Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Porady psychologa - KOMUNIKACJA MAŁŻEŃSKA- MIĘDZYLUDZKA

Anonymous - 2010-02-22, 21:42

Sztuka dialogu (praktycznie o komunikacji)
Wiesława Stefan, Lech Stefan, Elżbieta Łozińska
Wydawca: Salwator

Sztuka dialogu (praktycznie o komunikacji), to z dotychczasowych najlepsze konferencje, poruszające od srony praktycznej takie tematy, jak:

1. warunki i zasady dobrego dialogu;

2. komunikacja werbalna i niewerbalna;

3. sztuka dialogu z małym dzieckiem, nastolatkiem i osobą dorosłą;

4. dialog w małżeństwie, w życiu zakonnym, przyjaźni...;

5. trudności w dialogu, "niedogadanie się".


http://gloria24.pl/multim...1-84664812.html

Anonymous - 2010-02-27, 14:00

NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO

Nasze małżeństwo, mimo tego że jest młode... zostało bardzo zaniedbane przez brak umiejętności rozmowy i słuchania... Praktycznie było przegrane i już rozpoczęła sie droga sądowa. Ale jednak udało sie nam pojechać na ten weekend i mam nadzieję, że Pan Bóg zaczął w nas działać... Ufam i mam nadzieje, że może być pięknie i prawdziwe szczęście przed nami.

n Przed tym weekendem myślałam bardzo poważnie o rozwodzie, bo w codziennym zabieganiu zapomnieliśmy o sobie. Myślałam już, że mąż w ogóle mnie nie kocha, a on po prostu nie umiał mi tego okazać tak, jak ja bym tego oczekiwała. Na Spotkania Małżeńskie jechałam tylko po to, by spróbować uratować nasz związek, tylko z myślą o naszej córeczce. Teraz wiem, że to był czas niezmiernie wielkiej łaski dla nas, czas, który mogliśmy poświęcić tylko sobie. Nasze dziecko po tych rekolekcjach "dostało" zupełnie innych rodziców. Są zakochani w sobie po uszy i, jak mówi nasze dziecko, cały czas się całują. Ale weekend to nie tylko czas dla nas, to również czas pojednania z Bogiem. Oddaliliśmy się od Niego i nie umieliśmy powrócić. Sakrament pojednania był dla nas czymś wielkim, co pozwoliło w pełni przeżywać nam czas świąt.

Uwierzyć w miłość
Tych kilka wypowiedzi jest świadectwem osób, które zawierzyły miłości, pomimo konfliktów, jakie ich dzieliły. Podjęli próbę odbudowania swojego małżeństwa. Wycofane z sądów pozwy rozwodowe po uczestniczeniu w Spotkaniach Małżeńskich są najbardziej czytelnym znakiem, że porozumienie jest możliwe. Awantury, ucieczki z domu i pozamałżeńskie romanse są z jednej strony, znakiem niedojrzałości emocjonalnej partnerów, z drugiej zaś - przejawem nieumiejętności rozmawiania ze sobą, brakiem dialogu. Przytoczone powyżej relacje są pełne obwiniania współmałżonka za kryzys. Jednakże w kryzysie zawsze wina rozkłada się na obie strony. Współdziałanie małżonków w wyjściu z kryzysu może sprawić, że stanie się on impulsem do odbudowania miłości pełniejszej niż przedtem.

Zainwestować w swoje małżeństwo
Z naszych blisko 30-letnich doświadczeń prowadzenia Spotkań Małżeńskich wynika, że nigdy nie jest za późno, by spróbować od nowa, by nawiązać dialog, bardziej zrozumieć siebie nawzajem. Tylko pod warunkiem, że obie strony tego chcą. Jeżeli chcą, a nie potrafią i zwrócą się o pomoc, to tylko od ich otwartości na siebie nawzajem, wytrwałości i cierpliwości zależy, czy ich miłość nabierze nowej siły. Bardzo pomocne mogą w tym być doświadczenia psychologii komunikacji, zwłaszcza te, które mogą pomóc w pełniejszym zrozumieniu siebie nawzajem i akceptacji jako osób.
Niedawno na jednym z naszych porekolekcyjnych spotkań formacyjnych pojawiły się niezadowolenie i wzajemne pretensje z ust małżeństw, które na spotkaniu były po raz pierwszy. Większość spraw była dość poważna, sytuacja napięta. I wtedy jedna ze starszych par powiedziała wzruszające świadectwo. Brzmiało ono mniej więcej tak: "Zazdrościmy wam, bo jesteście dopiero 3 czy 5 lat po ślubie i czasami macie ciche dni. My jesteśmy 17 lat po ślubie i były nie tylko ciche dni, ale ciche miesiące. Teraz po prostu wszystko ze sobą przegadujemy. Nauczyliśmy sie rozmawiać. Po weekendzie Spotkań Małżeńskich zainwestowaliśmy w siebie: przeszliśmy Szkołę dla Rodziców, spotkania z terapeutą, systematyczne spotkania formacyjne Spotkań Małżeńskich. Wszystko sprawiło, że wyszliśmy z głębokiego dołka i teraz mówimy wam: Jeśli my to wszystko przeżyliśmy i jesteśmy razem, to znaczy, że można".

