Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Czy powinnam powiedzieć Mu prawdę?

Anonymous - 2010-02-12, 11:37
Temat postu: Czy powinnam powiedzieć Mu prawdę?
Od sześciu lat jestem w stałym związku, niestety nie jesteśmy połączeni węzłem małżeńskim. Ciągle mam jednak cichą nadzieję, że to się zmieni, nie jestem pewna czy powinnam pisać na forum o moich problemach. Przechodziliśmy różne etapy, były lata dobre, ale i złe jak w każdym związku. Jednak ostatnio wszystko się zawaliło, głównie z mojej winy bo przestałam się starać o to co nas łączy i zaczęłam szukać nowych znajomości, ale od początku.
Moje dzieciństwo nie było łatwe, ojciec alkoholik, uważał, że nikt go nie kocha i cały świat jest zły, mama pracowała na kliku etatach, aby nie zabrakło nam niczego. Finansowo może nie było źle, ale brakowało miłości, zwykłej rozmowy, ludzkiej życzliwości. Nidy nie zapomnę jak pierwszy raz dostałam od ojca w twarz, miałam wtedy 12 lat, jak powiedział, za krzywe spojrzenie. Miałam problemy w szkole z trudem ukończyłam technikum ekonomiczne i zdałam maturę. W szkole zaczęły się też moje problemy z jedzeniem. Zawsze byłam "inna", wyższa i grubsza ( oczywiście ta inność bardzo mi przeszkadzała), chciałam schudnąć za wszelką cenę jednak nie mogłam powstrzymać się od jedzenia (jadłam gdy byłam zdenerwowana), aż w końcu i na to znalazłam sposób- wymioty. Po dwóch latach walki samej ze sobą ( bo teraz mogę tak to nazwać schudłam prawie 40 kg) uświadomiłam sobie, że nie daje już sobie rady z tym co robie, że to jest silniejsze ode mnie. Nie było wtedy nikogo kto mógłby mi pomóc, powiedzieć, że to tak naprawdę poważna choroba- bulimia. Pamiętam tylko ludzi, którzy nigdy we mnie nie wierzyli, że dam sobie rade. Dziś już się nie boję, chociaż wiem, że to siedzi gdzieś głęboko w mojej psychice. Na szczęście pojawił się ON.
Konrada poznałam w wieku 22 lat, bardzo mi się podobał i imponował swoim odpowiedzialnym zachowaniem (jest starszy ode mnie o 6 lat). To On jako jedyny wyciągnął do mnie rękę gdy potrzebowałam pomocy, rozmawiał, przytulał, powtarzał, że bardzo kocha i nikogo wcześniej tak nie kochał jak mnie. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu, byliśmy nierozłączni, czułam się wtedy tak bardzo dowartościowana, potrzebna w końcu innej osobie. Pewnego dnia postanowiliśmy, że zamieszkamy razem, poszliśmy nawet o krok dalej i przeprowadziliśmy się do Lublina. Chcieliśmy zacząć wszystko od zera, aby nikt nas nie znał i nie oceniał ( zwłaszcza mi na ty zależało, przez moja chorobę straciłam wielu "przyjaciół"). Większe miasto dawało nowe możliwości. Konrad znalazł pracę w jednej z większych lubelskich firm produkcyjnych ja zaczęłam prace w barze i jakoś powolutku zaczęło się nam układać to nasze "nowe" wspólne życie. Zaczęliśmy się docierać, poznawać swoje słabości i swoje mocne strony, zawsze byliśmy dla siebie oparciem. Cały ten czas mieszkamy na stancji, najpierw wynajmowaliśmy pokój w bloku, teraz parter w domku jednorodzinnym i tak naprawdę od tego czasu zaczęliśmy bawić się w rodzinę, niestety tylko dwuosobową. Zawsze byłam i nadal jestem bardzo wdzięczna Konradowi za to co dla mnie zrobił, że podał mi swoja pomocną dłoń. Byłam mu wdzięczna do tego stopnia, że zgadzałam się na wszystko, nawet na antykoncepcję. Tabletki biorę (brałam) od 4 lat i dzisiaj zaczynam tego żałować (niedawno zrobiłam badania i okazało się, że mogę mieć poważne problemy z zajściem w ciążę). Ta informacja bardzo mnie załamała i stała się jedyną rzeczą o której myślałam. On zawsze powtarzał, że jeszcze nie jest gotowy na dzieci, chociaż w tym roku skończy już 34 lata. A małżeństwem nie jesteśmy chyba dla wygody, tak przynajmniej teraz mi się wydaje, bo łatwiej się rozstać gdy coś się nie układa.
Pewnego dnia, we wrześniu zeszłego roku wrócił do domu pijany i jak nigdy wcześniej zaczął się na mnie wydzierać, szarpać mnie i wyzywać. Niestety ja nie jestem osobą uległą, która podkuli ogon i będzie siedzieć cicho więc zaczęłam wymawiać mu moje "krzywdy" to, że On już mnie chyba nie kocha, bo nie chce abym była jego żoną ( tyle lat razem a On nigdy nawet nie chciał rozmawiać o ślubie), że nie chciał dzieci a teraz mogę ich już nie mieć przez jego wygodę. Od tego czasu coś między nami zaczęło się psuć. Coraz częściej wracał pijany, szukał zaczepki do kłótni (tylko wtedy miał ochotę rozmawiać), zaczął sprowadzać do domu kolegów, sponsorować ich wspólne