Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak nie spłoszyć ptaszka, który wyfrunął na wolność?

Anonymous - 2010-02-09, 19:48
Temat postu: Jak nie spłoszyć ptaszka, który wyfrunął na wolność?
Nie założyłam jak dotąd własnego wątku, bo tak bardzo odnajdowałam schematyczne zachowania mojego męża i własne u innych, że nie odczuwałam takiej potrzeby.
Teraz zaczynam dostrzegać pewne różnice....i potrzebę.

Mąż nie mieszka z nami już prawie pół roku, u kochanki mieszka ponad 4 miesiące. Na początku zachowywał się jak większość zdradzaczy: obarczał mnie całą winą, nie liczył się z moim zdaniem, uczuciami, cierpieniem, pieniędzy dawał na dzieci w stylu jak najmniej. Na jakiś czas wpędził mnie w wielkie poczucie winy, bo skoro tak swoją prawdę wykrzykiwał (przy poparciu nielicznych popleczników), to tak się czułam. Zresztą mam świadomość swoich dysfunkcji i przy moim DDA ( jego też) nie miał większych problemów z przelaniem całej winy na mnie. Teraz jednak wiem, że jestem oczywiście winna zaniedbań, moich błędów w małżeństwie, ale już tak na trzeźwo zdaję sobie sprawę, że to on jest winny swoich decyzji o zdradzie i porzuceniu rodziny. Jestem gotowa na zmianę siebie i nie mnie to oceniać, ale małe kroczki już chyba poczyniłam.
Przez te kilka miesięcy popełniłam chyba wszystkie błędy, które były możliwe do popełnienia w tej sytuacji, ale nie cofnę już czasu. Mogę jedynie, od teraz, z Bogiem prostować swoją drogę, a jest co prostować!
Co zrobiłam? Modlę się, czytam Was, czytam i czerpię od Was mądrości i przykład miłości do Boga. Wyciszyłam się (trochę), nie reagowałam na zaczepki ze strony męża i było mi z tym dobrze. Co jakiś czas, ale już nie w narzucający sposób, dawałam mu znaki, że klatkę mu otworzyłam, ale jej do końca nie zamknęłam, ma uchylone drzwi. Ostatnio bardzo czuję obecność Boga i to dodaje mi sił do walki, choć pewnie i czas, który upłynął zrobił swoje.

Od jakiegoś czasu mąż przestał mnie atakować, nawet przyznał, że pamięta nasze rozumienie się bez słów, obwinia siebie za złe kontakty z dziećmi, moje słowa o jego wyborze "lepszego" życia skwitował ze smutkiem: "moje życie nie jest wcale takie jak ci się wydaje"....ale nadal chce rozwodu i życia w związku z kochanką. Ma też nadzieję, że niedługo umrze, mówi, że i tak pójdzie do piekła. Nie umiem mu pomóc, nie odzywam się, zostawiłam go samego z tym małokonstruktywnym użalaniem. Zresztą nawet nie potrafię oddzielić prawdy od być może kolejnego kłamstwa. Nie wiem czy robię dobrze...

Dzisiaj znowu przysłał maila...zauważył, że przeczytałam jego pracę magisterską, notabene o miłosierdziu wg JPII, przeczytał mój komentarz w stylu: "złamałeś zasady, które znałeś i byłeś im wierny. Bóg Cię z tego rozliczy" (pisałam ten komentarz już dawno).
Stwierdził, że komentarz w 100 % trafny i ze będzie trafny już zawsze, bo dotyczy przeszłości a ta się nie zmieni... Zacytował nawet fragment swojej pracy "Bóg wydobywa dobro spod nawarstwień nawet największego zła" (bo napisałam mu, że przytulam się do Jezusa)
Wiem, że nie mam analizować słów i zachowań męża, bo pewnie się nie da...nie jestem nim i nie wiem co w nim siedzi.
Nie chcę jednak popełnić kolejnych błędów. Mam takie wrażenie, że on dziobie drzwi do klatki z której wyfrunął, ale przecież wie, że jest otwarta! Może szuka usprawiedliwienia. Czegoś szuka.... Skoro już nie chce mieć nic ze mną wspólnego to po co takie maile?

