Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - koniec wiary w cuda

Anonymous - 2010-03-05, 20:58

Rzabko kochana...
pamiętam historię, pamiętam Ciebie, Strasznie mi przykro i smutno. Jak bardzo rozumiem Twój ból w tej chwili! Jak bardzo Ci współczuję! Ale kochan... to wyjdzie na dobre jeszcze. Teraz już znasz prawde, teraz kończą się złudzenia i życie w matriksie. Zaczyna sie realne zycie. Jeszcze stawisz temu czoła. Teraz się pozbieraj powoli.
On już dla Ciebie umarł, tamtego nie ma. Szykuj się na nowe życie. Rób to powoli. Najpierw pozwól sobie na smutek, żałobę i opłakanie tego, co było. A potem nagle bedziesz gotowa na życie. I pójdziesz naprzód. I będzie dobrze... dasz radę... Tylko nie poddaj się rozpaczy...
Ściskam Cię mocno Rzabko...

Anonymous - 2010-03-06, 14:32

Hej droga rzabko. Wiesz nie będę pisał że wiem jak się czujesz, bo nie wiem, moge sobie tylko wyobrazić. Cierpienie, ból i cała reszta z tym związana. Dlatego tez przytoczę, podzielę się z tobą kilkoma slowami z pewnej ksiązki która czytam.

Oczywiście nie zamieściłem tego aby cie w jakikolwiek sposób pouczać, nic z tych rzeczy. Nigdy bym nie smiał. To tylko chęć podzielenia się z tobą.
Polecam lekturę tej książki, naprawdę malutkiej ale bogatej w treść.

"Podstawowa zasada jest taka: możemy w skuteczny sposób przemieniac nasze życie dopiero wtedy, kiedy zaczniemy przyjmować je całościowo, czyli gdy w konsekwencji będziemy przyzwalali na wszelkie wydarzenia zawntrzne, które pojawiją sie w naszym zyciu."

"Pojawia się więc wiele elementów sprzeciwiających sie naszym przewidywaniom, dażeniom i pragnieniom, które stają przed nami i które zmuszeni jesteśmy zaakceptować.
....ważne, byśmy nie zadowalali się ich akceptowaniem i złorzeczeniem im zarazem, lecz byśmy na nie prawdziwie przyzwolili. Nie chodzi o to, by je znosić, lecz by je w pewien sposób wybrać (nawet jeśli tak naprawdę nie ma żadnej możliwości wyboru i to właśnie ta sytuacja jest tym, co się nam sprzeciwia). Wybrać oznacza w tym kontekście dokonać aktu naszej wolności, który sprawi, że nie tylko się pogodzimy z rzeczywistością, ale także będziemy umieli przyjąć ją w poytywny sposób. Nie jest to rzeczą łatwą, zwłaszcza jeżli mamy do czynienia z wydarzeniami o bolesnym charakterze. Jest to jednak dobra metoda i powinniśmy starać sie wcielić ją w życie tak jak tylko to potrafimy, w postawie wiary i nadziei. Jeśli oczywiście mamy wystarczająco wiary w Boga, by uwierzyć, że On jest zdolny do wyciągnięcia dobra ze wszystkiego, co się nam przydarza: Niech ci się stanie według twojej wiary jak wielokrotnie powtarzał Jezus w Ewangeliach."

"Powinniśmy jedno dobrze zrozumieć: będąc w sytuacji cierpienia, odczuwamy, że tym, co sprawia nam najwięcej bólu, jest nie tyle samo cierpienie, co nasze niepogodzenie się z nim. Do samego bólu dorzucamy bowiem w tym momencie jeszcze jedną troskę: nasz brak zgody, nasz bunt, urazę i zal, wszelkie niepokoje, jakie to cierpienie w nas wywołuje.
Pojawia się w nas coś na kształt napięcia, które bierze się z usztywnienia, z niezaakceptowania cierpienia, ktore sprawia, że ono samo jeszcze bardziej się powiększa. Kiedy natomiast mamy łaske akceptowania cierpienia i przyzwalamy na nie, staje się ono od razu mniej bolesne. "Spokojne cierpienie nie jest już cierpienie", powiadał święty Jan Maria Vianney, proboszcz z Ars."

