Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Kryzys wiary

Anonymous - 2010-01-13, 19:58
Temat postu: Kryzys wiary
Witam wszystkich!
Niektórzy znają moją historię. W grudniu napisałam nawet w świadectwach. Rok temu mój mąż miał romans. Nie będę opisywać jak było bo już pisałam i jest to trudne.
Jesteśmy razem, mój mąż robi wszystko co może, oczywiście ma gorsze dni, ale problemem jestem ja. Święta byly fatalne bo nie potrafiłam nie myśleć o tym że rok wcześniej siedzieliśmy przy św. stole, wracaliśmy z kościoła a potem on z nią. Starałam się jak mogłam dla dzieci i starszych dziadków ale w sercu płakałam.
A najgorsze jest to że stałam w kościele i nie czułam nic. Mowiłam modlitwy i nic. Mało brakowało a rozryczałabym się w kościele bo zastanawiałam się po co ja tam wogóle jestem?
Odkąd dowiedzialam się o zdradzie mam problem z modlitwą. Był czas że mogłam modlić się za kogoś, tak jeszcze potrafiłam. Teraz klepie modlitwy i jest to tylko klepanie. Zastanawiam się czy to nie większy grzech niż wogóle zapomnieć.
Tak wiele osób znajduje w kościele i modlitwie ukojenie. Pocieszenie i ratunek.
Dlaczego ja nie mogę. A przecież moja sytuacja w tej chwili pokazuje że mam za co dziękować. I ja chcę dziękować. I dziękuję.
Jest to dla mnie szczególnie trudne że w tym roku moja córka ma komunię. Powinnyśmy być razem blisko Boga a ja nie potrafię. Wiara jest łaską. Dlaczego ja jej nie doświadczam.
Stoje w kościele i błagam "Przyjdź Duchu Święty ja pragnę"!!!!!!!!!!!!
Tak zazdroszczę wszystkim ktorzy mają serca pełne wiary.
Boję się że teraz to ja zniszczę nasze małżenstwo.
Jestem strasznie wredna i tylko świadomość tego pozwala mi tą wredność powstrzymać żeby nie wylewala się ze mnie uszami i nie zatruwała wszystkich dookoła.
Po świętach i sylwestrze gdzie udawałam że wszystko jest super w końcu wybuchło i powiedziałam że nie chce żebyśmy byli małżeństwem.
Nie moge pisać bo znowu ryczę.
Będę wdzięczna za każde słowo.

Anonymous - 2010-01-13, 20:39

ewaa napisał/a:
Tak wiele osób znajduje w kościele i modlitwie ukojenie. Pocieszenie i ratunek.
Dlaczego ja nie mogę.

Witaj,
prawdopodobnie na przeszkodzie stoi brak szczerego wybaczenia.( może sobie tego nie uświadamiasz) Możliwe też, że nie przerobiłaś uczciwie wszystkich problemów z okresu kryzysu. Widocznie zranienia są większe niż chcesz się przed sobą przyznać.

Jaki by nie był powód polecam Ci abyś poprosiła kapłana o indywidualną modlitwę o uwolnienie i uzdrowienie z błogosławieństwem. Bóg leczy wszystko i podpowie Ci gdzie leży problem. Tylko poproś.
Wierzę,że wszystko się wyprostuje.

Anonymous - 2010-01-13, 20:44

http://www.petlaczasu.pl/...zenia/b05000196
Anonymous - 2010-01-13, 20:45

Tez tak pomyslalam jak Kinga, ze nie wybaczylas.
Ze nie przezylas tego od poczatku do konca z kim obok, z Panem Bogiem.
Proces wybaczenia jest dlugi i nie mozemy go przyspieszac.

Ktos kiedys napisal, zeby moc wybaczyc trzeba najpierw solidnie sie zezloscic na osobe...nie mowic jej tego koniecznie w twarz, choc mozna powiedziec o swoich uczuciach...ale napisac list gdzie wyrzucimy wszystko co mamy na watrobie...niekoniecznie pokazujac ten list...

wybaczenie jest tez decyzja...sporo tu na forum o tym ludzie pisali, moze poszukasz w archiwum...decyzja ze otwieramy sie na wybaczenie a dalej to juz Pan Bog bedzie dzialal.

