Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Mąż chce wrócic.........

Anonymous - 2010-02-10, 17:14

Oli, nie! Przeczytałam dzisiaj Twój wątek pierwszy raz i zanim jeszcze doszłam do Twojego ostatniego wpisu, w którym napisałaś, że mąż zrobił Cie znowu w konia, że on stawia warunki powrotu, juz wczesniej nóż mi sie w kieszeni otworzył... Nie zgadzam sie z wieloma sprawami, o których pisały dziewczyny. Tak, jasne, należy się cieszyć i próbować scalać związek, ale ja robiłabym to powoli i ostrożnie...
A juz na pewno nie zgodziłabym się na jego wprowadzenie sie do Was przed odwykiem. Zapytałabym jak on sobie wyobraża Wasze RAZEM, jakie ma plany i pomysł na odbudowę Waszej Rodziny. Nie znam Twojej historii w całości, nie wiem czemu byliście w separacji, czemu mąż złożył pozew rozwodowy, jaki był jego stosunek do dzieci, do Ciebie kiedy się rozstawaliście, itp. To wiele płaszczyzn, którym - przy tych nowych faktach - należałoby sie wnikliwie przyjrzeć.
To alkoholik, a więc człowiek zniewolony przez nałóg, nie myślący racjonalnie. Może jego decyzja o powrocie jest chwilowa, może zaraz znowu zmieni mu sie nastrój i będzie chciał rozwodu, dlatego myślę, że decyzja o wspólnym zamieszkaniu powinna byc przez Ciebie dobrze przemyślana - macie dzieci, to one najbardziej cierpią w wyniku takiej huśtawki.

Oli, cokolwiek zrobisz, przemyśl to 20 razy... to Twoje życie i Twoje decyzje. Przedstaw mężowi swoje warunki powrotu (leczenie odwykowe, terapia małżeńska, rekolekcje, itp.), ustal jasne zasady, to pozwoli uniknąć nieporozumień i niedomówień w przyszłości.
Mam nadzieję, że Wam się uda, choć ciężka droga przed Wami. Pamiętam w modlitwie, Pogody Ducha!! :-)

Anonymous - 2010-02-12, 18:04

Cały czas wierzyłam , że się uda ale to wszystko nie tak, szło dobrze i nagle zwrot o 360stopni, nie wiem z kąd to się u nego bierze ale w sobote był najmilszym facetem świata skłonnym wrócić choćby za raz a we wtorek już on dyktował warunki, pewny siebie pan i władca świta. On uważa,że robi mi wielką łaskę,że wróci i że to ja muszę przyjać jego warunki. Nie wiem dlaczego tak postępuje, tak jest całe półtora roku ...... robi nadzieję a potem nagła zmiana opcji. Nie rozumię tego. Radzę sobie bez niego świetnie. W miarę , na ile się dało wyszłam z długów, wyremontowałam i umeblowałam dom, poszłam na studia podyplomowe. ..... radzę sobie, największy mój sukces podleczyłam na tyle na ile się dało naszą malutką córeczkę, a on? Często nie ma co jeść, mieszka w tak brudnym mieszkaniu,że strach tam wejść, nie ma pracy ( dotąd nie maił) to dla mnie bilans jest dodatni....... gdyby nie było w moim życiu Pana Boga to pewnie w ogóle bym nie walczyła o to małżeństwo. Pewnie,że brakuje wsparcia mężczyzny, dziewczynki potrzebują ojca, ale mądrego ojca...mnie też przydałby się ktoś kto chciałby dbać o to wszystko i wspierać kiedy trudno.. ale chyba nie ma szans. Dzisiaj dowiedziałm się,że jestem taka sama jak moja matka i dlatego on mnie nie chce. .... W końcu ona mnie wychowała........
Anonymous - 2010-02-12, 18:24

