Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Chce by wrocila... jak to zrobic?

Anonymous - 2010-03-18, 01:55
Temat postu: Chce by wrocila... jak to zrobic?
Witam, glupio sie czuje piszac ale sam juz nie wiem co mam robic...
Moja zona z dnia na dzien postanowila sie wyniesc do rodzicow... Dlaczego? nie wiem... moge sie jedynie domyslac i zastnawiac nad tym co mowila. Ostatnim czasem miewala chore kompleksy ze ma nogi nie takie ze to ze tamto, tlumaczylem ze dla mnie jest najpiekniejsza,najwspnialsza kobieta na swiecie, bo taka jest prawda... ale to pomagalo na kilka dni, ostatnio juz sie o to poklocilismy moze to moja wina bo powiedzialem chyba za ostro, a cytujac: " rany Aska ja mam w to wyane jak Ty wygladasz wazne ze jestes!"

jestesmy razem 13 lat, po slubie 9 mimo mlodego wieku ja mam 30 lat, zona 28, mamy 2 letniego syna, dlatego tez tymbardziej nie rozumiem o co jej chodzi z tym wygladem i dlaczego przenosi sie w ta i spowrotem, robiac wode z mozgu naszemu synowi, dziecko powinno byc w domu z mama i tata.

Zona twierdzi ze jestem kobieciazem, nie, nie jestem, nie interesuja mnie inne kobiety owszem czasem popatrze na kogos ale wydaje mi sie to zupelnie normalne. Przyznaje ze czasem miala powody do zazdrosci przez inne kobiety ktore robily dziwne rzeczy by nas rozdzielic ale zawsze o wszystkim rozmawialismy i bylo dobrze wiec tymbardziej nie rozumiem jej wyprowadzki...

Przez caly nasz zwiazek nie bylismy razem przez dwa lata, zrobila cos strasznego, nie chce o tym pisac ale myslalem, nie tylko ja ale i wiekszosc jej rodziny ze jej nie ma... ale nie chcialbym o tym pisac wtedy dowiedziala sie ze ma nowotwor piersi, dlatego tak postapila... gdy po dwuch latach o wszystkim sie dowiedzialem od razu o wszystkim zapomnialem i chcialem by juz zawsze byla ze mna, ona tez tego chciala...
przez tamten okres mialem wiele kobiet bo w kazdej szukalem jej, ale drugiej takiej nie ma na swiecie, ja nie moge jej stracic...

Zawsze staralem sie by czula sie wazna i kochana, gdy bylo cieplo kazdy weekend organizowalem nam by bylo milo, rano latalem po pieczywo, takie standardowe zachowania moim zdaniem ktore powinnien miec facet... wracajac z pracy kupowalem jakis kwiatek by bylo jej milo, potrafilismy rozmawiac o wszystkim, moze robie cos zle moze nie potrafie kochac bo nikt mnie tego nie nauczyl? Moja matka wolala zawsze mego brata po smierci rodzicow mieszkalem z babcia a po jej smierci bylem w domu dziecka, gdy moj brat mieszkal z rodzinka matki... moze to ma jakis wplyw? chociaz nie wydaje mi sie by to mialo znaczenie... rodzice zony zawsze zastepowali mi wlasnych rodzicow i zawsze sie dogadujemy super bardzo ich kocham i teraz tez mnie rozumieja...
Zona jest dla mnie najwazniejsza, spelnila moje najwieksze marzenie, czyli dala mi milosc i wymarzonego syna...

Co mam zrobic by moja zona wrocila? jak ja przekonac ze jest najwazniejsza i ze dla mnie jest najpiekniejsza kobieta na swiecie?

Anonymous - 2010-03-18, 02:52

michal30,

Witaj na forum,
post to emocje , emocje, emocje.
Dobrze,że zdecydowałeś się napisać, bo tu otrzymasz pomoc. Panowie, którzy są z nami chętnie popatrzą na Twoje problemy po swojemu, ale ja popatrzę po babsku.
Tak mi się rzuciło w oczy,że niezwykle powikłana jest historia Waszego małżeństwa i w wielu miejscach może tkwić przyczyna obecnego zachowania Twojej ukochanej żony.
Na początek powiem,że naprawianie małżeństwa to proces długofalowy, ale to nie znaczy,że cały ten czas musisz być sam. Wiele zależy od tego jak bardzo weźmiesz sobie do serca porady jakich udzielą Ci Sycharki i jak skutecznie uda Ci się je wdrozyć.

