Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - czas na zmiany!

Anonymous - 2010-01-25, 20:31

gogol napisał/a:
Wiem ,że mam problemy przebaczenia przede wszystkim sobie.Sama tego nie potrafie ,ciągle zadaje pytanie dlaczego ja?Siedzi tak głęboko we mnie dlatego tak walczyłam o wizyte u psychologa zapisałam sie też na rekolekcje o wybaczaniu.Ale niestety musze czekac!


co daje ci poczucie skrzywdzenia... co zyskujesz tym, iż nie potrafisz wybaczyc... te pytania do wizyty u psychologa przerób

pozdrawiam gogol miłego wieczora

Anonymous - 2010-02-03, 19:40

mami
zwracam sie do Ciebie ,bo twój post jest ostatni.
Oczywiście pisze do wszystkich na forum a szczególnie do tych co sledza mój wątek.
Dzis byłam u diecezjalnego psychologa.
Starsza pani ,doświadczona życiowo i zawodowo.,głęboko wierzaca.
No cóz jak tam po wizycie,przyznam sie wam ,że dziwnie sie czuje.z jednej strony radośc ,ze wiele spraw z siebie wywaliłam,bardzo mnie chwaliła za brak barier w komunikacji no ale tak na wesoło to po paru zdaniach od razu poznała ,żem nauczyciel! :lol: :lol:
No ale do rzeczy ,tak więc moi drodzy jest mi smutno a powinno byc mi lżej ,poniewaz z przedstawionych faktów ,wielu z naszego życia,niestety pani zaproponowała seperacje.
jednak uszanowała moja decyzję,dała dużo wskazówek.
stweirdzenie ,które kiedys usłyszalam ,że gdybym była 5 lat po ślubie warto by złożyc prośbe o unieważnienie małżeństwa.
nastepne 3 spotkania jeszcze ze mna potem kilka razem z mężem musimy wyjaśnic wiele decyzji ,których sami nie jesteśmy bez pomocy omówic.no i może równoczesnie ,bo na tym mi przede wszystkim zależało bardzo aby mąz miał kilka spotkan osobno beze mnie.
Tak więc widzicie moi mili nie jest tak łatwo i różowo.Napewno w gre wchodzi u mnie wybaczenie sobie błędu życiowego i postawy męża.Jak również cały problem wybaczenia,mój żal do siebie i innych ma bardzo mocne korzenie wprzeszłości,tak tez podejrzewałam.
Z pomoca Bożą mysle ,że dam rade choć nie będzie łatwo,dobrze ,że u mnie zkomunikacja nie najgorzej to duży plus.
jednak dobrym znakiem jest to ,ze mężowi chyba jest tez źle w tej sytuacji bo chce jechac ,tylko nie wiadomo jaki ma cel?troche podrjrzewam i będzie to dla niego szok :shock:

Anonymous - 2010-02-03, 20:24

gogol,
Jestem z Ciebie dumna,że podjęłaś terapię. Cieszę się,że idziesz do przodu jak burza.
Wiesz ta separacja czasem doradzona przez psychologa jest dobrodziejstwem dla osoby zdrowiejącej. Ale nie jest niezbedna. Wszystko zależy od stanu Twojej psychiki. Pamiętaj,że w każdej terapii ster jest w cudzych rękach, ale to Ty trzymasz żagiel. Zawsze możesz go zwinąć i dryfować jak długo potrzebujesz.

Anonymous - 2010-02-03, 20:29

Gogolku nie martw się tym co powiedziała psycholog.
Mi kiedyś powiedziała , że
- Po co pani taki mąż ?
Zmieniłam psychologa.

Anonymous - 2010-02-03, 21:31

Moniko
Tak najłatwiej,ale ta pani to starsza zrównoważona osoba i powiedziała to mając na względzie moja wytrzymałośc psychiki.Widzisz ja miotam sie z tym problemem prawie całe życie.To nie było tak jak czasem zarzucał mi Nałóg,że wszyscy to beee,mąż ,teściowa i cała reszta.ja walcze ,tak walcze o moje małżeństwo i tak naprawde niewiele mi trzeba do szczęścia ,odrobine czułości i serca męża.
jest to tez moja bezsilność,że tak bardzo pragne czuc sie kochana ( w tym sensie ,ciepła,czułości,dobrego słowa) tak mi tego brakuje,ze mając tyle lat ciągle tego szukam i nie przestaje.,to boli ale ból jak widac dla mnie jest sygnałem aby działac.
Pani była dla mnie pełna podziwu ale mi o to nie chodziło ja nie potrzebuję podziwu ale ciepła i poczucia bezpieczeństwa.
Oj ciężko dziewczyny ale jak sie powiedziało A to i powiem B.Tak troche po tej wizycie czułam sie jak walczący z wiatrakami ale w Panu mam nadzieje.jeżeli pobłogosławił tak dawno ten związek to teraz ,niech pomaga a ja go o to będe prosic.
Pozdrawiam.


