Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - jak sobie poradzic po zdradach męża

Anonymous - 2010-03-26, 11:54
Temat postu: jak sobie poradzic po zdradach męża
Witajcie,
dziękuję Bogu, że zaprowadził mnie na tą stronę w najcięższej chwili mojego życia. Czytam wasze wypowiedzi od ponad miesiąca i bardzo dużo dzięki Wam zrozumiałam i zareagowałam na stację która mnie spotkała w taki a nie inny sposób.
Ale możne od początku. Jestem żona od 5 lat. Niedawno odkryłam, że właściwie w całym czasie trwania mojego małżeństwa mój mąż mnie zdradzał. A przez ostatni rok bardzo intensywnie. Właśnie ten ostatni rok był dla mnie dość ciężki, bo urodziłam drugiego synka, pierwszy miał wtedy 1,5 roku. Więc jak łatwo sie domyśleć byłam i jestem dość wyczerpana, karmieniem, wstawaniem w nocy, przez większość część ciąży abstynencja w łóżku. Ale nie mogę sobie podarować, że miałam sygnały ,że coś jest nie tak-na bilingu mnóstwo smsów, na moje pytanie z kim ssmsuje odpowiedział , że to smsy z sieci-ja głupia uwierzyłam. Przynosił do domu książki, rzekomo pożyczał mu kolego a to był jego kochanka, znalazłam kiedyś kartę do aparatu fotograficznego, na moje pytanie czy my mamy dwie od razu ja schował, teraz wiem, ze były na niej ich zdjęcia. Nie mogę sobie podarować, że byłam tak naiwna, ale do głowy mi nie przyszło ze mój mąż jest taki dwulicowy.
Kiedy znalazłam liczne dowody jego zdrad, bo kobiet z którymi się spotykał było więcej, po awanturze z mojej strony, usłyszałam od męża że tylko mnie kocha i tylko ze mną chce być. Że wie że to co robił było złe i że chce żebym mu dała szane na naprawienie wszystkiego. Że się pogubił. W sumie można by powiedzieć super-nie ma problemu, ale dla mnie problem wciąż jest. Bo nie do końca mu wierzę.
Mąż powiedział, że sam sie zorientował ze źle robił i chciał zerwać kontakt z ta ostatnia kochanką. Ale ona nie dawała mu spokoju. W sumie w tej kwestii mu wierzę, bo po tygodniu od momentu kiedy definitywnie postawiłam mężowi ultimatum, dostałam smsy od tej kobiety, że mąz mnie nigdy nie kochał , że ona jest jego jedyna miłością a ze mną jest ze względu na dzieci. To wszystko mówił jej mój mąż.
Wiecie może to co opisuje jest strasznie chaotyczne, ale właściwie od miesiąca sama sie z tym wszystkim borykam i mam straszny mętlik w głowie. Z jednej strony kocham męża i chce z nim być i mu wierzyć, ale z drugiej nie ufam mu, ciągle go kontroluje.
Niestety wiem tez, że owszem z ta kobietą chciał zerwać i ale w między czasie kiedy z nią zrywał nawiązał kontakt na portalu randkowym z kolejną panią, z która tez raz sie spotkał, oszukując mnie że musi zostać na jakieś konferencji., więc myślę sobie że gdybym nie dowiedziała się tego wszystkiego sprawdzając jego komputer i nie zrobiła awantury grożąc rozstaniem to nigdy by tego nie skończył, ciągle byłyby kolejne kobiety.
Musze dodać, że czas, w którym to odkryłam był chyba takim znakiem od Boga, początek Wielkiego Postu. W naszym małżeństwie od początku nie ma wspólnoty jeśli chodzi o wiarę. mój mąż jest jak to się teraz mówi- wierzący niepraktykujący. Boje się i wiem , że nawet moja miłość, go nie zmieni, dopóki nie spotka na swojej drodze Jezusa. A ja nie wiem jak mu pomóc. I wiem też ze dopóki się nie nawróci to do ciągle będę myślała, ze kłamstwo dla mojego męża to żaden problem.
W tej całej sytuacji widzę jeden pozytywny punkt. Właściwie przez to wszystko doszłam do wniosku, ze ja też nie była w porządku w relacjach z panem Bogiem i ż cała ta sytuacja mnie do Niego zbliżyła Wiem tez że nie zawsze byłam w porządku w stosunku do mojego męża, szczególnie gdy pojawiły się dzieci. Szybko się denerwowałam. Ale nigdy nie myślałam , że będę zdradzana przez najbliższa mi osobę. Poza tym boli mnie, że wolał podrywać obce kobiety niż porozmawiać ze mną szczerze i postarać się popatrzeć na mnie jak na kobietę a nie tylko kurę domową, zainwestować ten czas na poprawę naszych relacji.
Ciągle nie mogę uwierzyć że jestem żoną człowieka, którego praktycznie nie znam i który przez tyle lat mnie oszukiwał. Nawet jeśli nie miał ciągle stałego romansu, to sporadycznie spotykał się, bynajmniej nie w celach zawodowych z innymi kobietami. Nawet wtedy gdy nie było dzieci a mnie sie wydawało, ze jest między nami dobrze.
Chciałabym to wszystko powiedzieć mężowi, o wiele spraw go zapytać, dlaczego to robił, ale boje się pogorszyć cała sytuację, że to będzie takie osaczanie go. Przeczytałam książkę Dobsona, którą polecacie, wiec póki co milczę, modlę się i trochę inwestuje czas w siebie. Niestety przy dwójce dzieci i pracy zawodowej nie wiele go zostaje. A czasem po prostu się zasępiam i myślę, rozpamiętuje, w każdej młodej kobiecie widzę jego kochanki.
Jak to strasznie boli. Czasem kiedy wydaje mi się że już jest dobrze, jestem spokojna to wtedy znów dopadają mnie czarne myśli. Jak mogłam być taka głupia, dawać się tak oszukiwać, niczego nie zauważyć, wierzyć we wszystkie wymówki. Mam tyle pytań które chciałabym mu zadać, dlaczego to robił? Ale on nie chce juz na ten temat rozmawiać, tylko zapomnieć, naprawić nasze małżeństwo i zacząć wszystko od nowa. Widzę że się stara, ale ja ciągle myślę co będzie kiedy znów sie pogubi i wybierze zdradę jako ucieczkę przed problemami, które na pewno będą..Że znów mnie oszuka.
Modlę się dużo, nawet zaproponowałam mężowi żebyśmy poszli do spowiedzi przed Wielkanocą. Zgodził się, dzisiaj idziemy-pierwszy piątek miesiąca. Wierzę, że wydarzy się cud. Tak bardzo bym chciała, żeby w kościele spotkał Jezusa a nie tylko księdza w sutannie.
Pomódlcie się za nas, za mojego męża i za mnie –o większy dar wiary, nadziei i przede wszystkim miłości. Dziękuje Bogu że jesteście.