Sami z siebie nie umiemy wybaczyc.

A to ze robisz sie czasem wredna to zwykle emocje i chec odwetu...taka ludzka...ale nie boża...kazdy z nas tak ma i miewal...chcemy sie mscic...sztuka jest odrzucac takie checi
Pozdrawiam

Anonymous - 2010-01-13, 20:56

ewa,
a nie próbowaliście skorzystać z mężem z jakichś rekolekcji dla małżeństw, czy spotkań małżeńskich ? Albo nawet terapii małzeńskiej?
Tu już ktoś pisał na forum, że najpierw zdradzona osoba walczy o powrót męża, a potem gdy wydaje się że udało się uratować małżeństwo, bo mąż zerwał z kochanką, to wracają bolesne wspomnienia, z którymi nie można sobie poradzić...
:cry:
Zdrada to taka trauma, że nie przechodzi szybko.
Przeczytaj sobie rozważania ojca Józefa Augustyna pt. "Ból krzywdy, radość przebaczenia". Może Ci to trochę pomoże?
W tobie tkwi ciągle wielka rana zdrady i ona łatwo się nie zagoi.

Anonymous - 2010-01-13, 21:14

Witam Cię Ewaa, rozumiem Twój wewnętrzny ból, bunt, złość, żal i wszystkie pozostałe emocje, które budzą się w kobiecie gdy dowie się, że mąż ją zdradził. Ja już przeżyłam od "tego dnia " 5 lat. Pierwsze dwa lata cudem, dzięki Bożej Opaczności, i ludziom, których Bóg stawiał na mojej drodze. Dziś z perspektywy tych pięciu lat mogę spojrzeć na kryzys mojego małżeństwa bez emocji z tamtych dni. Co mogę Ci doradzić - nie podejmuj żadnych decyzji, które cisną się natrętnie ( w tym super specjalizuje się szatan i gdy ulegniesz jego podszeptom możesz żałować) Ja po miesiącu od tego momentu gdy się dowiedziałam wyrzuciłam męża z domu, a po roku już byłam po rozwodzie. Nigdy nie dowiem się jak by było gdybym oddała tą trudną sytuację Bogu i trwała na modlitwie( a dziś dużo bym za to oddała aby móc cofnąć czas). Ne zrobiłam tego, czułam się zraniona, poniżona, oszukana etc. Dziś jednak trwam w wierności sakramentowi małżeństwa, modlę się za męża i siebie o wypełnienie woli Bożej w naszym życiu, o to abym potrafiła ją odczytywać każdego dnia.Tak czuje moje serce. Moje relacje z mężem są.... nie wiem jak określić je jednym wyrazem , po prostu są chyba coraz leprze, a to od chwili, gdy zaczęłam poznawać siebie. Cudem trafiłam na 12 kroków, spotkania te bardzo mi pomogły w zrozumieniu jaka jestem, jakie mam pozytywy i niestety negatywne strony. Skupiłam się na sobie i paradoksalnie zmieniając przy Bożej pomocy siebie zmiany następują w moich bliskich. Jedno dziś wiem że nie powinnam wtedy walczyć z mężem tylko o męża z szatanem, który jest sprawcą wszelkiego grzechu.
Daj sobie czas Ewo, postaraj się żyć tak jakby jutra miało nie być( bo i skąd wiemy co będzie jutro?) na początku to trudne ale spróbuj.
Obiecuję Pomodlić się o pokój w sercu Twoim i Twojego męża. Z Panem Bogiem :)
Anna

