Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak naprawić to co zniszczone, zaniedbane...?

Anonymous - 2010-01-22, 08:31

Gentelmen, a nie uważasz, że dla dobra małżonka wypadałoby - nie zdradzać w ogóle? Może wtedy, ZANIM dojdzie do zdrady, wypadałoby myśleć o jego dobru? Czy to nie jest tak, że jak się zdradza, to się myśli o swoim dobru, a jak już po zdradzie ma się wyrzuty sumienia, to nagle pojawia się "dobro współmałżonka"? Skąd wówczas mamy wiedzieć, czy dobrem dla niego będzie wyjawienie owej zdrady? Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane....
W wątku Giovaniego, który wywołał tę dyskusję, fajnie napisała Agutella - "człowieku, zanim coś zrobisz - zastanów się nad sobą"! Czy to, że chcesz wyznać ową prawdę współmałżonkowi pochodzi stąd, że chcesz czynić mu dobro, czy stąd, że chcesz się pozbyć własnych wyrzutów sumienia. Wszak sam niedawno pisałeś o intencjach, czyż nie?

gentleman napisał/a:
Trudno mi jest uwierzyć, iż można szczerze kochać zatajając zdradę.

Mi z kolei jest trudno uwierzyć, że można szczerze kochać i zdradzić. Choć ponoć i takie są przypadki, aczkolwiek dla mnie niepojęte one są.

Anonymous - 2010-01-22, 08:43

Bezwzględnie zdradzacz wyznający współmałżonkowi te informacje, pragnie dokonać swoistej oblucji, chce ulżyć swojemu sumieniu, oczekuje wybaczenia i tylko o tym myśli.
Owo wybaczenie może mu przynieść ulgę, a jeżeli współmałżonek nie wybaczy tylko odejdzie to i tak zdradzaczowi jest lżej, gdyż zdradzonej osobie co tu nie mówić po takich informacjach puszczają nerwy.
Każdy taki wybuch powoduje subiektywne odczucia pomniejszenia swojej winy.

Anonymous - 2010-01-27, 02:55

jeżeli "zdradzacz" nie powinien wyjawiać swojego występku/grzechu małżonkowi, tak jak twierdzicie, to patrząc analogicznie, dziecko, które ukradło nie powinno informować o tym rodziców a nieznany mężczyzna, który zgwałcił lub wykorzystał nie powinien przyznawać się, że zgwałcił/wykorzystał. Narkoman, który zaraził się HIV powinien zachować tę informację dla siebie. W obliczu katastrofy rząd powinien zataić prawdę aby uniknąć paniki ludności. Morderca powinien ofiarę zakopać głęboko i udawać niewinnego aby nie obarczać swoim grzechem rodziny ofiary, itd. itp.
Przy takiej postawie nie dziwię się, że wielu zdradza i zataja i znowu zdradza i znowu zataja i tak w koło.

Anonymous - 2010-01-27, 08:22

gentleman napisał/a:
jeżeli "zdradzacz" nie powinien wyjawiać swojego występku/grzechu małżonkowi, tak jak twierdzicie, to patrząc analogicznie, dziecko, które ukradło nie powinno informować o tym rodziców a nieznany mężczyzna, który zgwałcił lub wykorzystał nie powinien przyznawać się, że zgwałcił/wykorzystał. Narkoman, który zaraził się HIV powinien zachować tę informację dla siebie. W obliczu katastrofy rząd powinien zataić prawdę aby uniknąć paniki ludności. Morderca powinien ofiarę zakopać głęboko i udawać niewinnego aby nie obarczać swoim grzechem rodziny ofiary, itd. itp.
Przy takiej postawie nie dziwię się, że wielu zdradza i zataja i znowu zdradza i znowu zataja i tak w koło



Widzisz??? według mnie szanując drugiego człowieka, o czym zreszta piszesz(dobro drugiego)

Prawdę o ewentualnym grzechu-wyjawiamy jak druga strona poprosi o wyjaśnienia,jak druga strona jest gotowa na przyjęcie takiej prawdy.