Na początek potrzeba wyjaśnić: Jesteście ze sobą 13 lat, a 9 po ślubie. Aby dokopać się do zalążka problemów musisz sobe uświadomić,że pary małżeńskie znające się tylko przed ślubem jako narzeczeni mają inny start psychoduchowy, a inny pary, które miały kontakty fizyczne przed ślubem- mieszkały razem lub tylko pogubiły sie w czystości. To jeden moment gdy mogą rozpocząć się problemy ( sposób przeżywania narzeczeństwa)
Następnie to kompleksy żony związane z wyglądem, które rozwinęły się także na pożywce twojego zachowania i wydarzeń życia ( zarzut bycia kobieciarzem i wiele intymnych kontaktów z kobietami w okresie trwania małżeństwa, no i najważniejszy trauma po chorobie nowotworowej- szczerze mówiąć głównie tu upatruję problemu)
Obawiam się,że żona nie przeżyła do końca i konstruktywnie kryzysu emocjonalno-duchowego związanego z chorobą. W takiej sytuacji często bardzo zaniża się poczucie własnej wartości i atrakcyjności. Dla faceta taką adekwatną traumą może być utrata możliwości satysfakcjonujących kontaktów seksualnych. Piszę to byś zrozumiał jak wielka jest to rana w psychice.
Ty sam także nie wydajesz się do końca osobą silną psychicznie z uwagi na problemy w domu rodzinnym- przebija tu tęsknota za normalną i kochającą rodziną.
W sposób niezamierzony być może Twoje zachowanie jest zbyt zachłanne na miłość i stabilizację, więc przytłoczyłeś nieco swoją żonę i choć bardzo się starasz, to ona nie potrafi udźwignąć nadzieji i potrzeb, które w niej pokładasz. Ponadto piszesz, że spełniła Twoje marzenie o dziecku i rodzinie, a zatem mogła poczuć się już niepotrzebna choć nie do końca spełniona z powodu niedomagań organizmu.

Nie piszesz nic o tym jaki jest Wasz stosunek do Boga i do Wiary. Jak radziliście sobie z wszelkimi problemami, które dotąd napotykaliście- sami czy korzystaliście z żywego kontaktu ze Stwórcą. To bardzo ważne, bo pokazuje umiejętność służenia sobie na wzajem.
Nie piszesz także czy i jak próbowaliście pokonać po ludzku te kryzysy ( oprócz rozmowy), bo jest ich po kolei parę. Czy byli terapeuci, własna praca przez rekolekcje ?
Napisałeś,że rozmawialiście, ale teraz pogubiłeś się w reakcjach żony. To świadczy i o problemach w komunikacji małżeńskiej i o tym,że być może zona potrzebując pomocy sama nie umie sformułować swoich oczekiwań.
Jej powrót do rodziców w tej sytuacji kojarzy mi się z powrotem do bezpiecznej kolebki. Co zaburza Jej spokój i odbiera poczucie bezpieczeństwa?
Jest tak wiele pytań na które musisz poznać odpowiedzi, abyś sie zoriętował rzetelnie w sytuacji.
Osobną sprawą będzie praca nad duchowością i uzdrowieniem relacji małżeńskich.
Przed Toba ogromny trud, ale skoro tak Ci zależy to znaczy,że chęci nie brakuje.
Mam nadzieję,że znajdziesz tu wiele pomocnych rad.
W wolnych chwilach czytaj inne wątki i przekopuj nasze bazy danych. Warto bo będą pomocne.

