Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - koniec wiary w cuda

Anonymous - 2010-03-03, 22:08
Temat postu: koniec wiary w cuda
wierzylam,, dlugo wierzylam w to ze moja maz sie opamieta... dlugo walaczylam o nas zwiazek, a nawet kiedy nie walczlam to i ak wierzyla i tzrymalal sie nadziei, ze on kiedys przeciez przejrzy na czy, ze zrouemi, ze wroci... staralm sie zc, zyc sama dla siebie.... z czasem jednak chce blsikosci i bycia z druga osoba, tesknota za kims z kim mozna spedzic czas, przytulic sie wygrala... poddalam sie, odpuscilam... ale gdzies w glebi serca dalej wirzylam, ze jesli on wroci, ze jesli on bedzie chcial wrocic to zawsze mu wybacze, to zawsze przyjme go z otwartymi ramionami. owszem, czasem widywalismy sie, zaltawalismy jeszcze jakies stare sprawy, czy nawet wypilismy razem herbate, pogadaismy o ty co u niegp, co u mnie. Myslalam ze jest szczery, nie domyslalam sie nawet... a tymczasem dwa dni temu dowiedzialm sie z zostal tatusiem..... nie powiedzial, nawet nie mial odwagi, zeby mi powiedziec... no a dziecka przeciez nie da sie ukryc..... coraz wiecej elemntow zlozylo sie w ukladanke... bylsimy w sadzie, twedy gdy orzekano rozwod mowil " pewnych sraw juz sie nie da cofnac"... a teraz co, teraz msi stanac a wysokosci zadania i byc kochajacycm ojcem... mysle ze spleni sie w tej roli, zostej mi zyczyc u szczescia... ja przestakej walczyc o niego, o nas.... nie rozbije rodziny dziecku, ktore nie jest niczemu winne i rzyszlo na swiat... boli tylko to ze nie mial odwag mi powiedziec, ze milczal... a ja wierzylam i bylam naiwana... boli ze ma rodzine, ktora ja zawsze miec chcialam... boli, ze gdy ja cicalam miec dzieci, to on pwoeidzial, ze nie jes gowty, ze zbyt wczesnie, ze by go to ograniczlo.... ze chce byc wolny... a tymczasem uwiklal sie w zwiazek z inna kobieta, zostal ojcem... boli.... przestaje wierzyc ze kiedykowielk wrci, ze sie zmieni..... ze zawczenie wirzyc w to ze krzywde moza naprawic i byc i kochac mim wszystko... musze zamknac ten rodzial zycia....
Anonymous - 2010-03-03, 22:27

rzaba,
Przytulam Cię wirtualnie i poproszę swego Anioła Stróża, aby Ci przynióśł dziś błogosławieństwo na spokojną noc. Nie będę Ci dziś więcej pisać co i jak, ale jeśli sie nie poddasz w takiej sytuacji to sama zobaczysz jak Bóg jest wielki.
:-) :-) :-)

Bóg działa-kobieta to siła:
http://www.kazaniaksiedza...nna-homilia.mp3

Anonymous - 2010-03-03, 22:29

rzaba,
przytulam najmocniej...
taka wiadomość to okrutny cios...
i jeszcze zataił to przed Tobą....

ja też boje się, że przyjdzie taki moment, gdy dowiem się, że mój mąż ma dziecko z tamtą kobietą... tą dla której mnie zostawił...

Anonymous - 2010-03-03, 22:41

dziekuje dziewczyny.... jak mam sie nie poddac? w co mam wierzyc? o co mam walczyc? nie bede nikomu rozbijac rodziny.... nie mam sily juz na zludne nadzije.... ile mogalam walczylam i wirzylam... nie mam wiececj ani chceci, ani sily.. a poczucie, ze mogalbym komus wyrzadzic krzywde ( dziecku) nie jest dla mnie zadna sila napedowa, na to by wierzyc w to ze moj maz sie kiedys zmieni....
Anonymous - 2010-03-03, 22:42

rzabko - pamiętam Ciebie i Twoją historię....,
jak nic scenariusze się powtarzają...,
każda z nas obawia sie właśnie tego najbardziej....,
nic nie umiem w tej kwesti poradzić- nie mam nic do powiedzenia....jestem bezradna.....,
nie jestem tytanem....czasem też po ludzku opadna ręce...
pozdrawiam , przytulam

