Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Recepta na szczęście w małżeństwie

Anonymous - 2010-02-15, 00:58
Temat postu: Recepta na szczęście w małżeństwie
Recepta na szczęście w małżeństwie (1)
dr Mieczysław Guzewicz, biblista

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=9521

Anonymous - 2010-02-15, 01:02

Recepta na szczęście w małżeństwie (2)
dr Mieczysław Guzewicz, biblista

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=10113

Anonymous - 2010-02-15, 19:17

Aby miłość była piękna!
ks. dr Andrzej Wachowicz

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=11189

Anonymous - 2010-02-20, 21:35

Odzyskaj czas dla waszego małżeństwa

Wielu z nas żyjących w małżeństwach towarzyszy nieustanne poczucie braku czasu na bycie we dwoje, szczególnie, jeśli wychowujemy dzieci i mamy absorbującą pracę...


Oto jeden z największych paradoksów związanych z małżeństwem w dzisiejszych czasach: jeśli nadal bardzo wam na sobie zależy, prawdopodobnie brakuje wam czasu dla siebie. Ci małżonkowie, którzy nie pragną spędzać więcej czasu ze sobą, prawdopodobnie nie lubią się już tak bardzo. Odczuwają ulgę, gdy są z dala od siebie. Jednak wielu z nas żyjących w małżeństwach towarzyszy nieustanne poczucie braku czasu na bycie we dwoje, szczególnie, jeśli wychowujemy dzieci i mamy absorbującą pracę. Paradoksalnie, nawet jeżeli ludzie są niezadowoleni z niektórych aspektów swoich związków, nadal pragną spędzać ze sobą więcej czasu, aby przekonać się, czy może to sprawić, że ich wzajemne relacje ulegną poprawie.

Dlaczego tak jest? Ponieważ konkurencja, która walczy o nasz codzienny czas, jest o wiele bardziej asertywna niż my w stosunku do naszych małżeństw. Mówiliśmy wcześniej o dzieciach, które są konkurencją mającą szczególne zasługi w walce o nasz czas. Teraz omówimy jeszcze kilka innych: pracę, harmonogramy zajęć ludzi dorosłych, osobiste hobby, zajęcia rekreacyjne, telewizję i Internet. Większość z nas rezygnuje ze swojego małżeństwa na rzecz kombinacji tych „życiowych partnerów".



Przeziębienie małżeństwa


Wspominałem o cierpieniu z powodu braku wspólnego czasu. Przeważnie jedno z małżonków bardziej go odczuwa niż drugie, a to prowadzi do tego, co mój mentor ze studium podyplomowego, Robert Ryder, określał jako „przeziębienie małżeństwa" - cykl ścigającego/oddalającego się. Określany również mianem schematu „żądanie/ wycofanie", pojawia się w sytuacji, gdy jedno ze współmałżonków odczuwa chroniczne niezadowolenie spowodowane niewystarczającą głębią więzi i usiłuje zachęcić drugą osobę do wspólnego spędzania większej ilości czasu. (Może chodzić również o inne sprawy - jak na przykład rozmowy i seks - czas zajmuje tu jednak centralne miejsce).

Kiedy strona dążąca do czegoś, czyli ścigający, domaga się większej ilości czasu, oddalający się czuje się zagrożony utratą niezależności i zapiera się. Nie tylko nie poświęca więcej czasu, ale emocjonalnie jeszcze bardziej się wycofuje. Wywołuje to strach u ścigającego, który zaczyna jeszcze silniej domagać się zwiększonej ilości czasu i pogłębiania więzi. To z kolei powoduje panikę u oddalającego się, który obawia się, że kompromis doprowadzi do ulegnięcia nieuzasadnionym żądaniom; tak więc oddalający się dystansuje się jeszcze bardziej.

Z upływem czasu niektóre wersje tego zmagania się stają się w małżeństwach powszechne. Najczęściej spotykana jest sytuacja, w której żona domaga się spędzania większej ilości czasu razem, a mąż jest tym, który się oddala. W większości przypadków udaje się zapanować nad tym schematem, zanim stanie się on zbyt destrukcyjny, jednak niektórym nigdy nie udaje się w pełni wyeliminować go ze swojego życia. Smutne jest to, że oddalający się często szczerze chciałby spędzać więcej wspólnego czasu ze współmałżonkiem, ale nigdy nie zdołał wyrazić swojego pragnienia.

reszta tu : http://www.deon.pl/inteli...malzenstwa.html

Anonymous - 2010-02-22, 13:01

Małżeństwo - niewola czy wyzwolenie

W małżeństwie nie chodzi jednak tylko o relację dwojga ludzi. Chodzi w nim o coś więcej, o trzeci czynnik, niezależny od uczuć łączących ich w dowolnym momencie wspólnego życia - intymność


Wielu czytelników będzie zaskoczonych chrześcijańskim podejściem do kwestii stosunków płciowych. Pokutuje taki stereotypowy pogląd, że w gruncie rzeczy chrześcijanie odnoszą się negatywnie do seksu. Jeżeli to prawda, rzecz to godna ubolewania, Biblia bowiem nie traktuje współżycia płciowego jako zła - zawiera nawet całą księgę świętującą zbliżenie i intymność! Panuje jednak przekonanie, że Kościół często postrzega występki seksualne jako coś gorszego niż chciwość, pycha czy nawet hipokryzja religijna.

