Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Życie duchowe - Rozważania na czas adoracji

Anonymous - 2010-03-27, 19:12
Temat postu: Rozważania na czas adoracji
O cierpieniu
Gdy słuchamy o życiu Jezusa najbardziej nam się podoba okres Jego 3 lat działalności, gdy uzdrawiał, wskrzeszał, rozmnażał chleb. Jezus z tego czasu bardzo podobał się również Jego współczesnym. Być może dlatego za Nim chodziły takie tłumy.
Lecz trudno jest nam zaakceptować koniec Jego działalności. Gdy Jezus, po ludzku rozumując, ponosi klęskę, aresztowany , opuszczony przez uczniów, zdradzony, bestialsko zbity, zostaje w końcu wyśmiany i haniebnie zamordowany. Totalna kompromitacja.
Może się wydawać, że ta końcówka zupełnie nie pasuje do tego pełnego sukcesów 3 letniego okresu Jego działalności. Nie mogli tego zaakceptować również Jemu współcześni, dlatego wręcz z nienawiścią odnieśli się do Jezusa, gdy zobaczyli Jego słabość. Bo wtedy poczuli się oszukani, poczuli że ktoś zawiódł ich nadzieje.
Gdy patrzymy na nasze życie to chcielibyśmy , by był w nim obecny Jezus z tego 3 letniego okresu Jego działalności, pełnego cudów i sukcesów.
Gdy spotyka nas cierpienie, zwykle myślimy Jezu przyjdź z tą mocą jaką wtedy okazałeś, gdy chodziłeś po Ziemi Palestyńskiej.
Rzadko kiedy przyjmujemy cierpienie w taki sposób jak to zrobił Jezus, w pełnym zaufaniu Ojcu,

„Ojcze nie moja wola , lecz Twoja niech się stanie.”

Bóg nie chce żebyśmy cierpieli, lecz czasem jest to jedyna droga by ktoś się nawrócił i zbliżył do Boga.
Bóg wie co nas czeka i zależy mu na tym, byśmy byli szczęśliwi naprawdę, nie tylko w tej danej chwili, chce żebyśmy byli szczęśliwi całą wieczność, droga do tego niestety wiedzie czasem przez krzyż, który jest próbą naszej miłości do drugiego człowieka, miłości do Boga. Czy wytrwamy? To będzie zależało od naszego oparcia się na Jezusie, a nie naszych siłach.
Dlatego, gdy spotka nas cierpienie to prośmy: Boże , daj mi poznać Twoją wolę. Niech w tym cierpieniu spełni się Twoja wola. Jeżeli Bożą wolą będzie wtedy danie nam zdrowia, to usunie przeszkody do uzdrowienia. Jeżeli to cierpienie jest po to, by nas przemienić, to da potrzebną łaskę do przemiany. Jeżeli jest po to, żeby nas nauczyć polegania na Bogu, a nie na własnych siłach, to da łaskę ufności, jeżeli to cierpienie ma przyprowadzić nas z powrotem do Boga, to pomoże zbliżyć się do Niego.

„Spokój nie polega na tym, by nie doznawać utrapień, krzyży. Dopóki dusza jest złączona z ciałem, będzie doznawać przejść. Spokój zależy od miłości.”
Jezus do Kunegundy Siwiec /str.50/

[ Dodano: 2010-03-27, 19:15 ]
Przyjdźcie choć nie macie pieniędzy

„O wszyscy, spragnieni, przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem i waszą pracę na to, co nie nasyci? Słuchajcie Mnie, a wasza dusza żyć będzie.” Iz. 55, 1-3.

