Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - pomocy

Anonymous - 2010-05-06, 14:22

marzena0711 napisał/a:
Choć bym nie wiem co zrobiła on nie wróci.


To nie rób nic poza zajęciem sie sobą i dziećmi

A jako pewne wytyczne przeczytaj i podejmij próbę zastosowania tego co kiedyś Ola2 opublikowała na tym forum:

INSTRUKCJA OBSŁUGI WŁASNEGO CHCENIA/NIECHCENIA – DLA POCZĄTKUJĄCYCH

Przepis na wyjście z domu
1. Wziąć swój zmaltretowany zewłok z wersalki lub fotela i zanieść ‎do łazienki.
‎2. Jeżeli będzie się opierać, złapać za czuprynę lub uszy.
‎3. W łazience napuścić wodę do wanny i nie pomylić gorącej z zimną - lepiej wymieszać i ‎łokciem sprawdzić, czy się nadaje.
‎4. Do wody wsypać olejków wonnych tudzież soli kąpielnych.
‎5. Leżeć w tym minimum 20 min.
‎6. Nie zapomnieć ruszać rękami, bo wprawdzie się ciało namoczy, lecz samo nie umyje.
‎7. Wyjść z wanny i szorstkim ręcznikiem potrzeć wszędzie. Wszędzie napisałam, a więc tam tyż.
‎8. Natrzeć ciało, co by się nie łuszyło, a ujędrniło - nie mylić tej czynności z zabalsamowaniem.
‎9. Ułożyć szał fryzurę i nałożyć makijaż - na twarz, nie na włosy.
‎10. Iść do szafy i pogrzebać. Wyjąć ciuchy, który trzymało się na najlepsze okazje, w tym ‎bieliznę.
‎11. Założyć to wszystko stosownie do pogody i pory dnia (nie polecam ulubionego ‎bikini+jesiennego płaszcza+klapek=strój powodujący, że cię zamkną w wariatkowie albo za coś ‎inszego zaraz po wyjściu z domu).
‎12. Usiądź przy telefonie z adresami rodziny i przyjaciół.
‎13. Zacznij dzwonić od nazwiska zaczynającego się na A.
‎14. Umów się z kimkolwiek, pamiętając, żeby wykluczyć mężów swych koleżanek i przyjaciółek, ‎bo może być groźnie, a ty masz i tak dużo adrealiny we krwi, więcej ci nie trza, bo padniesz, ‎nim wyjdziesz. A więc nie z kimkolwiek, ale tylko i wyłącznie z kobietą, którą lubisz, a która jest ‎pogodna i niebiańsko cierpliwa, spolegliwa.
‎15. Wyjdź z domu (oczywiście ubrana) i nie zapomnij zamknąć drzwi na klucz (acha, woda z ‎wanny wypuszczona?!).
‎16. Dalej samo się zrobi, bo jak dotrzesz do tego punktu, to oznacza, żeś w 90% ogarnięta.
‎17. Pamiętaj, tylko wróć do domu późno.
‎18. Jak coś fajnego, fajniejszego jak powyżej wymienione, do głowy nagle wpadnie, ‎natychmiast rzucać wszystko ( prócz bąbelków) i rozpocząć realizację tego czegoś, co wpadło.‎

P.S. Uwaga! Instrukcja nie nadaje się do bezpośredniego użytku dla facetów - oni se muszą ‎kilka rzeczy zmodyfikować.
P.P.S.S. Uwaga! Jeśli masz dzieci, to musisz wcześniej zadbać o ich opiekę.



INSTRUKCJA OBSŁUGI WŁASNEGO CHCENIA cz. II jest przeznaczona dla tych, którzy pierwszą ‎instrukcję stosują bez posługiwania się ściągą, znaczy się realizują ją z pamięci.

Inspiracją do powstania tej instrukcji były własne doświadczenia oraz poglądy bardzo pozytywnie ‎nastawionego do życia prof. Marcela Messinga, holenderskiego antropologa, filozofa i mistyka, który ‎mówi: "Przestańcie się bać, nadchodzą naprawdę wspaniałe czasy". Wprawdzie ma na myśli czasy, ‎które mają nadejść globalnie dla ludzkości, to zanim dojdzie do tych przemian, to każdy powinien już ‎teraz zadbać o szczęście swoje i bliskich. Wprawdzie prochu facet nie wymyślił, ale fajnie brzmi.

INSTRUKCJA OBSŁUGI WŁASNEGO CHCENIA CZ. II - DLA ZAAWANSOWANYCH

‎1. Wyjdź do ludzi, ale nie rzucaj się na nich łapczywie, bo wprawdzie czasami samotność bywa ‎fajna, ale przebywanie non stop "sam ze sobą", może doprowadzić Cię do tego, że już nie ‎będziesz mogła patrzeć na siebie. A od tego do depresji czy nałogów króciutka droga.

