Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - dla midziulki

Anonymous - 2010-01-01, 19:50

Midziulka... Ale nikt nie jest nigdy zbyt zniszczony żeby żyć (nie mówiąc oczywiście o osobach zniszczonych fizycznie- śpiączka, czy coś równie strasznego...)Wszystko zależy jak żyć. Jesteś młoda- wszystko przed Tobą jeszcze! Nie wmawiaj sobie, że jest inaczej. Pójdź na spacer, ochłoń z żalu (bo taki z tych słów błyska), zrób coś co sprawia Ci radochę. A co będziesz temu żalowi dawać pokarm do zniechęcania Ciebie? 8-) Nie daj mu się! ;-)

Przede wszystkim uśmiechu ducha!
Pozdrawiam!

Anonymous - 2010-01-01, 22:29

Midziulka, głowa do góry! Jeśli Bóg chce, żebyś żyła to na pewno ma dla Ciebie jakiś szczególny plan, nie zastanawiaj sie jaki, dowiesz się we właściwym czasie. I Bóg ma moc, by wszystko co zniszczone w Tobie uzdrowić lub wymienić na nowe, więc nie martw się tylko zaufaj. Na własne smutki dobrym lekarstwem jest zobaczenie problemów innych ludzi i przyjście im z pomocą, więc do dzieła!
Anonymous - 2010-01-01, 23:35

Midziulek, przetrwamy z Tobą to "Westerplatte" zobaczysz! Wooodzem nam Jeeezus w chooostii ukryyyty z Nim w bój nasz zaaastęp wyruuuszy!!
P.S. Moja młodsza córa, za rycerza na bal sylwestrowy się przebrała. Taka mała, a taka waleczna :-) Joanna d'Arc daję słowo :-D No więc, my tym bardziej, zakładamy zbroje i do zwycięstwa!

Anonymous - 2010-01-02, 18:50

dziękuje wam :)

[ Dodano: 2010-01-04, 10:30 ]
w sylwestra zadzwoniłam rano by spytać się delikatnie - PRZYJEDZIESZ ? Powiedział mi "baw się dobrze"
Późnym popoludniem zadzwoniłam ż krótką rozmową żę Z Nowym Rokiem zmieńmy to co złe, spróbujmy się pogodzić - usłyszałam Nie dzwoń - o czym Ty mówisz.
Gdy powiedziałam że przez dwa lata dzwonie by dostawać kopy przez tel prosto w buzie, spytałam jak myślisz po co to robie pczy po to żę mi tak miło jest - nie, robie to dla nas by nie stracic do końca kontaktu bo to jedyne drzwi, ostatnie które pchasz by zamknąć a ja wiem że gdy już tego nie będzie to juz nie będzie żadnego kontaktu. Nawet niewiem gdzie jesteś.
Odpowiedział krótko - żaden kontakt mi z tobą nie potrzebny
Spytałam - naprawde tak chcesz i w dodatku bez rozmowy tak amen w pacierzu.
Powiedział - a Ty tego nie możesz zrozumieć, to zrozum. Zegnam i nigdy nie odbiore już tel od Ciebie. Wszystko już teraz sobie powiedzieliśmy . Żegnam.

Co niby powiedzieliśmy sobie - pomóżcie mi zrozumieć - jaka to była rozmowa ?
Gdyby chociaż przyjechał i porozmawiał i nawet gdyby też powiedział na koniec żegnam, ale wtedy nie zabił by mnie. A tak to ja powoli odchodze. Wpadam w dół. Zabija mnie i robi to z taką premedytacją. Ja nie wytrzymuje. Naprawde jest ze mną coraz gorzej. Jest już dno

[ Dodano: 2010-01-04, 10:31 ]
" midziulek przetrwamy" Kasiu jak ????

Anonymous - 2010-01-04, 13:01

Midziulka - chcieć - naprawdę chcieć , - to wystarczy przyjąć wyciągniętą dłoń. Ty musisz chcieć - ją przyjąć - . :-(

zapraszam do trójmiasta

Anonymous - 2010-01-04, 14:26

Pozdrawiam, jak was czytam to zawsze płaczę. Rozumiem, ze jest Ci trudno, przeraza mnie to, ze te kryzysy tak długo trwają. Chiałabym coś doradzi, ale sama sobie z tym nie radzę. Wiem tylko, ze walka ni nie daje, wszyscy mówią wycisz sie i czekaj. Tak też Tobie radze. Dobrze radzić, a ja sobie z tym kompletnie nie radze. Jak znajdę trochę więcej czasu to napisze o sobie. Szukam przyjaznej duszy, bo to mnie wszystko przerasta. Wy tak pięknie mówicie, a jak jest ze stosowaniem tego w zyciu, bo u mnie fatalnie. Chwilami mam juz dość. Dzis ledwo co wstałam do pracy, nie widze sensu. Pozdrawiam
Anonymous - 2010-01-04, 14:42