libacje. Przeprowadziłam się do drugiego pokoju, zaczęłam go unikać, On przestał całkiem ze mną rozmawiać. Czułam się wtedy taka samotna, nikomu niepotrzebna, taka zbędna, taka niczyja, aż pewnego dnia dostałam esemesa, był on od nieznajomego mężczyzny. Zaczęliśmy razem pisać, dziennie potrafiłam wysłać nawet około 150 wiadomości, oczywiście na wszystkie otrzymywałam odpowiedzi. Potem zaczęły się rozmowy telefoniczne, głównie nocne,kiedy Konrad spał ewentualnie gdy był w pracy (chociaż byliśmy w oddzielnych pokojach nie chciałam go prowokować do kolejnej awantury). Wojtek moja esemesowa miłość ( tak wtedy myślałam) był starszy ode mnie o 17 lat (byłam świadoma różnicy wieku, był rozwodnikiem, miał dwie córki. Potrafił rozmawiać ze mną na wszystkie możliwe tematy a tego bardzo mi wtedy brakowało- zwykłej rozmowy. Potem okazało się, że ma problem alkoholowy i komornika na karku. Nie zapomnę trzech tygodni przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy dzień w dzień był pijany, dzwonił do mnie i prosił o rozmowę, mówił, że ma tylko mnie i tylko ja mu mogę pomóc z tego wyjść. Powtarzał, że chce dla mnie zmienić swoje dotychczasowe życie, zmienić miejsce zamieszkania, otoczenie, odciąć się od wszystkiego co otaczało go do tej pory, potrzebuje tylko pomocy osoby, która będzie potrafiła go pokochać. Starałam się go zawsze wysłuchać i zrozumieć jego problemy. Bywało tak, że rozmawialiśmy telefonicznie przez 10 godzin do tego dochodziły esemesy, byliśmy w tem sposób nierozłączni. Opowiadałam mu o swoim życiu o moich problemach, On odwdzięczał się tym samym (przy czym moje problemy były niczym w porównaniu z jego). Dużo mówił o swoich córkach, że są jedyna rzeczą jakiej nie popsuł w życiu, o swojej byłe żonie o tym co z nim przeszła przez 19 lat małżeństwa. Mówił tak szczerze (nie wstydził sie płakać), że wierzyłam w każde jego słowo, ufałam mu. Chciałam pomóc Wojtkowi za wszelką cenę. Postanowiliśmy, że zamieszkamy razem, wynajmiemy stancję a Wojtek będzie dojeżdżał do pracy do Puław, mówił, że to tylko 40 minut drogi. Na nowe mieszkanie mieliśmy przeprowadzić się 18 lutego jednak nie dotrwaliśmy do tego czasu. Jestem bardzo ciekawską osobą i może przez to wszystko popsułam. Chciałam zobaczyć jego córki ( tyle o nich mówił) oczywiście znalazłam Je na Naszej Klasie do starszej napisałam nawet wiadomość, która dopełniła wszystkiego. Odpisała mi, że jeśli chce poznać całą prawdę o małżeństwie Jej rodziców, powinnam przeczytać posty jej matki, które pisała na tym forum w poprzednich latach. Oczywiście przeczytałam wszystko od początku do końca, niektóre fragmenty nawet po kilka razy, aby móc lepiej zrozumieć co przeżywała ta Kobieta, jak poświęcała się by wyciągnąć swojego Wojtusia z nałogu alkoholowego i " niewoli telefonicznej", która nim władała. Miałam do niego wiele pytań, do końca nie mogłam uwierzyć w to wszystko co pisała jego była. Zawiódł mnie, cały czas okłamywał a ja stawiałam na szali miłość do niego i do Konrada. Dziś już wiem, że wszystko co Ona pisała było szczerą prawdą a ja nie byłam pierwszą kobietą u której szukał miłości i "pomocy". Nasza znajomość trwał tylko pięć miesięcy, albo aż tyle, zakończyła się tak samo jak i zaczęła- przez esemesa. Wojtek napisał mi, że jestem świetną dziewczyną, ale nie dla niego bo nie potrafił by być mi wierny. Teraz dziękuje mu za tą szczerość, chociaż wtedy bardzo bolało. Chciałam z nim jeszcze porozmawiać, ale On już nie odbiera ode mnie telefonów. Pogodziłam się już z tym, że byłam tylko kolejną zabaweczką i nic więcej z tego nie będzie.
Dziś jednak mam inny, poważniejszy problem. Czy powiedzieć o wszystkim Konradowi? Przez to wszystko zrozumiałam, że tak naprawdę tylko jego jedynego kocham i chcę być tylko z nim. Czy On zrozumie, że to była tylko chwilowa słabość? Czy jeśli Mu powiem to będzie umiał mi wybaczyć? On zaczął nawet się starać o to żeby było jak dawniej - uczymy się na nowo rozmawiać. Może i ja powinnam zacząć walczyć o Niego, o odbudowanie naszej miłości, która kiedyś była tak wielka, pomóc mu w walce z jego alkoholizmem (może jeszcze nie jest z późno na to). Jestem osobą która nie potrafi kłamać, zwłaszcza jeśli mamy być razem. Mam do siebie wielki żal, wszystko co się stało było głównie moją winą- niestety za mało się starałam. Boli bardzo, że sami robimy sobie krzywdę, że tak trudno potem wyjść na prostą. Nie potrafię poradzić sobie z moimi myślami.
Magda