Przyjąć pomoc specjalistów
W sytuacjach zwykłych, choć przewlekłych konfliktów i kryzysów, codziennych nieporozumień, dla wielu tysięcy małżeństw takim miejscem umocnienia łaską nadwerężonego małżeństwa stały się rekolekcje - Spotkania Małżeńskie (www.spotkaniamalzenskie.pl). Wiele z małżeństw, które straciły nadzieję na porozumienie, odzyskały ją po tych rekolekcjach.
Ale oczywiście są one niewystarczające w szczególnych sytuacjach, takich jak np. choroba psychiczna, która wyklucza porozumienie, a także inne nieuleczalne choroby. Jednak w przypadku małżeństwa "jesteśmy sobie dani i zadani" w sposób szczególny. Jest to wyjątkowe wezwanie do miłości jako postawy. Współmałżonek cierpiący jest szczególną osobą, złączoną węzłem sakramentalnym.
Ktoś powie: alkoholizm, przemoc fizyczna lub psychiczna, w tym przypadkach nie ma porozumienia! W niektórych sytuacjach konieczne jest oddzielne zamieszkanie. Ale to jest także szczególne wyzwanie do miłości, troski, akceptacji osoby dotkniętej chorobą alkoholową. Są miejsca wsparcia: AA, Al-anon czy grupy wsparcia DDA. Uczestniczenie w spotkaniach wspiera miłość w trudnych sytuacjach. Terapia może przynieść owoce, ale potrzebne jest wsparcie współmałżonka. Potrzebne jest wzajemne umacnianie się na drodze wychodzenia z uzależnień czy obciążeń. Na to nigdy nie może być za późno.
Każde małżeństwo ma szansę nie tylko na przetrwanie, ale na rozwinięcie dojrzałej miłości, pomimo tzw. niezgodności charakterów i odmienności upodobań. Nawyki, wszystko to, co wyniesione jest z bolesnych nieraz doświadczeń domów rodzinnych, może być uzdrowione i uleczone miłością, dialogiem, akceptacją, nierzadko warsztatami terapeutycznymi. Psychoterapia, która zmierza w kierunku pogłębienia więzi, która sprzyja umacnianiu małżeństwa i rodziny, jest także darem Bożym.
Nie miejsce tu na szczegółową analizę wszystkich dróg wychodzenia z konfliktów i problemów. Chodzi o to, by uwierzyć, że takie wyjście jest możliwe i że potrzebna jest ogromna cierpliwość, wytrwałość i niejako drążenie, czym jest dialog w małżeństwie. Jeżeli będzie pojmowany jako próba "ugrania" czegoś w małżeństwie, jako próba manipulacji drugim dla osiągnięcia swoich celów, to rzeczywiście nie doprowadzi on do odbudowania małżeństwa. Jednakże, jeżeli będzie traktowany jako otwarcie się na drugiego, zaakceptowanie i przyjęcie go, odkrywanie dobra, które w nim jest, zastąpienie dyskusji dzieleniem się sobą, to taki dialog "góry przenosi".

Zawierzyć Panu Bogu
Często brakuje sił, wytrwałości. Konieczne jest wtedy zawierzenie Bogu. To jest czas odnowy i pogłębienia wiary.
A czasem chodzi o sprawy zupełnie banalne, zlew z brudnym naczyniem i niewyrzucone śmieci urastają do problemów ogromnej wagi. Za tymi błahostkami rozwija się spirala emocji budujących mury, które coraz trudniej skruszyć. Takie sytuacje mogą nawet prowadzić do zdrady.
Każda zdrada małżeńska jest uszkodzeniem daru miłości otrzymanego od Pana Boga. Jednakże Pan Bóg troszczy się o ten dar. Jego działanie jest bardzo konkretne. Powoduje, że małżonkowie, a przynajmniej jedno z nich zauważa, że coś jest między nimi "nie tak". Daje moc wyjścia z kryzysu. Przez "przypadkowe" rozmowy, zauważone ogłoszenia, zwrócenie uwagi na książkę czy artykuł, Pan Bóg zachęca do zatrzymania się w codziennym kołowrotku, do uczestniczenia w rekolekcjach, do pójścia do poradni, kapłana. Przez głos sumienia podpowiada, jak nie brnąć dalej w ślepy zaułek seksualnego znieczulacza z tym trzecim czy tą trzecią. Jednakże pozostawia zawsze człowiekowi wolną wolę w korzystaniu z tych podpowiedzi. Jest sprawą człowieka, czy zauważy taki sygnał.
- Mąż zdradził mnie już w pierwszym roku naszego małżeństwa - podzieliła się z nami Grażyna. - Nie wiedziałam co się stało. Nagle się dowiedziałem, że ma inną. To była jego dziewczyna sprzed czasów naszej znajomości i naszego małżeństwa. Ale powiedział, że zerwał. Wrócił. Bardzo dużo czasu zabrało mi pozbycie się wstrętu i nienawiści. Trwało to chyba rok, ale teraz mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że kocham męża. Jestem trochę inna, bardziej stanowcza i pewna siebie, nie tak nadskakująca jak kiedyś. Wybaczyłam mu, chociaż miałam żal, że nie próbował rozmawiać ze mną o tym, co mu nie pasowało w naszym małżeństwie. Nie chciał być ze mną. Po prostu odszedł, nie wyjaśniając do dzisiaj dlaczego. Chyba mnie wtedy nie kochał. Nie rozumiem tego nadal, ale staram się już o tym nie myśleć. Teraz Bóg zwrócił mi męża takiego, o jakim zawsze marzyłam i jakiego zawsze pragnęłam. Teraz rzeczywiście czuję się kochana i szczęśliwa.
Nie każda zdrada kończy się takim happy endem. Nie każde małżeństwo chce pracować nad sobą. Po zdradzie pozostanie blizna. Można z nią żyć, ale nie należy jej rozdrapywać wypominaniem. Raczej wspólnie wyciągnąć wnioski, by w przyszłości nie doszło znowu do poranienia. A to wymaga wspólnego otwarcia się na nowe sposoby pielęgnowania miłości.
Bywa tak, że małżonkowie chcą zmiany, ale nie mają wiary w taką możliwość. Tę wiarę chciałbym obudzić, wesprzeć, umocnić. Nie warto jednak czekać na kryzys. Potrzebne jest pielęgnowanie małżeństwa, przyjmowanie miłości, którą Bóg nas obdarza. Na tej drodze spotykamy czasem ogłoszenia o rekolekcjach, sesjach, warsztatach, które mogą wesprzeć życie w duchu przykazania miłości Boga i bliźniego. Warto z nich skorzystać. Poznawanie siebie, uczenie się, jak lepiej wysłuchać, zrozumieć, jak kształtować swoją osobowość, może być cząstką miłości, jaką obdarza nas Bóg. Potrzeba zatrzymania się, wyciszenia. Łatwiej wtedy doświadczyć obecności Boga, który zawsze był, i nadal jest, tuż obok.
Jerzy Grzybowski