"Dodajmy coś jeszcze: prawdziwym złem jest nie tyle cierpienie, co lęk przed cierpieniem.. Jeśli przyjmujemy to cierpienie w ufności i pokoju, ono sprawia nasz wzrost, jest dla nas wychowawcze, oczyszczające, czyni nas ubogimi, pokornymi, łagodnymi i współczującymi wobec bliźnich. Natomiast lęk przed cierpieniem zatwardza nasze serca i usztrywnia nas w postawach obrronnych, prowadząc nas czesto do irracjonalnych wyborów, których skutki są szkodliwe."

"Złe cierpienieto nie cierpienie, które przeżyliśmy, ale cierpienie wyobrażone, jakie nawieda naszą wyobraźnięi skłania nas do fałszywych postaw. Tym co sprawia najwięcej kłopotów nie jest rzeczywistość (bo ona jest z gruntu pozytywna, nawet obarczona cierpieniem), lecz nasze o niej wyobrażenia."


"....cierpienia należy łagodzić je, jak tylko to możliwe. Jest ono jednak częścią naszego życia, tak więc wyeliminowanie go całkowicie jest równoznaczne z wyeliminowaniem życia."

"Ma to nam uzmysłowić, że zaakceptowanie cierpienia i ofiary (kiedy są one rzecz jasna uzasadnoone) nie jest postawą ani masochistyczą, ani samobójczą, lecz wręcz przeciwnie. Jeśli tylko zaakceptujemy cierpienia, które życie nam 'proponuje', Bóg dopuszcza dla naszego postępu i oczyszczenia, oszczędzamy sobie cierpień o wiele większych."


o. JacquessPhilippe
(duszpasterz we Wspólnocie Błogosławieństw)
"WOLNOŚĆ WEWNĘTRZNA"
Moc wiary nadziei i miłości.



Pozdrawiam i łączę się z Tobą rzabko w modlitwie.
Z Panem Bogiem

Anonymous - 2010-03-06, 16:19

Rzabo, przytulam !! Cmoook !! EL.
Anonymous - 2010-03-07, 16:13

dziekuje za wszystkie slowa wsparcia....boli, jeszcze dlugo pewnie bedzie bolalo. zyje jednak dalej, juz teraz bez zludzen , ze on kiedys wroci...dla niego i jego rodziny juz dawno umarlam... nikt sie do mnie nie odezwie, tesciowa nie odpisze nawet na sma z zyczeniami... boli, ale czegoz o moge sie spodziewac, gdy maja juz nowa synowa i ukochana wnuczke... nie moge tylko uwierzyc w to jak dlugo zylam w nieswiadomosci.... do momentu az urodzilo sie dziecko...
Anonymous - 2010-03-08, 08:19

kinga2 napisał/a:
malizna, Estera,rzaba,

wiecie tak sobie myślę,że może jakoś Wam ulży i przemówi do serca to co powiedział w jednym z kazań ks. Pawlukiewicz,że Bóg tak kocha człowieka,że będzie go ścigał swoją zazdrosną miłościa i plątał jego plany, pozwalając mu nawet na grzech i bolesny upadek, aby do Niego wrócił.
I tak będzie ścigał Waszych mężów tylko, aby to było widoczne i stało sie efektywne to właśnie Wy- żony, na mocy duchowej władzy otrzymanej w Sakramencie małżeństwa , możecie i macie prawo prostować drogę Panu, aby mógł się w tym ściganiu rozpędzić. To Wasza wiara i modlitwa nie tylko prostuje te ścieżki , ale i przynagla Boga do wypełnienia tej obietnicy, która stała się faktem na mocy przymierza Boga z człowiekiem.