A waląc prosto z mostu to z siebie by tylko
-oczyścić sumienie
-rozgrzeszyć się wewnętrznie
-zmiejszyć poczucie winy


To niestety daleko posuniety egoizm i egocentryzm.
Ulżyłem sobie -bo chcę dobrze dla ciebie???

czy to nie ZAKŁAMANIE ?????.......

pozdrawiam

Anonymous - 2010-01-27, 09:22

gentleman napisał/a:
jeżeli "zdradzacz" nie powinien wyjawiać swojego występku/grzechu małżonkowi, tak jak twierdzicie, to patrząc analogicznie, dziecko, które ukradło nie powinno informować o tym rodziców a nieznany mężczyzna, który zgwałcił lub wykorzystał nie powinien przyznawać się, że zgwałcił/wykorzystał. Narkoman, który zaraził się HIV powinien zachować tę informację dla siebie. W obliczu katastrofy rząd powinien zataić prawdę aby uniknąć paniki ludności. Morderca powinien ofiarę zakopać głęboko i udawać niewinnego aby nie obarczać swoim grzechem rodziny ofiary, itd. itp.
Przy takiej postawie nie dziwię się, że wielu zdradza i zataja i znowu zdradza i znowu zataja i tak w koło.

Przykłady chybione innej natury. Czy nie widzisz różnicy? Jestem zdumiony. Istnieje tu pierwiastek prawa karnego. Przestępcy przyznając się nie ranią nikogo w większym stopniu, aniżeli zranili czynem. Niektórzy nie wytrzymują jednak wyrzutów sumienia i choć nie złapani przez aparat sprawiedliwości sami zgłaszają się na policję.
Narkoman jest zobowiązany informować o tym, że jest nosicielem wirusa.
Rząd nie powinien zataić gdyż grozi to o wiele większymi skutkami.
Dziecko nie powinno zataić gdyż rodzice poprzez zmianę podejścia i metod wychowawczych mogą zmienić ogląd świata i poczucie wartości przez latorośl.

Anonymous - 2010-01-27, 10:03

Gentelmen........... w Twpoim poście jest bardzo duża dawka skrywanego racjonalizmu i manipulacji.
Piszemy o czymś innym..........piszemy o wyznawaniu ,o wyjawianiu zdrady wobec zdradzonego małżonka w celu zrzucenia z siebie cięzaru odpowiedzialności ,poczucia winy,próby przerzucenia odpowiedzialności za zdradę na zdradzonego,odbarczenia siebie i jak zdradzny powie:"nie jestem w stanei z Tobą żyć po zdradzie" to wyznający w swojej decyzji o wyznaniu robi sobie w podświadomości ścieżkę usparawiedliwienia na przyszłość.
Bo jak rozpad małznstwa,rodziny w konsekwencji zdrady,to zdradzacz ma alibi..................no...ja wyznałęm swoje winy,ja jestem prawdomówny......
Wiesz???? pewien Marcinkiewicz też publicznie oświadczył,że on nie może żyć w zakłamaniu,on musi być uczciwy wobec rodziny i ją zostawia dla innej pani.......
Taka uczciwość też bywa.................... zracjonalizowana,zmanipulowana, przerzucająca odpowiedzialność na współmałżonka...........
A może tą uczciwością to by było nie zdradzanie?nie wchodzenie w gry prowadzące do zdrady?

Wyznanie prawdy............. hiopotetycznie............ zdradził ,wyrzuty sumienia.....żona juz wie............ ale mąż uczestniczki zdrady nic nie wie............... a uczestniczka nie chce dalej zdradzać,nie chce i bardzo żaluje...............
Więc w imię prawdy ten "zdradzacz" spotykając męża swojej współuczestniczki ma go zatrzymać i walnąć mu pomiędzy oczy:ty............ ja uwidołem ci żonę i ona dokonała zdrady ze mną.
To będzie prawda............... bezspornie................. ale czy wyznanie tej prawdy nie powiększy jeszcze strat?nie przyspozy bólu? nie narazi na jeszcze większą traumę ??

Czy to jaest prawda podana z miłości????? chyba własnej,egocentrycznej...............