‎2. Otocz troską dzieci (tylko nie bądź do cholery nadopiekuńcza). Poświęcaj im czas, i nie chodzi ‎tu o ilość, jaką poświęcasz, ale jakość tych kontaktów. Nie masz własnych dzieci? Nie szkodzi! ‎Mogą być cudze, z dalszej rodziny, siostrzenice/siostrzeńcy, bratanice/bratankowie.

‎3. Idź do lasu, parku, w pole, kiedy tylko zaświeci słoneczko, kiedy tylko możesz. Zamykaj oczy i ‎słuchaj, wdychaj. I tylko nie gadaj, że mieszkasz w centrum miasta. Wtedy rusz tyłek trochę ‎dalej.

‎4. Kiedy chwycą Cię nerwy, złap się za jakąkolwiek pracę fizyczną. Piszę jakąkolwiek, bo już ‎dom możesz mieć, z racji częstych nerwów, wylizany do czysta. Zawsze jeszcze możesz ‎popracować na rzecz otoczenia.

‎5. Rozwijaj i podlewaj w sobie współczucie i miłość do innych ludzi. Wiem, że do niektórych, tych ‎jeszcze krzywdzących Cię, jest trudno. No to zacznij od innych. Jak się wprawisz, przeniesiesz ‎to na krzywdzicieli. Myśl o zaletach ludzi, a nie koncentruj się na ich wadach. Nikt nie jest ‎doskonały! Pomyśl, że ta sfrustrowana dziś pani w kolejce, odreagowuje być może... właśnie ‎zdradę męża.

‎6. Bądź czasem krową lub żółwiem. Staraj się być cierpliwa i unikaj gwałtownych reakcji. To, co ‎Cię dzisiaj wyprowadza z równowagi, jutro może nie mieć znaczenia. Niestety w naszym ‎przypadku, to najtrudniejszy punkt do zrealizowania.

‎7. Masz prawo do "nicnierobienia". No bo jak realizujesz te wszystkie punkty, to i tak robisz ‎wiele. Bóg przez sześć dni ciężko pracował, a siódmego dnia wreszcie mógł odpocząć. Dlatego ‎ten siódmy punkt dopisałam, taki tylko dla Ciebie, człowieku, będący w czasie kryzysu lub po ‎kryzysie.

Pozdrawiam optymistycznie

Anonymous - 2010-05-06, 14:24

kinga2,
Ja już nie zniosę dłużej tego.Upokorzyłam się strasznie przed mężem.Rano odmówiłam różaniec, potem nowennę a na koniec zaczęłam pisać głupie beznadziejne esm.

Anonymous - 2010-05-06, 14:24

To tak po ludzku........jako dopalacz do tego co sugeruja Panie wyżej(modlitwy)
Anonymous - 2010-05-06, 15:03

Można wyjść z domu, wystroić się i pokazać ludziom ale przebywanie z ludźmi chyba nie sprawia mi przyjemności, męczy mnie to i marzę o powrocie na wersalkę
Znalazłam was tutaj o 1.5 roku za późno

Anonymous - 2010-05-06, 15:09

Ni epeleć bzdur....wyłaż do ludzi
Anonymous - 2010-05-06, 16:45

To wyjdź do ludzi wbrew własnemu chceniu :-)
A jeżeli nie możesz się przełamać, to idź na spacer sama. Mnie w najgorszym okresie pomogło odkurzenie roweru. Teraz też, jak mam "dołek", chwytam różaniec i na rower wokół jeziora - tak z 1,5 godz. To bardzo pomaga, naprawdę :-D
Nigdy nie jest za późno. Nie wiesz, co przyniesie dzień następny.

Anonymous - 2010-05-06, 21:48

[quote="Aleksandra1001"]Nie wiesz, co przyniesie dzień następny.[/quote

To świeta prawda,nie wolno nam tak rozpaczać,jeżeli jest Ci cięzko ,pewnie jak każdemu z nas w takich chwilach,przytul sie mocno do Pana,on na Ciebie czeka i wypłacz sie mu do rekawa.
Spróbuj spojrzec na siebie jako kogoś kto jest tyle wart ,że aż Jezus nósł dla Ciebie krzyż.Jesteś aż człowiekiem ,który czasami musi oddychac samotnie.Życie niesie nam dużo niespodzianek i niekoniecznie przyjemnych trzeba wszystkie przyjąć.Pozdrawiam w modlitwie na ustach.