Iwo1
Ciesze sie że jesteś, chociaż smutne że akurat tu :)
Prawda jest taka że wcale sobie nie radze i tak jak Ty nie widze sensu. Gdy wstaje rano do pracy to mam ochote jechać daleko przed siebie żeby mnie nikt nie znał i nie odnalazł. Wtedy popłyną łzy i zapłakana wchodze do pracy - koszmar smutku. Nie wiedziałam że tak to boli, że tak traci się całą chęć do życia.
Coś mi mówi że gdy się wyciszę - to już będzie zuoełnie koniec. Może to dobre rady ale czy wszędzie się sprawdzają i w każdym przypadku - tego nie jestem taka pewna.
Pewnie że ze stosowaniem tego wszystkiego jest "fatalnie"
WOGULE JEST FATALNIE
fajnie że tu trafiłaś - tak naprawde to tu jest dużó miłości, zrozumienia i każdy ma lub miał lub będzie miał tzw doła- więc rozumiemy się tu jak nigdzie indziej :)
Pozdrawiam

Anonymous - 2010-01-04, 14:53

Witaj Midziulko !

co konkretnie robisz ,aby wyjśc ze swojego stanu ?

Poniżej przesyłam Ci tekst , który przygotowałam dla ogniska krakowskiego . Nie wystarczy go jednak przeczytać , ale trzeba wdrażać w życie . Powodzenia . Dzisiaj zaczyna się pierwszy dzień reszty Twego życia , szkoda go marnować.....






Jak rozprawić się z goryczą


" Kiedy myslę o nim , wzbiera we mnie gniew . Kiedy przypominam sobie to wszystko , co mi zrobił doslownie czuję , że go nienawidzę . Wpadam w furię , kiedy tylko o tym myślę . Wiem , że to nie w porządku , ale nic na to nie mogę poradzić .."

" Kiedy zobaczyłem faceta , z którym się spotykała - wspomina mężczyna w trakcie sprawy rozwodowej - to miałem ochotę zabic ich oboje "