Anonymous - 2010-03-26, 12:11

jestem z Tobą w modlitwie.
Anonymous - 2010-03-26, 13:48

Magda........dziś jest 4 piątek miesiąca...nie 1.....ale nie to jest istotne............ może rozważycie wekend małżeński???
www.malzenskiedrogi.pl

Anonymous - 2010-03-27, 20:44

Witam Cię!

chciała bym zacząć od tego że dziś jechaliśmy w dosyć długą podróż (tzn ja , mój mąż i troje naszych dzieci), i w jednym z miast przy drodze widniał wielki szyld z twarzą Pana Jezusa i napisem "JA JESTEM DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM", niby nic szczególnego ale pocieszające jest to że w waszym małżeństwie tak jak pisze św. Paweł w 1liście do Koryntian że uświęca się niewierzący mąż przy wierzącej żonie i odwrotnie. więc niech Pan będzie dla Ciebie drogą a w tedy wszystko będzie ok.

nie ma czegoś takiego jak "wierzący niepraktykujący"(przerabiałam to już w swoim życiu), mogę powiedzieć z czystym sumieniem że ten kto tak mówi nie wierzy, a jeśli już w coś wierzy to na pewno nie w Boga. wiara to miłość, wiara to wstawać codziennie rano i witać się z Panem i zapraszać Go do przeżycia wspólnie kolejnego dnia. każdy "wierzący niepraktykujący" nie ma takiej potrzeby.