Przytaczam w tej książce słowa redaktorki rubryki porad osobistych dla czytelników dziennika „The Sun", Deirdre Sanders, która mówi, że sprawy młodzieży i seksu ułożyły się inaczej, niż oczekiwano. Rzecz może w tym, że obraz seksu, jaki sprzedaje nam nasza kultura, jest zafałszowany, a sam seks nie daje spełnienia. Jeszcze do niedawna stosunek płciowy uważano powszechnie za prywatne czerpanie szczęścia z miłości dwojga ludzi po złożeniu sobie nawzajem, w obecności rodziny i przyjaciół, wyraźnej i wiążącej przysięgi. Oświadczając publicznie, że związek łączy tylko ich dwoje, państwo młodzi dawali do zrozumienia, że ma on być zarówno trwały, jak i prokreacyjny. Nie był ukryty przed oczyma ogółu ani prywatny, kruchy ani tymczasowy; nie był też związkiem, w którym ciążę postrzegano by jako kłopotliwą komplikację, a ojcostwo dziecka można by postawić pod znakiem zapytania.

reszta tu:
http://www.deon.pl/inteli...wyzwolenie.html

Anonymous - 2010-02-22, 13:03

Tajemnica szczęśliwego związku

Żywotny związek potrzebuje pewnej dawki sprzeczek i kłótni. Konstruktywna sprzeczka wzmacnia poczucie wspólnoty i przygotowuje drogę prawdziwej intymności. Pary, które w ta­kich „starciach” poszukują rozwiązań, najczęściej pozostają z so­bą na zawsze, ponieważ udało im się wypracować wzajemne zaufanie.


Normalnym powodem ich kłótni nie są wcale przy tym wielkie problemy wynikające ze wspólnego życia, lecz wiele rzeczy codziennych: mniej więcej sprawiedliwy podział obo­wiązków, problemy pieniężne, nieutrzymywanie porządku, wychowanie dzieci, szczegóły związane z rytuałem wieczorne­go kładzenia się spać; wśród nich przysłowiowa już jest sprzecz­ka o pozostawianie w łazience niezakręconej pasty do zębów.

Kto się czubi ten się lubi

Większość z nas ma wobec sprzeczek pomiędzy dwojgiem osób stosunek ambiwalentny, ponieważ uważamy, że nieustanna uprzejmość i niczym nieograniczona tolerancja jest równoznacz­na z harmonią. Wybuchy emocji i kłótnie uchodzą za rzecz nisz­czącą, jako dowód nieudanego związku. Jednakże można wpraw­dzie zepchnąć głęboko niechciane, skrywane emocje, lecz nie można ich „skasować”. Pary, które nie wypowiadają swoich emocji i które po cichu gromadzą tylko w sobie wzajemne ura­zy, zatruwają niezauważalnie swoje relacje i zmierzają często w stronę „wewnętrznego wypowiedzenia” (odrzucenia, dezakceptacji). A wtedy bywa, że pozorny obraz „pary doskonałej” załamuje się niekiedy gwałtownie i bez ratunku.

reszta tu:
http://www.deon.pl/inteli...go-zwiazku.html

Anonymous - 2010-03-09, 12:37

Małżeństwo aż do Sądu Ostatecznego

http://www.kazaniaksiedza...nna-homilia.mp3

Anonymous - 2010-03-23, 20:29

Zabij lwa gołymi rękami czyli ks. Piotr Pawlukiewicz o odpowiedzialności

http://www.kazaniaksiedza...nna-homilia.mp3

Anonymous - 2010-04-05, 23:50

Denis Sonnet
Aby małżeństwo mogło się powieść

Wydawca: Wydawnictwo św. Stanisława BM
Rok wydania: 2000
Ilość stron: 165 s.
Oprawa: miękka

http://www.poczytaj.pl/18684?sesja=23620435644

Rzeczowa, wnikliwa, a przy tym pełna humoru książka Denisa Sonneta, otwiera stopniowo przed czytelnikiem fascynujące pokłady ludzkiej miłości. Praktyczna, wręcz nieodzowna, na etapie przygotowania do małżeństwa i w czasie jego trwania.