Anonymous - 2010-02-12, 12:14

Magda, spójrz jakie konsekwencje niesie za sobą życie w ciężkim grzechu. Bóg, Twój Ojciec chce Twojego szczęścia i szczęścia Twoich bliskich. Relacja w jakiej jesteś/byłaś nie jest błogosławiona, stąd Twoja ciągła tęsknota. Bez wspierającej mocy sakramentu, bez możliwości działania w Ciele jakim nie jesteście na dzień dzisiejszy nie widzę :shock: odnalezienia szczęścia w niesakramentalnym układzie.
Dlatego... od początku 8-) zacznijcie swoją relację w CZYSTOŚCI przedmałżeńskiej i proś Boga, by Ci wskazał Twego męża. Buduj ze swoim nażeczonym relację w świetle przykazań Bożych, a zobaczysz.. Radość Twoja będzie wielka :-D

Anonymous - 2010-02-12, 12:31

Mada83 napisał/a:
Czy powiedzieć o wszystkim Konradowi? Przez to wszystko zrozumiałam, że tak naprawdę tylko jego jedynego kocham i chcę być tylko z nim. Czy On zrozumie, że to była tylko chwilowa słabość? Czy jeśli Mu powiem to będzie umiał mi wybaczyć? On zaczął nawet się starać o to żeby było jak dawniej - uczymy się na nowo rozmawiać. Może i ja powinnam zacząć walczyć o Niego, o odbudowanie naszej miłości, która kiedyś była tak wielka, pomóc mu w walce z jego alkoholizmem (może jeszcze nie jest z późno na to). Jestem osobą która nie potrafi kłamać, zwłaszcza jeśli mamy być razem.


