Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Serdeczne pozdrowienia i życzenia dla Wszystkich.

Anonymous - 2010-02-11, 14:47

Dziękuje, staram się.
:)

Anonymous - 2010-02-11, 16:16

Unus napisał/a:
Niestety w innej sytuacji musiałbym zerwać tą relację.

Ciekawe, stawianie Bogu warunków.
Będę w Ciebie wierzył jak będziesz taki jak ja chcę Ciebie widzieć. :-/ :shock: :-/ Jakoś to co piszesz na temat Boga rozpływa sie w oparach new age'u.
Pocieszające jest to,że Bóg sam szuka zgubionych owieczek i o Ciebie też się upomni.
Ufna w Jego Mądrość i Miłosierdzie pozostawiam Cię w Jego rękach.

Anonymous - 2010-02-11, 17:42

To nie jest stawianie Bogu wanunków tylko sobie.
Pogodzić się z tym co się stało i żyć. Ale, tak jak pisałem na początku : Bóg chce naszego szczęscia i dlatego nie wykluczam niczego.
Jak narazie jestem sam, ale jeśli bedzie tak , że kogoś poznam i pokocham to będę dziękował za to Bogu. Czy to będzie grzech ? Tak. Ale chcę mieć nadal więź z Bogiem i wierzyć, że On chce dla mnie dobrze.

Anonymous - 2010-02-11, 18:14

Unus napisał/a:
Jednak ja będę starał sie nastawić na to aby myśleć , że Bóg mnie - nas kocha pomimo tego jakbyśmy grzeszni nie byli


Ależ nikt z tym nie polemizuje, poza tym to żadne odkrycie. Natomiast nie jest to przesłanką do tego, żeby grzeszyć. I o to w tej całej dyskusji chodzi.

Osobiście - gratuluję ci i podziwiam za wytrwałość... mam nadzieję że nie będę wystawiony nigdy na taką próbę. W końcu to Bóg dał nam seksualność, która ma spełniać się w małżeństwie, dlatego sama potrzeba, przyjemność, spełnienie nie mogą być czymś złym. Przecież sobie tego nie wyłączysz pstryczkiem, więc jest to pewnie jakiś ból z twojej strony... u mnie by był w każdym razie.

PS. Właśnie sobie pomyślałem że to trochę jak rozmowa o jedzeniu z głodnym, nie wiem czy dpobry pomysł?

Anonymous - 2010-02-12, 09:06

Unus napisał/a:
Jak narazie jestem sam, ale jeśli bedzie tak , że kogoś poznam i pokocham to będę dziękował za to Bogu. Czy to będzie grzech ? Tak.


Unus, masz wolną wolę i możesz grzeszyć, jeśli taka jest Twoja decyzja. Problem w tym, że w takim układzie wciągasz w swój grzech nie tylko siebie, ale i inną osobę. Gdzie tu jest zatem miłość, która chce dobra dla innej osoby? Skoro wciągasz kogoś w grzech? No tak - ale to TY się zakochasz... Cóż inna osoba znaczy....
Polecam do odsłuchania Katechizm Poręczny z 10.01.2010, do pobrania tu: http://www.radiojozef.pl/?a_id=28&mid=34
Bardzo podobna sytuacja jest komentowana przez ks. Pawlukiewicza