Tak mówi Pan Bóg w Biblii ,w Księdze Izajasza.
Mówi o naszej głębokiej potrzebie, której nie możemy zaspokoić naszymi wysiłkami,ani pracą ani nabywaniem różnych dóbr. Naszym najgłębszym pragnieniem jest by nas kochano, bezinteresownie i prawdziwie . Tęsknimy za tym całe życie i nie możemy tej tęsknoty zaspokoić. Dlatego,że tylko Bóg może dać nam taką miłość, która wypełni całe nasze serce.
Bo nasze serce zostało stworzone na miarę Boga i tylko Bóg może je napełnić.
Jednak boimy się przyjąć miłość Boga do nas. Jest tak dlatego, że być może, ktoś kiedyś, kto był bliski nam zawiódł to oczekiwanie i przez to głęboko zranił. Dlatego trudno jest nam teraz przyjąć czyjąś miłość. Nawet jeżeli jest to miłość samego Boga.
Ten strach przed zawodem, powtórnym zranieniem naszego najgłębszego oczekiwania-pragnienia miłości, może sprawić, że będziemy się modlić, uczestniczyć we mszy, czy adoracji, ale nasze serce dalej będzie zamknięte.
Umieramy z pragnienia miłości będąc blisko jej źródła.
Jezus jest tu obecny w Najświętszym Sakramencie. Chce się z nami spotkać i dać nam to czego najbardziej pragniemy. Ma też moc uleczenia tych zranień, które zamykają nas na Jego miłość.
Oddajmy mu to, co najbardziej zraniło nasze pragnienie bycia kochanym. Zarówno w dzieciństwie jak i w życiu dorosłym. Jego miłość jest większa niż te zranienia.

Jezus zdaje się mówić: O gdybyś wiedział jak bardzo cię kocham, to byś się rozpłakał.

[ Dodano: 2010-03-27, 19:18 ]
Błogosławieństwo Boga, czy jeszcze go potrzebujemy?

W czasie adoracji, Jezus udziela nam szczególnego błogosławieństwa.
Czy jest ono nam potrzebne? Dziś wydaje się , że nie potrzebujemy Bożego błogosławieństwa, że świetnie sami dajemy sobie radę w życiu. Tymczasem zapominamy, że żyjemy w świecie, gdzie toczy się wojna między dobrem, a złem , między Bogiem, a diabłem, a linia frontu przebiega przez nasze serca. W tej wojnie diabłu zależy na tym, byśmy odwrócili się od Boga, a gdy już zostaniemy sami , wtedy jesteśmy bezbronni wobec rozwiązań i propozycji płynących od diabła, a nawet jesteśmy przekonani, że robimy dobro i wydaje się nam, że to są nasze pomysły.
Tak było w Raju, atak szatana na Ewę miał na celu zniszczenie zaufania do Boga: to co mówił wąż, oznaczało: Bogu nie można wierzyć , coś przed wami ukrywa. Gdy Ewa w to uwierzyła, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i sama zadecydować, co powinna zrobić. Wydawało się jej, że postąpiła słusznie, tymczasem zrobiła to, co chciał wąż, niszcząc tym samym więź z Bogiem, dzięki której była szczęśliwa.
Wobec ataków złego, jesteśmy zbyt słabi, żeby polegać tylko na własnych siłach. W naszym życiu, potrzebujemy Bożego błogosławieństwa, które otoczy nas łaską Boga tak jak tarczą. Wzmocni nas i uzdrowi wszelkie zranienia, udzieli mocy, zapewniającej skuteczność wszelkich przedsięwzięć.
Potrzebujemy błogosławieństwa nie jako dodatku do naszych działań, ale jako ich fundamentu.

[ Dodano: 2010-03-27, 19:19 ]
„Jestem , który Jestem”

Abyśmy mogli być przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie, nie jest potrzebne nasze skupienie, Obecność Jezusa jest niezależna od naszego skupienia. Jego obecność nie jest nawet zależna od naszej wiary, naprawdę Jezus jest, niezależnie od tego, czy w to wierzymy, czy nie. On po prostu Jest. Bo jest Bogiem, „Jestem, Który Jestem”.
Mimo, że istnieje niezależnie od nas, oczekuje naszej wiary i miłości. Dlaczego? Są one potrzebne, aby możliwe było spotkanie. Może ktoś powiedzieć, że łatwiej było tym co go widzieli. Czy rzeczywiście? Ile to razy nie mógł zrobić żadnego cudu z powodu małej wiary, a ile to razy wątpili w Niego, mimo, że widzieli cuda. Do spotkania dochodziło z powodu serca pełnego wiary, jak u tej kobiety, cierpiącej na krwotok, która dotknęła Jezusa płaszcza, pomimo wielkiego ścisku tłumu naciskającego wokół, były to warunki absolutnie nie sprzyjające skupieniu.
To wiara otwierała ludzi na spotkanie z Jezusem, które owocowało łaską. Jeżeli brak nam wiary, to Mu to powiedzmy. A jeżeli będziemy w tej prawdzie i ubóstwie niewiary trwać przed Nim obecnym w Najświętszym Sakramencie, z pewnością nie będzie to czas bezowocny. Jezus nie pozostanie wobec nas obojętny .