Witaj Mada 83,
długi post wiele dylematów, ale moja odpowiedź chyba Cię zaskoczy.
Po pierwsze skoro nie potrafisz kłamać to dlaczego okłamujesz sama siebie?
Jaki facet kocha na kocią łapę? Jaki facet wykorzystuje naiwność osoby z DDA? Jaki facet zamienia w piekło swoje i cudze życie alkocholem? Jaki facet narazi zrowie i życie kobiety swojego życia przez antykoncepcję?
Odpowiedź jest jedna. To nie facet tylko niedojrzały dzieciuch, który jak dobrze zauważyłaś bawił się z Toba w rodzinę.
Po drugie to co czujesz to nie jest miłośc tylko uzależnienie psychiczne z powodu Twojego DDA, potrzebujesz terapii. Świadczy o tym także bulimia- nie oszukujmy się choroba zaleczona wróci jeśli nie opuścisz kręgu zła w którym się obracasz.
Po trzecie najwyższy czas odzyskać zgubiona gdzieś godnośc kobiecą i powiedzieć basta. A co z Twoją czystością, pięknem wewnętrznym? Chcesz dzieci, a pomyslałaś jaką chcesz dać im matkę?
Może zadbaj najpierw o siebie, własne wnętrze-duszę i serce. Oczyść wszystko co złe we własnym życiu, uporządkuj sprawy z Bogiem, odejdź z grzesznego związku i nie łudź się nie będzie w nim lepiej. Stoisz na równi pochyłej z tendencją w dół.
Twój Konrad to wygodny i egoistycznie nastawiony do ciebie człowiek, który jeśli macie być razem, to z pozycji singla podejmie terapię( alkochol-agresja-przemoc), odetnie się od kumpli od kielicha, i poprzez lata abstynencji udowodni swoje prawdziwe uczucie do Ciebie.
Jesli nie potraficie czekać nie jesteście dla siebie, bo tak naprawdę nie kochacie się szczerze. On stanie się katem - Ty ofiarą i jeszcze chcesz w to wszystko wpakować potencjalne dzieci. BRRRR!
Po czwarte ciesz się z kryzysu i dziękuj Bogu, że tak to idzie. Już jeden Wojtuś pokazał Ci ile znaczy słowo wypowiedziane przez uzależnionego człowieka- i to nie ma znaczenia jakie to uzależnienie.
To jest Twój czas na odzyskanie siebie.
To jest czas na odszukanie Boga.
To jest czas na dorastanie do roli kobiety i matki ( w przyszłości) i nauczenia się co oznacza taka godność.
To jest czas na SAMOTNĄ drogę do odszukania zranień serca i wystawienia ich na leczniczą działalność Jezusa Chrystusa.
To jest czas na podjęcie Terapii dla DDA.

Jesli chcesz faktycznej pomocy i rady, to pakuj się i odejdź od Konrada ( nie pakuj się w żaden ślub i nie słuchaj obietnic- bo to będą obiecanki-cacanki) Nie szukaj nowego chłopa tylko zajmij się sobą.
Bóg chce dla Ciebie godnego i dobrego życia, nie zamykaj mu drzwi chwilowymi chciejstwami. STAŃ SIĘ KOBIETĄ PIĘKNĄ WEWNĘTRZNIE I ZEWNĘTRZNIE.

Spójrz jak przykre są te słowa, choć prawdziwe:
(20) Obrzydłe dla Pana są serca przewrotne, On tych miłuje, których droga prawa. (21) Na pewno zło nie ujdzie bezkarnie, a potomstwo prawych ocaleje. (22) [Czym] w ryju świni złota obrączka, [tym] piękna kobieta, ale bez rozsądku. (23) Pragnieniem prawych jest tylko dobro, oczekiwaniem złych ludzi jest gniew.

(Ks. Przysłów 11:20-23, Biblia Tysiąclecia)

A jak pięknie i melodycznie brzmią te:

(8) Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach. (9) Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty. (10) Miły mój odzywa się i mówi do mnie: Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! (11) Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł.

(Pieśń nad pieśniami 2:8-11, Biblia Tysiąclecia)

Zapewniam Cię,że właśnie te drugie są Twoim przeznaczeniem życiowym, więc zawalcz o siebie. Masz prawo usłyszeć je od przyszłego mężą wkładając na palec obrączkę w Kościele, a nie kulić się pod razami konkubenta oprawcy, gdzieś nocą i w samotności.
WYBIERAJ.

Anonymous - 2010-02-12, 13:49

"Chcieliśmy zacząć wszystko od zera"

Magdo , zaczęłaś dwa razy,dwa razy od zera... I choć rozumiem Cię, tak bardzo przecież chciałaś być kochaną... I to jest takie ludzkie, żeby ktoś przytulił, powiedział, że jestem kimś ważnym...
Magdo, już dwa razy budowałaś zamki z piasku, nie oparły się burzom, bo były zamkami z piasku i na piasku... Wyciągnij wnioski dla siebie, że już więcej tak nie można...
Chodzi o ten fundament, żeby wiedzieć, na czym budować...Czyli na pewno na miłości - tej pobłogosławionej przez Jezusa. Nie udało się, bo też nie miało prawa udać się, chciałaś o własnych siłach zbudować szczęście, nie wiedząc, że o własnych siłach to my możemy budować tylko iluzje o szczęściu...
Moja rada - dobra spowiedź, pojednanie serca z Bogiem, modlitwa, a może pomoc psychologa - pewnie miałby trochę pracy...
Chwała Panu, że nie pozwolił Ci trwać w grzechu cudzołóstwa, widzisz, jak o Ciebie zabiega - przysłał Cię tutaj... żeby powiedzieć Ci, że chce dla Ciebie szczęścia prawdziwego, trwałego, że na takie zasługujesz... Może więc pora zacząć coś... nie od zera.

