Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Pustynia duchowa

Anonymous - 2010-08-04, 17:43

Wczoraj usłyszałam, że mój mąż mnie nie szanuje, dąży do uwolnienia się ode mnie, nie kocha mnie.
Anonymous - 2010-08-04, 21:58

Łezka13 napisał/a:
raczej nigdy


Ciekawe , pod tym popiołem żarzy się iskierka nadziei :lol:

Łezka

To fragment 1 listy do Koryntian

spróbuj zamiast słowa miłość wstawić swoje imię .
Konkretnego dnia , czego ci potrzeba : cierpliwości , nadziei , wiary ????

Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.

Miłość nigdy nie ustaje,


Dla mnie fragment zaznaczony tłustym drukiem jest przypomnieniem , jaka chcę być każdego dnia :mrgreen: Ja podejmuje decyzje wiary , nadzieii i trwania bo .............


Miłość nigdy nie ustaje,

to hicior :mrgreen:

Każdy z nas który , cierpi w powodu miłości , jest żywym dowodem Tego , że

MIŁOŚĆ NIGDY NIE USTAJE .


Gdy nadamy naszemu cierpieniu sens , doprowadzi nas to do pełni ŻYCIA
Jan Paweł II świadczył o tym całym swoim życiem .

Anonymous - 2010-08-04, 23:31

Jestem z Tobą :-D
Anonymous - 2010-08-08, 08:18

Łezka13 napisał/a:
Wczoraj usłyszałam, że mój mąż mnie nie szanuje, dąży do uwolnienia się ode mnie, nie kocha mnie a może nawet nigdy mnie nie kochał i dalsza walka nie ma sensu, bo raczej nigdy już nie będziemy razem. Przestałam mieć już złudzenia, że coś się naprawi.

Przede wszystkim - samo faktycznie się nie naprawi. Potrzeba tu trudu człowieka, i to dużego, wszak przed cudem w Kanie Galilejskiej Jezus kazał tej wody natargać setki litrów... nie mówiąc - po co. Łezko - do naprawiania Bóg wybiera najczęściej jednego ze współmałżonków, drugi ewentualnie dołącza potem, na "przygotowany grunt". Ja nie mówię, że masz się brać za naprawianie już. Ale sądzę, że do Ciebie należy teraz przetrwać ten bardzo trudny czas w stanie jak najmniejszego poranienia duchowego i psychicznego.... Łezko - wzmacniaj się. Wciąż i na bieżąco. Nie pytaj męża, nie zaczynaj trudnych rozmów, wzmacniaj SIEBIE. Tylko wzmocniona TY - będziesz w stanie wyjść z tej pustyni duchowej na zieloną łąkę :-)

Anonymous - 2010-08-08, 08:48

Łezka, trzymaj się, ściskam mocno i pamiętam w modlitwie!
Znam takie słowa, kiedyś raniły mocno, dzisiaj w nie już nie wierzę...
Prawdziwa miłość trwa do końca, szczęśliwy ten kto pozna smak takiej miłości.
Pan Bóg nigdy Cię nie opuści.

Anonymous - 2010-08-08, 11:57

Cytat:
Wczoraj usłyszałam, że mój mąż mnie nie szanuje, dąży do uwolnienia się ode mnie, nie kocha mnie a może nawet nigdy mnie nie kochał i


Łezko, jeszcze wypowie wiele raniących słów... Jeśli chcesz odzyskać siły - nie pozwól tym słowom zamieszkać w Twoim sercu :!:

To dla Ciebie :-)

http://www.youtube.com/watch?v=YLbPkSPZaAE

Anonymous - 2010-08-08, 12:01

Łezka13 napisał/a:
mój mąż mnie nie szanuje, dąży do uwolnienia się ode mnie, nie kocha mnie a może nawet nigdy mnie nie kochał i dalsza walka nie ma sensu, bo raczej nigdy już nie będziemy razem. Przestałam mieć już złudzenia, że coś się naprawi.