Anonymous - 2010-03-18, 03:49

Michał zapraszam w najbliższą niedziele na 16.00 na spotkanie naszego ogniska "Sychar"

do Bojana , w kościele św Jadwigi królowej . z Sopotu ok 15 km. nawet dojazd miejskim autobusem .



http://www.kryzys.org/vie...r=asc&start=225

z Bogiem

Anonymous - 2010-03-18, 09:57

Michał!
Wyrażenie, którego użyłeś :"przez tamten okres miałem wiele kobiet" bardzo kojarzy mi się z "kobieciarzem", wiec zdecydowanie coś w tym jest. Poza tym słowo "miałem" kojarzy mi się z posiadaniem jakiejś rzeczy, więc takie mam wrażenie, że te kobiety to były takie rzeczy dla Ciebie do używania. Tak dosadnie napisałam, żebyś zrozumiał o co mi chodzi. Może tak to trochę jest? Może żona nie czuła, że traktujesz ją jak wartościową osobę? Tak gdybam i czepiam sie słów, które pewnie powiesz niechcący użyłeś, ale może warto się nad tym zastanowić?

Anonymous - 2010-03-18, 10:58

Cytat:
powiedzialem chyba za ostro, a cytujac: " rany Aska ja mam w to wyane jak Ty wygladasz wazne ze jestes!"

Dla mnie jako kobiety znaczyłoby to tyle, że jest Ci obojętny mój wygląd zewnwętrzny, a niestety - zależy mi na tym, żeby mój mężczyzna - mąż, dopatrzył się we mnie również piękna zewnętrznego. :-)
Ale, nie o tym Michał, bo to na pewno nie jest najwazniejsze i absolutnie nie wierzę, że żona wyprowadziła się, bo nie dostrzegasz w niej tego piękna zewnętrznego... raczej o czymś to świadczy, o czymś poważniejszym...
Piszesz, że byłeś kobieciarzem... Na ile pokazuje moje doświadczenie, kobieciarzem raczej się jest - to jakaś bardzo miła przypadłość w świecie niektórych mężczyzn... Więc, dla mnie - jesteś kobieciarzem, być może dla Twojej żony - też i może właśnie z racji choroby nie chce już nosić na swoich utrudzonych barkach tej Twojej, radosnej ułomności. Tak, nosić na barkach, bo to jest bardzo ciężki ekwipunek dla żony, bądź pewny, że na pewno widzi, czuje więcej niż Ci się wydaje...Więc odeszła...
Co zrobić, żeby tak nie było? Zbliżyć się do Boga, nadać życiu inny, większy, głębszy sens, wtedy fascynacja kobiecym ciałem przestanie zajmować nienależne jej - pierwsze miejsce w życiu, przestanie być bożkiem. Wiem, że to trudne, że to ogromna praca do wykonania, ale jeśli chcesz ratować swoje małżeństwo - podejmiesz się jej. Teraz czas Wielkiego Postu, warto podjąć refleksję (oby owocną) nad własnym życiem. Michale, dokąd zmierzasz??

[ Dodano: 2010-03-18, 11:38 ]
Cytat:
Przez caly nasz zwiazek nie bylismy razem przez dwa lata, zrobila cos strasznego, nie chce o tym pisac ale myslalem, nie tylko ja ale i wiekszosc jej rodziny ze jej nie ma...

A gdybyś tak Michale, chociaż w jednym zdaniu, co też wtedy stało się?? To może postawić problem w nowym, jaśniejszym świetle... To mogły być najważniejsze i najbardziej brzemienne w skutki - Wasze dwa lata. Dużo u Was zranień, Michale, to na pewno nie jest sprawa zgrabnych lub mniej zgrabnych nóg żony...

Anonymous - 2010-03-18, 23:35

Kari napisał/a:
Michał!
Wyrażenie, którego użyłeś :"przez tamten okres miałem wiele kobiet" bardzo kojarzy mi się z "kobieciarzem", wiec zdecydowanie coś w tym jest. Poza tym słowo "miałem" kojarzy mi się z posiadaniem jakiejś rzeczy, więc takie mam wrażenie, że te kobiety to były takie rzeczy dla Ciebie do używania. Tak dosadnie napisałam, żebyś zrozumiał o co mi chodzi. Może tak to trochę jest? Może żona nie czuła, że traktujesz ją jak wartościową osobę? Tak gdybam i czepiam sie słów, które pewnie powiesz niechcący użyłeś, ale może warto się nad tym zastanowić?