jednak fajnie że Twój mąż chce coś zmienić, jeśli chce pójść do spowiedzi i pojednać się z Bogiem wybacz mu tak jak Bóg wybacza nam, jednak musicie rozmawiać nawet o tym co was boli (o zdradzie też), tak jak napisał Nałóg weekendy małżeńskie, a jeśli zechcesz podam Ci na priva namiary na rekolekcje wakacyjne dla małżeństw.

pozdrawiam

z Panem Bogiem

m.z.

ps. w rozmowie zaczynaj mówić zawszę o sobie, np. ja tak to odczułam ......., było mi przykro gdy tak postąpiłeś........ itd. gdy zaczniesz go obwiniać będzie koniec rozmowy, a może wyniknąć z tego niepotrzebna awantura. i takim elementem o którym się nauczyliśmy to rozmowa musi byc prowadzona w pozycji siedzącej niby w tedy trudniej krzyczeć (chociaż ja nie mam z tym problemów nawet gdy siedzę, hmmmmm mam donośny głos) :oops:

Anonymous - 2010-03-27, 23:25

Cytat:
Ale on nie chce juz na ten temat rozmawiać, tylko zapomnieć, naprawić nasze małżeństwo i zacząć wszystko od nowa

Magdo, wiem, że to trudne, ale postaraj się nie naciskać na męża w nadziei na uzyskanie satysfakcjonujących, bo wyczerpujących odpowiedzi. On może być jeszcze nie gotów, narazie musi otrząsnąć się z szoku, jaki zapewne wywołało w nim Twoje odkrycie. On teraz najzwyczajniej w świecie może bać się, co dalej, więc i mówić nie chce, żeby sobie jeszcze bardziej nie zaszkodzić... Mało tego - też cierpi i to bardzo. Mam tu przed oczami twarz mojego męża "po" - był na niej i wstyd i jakiś dziwny strach, jakieś stany dotychczas zupełnie mu obce... Więc nie wymagaj zbyt wiele na ten moment... Sobie pozwól na luksus płaczu, ten ból trzeba koniecznie wypłakać - ja robiłam to na modlitwie, naprawdę oczyszcza, przynosi ulgę... Bez niej nie sposób to przeżyć...
Magdo, myślę, że chcesz być z mężem nadal - mimo wszystko... Więc na początek dam Ci tylko krótką radę - zważaj na słowa, bo to właśnie za ich pomocą teraz Ty możesz wykopać pomiędzy Wami bardzo głęboki dół , taki, który odbierze mężowi nadzieję, że jeszcze może kiedykolwiek "spotkać się" z Tobą tak naprawdę, a w konsekwencji czego podda się, zrezygnuje. Wiem, jakie słowa cisną się na usta, wiem - ile... Więc to ważne, żeby jak najmniej już ranić się, a jeśli już nie uda się, to przynajmniej niezbyt mocno. Czas na więcej prawdy nadejdzie, uzbrój się w cierpliwość... i modlitwę. Polecam różaniec, ten z łez - również...
Magdo, czy doszła do skutku planowana spowiedź?? Ona naprawdę może być milowym krokiem na drodze ku pojednaniu... Napisz.

Anonymous - 2010-03-28, 10:47

Różo
Wspaniała rada,prawdziwa.Trudne to ale myślęMagdo ,że powinnaś sie cieszyć,że mąż chce naprawiać wasze małżeństwo inni takiego szczęścia nie maja.Pozdrawiam.

Anonymous - 2010-03-28, 14:40

dZiękuje za odpowiedzi.Ja niestety na czas przed komputrerme ze względu na dzieci mam mało więc odpisuję z opóznieniem.No niestety spowiedzw piatek nie wyszła :oops: -to że to pierwszy piatek miesiąca pomyliło mi sie :-> a może bardzo chciałam żeby to był 1wszy piatek miesiąca. ostatnio czas mi się troche rozpędził.Licze ze w Wielkim tygodniu sie odważy.Bo wałaciwie to chyba o to chodzi, że brak mu wiary i odwagi, by przyznac sie do grzechu przed sobą i Panem Bogiem.Nie chce w tej sprawie naciskać.Powiedziam już kilka razy, że to byłby dla mnie namacalny dowód zmiany, a nie tylko słowa.
ZOBACZYMY.
A co do rozmów, to rzeczywiście najciężej jest ważyć słowa,z krzykiem nie mam problemu, bo raczej nawet gdy jestem zła to mówię spokojnie.Jedynie dobór słówi przelanie myśli w słowa to dla mnie często problem, wieć ciągle się modlę do Ducha Świętego, i czekam, może mąż sam zacznie rozmowę.
Poza tym to w domu rzeczywiście się stara. :->
Tymczasem kończę bo dzieciaki dokazuja i trzba się nimi zająć.
Z Panem Bogiem pozdrawiam