[ Dodano: 2010-03-27, 19:21 ]
Jezus zaprasza nas do bliskiej relacji z Nim.

Zostaliśmy stworzeni przez Boga do relacji. Tylko w niej jesteśmy w stanie w pełni żyć. Najpełniej zaś w relacji z Bogiem.
Grzech pierworodny przerwał tą najważniejszą dla nas więź i zaburzył kontakty z ludźmi. Zaczęliśmy żyć niezależnie od Boga, przychodząc do Niego, wtedy, gdy czegoś potrzebujemy. Kiedy jesteśmy nieszczęśliwi, zwracamy się do Jezusa: pomóż nam, a wtedy słyszymy: zbliż się do Mnie, wejdź ze Mną w bliską więź, żyj mną na co dzień, nie tylko przez chwilę odmawiając pacierz lub będąc na mszy, czy adoracji. Ja chcę żebyś dał mi 100% swojego serca, umysłu, możliwości, chcę Cię całego, i każdą chwilę Twojego dnia. Takie było Jego największe przykazanie: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całym swoim umysłem , ze wszystkich sił.”
Gdy to słyszymy , wydaje się nam, że Bóg nie rozumie nas, myśmy przyszli, do Niego z prośbą by dał mężowi pracę, pomógł wyjść z długów, uzdrowił z ciężkiej choroby alkoholizmu, bądź depresji, by nawrócił bliską osobę, albo ocalił czyjeś małżeństwo. Jezu, o czym Ty mówisz, ja chcę, żebyś mi pomógł, a Ty mówisz, żebym Cię kochał. Myślimy, to nieporozumienie, i wtedy odchodzimy od Boga i dalej staramy się po swojemu sobie radzić w życiu.
Jezus we wczorajszej Ewangelii mówił: „ Ja sam z siebie nic czynić nie mogę” . Wszystko co robił wypływało z Jego więzi z Ojcem, wskrzeszanie umarłych, uzdrawianie chorych, rozmnażanie chleba. Tymczasem my chcemy żyć, działać sami bez relacji z Bogiem, chcemy tylko, żeby nam pomagał.
Tymczasem Jezus chce nam powiedzieć, że jedynie w łączności z Nim możemy dostać to, o co właśnie prosimy, bo Jego dary, jego miłość mogą nas zmienić , uszczęśliwić , uzdrowić , polepszyć nasze życie tylko wtedy, gdy będziemy w relacji z Nim.
Gdy Jezus dokonywał uzdrowień , mówił często: Twoja wiara Cię uzdrowiła. Chciał przez to powiedzieć, że nasze zdrowie , uwolnienie od chorób rodzi się w relacji z Nim. Będąc w bardzo bliskiej relacji z Jezusem nie tylko sam się zmieniasz, ale i zmieni aja się inni ludzie wokół Ciebie, a to może mieć wpływ również na warunki Twojego życia materialnego rodzinnego i Twoje zdrowie.
Jezus zapraszając do bliskiego życia razem z Nim, tak naprawdę zaprasza do wejścia w bardzo intymną relację Boga Ojca, Syna i Ducha św. . Bóg chce się podzielić z każdym z nas tą miłością, radością wolnością, światłem , jakie są owocem miłości między 3 osobami Trójcy Przenajświętszej.

Co odpowiemy Mu na to zaproszenie?

[ Dodano: 2010-03-27, 19:27 ]
Sposób działania Boga to współpraca.