Anonymous - 2010-02-09, 20:38

malek napisał/a:
Od jakiegoś czasu mąż przestał mnie atakować, nawet przyznał, że pamięta nasze rozumienie się bez słów, obwinia siebie za złe kontakty z dziećmi, moje słowa o jego wyborze "lepszego" życia skwitował ze smutkiem: "moje życie nie jest wcale takie jak ci się wydaje"....ale nadal chce rozwodu i życia w związku z kochanką. Ma też nadzieję, że niedługo umrze, mówi, że i tak pójdzie do piekła


Oj jakbym słyszała własnego małżonka.. Diabeł jest jednak monotematyczny i ograniczony. Nie mogę Ci dać cudownego lekarstwa tylko świadectwo tego co sama robię w takim momencie.
Po pierwsze nie odzywam sie i nie biorę już tych słów na poważnie.
Po drugie odmawiam już od dłuższego czasu różaniec za męża, bez specjalnej intencji szczegółowej. Maryja wie co potrzebne mojemu slubnemu.
Po trzecie błogosławię mu, zwłaszcza po takiej akcji słownej ( nie musi o tym wiedzieć). Zauważyłam,że te napady Złego są coraz słabsze. Nie zmienił swoich planów ani postepowania, ale zło straciło rozpęd i zapał. Nie ma we mnie pożywki. Bóg strzeże i chwała mu za to. :mrgreen:

Anonymous - 2010-02-10, 00:03

Cóż droga Malku - zająć się sobą, prześlicznymi dzieciaczkami. Jednak emocjonalnie izolować sie od męża. Musimy przyjmować fakty, lecz tak wielką nadzieję mieć jak ogrom Bożego Miłosierdzia, szukać Jego woli w naszym życiu. Zawsze gdy uda mi się znaleśc Jego wolę czuję moc :lol:
pozdro

Anonymous - 2010-02-10, 00:12

malek,

Wiesz właśnie wysłuchałam wspaniałego kazania ks. Piotra Pawlukiewicza w dwóch częściach, aż mi się cos w środku zasmiało, bo widocznie trafiło w dziesiątkę.
Wysłuchaj:
pierwsze o zranieniu serca
http://www.kazaniaksiedza...Anna-homili.mp3


drugie o tożsamosci serca:
http://www.kazaniaksiedza...Anna-homili.mp3

Anonymous - 2010-02-10, 09:31

kinga2 napisał/a:
Oj jakbym słyszała własnego małżonka.. Diabeł jest jednak monotematyczny i ograniczony


A jaki schematyczny ...

Anonymous - 2010-02-10, 11:10

Cytat:
Mam takie wrażenie, że on dziobie drzwi do klatki z której wyfrunął, ale przecież wie, że jest otwarta! Może szuka usprawiedliwienia


Otóż to, klatka powinna być otwarta, a co najmniej - jej drzwi powinny być lekko uchylone... To będzie tym, co nie pozwoli rozwinąć w pełni skrzydełek na wolności. "Ptaszek" powraca, bo chciałby upewnić się, że tu już nie ma powrotu, mógłby wydać jakże kojące rozgrzeszenie samemu sobie - "przecież powrotu nie ma, drzwi zatrzaśnięte"...
Widok otwartej klatki - niepokoi i bardzo dobrze... Ten niepokój może być twórczy.

Anonymous - 2010-02-10, 12:31

Agnieszka napisał/a:
kinga2 napisał/a:
Oj jakbym słyszała własnego małżonka.. Diabeł jest jednak monotematyczny i ograniczony


A jaki schematyczny ...



Można powiedzieć, przeraźliwie banalny. :mrgreen:

Anonymous - 2010-02-10, 13:12

Napisałam wczoraj mężowi, żeby już do mnie nie pisał (po raz kolejny!). Oczywiście odpisał, że już nie będzie pisał. Już mi się chce z tego śmiać....

Przy okazji sprzedał mi kilka uwag,m. in. że dziwi się moim brakiem zainteresowania jego kontaktami z dziećmi. Poskarżył się, że córka źle go traktuje (nie chce rozmawiac przez tel i się spotykać). Odpisałam, że to są ich kontakty, a dzieci zachowują się tak jak czują.
Zapytał się też po co udajemy, że go nie ma. Tego to już nie rozumiem, bo przeciez go z nami nie ma na jego własne życzenie. Odpisałam mu, że codziennie modlimy się za niego, więc nie udajemy, że go nie ma.