"Zazdrosna miłość Pana <Zastępów> tego dokona! "
(2 Ks. Królewska 19:31, Biblia Tysiąclecia)
(Ks. Izajasza 9:6, Biblia Tysiąclecia)
(Ks. Izajasza 37:32, Biblia Tysiąclecia)
(. :-D


[ Dodano: 2010-03-08, 08:24 ]
kasia napisał/a:
halo, halo ? w górę serca! Odwagi! Nadziei! Ufności!
Jeśli sam Pan Jezus powiedział, że z mężem/żoną jesteśmy jednym ciałem i z jakiegoś powodu dopuścił, do tego, żeby to ciało było niepełnosprawne/chore - może to ciało uleczyć. Bóg Miłosierny pragnie uzdrawiać, usprawniać, ożywiać. .
Jedno jest też pewne, że tylko z naszego punktu widzenia coś się "nie da". Pan Jezus blisko, może wszystko.


Kinga, Kasiu -dzieki za słowa, ktore wzmacniają w trwaniu

Anonymous - 2010-03-14, 12:30

witam... za mna nieprzespana noc... wczoraj spotkalam sie z mzem.. porozmawialimy, powidzial mi o dziecku a w zasadzie to potierdzil odpowiedzi na moje pytnia. ma coreczke, w ktorej jest rozkochany bez pamieci.... wpadka, po 3 miesiacach znajomosci... jakie to przewrotene... ja nie moge miec dzieckka, bo odszedl, na adopcje nie moge sobie pozwolic w tej chwili ze wzgledow finansowych a on zostaje ojcem... smuten to wszystko... on nie jest szczesliwy, radosc daje mu tylko corka, ale podjal sie wyzwania aby stworzyc dziecku normlny dom, by mialo kochajacych rodzicow.. zaciska zeby i stara ie byc dobrym ocjem i oparciem dla matki dziecka... boli... chcialam go wczoraj przytulic i powiedziec, ze mi przykro, ale... ale prawda jest taka ze nic by to nie zmienilo... on to wie... przegadalismy wczoraj jakies 2,5 godziny, mowil o tym co dla niego trudne i co go boli... mial nadzije ze choc ja jestem szczesliwa...iraonia losu bylo to ze potem zaiozl mnie autem swojej kobiety na spotaknie z facetem, ktorym sie spotykam... ak cholernie mocno chcialAM wczorakj zostac w tym aucie i odjechac z nim gdzies dalko w swiat... poczulam sie taka bezradna... poczulam ze nie moge przeciez zburzc nowej rodziny, zburzyc swiata dziecku tylko dlatego, ze nadal kocham jego ojca... dziecko nie zawinilo przeciez, dziecko powinno miec pelna rodzine... tak cholernie zadroszcze mu tego, ze ma corke.. ze ma najwiekszy skarb jaki moze miec czlowiek... dziecko....
Anonymous - 2010-03-14, 12:41

rzaba,

Koronka do Najświętszych Ran Pana Jezusa

ułożona z aktów strzelistych, podanych w objawieniu przez Pana Jezusa Siostrze Marii Marcie Chambon, zmarłej w opinii świętości w klasztorze Sióstr Wizytek w Chambery.
Odmawia się na zwykłym różańcu złożonym z pięciu dziesiątków.
Można rozpocząć następującą modlitwą:

O Jezu, Boski Odkupicielu, bądź nam miłościw, nam i całemu światu, Amen.
Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem. Amen

Przepuść, zlituj się, mój Jezu, w otaczających niebezpieczeństwach Krwią Twoją Najdroższą osłoń nas. Amen.
Ojcze Przedwieczny, okaż, nam miło­sierdzie, przez Krew Jezusa Chrystusa, Syna Twego Jedynego, błagamy Cię, okaż nam miłosierdzie Amen. Amen. Amen.

Na dużych paciorkach:
V. Przez Niepokalane Serce Marii Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Rany Pana naszego Jezusa Chrystusa,
R. Na uleczenie ran dusz naszych.

Na małych paciorkach:
V. O mój Jezu, Przebaczenia i Mi­łosierdzia!
R. Przez zasługi Twoich Świętych Ran.

Na zakończenie koronki odmówić trzy razy:
Ojcze Przedwieczny, ofiaruje Ci Rany itd.