Anonymous - 2010-06-09, 14:25

Co różni męża i żonę?
czyli
PSYCHICZNE I FIZYCZNE RÓŻNICE MIĘDZY KOBIETĄ I MĘŻCZYZNĄ

http://mateusz.pl/ksiazki/sexpch/sexpch_04.htm

"Logika męska" ma niewiele wspólnego z "logiką kobiecą". Podczas gdy dla mężczyzny 2+2 zawsze równa się cztery, to dla kobiety 2+2 równa się ok. 3.9 lub 4.1, w każdym razie coś między 3 a 5. Gdy dla mężczyzny najważniejsze może być tylko jedno -- dla kobiety równie dobrze mogą istnieć jednocześnie dwie lub trzy NAJWAŻNIEJSZE rzeczy. " :shock:

Anonymous - 2010-06-12, 23:01

Seks po Bożemu

autor: Natalia Budzyńska

„To nie po katolicku nie czerpać przyjemności z seksu i nie mieć na niego ochoty”. I kto to mówi? Włoscy kardynałowie i biskupi. Czy to jakiś przewrót obyczajowy? Wcale nie, to jedynie pokazuje, jak niewiele wiemy o poglądach Kościoła na temat seksu małżeńskiego.



„Ciekawe, skąd się biorą dzieci w wielodzietnych rodzinach katolickich. Pewnie przynosi je bocian” - tak żartuje jeden z moich znajomych, odpowiadając na zarzuty tzw. niewierzących na katolicki „wstręt do seksu”. Tyle, że oni wcale nie twierdzą, że my tego w ogóle nie robimy. Oni sądzą, że Kościół sprawił, że robimy to tylko po ciemku i z zaciśniętymi zębami. Tymczasem okazuje się, że Kościół przynosi wyzwolenie, a jedyne, co wymaga, to wierność. Oczywiście są problemy, ponieważ przez wieki przyzwyczailiśmy się patrzeć na seks wcale nie po chrześcijańsku, tylko po manichejsku. Dzisiaj musimy to nadrobić.

Seksofobia Kościoła?

Trzy lata temu ukazała się we Włoszech książka, z której pochodzi ten szokujący dla niektórych cytat. W dosłownym tłumaczeniu publikacja ma tytuł: „Grzech tego nie robić”, a jej autorami są teolog Elisabetta Broli i katolicki publicysta Roberto Beretta. Jest to zbiór wywiadów z włoskimi kardynałami i biskupami na tematy związane z seksem. I co możemy przeczytać? „Dziś porządny katolik uprawia miłość, a wzgardzanie boskim darem seksu jest wbrew naszej wierze”, „W razie problemów zalecamy zwracać się z modlitwą o wstawiennictwo do św. Foutina, patrona impotentów”. Jeden z autorów nawołuje: „Chcemy się otrząsnąć z przesądów o seksofobii Kościoła”. Nie ma jeszcze polskiego przekładu tej pozycji, ale to nie znaczy, że jesteśmy pozbawieni wsparcia Kościoła w tej kwestii. Jeszcze wcześniej niż Włosi, bo w 2001 roku publikację „Akt małżeński” napisał ojciec Ksawery Knotz OFMCap, a kolejna jego książka jest w przygotowaniu. O. Knotz prowadzi również portal www.szansaspotkania.net, w którym o seksie mówi się wprost i bez niepotrzebnej pruderii. Pozostaje mieć nadzieję, że niedługo żadne katolickie małżeństwo nie powie: „Mimo że od lat poznajemy naukę Kościoła, w kwestii współżycia małżeńskiego czuliśmy się przez Kościół opuszczeni. Na kursie przedmałżeńskim dość powierzchownie traktowany jest ten wymiar małżeństwa. Skupiono się na zakazach (antykoncepcji, aborcji, stosunku przerywanego) i nauce rozpoznawania płodności. Pojawiła się w nas nawet myśl, że właściwie jedynym sposobem na zachowanie czystości małżeńskiej jest całkowita wstrzemięźliwość”.

Wolność!