[ Dodano: 2010-03-29, 10:44 ]
chętnie skorzystam z namiaru na rekolekcje wakacyjne dla małżeństw, bo weekendowe na razie odpadają młodszy synek ma 8 m-c i jeszcze potrzebuje mleczka mamy, a z tego co gdzieś czytałam warunkiem jest pobyt bez dzieci.
Mam pytanie - wiem że trzeba zacząć zmieniać siebie, na innych wpływu nie mamy.
Ale na ile mogę wpływać na męża-w kwestii spowiedzi, wiary.
Z panem Bogiem był daleko już przed ślubem, ale ja cóż zakochałam się.Najpierw myślałam, że sie zmieni,że ja go mienię-klasyczny BŁĄD teraz to wiem.A potem że właściwie to nie jest problem w małżeństwie, w końcu wiele małżeństw jest w takiej sytuacji i są szczęśliwi.Ale z każdym miesiącem, a kiedy pojawiły się dzieci to ten problem doskwiera mi i to coraz bardziej.
A co do rozmowy o tym co czuje, to planuje napisać mężowi maila.Kiedyś dawno temu często do siebie pisaliśmy maile.Więc liczę że może w ten sposób wyjaśnimy sobie ważne sprawy.

Anonymous - 2010-03-29, 20:43

Na temat wakacyjnych spotkań-warsztatów możesz poczytać tu ; www.przystanmielno.org.pl
Znam je ........... fajne o komunikacji z dziećmi ,w rodzinie.
Jest to 3 cykl............... czyli 3 wakacyjne spotkania


Magda801 napisał/a:
Najpierw myślałam, że sie zmieni,że ja go mienię-klasyczny BŁĄD teraz to wiem.

Ufffff nie 1 jesteś.........i nie ostatnia.......... a szkoda...............
Ale zawsze możesz zminiac siebie......a pod wpływem Twoich zmian ma sznsę zmienić sie Twoje najbliższe otoczenie.
A już napewno zmieni się Twoje widzenie świata.

Tragedią w życiu człowieka jest to, jak bardzo i ile musi pocierpieć by przyjąć za własne i nauczyć się prostych prawd wg których wystarczy tylko żyć by tak strasznie nie cierpieć. By godnie żyć.
Paradoksalnie………… ta tragedia jest ,albo może być BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM.
Te kilka (10) prawd ……..DEKALOG………..a programie 12 Kroków jest ich 12…12 kroków ku pełni życia

Anonymous - 2010-03-31, 09:05
Temat postu: Magda
Pan Bóg jest z Tobą,
Ty już o tym wiesz.
To bardzo dużo.
Mnie kiedyś bardzo pomagało zatrzymywanie się choćby na chwilę w drodze do pracy w kościele, często przed Najświętszym Sakramentem (mam to szczęście, że w sąsiedztwie jest kaplica gdzie można adorować Pana Jezusa cały dzień) i powierzanie Jemu swoich spraw. Czasem zamiast się modlić wyrzucałam swoje żale i szeptałam "Jezu weź to ode mnie"
A kiedy nie wiedziałam co mam zrobić ze swoim pogruchotanym życiem, zaczęłam od częstego uczestniczenia we Mszy św., na ile to pozwala dwójka małych dzieci, starałam się też jak najczęściej korzystać z sakramentów, odbyłam także spowiedź generalną.
Wielkim oparciem jest też modlitwa różańcowa.
Są tutaj na forum róże różańca wystarczy się dopisać na końcu, polecam też www.rozaniecrodzicow.pl - tam również zmiana tajemnic jest od każdego 1-ego miesiąca.

Pozdrawiam!
Pamiętam w modlitwie!