Anonymous - 2010-01-13, 22:16

Dziękuję wszystkim
Wydaje mi się że aż za bardzo przerabialiśmy wszystko to co się stało. Ani ja ani mój mąż nie chcieliśmy uciec od problemu. Chociaż on nie chce żadnej terapii małżeńskiej.
Teoretycznie wiem wszystko. Mało tu pisałam ale jestem aktywnym "czytaczem". Mam "błędy których nie należy popelniać w mał" zapisane w komputerze w "ulubionych". Wracam na tę stronę często.
Pisałam listy do męża. On do mnie. Godziny rozmów. Jak jest bardzo źle myślę o swoich grzechach dla równowagi. On codziennie powtarza że mnie kocha a ja mam z tym problem. Staram się ale nie jest to proste.
Nie chce jego tym męczyć dlatego pisze tutaj
Znam schemat po zdradzie i nie chce być kobietą która tapla się w bólu i wspomnieniach. Pod koniec stycznia mam operację wiec naprawdę myślę ze każdy dzień może być ostatni.
Już było dobrze a po świętach znowy czekam żeby się napić i mieć spokojniejszą głowę. No i żeby móc zasnąć.
Ale dlaczego ja nie potrafię się modlić? Dlaczego inni mogą a ja nie? Znaleźć ukojenia.Tego nie rozumiem. Szukałam różnych dróg. Są ludzie którzy nie wierzą, nie chodzą do kościoła i jest im z tym dobrze. Dlaczego dla mnie jeśli tego potrzebuję jest to takie trudne?

Anonymous - 2010-01-13, 22:23

ewaa napisał/a:
Już było dobrze a po świętach znowy czekam żeby się napić i mieć spokojniejszą głowę. No i żeby móc zasnąć.


No to może tu tkwi problem. :shock:

Anonymous - 2010-01-13, 22:30
Temat postu: Re: Kryzys wiary
ewaa napisał/a:
Witam wszystkich!
Niektórzy znają moją historię. W grudniu napisałam nawet w świadectwach. Rok temu mój mąż miał romans. Nie będę opisywać jak było bo już pisałam i jest to trudne.
Jesteśmy razem, mój mąż robi wszystko co może, oczywiście ma gorsze dni, ale problemem jestem ja. Święta byly fatalne bo nie potrafiłam nie myśleć o tym że rok wcześniej siedzieliśmy przy św. stole, wracaliśmy z kościoła a potem on z nią. Starałam się jak mogłam dla dzieci i starszych dziadków ale w sercu płakałam.
A najgorsze jest to że stałam w kościele i nie czułam nic. Mowiłam modlitwy i nic. Mało brakowało a rozryczałabym się w kościele bo zastanawiałam się po co ja tam wogóle jestem?
Odkąd dowiedzialam się o zdradzie mam problem z modlitwą. Był czas że mogłam modlić się za kogoś, tak jeszcze potrafiłam. Teraz klepie modlitwy i jest to tylko klepanie. Zastanawiam się czy to nie większy grzech niż wogóle zapomnieć.
Tak wiele osób znajduje w kościele i modlitwie ukojenie. Pocieszenie i ratunek.
Dlaczego ja nie mogę. A przecież moja sytuacja w tej chwili pokazuje że mam za co dziękować. I ja chcę dziękować. I dziękuję.
Jest to dla mnie szczególnie trudne że w tym roku moja córka ma komunię. Powinnyśmy być razem blisko Boga a ja nie potrafię. Wiara jest łaską. Dlaczego ja jej nie doświadczam.
Stoje w kościele i błagam "Przyjdź Duchu Święty ja pragnę"!!!!!!!!!!!!
Tak zazdroszczę wszystkim ktorzy mają serca pełne wiary.
Boję się że teraz to ja zniszczę nasze małżenstwo.
Jestem strasznie wredna i tylko świadomość tego pozwala mi tą wredność powstrzymać żeby nie wylewala się ze mnie uszami i nie zatruwała wszystkich dookoła.
Po świętach i sylwestrze gdzie udawałam że wszystko jest super w końcu wybuchło i powiedziałam że nie chce żebyśmy byli małżeństwem.
Nie moge pisać bo znowu ryczę.
Będę wdzięczna za każde słowo.