Zorganizowana miesiąc temu przez Mistrzowską Akademię Miłości w Warszawie debata pt. „Seks jest OK” zgromadziła tłumy. Podobnie jest na rekolekcjach dla małżeństw prowadzonych przez o. Ksawerego. Po takich naukach okazuje się, że katolicy wcale nie muszą być sfrustrowani, ponieważ seks daje im naprawdę radość. Katolikom zarzuca się, że zapraszają „do łóżka” Chrystusa. Owszem, tak samo jak do innych sfer życia małżeńskiego. Oto jedno ze świadectw napisanych po powrocie z


rekolekcji organizowanych przez Apostolstwo Małżeństw „Szansa spotkania”: „Jestem żoną od 14 lat. Dotychczasowe moje mylne myślenie o sferze życia seksualnego przechodziło różne fazy - od fascynacji po głębokie kryzysy i poczucie zniechęcenia. Pełno było rozterek moralnych i spychania spraw seksu do gorszej kategorii. Pożycie przestało nas do siebie zbliżać. Intuicyjnie czułam, że coś tu nie jest tak. Czas rekolekcji, wizja człowieka, miłości Boga do pary ludzkiej, docenienie, nobilitacja sfery seksualnej były dla mnie prawie rewolucyjnym przewrotem, kopernikańskim odkryciem. To nie wokół zagrożenia, grzeszności ma się obracać moje życie w tej sferze, ale wokół ogromnej wartości, tajemnicy i wagi pożycia małżeńskiego we wzrastaniu mnie jako żony i mojego małżeństwa ku Bożemu zamysłowi, ku Jego miłości. Wiem teraz i czuję to, że w akcie małżeńskim - nie tylko tym, który jest nastawiony na poczęcie - chce być Bóg, że On w nim jest i że jest to Mu miłe. Ważne dla mnie było uporządkowanie myślenia na temat przyjemności seksualnej i na temat pokusy w tym zakresie. Był to czas uwolnienia wizji małżeństwa z kajdan fałszywego rygoryzmu, który bardziej niszczył, niż chronił miłość i więź w moim małżeństwie. Bogu niech będą dzięki, że ktoś wreszcie głosi tę naukę Kościoła. Taka wizja jest jedyną drogą małżeństwa wierzącego. Trzeba strzec tej misji” - pisze Agnieszka. I dodaje: „Wróciła mi wiara w Kościół, jako Matki miłującej swoje dzieci”.

materiał ze strony:
http://www.przk.pl/nr/tem..._po_bozemu.html

Anonymous - 2010-06-12, 23:06

Katolicka Kamasutra?
autor: Natalia Budzyńska

Z o. Ksawerym Knotzem, kapucynem, duszpasterzem małżeństw, autorem książki „Akt małżeński. Szansa spotkania z Bogiem i współmałżonkiem”, rozmawia Natalia Budzyńska

Paweł VI w encyklice „Humanae vitae" określił, że seks małżeński jest w moralności katolickiej nierozdzielnie złączony z aktem prokreacji. Czy należy przez to rozumieć, że współżycie seksualne niemające na celu poczęcia dziecka Kościół uważa za niepożądane?

- Trudności ze zrozumieniem tej wypowiedzi są związane z językiem. Słowo „prokreacja” jest jednoznacznie kojarzone z płodzeniem dzieci. Akt prokreacyjny to taki, który zmierza do poczęcia dziecka. Gdyby trzymać się takiej definicji, to trzeba by współżyć zawsze w czasie płodnym, a nie współżyć w okresie niepłodnym, także w czasie ciąży. Pary niepłodne byłyby także moralnie niedoskonałe. Kościół nic takiego nie mówi. Zwraca uwagę na podstawową świadomość, którą każdy z nas ma, że akty seksualne prowadzą do poczęcia dziecka, ale wcale nie wymaga, aby za każdym razem, kiedy podejmuje się współżycie, powinno się pragnąć poczęcia i dążyć do tego. Jeżeli więc można współżyć w czasie niepłodnym (o czym mówi encyklika „Humanae vitae”), to dlatego, że w nauce Kościoła chodzi o takie współżycie, które nie narusza fizjologii człowieka. Jeżeli jest czas niepłodny w cyklu kobiety, to znaczy, że Bóg tak stworzył kobietę i jest to mądre. Nie próbujemy poprawiać Pana Boga ani przez kwestionowanie takiej możliwości, ani poprzez likwidowanie czasu płodnego. Jeżeli Bóg przewidział czas niepłodny, to można w tym czasie współżyć, gdy nie planuje się poczęcia dziecka. Chodzi więc o to, aby nie naruszać płodności, nie ingerować w fizjologię człowieka, nie manipulować pracą zdrowego układu rozrodczego. Gdy ten warunek, całkowicie racjonalny, małżonkowie spełniają, mogą spokojnie w poczuciu szukania woli Bożej zastanawiać się nad swoimi wyborami odnośnie do liczby dzieci w ich rodzinie. Mogą wybierać do współżycia czas płodny lub niepłodny. W każdym z tych wyborów związek między miłością a prokreacją nie jest zerwany.

Pewien kapłan powiedział mi kiedyś, że wszystkie grzechy seksualne to grzechy ciężkie. Trudno żyć z takim brzemieniem. Dlaczego sfera życia seksualnego jest obwarowana takim piętnem grzechu?