Anonymous - 2010-03-03, 22:53

rzaba,
Przeczytaj Genezis-Ty Sara,mąż Abraham. Czytaj wszytko dokładnie nie zmieniaj osób.
Od rozdziału 11. Już wiele razy to pisałam, ale najlepiej zrozumiesz sama. Tam Bóg mówi co masz zrobić w twojej sytuacji.

Anonymous - 2010-03-03, 23:15

Rzaba, nie łam się! przytulam Cię wirtualnie...

Ja tak sobie myślę, że czasem, gdy życie nas przerasta, trzeba po prostu "puścić lejce", które tak mocno ściskamy...i dać sobie czas...i dać się nieść...byle tylko w PRĄDZIE MIŁOŚCI...z Bogiem w sercu

Jestem pewna, że przyjdzie taki czas dla Ciebie, że wszystko będzie jasne, proste i pełne kolorów...

Anonymous - 2010-03-04, 19:38

Rzaba, przykro mi...
ale rozumiem, ze nie masz sily walczyc....
ja niestety przegralam walke o moje malzenstwo
dlugo plakalam, cierpialam, wierzylam, czekalam na cud...
teraz juz nie...
cudem jest juz dla mnie, ze uwierze, ze moge byc szczesliwa pomimo wszystkiego, co sie stalo
nawet jesli wymaga to czasu..
moze niektorzy sie zdenerwuja, ale uwazam, ze nie kazde malzenstwo da sie uratowac
do tego potrzebne sa dwie osoby, ktore w ktoryms momencie razem chca cos zmienic
nikogo zmusic nie mozna- do malzenstwa, do tego by przejrzal, by zrozumial...
to smutne, ze tak jest...
ale nie sadze, by to, czy komus sie udaje czy nie zalezalo tylko i wylacznie od tego, jak mocno w to wierzy, czy pracuje nad soba...
wiem, ze wierzylam, ufalam, pracowalam nad soba- a jednak nie udalo sie...
czasami tylko zastanawiam sie nad tym, co Bog chcial mi przez to wszystko pokazac, powiedziec?
moze chociazby to, ze jest tak duzo cierpienia, niesprawiedliwosci, ktorych nie da sie zrozumiec
i ze nie na wszystko mozna miec odpowiedz
Zycze Ci pomimo wszystko spokoju serca i zebys powoli sie odbudowala
ja tez sie staram
sciskam

Anonymous - 2010-03-04, 21:38

Rzabko - i ja przytulam. Jestem w takiej samej sytuacji jak Ty. Moj mąz też ma dziecko.
Rzabko - da się jakos żyć. Ciężko to ciężko, ale grunt to zdystansowac się do życia. Jesteśmy tylko przechodniami tutaj...................A spójrz - lada chwila wiosna, słoneczko. Mam nadzieję, że w Twoim serduszku też zabłyśnie.

Anonymous - 2010-03-05, 00:26

rzabo, tulę

cały czas jesteście jednym schorowanym ciałem. To członek Twojej Rodziny błądzi, konsekwencje jego czynów dotykają Ciebie, Was. Bądź otwarta, jak święta królowa Elżbieta Portugalska na przyjęcie i wychowanie dzieci zrodzonych z cudzołóstwa. Możesz się do niej uciekać i prosić o wsparcie. Wielka była. Wierna była. Święta jest, a jej mąż też cieszy się - dzięki niej myślę 8-) - oglądaniem Boga twarzą w twarz ;-)
tu o niej: http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-04.php3

Anonymous - 2010-03-05, 09:33

Rzabko...przytulam,współczuję i rozumiem...i nie dziwię się,że targają Tobą teraz takie emocje...to normalne....będzie dobrze,nadejdzie taki czas...zobaczysz
Anonymous - 2010-03-05, 14:51

Estera napisał/a:
moze niektorzy sie zdenerwuja, ale uwazam, ze nie kazde malzenstwo da sie uratowac
do tego potrzebne sa dwie osoby, ktore w ktoryms momencie razem chca cos zmienic
nikogo zmusic nie mozna- do malzenstwa, do tego by przejrzal, by zrozumial...
to smutne, ze tak jest...