materiał pochodzi ze strony:
http://rodzina.informacje...nstwie-n76.html

Anonymous - 2010-02-27, 14:05

KTO KOGO PIERWSZY PRZEPROSI?

- Pokłóciliśmy się... Jak zwykle o byle co. Ale to oczywiście była jej wina i oczekuję, że żona mnie pierwsza przeprosi. A ona jakby w ogóle nie widzi problemu... - skarżył się kiedyś Zygmunt. - Jak można robić taką aferę z byle głupoty - obruszyła się na to jego żona... Są małżeństwa, które potrafią bardzo szybko się pogodzić, a u innych konflikty ciągną się w postaci cichych dni. Jak to się dzieje, że kłócimy się w różny sposób? Jak się pojednać, przebaczyć sobie?

Awantury
- W moim odczuciu nigdy nie zraniłem Magdy - powiedział kiedyś Henryk - a jej pretensje i wypominanie mi tego traktowałem jako kompleksy, przewrażliwienia i "odciski". Ja tylko wypowiadałem swoje zdanie. Przecież to, co ona mówiła i co zamierzała zrobić, a niejednokrotnie już zrobiła, było kompletnie nielogiczne, pozbawione sensu, przeczyło zdrowemu rozsądkowi i utrudniało funkcjonowanie naszego domu. Kiedyś w trakcie tego, co mówiłem, nagle wyszła z pokoju i poszła do drugiego. Poczułem się jeszcze bardziej urażony i dotknięty tym, że wychodzi w trakcie, gdy ja do niej mówię. Poszedłem za nią, żeby dokończyć, żeby mnie zrozumiała. Ale kiedy usiłowałem wypowiedzieć swoje racje, usłyszałem: "Wyjdź z pokoju! Wyjdź stąd!". Nie rozumiałem tego. Bardzo, naprawdę bardzo chciałem wyjaśnienia tej sprawy i chciałem, żeby żona mnie zrozumiała. Mówiłem dalej, a ona zaczęła mnie okładać pięściami i usiłowała wypchnąć z pokoju. Wyszedłem wstrząśnięty, w szoku...
- Ja naprawdę nie mogłam kontynuować tej rozmowy - mówiła Magda, żona Heńka - Wyszłam z pokoju, bo chciałam, żeby moje emocje trochę opadły. Potrzebowałam czasu. Słowa Heńka były dla mnie poniżające i upokarzające. Rzeczywiście nie panowałam nad rękami, tak jak Heniek nad słowami.
Rodzi się w takich sytuacjach problem winy, problem, kto kogo pierwszy ma przeprosić. "Ja absolutnie nie czułam się winna", "Ja czuję się skrzywdzony i zraniony. To ona powinna pierwsza mnie przeprosić", itd. Jesteśmy w zaułku, w ślepej uliczce, z której zdaje się, że nie ma wyjścia.
Kiedyś przed laty naszymi sąsiadami byli małżonkowie, którzy kłócili się codziennie. Kiedy przechodziło się koło ich drzwi, to najczęściej słychać było wzajemne krzyczenie na siebie, ale za godzinę można było ich widzieć idących pod rękę przez podwórko. Dlaczego więc jedni mogą się pogodzić szybko i łatwo, a u drugich kłótnie zdają się nie mieć końca?

