Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Co dalej?

Anonymous - 2010-02-19, 14:36
Temat postu: Co dalej?
Znów pszyszedł dołek, już wydawało mi sie że sobie radzę, ale chyba tylko wydawało mi się.
Co dalej? Jak żyć, kiedy mam wrażenie że nawet modlitwa nie pomaga.
ten stan związany jest chyba z tym, że zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, że to koniec.
Jest też ogromna tęsknota za żoną, dziećmi, świadomość, że nigdy już nie wezmę ich za ręce i razem nie pójdziemy na spacer...
Mam żal, że gdzieś przegapiłem moment, kiedy w sposób racjonalny był czas ratować małżeństwo...
Tak bardzo chciałbym powiedzieć żonie...Kocham Cię.

Anonymous - 2010-02-19, 15:35

chris napisał/a:
Mam żal, że gdzieś przegapiłem moment, kiedy w sposób racjonalny był czas ratować małżeństwo...


musisz wybaczyć sobie , tego co się stało już nie zmienisz , możesz zrobić coś dobrego dzisiaj i każdego następnego dnia .
Co do racjonalnych sposobów - są ok jeśli były stosowane w oparciu o Boga , o prawdziwą reklacje z Nim .
. Bez Boga nie skutkują - sama przetrenowałam .

dziś dla Ciebie Księga Ezechiela 2 ,1

Z modlitwą

Anonymous - 2010-02-19, 16:07

Chris............. polecam Ci Modlitwę o Pogodę Ducha.......tak do zmęczenia
Anonymous - 2010-02-19, 17:56

Chris .......ile to już????

Nie możesz wiecznie obrzucać się winą........

Chris to co napisała mirakulum......stało się,godze sie z tym co spaprałem.

A prawdziwa pomoc Boga i zmiana przychodzi ..jak sam sobie wybaczysz,poczujesz ulgę w sercu.......i zaczniesz się zmieniać ..prawdziwie ,dla siebie,dla Boga.....a i tak bedzie to kiedyś dla twoich bliskich.............

pozdrawiam ;-) :-o

Anonymous - 2010-02-20, 00:54

Chris...wiem,że ciężko,czytałem Cię wcześniej.Po ludzku straciłeś żonę...ale tylko po ludzku.Za chwilę ja stracę...ale wiesz,dalej nie będę się poddawał!Mimo,ze tak się pogmatwało...nie widać światełka w tunelu-nie poddam się...nie poddawaj się!Widzę u Ciebie te same problemy co u siebie-kropka w kropkę...mięczaki jesteśmy czy co...?Wiary Chris...wiary Ci życzę.
Anonymous - 2010-02-20, 22:56

chris

Jeżeli coś prawdziwie zaczeło się, to nie kończy się nigdy.

Anonymous - 2010-02-22, 10:26

raz lepiej raz gorzej, najgorszy problem z akceptacją tego wszystkiego, bezsilność...
wiem, wiem, napiszecie" jestem bezsilny, ale nie bezradny" taram się już nie snuć projekcji, choć czasem wracają. czasu nie cofnę.
głowa nabita teorią, gorzej z praktyką.
Tęsknota za żoną, dziećmi tak po ludzku.
Ratować też próbowałem po swojemu i czasami nawet nie dziwię się żonie, że czuła się osaczona. Wtedy nie potrafiłem inaczej, wydawało mi się to słuszne. Czas pozwolił stanąć z boku i przeanalizować...a długi czas rozłąki raczej nie działa budująco...

Anonymous - 2010-02-22, 12:05

Długi czas nie działa budująco????

Chris..............
co nie zrobiłes???

co nie dokonałaeś?????

czy osaczałeś?????

czy byłeś niecierpliwy???

Zrozum jedno Bóg dał ci zrozumienie,wyciągnięcie wniosków,przewartościowanie-czy dokonałes tego????

Pewnie tak.........nie ty Chris zrezygnowałeś z małżeństwa.........i to jest Twoje.......i to wciąż widzi Bóg..........

bądż Mu wierny......mimo wszystko
pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-02-22, 14:25

Długi czas wcale może nie działać budująco jak się go nie wykorzysta odpowiednio…
mogą minąc wieki a człowiek wciąż może trwać w swoim postanowieniu….
Bo sam sobie zagradza droge do szczęścia, do zmian na nowe…