Oli,
Wysłuchaj bardzo uważnie tego fragmentu wykładu na temat życiowych wpadek. Jeśli zainteresuje Cię to wysłuchaj całości, ale to co piszesz o mężu jak ulał pasuje. Pamietaj, to co Dereck Prince nazywa przekleństwem, my nazywamy dotknięciem Złego Ducha, uwiązaniem lub opętaniem.
I to wszystko jest w Biblii, pytanie tylko co otworzyło męża na zło. Te drzwi muszą być zamknięte nim wróci.
To dlatego ma takie obroty zachowania co chwila. Jego karuzela jest ochroną dla Ciebie.
Jego umysł, serce, duch i ciało nie działaja wspólnie. Trzeba je zsynchronizować, a to się udaje tylko Panu Bogu.

http://www.youtube.com/wa...t7sgKw4nqM&NR=1

Anonymous - 2010-02-14, 10:34

Jutro o 9tej spotkamy się w sądzie, sprawa rozwodowa, dla mnie brzmi jak wyrok śmierci, nie tak miało być......... Spotkaliśmy się wczoraj, prosił o rozmowe, pojechałam..... miałam nadzieję,że przemyślał, ale nawet nigdzie nie poszliśmy usiąść, usiadł koło mnie w samochodzie,usłyszałam te same rządania i krzyk. To moja wina, powiedział,bo mówiłam żeby znalazł prace to będzie mógł wrócić, a przecież znalazł prace to teraz potrzebuje samochodu żeby tam dojeżdżać....... wcześniej twierdził,że dowóz organizuje zakład pracy. Nawet nie ma prawa jazdy........ Potem było wiele innych gorzkich słów, bronił swojej nowej pani.. a na koniec usłyszałam,że rozwód i tak dostanie, kiedy się odezwałam,że moze by płacił na dzieci ( nasza młodsza córka jest chora i potrzebuje stałego leczenia a nie jest to tanie) odpowiedział, że o co mi chodzi ? Przecież dostaję pieniądze na dzieci. ( Tak dostaję z Funduszu alimentacyjnego i wychodziłam to sobie i wyprosiłam, a przez rok nim to wszystko udało się załatwić nie dostawałam nic bo mój mąż powiedział,że móglby płacić ale nie zasłużyłam). A w pobliżu stał jego ojciec alkoholik, nie wiem po co z nim przyszedł? wspierać syna by porzucił rodzinę??????? Potem wysiadł z samochodu, trzasnął drzwiami i poszli do mieszkania jego siostry, która jest nałogową alkoholiczką i zostawiła rodzinę i dzieci by żyć z panem u którego i z którym może spokojnie pić. Napisałam smsa "przecież wiem,że chciałbyś mieć normalną rodzinę... dlaczego tak postępujesz?" Odpowiedział,że to ja nie chcę.
Myślę o tym od wczoraj, o tym co mam jutro powiedzieć, zrobić, na co się zgodzić? I co raz częściej przychodzi mi do głowy,że poprostu zgodzę się na rozwód, dla spokoju, bo już nie mam siły, nie chcę się ciagać po sądach. Wcześniej, czy później sąd i tak orzeknie rowód, to tylko kwestia czasu. Szkoda nerwów i czasu i po co robić z tego wielką aferę..... Rozstaniemy się i będzie już za mną... A on niech żyje jak chce. Powiecie,że to grzech i zło, ale tak naprawdę nikt z was nie wie ile nadziei i zawodów przeżyłam w tym roku..... jak mną manipulował, robił nadzieję a potem wszystko niszczył, myślę,że chyba nawet bawiło go ,że tak mnie dręczy i pewnie razem z kochanką się potem ze mnie śmiali. Nie mam już siły, nie chcę dłużej być ofiarą. Cały ten czas znęca się nade mną psychicznie, w sądzie tego nie udowodnię, ale mam poprostu dosyć.... Ważę 12 kg mniej niż przed rokiem, bez diety cud, nie mam już siły fizycznie i psychiczne..... pora się poddać.......

Anonymous - 2010-02-14, 10:54

Oli przeczytałam Twój post i szczególnie zakończenie rzuca się w oczy: pora się poddać....... a pod spodem dopisek stały: prawdziwa Miłość wszystko zwycięży............

