Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Jak wyglada powrot malzonka po odejsciu?

Anonymous - 2010-02-21, 22:32
Temat postu: Jak wyglada powrot malzonka po odejsciu?
Jestem w głebokim kryzysie małżenskim, sytuacja po ludzku jest tak trudna,że cała moja rodzina i większosc znajomych mnie juz z mężem rozwiodła.

Maz sie wyprowadzil jakis czas temu. Mowi,ze nie kocha,ze lacza nas tylko dzieci i kredyt.
Ja probuje dojsc do siebie, pozbierac sie emocjonalnie, trafilam do psychologa, ktory sie mnie zapytal ostatnio, a jak ja bym chciala za rok zeby co bylo. I tu okazalo sie mam pustke. Zupelnie sobie teraz tego nie wyobrazam. W domu weszlam z dziecmi w nowy tryb i rytm obowaiazkow, juz bez meza.

Przeczytalam tu na forum wypowiedzi wielu osob , ktorym sie udalo uratowac malzenstwo.

Chcialam sie zapytac, bo szukam nadzieji, w tej mojej beznadziejnej sytuacji.

Jak wygladaja powroty, co wspolmalzonek dzwoni do drzwi "wrocilem". i wszystko juz jest OK.
Wiem, ze to oczywiscie zalezy od wielu czynnikow, ale powiedzcie mi, czy ustalaliscie wczesniej jak wygladac ma Wasze zycie od nowa. Czy jak jest decyzja,ze jest powrot to od razu sie wraca, czy po zalatwieniu spraw osobnych. Jakies zasady, ustepstwa, nowe zwyczaje?
Wraca i przepraszam,ze pytam, wraca od razu tzn wspolne spanie w jednym lozku ( nie pytam o sfere intymna tylko techniczna?

Pomozcie zlapac sie jakiejs nadzieji,ze bede umiala odpowiedizec na pytanie czy moge wrocic. Caly czas sie o to modle, bo po ludzku mam tak trudna sytaucje,ze dzialac juz nie moge. Moge tylko sie modlic i dbac o siebie i dzieci.

Mimo,ze maz mnie ciagle rani, mowi,ze nigdy ni wroci,ze wolalby mieszkac pod mostem niz ze mna, mimo,ze to co zrobil, po ludzku nie da sie wytrzymac, ja nie zamykam przed nim drzwi, choc dopiero niedawno zaczelam wyznaczac granice'


helena

Anonymous - 2010-02-22, 00:03

Helenko, nie dziwię się, że nurtują Cię takie pytania, ale z drugiej strony - co Ci dadzą teraz odpowiedzi - jeśli ktokolwiek odpowie. Bo wiesz, każdy miał inaczej, to co sprawdziło się u jednego, u drugiego będzie niewypałem....Nie ma sensu wymyślać scenariuszy i odpychać w myślach teraźniejszość i karmić się niewiadomą przyszłością. To co będzie, wie tylko Bóg....Nikt tego nie wie z ludzi, ani Twój mąż, ani Twoja rodzina, ani Ty.....W takich chwilach jasno widać sens słów: "co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela". Zarówno ja, Ty, Twój mąż, rodzina i wszyscy ludzie są tak malutcy wobec Boga, że nie powinni nawet myśleć o tym, aby łamać czy niszczyć Sakramenty.... Modląc się, nie podpowiadaj Bogu, co ma Ci dać. On sam wie najlepiej, co jest Ci potrzebne....
Psycholog zadał Ci bardzo dobre pytanie, co będzie za rok - a Ty nie wiesz....Czy dlatego, że na pierwszym miejscu w Twoim życiu jest mąż? A ponieważ odszedł, a w tej chwili mówi, że nie wróci, nie widzisz przyszłości? Mąż na ołtarzu?
Błąd, Kochana Helenko....... Na człowieku nie ma co opierać swojego życia - na Bogu trzeba je oprzeć....a wówczas wszystko będzie takie, jak trzeba.....Swego czasu zrozumiałam to ja i zrozumieli to inni.....Czasami trzeba kryzysu, aby przestawić w życiu wartości na odpowiednie miejsca....Bóg się upomniał o Ciebie. :)
Dzisiaj mąż mówi to, jutro może powie coś innego - nie ma co się nad tym zastanawiać.....Staraj się zająć sobą, dziećmi, obudź w sobie jakieś pasje, zainteresowania, odkryj siebie na nowo, odbuduj relację z Bogiem....