Takie myśli i uczucia nie są rzadkością . Psycholodzy twierdzą , że czlowiek przechodzący przez doświadczenie separacji i rozwodu przeżywa te same stany emocjonalne , które byłyby jego udziałem gdyby współmałżonek zmarł . Jednym z tych przeżyc jest gniew . Może byc kierowany do siebie samego , do Boga lub współmałżonka , albo też w róznym stopniu do wszystkich tych 3 osób naraz .Ludzkie emocje dziela się na 3 kategorie : miłość , lęk i wrogość . Miłośc to uczucie , które przyciąga nas do jakiejs osoby , miejsca albo rzeczy . Strach odsuwa nas od kogoś lu czegoś. Wrogość nastawia nas przeciwko komus lub czemuś .
W momencie gdy dochodzi do separacji najczęsciej jedno lub oboje małżonków nie odczuwaja juz do siebie emocji z kategorii miłości . Strach odgrywa czasem ważną rolę , ale nie dzieje się to zbyt często . Wrogość natomiast obecna jest niemal w każdym przypadku . Zostaliśmy zranieni . Stała nam się krzywda . To współmałzonek jest za to odpowiedzialny . Mamy ochotę się jakoś zrewanzować i sprawić , aby on tez cierpiał tak jak my cierpimy.
Choc gniew jest jest naturalna reakcją , jest on jednak destrukcyjny . Może zniszczyć osobę przeciw , której jest skierowany , znacznie częściej jednak niszczy tego , który go w sobie nosi . Jeśli wyrazimy to uczucie w sposób konstruktywny i zdrowy , może to prowadzic do pożądanych zmian . Ale jeśli pozwolimy , aby gniew tlił się w nas , doprowadzi to do tragicznych skutków . Skrywany i pielęgnowany gniew rodzi owoc śmierci , tak jak złosliwy rak powoli zżerający życie.
Niekontrolowany wybuch gniewu przypomina bombę , która niszczy wszystko co znajduje się w jej polu rażenia . Taki wybuch gniewu można porównać do ataku serca , a jego skutki pozstaja w nas czasem do końca życia.
O ile wybuch gniewu można porównać do ataku serca , a tłumiony gniew do raka to niewątpliwie najkorzystniejszą reakcją będzie wyznanie go . Słowo "wyznać " oznacza " zgodzic się z czymś . Przyznajemy się , że to uczucie jest w nas . Nie podejmujemy prób ukrywania naszych prawdziwych emocji , nie dajemy się im ponieśc , ale szukamy konstruktywnych sposobów rozprawienia się z naszym wew. napięciem.
Pismo Swięte bardzo jasno wypowiada się na ten temat . Paweł przynagla nas " Gniewajcie się , a nie grzeszcie": niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce . Ani nie dawajcie miejsca diabłu ! " Ef. 4, 26-27 . Zwróccie uwagę , że Paweł nie powiedział po prostu " Nie gniewajcie się ! To byłoby nierealne. Każdy z nas doświadcza gniewu , kiedy myśli o sytuacjach , w których został niewłaściwie potraktowany . Paweł mói nam natomiast :" Kiedy gniewacie się , nie grzeszcie ! Nie pozwólcie , aby wasze uczucia miały nad wami taka kontrolę , że będziecie mówić lub robic rzeczy destrukcyjne lub grzeszne.Zdanie to mówi nam , że jesteśmy odpowiedzialni za nasze zachowanie nawet wtedy gdy się gniewamy .Jest to więc wyzwanie , które stoi przed każdym z nas : gniewać się w taki sposób , żeby nie grzeszyć.
Gniew czyni nas skłonnymi do grzechu .Naszym zadaniem jest więc nie dopuścic do tego , aby zawładnęły nami emocje. Przyznaj się do tego , że odczuwasz gniew - przed soba , przed Bogiem , przed przyjacielem , albo doradcą , ale nie pozwól aby ten gniew tobą rządził. Kiedy rozmawiasz z kims o swoich uczuciach napięcie spowodowane gniewem słabnie i wzrasta prawdopodobieństwo konstruktywnego działania. .
W drugiej części swojego napomnienia św. Paweł mówi nam ' nie pozwól aby słońce zaszło podczas gdy ty będziesz się gniewac " Nie wolno nam akceptowac gniewu jako stałego lokatora .
Najlepszym sposobem na pozbycie się gniewu jest wyznanie go. Najgorsza rzecz to dusic go w sobie . Kiedy chowasz go w środku i wmawiasz sobie , że się wcale nie gniewasz przygotowujesz grunt dla gigantycznej erupcji ! Innymi słowy dajesz pprzystęp diabłu , otwierasz drzwi dla grzechu.
Gorycz to nic innego jak tłumiony gniew.Jest to gniew , który był dlugo i głęboko skrywany , az stal się nawykiem myslowym i emocjonalnym . Stajesz się więzniem niekończących się mysli o tym jak mógłbys zadac ból małzonkowi. Wciąż na nowo odgrywasz w myslach przeszłe wydarzenia.Kolejny raz zadajesz te same pytania i kolejny raz odtwarzasz rte same odppowiedzi. Gniew przerodził się w gorycz i rodzi nienawiść. Mówisz , że to małzonek zrujnował ci życie podczas kiedy to ty sam obrałeś sobie gniew za towarzysza . Nikt nie może wybrac gniewu i pozostac wolny od goryczy.
Jeśli twój gniew przerodził się w gorycz potrzebujesz pomocy duchownego , doradcy , lub terapeuty , aby usunąc zakażenie i dotrzeć do uzdrawiającej wody Bożego przebaczenia. Masz prawo czuc gniew , ale nie masz prawa zniszczyc kogoś kogo stworzył Bóg - siebie samego . W Biblii gorycz jest postrzegana jako grzech . Nie można uniknąc uczucia gniewu , gorycz wyrasta jednak ze zgody na to , by gniew codziennie gościł w naszym sercu . Właśnie dlatego czytamy " Niech zniknie spośród was wszelka gorycz , uniesienie , gniew , wrzaskliwość , znieważanie wraz z wszelka złością "Ef. 4,31. Musimy wyznac gorycz jako grzech i przyjąc Boże przebaczenie.Zwrócmy uwagę , że jednorazowe wyznanie , iz odczuwamy gorycz nie usunie automatycznie z naszego serca wszystkich negatywnych uczuć . Jesli długo nosiłeś w sobie gorycz uczucia , które temu towaryszą moga ginąć powoli. Przyznaj przed Panem , że masz takie uczucia i potwierdz , że pragniesz przebaczyć . Możesz pomodlic się w ten sposób " Ojcze , Ty znasz moje myśli i uczucia . Dziękuję Ci , że z Twoja pomocą nie muszę juz obciążać nimi mojego małzonka . Prosze pomóż mi być narzędziem Twojej miłości" Przebaczenie musi stać się częścia twego codziennego zmagania, nie możesz pozwolic sobie na chowanie uraz . W miarę jak będziesz praktykował przebaczenie . mysli i uczucia pełne goryczy i gniewu będa nawiedząły cię coraz rzadziej.
Następną wyzwaniem po uwolnieniu się od goryczy jest aby :byc dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni , przebacza c sobie tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie aby być naśladowacami Boga " Ef 4,32-5,1
Nie wystarczy wyznać grzech i przyjąc Boże przebaczenie . Musimy oddac swoje uczucvia i współmałzonka Bogu i prosić Go , aby w miejsce nienawiści napełnił nas miłością . On pragnie abysmy byli narzędziami Jego miłości. Jest to jedna z najwspoanialszych prawd Biblii . Bóg nie tylko chce abyśmy nie byłi juz w niewolo negatywnych emocji . On pragnie , abysmy mieli z Nim żywa relację , która będzie promieniowac na innych ludzi wokół nas.
Niekontrolowane rozgoryczenie zawsze prowadzi nas w kierunku zemsty . Kiedy poddajemy się temu duchowi postępujemy wbrew Biblii. Sw Paweł pisze " Nikomu złem za zł nie odpłacajcie , starjcie się dobrze czynić wszystkim ludziom "..." Umiłowani nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości , lecz pozostawcie to pomście Bożej . Napisano bpowiem " Do mnie nalezy pomsta . Ja wymierzę zapłatę - mówi Pan " Rzym 12,17.19 W Liście do Tesaloniczan św Paweł po raz kolejny móiw do chrześciajn " Baczcie , aby nikt nie odpłacał złem za zło , zawsze usiłujcie czynić dobrze sobie nawzajem i wszystkim " 1 Tes. 5,15
Powinniśmy się starać czynic to co dobre dla nszego małżonka , a nie koncetrowac się na tym jak mu wymierzyc zapłatę .Na pewno nie będzie dla niego dobre gdy będzie żył nadał w sposób grzeszny , ale masz starać się o jego dobro napominaniem nie przy pomocy gniewnych pogrózek , a miłościa stanowczą .