- Proste, nieskomplikowane myślenie o grzeszności człowieka, pozbawione pytań o jego aktualną świadomość i dojrzałość jest bardzo szkodliwe w sferze seksualnej. Niekiedy można co najwyżej zakładać, że taki grzech mógł się pojawić, ale po wysłuchaniu penitenta najczęściej trzeba zmienić zdanie, widząc jego naiwność, brak wiedzy, wpływ wychowania, niedojrzałość osobowościową, szczerość intencji, złożoność okoliczności, w których doszło do wyboru zła. Ludzkich wyborów nie można rozpatrywać w egzystencjalnej próżni, nie uwzględniając historii życia, jego etapów. Przykładanie do wszystkich problemów seksualnych jednorodnej matrycy jest działaniem na szkodę małżeństwa. Zwalnia z myślenia, słuchania i poznawania ludzi. Moralność to nie są testy na egzaminie z prawa jazdy. To nie matematyka ani jasnowidzenie. Z perspektywy człowieka podejmującego decyzje o dobru i o złu wiele wyborów wygląda całkiem inaczej niż to, co myśli sobie i widzi zewnętrzny obserwator.

Co więc Kościół ma dziś do zaoferowania światu w sferze seksu? Bo jednak przeciętny katolik sądzi, że tylko zakazy niemające wiele wspólnego z realnym życiem.

- Nie wolno o seksualności mówić językiem kodeksu karnego. W mediach bardzo często słyszymy taki język o Kościele. „Papież potępił, zakazał, zabronił, skrytykował…”. Cały czas na „nie”. A w Kościele mówi się łatwo o seksie w kontekście grzechu, zagrożenia, ostrzeżenia przed złem. Bez względu na intencje takie mówienie nie jest dobrą pedagogią. Potrzebny jest opis doświadczenia miłości i seksualności od strony dobra i piękna. Wtedy oczywiście w Kościele pojawia się zarzut o pelagianizm, a poza Kościołem nie powie się, że Ewangelia proponuje piękne życie seksualne, tylko że jest tworzona katolicka Kamasutra. Ale i tak to jest już sukces pozytywnych odniesień i skojarzeń, zauważenie (nie zawsze radosne) atrakcyjnej i konkurencyjnej propozycji Kościoła. Mamy teologię ciała, którą trzeba rozwijać, aby wyjść z mentalności niewolnika - co wolno, a czego nie wolno mi robić? - ku mentalności - chcę kreować swoje życie, tak aby było jak najpiękniejsze. W tym celu szukam odpowiedzi na pytanie, jak żyć, aby dobrze je przeżyć i spotkać się z Bogiem. Ludzie myślący, poszukujący wyczują, gdzie jest coś prawdziwego.

Nikt mądry tak na serio nie wierzy, że częste zmiany partnerów seksualnych są takie rozwijające i prowadzą do szczęścia, a wielu, którzy w to uwierzyli, już żałuje tych błędów lub rozpadły się im małżeństwa. Normalni ludzie stawiają pytania: Jak pielęgnować miłość lub jak ją ratować? Jak się zrozumieć w małżeństwie? Jak zbudować lepszą więź? Co nam w życiu seksualnym może pomóc ją zbudować, a co może nam zaszkodzić? I chcą słuchać. Niedawno brałem udział w programie telewizyjnym wraz z seksuologiem. Po audycji, w czasie dyżuru telefonicznego, wszystkie telefony były do mnie. Dlaczego? Nie dlatego, że ten seksuolog był niekompetentny, tylko dlatego, że w Polsce jest bardzo dużo ludzi, którzy chcą zastosować rozwiązania moralne, szczególnie w różnych trudnych sytuacjach. Chcą żyć zgodnie z Panem Bogiem i mają głód Dobrej Nowiny.

materiał ze strony:
http://www.przk.pl/nr/tem..._kamasutra.html

Anonymous - 2010-06-17, 19:22

Małżeństwo Twoich marzeń
ks. Maciej Jastrzębski

Lubimy marzyć. Szczególnie młodzi ludzie. Od dziesięciu lat w maturalnych klasach, na zakończenie kursu przedmałżeńskiego, zapraszam moich uczniów do przelania na papier ich marzeń o małżeństwie. Piszą pięknie. Robią prezentacje, wklejają zdjęcia swoich dziadków i rodziców. Marzą o cudnym życiu w małżeństwie i rodzinie, liczą potomstwo.