ewaa
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Czasem szukamy tak bardzo miłosci, tak bardzo ukojenia, pocieszenie i ratunek, o czym piszesz...zbyt daleko , za bardzo daleko...ewaa w Tobie jest Chrystus !!! W TOBIE JEST PAN TWOJ ...JEST W TOBIE DOBRO...Uwierzyłaś w sztańską historyjke pod tytułem "zawsze Ci pokaże,że bedzie źle...cokolwiek zrobisz". Nie ma potrzeby szukania idealizmu w sobie i katowania się z tego powodu ,że nie potrafie...ewaa jakże cudowna to nowina ...tak jesteś bezsilna , pomyśl jakie to lekkie...Ty nie potrafisz...TY NIE MUSISZ POTRAFIC ...I JAKŻE TO PIEKNE ,że to ukazuje Ci JEZUS PAN, ZBAWCA który chce z Tobą iść przez zycie, wziąc bagaż i nie tylko to co trudne ...Jakże niezwykła jest i nieodgadniona miłość WSZECHMOCNEGO....taką CIĘ PRAGNIE...ewaa...nikt Cię tak nie ukochał jak On ZBAWCA TWÓJ, SIŁA I MOC TWOJA.:) Dzięki Niemu powstajesz...budzisz się i oddychasz...
ewaa...polecam Ci stałe spowiednictwo JAK NAJCZĘŚCIEJ i EUCHARYSTIĘ , nie ma innej drogi do PEŁNI ZYCIA I SZCZĘŚCIA. Mistrz nauczy Cie wszystkiego....nawet przebaczać...

PS. Jeśli nie potrafiszsie modlić , to może zaśpiewasz...jeśli nie potrafisz ,to uwielbiaj Ducha sw...jesli nie potrafisz...to milcz...i słuchaj ...:) bo może to czas kiedy Bog mówi do Ciebie...otwórz Pismo sw...gdziekolwiek...to też modlitwa....ewaa...dziękuj Bogu ,że nic nie ma w modlitwie...warto być ubogim...
Kiedyś pamiętam...poszłam na Adorację Najświętszego Sakramentu...i chciałam się modlić...nic nie mogłam...nawet a...wypowiedzieć....to była najpiekniejsza modlitwa...tak godzine spędziliśmy...bez słów...

I powiem Ci coś ...to własnie jest doświadczenie wiary ...wierzyć bez "efektów specjalnych":) bez "wspomagaczy" , wierzyć pomimo...właśnie tego doświadczasz...:)
Każdego dnia pytaj Boga czego pragnie, jaka jest Jego Wola...

Życzę Tobie i Twoim bliskim zatopienia się w EUCHARYSTI


eeeeeeeeeeeewwwwwwwwwwwwaaaaaaaaaaaaaaaa :)
JESTEŚ WSPANIAŁA I DZIELNAAAAAAAA....NIE MARTW SIĘ
pamiętam w modlitwie :)
WIERZĘ ,ŻE ODKRYJESZ W SOBIE CUD

Anonymous - 2010-01-13, 22:45

Dziękuję Mirelko!
Popłakalam się przy czytaniu. Dzisiaj nic nie jestem w stanie napisać. Na pewno będę wracala do Twojego listu.
I dziękuję za modlitwę za moją rodzinę

Anonymous - 2010-01-13, 23:48




Anonymous - 2010-01-14, 00:59

Ewo
był taki czas w moim życiu , że tak jak Ty nie czułam nic , jak mówiłam modlitwy , czułam sie jak bym mielila w buzi trociny . Znam to straszne uczucie - i gdy byłam już na dnie rozpaczy krzyczałam na Boga - obwiniałam Go , o swój los - krzyczałam , płakałam
- zabrałeś mi wszystko , nawet już modlić się nie mogę .

bylo to na poboczu drogi , obok rozbitego samochodu -(byłam wtedy w trakcie rozwodu , a samochód byl niezbędny do pracy) - i wtedy włączyłam radio - i uslyszałam
- Co MOdlić sie nie możesz ? :shock: (to bylo radio plus - katolickie )

ksiądz bardzo prosto wytłumaczył jak wyjść z takiego impasu .
. Żadnych skomplikowanych modlitw - tylko powtarzać ciągle jedno zdanie - (nawet jeśli nic nie czujesz . Trzeba sie przemóc i powtarzac to tak długo , ąż nasze serce sie poruszy , aż coś poczujemy)
kazdy musi znależć swoje - ktore mu pasuje np.