Ciche dni
- Nasz problem polega na tym, że po każdym sporze Wanda przestaje się do mnie odzywać. Milknie na trzy, cztery dni. Wypowiada tylko słowa niezbędne do wypełniania podstawowych czynności domowych. Potem, tak jakby ostrożnie, zaczynają padać pierwsze dłuższe zdania i po jakimś czasie nasze relacje wracają do normy. Ale... do następnego razu. Bardzo jest to dla mnie męczące - żalił się kiedyś Łukasz, żonaty od 10 lat.
Jeden rodzaj cichych dni wynika z chęci ukarania współmałżonka milczeniem. Żona lub mąż obraża się i milczy. Rozumuje: skoro on - czy ona - jest taki, to ja w ogóle się nie będę odzywać, szkoda słów, i tak do niego nie dotrze to, co mówię... U źródeł takiego zachowania leży poważne zranienie, uczucia skrzywdzenia, urażenia i poniżenia przeżywane powoli, długo zalegające w sercu. Powracające, podsycane i żywione. Zawzięte.
Drugi rodzaj cichych dni jest wyrazem bezradności wobec konfliktu. Jedna strona milczy, gdyż boi się, że zostanie źle zrozumiana, że jej odezwanie się wywoła nową falę pretensji i agresji. Boi się odrzucenia. Często nie tylko nie potrafi wypowiedzieć, ale nawet nazwać w sobie tego, co czuje. Dlatego unika rozmowy. Ale to także ślepy zaułek porozumienia. Poczucie humoru jest ważne w rozładowywaniu napięcia we wzajemnych relacjach, ale nie może być jedyną receptą na ich uzdrowienie.

Skąd się biorą te trudności?
Różne są nasze cechy osobowości. Jedni z nas są bardziej emocjonalni, inni mniej. Ci pierwsi bardziej przeżywają konflikt na płaszczyźnie uczuć, drudzy - faktów i logiki argumentów. Bardziej emocjonalni często podsycają, "żywią" emocje i budują na nich oceny, oskarżenia, pretensje i wymówki. Słynne: "ty znowu", "ty zawsze", "ty nigdy" powstają najczęściej na bazie emocji. Na emocjonalność może nakładać się szybkość reagowania. Jedni z nas reagują szybko i gwałtownie, ale już po chwili im "przechodzi" i nie pamiętają urazy, natomiast u innych poczucie krzywdy, przykre uczucia i żale zalegają długo - w poważnych sytuacjach nawet latami. Jedni z nas są bardziej wojowniczy, drudzy - ugodowi. Jedni bardziej towarzyscy, inni - separatywni. To są cechy naszej osobowości, które przynosimy ze sobą na świat w genach. Cechy te są pierwotnie dobre, gdyż należą do dzieła Bożego stworzenia, tylko nasza natura ludzka powoduje, że tak często te dobre cechy wykorzystujemy w zły sposób, prowadzący do konfliktów, napięć i niezgody. Warto zauważyć, że na przykład wojowniczość może być dobrze wykorzystywana, kiedy wspiera nas w wytrwałym dążeniu do celu i nie poddawaniu się przeciwnościom. Nawet Królestwo Boże zdobywają ludzie gwałtowni (Mt 11, 12). Tylko trzeba być Bożym wojownikiem. Ugodowość, dążenie do zgody, zdawać by się mogło niezwykle pożądana cecha, może być zagrożeniem więzi małżeńskiej, gdy jedna strona daje sobie - jak to się mówi - "chodzić po głowie" i podporządkowuje się we wszystkim, nie zawsze zgodnym z miłością zachowaniom czy pomysłom współmałżonka. Słynne "bycie pod pantoflem" jest owocem nadmiernej ugodowości męża wobec wojowniczej i emocjonalnej żony. Doświadczenie mówi, że osoby, które szybko i gwałtownie reagują, i szybko im "przechodzi", mają skłonności do recydywy. Dotyczy to np. problemu wierności małżeńskiej, z którą te osoby mają czasem trudności. Natomiast ich łatwość przebaczania jest niewątpliwą zaletą. Z drugiej jednak strony osoby trzymające w sobie przeżywane emocje długo wyciągają na trwałe wnioski z popełnionych błędów, ale wypominanie współmałżonkowi popełnionych win, nieraz dawno przebaczonych, ciągnie się latami. I wreszcie jeszcze jedna z jakby biegunowych cech osobowości - separatywność i towarzyskość. Osoba separatywna, a w dodatku emocjonalna, ma niejako wrodzoną trudność z nawiązaniem kontaktu i niełatwo jej pierwszej wyciągnąć rękę do zgody. Człowiekowi towarzyskiemu, dla którego więź z drugą osobą jest często ważniejsza niż "racje", zdecydowanie łatwiej powiedzieć: "przepraszam".