Zadania dla Ciebie :

1. Przelej swój gniew na papier . Poproś Pana o Jego prowadzenie , kiedy będziesz próbował wyrazić co czujesz . Możesz zacząc od słów " Wzbiera we mnie gniew ponieważ ..."
2.Pomyśl o jakimś bezstronnym przyjacielu , z którym mógłbyś podzielić się tym co napisałeś . Przeczytaj mu to i poproś , by doradził ci jakies konstruktywne kroki , które możesz podjąc w tej sytuacji.
3. Czy czujesz , że gniew przemienił się w gorycz? Jeśli tak to czy jestes gotowy wyznac to jako grzech i przyjąc boże przebaczenie ?
4.Jesli jeszcze nigdy nie zarposiłes Jezusa do swojego życia zrob to i poproś Go by uzdolnił cię do rozwiązania twoich obecnych problemów.


Zródło - G. Chapman " Małżeństwo w separacji "

Anonymous - 2010-01-06, 14:17

Witajcie. wierzę , ze nie jest nikomu łatwo. Myślalam, ze jestem juz na dnie. ze gorzej nie moze juz być. A to jednak wszystko przede mną. wczoraj mąż oświadczył, ze do niczego nie bedzie sie dokładal, mam opłacać sama rachunki, kupować jedzenie i utrzymywać dzieci. tak po ludzku jest to nie do przyjęcia. Nie wiem jak mam to zmienić, nie mam siły na walkę. Czy powinnam to przyjąć? Nie wiem. Mąz oczywiście mieszka z nami, jesteśmy w kryzysie juz ól roku, znudziło mu się byc dobrym męzem, za bardzo sie poświęcał, a teraz chce zyc dla siebie tak oświadczył. I zyje, a ja i dzieci. Ja juz dla niego nie istnieje, a dzieci podobnoż sa ważne. Tylko one to widza i nierozumieją dlaczego nagle im życie sie zawalilo. Swieta byly okropne, ja i dzieci usiedlismy do kolacji wigilijnej, a maz lezal w pokoju. Pozdrawiam, prosze o modlitwe, bo czuje ze mam coraz mnie siły.
Anonymous - 2010-01-06, 14:37