Mam takie samo odczucia – czy czasem nasze oczekiwania na obudzenie się współmałżonka i jego powrót nie są naiwnością i brakiem pogodzenia się z sytuacją.
Owszem nasza postawa może, a nawet powinna być taka, że ten powrót umożliwiamy ale czy on się dokona…
Bóg dał człowiekowi wolną wole i choć nie chce aby się zagubił nie przyprowadzi go za rękę jak niegrzeczne dziecko jeżeli on tego nie będzie chciał. Nam zostaje ufać, że za wstawiennictwem Bożym nasz współmałżonek w końcu zapragnie wrócić . I tu koło się zamyka: Wiara ,nadzieja i miłość

Anonymous - 2010-03-05, 16:28

halo, halo ? w górę serca! Odwagi! Nadziei! Ufności!
Jeśli sam Pan Jezus powiedział, że z mężem/żoną jesteśmy jednym ciałem i z jakiegoś powodu dopuścił, do tego, żeby to ciało było niepełnosprawne/chore - może to ciało uleczyć. Bóg Miłosierny pragnie uzdrawiać, usprawniać, ożywiać. Tak jak nasze ciała chorują, bo wątroba niedomaga, bo ktoś słuch stracił, sparaliżowany jest - niektórzy ufnie prosząc otrzymują łaskę "natychmiastowego" uzdrowienia, a niektórzy jakimiś etapami dochodzą do sprawności. Otrzymanie łaski uzdrowienia jest jakąś tajemnicą pomiędzy Bogiem a Jego obdarowanym dzieckiem.
Zastanawiałam się ostatnio: w San Giovanni Rotondo Św. Ojciec Pio był pośrednikiem wielu cudów i łask, jakie Bóg chciał dać proszącym Go o to. Liczne uzdrowienia, niesamowite zdarzenia.. A jednak w tym samym miejscu powstało dzieło Św. Ojca Pio - Dom Ulgi w Cierpieniu - olbrzymi szpital. Będąc tam ma się świadomość, że obok cudów natychmiastowych, jest też działanie Boga bardziej na poziomie "przyziemnym" - leczenie duszy i ciała chorego poprzez lekarzy. Przypadki lżejsze i te beznadziejne - różne. Jest to też dowód na to myślę, że różnymi drogami Pan Bóg dociera z łaską uzdrowienia i niektórzy być może (niektóre małżeństwa) mają za zadanie w wiekszym stopniu tę chorobę "przerobić" oczyścić się na duszy i ciele w dłuższej perspektywie czasu.
Jedno jest też pewne, że tylko z naszego punktu widzenia coś się "nie da". Pan Jezus blisko, może wszystko.

Anonymous - 2010-03-05, 16:46

malizna, Estera,rzaba,

wiecie tak sobie myślę,że może jakoś Wam ulży i przemówi do serca to co powiedział w jednym z kazań ks. Pawlukiewicz,że Bóg tak kocha człowieka,że będzie go ścigał swoją zazdrosną miłościa i plątał jego plany, pozwalając mu nawet na grzech i bolesny upadek, aby do Niego wrócił.
I tak będzie ścigał Waszych mężów tylko, aby to było widoczne i stało sie efektywne to właśnie Wy- żony, na mocy duchowej władzy otrzymanej w Sakramencie małżeństwa , możecie i macie prawo prostować drogę Panu, aby mógł się w tym ściganiu rozpędzić. To Wasza wiara i modlitwa nie tylko prostuje te ścieżki , ale i przynagla Boga do wypełnienia tej obietnicy, która stała się faktem na mocy przymierza Boga z człowiekiem.