OBIETNICE PANA JEZUSA dane S. Marii Marcie Chambon:
1. Przyjdźcie do Ran Moich, z sercem pałającym miłością. Przez Rany Moje otrzymacie wszystko, bo zasłu­ga Krwi Mojej jest nieskończonej ceny. Mając moje Rany i Moje Najświętsze Serce, możecie wszystko wyjednać, Najświętsze Rany dają moc nad sercem Boga.
2. Kto jest w jakiejkolwiek potrze­bie, niech z wiarą i ufnością przycho­dzi czerpać ustawicznie ze skarbu Mo­jej Męki, z Moich przebitych Ran Udzielę wszystkiego, o co Mnie kto prosić będzie przez Moje Święte Ra­ny. Trzeba rozszerzyć nabożeństwo do nich.

3. Moje Rany Najśw. uświęcają du­sze i zapewniają im postęp w dobrym. Z Moich Ran rodzą się owoce świę­tości. Ci, którzy czcić je będą dojdą do prawdziwego poznania Mnie.
4. W moich Ranach zawsze oczyś­cić się możecie. Moje Rany uleczą wasze grzechowe rany. Moje Rany pokryją wszystkie wasze przewinienia Nabożeństwo do Moich Ran jest lekar­stwom na te czasy nieprawości.
5. Wszystkie wasze sprawy, nawet najmniejsze, skoro zostaną zanurzone w Mojej Krwi, nabędą przez to nie­skończonej zasługi i sprawią pociechy Mojemu Sercu. Zanurz wiec sprawy twoje w Moich Ranach, a będą miały wielką wartość.
6. Ofiaruj mi Rany Moje za grzesz­ników, bo ja pałam żądzą zbawienia dusz. Za każdym słowem wymówio­nym przez was w koronce spuszczam kroplę krwi Mojej na duszę grzesznika. Grzesznik wyjedna dla siebie nawróce­nie przez odmówienie następującej modlitwy: „Ojcze Przedwieczny ofia­rowuję Ci Rany Pana naszego Jezusa Chrystusa na
uleczenie ran dusz na­szych."

7. Moc Moja jest w Moich Ranach. Posiadając je, potężnym się stajesz i możesz otrzymać wszystko. Masz na­wet więcej mocy ode Mnie, bo możesz rozbrajać sprawiedliwość Moją. Moje Święte Rany podtrzymują świat.
8. Mając Moje Rany, macie wszy­stko. Przez nie dokonywa się grun­townych dzieł; nie przez kosztowanie pociech, ale przez cierpienia. Trzeba się modlić, ażeby znajomość Moich Świętych Ran rozszerzona była po całym świecie.
9. Wezwania do Najśw. Ran wyjed­nywać będą Kościołowi nieustanne zwycięstwa. Powinniście ciągle czer­pać z tych źródeł ku triumfowi Mego Kościoła. Trzeba się bardzo modlić za Kościół Święty. Dopóki Rany Moje bronić was będą, nie macie się czego lękać, ani dla siebie, ani dla Kościoła.
10. Gdy doznajecie przykrości lub gdy cierpienie was przygniata, złóżcie to czymprędzej w Moje Rany, a ból się uciszy. Trzeba często przy chorych powtarzać „O mój Jezu, przebaczenia i miłosierdzia przez zasługi Twoich świętych Ran". Ta modlitwa ulży duszy i ciału chorego.
11. Gdy ofiarujesz Moje Święte Ra­ny za grzeszników, nie zapominaj czy­nić tego i za dusze w czyśćcu, bo mało jest osób, które by myślały o przyniesieniu im ulgi. Najśw. Rany są dla dusz czyśćcowych skarbem nad skarby. Ofiaruj swoje cierpienie w połączeniu z Moimi Boskimi Ranami za dusze czyśćcowe.
12. Dusza, która za życia swego śmiertelnego czciła Rany Pana naszego Jezusa Chrystusa, korzystała z ich za­sług i ofiarowała je Ojcu Przedwiecz­nemu za dusze czyśćcowe, będzie miała przy sobie w chwili śmierci Najśw. Maryję Pannę i Aniołów a Pan Jezus Ukrzyżowany w całym blasku Swej chwały przyjmie ją i ukoronuje wieńcem niebieskim jej czoło.