To że …” raz lepiej raz gorzej, najgorszy problem z akceptacją tego wszystkiego, bezsilność...
wiem, wiem, napiszecie" jestem bezsilny, ale nie bezr
adny" taram się już nie snuć projekcji, choć czasem wracają. czasu nie cofnę.”…
Nie ma w tym nic niewłaściwego,
to normalna reakcja na stan w jakim sie znalazłeś.
Jeszcze wiele czasu minie zanim huśtawka nastroi, emocji nie minie, a ty nie zaakceptujesz tego co dziś masz…
Pierwsze to spadłą zasłona iluzji, iż może coś się odmieni… twardo zaczyna docierac rzeczywistość, przed która uciekałes, a która w końcu i tak cie dopadła…
Musisz ten ból i smutek po stracie zaakceptowac, przeboleć, by w końcu przyjąc do wiadomości nowa rzeczywistość, ta inna od tej która chcesz, by była…
Tą rzeczywistość bez żony, bez tego obrazu szczęśliwej dziś rodziny trzymającej się za reke.. to musisz dziś świadomie przezyc i pozwolic sobie na opłakanie tego, by znów przejśc nowy etap w zyciu...


trudno byś tryskał energią i szczęściem w sytuacji w jakiej jesteś…
To twoja teraźniejszość… zaakceptowanie tego co jest tu dzis i teraz… bez obarczania się wina, wspominania przeszłości, na którą już przecież nikt nie ma wpływu…
Jak i bez patrzenia na przyszłość, jaka będzie, i jaka role ty w niej będziesz pełnił…w czarnym scenariuszu w roli głownej
Ważne to odnalezienie się dzis w tym co masz…
Odnależ się w nowej roli, innej, w tej w której dzis tkwisz…

Ratowałeś jak umiałeś, tu znów zrozumienie dla siebie i tego co robiłeś… wtedy nie umiałeś inaczej.,.. gdybyś wiedział i umiał przeciez nie robiłbyś tak… tylko inaczej
Zadręczanie się nie ma sensu tym co robiłeś
.. to postawa na trwanie w bezradności… pod tytułem jestem ofiarą losu… proszę pomóżcie mi nie dam rady…
Dasz rade… przejść przez to i wyjść z tego jeszcze silnym i mądrzejszym o to doświadczenie…

Jednak nie możesz trwac w samoobwinianiu się, tylko wzmacnianiu siebie, znajdywaniu nowego innego ja, tego, który cie już sam siebie nie zawiedzie…
To twoje zadanie… możesz nie być już mężem ale możesz być wspaniałym ojcem… możesz odnależ siebie w innej roli takiej, która nie będzie w konflikcie z twoja wiara, wartościami i zasadami a jednak
będzie wzmacniałą twoja wartość i napędzała do energicznego stylu zycia
i dawała nowy inny wymiar twojemu zyciu
jaki?
To właśnie twój nowy cel życia, nowe zmiany i zadania dla ciebie by cie wzmacniac i dawac siły do wyjścia z tego stanu w jakim jestes…


ale nie stanie się to, gdy będzie wciąż postawa typu… Mam żal, że gdzieś przegapiłem… Znów pszyszedł dołek,…. problem z akceptacją…


by nie było a .. czas rozłąki raczej nie działa budująco......
działa budująco jak jest przezyty właściwie… tylko należy sobie pozwolić na zmiane, na cos innego… czas działa budująco jak sam sobie pozwolisz na budowanie tego nowego…
problem w tym, iż nowe jest dla ciebie nie do zaakceptowania…
dlaczego?
bo nieznane, takie inne, obce i takie jak myślisz, dziś, że właściwe nie dla ciebie…

gdybyś spytał wielu osób dziś, które przeszły ból odpowiedza, czas przyniósł nowe, choć zupełnie inna rzeczywistość
to jednak piękną i cenna dziś dla mnie… za którą jestem wdzięczny i dziś dziękuje za nią...
pozwól sobie na to, weź życie w swoje ręce, nie poddawa się...
to jak się dziś czujesz i jak będziesz jutro zależy tylko od ciebie, od tego co dzis zrobisz by jutro było fajnie
pozdrawiam

Anonymous - 2010-02-23, 09:50

Hej chris. Co z sobotą?! Pamietasz o wyjeździe do Żor. No a potem na pizze!
Odezwij sie bo zostalo raptem kilka dni. No chyba że nie możesz!

A tak poza tym. To co piszą powyżej wszyscy sycharowicze! To jest pradwa, mają rację-ŚWIETĄ.

Ja powoli, bardzo powoli i w wielkich bólach dochodze do tego. Ale pomimo że to boli to gdzieś tam w środku czuję że warto. Ból nie trwa wiecznie, a jeśli my z tego zrobimy głowny punkt naszego życia, tzn, z bólu to tylko będziemy dokładac sobie do pieca, będziemy dokładac kolejne zło (zaniechania, braku ufności, nadziei, wiary).

U Ciebie też świeci takie słońce?

Pozdrawiam.

Anonymous - 2010-02-23, 09:54

Chriiiis - masz pozdrowienia od RobertaT, który jest na wyjeździe i sam napisać nie może. Trzymać się masz!!! :mrgreen:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group