Może te rady zabrzmią podobnie, jak w wielu przypadkach, ale widzisz.....w bardzo wielu przypadkach nieodpowiednia hierarchia wartości w pewnym momencie zawodzi.....

Zostań z nami, poczytaj Świadectwa i dziel się z nami swoimi przemyśleniami.

Z Panem Bogiem.

Anonymous - 2010-02-22, 08:18

helena napisał/a:
ja nie zamykam przed nim drzwi, choc dopiero niedawno zaczelam wyznaczac granice'


Heleno, Satine napisała juz to co najważniejsze. Ja tylko jeszcze dodam, że Twoim zadaniem na teraz jest również właśnie praca nad sobą, nad właściwą hierarchią osób i rzeczy w swoim życiu, oraz nad tym sławetnym wyznaczaniem granic. Psycholog zadał Ci dobre pytanie, Ty natomiast poszłaś trochę za daleko w odpowiedzi na nie. Tak bym Cię trochę wycofała i skupiła się nie na faktach, tylko na mechanizmach. Nie pytaj ani siebie ani nas - co po powrocie męża, jakie obowiązki, jak ze wspólnym łożem... Satine wspomniała - co u jednego się sprawdziło, u innego okazało się porażką. Pracuj nad tym, abyś - niezależnie od sytuacji - umiała się w tej sytuacji odnaleźć jako mądra i świadoma swej wartości i godności kobieta. I wtedy nie będziesz musiała się nas o to pytać - bo sama będziesz wiedziała, co jest dobre dla Ciebie i małżeństwa w tym konkretnym momencie. Prosisz nas o rybę. A pomoc ludzi na forum i Boga w relacji z Tobą - da Ci wędkę ;-)

Anonymous - 2010-02-22, 14:01

helena,

Witaj,
bez wzgledu na to co my Ci tu napiszemy u Ciebie będzie inaczej. Dlaczego?
Ponieważ Bóg ma ogromną paletę pomysłów, o których nawet niepomyślisz. Spójrz tysiące lat istnienia gatunku ludzkiego, a każdy z nas jest inny. Niepowtarzalny. Tak też jest z historią każdego małżeństwa.
Jedno jest jednak pewne. Najpierw jest niezbędne uporządkowanie spraw z Panem Bogiem, potem ze sobą , a na końcu dopiero jest czas na sprawy z mężem i innymi ludźmi. Jeśli bedziesz zaburzać tę drogę będziesz miała problemy duchowe. Nie bierz na siebie więcej niż możesz unieść. Bóg wie, co może Ci dać, abyś uniosła bez szkody dla siebie i otoczenia. Wszystko ponad to będzie złe. Nie poprawiaj Stwórcy. Zaufaj. :-D

Anonymous - 2010-02-24, 16:44

Witam Cię Helenko!

wiesz u nas było wiele rzeczy wypowiedzianych bezmyślnie, i po ludzku nasze małżeństwo wydawałoby się już nie istnieć, nie było szans, była policja, sąd itd. czyli wszystko to co powoduje rozpad małżeństwa, jednak mój mąż okazał się mądrym i kochającym człowiekiem, zaufał Bogu a On już zrobił ze mną porządek,
a co do powrotu nie było kolorowo, na początku byłam pewna że wrócę zerwę wszelkie kontakty z kochankiem ale wcale tak nie było, i jeszcze po powrocie kontaktowałam się z kochasiem, mój mąż ufał Bogu i trwał mimo wszystko, nigdy nie przestał mnie kochać mimo wszystkich moich podłości.
teraz .......... :-)
teraz jest wspaniale, Pan Bóg buduje nasze relacje, i nie zawsze się z sobą zgadzamy (oboje jesteśmy inni, ja z natury w gorącej wodzie kąpana mąż spokojny i opanowany) jednak wiemy że już nic i nikt nas nie rozdzieli bo już tyle przeszliśmy że nie było by nas gdyby Pan tego nie chciał.
piękne jest to że teraz kocham męża bardziej niż kiedykolwiek kochałam, a nasza miłośc jest inna niż nawet przed ślubem.