NIHIL OBSTAT
cenzor: X. Dr Jan Korzonkiewicz
W Krakowie, dnia 12 stycznia 1932
wik. gen. X.Stanistaw, Bp.

Anonymous - 2010-03-14, 14:21

Rzabko, to nie Ty burzysz komuś dom, to Wam zburzono dom. Tam na razie nie ma domu, trudno mówić, że trzy miesięczna znajomość i bycie dla dziecka to już trwały dom. Miejsce Twojego męża jest przy Tobie i tak będzie do śmierci. Są na forum osoby w takiej sytuacji, ktorych mąż ma dziecko z inną kobietą, a jednak małżeństwo trwa i ojcowie wypełniaja swoje zobowiązania w stosunku do tych dzieci, to trudne, ale może tak być. Nie rezygnuj z męża, tamta kobieta nie ma do niego żadnych praw i wiedziała na co się decyduje, może planowała taką wpadkę specjalnie, kto wie. Uważam, że mąż powinien dostać od Ciebie jasny komunikat, że kochasz i czekasz na niego, że może wrócić, a dzieckiem będzie mógł się opiekować, ale z tamtą kobietą musi uregulować relacje, by dotyczyły tylko dzieckaitd. W końcu żabko tu chodzi też o życie wieczne Twojego męża, a żyjąc w związku niesakramentalnym może mieć poważne kłopoty (bo to grzech ciężki). Tylko czy Ty naprawdę chcesz jego powrotu, czy przebaczyłabys, jak widziałabyś to życie w tej sytuacji? I z jakim facetem Ty się spotykasz, chyba, że coś źle zrozumialam??? Bo trochę mi to zabrzmiało, jakbyś męża sobie już odpuściła, bo ktoś nowy sie pojawil w Twoim życiu (sorry, jeśli to nie tak) . Żabko, jeszcze nic nie jest stracone, zwłaszcza jeśli Twój mąż zaciska zęby i podjął sie wyzwania, jak napisałaś to naprawde nie wygląda różowo, Powalcz o niego jeszcze trochę, bądź bardziej zdecydowana, on nie musi rezygnować z dziecka, żeby do Ciebie wrócić, nie usuwaj sie tak łatwo z drogi. Spowiedź, komunia św. modlitwa i DZIAŁANIE!
Anonymous - 2010-03-14, 15:18

Kari moj maz wie, ze nadl go kocham... wczoraj napisalam mu wieczorem smsa, ze zawsze moze do mnie przysjsc i porozmawiac... sms zostal bez odpowiedzi... ja wybaczylam, moje serce zawsze bedzie dla niego otwarte... on wie, ze zasze dostal by szanse powrotu... dzis nie chce mu o tym mowic tylko dlatego, zeby znowu nie czul sie osaczony jeszcze teraz przemnie... ja odpuscilam soebi walke o nas to sam zaczala normalnie rozmawiavc, wczesniej gdy praosilam i blagalam by wrocil tylko uciekla przede mna... a mzezyzcna z ktorym sie spotykam... to nie jest nowa milosc, to nie tak... to raczej szukanie w drugie osobie kogos z kim mozna wspolnie spedzic czas, porozmawiac, przutilic i choc na chwile zapomniec o tym ze jestem sama i nie mam nkogo....
Anonymous - 2010-03-14, 15:25

Rzaba..........ale racjonalizujesz.............
Anonymous - 2010-03-14, 16:09

Witaj Rzabko,

bardzo smutne to, co napisałaś. Smutne jest to, co dzieje się w Twoim życiu i w życiu Twojego męża. Smutne jest to, ile cierpienia ludzie sami sobie zadają, ile zadają innym...