Często do Boga przychodzimy trochę jak do supermarketu:

Witam Cię Boże!
Poproszę: o zdrowie, pieniądze, powodzenie.
Dziękuje. Do następnego razu.
[/i]

Tymczasem Bóg nie chce, żeby go tak traktować.
Gdy zwracamy się do Niego, to proponuje współpracę.
Przyjrzyjmy się konkretnym przykładom z Biblii, ukazującym sposób w jaki Bóg działa:
Na początku, gdy stworzył Ziemię , a potem człowieka, to zaprosił go od razu do współtworzenia tego świata i panowania nad nim.
Potem, gdy postanowił zbawić człowieka, to znów zaprasza go do współpracy w zbawczym dziele. Mógłby sam go zbawić, lecz nie, proponuje Maryi by przyjęła Zbawiciela, powierza jej i Józefowi Jego losy i bezpieczeństwo. Cóż za pokora i uniżenie w tej zależności na jaką Bóg się decyduje.
Gdy Jezus dorasta i rozpoczyna działalność, która jest owocem relacji z Ojcem niebieskim, to widzimy taki sam sposób działania.
Przemieniając wodę w wino posługuje się ludzką pracą i czymś bardzo dostępnym: wodą. Wplata ludzkie działania w swoją cudowną interwencję. A przecież mógł po prostu zrobić taki hokus pokus i w tych naczyniach od razu pojawiłoby się wino.
Z kolei gdy rozmnaża chleb, to wręcz mówi do uczniów: „wy dajcie im jeść”.
A potem prosi o to, co mają i to właśnie te parę ryb i chlebów ulega cudownemu rozmnożeniu. A przecież mógłby po prostu sprawić, że te tysiące ludzi nie byliby głodni.
Gdy zobaczymy jak wskrzesza Łazarza, to znów widać to zaproszenie do współdziałania, rozwiążcie go, dajcie mu jeść, jakby dokonuje cudu w sposób niedokończony, a nie mógłby sprawić ze bandaże same by opadły i Łazarz wskrzeszony, nigdy już nie musiałby cierpieć głodu, taki cudowny „full serwis”.
Nie taki nie jest sposób działania Miłości. Bóg zaprasza do zbawczego działania człowieka. Robi coś jakby niedokończonego, czyniąc miejsce na współdziałanie. Jest w tym tak dużo szacunku i zaufania do człowieka. Zdaje się mówić: Przyjmij Mnie do swego życia, niech te cuda, o które prosisz będą owocem miłości, jaka będzie między nami. Tak jak te cudowne uzdrowienia i wskrzeszenia były owocem Mojej relacji z Ojcem.
Jezus zaprasza , jaka jest moja odpowiedź?

[ Dodano: 2010-03-27, 19:30 ]
„Ten lud czci mnie tylko wargami, lecz sercem daleko jest ode mnie” /Mk. 7/

W kontakcie z Bogiem zwykle dużo używamy słów. Czasem, gdy chcemy się modlić, to modlimy się mechanicznie, ustami, a nie sercem. W zapiskach Gabrieli Bossis , do której mówił Pan Jezus możemy przeczytać takie słowa Pana Jezusa:
fragmenty z pism Gabrieli Bossis

„Dlaczego mówisz do Mnie, tak jakbym był bardzo daleko? Jestem bardzo blisko … w twoim sercu.”
Str. 42 t.1

W tramwaju: „ Powiedziałam Mu: Proszę, rozpal miłością wszystkich, którzy są w tym tramwaju. Odpowiedział ze smutkiem: Oni nie chcą.”
Str. 60, t.1

Niech modlitwa nie będzie dla ciebie umęczeniem. Czemu zadajesz sobie tyle trudu? Niech to będzie czymś zupełnie prostym i łatwym, ot pogawędka rodzinna…”
Str.60, t.1

Nie stawiaj sobie za cel, by wymówić ściśle wszystkie słowa modlitwy. Po prostu kochaj Mnie. Jedno wewnętrzne spojrzenie… Jeden uśmiech serdecznej przyjaciółki…”
Str. 63, t.1

„Widzisz, modlitwa, to jakby przewód: trzeba żeby jeden koniec uwagi utkwiony był w Bogu, inaczej łaska nie spłynie do duszy.”
W tramwaju odmawiałam machinalnie modlitwy patrząc na przechodniów i na sklepy. Powiedział mi łagodnie: „Gdybym był człowiekiem powiedziałbym ci po prostu: Czy drwisz sobie ze mnie?”