Witaj, masz zupełną racje, niestety tak wtedy traktowałem kobiety, to było bardzo złe,nie wiem co wtedy przezemnie przemawiało, złość, żal z braku żony przy mnie. Strasznie tego żałuje i ilekroć o tym pomyśle czuje sie jak dureń, wiedząc że jestem jedynym facetem w życiu mojej żony a ja... chociaż ogólnie rzecz biorąc nawet teściowa mówiła że sie nie dziwi że po prostu próbowłem ułożyć sobie życie...

A czy żona nie czuła, że traktuje ją jak wartościową osobę... hmm czy ja wiem, zawsze bardzo liczyliśmy sie ze swoimi zdaniami, nigdy w naszym związku nie było chorej zazdrości z jej strony, gdy wychodziliśmy gdzies ze znajomymi (może to głupi przykład) nie było przeszkód byśmy np z kimś innym zatańczyli, było to naturalne, bo bardzo sobie ufaliśmy...oczywiście najwięcej byliśmy ze sobą.

[ Dodano: 2010-03-18, 23:57 ]
róża napisał/a:
Cytat:
powiedzialem chyba za ostro, a cytujac: " rany Aska ja mam w to wyane jak Ty wygladasz wazne ze jestes!"

Dla mnie jako kobiety znaczyłoby to tyle, że jest Ci obojętny mój wygląd zewnwętrzny, a niestety - zależy mi na tym, żeby mój mężczyzna - mąż, dopatrzył się we mnie również piękna zewnętrznego. :-)
Ale, nie o tym Michał, bo to na pewno nie jest najwazniejsze i absolutnie nie wierzę, że żona wyprowadziła się, bo nie dostrzegasz w niej tego piękna zewnętrznego... raczej o czymś to świadczy, o czymś poważniejszym...
Piszesz, że byłeś kobieciarzem... Na ile pokazuje moje doświadczenie, kobieciarzem raczej się jest - to jakaś bardzo miła przypadłość w świecie niektórych mężczyzn... Więc, dla mnie - jesteś kobieciarzem, być może dla Twojej żony - też i może właśnie z racji choroby nie chce już nosić na swoich utrudzonych barkach tej Twojej, radosnej ułomności. Tak, nosić na barkach, bo to jest bardzo ciężki ekwipunek dla żony, bądź pewny, że na pewno widzi, czuje więcej niż Ci się wydaje...Więc odeszła...
Co zrobić, żeby tak nie było? Zbliżyć się do Boga, nadać życiu inny, większy, głębszy sens, wtedy fascynacja kobiecym ciałem przestanie zajmować nienależne jej - pierwsze miejsce w życiu, przestanie być bożkiem. Wiem, że to trudne, że to ogromna praca do wykonania, ale jeśli chcesz ratować swoje małżeństwo - podejmiesz się jej. Teraz czas Wielkiego Postu, warto podjąć refleksję (oby owocną) nad własnym życiem. Michale, dokąd zmierzasz??


Powiem tak, od czasu kiedy znów jesteśmy razem nie interesują mnie zupełnie inne kobiety, w ogóle nawet i wcześniej gdy byliśmy razem, na inne kobiety nie patrzyłem jak na kobiety... Gdy wiem że żona jest... inne kobiety mogą być jedynie kumplem...

róża napisał/a:
[ Dodano: 2010-03-18, 11:38 ]
Cytat:
Przez caly nasz zwiazek nie bylismy razem przez dwa lata, zrobila cos strasznego, nie chce o tym pisac ale myslalem, nie tylko ja ale i wiekszosc jej rodziny ze jej nie ma...

A gdybyś tak Michale, chociaż w jednym zdaniu, co też wtedy stało się?? To może postawić problem w nowym, jaśniejszym świetle... To mogły być najważniejsze i najbardziej brzemienne w skutki - Wasze dwa lata. Dużo u Was zranień, Michale, to na pewno nie jest sprawa zgrabnych lub mniej zgrabnych nóg żony...


sfingowała swoją śmierć, podobno chciała mnie chronić przed cierpieniem związanym ze swoją chorobą, ale to co zrobiła bolało o wiele bardziej... ale przepraszam nie chce o tym pisać, chciałbym o tym zapomnieć.


