Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - powody ratowania w sytuacji konfilktu

Anonymous - 2010-03-05, 11:12

Norbi:...
czujny jestes....
Mamy wplyw na siebie i swoja postawę.....gdy mamy dostateczną motywacje.( Ty to wiesz)..
na wspolmalzonka nie...ale posrednio to działa!!!! naprawdę i widzę to po moim męzu...

choc czasem czuję ze duzy bagaż.....i ze nie na moje siły....czasem... :-) upadam wiec rozumiem agnostyka...ale otrzepuje sie i dalej idę :)

agnostyku :) czesc rzeczy da sie zmienic czesc nauczyc akceptowac....nie wiem ile probowaliscie...ale to sie w latach liczy :-) i w sposobach.... na ile skuteczne i czy z Panem Bogiem....

Anonymous - 2010-03-05, 11:27

Danka 9 napisał/a:
gdy mamy dostateczną motywacje.( Ty to wiesz)..



No własnie ta motywacją Danko jest wiara....choćby na początek wiara w siebie,że ??? może???zobaczę????


pozdrawiam :lol: :lol:

Anonymous - 2010-03-05, 11:35

Cytat:
Ja ze świata chleba ze smalcem do szkoły, a ona z domu w którym był dostatek i niczego nie brakowało. Ja nauczyłem się w życiu radzić sobie sam, a ona takiej szkoły nie miała

W tytule swojego wątku pytasz o powody ratowania małżeństwa... Sam nie podałeś jednak ani jednego powodu, że warto, że dostrzegasz choć cokolwiek, co byłoby "ZA", natomiast widzisz dużo przeciw, nawet różne kanapki noszone do szkoły są tego powodem... A ja myślę, że jesteś człowiekiem troszkę poranionym, może bieda w domu rodzinnym (kiedyś...), tego powodem. Nauczyłeś się radzić sobie sam, przyznam, że przeraża mnie to nieco, nie rozumiem, po co żeniłeś się, bo związek dwojga ludzi zakłada, że będziemy obdarowywać się nawzajem, że tego potrzebujemy - potrzebujemy siebie... Mało tego, chciałbyś, aby żona, tak jak Ty - umiała sobie radzić sama... Czyli bez Ciebie? No więc może własnie próbuje, piszesz że korzysta z życia... Dlaczego więc jesteś smutny, przecież masz to o co Ci chodziło, jeszcze troszkę i już każde z Was będzie umiało sobie radzić bez drugiej połowy. Może mówiłeś jej o tym, że powinna uczyć się tej sztuki...
Konflikty... A jak ma ich nie być przy takim myśleniu? Najpierw ślubowałeś to i owo, nawet, że przyjmiesz i po katolicku wychowasz.... a teraz masz wątpliwości, czy kochać, czy przyjąć...
Pomyśl i napisz - chociaż jeden powód, który Ty sam widzisz, że warto ratować... My widzimy ich wiele...
Swoją drogą jestem bardzo ciekawa, co napisałaby o Was Twoja żona... Jak myślisz, jak wyglądałoby to z jej punktu widzenia?
Agnostyku, może trzeba spróbować naprawić nieco relacje z Bogiem, żeby móc dostrzec chociaż małe światełko w tunelu?? Ono na pewno jest. 8-)

Anonymous - 2010-03-05, 12:07

Agnostyk,
Witaj,
może poszukaj tu odpowiedzi na ten trudny charakter Twojej żony:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4691

i o swojej roli w małżeństwie:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4937

To co piszesz mieści sie według mojego odczucia dokładnie w omawianych tematach.
Po to Bóg połączył dwie z pozoru wykluczające się postawy, aby się uzupełniały, a nie ujednoliciły.
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
A Twoja już głowa w tym, aby to odkryć i nauczyć się z tym żyć. W ścieraniu sie różnic Stwórca upatruje piekno naszego życia i motor do działania, a nie w ujednoliconej i dopasowanej szarości.

I jeszcze jedno. Spierać też trzeba się nauczyć. Na forum znajdziesz wytyczne dotyczące uczciwej kłótni małżeńskiej.Polecam przyswoić. ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group