Anonymous - 2010-03-31, 10:40

tez tak robię jak tylko mam mozliwość wstępuję do kościoła,w drodze do pracy i z pracy powierzam moje myśli i problemy Panu Bogu.
Właśnie znalazłam fragment czatu, mojego męża z byłą kochanką.To jest straszne.Ciągle natykam sie na jakieś strzępy tego co robił albo mówił w do niej w tamtym czasie.Wtedy cały mój spokój pryska.jak mogę mu zaufać.Kiedy tak perfidnie prowadził podwójne życie i mnie stawiał w takim świetle niewrażliwej i nieczułej zony, która ciągle coś chce, ciągle się czepia.
Nie wiem dlaczego on chce ze mną być.Tylko ze względu na dzieci?Niby mówi że nie.Chyba kiepsko ze mną i moim poczuciem wartości.
Jakoś tak mi z tym wszystkim źle.A muszę wrócić do domu i funkcjonować. Rozmawiać z mężem.
czasem brakuje mi siły.nie umiem mówić o swoich uczuciach.Najchętniej to bym gdzieś wyjechała i zaszyła się w spokoju.
Ale wszystko co nas spotyka jest po coś.Mocno w to wierze i modlę się.Panie daj mi siłę i zabierz ode mnie wszystkie czarne myśli.

Anonymous - 2010-03-31, 19:18

Magda801 napisał/a:
Najchętniej to bym gdzieś wyjechała i zaszyła się w spokoju.


nie widzę problemu :mrgreen:
przyjedz na rekolekcje do Otwocka , :lol:

Anonymous - 2010-04-01, 19:08

Magda801 napisał/a:
tez tak robię jak tylko mam mozliwość wstępuję do kościoła,w drodze do pracy i z pracy powierzam moje myśli i problemy Panu Bogu.
Właśnie znalazłam fragment czatu, mojego męża z byłą kochanką.To jest straszne.Ciągle natykam sie na jakieś strzępy tego co robił albo mówił w do niej w tamtym czasie.Wtedy cały mój spokój pryska.jak mogę mu zaufać.Kiedy tak perfidnie prowadził podwójne życie i mnie stawiał w takim świetle niewrażliwej i nieczułej zony, która ciągle coś chce, ciągle się czepia.
Nie wiem dlaczego on chce ze mną być.Tylko ze względu na dzieci?Niby mówi że nie.Chyba kiepsko ze mną i moim poczuciem wartości.
Jakoś tak mi z tym wszystkim źle.A muszę wrócić do domu i funkcjonować. Rozmawiać z mężem.
czasem brakuje mi siły.nie umiem mówić o swoich uczuciach.Najchętniej to bym gdzieś wyjechała i zaszyła się w spokoju.
Ale wszystko co nas spotyka jest po coś.Mocno w to wierze i modlę się.Panie daj mi siłę i zabierz ode mnie wszystkie czarne myśli.


witam cię magdo
rok temu wyszło na jaw że zona mnie zdradzała. zdradzała przez rok. wszystko wyszło na jaw kiedy znalazłem drugi telefon komórkowy z miłosnymi smsami, spotkanimi na randki i rozmowami o "istniejacym" sexie. żona zerwała z tym wszystkim, mówi, ze żałuje tego wszystkiego. powoli zczynam jej wierzyć (ale mam stracha, ze kiedyś znowu się to powtórzy).
i tak jak piszesz Magdo najgorsze są chwile kiedy spotyka się jakieś informacje na temat romansu. człowiek myśli ze juz powoli zapomina a tu jak grom z jasnego nieba dochodzą jakieś informacje. człowiek który kochał się z moja żoną (równocześnie zdradzajac swoją) mieszka parę domów od mojego. jak mi jest ciężko kiedy go widzę... ( w duszy mu przebaczyłem i nie osądzam go), wtedy wszystkie wspomnienia wracają.
modlę się za moje małżeństwo i za inne które przezywaja KOSZMAR zdardy.
magdo badz dobrej myśli. Jezus też cierpiał niewinnie, a dobro, które sie komuś daje - WRACA!