Kocham ją, naszego syna i zrobie wszystko by zawsze byli tutaj w domu i zawsze szczęśliwi... a może... może faktycznie Ona czuje sie tylko matką mojego dziecka, jak dziś to od niej usłyszałem...

Anonymous - 2010-03-19, 00:50

michal30,
Proponuję Ci niekonwencjonalną, ale skuteczną metodę poradzenia sobie z pierwszym krokiem w zrozumieniu sytuacji.
Na podanej stronie jest wyszukiwarka klubów Amazonek, wpisz swoje miasto lub najbliższe duże i podjedź do takiego klubu.
http://www.mastektomia.pl/index.php?link=4
Poproś o kontakt z psychologiem pracującym z takimi kobietami i porozmawiaj na temat zachowania swojej żony. Taka rozmowa bardzo wiele spraw Ci rozjaśni i nauczy jak postępować, aby leczyć a nie szkodzić, bo Twoje wyobrażenia i potoczne rady mogą powodować więcej szkody w waszych kontaktach niiż pożytku. Uwierz,że Twoje spojrzenie może zmienić się o 180 stopni po rozmowie z fachowcem.
Dla wielu kobiet rak piersi jest niemal wyrokiem śmierci ( tak im się zdaje ) i obojętnie na przebieg leczenia stan psychiki post factum bywa tragiczny.
Zainteresuj się także terapią i lekami jakie brała żona to może mieć istotne dla jej zachowania.
http://www.rakpiersi.pl/articles,id,97.html
Sfingowaie śmierci świadczy o ogromnej depresji w chwili takiej decyzji- zaburzone postrzeganie miłości w kontekście cierpienia.
Nie chcę Cię martwić, ale bez fachowca psychiatry czy psychologa nie ruszysz. Przy okazji Ty sam też przejdziesz terapię niezbędną aby nauczyć się jak funkcjonować na codzień z osobą o incydentach depresyjnych lub wręcz chorej na depresję.
Pozwoli Ci to sprawnie i świadomie unikać nastepnych zranień w obojgu.
Gdy zaczniesz te swoistą naukę wtedy możesz o tym delikatnie napomknąć żonie, bez względu na pozorną reakcję odczuje w sercu,że Ci zależy. To będzie konkret który zacznie ja otwierać na Ciebie.
Cokolwiek zrobisz zawsze powoli.

Anonymous - 2010-03-19, 20:02

Witaj, bardzo dziękuję za radę i napewno skorzystam z takiej konsultacji, Asia nie miała pdjetej piersi, więc dlaczego ma takie kompleksy z tego powodu, po wszystkim została raptem kilku centymetrowa blizna, której przecież nikt nie widzi, przez pierwsze miesiące od powrotu w ogóle nie chciała tego pokazać, nie pozwoliła sie tam dotykać...
Przecież nie kocha sie za coś lecz pomimo wszystko...

Dzis wróciła do domu, syna zostawiliśm jeszcze na kilka dni u rodziców bo musimy pobyć razem, przdyskutować wszystko... ale ciesze się że jest!

Anonymous - 2010-03-19, 21:05

michal30,
Taki uraz powstaje ze strachu i jeśli nie jest do końca wyleczony źle to rokuje. Dlatego zajmij się tym jak najlepiej potrafisz. Stań się dla żony oparciem,a zobaczysz efekty. Musi czuć wsparcie w trakcie terapii. Pamiętaj tylko,że dopóki nie dobrniecie do końca wyjątkowo uważaj na gesty i słowa, które w jej obecności czynisz, bo terapia może ją unadwrażliwić poprzez przypomnienie dramatycznych zdarzeń.
Wszystko powoli i spokojnie. Bez nieprzemyślanych emocji.

Anonymous - 2010-03-19, 22:02

Będę sie starał i robił wszystko by z tego wyszła.
Anonymous - 2010-05-04, 12:31

Witaj,

pomysł kingi2 jest bardzo dobry. pewnie yachowanie twojej żony spowodowane jest nałożeniem i kumulacją wielu czynników a to,że wątpi w soją atrakcyjność fizyczną i szuka jej potwierdzenia, jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Porozmawiaj z nią spoojnie, pokaż jak bardzo ją kochasz, potrzebujesz i pragniesz, jak Ci się podoba...najwyrźniej tego tez jej ostatnio brakowało, cóż kobieto czasem potrzeba większej dawki adoracji.
Powodzenia

[ Dodano: 2010-05-11, 15:59 ]
witajcie,

michal30 jestem ciekawa jak rozwinęłą się twoja sytuacja.