Napisałaś:

rzaba napisał/a:
tak cholernie zadroszcze mu tego, ze ma corke.. ze ma najwiekszy skarb jaki moze miec czlowiek... dziecko....


Bardzo chciałabym mieć dzieci. Ale teraz nie jest to możliwe. Stając jednak z boku obok tego pragnienia, myślę, że posiadanie dziecka nie jest dla mnie celem samym w sobie. Dziecko jest owocem miłości rodziców... Powstaje z miłości i dla miłości. Z Miłości i dla Miłości. Co z tego, że Twój mąż ma dziecko? Jak to dziecko zostało poczęte? Z miłości? W małżeństwie? W jakiej rodzinie i jak zostanie wychowane? Jakie wartości przekaże mu jego ojciec i jego matka?... Napisałaś, że Twój mąż nie jest szczęśliwy. Dlaczego skoro ma największy skarb?

Rzabko, ja również cierpię żyjąc bez mojego męża. Jestem szczęśliwa i jednocześnie cierpię. Tak jest. Kto tego nie doświadczył, nie zrozumie tego dziwnego dysonansu...

Jestem szczęśliwa, bo odkryłam już jakiś czas temu, że największym skarbem jest dla mnie Miłość = Bóg. Odkryłam, że tylko On może dać mi pełnię szczęścia niezależnie od wszystkiego.

Z Ewangelii wg św. Łukasza (8, 49-56):

Gdy On jeszcze mówił, przyszedł ktoś z domu przełożonego synagogi i oznajmił: «Twoja córka umarła, nie trudź już Nauczyciela!» Lecz Jezus, słysząc to, rzekł: «Nie bój się; wierz tylko, a będzie ocalona». Gdy przyszedł do domu, nie pozwolił nikomu wejść z sobą, oprócz Piotra, Jakuba i Jana oraz ojca i matki dziecka. A wszyscy płakali i żałowali jej. Lecz On rzekł: «Nie płaczcie, bo nie umarła, tylko śpi». I wyśmiewali Go, wiedząc, że umarła. On zaś ująwszy ją za rękę rzekł głośno: «Dziewczynko, wstań!» Duch jej powrócił, i zaraz wstała. Polecił też, aby jej dano jeść. Rodzice jej osłupieli ze zdumienia, lecz On przykazał im, żeby nikomu nie mówili o tym, co się stało.

Pan Jezus pokazuje nam, że jego Wszechmoc nie zmienia się wraz ze zmianą/pogorszeniem czynników zewnętrznych!!! Jezus mówi nam, że nasza wiara w Jego działanie ma również nie zmieniać się wraz ze zmianą/pogorszeniem czynników zewnętrznych!!! NIE BÓJ SIĘ, WIERZ TYLKO, A BĘDZIE OCALONA. Potęga wiary... Bóg jest jakby bezsilny wobec takiej wiary...

Potęga naszej wiary... Potęga wiary żony w uzdrowienie sakramentalnego małżeństwa. Potęga wiary żony, która w autorytecie żony z mocą sakramentu staje przed Bogiem i prosi o pomoc...

Pan Jezus nie rzuca słów na wiatr. Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny (4 Hbr, 12).

Rzabko, zawierz Bożemu słowu, zawierz Bożym obietnicom. Dla Boga wszystko jest możliwe. Ale czy Ty naprawdę w to wierzysz?