Łezka13 napisał/a:
Diagnoza postawiona, jakie leki na recepcie?



lekarstwo jest jedno, tylko czy ty chcesz je stosować?
czy wolisz nadal być chora?
Niestety nikt ci nie pomoże jak sama nie zawalczysz o swoje życie, o inną jej jakość.
Smutne to co piszesz, pozwalasz mężowi na tak wiele rzeczy,i jeszcze się dziwisz,że korzysta z tej wolności,
w swojej naiwności myślisz jak będe pokorna to on sie opamięta i zacznie dbac o rodzinę, masz przekonanie jak sama byś tak nie zrobiła to i druga osoba tak nie zrobi,
a on robi, i z czasem jego swoboda jest coraz większa a dla ciebie coraz mocniej nie do przyjęcia,
zasklepiasz sie coraz mocniej w uległości, byle tylko zobaczył i
zaprzestał wychodzić z domu, korzystać z internetowych portali randkowych, obudzi sie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i z żaby stanie się księciem.
a tak sie nie dzieje....myślisz co robie nie tak.
Dajesz mu do dyspozycji samochód, sama wleczesz sie z maluszkami pieszo, pozwalasz by traktował cie bez szacunku, obciążał samymi obowiązkami, bierzesz je w pokorze i ciszy, czasami tylko jak cie już przerastaja cichutko prosisz, czy niesłyszalnym dla męża głosem błagasz o opamiętanie...

a to tak nie działa!! wzbudzasz w nim jeszcze większa chęć do używania swojej wolności
wiesz co może go opamiętać, nie ciche pokorne dzień po dniu branie na siebie obowiązków a stanowcze określenie co kto ma robić
Małżeństwo to nie zabawa, wykorzystywanie i brak ochoty parcypowania w finansach, czy wychowaniu rodziny,
to obowiązek każdego kto świadomie i z dobrej woli wszedł w taki związek!!!
a jeśli ktoś zapomniał o tym, lub nie chce pamietać należy mu o tym przypomnieć, niestety czasami są to drastyczne kroki, by takie osoby z mocy prawa przypomniec co nalezy do jego obowiązków jesli jego moralne poczucie bycia mężem i rodzicem nie pomaga.
Nie płaci na rodzine alimenty, wszczyna burdy policja, zabiera majątek wspólny a samochód nalezy do waszego majątku wspólnego, do którego masz także prawo stawiasz sprawe jasno, dziś lub na ten czas ja korzystam z auta,
czyste stanowcze komunikaty, które nie mają być próba zastraszania, zmuszania, robienia na złość a jedynie działania z twojej strony pokazujące konsekwencje z tytułu bycia osobno choć razem.
Nigdy uległość wobec osoby, która cie znieważa nie opamięta jej, tylko stanowcza obrona samej siebie.
Nauczyłaś sama męża, że może robić co robi, więc dziś korzysta z tej swobody bo uważa,że tak jest ok, a ty jesteś tą osoba w małżeństwie, która ma ustępować, robić co nakazuje, by jego wolność nie sprawiła mu czasem kłopotów i problemów.
I dlatego to ty bo dla ciebie ta sytuacja dziś juz jest nie do wytrzymania musisz cos z tym robić, nie dla kogoś dla siebie, by cieszyc sie życiem a nie płakać, by zmienić nick łezka na promyczek