Kłóci się to trochę, ale jak na to popatrzymy inaczej: poddanie to brak szarpania, bo jeżeli miłość jest prawdziwa, to zwycięży. Zostaw sprawę rozwodową Bogu, serce podpowie Ci co mówić i jak się zachować w sądzie. Przecież nie ułożysz sobie odpowiedzi na pytania, których nie znasz. Spróbuj wyłączyć emocje...
Uwierz mi Oli to działa, a pisze Ci to ktoś, kto ma taki sam problem z podjęciem decyzji, szarpaniem, poddawaniem się i jednoczesną walką. Jak "wyłączam" emocje i poddaję się woli Boga, to to inaczej wygląda. Wiem, że to trudne, ale możliwe.

Anonymous - 2010-02-14, 11:13

Oli, a ja się przewrotnie spytam - co przez ten rok zrobiłaś, aby tą ofiarą nie być? Aby nie dać się manipulować? Co zrobiłaś, aby odciąć się od tego, że mąż się nad Tobą znęca psychicznie? Co zrobiłaś, aby mądrze go kochać i nie pozwalać na krzywdzenie siebie i dzieci? Aby nie żyć złudzeniami?
Oli napisał/a:
Rozstaniemy się i będzie już za mną...

Nie będzie, uwierz mi. Papierek z sądu nie załatwia kwestii emocji, psychiki i sfery duchowej. Gdyby małżeństwo zawierało się tylko podpisem na papierku, to ten papierek z sądu by pewnie wystarczył. A sama wiesz, że tak nie jest. Małżeństwo to coś znacznie więcej niż papierek.
Powierz jutrzejszą sprawę w sądzie Bogu i proś o prowadzenie Ducha Świętego, Jemu to zostaw. A sama - zajmij się swoim mocno pokiereszowanym serduchem :-)
Pozdrawiam, Oli, dasz radę :-D

Anonymous - 2010-02-14, 12:02

Oli
poproś o pomoc Ducha św. Wtedy powiesz to co powinnaś , a zobaczysz jaki uzyskasz spokój i pewność .

Ja też myślałam , że po rozwodzie wszystko będzie już za mną - a po 3 latach - Pan pokazał mi moje małżeństwo ze swojej perspektywy - i buduje je od nowa - na skale, którą jest Chrystus - i to największa przygoda mojego życia .

Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych

Z Bogiem , pamiętam w modlitwie,

Anonymous - 2010-02-14, 12:08

Oli, nie pisz "pora sie poddać", nie myśl tak proszę.. Taka postawa chcąc nie chcąc pokazuje, że ktoś może tak wpłynąć niszcząco, że gotów jest człowiek oddać drogocenną perłę za "iluzję". Bo tak trzeba to nazwać, to ułuda, że raptem będzie lżej. Zobaczysz kochana, że inaczej nawet w lustro będziesz patrzeć, jak zaświadczysz mimo wszystko o Miłości, wierności i, że czekasz, a wpływu na to co mąż robi nie masz.
„Nie bójcie się ludzi.[…] Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą” (Mt 10,26-28) - dlatego spoko, „Ja jestem, nie bójcie się!” - Pan Jezus ♥.

Anonymous - 2010-02-14, 13:52

malek napisał/a:
Zostaw sprawę rozwodową Bogu, serce podpowie Ci co mówić i jak się zachować w sądzie. Przecież nie ułożysz sobie odpowiedzi na pytania, których nie znasz. Spróbuj wyłączyć emocje...
Uwierz mi Oli to działa, a pisze Ci to ktoś, kto ma taki sam problem z podjęciem decyzji, szarpaniem, poddawaniem się i jednoczesną walką. Jak "wyłączam" emocje i poddaję się woli Boga, to to inaczej wygląda. Wiem, że to trudne, ale możliwe.



Oli - malek ma rację.

Panie dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych.