Anonymous - 2010-01-27, 10:23

A ja mam takie pytanie do wszystktich, którzy są za nie wyjawiaiem prawdy o zdradzie:
j
Czy Wy jak by Was zdradziła bądz zdradził ta druga połówka wolelibyscie nie wiedziec o tym?
Bo ja bym chciała np. to wiedzieć

nałog a jak własnie dowiedziałbyś sie o tym od innej trzeciej osoby np. od kochanki / kochanka?

czy nie lepiej znac te prawde z ust współmałżonka?

Bo piszecie ze wyjawienie prawdy to egoizm ze strony zdradzacza ze to usprawiedliwianie siebie aja uwazam , ze własnie nic nie mówienie to egoizm

zdradziłem zona nic nie wie jest fajnie, dalej uwaza mnie za uczciwego i zycie toczy sie dalej

a ta druga polowa tkwi w przekonaniu o nieskalaności swego wybranka / wybranki

czy to nie egoizm?
nic nie powiem , dalej mnie uwazaja za prawego, i mogę bezkarnie krytykowac innych?

Anonymous - 2010-01-27, 10:35

Cytat:
Bo ja bym chciała np. to wiedzieć

Ale to Ty byś chciała i masz do tego prawo.
nefertari napisał/a:
dradziłem zona nic nie wie jest fajnie, dalej uwaza mnie za uczciwego i zycie toczy sie dalej

Ten przypadek wychodzi poza naszą diagnostykę, tutaj rozmawiamy o tym gdy zdradzacz chce zrzucić z siebie ciężar wyrzutów sumienia.

Anonymous - 2010-01-27, 10:43

hhhaaaa neferati............. cała obłuda jest w takim stwierdzeniu:
nefertari napisał/a:
i mogę bezkarnie krytykowac innych


Kto napisał o krytykowaniu???? jak ja czytam ,jak rozumiem te posty to jednym z podstawowych warunków jest :
-wyznanie win w konfesjonale
-szczere żałowanie za zdradę
-postanowienie aby zrobić wszystko by nie wrócić do zdrady
-zadość uczynianie całym swoim dalszym życiem,a przede wszystkim wystrzeganiem się dwyznaczności w kontaktach damsko-męskich
Ale Ty masz prawo do własnego zdania i jak tak uważasz to zostań przy nim.

Wg mnie wyjawianie prawdy jest swoistym zadoścuczynieniem,ale może być to donane pod warunkiem ,że nie skrzwdzi dodatkowo osoby której ta prawda będzie wyjawiona lub innych.
Tu,na forum były osoby które były zmuszane do dokonywania swoistej wiwisekcji,wyjawiania szczegółów zdrady(z kim,ile razy,w jakich okolicznościach,gdzie,i jak i czy były usatysfakcjonowane ze zdrady)
A ta wiedza służyła do czego??jak sądziesz????
Do dodatkowego kataowanie się otrzymującego tę wiedzę,do wykorzystywania do poniżania i dokopywania dodatkowo temu kto wyznał prawdę.
Czy to potrzebne???? gdzie?kiedy? z kim?ile razy?w jakiej pozycji?w jakim miejscu?
Potrzebne?????

A tak jeszcze jedno retoryczne pytanie do Ciebie............. czy Twój mąż wie o Tobie wszystko? zna dogłebnie całą Twoją przeszłość??
Czy obecnie nic nie zachowujesz z siebie i w sobie tajemniczego wobec męża?

Nie musisz odpowiadać.............................

Anonymous - 2010-01-27, 11:00

Cytat:
Czy Wy jak by Was zdradziła bądz zdradził ta druga połówka wolelibyscie nie wiedziec o tym?
Bo ja bym chciała np. to wiedzieć