Kłócimy się podczas kursu przedmałżeńskiego o rzeczy istotne, obalam pewne schematy, prowokuję i tłumaczę. Słucham. W burzy mózgów budujemy wspólnie idealne małżeństwo, zastanawiamy się nad tym, co je może zniszczyć. Omawiamy cele i przymioty małżeństwa, dużo czasu poświęcamy przeszkodom. Przekonuję też, że to małżonkowie sami sobie udzielają ślubu (a nie ksiądz, który błogosławi), że przyczyną sprawczą małżeństwa jest zgoda, a nie miłość (ku wielkiemu oburzeniu słuchaczy!). I że nie ma rozwodów w Kościele (jest stwierdzenie nieważności małżeństwa przez sąd biskupi). Omawiam też sprawy formalne dotyczące ślubu. A na koniec - w ramach ćwiczeń - spisujemy “zapowiedzi” i udzielamy ślubu “na niby” jakiejś zakochanej parze z klasy.

cały materiał tu:
http://www.xmj.livenet.pl/blog/?p=69&cp=all

Anonymous - 2010-06-25, 12:35

Siedem zwyczajów szczęśliwego małżeństwa

Chrześcijańskie małżeństwo jest jaśniejącym znakiem na świecie!"

Siedem zwyczajów szczęśliwego małżeństwa

P. Johannes Lechner csj.

Wesele w Kanie Galilejskiej wprowadza nas w tajemnicę sakramentu małżeństwa. Nowożeńców nie znamy co prawda z imienia, ale wiemy, że na ich weselu była Maryja, a także Jezus i apostołowie. Podczas zabawy doszło do bardzo krępującej i zapewne nietypowej dla obfitującego w wino kraju sytuacji – mianowicie zabrakło wina.

Wstawiennictwo Maryi ma decydujące znaczenie dla cudu przemiany wody w wino, podobnie jak praca sług weselnych, od których Jezus wymaga bezwzględnego posłuszeństwa - nawet jeśli spełnianie Jego poleceń nie należy do ich obowiązków! Jezus każe im napełnić sześć 100-litrowych stągwi wodą, a problemem jest przecież brak wina…

Rozsądek podpowiada: „Potrzebujemy wina, nie wody!”. Jednak słudzy weselni wykonują polecenie. Aby napełnić stągwie kamienne aż po brzegi potrzeba dużego wysiłku i pracy – wodę ze źródła przynoszono 40 razy 15-litrowym wiadrem. Słudzy byli bez wątpienia wykończeni.

Kiedy dokładnie nastąpiło przemienienie? Tego nie wiemy. Ale sam efekt końcowy wprawia w zadziwienie: Nowe wino jest lepsze od tego, które serwowano na początku przyjęcia. Sam mistrz weselny nie może się nadziwić.

Wesele w Kanie przedstawia egzystencjalną sytuacje człowieka, a w szczególności pary małżeńskiej, w następujący sposób: Znajdujemy się gdzieś pomiędzy niedostatkiem a pełnią, między kruchością a mocą i chwałą. Odnosi się to zwłaszcza do miłości.

Ewangelia podkreśla znaczenie stągwi kamiennych. Jezus czyni te stągwie tak bardzo ważnymi, ponieważ to w nich to, co zwykłe i codzienne, przemienia się w coś cudownego. Cud przemiany wody w wino polega na przemianie, nie na stworzeniu czegoś z nicości. Potrzeba do tego ludzkiej współpracy… Chciałbym przywołać w tym kontekście siedem dobrych zwyczajów.

1. Sprawiać radość drugiej osobie

Szczęśliwi małżonkowie są dla siebie wzajemnie darem, ofiarowanym po to, by sprawiać ukochanej osobie małe i wielkie radości, a nie zmartwienia i ból. Brzmi to jak coś oczywistego, ale w praktyce okazuje się często bardzo trudne. Czy to co mówię i robię jest powodem do radości dla drugiej osoby? W tym wyraża się "amor benevolentiae" – miłość, która pragnie dobra. Uwaga zwrócona do drugiej osoby jest kluczem do jej serca.

Pewien młody mężczyzna wpadł na taki pomysł dla swojej narzeczonej: Kiedy była przez miesiąc na drugim końcu świata – na Światowych Dniach Młodzieży w Australii, zadbał on o to, aby każdego dnia narzeczona otrzymywała list i drobny prezent: począwszy od bardzo przydatnych chusteczek czy cukierków przeciw bólowi gardła, aż do kąpielowych sandałków i religijnych czytań. Każdego dnia jakiś niewielki prezent.

Przy takim pomyśle można puścić wodze swojej fantazji i kreatywności. Ten, kto do końca życia będzie pielęgnował w sobie taką uwagę dla drugiej osoby, osiągnie pełnię miłości.



