo udowadniać mi,ze jestem nikim. Straszy odejściem, może odejdzie ale ja chyba już się tego nie boję, chyba tak będzie lepiej dla nas wszystkich........................ :cry:

[ Dodano: 2010-04-08, 07:18 ]
Wrócił wczoraj do domu, powiedział,że wyprowadzi się jak dzieci zasną, później jednak został i nawet normalnie ze mną rozmawiał, wstał rano do pracy, zrobiłam śniadanie, nawet na mnie nie spojrzał, a teraz pisze żeby mu przywieźć rzeczy bo po pracy do domu już nie wraca...... po co to zrobił? przecież mógł odejść wczoraj i nie robić nadziei,że będzie znowu w miarę normalnie......... Dzisiaj mija miesiąc ja do nas wrócił.......

Anonymous - 2010-04-08, 10:31

To wszystko jest takie trudne.Wiem o czym piszesz.Przechodziłam podobne sytuacje i faktycznie dopiero jak zaczął się leczyć coś drgnęło.Prawda jest też taka,że nie pije już 5 lat ,a zdarzają się sytuacje,że mam dość.Proces leczenia jest długotrwały .Mój mąż naprawdę bardzo dużo zrobił przez czas swojego niepicia.Jestem z niego dumna,ale do tego potrzeba naprawdę silnej woli .Każdy z nas chce zobaczyć efekty szybko,a tak się nie da.Pamiętam jak psycholog na terapii dla współuzależnionych powiedziała może za 2 lata będzie lepiej ,ale na razie będzie gorzej.Pomyślałam co ona gada,jest tragicznie ,nie może być gorzej,a 2 lata to kosmos.Minęło od tego czasu 7 lat .Jest lepiej,ale po drodze było różnie.Życzę Ci,żeby Twój mąż zrozumiał swój problem ,a Tobie siły do walki o siebie samą.Moim największym problemem do tej pory jest brak akceptacji samej siebie ,choć wiem,że jest to niesłychanie ważne.Modlitwa bardzo pomaga i pozwala uniknąć nieodwracalnych decyzji :-|
Anonymous - 2010-04-08, 14:42

Beato dziękuję za post, gdyby chciał się leczyć, zniosłabym wszystko i pomogła ile tylko mam sił, gdyby była jakaś nadzieja. Mój mąż nie widzi swojego problemu, nie przyznaje się do niego, nauczył się uciekać gdy ktoś mu staje na drodze do "szczęścia", a ponieważ to byłam zawsze ja to widzi we mnie wroga. Myślę,że podświadomie wie,że chcę jego dobra i dlatego do mnie ciągle wraca, ale nie umie sobie z tym poradzić. Łatwiej byc z tymi, którzy akceptują jego nałóg bo sami tkwią w czymś podobnym. Dziewczyna , z którą był teraz pewnie potrafiła to po prostu zaakceptować bo jej ojciec jest alkoholikiem, dla mnie to nienormalne i nie potrafię z tym żyć, a kiedy jasno mówię,że wiem o tym co robi gdy całe dnie nie ma go w domu to on po prostu pakuje się i ucieka, mija kilka dni i wraca, ale ileż tak można. Gdy mówię,że wiem dowiaduję się różnych "ciekawych " rzeczy o sobie... wczoraj np. że powinnam się leczyć psychiatrycznie i że w naszym domu nigdy nie było i nie będzie normalnie....... bo chodzę do Kościoła, bo się modlę, spowiadam, bo tak wychowuję dzieci, a one pytają dlaczego tata tego nie robi, bo chcę żeby spędzał z nami czas a on go nie ma bo są inni ważniejsi, którzy częstują różnymi rzeczami.... dla niego normalny jest dom gdzie jest alkohol, nikt nikogo nie szanuje a dzieci? przecież może je wychować ktoś inny, a jak dorosną to przecież wrócą...... tak jak on........ to bardzo poraniony człowiek....... ale kiedy ciągle powtarza mi,że jestem nienormalna to w końcu zaczynam w to wierzyć...... Wczoraj powiedziałam nawet,że jeśli to prawda to niech pójdzie ze mną do lekarza, mogę się leczyć, żeby tylko było lepiej ale nie chce, tylko wyzywa.. pomyślałam po prostu,że może jakaś terapia niby dla mnie miałaby dobry wpływ na niego........ gdyby tylko tak przed nami nie uciekał, nie wyprowadzał się, troszkę dobrej woli i na pewno coś dałoby się zrobić....... ale on nie chce.........

[ Dodano: 2010-04-09, 16:29 ]
powiedział,że on tak nie chce żyć i że odchodzi, przyszedł po rzeczy, usiadł na kanapie i został, rano wyszedł do pracy , czy wróci nie mam pojęcia?!

[ Dodano: 2010-04-15, 17:30 ]
I skończyło się,pił, nie wracał na noc, od kilku dni pewnie znowu był ze swoją panną, dzisiaj popsuł mi się samochód, przyjechał, naprawił, a potem pojechał i napisał smsa że już do domu nie wraca, skończyło się, ja już nie chce i nie mam siły, szkoda tyko dzieci bo one to najbardziej przeżyją, to one są najbardziej pokrzywdzone, moja 4 letnia córeczka nie rozumie w co tata z nami gra, często pyta dlaczego jest a potem go nie ma, ja rozumiem tyle samo co ona albo jeszcze mniej,. Mówiliście żeby nie wypominać, więc nie wypominałam, nie kłóciłam się, nie wymagałam, po prostu czekałam udając,że jest dobrze i też wyszło żle, mnie po prostu nie jest dane tego poukładać.

Anonymous - 2010-04-27, 20:30

Oli bardzo trudne to wszystko o czym piszesz. Jesteś dzielną Kobietą! Trzymaj się!
Moim zdaniem dobrze by było, abyś Ty skorzystała z terapii dla współuzależnionych,tzn dla współmałżonków osób uzależnionych. Znam osoby, które z takiej terapii korzystały i bardzo im to pomogło. Ty po takich przeżyciach potrzebujesz wsparcia fachowego.
Pomyśl o tym.
Pozdrawiam!

Anonymous - 2010-04-28, 01:27

Popieram Mirkę terapia dla współuzależnionych - sprawdziłam osobiście - wiele daje - realności i normalności w tak trudnym życiu .

Z modlitwa Mirka


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group