"Zazdrosna miłość Pana <Zastępów> tego dokona! "
(2 Ks. Królewska 19:31, Biblia Tysiąclecia)
(Ks. Izajasza 9:6, Biblia Tysiąclecia)
(Ks. Izajasza 37:32, Biblia Tysiąclecia)

(15) Spojrzyj z nieba i patrz z Twej stolicy, świętej i wspaniałej! Gdzie Twoja zazdrosna miłość i Twoja potęga? Gdzie poruszenie Twych uczuć? Miłosierdzia Twego nie powstrzymuj, proszę: (16) Boś Ty naszym Ojcem! Zaiste, nie poznaje nas Abraham, Izrael nas nie uznaje; Tyś, Panie, naszym Ojcem, "Odkupiciel nasz" to Twoje imię odwieczne. (17) Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg, tak iż serce nasze staje się nieczułe na bojaźń przed Tobą? Odmień się przez wzgląd na Twoje sługi i na pokolenia Twojego dziedzictwa. (18) Czemu bezbożni wtargnęli w Twoje święte miejsce, wrogowie nasi podeptali Twoją świątynię?

(Ks. Izajasza 63:15-18, Biblia Tysiąclecia)

(1) Pan Zastępów skierował następujące słowo: (2) Tak mówi Pan Zastępów: Zazdrosna miłość moja obejmuje Syjon i broni go mój gniew potężny. (3) To mówi Pan: Powrócę znowu na Syjon i zamieszkam znowu w Jeruzalem. I znowu Jeruzalem nazwą Miastem Wiernym, a górę Pana Zastępów - Górą Świętą.
(Ks. Zachariasza 8:1-3, Biblia Tysiąclecia)

Czy jednak wiarołomny małżonek wróci? Cóż. To zależy też od przyzwolenia Waszego serca. Po takiej traumie Bóg nie popchnie ku Wam współmałzonka jeśli w Was nie będzie na to przyzwolenia- bo zostanie tylko chęć odwetu lub potrzeba miernej satysfakcji. Zatem nie warto gasić ducha. :-)
Wolna Wola człowieka jest faktem, ale ta wola, tak naprawdę jest sprzęgnięta z sercem, które z racji stworzenia jest nakierowane na Stwórcę i dopiero w nim osiąga pełnię, dlatego można powiedzieć Mu nie, ale wewnętrzna potrzeba spełnienia jest tak potężna, że częściej poprzez różne doświadczenia i ból odkrywamy,że chcemy i wolimy powiedzieć : tak.

Chcę Wam na swoim przykładzie powiedziec,że jeśli w sercu kobiety zrodzi się mimo takiej traumy szczera chęć pomocy współmałżonkowi w duchowym powrocie do Boga, to On sam uczyni wszystko, aby połączyć małżonków i nie pozwolić mu biegać za świecidełkami tego świata. Zarzuci go po ludzku takimi problemami, chorobami i wydarzeniami,że zmusi prędzej czy później do refleksji nad swoim postępowaniem.

"(5) Gdyż ich matka dopuszczała się rozpusty. Ta, która nosiła ich w łonie, postępowała haniebnie, rzekła bowiem: 'Chcę pójść za tymi, którzy mnie namiętnie kochają, którzy mi dają chleb i wodę, wełnę i len, oliwę i napój'. (6) "Oto więc drogę twoją ogradzam cierniami, a przeciwko niej wzniosę kamienny mur, tak iż ona nie znajdzie swych dróg. (7) I pobiegnie za swymi namiętnymi kochankami, ale ich nie dogoni; i będzie ich szukać, ale ich nie znajdzie. I powie: 'Wolę pójść i wrócić do swego męża, tego pierwszego, bo wtedy było mi lepiej niż teraz'."
(Ks. Ozeasza 2:5-7, Biblia w przekładzie Nowego Świata)

Dlatego nie wolno pozwolić, aby nasze serce zgorzkniało.
Nie wiem, czy udało i się dobrze przełożyć na język słowa moje duchowe odczucia, ale jakby co to służe wyjaśnieniem. :-D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group