Jak się pojednać?
Już z tego krótkiego przeglądu cech osobowości widać, że mamy odmienne predyspozycje, które w różny sposób wpływają na zdolność przebaczenia. Warto poznawać cechy swojej osobowości, rozpoznawać je.
Jednym z nas jest łatwiej, a innym trudniej podjąć rozmowę. - On nie jest winny, tylko on jest inny - odkryła na Spotkaniach Małżeńskich jedna z naszych znajomych. - On inaczej przeżywa niż ja. I ja tego nie zmienię. Mogę tylko zmienić mój własny sposób reagowania. Mamy wrodzone cechy osobowości, które są nam dane, ale i zadane równocześnie. W jednych poczucie zranienia zalega długo i trudno im zapomnieć, przebaczyć. Oni szczególnie powinni pamiętać, by "urazy chętnie darować". Jednak jeśli sami popełnią coś, co nadweręży ich małżeńskie relacje, i zrozumieją, to poprawa jest zazwyczaj trwała. U innych osób gotowość przejścia - jak to się mówi - do porządku dziennego nad nieporozumieniami jest bardzo ważna w nawiązywaniu zerwanego kontaktu. Jednak jak uczy psychologia osoby te są skłonne do recydywy. Warto też, by ci, którym łatwo zrobić pierwszy krok w kierunku porozumienia, próbowali zrozumieć, że małżonkowi może być trudno zrobić to samo. Nie należy wtedy przyspieszać porozumienia na siłę, ale pozwolić, by trudne uczucia spokojnie w nim wygasły. Warto też, by małżonkowie, u których trudne uczucia zalegają długo, starali się ich nie żywić i nie podsycać. Szczególnie jest to ważne wtedy, gdy zarówno mąż, jak i żona mają w tym kierunku skłonności. Jednocześnie mąż, jak i żona, którzy się tak ostro kłócą, a potem zaraz idą pod rękę, o czym pisałem wyżej, są wojowniczy, emocjonalni, ale ich emocje trwają krótko i szybko opadają. Natomiast u Wandy, w przeciwieństwie do Łukasza, zalegały długo.

Czy on jest winny?
Na trudności we wzajemnym porozumieniu w małżeństwie warto spojrzeć nie tyle od strony winny współmałżonka, ale także od strony własnej nieumiejętności reagowania z miłością. Dlatego nad cechami osobowości, które są dane i zadane, warto pracować, na tkwiących w nich szansach budować porozumienie, a pracować nad skłonnościami, które to porozumienie utrudniają. Odkrycie naszej znajomej: "On nie jest winny, on jest inny", niech nam pomoże nie tylko pokonać ciche dni, ale w ogóle popatrzeć na nowo na budowanie porozumienia w małżeństwie. Chodzi o to, że musimy przepracować w sobie, w jaki sposób kształtujemy nasze pierwotne cechy osobowości. One nie są same w sobie ani dobre, ani złe. Dobre lub złe jest dopiero to, co z nimi zrobimy. Jeżeli widzimy, że druga strona konfliktu podsyca - jak się nam zdaje - swoje "niedobre" skłonności, to spytajmy samych siebie, czy nie budujemy naszej postawy na własnych "złych" skłonnościach. Jeżeli sami mamy skłonności do długiego trzymania urazów, spostrzeżemy, że przeciąganie cichych dni nie jest naszą "słuszną" decyzją, tylko raczej objawem własnej niedojrzałości osobowościowej. Pamiętajmy jednak, że jeżeli współmałżonkowi jest trudno i "dusi wszystko w sobie", to dajmy mu spokój, bo tylko życzliwą postawą ułatwimy mu szybsze wydobycie się z tego zaułka. To jest problem odpowiedzialnej postawy każdego z nas za współmałżonka.

W kierunku przykazania miłości
Wielki Post jest okazją, aby popatrzeć krytycznie na siebie. Przyjrzeć się swoim wadom i zaletom, szansom i zagrożeniom swojego temperamentu, swoich cech osobowości. Wielki Post to nie tylko czas odnowienia więzi z Bogiem. Nie jest bowiem możliwe pojednanie z Bogiem bez pojednania ze współmałżonkiem. Odkrycie słabości we własnym sposobie reagowania, odkrycie budowania własnych niechrześcijańskich reakcji na "niewątpliwe winy" i "złe cechy" współmałżonka jest wystarczającym argumentem, by samemu pierwszemu dążyć do zgody, a nie wymuszać swoich racji. A jeżeli współmałżonek nie jest do tego jeszcze gotowy, to nie dlatego że jest "zły", ale być może dlatego że jest bardziej emocjonalny i ma predyspozycję do długiego trzymania w sobie przykrych emocji. Skłonność do długiego trzymania w sobie uczuć przy innej okazji może wykorzystać w bardzo dobry sposób, teraz jednak ma takie trudności z darowaniem urazy. To ode mnie zależy, czy pozwolę mu na to, czy też swoją wojowniczość wykorzystam w zły sposób, przeciwko niemu.
Zwornikiem wszystkich cech osobowości jest przykazanie miłości Boga i bliźniego. Wszystkie swoje zachowania, sposób korzystania z naturalnych predyspozycji, jako katolicy, podporządkowujemy temu przykazaniu. Budujemy na nim miłość w naszych relacjach ma małżeńskich. Nie miejmy więc satysfakcji, jeżeli współmałżonek nas pierwszy przeprosi. To może być pozorne zwycięstwo, a może nawet własna porażka, bo nie udało się samemu pierwszemu wyjść ze swoich emocjonalnych i wojowniczych okopów. Niewątpliwie ten, kto pierwszy przeprasza, niezależnie od wagi win i błędów, wykazuje się pełniejszym przepracowaniem w sobie cech temperamentu. Oznacza, że bardziej przepracował je w duchu miłości Boga i bliźniego. Impuls do przeproszenia może wynikać z własnych predyspozycji psychicznych, z pogłębionej dojrzałości osobowości przepraszającego. Ważne jest, byśmy naprawdę wrócili do siebie pojednani. Wszystko to wymaga zdolności do spojrzenia z dystansem na siebie samego, przepracowania własnych sposobów reagowania. Potrzebna jest świadomość posiadania cech. Nikt jednak nie może powiedzieć - taki jestem i taki będę, tak mam. Każdy z nas jakoś "ma", ale jest powołany do tego, by nad tym, co "ma", pracować w kierunku coraz większej miłości. Jesteśmy sobie w małżeństwie dani i zadani.
Tylko kropką nad "i" jest stwierdzenie, że całe to "przepracowywanie" w sobie predyspozycji swojej osobowości jest owocne, jeżeli się poddajemy źródłu miłości - Bogu i Jego łasce. Każdy powrót do siebie w małżeństwie, każde odzyskanie siebie po kłótni czy nawet zdradzie, to przeżycie na nowo sakramentu małżeństwa, to jak gdyby ponowne udzielenie go sobie nawzajem, potwierdzenie miłości jako postawy wierności w trudnościach i uczciwości we wspólnym budowaniu i odbudowywaniu więzi.
Jerzy Grzybowski