Słowa mają sens, jeżeli nie są puste. Bo Jezusa bardziej interesuje nie to co wyrażamy, ale to co jest w nas. Czasem za dużą ilością słów ukrywamy lęk przed prawdziwym spotkaniem z Bogiem, który przede wszystkim chce, byśmy byli przed Nim prawdziwi, a nie realizowali jakiś własny pomysł na naszą pobożność. Warunkiem prawdziwego spotkania jest bycie sobą, trudno mówić o prawdziwym spotkaniu, gdy ktoś kogoś udaje. Trudno nam będzie otworzyć się na Jezusa, rozmawiać z Nim, gdy będą w nas jakieś wewnętrzne zafałszowania., i to one utrudniają nam prawdziwy kontakt z Jezusem.Bycie sobą na spotkaniu z Jezusem obecnym np. teraz, w Najświętszym Sakramencie oznacza przyjście z tym wszystkim co jest w nas: zmęczeniem, zestresowaniem, samotnością, bezradnością, chaosem, brakiem wiary z każdym naszym brakiem, ale i dumą, zachwytem, radością, wdzięcznością.

Gdy spotykamy się z kimś kogo bardzo lubimy i mamy zaufanie, to wtedy szczerze dzielimy się tym wszystkim, co jest w nas. Na spotkaniu z Jezusem może być podobnie, tylko trzeba zacząć się z Nim spotykać, aby go poznać, polubić i nabrać zaufania, a potem szczerze się przed Nim otworzyć i nie tylko wargami, ale i sercem być blisko Niego.

[ Dodano: 2010-04-21, 09:35 ]
Jezus o katastrofie

To co się stało w Smoleńsku jest tajemnicą i wciąż będziemy się nad nią zastanawiać. Na pewno warto zobaczyć ją w świetle Ewangelii.
W czasach Jezusa również zdarzały się katastrofy, o jednej z nich możemy usłyszeć w Ewangelii św. Łukasza. Chrystus tak skomentował to nieszczęście.
/Łk.13, 4-5/
Czy „myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.”
Gdy Jezus mówi do Jemu współczesnych, że tak samo zginą, nie ma na myśli, tego, że spadnie na nich wieża tak jak w Siloam.
Porównuje tą śmierć tak nagłą i budzącą strach, do śmierci duchowej, jaką jest życie w odłączeniu od Boga, który jest źródłem naszego istnienia. Zarówno śmierć fizyczna jak i duchowa wydaje się nam bardzo odległa, czasem żyjemy tak , jakby miała nas nigdy nie dotknąć. Gdy słyszymy o takiej tragedii jak ta w Smoleńsku, zaczyna do nas docierać bliskość i realność śmierci fizycznej. Jednak Jezus chce położyć nacisk na to, że tak samo bliska i realna jest dla nas śmierć duchowa, jeżeli nie zaczniemy żyć w jedności i miłości z Nim. Dlatego nawołuje do powrotu do tej bliskości, która może nas ocalić od śmierci duchowej, gorszej niż śmierć fizyczna. Jak bardzo jest dla nas ważne, by nie umrzeć duchowo świadczy różnica między tym, jak sobie radził Jezus ze śmiercią fizyczną człowieka: tu bez problemu wskrzeszał umarłych, a tym co musiał zrobić , aby ocalić człowieka od śmierci duchowej,tu konieczne były straszne cierpienia fizyczne i psychiczne, aż do oddania życia na krzyżu.
Płacąc tak wysoka cenę za nasz powrót do Boga i pełnię życia, wzywa nas do zaufania Mu i oddania Mu siebie i swojej codzienności. Aby tak mogło się stać, prośmy Jezusa o doświadczenie Jego miłości do nas.
Duchu Święty, Mocy nieogarniona. Daj mi odwagę do szczerego odmówienia tej modlitwy.
Tak bardzo lękamy się, czy jesteśmy wartościowymi ludźmi. Każdego dnia w głębi serca słyszymy szept: jesteś gorszy od innych, jesteś grzesznikiem, nie dajesz rady. Tyle razy słyszeliśmy, że Bóg kocha nas, ale my to tylko wiemy, lecz tego nie doświadczamy. I dlatego brniemy w ślepą uliczkę. Szukamy Boga, ale znajdujemy ciągle marny obraz samego siebie. Pismo Święte mówi:
Miłość Boża rozlana jest w naszych sercach przez Ducha Świętego / Rz 5, 5/ Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. /Rz 8, 16/
Pokładając nadzieję w tych słowach, wołamy: Duchu Święty, rozlej się w naszych sercach po najskrytszych zakamarkach naszego JA. Obmyj nasze zranienia i lęki. Przeniknij tam, gdzie nie ma dostępu nasza myśl. Powstrzymaj nasze szaleństwo zazdrości, pożądliwości, pychy, kłamstwa. Spal wszystko, co budowaliśmy poza Bogiem, by dać sobie samemu iluzję wielkości. Obudź nas ze snu. Powiedz nam , tam, na dnie naszej tożsamości, że jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga. Niech to usłyszymy sercem, niech doświadczymy tego całym sobą. Pokaż nam nasze piękno.
AMEN AMEN AMEN

[ Dodano: 2010-04-21, 22:52 ]
Noe-patron na czasy zagrożenia.