Przytulam i pamiętam o Tobie w modlitwie :-D

Anonymous - 2010-03-14, 16:54

Rzabko, trochę słabo mi się zrobiło.Rozumiem Twoją sytuację, bardzo Ci współczuję, ale skręciłaś teraz w niewłaściwą ścieżkę. Zeszłaś z drogi. Nie pogniewaj się, ale napiszę co myślę. Czujesz się sama i nieszczęśliwa i chcesz o tym zapomnieć,to zrozumiałe, ale dlaczego akurat chcesz się pocieszać w ramionach innego mężczyzny? Okłamujesz siebie, że to nie miłość itd. Mam przy okazji nadzieję, że ten mężczyzna nie jest żonaty i dzieciaty (tylko żona go teraz akurat nie rozumie, a z Tobą tak dobrze mu się rozmawia). Czy naprawdę nie ma wokół Ciebie nikogo bliskiego (innego niż skwapliwi pocieszyciele, wykorzystujący cudze nieszczęścia do własnych celów), kogoś z rodziny, dobrej koleżanki, a może znajdziesz kierownika duchowego, który podtrzyma Cię na duchu (ale bez przytulania), może poszukasz jakiejś wspólnoty, w której nawiążesz nowe przyjaźnie i poczujesz, że nie jesteś sama, a może ktoś potrzebuje Twojego przytulenia i pomocy, np. osoby niepełnosprawne, dzieci w domach dziecka, hospicjach itd. Może czas skończyć rozpamiętywanie swojego nieszczęścia i użalanie się nad sobą i wyjść do ludzi i w ten sposób sobie pomóc. Poczujesz się wtedy potrzebna i spełniona, a sumienie masz szansę mieć czyste. Spotykając się z tym mężczyzną narażasz siebie i tego człowieka na grzech i spore komplikacje. Zatrzymaj się chwilę i pomyśl spokojnie. Powiedz stop tym kontaktom, bo w takiej formie "tylko przyjaźń" jest nierealna, dajesz też argument mężowi, że już układasz sobie życie, więc wszystko w porządku. Nie sądzę, żeby ten człowiek spotykał się z Tobą tylko ze zwykłej życzliwości(może mężczyźni z forum mnie poprawią). A małżeństwa nie odpuszczaj, nie chodzi o to, żeby błagać męża i płakać, żeby wracał. Korzystaj z dostępnych na forum konferencji, książek, no i tak jak mówi Chmurka pokochaj Jezusa, niech stanie się dla Ciebie bliską Osobą wtedy nigdy nie będziesz czuła się sama i nieszczęśliwa. Przeczytaj Urzekającą, jeśli czytałaś to jeszcze raz. Cuda naprawdę są tylko nie zawsze takie jak my sobie wyobrażamy.
Anonymous - 2010-03-14, 20:31

więc co moge zrobic??? modlic sie o to by wrocil i rozbil dziecku rodzine?modlic sie o to by byl szczesliwy z tanmta kobita? ( tego nie potrafie, to mnie przeraszta)...
Anonymous - 2010-03-14, 20:46

rzaba,

(9) Sara widząc, że syn Egipcjanki Hagar, którego ta urodziła Abrahamowi, naśmiewa się z Izaaka, (10) rzekła do Abrahama: Wypędź tę niewolnicę wraz z jej synem, bo syn tej niewolnicy nie będzie współdziedzicem z synem moim Izaakiem. (11) To powiedzenie Abraham uznał za bardzo złe - ze względu na swego syna. (12) A wtedy Bóg rzekł do Abrahama: Niechaj ci się nie wydaje złe to, co Sara powiedziała o tym chłopcu i o twojej niewolnicy. Posłuchaj jej, gdyż tylko od Izaaka będzie nazwane twoje potomstwo. (13) Syna zaś tej niewolnicy uczynię również wielkim narodem, bo jest on twoim potomkiem. (14) Nazajutrz rano wziął Abraham chleb oraz bukłak z wodą i dał Hagar, wkładając jej na barki, i wydalił ją wraz z dzieckiem. Ona zaś poszła i błąkała się po pustyni Beer-Szeby.
(Ks. Rodzaju 21:9-14, Biblia Tysiąclecia)

Skoro pytasz to: masz się modlić rzabko o oddalenie kochanki i jej dziecka od Twojego męża i odnowienie swego małżeństwa według woli bożej.
Do tego jednak musisz sama zrezygnować z pewnej znajomości i zaprzestać myślenia,że dziecko z nieprawego łoża ma prawo przed Bogiem i Jego Słowem. On sam powiedział jak postępować z potomstwem z poza małżeństwa, a poczucie winy wobec niemowlaka wzbudza w Tobie Demon, aby rozbić małżeństwo i pogrążyć Was w cudzołóstwie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group