Kingo
dziekuję za wsparcie ale nie jestem taka wazna ,żeby byc ze mnie dumnym,ale to miłe z Twojej strony.
Dziekuje.

Anonymous - 2010-02-03, 21:46

Kochana gogol, u mnie było podobnie tylko staz mniejszy
pani psychlog doradzila nam rozstanie tez i staranie sie o uzanie malz za nieważne

nie chce mowic ze ta droga jest dla Ciebie zla...
jednak takie rady na pierwszym spotkaniu ....nie podoba mi sie to....

sama mozesz do tego dojsc...po terapii...a nie na jej początku :!:
Na Boga....

Wiesz, ja tez jestem/bylam zlakniona czulosci milosci
maz podobny do Twojego z tego co piszesz....

Gabi namawiam cie bys nie podejmowala decyzji zanim nie przejdziesz 12 krokow

wiesz, moj maz wieloktornie sie chcial rozwodzic....pracuje nad sobą, sama sobie juz umiem dawac milosc, opieke, dobre slowo
a im wiecej sama umiem, tym wiecej dostaje od męża :-D
taki paradoks.......maz teraz jest czuły i opiekuńczy..nawet w narzeczenstwie nie byl taki.....nigdy taki nie byl
a teraz sprzata bez proszenia, robi mi kawę rano do łóżka....jestem w szoku
ale to tak działa.....a Twojemu męzowi zalezy na Tobie, wierzę w to i widac to po jego zachowaniu ktore opisujesz.....

zmieniłam terapeutkę.....tama mowila ze sie nie uda...nikt nie ma prawa tak mówic...

Anonymous - 2010-02-03, 21:53

gogol napisał/a:
nie jestem taka wazna ,żeby byc ze mnie dumnym


Dla Boga jesteś najważniejsza i dla ludzi też stajesz się ważna. Czy nie widzisz,że na Forum masz już swoje miejsce i przyjaciół?
A Twoja rodzina? Kiedy się wyciszysz dostrzeżesz,że ich postrzeganie Ciebie też się zmienia na lepsze.

Anonymous - 2010-02-03, 21:59

Gogolku moja też była starsza i rozsądna Pani.
Anonymous - 2010-02-03, 22:03

:-D dziwne, bo moja też i jestem przekonana ze chciala dobrze i autorytet w chrzescijańskim środowisku....
wiec bylam powalona
przez chwilkę ;-)
Pana Boga słuchajmy w swoim sercu

[ Dodano: 2010-02-03, 22:05 ]
potrzebuję ciepła i poczucia bezpieczeństwa.
jesli nie masz go w sercu to najtroskliwszy maz Ci go nie da....Pan Bog nam je da...powolutku :-D

Anonymous - 2010-02-03, 22:22

Kochani
dziekuje Wam ,że jesteście ze mna tak blisko,że to czuje.
Ja nie jestem taka w gorącej wodzie kapana jakby wynikało z moich postów,mam głowe na karku.
Nigdy nie podejme kroków o seperacje nie tego mi trzeba ,mieszkanie wdrugim pokoju to juz za duża seperacja ale to zniose ,bo czasami mozna przejśc przez próg drugiego pokoju a zczasem może i na zawsze.Dziekuje i pozdrawiam :lol: :lol: :lol: :lol:

Anonymous - 2010-02-04, 02:11

Brawo Gabi

:mrgreen: :lol:

Anonymous - 2010-02-04, 09:33

Droga Gabrielo !

Dla mnie separacja, to ostateczność i tylko w sytuacji zagrożenia zdrowia i zycia oraz zabezpieczenia spraw finansowych.
A u Ciebie - sama to nazwałaś - separacja od dawna !

Czasem w terapii jest tak, że jak tak opowiadamy o sobie i swoim beznadziejnym zyciu...to katolicki terapeuta podpuszcza nas i proponuje separację a nawet rozwód, po to, żeby zmusić nas do zastanowienia się nad tym właśnie .

Zauważyłaś, że my , tu na forum, też czasem tak podpuszczmy ??
Bo skoro tak źle i tylko źle i światła żadnego nie widać ani nadziei....to.....rozwód, chcesz tego....myśl.

Może tak było z tą panią....którą widzę jednak sznujesz i chcesz kontynuować terapię u niej właśnie.
Rób jak czujesz i jak sama uważasz , ale rzeczywiście jak już powiedziałaś A.....to idź dalej !

Kochana....czasem komunikacja w związku jest tak bardzo , bardzo zaburzona....że od początku jest nam źle i zawsze było źle......ale ciągle jesteśmy razem....dlaczego ?
Oczywiście można tu sypać powody jak z rękawa !!.....