JEZU SYNU DAWIDA ULITUJ SIĘ NA DE MNĄ

JEZU CHRYSTE ULITUJ SIĘ NA DE MNĄ

dla mnie to drugie zdanie było uzdrawiające - zanim przyjechała laweta - przez 2 godz . powtarzałam w kółko , JEZU CHRYSTE ULITUJ SIĘ NA DE MNĄ - i na poczatku nic nie czułam , ale powolutku serce cos poczuło , popłynęly prawdziwe łzy wdzięczności - znowu To czułam , mogłam sie modlic tym jednym zdaniem. CUD - mój prywatny cud od Pana .

teraz jak patrze wstecz , to w tym momencie Jezus uczuł mnie prawdziwej modlitwy( i nadal uczy) - od tamtego momentu minęły 3 lata .W sierpniu 2009 dostałam wielką łaskę nawrócenia - za którą pokornie dziękuję.

PAN JEST WIELKI A JEGO ŁASKA TRWA NA WIEKI


Dzisiaj wiem , zawsze i wszędzie Jezus jest z nami . Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych


-

Anonymous - 2010-01-14, 07:39

ewaa napisał/a:
Ale dlaczego ja nie potrafię się modlić?


A kto potrafi? Znasz tą przypowieśc o ziarnie gorczycy. Pokaż mi choc jednego człowieka na ziemi, który ma taką wiarę.
Albo inny cytat:"modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się żle modlicie..."

Twoje problemy są mi bardzo bliskie. Nie potrafię się modlic. Zdaję sobie sprawę, że moje serce tak jak ja sam jest zespute. Nie potrafię kochac Boga.

Nie zrażaj się tymi niepowodzeniami. Bóg nie oczekuje od nas niewiadomo jakiej "świętości". Bóg oczekuje wierności. Na tyle na ile potrafimy.

Pamiętam takie rekolekcje w górach gdy przez tydzień pewien ksiądz uczył nas jak się modlic. Pod koniec rekolekcji przypadkiem przez salę gdzie była konferencja przechodził stary góral. Tak dla żartów zapytaliśmy go: "powiedz nam baco coś o modlitwie". A baca powiedział krótko i na temat: "Każdy niech się modli tak jak umie, ale niech się modli".

Czego i tobie życzę. Módl się na tyle na ile potrafisz i nie porównuj się do innych. Bardzo mi się podoba, że jesteś szczera na modlitwie. Jak jest Ci ciężko, to nie zmuszaj się do modłów tylko po prostu trwaj w Obecności Boga. Pozdrawiam.

Anonymous - 2010-01-14, 08:05
Temat postu: O dar modlitwy też trzeba się modlić...
Pamiętam i ja, jakie miałam trudności z modlitwą...
To było straszne - jakbym na Niego wylewała wiadro pomyj.
Wtedy czułam bunt, gniew i opuszczenie.
Nie modliłam się wcale.
Moja rozmowa z Bogiem była żadna albo polegała na kłótni z Nim
A własnie wtedy On był przy mnie i pochylał się nade mną...
Kiedy wreszcie pojęłam, że On kocha mnie bezgranicznie?
Nie od razu, działo sie to etapami...
\Jedno zdanie które kiedyś powiedział mi kapłan natchniony: "Nieważne co i jak będzie. Nie myśl teraz o tym, czy on kogoś ma i czy doprowadzi do rozwodu. Myśl o tym, że Pan Bóg cię nigdy nie opuści."
I przez wiele miesięcy powtarzałam tylko w myslach w chwilach ciężkich to zdanie "Panie Boże nie opuszczaj mnie"
Pamiętam jak raz jechałam do sanktuarium jednego, z którym moja rodzina jest bardzo związana i już nie miałam sił. Byłam na dnie rozpaczy - wydawalo mi się że do konca życia nie wyjdę z moich zranień.
Miałam takie myśli, że skoro moje życie nic nie warte, może lepiej by się skończyło.
Weszłam do kościoła - nie po to by się modlić ale weszłam i mój wzrok padł na napis, którego nigdy wczesniej nie zauważyłam: "Maryjo, ratuj"
I przeczytałam wpis w księdze łask - jakby mój...

Tak to na mnie podziałało, że pierwszy raz od wielu miesięcy, może lat, odmówiłam z wiarą różaniec.
Stopniowo dzięki łasce, robił się w moim zyciu duchowym, modlitewnym i codziennym coraz większy porządek.
Ale wiem, że ciągle trzeba się modlić także o dar dobrej modlitwy.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group