Iwo1
Pozdrawiam.
Musisz sie zastanowić nad źródłem kryzysu,trwa juz pół roku więc czas cos ztym zrobić.Wiem ,że łatwo daje sie teoretyczne rady ale musicie porozmawiać,inaczej nie rozwiążecie problemu finansoweo.Myśle,że mąż zdaje sobie sprawę ,że w ostateczności ty masz prawo do alimentów do alimentów na dzieci.
Wiem ,że taka postawa jest możliwa bo przeżyłam to samo co TY,teraz jakos pomału wychodze na prostą.
Życze dużo siły i wytrwałości do dojścia źródła kryzysu.
Posłuchaj co napiszą Ci też inni są tu fajni ,mądrzy ludzie doświadczeni życiowo.
pozdrawiam.

Anonymous - 2010-01-06, 14:46

gdy się mieszka razem to jest duża szansa na rozwiązanie tego kryzysu - gdy dwa lata się nie wie gdzie mąż mieszka bo ciągle zmienia i już brak źródeł by spytać coś o niego. To wtedy nie jest łatwo - rak kontaktu, brak wszystkiego - jak kamień w wode, zero - nawet niewiem czy przytył, czy nie, czy ma modne spodnie, czy nie a co dopiero cokolwiek poważniejszego, mówię wam to prawdziwy koszmar.

[ Dodano: 2010-01-06, 14:51 ]
nie daje rady - i to wcale nie są tylko słowa. Mam coraz wieksze dołki i coraz bardziej mnie to boli. I sama niewiem kiedyś bolało to że odszedł, teraz boli to że gdybym nawet umierała i prosiła o szklankie wody - odpisze absolutnie ja nie mam czasu.
I chyba to jest gorsze od wszyskiego to już takie poprostu jest aż nie do uwierzenia. I wcale już tu nie chodzi o bycie czy nie bycie razem - tu chodzi o bycie czlowiekiem i zawsze mężęm - moim mężęm

Anonymous - 2010-01-06, 16:57

midziulka, wiem co czujesz,4 miesiace temu bylam w szpitalu i bylam w krytcznym stanie, mam chore serce i moj maz wie o tym,pommo tego pojechal do kochanki, wylaczyl telefony,znajomi dzwonili starali sie go znalesc w pracy nikt nic nie wiedzial,a ty w razie czego byla potrzebna zgoda meza na zabieg..a on nic bo byl z kochanka...ale wiesz ja patrze na to inaczej teraz...jak bardzo szatan i zlo jest w nim,dlatego modle sie za niego...powroc do urzekajacej jesli juz przeczytalas...czytaj dusza i pragnieniem serca...pozdrawiam
Anonymous - 2010-01-11, 16:56

Agnieszzko
Bardzo Ci dziekuje za ten teks, czytam go juz piąty raz.
Agnieszko, nie umie trafić do mejego męża, taka jest prawda i ostatnio czuje żę coraz bardziej czas robi swoje, minęły dwa lata jak nie był w domu. Dwa lata nie zapragnął mnie chociaż zobaczyć, ani spytać czy jestem zdrowa.
Wiem że mam prawo do alimentów na siebie i wiem żę one by trochę ucieły mu tej swobody ale nie zakładam sprawy. Postanowiłam dać radę z tego co mam, chociaz wiem że swoich nie szanuje. Kupuje prezenty a szkoda słów. Postanowiłam dać rade.

Anonymous - 2010-01-11, 19:20

Midziulka???a to jest zdroworozsądkowe???
To tak jakbyś podkłądała męzulkowi poduszeczkę pod tyłek.
Ułatwiasz mu hasanie po zieleńszej trawce.
A Ty ????
midziulka napisał/a:
Wiem że mam prawo do alimentów na siebie i wiem żę one by trochę ucieły mu tej swobody ale nie zakładam sprawy. Postanowiłam dać radę z tego co mam, chociaz wiem że swoich nie szanuje


Działanie na własną szkodę jest wbrew przykazaniu:Nie zabijaj(siebie)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group