pytanie tylko czy zalecenia są dla ciebie wykonalne,
czasami chcemy schudnąć ale nie potrafimy zrezygnować ze starych nawyków żywieniowych, pragniemy mieć i ładną sylwetkę i jeść słodycze, a jak dieta jest dla nas zbyt trudna do wprowadzania w życie,
wolimy zaprzestac działań i rezygnujemy z woli schudnięcia paru kilogramów na rzecz komfortu nieodczuwania tych niedogodności,
do tego, uruchamiamy schemat zaprzeczeń, by nie poczuć prawdy dlaczego zakończyłam i zaprzestałam stosowania diety
sami utwierdzamy w schemacie zaprzeczeń w końcu pięknego ciała nigdy za wiele, lub wmawiamy sobie, to nie dla mnie, na mnie to nie działa, lub wymyślaniu
tysiące innych powodów, dla których zasadna jest rezygnacja z decyzji o diecie, byle tylko nie być szczerym samym ze soba, i nie powiedzieć
- tak to prawda, jestem gruba bo nie chce sama sobie pomóc, wole się użalać, przerzucać wine na innych, nie niedogodności byle tylko nie wziąc odpowiedzialności za ten stan rzeczy na siebie, bo
BO to trudne coś zmieniać, bo to trudne nowe nawyki wzmacniać, bo lepiej choć żle żyć po staremu...
tak!!!
to strasznie trudne zmieniać swoje przekonania, zaprzestać życia w roli ofiary niż wziąć je w swoje ręce i zacząć na nowo cieszyć się innym zyciem takim na jakie masz wpływ, w jakim czujesz sie zadowolona z siebie i z tego co robisz,
niestety jak nic nie robisz bo tylko wzmacniasz w sobie właśnie ta opinię o sobie,którą wciąż tu piszesz wprost lub między wierszami,
słowami- jestem do niczego, ma prawo do tego co robi, kto by z taką chciał życ, lepsza młodsza jakakolwiek niż ja..

nie, nie, nie!!! jestes wspaniała osoba, dajesz rade sama od tylu lat pełnić role za męża i siebie w rodzinie, jesteś ciepła i bardzo miła osoba, do tych i wielu innych twoich zalet, musisz od teraz dołączyć postanowienie bycia jeszcze silna osoba, mająca prawo do mówienia NIE! mężowi jak cie krzywdzi, do stawiania granic.
ucz sie stawiać granice drugiej osobie, bez odczuwania jednocześnie dyskomfortu poczucia winy, iż tak nie nalezy, tak nie powinnam.
nic bardziej błędnego tak MUSISZ!!!!

a może i twoje życie, i nastawienie męża jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w końcu sie zmieni, bo bedzie widział silną osobe?
a na pewno zmieni sie jego stosunek do ciebie, zacznie cie szanować, bo ty zaczniesz sie szanować.
ech z początku pewnie będzie sie stawiał, manipulował, zastraszał jak do tej pory robił, nasilą sie ataki do zniszczenia w tobie tej silnej woli bycia inną, to naturalne
ale pamiętaj, jak czymś cie straszy i jest to realny strach np finansowy, to zdobądż wiedzy w temacie, i od razu będziesz wiedziała, że wiele z tego co mówi jest bezpodstawne i prawnie nierealane
jak są to lęki w twojej głowie, strach przed tym co cie czeka bez niego to niestety musisz pracowac sama nad soba, by je pokonywac przypominając sobie jak wspaniała i zaradną osoba jesteś.
A jestes!!!
i mogłabym wiele tu przytaczac argumentów na to, tylko to nie moje przekonania o tobie mają tu ważność a twoje o sobie,

jak zmienisz to przekonanie to będzie następny krok do wychodzenia z uzalażnienia od męża, i fałszywego przekonania, że to miłość.
Później wszystko jest możliwe.

pozdrawiam gorąco,
zalecenia postawione, reszta zależy od ciebie....

Anonymous - 2010-08-08, 12:50

Łezka............jak chcesz coś zmienić u siebie i w swoim otoczeniu to..............zrób to inaczej,zmień coś w swojej postawie.

Podpisuję sie pod tym co pisze Bywalec.
Zacznij od siebie,od kochania siebie .......a potem dopiero mąż i dzieci
Zrób coś inaczej jak dotychczas.
Będzie bunt,złość,poczucie krzywdy............ ale to bedą tylko próby utrzymania starych zasad.
Nowe jest straszne do momentu gdy sie za niego nie weżmiesz

Pogody Ducha Łezko

Anonymous - 2010-08-09, 06:38

Kochani bardzo dziękuję za wspaniałe rady. Trafiłam tu za późno, teraz nic już nie da się zrobić. Nie odwrócę tego co się stało.
Anonymous - 2010-08-09, 06:45

Witaj, Ty nie odwrócisz tego co sie stało ,ale Bóg tak.

Jezu ufam Tobie!