Anonymous - 2010-05-07, 13:45

marzena0711,
Witaj,
twoje zachowania to konsekwencje stanów depresyjnych. Nie powinnaś dodatkowo się nimi zamartwiać. Skoro są tak silne ,że czujesz każdą aktywność jak męczący wysiłek to koniecznie porozmawiaj ze specjalistą od takich problemów. Nie musisz koniecznie przyjmować leków, gdyby Ci tak sugerował, ale musisz nauczyć się z tymi stanami radzić , inaczej domorosłymi metodami tylko sobie zaszkodzisz.
To co radzą Sycharki jest pomocne tylko w fazie light, ale ty opisujesz już coś poważniejszego. Proszę Cię bardzo zadbaj o siebie, bo zaniedbania w tej sferze przynoszą opłakane skutki.
Modlitwę oczywiście kontynuuj, a jeśli Ci tuż po niej gwałtownie spada nastrój lub robisz rzeczy irracjonalne to porozmawiaj z kapłanem. Najlepiej znajdź takiego, który posługuje w Odnowie w Duchu Świętym lub Kościele Domowym.
Nie wszystkie depresje mają podłoże fizyczne, gorsze w przeżywaniu i trudniejsze w leczeniu są te o podłożu duchowym. Jeśli taka Cię gnębi będzie potrzebna pomoc zarówno świecka jak i duchowna. Nie zwlekaj ze szczerą rozmową z księdzem- nie skupiaj sie tylko na skutkach, ale raczej na historii życia własnej i rodziny.
Koniecznie rozeznaj jakie jest podłoże, parę Twoich stwierdzeń sugeruje, że być może to ten drugi rodzaj.

Anonymous - 2010-05-10, 11:31

Jak by tego wszystkiego było mało to w sobotę syn przyznał się ,że palił trawę.
Chciała bym przespać kilka lat.
Co jeszcze się zdarzy?
Zaraz idę do szkoły i pewnie się dowiem ,że nie ma postępów w nauce.
Czuję się bardzo samotna.
Pragnę by mąż wrócił, by mnie przytulił i powiedział,że wszystko będzie dobrze tak jak dawniej.

Anonymous - 2010-05-10, 12:52

Jezus mówi do duszy : Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie mnie troskę o wasze
sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę mówię wam, że każdy akt
prawdziwego, głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje
pożądany
przez was efekt i rozwiązuje trudne sytuacje. Zawierzenie Mnie nie
oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania
do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, bym nadążał za wami; zawierzenie to
jest zamiana niepokoju na modlitwę. Zawierzenie oznacza spokojne
zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i oddanie się Mnie
tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: Ty się tym zajmij.

Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o
konsekwencjach zdarzenia. Podobne jest to do zamieszania spowodowanego
przez dzieci domagające się, aby mama myślała o ich potrzebach gdy
tymczasem one chcą się tym zająć same, utrudniając swymi pomysłami i
kaprysami jej pracę. Zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, zamknijcie

oczy i myślcie o obecnej chwili, odwracając myśli od przyszłości jak od

pokusy.

Oprzyjcie się na Mnie wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na
moją
miłość, że kiedy z takim nastawieniem mówicie: "Ty się tym zajmij", Ja
w
pełni to uczynię, pocieszę was, uwolnię i poprowadzę.

A kiedy muszę was wprowadzić w życie różne od tego, jakie wy
widzielibyście dla siebie, uczę was, noszę w moich ramionach, sprawiam,
że jesteście jak dzieci uśpione w matczynych objęciach. To, co was
niepokoi i powoduje ogromne cierpienie to wasze rozumowanie, wasze
myślenie po swojemu, wasze myśli i wola, by za wszelką cenę samemu
zaradzić temu, co was trapi.

Czegóż nie dokonuję, gdy dusza, tak w potrzebach duchowych jak i
materialnych, zwraca się do mnie mówiąc: "Ty się tym zajmij", zamyka
oczy i uspokaja się! Dostajecie niewiele łask, kiedy męczycie się i
dręczycie się, aby je otrzymać; otrzymujecie ich bardzo dużo, kiedy
modlitwa jest pełnym zawierzeniem Mnie. W cierpieniu prosicie, żebym
działał, ale tak jak wy pragniecie... Zwracacie się do Mnie, ale
chcecie, bym to ja dostosował się do was. Nie bądźcie jak chorzy,
którzy
proszą lekarza o kurację, ale sami mu ją podpowiadają. Nie postępujcie

tak, lecz módlcie się, jak was nauczyłem w modlitwie "Ojcze nasz":
Święć
się Imię Twoje, to znaczy bądź uwielbiony w tej mojej potrzebie;
Przyjdź
Królestwo Twoje, to znaczy niech wszystko przyczynia się do chwały
Królestwa Twego w nas i w świecie; Bądź wola Twoja jako w niebie tak i
na ziemi, to znaczy Ty decyduj w tej potrzebie, uczyń to, co Tobie
wydaje się lepsze dla naszego życia doczesnego i wiecznego.