Na koniec napisał że będzie dobrze, choć teraz na to nie wygląda :-)

Dobrze wg niego to znaczy jak? Jak myślicie? Co dla człowieka będącego w związku z kochanką, dążącego do rozwodu, znaczy dobrze? Że ktoś zastąpi jego miejsce?

[ Dodano: 2010-02-10, 14:27 ]
Taka moja refleksja...diabeł jest monotematyczny, ograniczony, banalny, ale tyle zła sieje, że niestety trzeba się z nim liczyć.
Kingo dziękuję za linki...niestety nie mogą ich otworzyć ;-)
Marku ja coraz częściej czuję moc Boga, też dodaje mi skrzydeł, a te znaki....eh mówiłam Ci co nieco w drodze. Na razie nie opisuję...za ogromne to wszystko dla mnie!

Anonymous - 2010-02-10, 14:58

Witaj malek! Masz bardzo dużo siły, wiesz o tym?!
Dla mnie twoje działanie, twoja postawa to świadectwo, świadectwo wiary i ufności w Boga.

Tyle. Nie wiem co jeszcze napisać bo słów brak (oczywiście w pozytywnym znaczeniu).
Pozdrawiam.

Anonymous - 2010-02-10, 15:58

Z tą siłą zkszacior to wiesz jak jest...ale mam jej coraz więcej. Oddałam wszystko Bogu...ja już tak naprawdę nic nie mogę. Co mogłam zrobić, to chyba po ludzku, zrobiłam. Swoją dawkę szarpaniny chyba każdy musi przejść. Pewnie jej jeszcze wiele przede mną, ale wiem już że nie jestem sama. Mam Was i Boga- najlepszego przyjaciela.
Mam nadzieję, że Ty też będziesz mógł coś "pchnąć" w swojej sprawie.

Tak cieszę się, że Was wszystkich poznałam...koniecznie do następnego razu!
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie!

Anonymous - 2010-02-10, 16:33

malek,

jeszcze raz odpal linki były kłopoty techniczne, juz działa. :mrgreen:

Anonymous - 2010-02-11, 08:54

Obudził mnie dzisiaj sen, że panna mojego męża jest w ciąży. Jest to możliwe, tym bardziej, że mąż pochwalił się kiedyś o jej planach ciążowych. Sen nie wywołał we mnie szczególnych emocji, raczej refleksję, która może jest kontrowersyjna, ale cóż taką mam.

Na dzień dzisiejszy mam postanowienie (nie wiem czy jutro też tak będę myślała)....jeżeli ze związku męża z kochanką urodzi się dziecko, to nie wyobrażam sobie, żeby mąż zostawił swoje dziecko. Odpuszczam całkowicie, nawet jakby chciał wrócić to się na to nie zgodzę. Moje dzieci ojca przy sobie miały chociaż przez kilka lat, dlaczego niewinna istota miałaby wychowywać się bez ojca?!

Jak pogodzić dobro sakramentu małżeństwa z dobrem takiego dziecka? To chyba niewykonalne...

Anonymous - 2010-02-11, 10:28

Malek
Może za głęboko nie zastanawiaj się nad snami. Sen to nie jawa.
a u mnie siła jakoś się rozpłynęła, chyba nie słucham Pana
pozdro

Anonymous - 2010-02-11, 10:37

Marku u mnie "siła" nawet jest...ba mimo przeciwnościom fizycznym. Przeziębiłam się, przed chwilą zrobiłam sobie niezłe limo :lol: , a czeka węgiel do wrzucenia. Kiedyś byłoby to dla mnie nie do przeskoczenia. Teraz wiem, że dam radę! O dziwo nawet nie czuję wściekłości, że mój ukochany tak mnie z tym wszystkim zostawił. Jestem dumna, że sobie radzę...i mam takie wspaniałe dzieci.

[ Dodano: 2010-02-11, 15:41 ]
Mąż przysłał mi ten link (miał już nie pisać :mrgreen: )
http://www.wccm.pl/index.php?id=32 bez żadnego komentarza.
Czego on ode mnie chce? Nie da już mi spokoju? Co mam z tym robić?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group