Anonymous - 2010-02-14, 16:50

Chyba Pan Bóg też chce mi powiedzieć,że mam walczyć i ratować to co ginie. Taki mały znak , pojechałam dzisiaj na Jasną Górę i trafiłam na Eucharystię z sakramentem małżeństwa. Młodzi, ufni,że się wszystko uda i nawet czytanie takie jak na moim ślubie i życzenia księdza,żeby wytrwali.... Wesele w Kanie Galilejskiej ..... i wtedy dotarło, wino na weselu, przecież to symbol radości, zabrakło, Maryja ratuje sytuację, prosi Syna o pomoc, a ja przecież na Jasnej Górze u Matki Bożej i u mnie właśnie zabrakło "wina" czyli radości i taka myśl,że Ona moze nas uratować jutro, może się uda..... oddałam Matce Bożej w opiekę męża, siebie i nasze dzieci i małżeństwo, które ginie...... Zobaczymy, jutro wszystko się okaże. ..... Mam znowu troszkę nadziei ale boję się strasznie,że zły zwycięży.......
Anonymous - 2010-02-14, 17:01

Oli,
Masz trochę czasu słuchaj:

ks. Pawlukiewicza:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4537

Oli napisał/a:
Mam znowu troszkę nadziei ale boję się strasznie,że zły zwycięży.......


jesli weźmiesz sobie je do serca to wiecej tak nie napiszesz. :-D

Anonymous - 2010-02-14, 23:36

Cytat:
Zobaczymy, jutro wszystko się okaże


Oli pamiętam o Tobie w modlitwie
jutro, to tylko jeden z wielu naszych dni.......(podejmij decyzje zgodną z wola Pana Boga)
nie chodzi tylko o jutro, chodzi o całe nasze życie, podoba mi się że natchnienia do decyzji szukasz u Matki Bożej-Ona nas nie zawiedzie

Anonymous - 2010-02-15, 03:02

Oli jestem z Tobą, wspieram modlitwą.
Anonymous - 2010-02-15, 14:29

Już po sprawie, sąd? Dziwnie było..... nie trwało to nawet dwóch minut.... sąd zapytał "czy Pan podtrzymuje pozew? TAK " a Pani " Wysoki Sądzie ja się nie zgadzam na ten rozwód" I co, i koniec.... kolejna rozprawa za dwa tygodnie a ja mam napisać pismo do sądu i udowodnić,że nie ustało miedzy nami pożycie, świadkowie, dowody...... a jeśli ustało to co ? muszę się zgodzić? Później poszliśmy razem na spacer i rozmawialiśmy, skończyły się kłamstwa, "myślisz,że nie chciałbym mieć normalnej rodziny?" powiedział, a ja tak bardzo chciałam żeby znalazł jakiś złoty środek...... ale prócz tego jeszcze skończyły się kłamstwa i dowiedziałam się,że od 1,5 roku mieszka z kochanką, byłam tam a on wmawiał mi,że to rzeczy kolegi i jego dziewczyny, a jednak nie....... to były jej rzeczy..... jak to tłumaczył? musi z nią mieszkać bo nie ma gdzie iść, nie ma co jeść, ona go utrzymuje..... powiedziałam mu ,że zachowuje się jak męska p.... ale on tego nie widzi, sprzedaje się codziennie za kromkę chleba, powiedział też ,że teraz odejść już nie jest łatwo i że jej nie kocha ale dla niego większym problemem jest powrót do domu w którym mieszka moja mama niż mieszkanie z panienką i spotykanie się ze mną. Chyba jednak muszę się pogodzić,że już wybrał.... bo niby co ja mam napisać do tego sądu, nie mam przecież żadnych dowodów,że on ciągle mnie zwodził ( nie nagrywałam naszych spotkań) nie mam żadnych dowodów a dla sądu tylko to się liczy, nic chyba już nie mogę zrobić. .......

[ Dodano: 2010-02-15, 14:34 ]
Nie wiem czego oczekiwał, ale na pewno chciał ode mnie usłyszeć coś innego niż usłyszał, powiedziałam,że nie mogę zgodzić się na taki układ, że on mieszka z nią a spotyka się ze mną, a on nie chce wrócić dopóki nie będzie miał dobrej pracy, nie chce ale chce, nie ma złotego środka, chciał się pogodzić bo nawet poszliśmy zobaczyć jakie są ceny obrączek bo naszych ślubnych już nie mamy, ale po co te obrączki jeśli on mieszka z kochanką. Jest strasznie rozdarty i nie wie jak ma postąpić, ja też nie wiem.. .. walczyłabym gdybym miała jakieś podstawy ale w tej chwili nie widzę nadziei znowu........ :-(


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group