Anonymous - 2010-07-21, 01:53

Witajcie,
od powrotu żony jest wszystko w najlepszym porzątku, ale też się o to bardzo starałem, i staram nadal, byłem u pani psycholog po porady jak postępować z kobietą po takiej operacji o takich kompleksach...
Oczywiście pojawiały się nowe problemy, ze względu innych kobiet... aczkolwiek moja żona w końcu zrozumiała że dla mnie liczy sie tylko Ona, było wiele kłótni, sprzeczek czasami wręcz nie wytrzymywałem, najtrudniejszą umiejętnością jakiej musiałem sie nauczyć w takich chwilach to opnowanie, więc wszystko działo się powoli... Nigdy nie miałem przed żoną tajemnic, zawsze o wszystkim wiedziała, nawet o złych rzeczach wolałem by dowiadywała się odemnie, bo myślę że nawet jeśli coś złego sie zdarza, a myślę że w każdym związku coś takiego istnieje, zaufanie buduje się nawet wtedy, wtedy gdy jest szczerość, żona była zazdrosna o np. moje znajome/koleżanki, więc zacząłem ją zabierać wszędzie, i z tym chyba też przesadziłem bo już miała dosyć ale widziała że nic złego się nie dzieje, widziała jaki stosunek mam do innych kobiet a jaki do niej i w końcu zauważyła tą zasadniczą różnicę... do tego stopnia że pewna osoba, która od zawsze próbowała między nami namieszć "zaprzyjaźniła" się z moją żoną, co mi się strasznie nie podobało bo byłem pewien że ją zrani, gdyż moja żona jest bardzo ufną, delikatną osobą, i tak też się stało, umawiały sie itd aż w końcu ta kobieta wyznała mojej żonie że rzekomo z nią sypiam, żona z tego spotkania wróciła wściekła jak osa, powiedziała "śpie u rodziców, wracam rano, przemyśl z kim chcesz żyć, kogo tak naprawdę pragniesz, bo ja nie zamierzam wyporzyczać męża" nie wiedziałem o co chodzi, trzasnęła drzwiami i wyszła... nie minęły 2 godziny wróciła, przytuliła mnie i powiedziała słowa które zupełnie mnie rozkleiły "przepraszam, przecież wiem że mnie nie zdradzasz" może to głupie że sie rozklejam, jestem facetem, i przecież powinienem być twardy... ale ... mam wspaniałą, mądrą żonę... i wiem że nie zasłużyłem na taką kobiete, dlatego każdego dnia zabiegam o jej względy, niby znamy się na wylot a wszyscy obcy ludzie uważają nas za "świerzą" parkę w etapie zdobywania, ale przecież kobieta musi czuć zainteresowanie czy to jest pół roku, 10 czy 40 lat związku... Jestem pewien że to właśnie jest kobieta mojego życia, wspaniała kobieta, żona, kochanka i idealna matka naszego syna!

Anonymous - 2010-07-21, 12:03

michal30 napisał/a:
mam wspaniałą, mądrą żonę... i wiem że nie zasłużyłem na taką kobiete, dlatego każdego dnia zabiegam o jej względy, niby znamy się na wylot a wszyscy obcy ludzie uważają nas za "świerzą" parkę w etapie zdobywania, ale przecież kobieta musi czuć zainteresowanie czy to jest pół roku, 10 czy 40 lat związku... Jestem pewien że to właśnie jest kobieta mojego życia, wspaniała kobieta, żona, kochanka i idealna matka naszego syna!


Brawo Michał .
Niech Bóg Wam Błogosławi .

Anonymous - 2010-07-21, 12:23

michal30 napisał/a:
Jestem pewien że to właśnie jest kobieta mojego życia, wspaniała kobieta, żona,

to jest najpiękniejsze zdanie jakie może mieć mąż o żonie- tak trzymaj


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group