Autor jest krajowym moderatorem ruchu
rekolekcyjnego Spotkania Małżeńskie (www.spotkaniamalzenskie.pl).

Zapraszamy wszystkie małżeństwa na trzydniowe warsztatowe rekolekcje Spotkania Małżeńskie, poświęcone umacnianiu więzi małżeńskiej. Przeznaczone są one dla małżeństw, którym zależy na związku i które chcą, by ich wspólne życie się rozwijało. Zapraszamy zarówno małżeństwa nieprzeżywające poważnych konfliktów, jak również te, które są ze sobą skłócone, a nawet myślą o rozwodzie. Rekolekcje te to szansa na odbudowanie ich związku. Jedynym warunkiem uczestniczenia w nich jest przyjazd obojga małżonków na całość programu. Spotkania Małżeńskie rozpoczynają się w piątki o godz. 17.30, a kończą w niedziele ok. godz. 15.00.

materiał ze strony:
http://rodzina.informacje...nstwie-n76.html

Anonymous - 2010-04-15, 23:41

Jak pielęgnować komunikację małżeńską?
Duszpasterstwo Rodzin Archidiecezji krakowskiej

http://www.radiomaryja.pl...hp?r=ar&id=7468

Anonymous - 2010-04-15, 23:43

Komunikacja w małżeństwie

http://www.malzenstwo.war...a-w-malzenstwie

Anonymous - 2010-04-15, 23:49

Świadectwo z rekolekcji "Komunikacja w małżeństwie i rodzinie"
WSPOMNIENIA UCZESTNIKÓW REKOLEKCJI

Rekolekcje "Komunikacja w małżeństwie i w rodzinie" odbyły się w dniach 24 - 28 lutego 2008 roku w Czarnej Sędziszowskiej w Domu Rekolekcyjnym "KANA". Prowadził je ksiądz Jacek Żygała z Przemyśla - duszpasterz zajmujący się również od strony prawnej trudnymi sprawami w rodzinie oraz Beata i Andrzej Guzikowie - świeccy animatorzy zajmujący się problematyką małżeńską i rodzinną, z zawodu lekarze onkolodzy z Krosna. Animatorem muzycznym była Beata Głowala z Sokołowa, a za sprawy organizacyjne odpowiedzialna była para rejonowa z Katedry rzeszowskiej - Grażyna i Józef Wichrowie.

reszta tu:
http://www.rdkkana.rzeszo...omunikacja.html

Anonymous - 2010-04-16, 20:43

Chrystus w małżeństwie i rodzinie

Marek Perzyński

Rodzina powinna być miejscem uświęcenia i wzajemnej miłości. To właśnie w ludzkiej rodzinie "Słowo stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas...".
Rodzina nazywana jest Kościołem domowym lub małym Kościołem. To w niej realizuje się również liturgia domowa: modlitwa poranna i wieczorna, lektura i rozważania Słowa Bożego, przygotowanie do sakramentów, nabożeństwo i poświęcenie się Sercu Jezusowemu, różne formy kultu Matki Bożej, modlitwa przed i po posiłku. Rodzina staje się dzięki temu bardziej Kościołem. Te praktyki religijne zbliżają do siebie małżonków i całą rodzinę. "Każdy z małżonków, wchodząc we wspólnotę małżeńską, wnosi w nią bogactwo swojej osobowości, bagaż wcześniejszych doświadczeń, własną hierarchię wartości, świat swoich potrzeb" - pisze Maria Ryś w artykule Komunikacja interpersonalna w małżeństwie. I dodaje, że komunikacja interpersonalna w małżeństwie nie jest zależna jedynie od aktualnych relacji emocjonalnych pomiędzy żoną a mężem, ale także od całego szeregu wzajemnie powiązanych czynników, takich jak dojrzałość do zawarcia małżeństwa, poziom zaspokojonych i niezaspokojonych potrzeb. Ważne będą również oczekiwania od małżeństwa, poczucie psychicznej bliskości małżonków czy ich wzajemna więź.