2. Pielęgnować dobre zwyczaje i gesty miłości i przyjaźni

Zwyczaje, tradycje i gesty miłości umacniają związek, ponieważ czyny budzą uczucia i wyrażają intencje. Zaczyna się to już od sposobu, w jaki ludzie się witają. Kiedy mężczyzna wraca wieczorem do domu i najpierw wita się z psem, później z komputerem i telewizorem, a na końcu kieruje do żony takie powitanie: „Co jest dziś do jedzenia? Muszę się śpieszyć, bo mam później jeszcze jedno zebranie”, nie prowadzi to z pewnością do pogłębiania ich relacji.

Jedna z par małżeńskich podpatrzyła rytuał powitania swojego psa, który tak cieszył się z ich przyjścia, że skakał na nich z radości. Para ta sama zaczęła stosować tą formę wyrażania szczęścia i witała się podskakując – ku radości i rozbawieniu swoich dzieci.

Stworzony przez nas świat symboli i gestów, dzięki któremu widoczne czyny przypominają o będącej między nami miłości, jest czymś ogromnie ważnym. Do tego świata należy też zwyczaj mówienia komplementów, dzwonienia do siebie nawzajem, świętowania urodzin i rocznic…



3. Otwarcie i szczerze ze sobą rozmawiać

Szczęśliwi małżonkowie tworzą wokół siebie atmosferę, w której czują się bezpieczni i mogą być prawdziwie sobą; w której bez obaw mogą wyrażać swoje czucia, pragnienia, oczekiwania, problemy, frustracje, i wszystko, co im leży na sercu. Jakże wielka to łaska być przyjmowanym przez drugą osobę takim, jakim się jest – w swojej słabości i kruchości.

Pewne małżeństwo, świętujące swoje srebrne gody, zwierzyło mi się co było najpiękniejsze i najtrudniejsze w 25 latach wspólnego życia. Najpiękniejsze było to, że poprzez drugą osobę coraz bardziej odkrywali siebie i stawali się coraz bardziej sobą. Najtrudniejsze natomiast było pilnowanie samego siebie, by znając dobrze wady i słabości drugiej osoby, nie wykorzystywać tej wiedzy do zadawania jej ran.

To właśnie jednoczy i jeszcze bardziej łączy ze sobą parę małżeńską. Do zwyczaju dobrego słowa należą też dotrzymywane obietnice, które pogłębiają wzajemne zaufanie. Wywołują one uczucie: „Mogę liczyć na twoje słowo. Mogę na tobie polegać”.



4. Umieć rozmawiać w trudnych sytuacjach

Szczęśliwe małżeństwa znajdują w trudnych sytuacjach taki sposób rozmawiania, który pozwala im powiedzieć wszystko to, co chcą, a jednocześnie być do końca wysłuchanym i wspólnie rozwiązać dany problem. Podczas szczególnie konfliktowych dyskusji można np. umówić się tak, że głos ma osoba, która trzyma w dłoni pewien konkretny przedmiot. Po jakimś czasie przedmiot ten przechodzi do rąk drugiej osoby, która wtedy zabiera głos i przedstawia swoje racje.

Dowiedziałem się od jednej ze znanych mi par małżeńskich, że na szafkach nocnych mają postawione świeczki. Gdy pojawia się między nimi jakaś szczególnie trudna sprawa, o której ciężko rozmawiać, zapalają się świeczkę po stronie drugiej osoby. Wie ona wtedy przed pójściem spać, że pojawił się problem, o którym trzeba porozmawiać i zachęca do szczerej rozmowy. W wyniku tego łatwiej powiedzieć o przykrości, która się pojawiła.

Rozmowa pozbawiona przemocy jest prawdziwą, duchową drogą do nawrócenia się.



5. Zawsze zwracać się do drugiej osoby

Używając współczesnego obrazu możnaby powiedzieć: być zawsze dostępnym online dla drugiej osoby i nie odwracać się od niej. Szczęśliwi małżonkowie znajdują coraz to nowsze środki, by pozostawać w zjednoczeniu emocjonalnym. „Połącz się”! To tworzy prawdziwą atmosferę intymności.

Spojrzenia, gesty i czyny pokazują zainteresowanie drugą osobą. Przekłada się to na jakość wspólnego życia: „Ze wszystkich widzialnych rzeczy to ty jesteś dla mnie na pierwszym miejscu”! Wypływa z tego pragnienie, by wspólnie zajmować się tym, co obojgu sprawia radość: razem gotować i jeść, pić kawę, kieliszek wina wieczorem, razem chodzić na spacery, słuchać muzyki, filozofować, czytać Pismo Święte…

W ten sposób osoby pozostają zwrócone do siebie nawzajem. Jeden dobry czyn prowadzi do następnego. Jednocześnie też jedno zaniedbanie wywołuje następne. Wolność, dzięki której można całkowicie zwrócić swoją uwagę do ukochanej osoby, prowadzi do pełnej jedności. Na tym polega właśnie prawdziwa miłość małżeńska.