Anonymous - 2010-02-15, 19:05

Może faktycznie powinnam Go zostawić aby zrozumiał swoje błedy, jednak po tylu wspólnych latach nie jest to takie łatwe. Jeszcze tak niedawno uczęszczaliśmy razem na niedzielne Msze Święte, teraz tylko śmieje się ze mnie, gdy przed pracą idę do Kościoła, aby przynajmniej przez chwiłe pobyć w tym miejscu i pomodlić się. :-(
Boję się tylko, że nie dam sobie rady sama. Rodzina jest daleko a "przyjaciele" no cóż.....

Anonymous - 2010-02-15, 21:28

Mada, powinnaś odejść, ale nie po to aby on zrozumiał swoje błędy czy może jeszcze coś tam on powinien.... Zdejmijże tego faceta z piedestału! Pan Bóg stać tam powinien! I On właśnie wyprowadza Cię na pustynię, abyś mogła odzyskać siebie! Abyś nigdy nie musiała już tak pisać: Boję się tylko, że nie dam sobie rady sama. Rodzina jest daleko a "przyjaciele" no cóż..... Żaden facet nigdy Ci nie zapewni tego, że nie będziesz się bała - samotności, i wielu innych rzeczy. Rodzina też nie. Ani przyjaciele. Oni są potrzebni, ale inaczej. Tę moc ma tylko Jezus Chrystus i Ty sama - bo Ty musisz Mu na to pozwolić, na to wprowadzenie w życie bez lęku. I dopiero wtedy, nie wcześniej, będziesz mogła stworzyć z mężczyzną mądry i zdrowy związek :-)
Życzę Ci tego, Mada - powodzenia, pozwól Mu.

Anonymous - 2010-02-15, 21:38

Mada83 napisał/a:
Od sześciu lat jestem w stałym związku, niestety nie jesteśmy połączeni węzłem małżeńskim.

i
Mada83 napisał/a:
Jeszcze tak niedawno uczęszczaliśmy razem na niedzielne Msze Święte, teraz tylko śmieje się ze mnie, gdy przed pracą idę do Kościoła, aby przynajmniej przez chwiłe pobyć w tym miejscu i pomodlić się.


No i sama zobacz. Chodziliście do Kościoła na Msze, a co z nich wynosiliście, jakie korzyści dla Was skoro zyliście tyle lat w konkubinacie?
Widzisz Bóg nierychliwy ale dobrotliwy i dla Twojego dobra masz kryzys. Jesli z niego nie skorzystasz nie wiadomo czy i kiedy dostaniesz jeszcze szansę. Patrz na siebie nie na partnera. Jaką miłością chcesz obdarzyć kogoś i sama chcesz zostać obdarzana.
Wiem że zmiana życia jest trudna, ale to nałóg. W Twoim przypadku to nałóg, a każdy nałóg zabija.
Odwyk to jedyna droga ratunku.

Anonymous - 2010-02-17, 15:43

Macie chyba całkowitą rację, zostawie Go i w końcu zajmę się sobą, swoim zdrowiem, pogłebiamiem swojej wiary w Naszego PANA. Na szczęsie nie zrezygnowałam ze stancji na której mniałam zamieszkać z Wojtkiem (będe musiała jakoś pogodzić się z tym, że jestem tam sama a nie z Nim, bo to jutro jest ta magiczna data, która miała zmienić moje życie). Napewno na początku nie będzie to łatwe ale postaram sie być silna. :-|
Anonymous - 2010-02-18, 08:40

Mada, na pewno nie będzie łatwo, zawsze jest trudno kiedy trzeba od nowa, i na dokładkę - w nieznane. Ale to niezbędny etap w życiu człowieka - ku dojrzałości, ku mądrości, ku świętości :-)
Anonymous - 2010-02-18, 09:48

Cytat:
postaram sie być silna. :-|


nie musisz być silna , poproś Jezusa o siłe, możesz być bezsilna z opuszczonymi rękami , pozwól działać Panu . " TY JEZU SIĘ TYM ZAJMIJ.

http://www.katolicki.net/...tym_zajmij.html

"Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość."

Z BOGIEM

Anonymous - 2010-02-18, 11:33
Temat postu: Mada!
Zapraszam na inaugurację do Rzeszowa 27 lutego lub 27-28 marca!
Anonymous - 2010-02-19, 18:28

Już się spakowałam i jutro rozpoczynam znowu nowy etap w moim życiu.
Anonymous - 2010-02-19, 18:49

Mada83,

Bedziemy Cie wspierac w kadej sytuacji. Z Bogiem wszystko sie uda. :mrgreen:

Anonymous - 2010-02-19, 18:57

Dziękuję za wsparcie :-)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group