Anonymous - 2010-02-12, 16:43

Witam. Nie znam Cie Unus, nic nie wiem o Tobie i Twojej sytuacji. Cieszę się że się podniosłeś po tak ciężkiej sytuacji. Tylko powiem jak ja to widzę. nie chcę Cie oceniać, nie mam do tego prawa, każdy sam decyduje o sobie, ma wolna wolę i mnie wara do tego. Podzielę się z Tobą tylko tym jak ja patrzę i co czuję kiedy myślę że nie będę juz z żoną. Na sama myśl o tym że mógłbym się z kimś innym związać, żyć z jakąś kobietą tak jak z żoną, to mam do siebie obrzydzenie, czuje wobec siebie pogardę.
Ale to moje, ja tak czuję, może źle, może mam nie równo pod kopułą, ale leje na to.
Po prostu gdybym się z kimś związał znaczyłoby to dla mnie że moje słowa kiedy składałem przysięgę nic nie znaczyły, nie były nic warte, że okłamałem swoją żonę. Poza tym nie mógłbym spojrzeć mojemu synowi w oczy za parę lat, kiedy by się mnie spytał np. dlaczego? Co ja miałbym mu do powiedzenia o małżeństwie, o związku dwojga ludzi, o miłości. NIC! Byłbym delikatnie mówiąc niewiarygodny. HIPOKRYTA- i tyle.

Ale może Ty to widzisz inaczej, dlatego chętnie wysłucham, przeczytam Twoje zdanie na ten temat, może się mylę. Nie wiem, zadaję tylko pytania i dzielę się tym co mam w środku.

Pozdrawiam.

Anonymous - 2010-02-12, 19:36

Nirwanna napisał/a:
Polecam do odsłuchania Katechizm Poręczny z 10.01.2010, do pobrania tu: http://www.radiojozef.pl/?a_id=28&mid=34

Bardzo ciekawe te audycje, dzięki za linka! Kiedyś nasz synek słuchał tego do spania, ale chyba niewiele rozumiał :)

Anonymous - 2010-02-17, 14:11

Już po wszystkim. Trwało to 50 minut łącznie z ogłoszenie wyroku. Jedna rozprawa.

[ Dodano: 2010-02-17, 14:57 ]
Tak jak mówiłem byłem sam i jestem sam. Z nikim się nie wiązałem i jak narazie nie wiąże. Nastawiam się na to , że jeżeli ktoś stanie na mej drodze, to tylko dzięki Bogu. Czy to zaakceptuję? Nie wiem. Co do małżeństwa z moją już eks-żoną- chciałbym byśmy byli razem ale już od tylu lat jesteśmy całkowicie osobno. Ona teraz jest z innym facetem. W tej sprawię już nic się nie da zrobić. Nie wierzę, nie widzę, że jeszcze moglibyśmy być razem. Niestety jesteśmy za daleko...co ja mówię...nic nas nie wiąże. Mamy wolną wolę...ona wybrała. A ja? tak jak mówiłem co będzie, to zaakceptuje i będe uważał, żę to dzięki Bogu.
Córka... Córka ma sześć lat. jak to dziecko niby by chciała byśmy byli razem , ale jednoczenie zaakceptowała całą sytłację. Znała kolejnych "przyjaciół-panów" mamy i wg mnie wie i rozumie sprawę. Co ja jej kiedyś powiem gdy zapyta o miłość i małżeństwo?? Co mogę innego....tylko prawdę... jak było...
i oczywiśćie, że warto trwać w małżeństwie...nawet pomimo trudności... ale u nas...tak się potoczyło. tylko prawdę...i nic więcej.
Ale pochwalę się :)) faceci nie płaczą i nie rozpłakałem się przy żonie...przepraszam...eks-żonie... Szlag mnie trafiał ale przyjąłem to na "klatę" jak to się mówi.

Anonymous - 2010-02-17, 20:35

Unus - rozumiem...Przeszłam to samo i bardzo, bardzo podobnie...Trzymaj się...
Anonymous - 2010-02-18, 11:01

I jeszcze jedno.
Cały mój rozwód trwał 50 minut. Jedna rozpwawa...i jestem rozwiedziony...koniec małżeństwa. ale wiecie co... z tego co słyszałem z unieważnieniami jest prawie tak samo...znaczy może dłuże to trwa ale księża idą teraz na rękę i praktycznie wszystki są unieważniane. I to nie wszystko. Chodzę do spowedzi i to do różnych księży, kosciołów i nigdzie nie usłyszałem...abym trwał...tylko abym unieważniał. Za każdym razem kiedy jestem na mszy to w ogłoszeniach jest m.in. : porady w sprawiach unieważnienie małżeństwa odbywają się wtedy i wtedy.... Mówią to zawsze - chyba dla zachety :)
I jak tu do tego ma ta cała wiara i miłość... pozostaje to naszym widzimisie.