Wiesz, miałam takie same myśli - kiedyś, kiedy nie spodziewałam się nawet spotkać z takim problemem w swoim życiu, wydawało mi się, że to dzieje się gdzieś tam w serialch, czy w małżeństwach takich już zupełnie w rozkładzie. I wtedy wydawało mi się, tak jak tobie, że przeciez to bardzo nieuczciwe zataić taką prawdę. Cóż, życie weryfikuje myślenie... Więc, dowiedziałam się i to wcale nie dlatego, że mąż tak chciał, że mu było z tym ciężko itp. Otóż nerwowa sytuacja intymna z tą trzecią, sprawiła, że do domu zadzwonił jego telefon... i jego rozmowa z nią, potem nagła, dziwna cisza. A on o niczym nie wiedział, więc powrót do domu, jak zwykle. "Gdzie byłeś dziś w nocy?" - spokojna odpowiedź "tam, gdzie mówiłem". Ten dziwny spokój w oczach, tego nie sposób zapomnieć"... I przyznam Ci, że nie chciałabym tego słyszeć i wiedzieć, bo od tego dnia życie stało się koszmarem...I to jest ta odpowiedź na pytanie "dlaczego nie?"
Nawet zabrakło wyjaśnien do końca, bo przeciez skoro już wiem tak dużo, to chyba powinnam znać całą resztę, czyli z kim, od kiedy. (Ta myśl do dzis nie daje mi spokoju...) Teraz rzeczywiście trzeba było juz stanąć w całej prawdzie, ta już nie mogła zaszkodzić, ale pomóc... Niestety, musiałam sama rozszyfrować całą sytację, a też do końca nie jestem pewna, czy nie pomyliłam się. I jeszcze ta swiadomość, że to własnie ją chciał i chce chronić, żeby jej nie stała się przykrość, krzywda.
Powiedzieć, to tyle, co odebrać człowiekowi radość zycia, może nawet - na zawsze. Myślę oczywiście o tej drugiej połowie zdradzonej, która naprawdę kocha. Jeśli nie kocha, to pewnie nie boli aż tak. Im więcej milości - tym wiecej zadanego bólu.
Gdyby wyjawił do końca, mogłabym jeszcze zaufać kiedyś jemu i ewentualnym koleżankom, a tak, niestety, nikomu, bo nie wiem, czy są tymi za które podają się.

Anonymous - 2010-01-27, 11:38

Wiesz szczerze nie zataiłam przed mężem niczego jestem zwolenikiem tego zeby zawsze mówic prawdę nie mam zatajonych kredytów, nie miałam styczności z narkotykami zawsze strałam sie postępowac tak by żyć w zgodzie ze sobą i z innymi

[quote="nałóg"]hhhaaaa neferati............. cała obłuda jest w takim stwierdzeniu:nefertari napisał/a:
i mogę bezkarnie krytykowac innych
nałóg napisał/a:
e o jego zdradzie poza nim i kochtance nie wie nikt oni siedzą cicho
a jak ten mąż dowiaduje sie o innym męzu co zdradził zonę nie oszczedza słów jak on to mół zrobić to jest oczywiscie sytuacja hipotetyczna ie mówie ze tak jest zawsze

[quote="nałóg"]z kim,ile razy,w jakich okolicznościach,gdzie,i jak i czy były usatysfakcjonowane ze zdrady)
A ta wiedza służyła do czego??jak sądziesz????


nie chodzi o to by wywlkekac takie szczegóły, które jeszcze bardziej zaostrzaja konflikt ale jak sie powiedziało a i wskoczyło komus do łóżka to trzeba powiedzieć b i sie do tego przyznać

i dalej

nałóg napisał/a:
Kto napisał o krytykowaniu???? jak ja czytam ,jak rozumiem te posty to jednym z podstawowych warunków jest :
-wyznanie win w konfesjonale
-szczere żałowanie za zdradę
-postanowienie aby zrobić wszystko by nie wrócić do zdrady
-zadość uczynianie całym swoim dalszym życiem,a przede wszystkim wystrzeganiem się dwyznaczności w kontaktach damsko-męskich


to prawda co piszesz ale jak tak nie jest jak może naprawde tego załować skoro nie chce sie przyznac żonie / męzowi?

Anonymous - 2010-01-27, 12:05

gentleman napisał/a:
jeżeli "zdradzacz" nie powinien wyjawiać swojego występku/grzechu małżonkowi, tak jak twierdzicie, to patrząc analogicznie, dziecko, które ukradło nie powinno informować o tym rodziców a nieznany mężczyzna, który zgwałcił lub wykorzystał nie powinien przyznawać się, że zgwałcił/wykorzystał. Narkoman, który zaraził się HIV powinien zachować tę informację dla siebie. W obliczu katastrofy rząd powinien zataić prawdę aby uniknąć paniki ludności. Morderca powinien ofiarę zakopać głęboko i udawać niewinnego aby nie obarczać swoim grzechem rodziny ofiary, itd. itp.
Przy takiej postawie nie dziwię się, że wielu zdradza i zataja i znowu zdradza i znowu zataja i tak w koło.