nie załamuj się ufaj Bogu, wiem że to głupio brzmi to tak jak by się głodnemu powiedziało że może z nieba spadnie mu chleb, ale ja wiem ze tylko wiara i ufność mojego męża w Pana doprowadziła że jesteśmy razem. mąż oddał nas całkowicie Bogu i to co po ludzku wydawało by się że już nie ma szans dla Boga zajęło raptem kilka miesięcy by było lepiej niż kiedykolwiek.

pozdrawiam
m.z.

Anonymous - 2010-02-24, 21:08

m.z. dziękuję za tak budującą wypowiedź z "drugie strony lustra"...i wcale nie brzmi to "głupio" ja też całkowicie ufam Bogu!
Anonymous - 2010-02-24, 22:35

Bafi jeśli tylko moja wypowiedź Ci pokazała drugą stronę bardzo się cieszę,

Może nasz przykład da chodź odrobinę nadziei dla osób które są u kresu załamania.
czasami zamiast się szamotać z drugą stroną lepiej oddać to Bogu,
mój mąż gdy ja żyłam z kochankiem uśmiechał się i nie okazywał mi że go to boli, chociaż wiem że było inaczej ale w tedy nie myślałam racjonalnie i chciałam tylko mu dowalić,
On znosił to wszystko nawet mnie poprosił o rękę drugi raz i wiesz co ten drugi był lepszy niż pierwszy.
ale teraz wiemy oboje że gdyby nie Bóg i Jego ingerencja w nasze małżeństwo to wszystko by się inaczej skończyło i teraz nie było by mnie tutaj z wami. a była bym bardzo daleko :evil:

teraz mamy oboje jedno pragnienie, życie oddawać każdego dnia Bogu a wtedy wszystko będzie dobrze

Anonymous - 2010-02-25, 11:42

Heleno,
napisałaś "Moge tylko sie modlic i dbac o siebie i dzieci." a wiesz ,że to jest najważniejsze. Ja od niedawna się modlę prawie na okrągło, Swoją rodzinę , małżeństwo powierzyłam naszej Matuli. I cuda zdarzają się na każdym kroku. Wczoraj maił mój mąż imieniny , w pracy impreza -wiadomo zakrapiana- bałam się ale modliłam się. Nie ukrywam , ze wcześniej po alkoholu zawsze spotykał się ze swoją "miłością", nie wracał do nas. Wracałam wieczorem ze śpiącym synkiem z trasy i odmawiałam na głos różaniec, rozmawialam z "Matulą" co mam zrobić bo mój mąż nie odbiera telefonu . Podjechałam jak nigdy po niego do pracy i bardzo się ucieszył ( telefon miał wyciszony). A co się rano okazało ? Dostałam od niego smsa ,nie kierowanego do mnie tylko do jego kolegi. Tak po ludzku się pomylił? :shock: Jakoś przez rok nigdy się nie pomylił. W smsie pisze ,że nie może pić alkoholu bo coś go :evil: kusiło ,żeby po nią zadzwonić a tu w tym samym momencie w drzwiach staje jego żona . Cuda nie zdarzają się ? Na każdym kroku! Wypowiedź m.z. powyżej jest bardzo budująca. Tylko dzięki modlitwie można przetrwać,odbudować ze zdwojoną siłą a tak po ludzku brak sił :cry:

[ Dodano: 2010-02-25, 11:43 ]
A wieczorem czeka nas jeszcze rozmowa...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group