Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Historia Riley

Anonymous - 2009-12-10, 12:57

Najpierw napisałaś:
Riley napisał/a:
W lipcu odszedł ode mnie ukochany mąż. Kryzys i rozpad naszego związku stanowiły rezultat przede wszystkim mojego zachowania. Mam świadomość, że sama doprowadziłam do tego wszystkiego. Ocknęłam się za późno.. Odwróciłam się od Boga, popadłam w wygodnictwo i egoizm. Przestaliśmy z mężem rozmawiać. Warczeliśmy do siebie. Coraz bardziej męczyliśmy się w swojej obecności. Zdradziłam męża.

A potem:
Riley napisał/a:
Wyraźnie widzę tutaj mnóstwo oznak niedojrzałości. Ten człowiek nie dorósł do sakramentu małżeństwa. W tygodniu wybiorę się do kurii. Z bólem w sercu, ale też z głębokim przekonaniem zmierzać będę w kierunku stwierdzenia nieważności.

Jesteś śmieszna, wiesz? Zdradziłaś swojego męża, wbiłaś mu nóż w plecy, potem nachodziłaś, robiłaś sceny i nagabywałaś przez prawie pół roku... on nie chciał Cie widzieć ani z Tobą rozmawiać i dlatehgo stwierdziłaś, że ON nie dorósł do małżeństwa??!! Chyba żartujesz, dziewczyno... a gdzie TWOJA dojrzałość? Gdzie dochowanie przysięgi małżeńskiej??!! Dawałaś czadu przez kilka lat, a teraz poszłaś po rozum do głowy, bo grunt pali Ci sie pod nogami i myślisz, że mąż powinien w podskokach wrócić, bo TY przejrzałaś??!!

Więcej pokory... mniej dyktowania mężowi co powinien czuć i robić... spojrzenie na siebie i swoje postępowanie, modlitwa, post i jałmużna... i CZAS... on leczy rany...

Przepraszam za te ostre słowa, ale nóż mi sie w kieszeni otworzył...

[ Dodano: 2009-12-10, 12:59 ]
Riley napisał/a:
Czy jestem w gorącej wodzie kąpana? W tej kwestii chyba nie. Dałam męzowi czas. Ma go od lipca, odkąd się wyprowadził. Chyba już najwyższa pora na działanie? Ile można trwać w takim zawieszeniu?


Ale to nie TY decydujesz kiedy mąż ma wrócić... to JEGO uczucia i JEGO ból... to ON nie może sobie poradzić z emocjami... wyhamuj...

Anonymous - 2009-12-10, 13:08

Riley tupie nogą i wyznacza terminy . Czy stanęłaś w prawdzie : o sobie , o mężu i najważniejsze o Bogu ?


4 prawa życia duchowego - na str 9 jest taki obrazek z dwoma krzesłami , który dotyczy Ciebie ?

http://www.karola.alleluj...php?numer=15905

Anonymous - 2009-12-12, 14:18

AK70 Ton Twojej wypowiedzi i nazywanie mnie "śmieszną" jest obraźliwy i niegrzeczny. Jakim prawem twierdzisz, że "dawałam czadu przez kilka lat". Wyciągasz wnioski nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Jesteś bardzo niesprawiedliwa. Twój napastliwy ton prawdopodobnie świadczy o przeniesieniu na mnie osobistych zadrażnień, co nie powinno mieć miejsca. I weź proszę pod uwagę, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a kryzys nie pojawia się znikąd. Osądy w takiej formie pozostaw proszę komuś innemu. Jak, który przez Ciebie przemawia nijak się ma do chrześcijańskiej postawy, którą rzekomo prezentujesz. Jeżeli nauka kościoła pozwala jednemu z małżonków postępować, tak jak chce, tylko dlatego, że drugie postąpiło źle, czego żałuje, to wybaczcie, ale ta nauka nie jest mi bliska. To nauka zemsty. Prawo talionu. Żądza odwetu.
O dojrzałości świadczy między innymi kultura wypowiedzi, której w Twoim poście zabrakło.