Ostatnie dni są czasem wielu znaków Bożych. Najpierw katastrofa w Smoleńsku, gdzie ginie elita władzy w Polsce.Ludzie będący przedstawicielami narodu i jednocześnie odpowiedzialni za jego rozwój i kształt.
Takie zdarzenie można odebrać wielorako, ale jednym ze znaczeń może być ostrzeżenie dla narodu, że przekroczyliśmy jakąś Bożą granicę i czas na zmianę dotychczasowego postępowania. Wciąż brzmią w uszach słowa Jezusa: ” jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.” /Łk.13, 4-5/.
Krótko po tym zdarzeniu, nastąpiła erupcja wulkanu w Islandii, a pył wulkaniczny skutecznie sparaliżował komunikację lotniczą w Europie, przypominając jednocześnie o realnym zagrożeniu , jakie ze sobą niesie dla życia ludzi rozprzestrzenianie się gazów wulkanicznych .
To wszystko ma służyć uświadomieniu sobie, że nie jesteśmy Panami tego świata, ani naszych losów, że jest Bóg, dla którego nie jest obojętne to, co robimy.
Czy możemy znaleźć w Biblii jakieś światło na taki czas?
Gdy czytamy w Księdze Rodzaju o potopie, to Noe wydaje się być przewodnikiem na obecne czasy.
Zwykle, gdy czujemy zagrożenie, to staramy się sami jemu zaradzić, tymczasem Noe uważnie słuchał Boga i starał się dokładnie robić to, co mu kazał.Pokazuje nam przez to ,że w trudnej sytuacji, trzeba wsłuchiwać się w Boże wskazówki, nie przejmować całej odpowiedzialności za nasze ocalenie, gdyż Bogu bardziej zależy na nas niż nam samym.
Kolejna wskazówka:
Gdy chcemy siebie ocalić z jakiegoś zagrożenia, to trudno się otworzyć na czyjeś prowadzenie, trudno komuś zaufać. Gdy Noe budował Arkę, znajomi mogli z niego kpić, co ty robisz, po co tyle nakładów i pracy, to nic nie da ,może Ci się wydawało, że Bóg do Ciebie mówił, tracisz czas i siły, lepiej choć z nami poużywać życia. Tak długa budowa Arki na pewno rodziła wątpliwości i wystawiała na próbę zaufanie Noego do Boga.
Skąd czerpał siły by wytrwać w wypełnianiu woli Bożej ocalenia go z zagłady? W Biblii czytamy o nim, że był przyjacielem Boga w czasach powszechnego zepsucia. To wydaje się być źródłem jego zaufania i wytrwałości. I to jest ta najważniejsza wskazówka jaka nam przekazuje Noe. Zaprzyjaźnij się z Bogiem!
Do tej przyjaźni zaprasza nas również Jezus obecny w Najświętszym Sakramencie.
Proponuje nam życie w nieustannej zażyłości, ciągłym dzieleniu się tym, co przeżywamy i w czym uczestniczymy. Chciałby być członkiem najbliższej naszej rodziny, kimś do kogo zawracamy się z każdą sprawą. Przyjaźń z Jezusem, to także uznanie go za swojego Pana, czyli kogoś kto kieruje naszym życiem, przemieniającym nas po to, by nas ocalić przed życiem poza Nim, przed stanem śmierci duchowej. To uznanie go za kogoś najważniejszego w naszym życiu, to pozwolenie Mu by zatroszczył się o nas, to czerpanie od Niego nieustanie siły w codziennych zmaganiach. To nieustanna ufność, że Jemu zależy na nas.
Abyśmy mogli otworzyć się na przyjaźń z Nim prośmy Ducha św. o doświadczenie miłości Bożej w naszym życiu.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group