Niestety, ta komunikacja wewnątrzmałżeńska nie zawsze przebiega w sposób prawidłowy. Autorka podaje, że formy zaburzonego komunikowania się w małżeństwie mogą wynikać z wielu przyczyn, między innymi z obwiniania siebie, wytykania w sposób przykry wad małżonka, krytykowania, ośmieszania, wyśmiewania, źle pojętego łagodzenia problemów, odwracania uwagi od problemów, a więc przerzucania punktu ciężkości na inne sprawy, wyrachowania - czyli działania na zasadach chłodnej kalkulacji, kosztem tłumienia przeżywanych uczuć.

reszta tu:
http://www.niedziela.pl/a...=ed200302&nr=37

Anonymous - 2010-04-16, 20:45

Komunikacja międzyosobowa w rodzinie

Fragmenty książki autorstwa Agnieszki i Bogusława Zarembów pt. "Szkoła miłości czyli jak po ślubie nie być samotnym?"

Prawidłowy dialog w małżeństwie i rodzinie, jako warunek dobrych relacji małżeńskich i szczęścia rodzinnego oraz dobrego wychowania dzieci.

Komunikacja międzyosobowa – to dialog, rozmowa, wymiana informacji, odczuć, poglądów. Inaczej mówiąc to sposób porozumiewania się między osobami za pomocą słów i gestów, jakich używamy do wyrażenia tego, co chcemy przekazać drugiemu człowiekowi.

Aby mógł zaistnieć dialog potrzebne są dwie osoby: nadawca i odbiorca, przy czym każda z tych osób może i powinna być zarówno nadawcą, jak i odbiorcą.

reszta tu:
http://www.odnowarodzin.o...nzowe&Itemid=71

Anonymous - 2010-04-16, 21:11

Komunikacja w małżeństwie. Jak być razem?
Fragment książki


W komunikowaniu z partnerem powinniśmy uważać na jego słabe strony: wszyscy je mamy, trzeba je uszanować i nie wykorzystywać ich po to, by go zranić, byłoby to ze wszech miar niewłaściwe. Od wykorzystywania słabych stron partnera do zaprzestania dialogu z obawy, że zostaniemy zranieni, jest już bardzo blisko.

http://czytelnia.onet.pl/...o_czytania.html

Anonymous - 2010-04-16, 21:16

Problemy małżeńskie.


"W dobrym małżeństwie nie istnieje coś takiego jak moja, własna droga.
Jest tylko nasza droga: wyboista, pełna kurzu, trudna, ale zawsze wspólna"

Zajmując się terapią rodzin, od wielu lat towarzyszę ludziom w pięknej, acz niezwykle trudnej drodze wspólnego życia. Jak łatwo zgadnąć, sytuacje skłaniające małżonków do korzystania z pomocy terapeuty należą raczej do cieni niż blasków "bycia we dwoje". Chociaż na każdym z etapów mniejszego czy większego kryzysu możliwe jest uzyskanie realnej pomocy, to w leczeniu ludzkiej psychiki - podobnie jak w ratowaniu ciała - korzystne jest stosowanie profilaktyki, a nie tylko ograniczanie się do ingerencji w stanach kryzysu.

W niniejszym artykule chciałabym poruszyć zagadnienie przyczyn powstawania konfliktów małżeńskich. Często ich znajomość pozwala zapobiegać destrukcyjnemu rozwojowi samego konfliktu. Bez wątpienia nie wyczerpię całej problematyki, mam jednak nadzieję, że chociaż w pewnym stopniu wpiszę się w program profilaktyki małżeńskiej.

http://www.stowarzyszenie...referat%203.htm

strona należy do portalu:
http://www.stowarzyszenienarzeczrodziny.org

Anonymous - 2010-04-30, 20:23

Walka duchowa w małżeństwie

http://chomikuj.pl/KAPLAN...*bbE*c5*83STWIE

fragment wykładu ks. Andrzeja Grefkowicza

Jeśli się nie odpali z automatu to z tąd:
http://chomikuj.pl/KAPLAN...cz+-+EGZORCYSTA , a nastepnie wejść w folder walka duchowa w małżeństwie

Anonymous - 2010-05-02, 00:03

Na wesoło:
http://www.psychologiakob...damsko-meskich/

Anonymous - 2010-05-04, 17:07

Chwal mężczyznę swego
Pola Zamecka

Ręka do góry, która ostatnio narzekała na swojego mężczyznę? Powody zawsze się znajdą: że nie zadzwonił (chociaż obiecał), że znowu zapomniał odebrać Twój zegarek z naprawy (a Ty pamiętasz przecież o tysiącach drobiazgów dla niego), że nie pochwalił Twojej nowej fryzury (choć starałaś się dla niego) . Co zrobić, by nie stać się zrzędą?

Kacper to facet marzenie. Tak przynajmniej uważają koleżanki Ewy. Wszystkie zazdroszczą jej takiego egzemplarza. Sprząta w domu, opiekuje się dziećmi, świetnie zarabia, doskonały z niego majsterkowicz, no i pomoże, kiedy trzeba. Ideał. Ewa zaciska więc zęby i nie mówi nic na te komplementy w kierunku jej męża. Tylko ona wie, że Kacper idealny nie jest. Zapomniał o ich ostatniej rocznicy ślubu, a kiedy wczoraj poprosiła, żeby po drodze z pracy kupił dla niej ziemię do kwiatów, powiedział, że nie będzie miał czasu (a gdy w zeszłym tygodniu koleżanka poprosiła o przetransportowanie telewizora z drugiego końca miasta, to oczywiście czas znalazł).