[ Dodano: 2009-12-12, 14:26 ]
Ps. Nie rozumiem, w jakim znaczeniu "grunt pali mi się pod nogami"?. Szczęśliwie wychowana zostałam w duchu konieczności zapewnienia sobie bytu własnymi umiejętnościami, wykształceniem i fachowością. Mężczyzny w tym zakresie nie potrzebuję, choć tego kwiatu jest pół światu.
Starzeć w oczekiwaniu na "niewiadomoco" nie mam ochoty, jak chyba nikt. A miłość dojrzała, to miłość, która potrafi wybaczać, albo stara się podjąć wspólny wysiłek.
Nóż w plecy wbiliśmy sobie obydwoje, ale oczerniać męża na forum nie zamierzam, więc odnoszę się do własnego zachowania. Tak. Drażni mnie to, że rękę wyciągam tylko ja, choć z prezentowanego tu punktu widzenia również powinnam odwrócić się na pięcie, lizać rany w swojej jaskini i czekać..

Anonymous - 2009-12-12, 15:41

Rayli........... Ak dała Ci tylko zwrot.Jak widzi Ciebie z Twoich realcji w tym wątku.
A wykształcenie ,fachowość i umiejętności nie rownają sie często MĄDROŚCI.

A może jednak troche pokory????
Boli palec w oku?????? ale to prawda..............Ty zdradziłaś..........

Anonymous - 2009-12-12, 21:44

Pewnie, że boli palec w oku.
Owszem. Zdradziłam. Czy z konkretnego grzechu spowiadamy się całe życie, żeby nam odpuszczono?
Mądrości życiowej wiedza, fachowość i umiejętności nie zastąpią. To oczywiste. Ale sprawią, że grunt nie pali się pod nogami.
Mam w sobie pokorę, co nie znaczy, że mam podkulić pod siebie ogon jak zbity pies.

Anonymous - 2009-12-13, 19:42

Riley, grzech odpuszcza Ci Pan Bóg w sakramencie pokuty, i nie musisz się z niego ponownie spowiadać. Ale jest też kwestia tego, że za grzechy, za zło które uczyniliśmy - ponosimy po prostu konsekwencje. Niektórzy ponoszą te konsekwencje całą pozostałą część życia... Nie chcę Cię tu dołować, bo wszak nie musi tak być w Twoim przypadku. Ale warto sobie uświadomić prosty fakt - każdy nasz czyn niesie za sobą konsekwencje. Czasem krótko- , czasem długofalowe. Niezależnie od tego, czy popełniając ten czyn - widzimy te konsekwencje i godzimy się na nie, czy też nie.
Anonymous - 2009-12-14, 08:19

Riley???? a co to wg Ciebie jest POKORA?Jak ją rozumiesz?
Anonymous - 2009-12-14, 11:57

Riley napisał/a:
Jeżeli nauka kościoła pozwala jednemu z małżonków postępować, tak jak chce, tylko dlatego, że drugie postąpiło źle, czego żałuje, to wybaczcie, ale ta nauka nie jest mi bliska.


Nie , nie pozwala .

Anonymous - 2009-12-14, 12:43

Riley... nie zamierzałam Cię obrażać, przeprosiłam też za ostry ton wypowiedzi.
Widzę jednak, że nie każdy ma prawo wypowiedzieć się na Twoim wątku, bo może nie sprostać Twoim oczekiwaniom...

Więc przepraszam jeszcze raz i wycofuję sie z wątku (co nie znaczy, że wycofuję sie z tego, co napisałam)... nie ma sensu pisanie do kogoś, kto oczekuje tu jedynie głaskania po głowie.

nałóg napisał/a:
Riley???? a co to wg Ciebie jest POKORA?Jak ją rozumiesz?

Dobre pytanie nałóg... i adres też właściwy...

Anonymous - 2009-12-15, 19:35

Riley.....wiesz, nie denerwuj się, że Ty chcesz naprawy a mąż ciągle nie.
On pewnie jeszcze potrzebuje czasu. Widać potrzebuje go więcej niz TY !
Ty zrozumiałaś, chcesz walczyć o małżeństwo, naprawiać......On ciągle jeszcze nie wie.
Spokojnie Riley....moim zdaniem ile się to wszystko psuło, sypało....tyle czasu potrzebuje żeby sie podniosło, odbudowało, przemieniło = uratowało.
Dużo cierpliwości !! Pozdro !! EL.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group