Gabrielo, właśnie mam takie poczucie, że u Was to komunikacja....
Ty kochasz po swojemu...mąz jakoś po swojemu......Ty chesz tego i tego, masz swoje wartości.....mąż cche tego i tego i ma swoje wartości....nikt nikomu w tej grze nie ustąpi.....i życie się Wam plącze każdego dnia bardziej ...i tak od samego początku....więc to teraz same pętle......Duszą Cię....może Was.....opadasz bezsilna na dno....obijasz się i boli strasznie....i zaczynasz coś z tym robić....WRESZCIE !!

Wybrałaś już sobie drogę....forum katolickie, terapia, 12 kroków....Gabrielo, to dużo i wielki krok do przodu, a raczej zatrzymanie się w tym dalszym plątaniu sobie życia. Takie STOP, to początek naprawiania życia !

Gabrysiu....jesteś już na tej drodze ku nowemu życiu ! Teraz powoli i ze spokojem....i do przodu najmniejszymi kroczkami ( nie przedobrzyj, nie przyspieszaj).....i wierz to przecież, że z Bogiem, Twoje życie na mur stanie się lepsze....Ty to wygrasz i będziesz szczęśliwa !! Tego życzę Ci z całego serca !!
Ale Ty zawsze przecież z Bogiem....to dlaczego tak pod górę ? A może Bóg tak chciał....może byłaś Mu do tego potrzebna....? Przyjmij Jego wolę, weź swój krzyż i idź Go naśladuj.....tak jak my tu wszyscy na forum i wiele innych ludzi.....to przecież ma swój sens ! Pozdro !! EL.

Anonymous - 2010-02-04, 11:04

No gogol ja tam wole usłyszec …
moi drodzy jest mi smutno a powinno byc mi lżej
jest w tym aby racjonalne podejście do problemu bez entuzjastycznego hurrrra!!!
Jest świadomośc pracy nad soba, jak i dopuszczenie do tego, że terapia nie działa cudów bez pracy i woli przede wszystkim mojej…
To ode mnie zalezy wszystko, od pracy nad soba
By było dobrze potrzeba wielu miesięcy zmian, trudnych dla każdego do zaakceptowania… bo burzy prawde o samym sobie i innym…do tego trzeba jeszcze to zaakceptowac i podejmować próby zmian złych zachowań…
To wszystko trudne i nie może się dokonac z dnia na dzień… potrzeba czasu
ta świadomość niewiadomej jest trudna do akceptacji dzis na początku drogi, kiedy idzie sie na oślep nie znajac gdzie… to rodzi takie a nie inne odczucia… z czasem jak zaczniesz odnajdywac się na nowej drodze będzie ci lżej a czuć sie będziesz coraz czesciej nie smutno a szczesliwie, bo na dobrej drodze, przede wszystkim dla siebie…

Co do separacji…
cóz by budowac coś najpierw terapeuta musi wiedziec
czego ja chce dla siebie, jakie jest moje zdanie i podejście do problemu, jakie oczekiwania…
praca nie wbrew sobie a dla siebie, dla własnego dobra…

i jeśli ktoś chce pracowac nad związkiem to terapeuta wskaze mu droge możliwie jak najlepsza do poprawy komunikacji i relacji w związku…
ale jeśli jest już znaczący zanik pożycia między małżonkami trudno by psycholog doradzał komus, kto nie chce lub nie jest w stanie sam walczyc o zwiazek…
by to robił… lub zachęcał do naprawy czegoś czego już nie ma…
może tylko pracowac nad samopoczuciem i radzeniem tej osoby z ta sytuacja tak by mógł funkcjonawac prawidłowo i cieszyc się życiem

Anonymous - 2010-02-08, 20:34

Wiecie ,dzis po kolejnej dawce nerwów zastanawiałam sie nad stwierdzeniem ,które ostatnio często słysze .Usłyszałam je równiez od kogos ze sycharków w Trójmieście.Zasatanawiam sie co one znacza ,że we mnie dużo skrzywdzenia.Mysle i myślę a tu nic .Jedno jest pewne ,że czuje iz skrzywdziłam ja męża z inną kobieta byłby szczęśliwszy niz z taką jak ja co ciągle czegoś chce i nie może z (tyłkiem usiedziec w domu.Ciągle gdzies mnie gna ,ciągle musze cos robic,działać i tak się zastanawiam ,że może to sie nie podobac ale z drugiej strony zastanawiam sie nad stwierdzeniem ,"że nic nie dzieje sie z przypadku,wszystko gdzies jest zaplanowane"
Dlaczego akurat my staneliśmy sobie na drodze kurcze ale to trudne.Ja jednak POTUPIE sobie jeszcze ,może wreszcie ruszę z miejsca.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group