To co napisałeś ma ręce i nogi tylko w przypadku, gdy patrzymy na to z pozycji przestępcy, który na dodatek boi się złapania i kary za swój postępek, a brak w nim poczucia winy za zło uczynione.

My tu piszemy o sytuacji, gdy osoba popełniwszy grzech ocknęła sie post factum i ogromnie tego żałuje. Nie może cofnąć czasu, a krzywdę, którą wyrządziła chce i ,z pomocą Bożą, może wynagrodzić osobie skrzywdzonej. A przynajmniej jednej z tych osób ( nie dotykamy sprawy osoby z którą cudzołożyła, bo to inny temat i równie trudny).
Na szalę kładziemy szczęście i ból osoby niewinnej oraz grzech i pozorne złagodzenie bólu osoby grzeszącej.
Rozpatrując taką sytuację musimy kierować się Miłosierdziem, jak najlepiej pojętym wobec obu stron!!!
Gdy roztrząsamy dylematy moralne nie wolno nam spłycać skutków, które poniosą strony, których dotyczy. Nie znasz psychiki, ani stanu serca i zdrowia tych osób, a zatem trudno jest przewidzieć efekty wywalenia kawy na ławę.
Czy gdyby jedna ze stron po takiej uczciwej wiadomości dostała zawału lub udaru to patrząc obiektywnie, było warto mówić całą prawdę, gdy nie było konieczności? Czy przypadkiem nie pogłębiło się zła, zamiast je zniwelować? Co wtedy z dziećmi zmarłego, jego dalszą rodziną, współmałzonkiem? Zanim kogoś lub coś ocenisz obejdź problem dookoła, nie stój w miejscu wygodnym dla Ciebie, bo Twój punkt widzenia może nie być obiektywny.
Stanąć w prawdzie nie oznacza wbić nóż w serce drugiej strony. Czasem cisza w ustach jest ogromną pokutą i zadośćuczynieniem.
Nie da się dużo o takich problemach mówić ogólnie.
Minie trochę czasu zanim zaczniesz rozumieć nasz katolicki sposób patrzenia na świat. I my też się w nim różnimy. Staramy się jednak wzrastać w miłości do bliźniego, czego i Tobie życzę. :-)

Anonymous - 2010-01-27, 13:51

kinga2 napisał/a:
Nie znasz psychiki, ani stanu serca i zdrowia tych osób, a zatem trudno jest przewidzieć efekty wywalenia kawy na ławę.
Czy gdyby jedna ze stron po takiej uczciwej wiadomości dostała zawału lub udaru to patrząc obiektywnie, było warto mówić całą prawdę, gdy nie było konieczności?

to są już konsekwencje, skutki. Czy w związku z tym, iż nie wiemy jakie będą konsekwencje i skutki naszego grzechu to w imię tego możemy żyć w zakłamaniu? Oszukując małżonka jesteśmy wobec niego uczciwi? Czy w imię zadośćuczynienia możemy skazać małżonka na życie w iluzji i obłudzie? Jeżeli małżonkowi nie wyjawimy prawdy to zadośćuczynienie według jakich kryteriów (małżonka, swoich czy księdza)? Czy kryteria zdradzacza lub księdza odnośnie zadośćuczynienia są identyczne z kryteriami nieświadomego współmałżonka?
Wybaczcie ale dla mnie to jest czysta obłuda i tyle.

Anonymous - 2010-01-27, 13:57

gentleman napisał/a:
Czy w imię zadośćuczynienia możemy skazać małżonka na życie w iluzji i obłudzie

A w czymże współmałżonek zawinił, że oceniasz iż żyje w obłudzie. Obłudnym jest wyznanie win zdradzacza, któremu sumienie doskwiera, aczkolwiek nie wszystkim, są jeszcze osobnicy, którzy wyjawiają swoje wygibasy by pognębić osobę zdradzaną, ale ci wyjęci są spod dyskusji tu toczonej.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group