Jeżeli naprawdę powiecie Mi: "Bądź wola Twoja", co jest równoznaczne z

powiedzeniem: "Ty się tym zajmij", Ja wkroczę z całą moją wszechmocą i

rozwiąże najtrudniejsze sytuacje. Gdy zobaczysz, że twoja dolegliwość
zwiększa się zamiast się zmniejszać, nie martw się, zamknij oczy i z
ufnością powiedz Mi: "Bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij!". Mówię ci,
że
zajmę się tym, że wdam się w tę sprawę jak lekarz, a nawet, jeśli
będzie
trzeba, uczynię cud. Widzisz, że sprawa ulega pogorszeniu? Nie trać
ducha! Zamknij oczy i mów: Ty się tym zajmij!". Mówię ci, że zajmę
się
tym i że nie ma skuteczniejszego lekarstwa nad moją interwencją
miłości.
Zajmę się tym jedynie wtedy, kiedy zamkniesz oczy.

Nie możecie spać, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o
wszystkim myśleć i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim albo – gorzej

– ufacie tylko interwencji człowieka. A to właśnie stoi na przeszkodzie

moim słowom i memu przybyciu. Och! Jakże pragnę tego waszego
zawierzenia, by móc wam wyświadczyć dobrodziejstwa i jakże smucę się
widząc was wzburzonymi.

Szatan właśnie do tego zmierza: aby was podburzyć, by ukryć was przed
moim działaniem i rzucić na pastwę tylko ludzkich poczynań. Przeto
ufajcie tylko Mnie, oprzyjcie się na mnie, zawierzcie Mnie we wszystkim.
Czynię cuda proporcjonalnie do waszego zawierzenia Mnie, a nie
proporcjonalnie do waszych trosk.

Kiedy znajdujecie się w całkowitym ubóstwie, wylewam na was skarby moich

łask. Jeżeli macie swoje zasoby, nawet niewielkie lub staracie się je
posiąść, pozostajecie w naturalnym obszarze, a zatem podążacie za
naturalnym biegiem rzeczy, któremu często przeszkadza szatan. Żaden
człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz

na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.

Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami
duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich
potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i
ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość.

To jest Marzenko dla Ciebie.Oddaj to wszystko Jezusowi niech On zajmie sie tym wszystkim co boli w sercu Twoim. Tekst jest wzięty z Dzienniczka Siostry Faustyny, a ja dostałam go dziś od naszej forumowej izzabelli 07.Pozdrawiam w Jezusie .

Anonymous - 2010-05-10, 14:34

laura_33_31 napisał/a:
Tekst jest wzięty z Dzienniczka Siostry Faustyny


Sprostowanie tekst pochodzi z pism sługi Bożego ks. Dolindo Ruotolo, źródło: katolicki portal:

http://www.katolicki.net/...tym_zajmij.html

Anonymous - 2010-05-10, 20:05

Marzena- powinnaś pójść na terapię -ale do jakiegoś dobrego psychologa , dla osób współuzależnionych.

[ Dodano: 2010-05-10, 20:11 ]
Wtedy będziesz potrafiła zapanować nad sobą i nie pisać sms, które Cię poniżają .

Anonymous - 2010-05-10, 20:31

czerwona,
Korzystałam z takiej terapii wiele razy .Niestety ostatnio kiedy chodziłam na taką terapie w mojej okolicy pomogło mi to tylko w rozwodzie. Tak wyszło...
O nie kocha wiec jeśli chce rozwodu ,daj mu go i ułóż sobie życie...zajmij się sobą i zobaczysz jeszcze będziesz szczęśliwa z kimś innym -słyszałam.Były tam też panie które przyklaskiwały.Więcej tam nie pójdę.
Chciała bym skorzystać z pomocy ale z terapeuty katolickiego ,tutaj niestety to zn.w mojej okolicy nie słyszałam o takim.
Jest jeszcze problem taki że za parę dni wyjeżdżam na 3 miesiące .
Nawet do kościoła będę mogła chodzić tylko co 2 tygodnie.
Pozostaje mi modlitwa .

Anonymous - 2010-05-10, 21:14

marzena0711,
tam gdzie bedziesz zapytaj w Kościele o terapeutę, albo zdradź gdzie jedziesz może ktoś z Sycharków zna w tamtej okolicy kogoś kto Ci pomoże. A może się uda.... :-D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group