Mistrzowie zrzędzenia

Choć przy koleżankach dzielnie się trzyma, w domu Ewa nie potrafi odpuścić. Kiedy tylko nadarza się okazja, docina Kacprowi. Powód do wyrażenia niezadowolenia zawsze się znajdzie – a to niedomyte naczynia, a to za dużo zużytej podczas mycia naczyń wody, a to za mało czasu spędzanego z synkiem itd.). Kacper nie pozostaje jej dłużny. A to że zapomniała zapłacić rachunek za prąd na poczcie, a to że znów ogląda ten durny serial, a sterta ciuchów do prasowania czeka od zeszłego tygodnia. I tak zakochani kiedyś w sobie do szaleństwa ludzie zmieniają się w nieszczęśliwych maruderów, którzy wiecznie mają o coś do siebie pretensje.

Taki sposób komunikacji prędzej czy później doprowadzi do tego, że Ewa i Kacper zaczną pałać do siebie niechęcią, a może nawet nienawiścią. Cały szkopuł w tym, że oboje się starają i oboje czują się niedoceniani. Co zatem mogą zrobić, by poprawić sytuację w swoim związku?

Zaskocz go!

Kiedy przy najbliższej okazji włączy Ci się „wewnętrzny krytyk”, weź głęboki oddech i powiedz: STOP! Przez kilka sekund zastanów się, co dobrego ostatnio zrobił dla Ciebie Twój partner. Może umył Twój samochód, przygotował dla Ciebie obiad, pozmywał naczynia, wyniósł śmieci, naprawił cieknący kran, wyregulował linki hamulcowe przy rowerze, a może po prostu odkurzył mieszkanie? Skup się na tym, przypomnij sobie co wówczas do niego czułaś – i zamiast wyrzucić z siebie kolejny przytyk pod jego adresem, pochwal go!

Nieważne, czego dotyczyć będzie ta pochwała. Twój mężczyzna potrzebuje jej do życia jak kwiat wody! Nie jesteś w stanie niczego wymyślić? Zastanów się nad jedną jego cechą, która sprawiła, że to właśnie tego, a nie innego mężczyznę wybrałaś spośród wielu – i powiedz mu o tym! Zachwyca Cię to, w jaki sposób pomaga innym – powiedz mu o tym! Lubisz jego pewność siebie, gdy podejmuje ważne dla Was decyzje – pochwal go za to! Uwielbiasz sposób w jaki on masuje Twoje plecy – powiedz mu o tym! Uważasz, że nikt nie robi tak świetnej jajecznicy jak on – szepnij mu to na ucho, gdy ją dla Ciebie przygotowuje. Każda z Was znajdzie coś takiego w swoim partnerze, wystarczy tylko przez moment zastanowić się nad tym, co robi dobrze, zamiast skupiać się na tym, co wyszło mu nie tak.

Chwal szczerze

Pamiętasz książkę Eleanor H. Porter „Pollyanna”? Tytułowa bohaterka szukała w każdym zdarzeniu i w każdej osobie dobrych, radosnych stron. Jeśli pochwały przychodzą Ci z trudem – spróbuj ją naśladować. Zamiast skupiać się na tym, że naczynia znów niedomyte, pochwal partnera za to, że pomaga Ci w domowych obowiązkach. Nie chodzi o to, by chwalić bez powodu i na siłę, ale o to, by wykorzystywać każdą okazję do chwalenia.

Nawet jeśli na początku takie nieustanne chwalenie wydawać Ci się będzie nienaturalne, wkrótce przeprogramujesz się na taki pozytywny sposób myślenia o swoim mężczyźnie i coraz łatwiej będzie Ci zauważać rzeczy, za które warto go pochwalić. Obojgu Wam stanie się przyjemniej, ponieważ zmieni się model Waszej komunikacji, a atmosfera w domu zdecydowanie się poprawi.

Nie chodzi o to, by przestać mówić sobie o rzeczach nieprzyjemnych, które nam w związku przeszkadzają (a tym bardziej przestać te sprawy zauważać). Celem zadania jest raczej poszerzenie perspektywy. Kiedy jesteśmy chwaleni, łatwiej przychodzi nam „przełknięcie” jakiegoś zarzutu od czasu do czasu.

Nie licz na wzajemność

Nikt z nas nie lubi słyszeć, że jest do niczego, że znowu coś zrobił źle, nie tak jak powinien. Naturalną reakcją na „atak” jest atak właśnie. Dlatego jeśli odwrócisz taki sposób Waszego postrzegania siebie nawzajem, sprawisz, że być może oboje zaczniecie doceniać to, co nawzajem dla siebie robicie i ile dla siebie znaczycie. Nie chwal jednak mężczyzny tylko dlatego, że liczysz na wzajemność z jego strony.

Jeśli jednak zauważasz, że on nigdy nie mówi Ci niczego miłego, powiedz mu o tym (najdelikatniej jak potrafisz). Powiedz szczerze, że jest Ci przykro, kiedy nie docenia Twoich starań, że potrzebujesz jego pochwał i podziwu, bo dzięki temu w jego oczach czujesz się wyjątkowa. On zrozumie.

http://kobieta.wp.pl/kat,...,wiadomosc.html

Anonymous - 2010-08-23, 10:12

Porady pedagoga i psychologa: Sztuka rozmowy to sztuka słuchania
ks. dr Zdzisław Wójcik - psycholog

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=22519


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group