Anonymous - 2010-04-16, 09:51

dorek dziękuje za odpowiedz,troche jest lżej kiedy się wiem że takie same myśli ma każdy kto został zdradzony.Ciężko jest się pozbierać.I cały czas brakuje mi odpowiedzi na pytanie, dlaczego mój ukochany mąż tak postępował.
Ale powoli przestaje zadawać sobie to pytanie.SA takie dni kiedy wszystko jest ok, kiedy myślę ze wszystko sobie już poukładałam, a potem takie chwile kiedy wraca natłok czarnych myśli.
Ale są dwa plusy w mojej sytuacji.po pierwsze częściej zwracam się do pana Boga w modlitwie, powierzam mu swoje sprawy i zauważyłam, że wszystko dobrze się układa.Jestem spokojniejsza.Nie szarpie się ze sobą i sprawami codziennymi.
A drugi plus jest taki, że widzę jak mój mąż "pracuje" nad sobą i jest między nami lepiej, więcej rozmawiamy i chyba patrzymy na siebie z większą miłością.Trochę spraw sobie wyjaśniliśmy i rozmawiamy ze sobą bardziej otwarcie.Chociaż zadra i niepokój w moim sercu pozostały. Ale jeśli Bóg ze mna to któż przeciwko mi. :-)

Anonymous - 2010-04-18, 00:53

Magda,
przede wszystkim daj "czas czasowi".zdrada boli.i to jest chyba najgorszy ból,jaki może nam zadac ukochana osoba.bo niewidoczny.
daj sobie prawo do przezycia zaloby po zdradzie i bólu.nazwij te uczucia i je wyraz.
nic na siłe.jeśli mąż rzeczywiscie chce naprawić małżeństwo to uszanuje Twoje prawo do dania sobie czasu.
a zaufanie...
ono bedzie sie budowało na nowo.ale powoli.zupełnie od początku i na nowych zasadach.malutkimi kroczkami.
i może uda sie Wam zbudować coś innego,i tym razem na skale, a nie na piasku:)
przede wszystkim ROZMOWa.codzienna.o wszystkim.

takie budowanie od nowa wymaga precyzji i czasu.
wsłuchaj sie w siebie i w swoje pragnienia.i nie bój sie o tym mówić. i w uczucia.radość jest tak samo Twoja jak lęk.masz do niej prawo.
teraz zdaje się,ze nie wiesz,czego tak naprawdę chcesz.
zapytaj siebie.

to jak poskładany i sklejony na nowo talerz.nigdy nie będzie już taki sam.będzie inny.nie wiem,czy lepszy.może dojrzalszy.

jeśli nie zdążyłaś,jak piszesz, pojsc do spowiedzi,to nie rób sobie wyrzutów.Bóg to wszystko widzi.poczeka.On jest miłosierny.kocha Cię taka,jaka jesteś.

rozejrzyj się wokól.
życie nie kończy się na mężu.
pewnie,ze we dwoje jest łatwiej.ale nie zawsze tak sie da.
jesteś Ty-Człowiek.
zajmij sie sobą.

to dziwne,ale często jest tak,.ze jak sie troche odsuniesz to mąż poczuje,ze tak naprawde tego nie chce i bedzie się bardziej starał.


a co do warsztatów to Nałóg ma racje:przystanmielno.fantastyczni ludzie,fantastyczne warsztaty.
nawet z 8miesięcznym dzieckiem.cudne okolice.i do tego Nianie,które zajmują sie maluchami podczas zajęc.
polecam.
jesli maz nie zechce pojedz sama z dziecmi. swiat sie nie zawali.


masz jedno życie.i nie jest ono Twoim mężem.

i zapytaj Magdę,czy Ona tak naprawdę chce i potrafi przebaczyć.bo tylko Tuy znasz siebie samą i tylko Ty wiesz,czego potrzebujesz,aby było Ci dobrze.

i czasem trzeba zaakceptować to,co jest.aby móc życ dalej.nie mrzonkami. to jest przeszłość.to już się stało.,nie ma odwrotu.

może trochę za długo napisałam,ale tak myślę na ten czas.

dobrej nocy i z Panem Bogiem:)


aha, i nie pytaj "dlaczego to mi sie przytrafiło?" spytaj lepiej "co mi Panie chciałeś pokazać?"i posłuchaj.Bóg mówi do nas w ciszy:)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group