Anonymous - 2010-02-18, 12:16

unus, ja z kolei nigdy nie usłyszałem w spowiedzi żebym unieważniał, wręcz przeciwnie, żebym trwał. teraz jesteś wzburzony i się nie dziwię. tylko co ci da unieważnienie? spokój, usprawiedliwienie?
Anonymous - 2010-02-18, 14:01

Co mi da.... chyba tyle samo co trwanie...
Anonymous - 2010-02-18, 14:05

Często jestem w kościele (bywam w rożnych) i nigdy w życiu nie słyszałam takiego ogłoszenia na temat porad w sprawie stwierdzania nieważności ( bo nie ma czegoś takiego jak "unieważnianie sakramentu", bo albo sakrament był albo go nigdy nie bylo i to trzeba stwierdzić, a jeśli był nie ma takiej możliwości, żeby go unieważniać). Unus zawsze możesz iść do sądu biskupiego na rozmowę i zapytać o szczegóły i przesłanki, które powodują, że sakrament mógł zostać nieważnie zawarty. Bedziesz miał wtedy jasność sytuacji. Jeżeli takich przesłanek nie ma (wiadomo, że trzeba mówić tylko prawdę) to trwaj w wierności żonie i tego się trzymaj. Wiem, że masz za sobą bardzo trudne przeżycia, daj sobie teraz sporo czasu na odpoczynek i wyciszenie, zadbaj o córkę i jej wychowanie, bo ojciec jest dla dziecka bardzo ważny, zawsze miej dla niej czas.
Anonymous - 2010-02-18, 14:21

Unus....piszesz

Cytat:
znaczy może dłuże to trwa ale księża idą teraz na rękę i praktycznie wszystki są unieważniane. I to nie wszystko. Chodzę do spowedzi i to do różnych księży, kosciołów i nigdzie nie usłyszałem...abym trwał...tylko abym unieważniał.


Ja niesetety mam podobne doswiadczenia, pól na pół, dlatego warto sie trzymac jednego stalego spowiednika...
kiedys zdesperowana, w złosci, w nerwach bylam w sadzie metropolitalnym, w jego siedzibie, ksiądz..prawnik, niestety w cywilu :-( powiedział mi to samo złozyc pozew nie znał nawet calości sprawy...powiedzial cos na kształt, po co ma się pani męczyć....

myśle ze to slabe ogniwo teraz i chwała Panu Bogu ze są duchowni, ktorzy wspieraja małżonków, ze jest Forum
to kropla w morzu w naszych czasach...
w tej siedzibie sądu przed sekretariatem stało w kolejce mnóstwo kobiet....to bylo niesamowicie smutne i dowiedzialam sie ze wlasnie rozwodzi sie "nasz" rocznik...2006 czyli mniej wiecej 2 lata po slubie gdy przygasa fascynacja, zauroczenie.....

a przeciez Kosciol uczy ze droga za Panem Jezusem to krzyż, nie wycieczka do lunaparku...
Pieknie o tym mowi ks pawlukiewicz w homilii z 14 lutego
http://www.kazaniaksiedzapiotra.pl/
nikt nie obiecywal ze jakiekolwiek powołanie będzie łatwe

trzeba nam sie duzo modlic za duchownych o mądre, rozwazne decyzje, zeby nie ulegali "duchowi" tych czasów....mysle ze w miejscach gdzie w grę wchodzą duze pieniądze jest trudniej

ks. Pawlukiewicz ciekawie porownal malzenstwo do dzicka....jak choruje to sie dziecko leczy a nie szuka nowego ....


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group