6. Razem tworzyć wizję wspólnego życia

Szczęśliwe małżeństwa ubogacają swój związek poprzez to, że wspólnie planują, dzielą się swoimi pomysłami i ukierunkowują wzajemnie swoje myślenie na te same cele.

Na ikonie autorstwa Andreja Rublevsa, która przedstawia Trójcę Świętą, można zobaczyć trzy postaci zwrócone do siebie twarzami jakby do rozmowy. Rozmowa przy stole Trójcy Świętej jest ratunkiem dla świata. Powinny nim być również rozmowy przy stołach chrześcijańskich rodzin i następujące po nich działania. Para małżeńska może bowiem odwiedzać chorych, pocieszać i pomagać nieszczęśliwym rodzinom, albo np. gotować dla młodej matki tuż po porodzie pierwszego dziecka…

Kiedy małżonkowie dzielą ze sobą wiele silnych doświadczeń, szczególnie w służbie dla Królestwa Bożego, również ich wewnętrzne zjednoczenie się umacnia. Dobre tego określenie znajdujemy w drugim liście św. Pawła Apostoła do Tytusa: „Albowiem okazała się łaska Boża, zbawienna wszystkim ludziom, ćwicząca nas, abyśmy odrzekłszy się niepobożności i świeckich pożądliwości, trzeźwie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując tej błogosławionej nadziei i objawienia chwały wielkiego Boga i zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa; który dał samego siebie za nas, aby nas wykupił od wszelkiej nieprawości i oczyścił sobie samemu lud własny, gorliwie naśladujący dobrych uczynków” (Tt 2,11-14).

Niezmiernie ważną przestrzeń wolności stanowi świętowanie niedzieli i innych dni świątecznych, podczas których można konkretyzować swoje pomysły i wizje, a także tworzyć wciąż nowe. W tym miejscu chciałbym powtórzyć za Maryją: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5)!



7. Wspólnie się modlić

Modlitwa jednoczy z Bogiem i z sobą nawzajem. W modlitwie człowiek otwiera się na Boga i doświadcza, że związek dwójki ludzi to jeszcze nie wszystko. Szczęśliwi małżonkowie wiedzą, że są otoczeni światem duchowym, który sprawia, że granice ziemskie i międzyludzkie staja się łatwiejsze do zniesienia. Doświadczenie granic w miłości może być pierwszym krokiem do odkrycia miłości, która jest nieskończona, wszystko przebacza i przetrzyma, jest wieczna.

Księga Tobiasza pokazuje, że Tobiasz i Sara modlą się razem zanim oddadzą się sobie cieleśnie (Tob 8,1-9). Jest to przepiękna modlitwa dziękczynienia za siebie nawzajem, za ten cudowny pomysł Boga, by stworzyć mężczyznę i kobietę.

Intymna relacja z Bogiem prowadzi do całkiem nowej intymności z ukochaną osobą. Jest to nowa relacja z jej sercem, która wyraża się w oddaniu całego siebie w darze podczas aktu seksualnego. To jest prawdziwe połączenie duchowości i seksualności w małżeństwie. Bóg nie jest rywalem, ale źródłem radości i płodności. Para małżeńska, która wspólnie się modli, trwa w zjednoczeniu i otrzymuje od Boga nieskończone łaski.

Te praktyczne wskazówki – siedem dobrych zwyczajów – wydają się być bardzo drobnymi szczegółami, są jednak cenne i niezbędne jak woda. Ten, kto żyje według tych zasad, będących w zasięgu ręki dla każdego, jest jak sługa wykonujący polecenia Jezusa. Będzie mógł obserwować jak „stągwie kamienne” napełniają się aż po brzegi, a Jezus przemienia wodę w drogocenne wino Jego łaski, miłości i życia w pełni.

„Walki małżeńskie” natomiast zostaną takim ludziom zaoszczędzone. Czasami stajemy przed wyzwaniem by praktykować te siedem rad niemal bez końca – musimy być jak słudzy weselni, którzy nieustannie musieli biegać do źródła i nosić wodę aż stągwie się napełniły. Ale smak nowego wina, które podarował im Jezus, wynagradza te trudy i napełnia wielką radością. Dlatego chciałbym wezwać was wszystkich: „Napełnijcie stągwie kamienne; Jezus napełni wasze serca Bożą Łaską”!

***

Tekst został nieco skrócony przez redakcję.

Źródło: www.europe4christ.net
http://www.milujciesie.or...malzenstwa.html


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group