Anonymous - 2010-08-09, 16:32

tak z ciekawości

Łezka13 napisał/a:
Kochani bardzo dziękuję za wspaniałe rady. Trafiłam tu za późno, teraz nic już nie da się zrobić. Nie odwrócę tego co się stało.


- dlaczego nie da się nic zrobić?
- w twoim wyobrażeniu "juz za późno" jakie zmiane sa zbędne?
- dlatego bo mąż się z tobą rozwodzi?
- czy gdybyś w tym wyobrażeniu widziała powrót męża jako realną szanse to byś coś robiła?

pytam,
bo zmiany są dla nas nie dla współmałżonka, czy chęci odwrócenia tego co się stało
zresztą to by było niemożliwe, zmienić przeszłość, przyszłość jak najbardziej tak!!!
to w nas są zachowania nas niszczące, i nie ma znaczenia czy ten ktoś odszedł, czy jest
bo te zachowanie uruchamiaja sie zawsze jak tylko do takich sytuacji dochodzi, i nie tylko mamy wtedy kłopoty ze współmałżonkiem, ale tez i z innymi osobami, dziećmi
dlatego zmiany siebie, by w pore temu zaradzić,
dlatego czas przeszły ma dla nas ogromne znaczenie poznawcze, jest doświadczeniem pokazującym nam czego unikać by w w przyszłości do ponownych nie doszło, z kim innym też...
a nie jak piszesz zamykac nas i nie pozwalac na odwrócenie niekorzystnych wydarzeń dla nas bo za późno
dlatego zmiany dziś dokonane moga cie przed kolejnym cierpieniem w przyszłości uchronić, sprawić by twoje życie wyglądało inaczej lepiej, nabrało zadawalającego wymiaru dla ciebie, nie dla innych
bo zadowolona ty sprawi inne spojrzenie na ciebie właśnie innych, męża też
innym okiem będzie każdy patrzył na pewna siebie Łezke niż na zagubioną wiecznie dostosowującą sie do innych...takie osoby przeważnie wykorzystują inni

to co napisałaś, świadczy tylko o ogromnym uzależnieniu od męża, dla którego poświęciłabyś kolejny etap swojego życia na zmiany pod niego, zapominając znów, że w tych próbach przemiany głównym celem jest zmiana siebie dla siebie nie dla chęci zadowolenia kogoś.
Bo z chwilą jak ta osoba zacznie mieć inne zachcianki twoja przemiany stanie sie nieaktualna, znów będziesz musiała sie zmieniać nie wiadomo w co? jak? bo przecież znasz tylko siebie,
gdy robisz to dla siebie, wiesz czego pragniesz, co powinnaś zmienić by ktoś nie wchodził ci na głowe, bys czuła sie sama ze sobą dobrze, potrafiła kochac siebie jak kochasz i poświęcasz się innym

Anonymous - 2010-08-09, 21:14

Łezka13 napisał/a:
Kochani bardzo dziękuję za wspaniałe rady. Trafiłam tu za późno, teraz nic już nie da się zrobić. Nie odwrócę tego co się stało.


Wtaj,
to prawda czasu nie cofniesz, ale ten który nadejdzie możesz przezyć pięknie.
Parę dni temu ksiądz powiedział podczas mszy św. ,że jeśli komus źle z jakimś człowiekiem lub z ludźmi, to proś Jezusa, aby Ci zmienił serce, wtedy sama sie zmienisz i za tą zmianą pójdzie zmiana otoczenia i tego człowieka.
Sprubój, Jezus zawsze zmienia człowieka na lepsze. :-D

Anonymous - 2010-08-09, 22:48

Łezko przestań się wreszcie obwiniać. Robiłaś wszystko ,aby to małżeństwo było dobre. Twój mąż się pogubił i Ty o tym wiesz.
Obiecaj mi jedno, że jak wyjadę to nie wypłynie żadna łza z Twoich oczu. Już dużo wylałaś łez i coś to zmieniło. Nic, sama się pogrążyłaś w bólu i smutku. A on to co robił to robi.

Anonymous - 2010-08-11, 15:46

Macie tutaj wiele pomysłów, może znajdzie się jakiś dla mnie, bo kompletnie sobie nie radzę ?

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group