Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Przesadna pruderia przyczyną nieszczęścia?

Anonymous - 2009-11-27, 10:50

Nirwanna napisał/a:
Jarku, to o co w.z. się pyta - to kluczowe jest. Czy jak żona wróci, będzie przez Ciebie kochana tak jak ona chce? Czy tak jak ty chcesz?


Nie zakładam, że wróci, powtarza , że mnie już nie kocha ale takim tonem jakby chciała powiedzieć:
Nienawidzę cię.
A kwintesencja rozpadu zacznie się po pierwszej rozprawie.
Obrazowo mówiąc można to przyrównać do tego że jak teraz naszą łąkę poryły kretowiska to po rozprawie będzie tak jakby po tej łące przejechał się batalion czołgów.

[ Dodano: 2009-11-27, 10:53 ]
mari napisał/a:
Jarosław napisał/a:

Ciekawe czy gdyby Gogol zdradził mąż też byłaby taka wyrywna do brania winy na siebie.

Jarosławie,
nie zrozumiałeś ani Gogol, ani Nałoga.

To co się kryje między słowami, wydawało mi się, że jasno odebrałem intencję ich wpisów.
Chodziło o to, że współwinnym zdrady zdradzacza jest zdradzony pomimo tego, że nawet nie czerpał z tych aktów żadnej satysfakcji.
Trochę to pokrętne, ale może Ty coś widzisz co dla mnie pozostaje ukryte.

[ Dodano: 2009-11-27, 10:56 ]
kasia napisał/a:

Są osobniki, różne. Jeden nie zwróci uwagi w ogóle na ponętne ciało uwydatnione, odkryte i jakby podane na patelni

Osobnicy nie zwracający na takie rzeczy uwagi są chorzy. Każdy zdrowy mężczyzna zwróci na to uwagę. Tak jesteśmy "zaprojektowani".

Anonymous - 2009-11-27, 11:37

Jarek........... mam wrażenie ,ż eTy kochałeś,kochasz swoją zonę "za coś",a nie mimo wszystko.
Kochanie "za coś" nie jest postawą miłości małżeńskiej.
Co do odpowiedzialności za kryzys ,za zdrady,za rozpad małżeństwa,to wg mnie za kryzsy odpowiadają obie strony.Dlaczego???bo kryzys najczęsciej jest wynikiem zaniedbania tego co najważniejsze w małżeństwie......KOMUNIKACJI.Zaniedbania pracy nad rozwojem duchowym,nad swoim "JA".
Natomiast za kontynuacje toksycznego przekazu międzypokoleniowego to w sposób bezspośredni odpowiada ten kto to kontynuje.Choć nie może sie czuć zwolniona z odpowiedzialności ta tzw .druga strona związku małżeńskiego ,bo najczęściej wie ,że jego/jej wybranek pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej,że jego przekaz międzypokoleniowy jest obciażony wadą.
A jak nie wie ???............ to znaczy że nie chciał/a wiedzieć że takiego partnera sobie wybiera za współmałżonka.

Natomiast za zdradę odpowiada zawsze ten co zdradza.Zdradzacz odpowiada za zdradę i nie może usprawiedliwiać siebie jakimis tam okolicznościami.

Jarosław........... piszesz:"Nie zakładam, że wróci....." a więc chyba trudno mówić w Twoim przypadku o podejmowanym wysiłku aby wróciła,abyś Ty przyjmował spójną postawę wyznawaną podczas przysięgi małżeńskiej.

Mój znajomy ksiądz często w rozmowie żartami wskazuje ludzką ułomność......... najłatwiej spowiadać się jest z cudzych grzechów pomijając swoje............

Czy widzisz jakieś analogie u siebie????

Anonymous - 2009-11-27, 11:51

nałóg napisał/a:


Natomiast za zdradę odpowiada zawsze ten co zdradza.Zdradzacz odpowiada za zdradę i nie może usprawiedliwiać siebie jakimis tam okolicznościami.


O to właśnie mi chodziło, Gogol zaczęła wprowadzać do dyskusji pewne wątki o naturze herezji, co do odpowiedzialności za zdradę jakoby szukając przyczyny w złym odnoszeniu się współmałżonka.

Anonymous - 2009-11-27, 11:52

Jarosław napisał/a:
Nie zakładam, że wróci, powtarza , że mnie już nie kocha

Jarku, uzależniasz swoje działanie od działania żony, i swoją postawę od postawy żony. Oczywiście, że łatwo jest kochać kogoś, kto jest miły i mówi nam że nas kocha. A jak mówi, że nienawidzi... to wtedy my też? To się nie nazywa miłość, tylko coś w rodzaju wdzięczności. Kocham jak ty kochasz, a jak ty nie kochasz to ja też nie.
Jarku, my się pytamy, jaki jesteś Ty, jaka jest Twoja postawa, i Twoja decyzja. Niezależnie od tego co robi i mówi Twoja żona. Zatem.... ?

Anonymous - 2009-11-27, 11:58

Jarosławie!
Myślę że naprawdę nie zrozumiałeś to co chcę Ci zasygnalizować,wiem ,że ciężko jest się przyznać do jakiejkolwiek winy a co dopiero do winy czy współwiny w zdradzie współmałżonka.Przecież nie mówię o winie wprost ,bo chyba taka winę to każdy odróżnił by sam .Tak jak nałóg napisał po latach małżeństwa wydaje nam sie ,że współmałżonek to własność,zrobienie prostej kawy ,uśmiech na dzień dobry,jakieś miłe gesty na co dzień,spacery itp. po prostu proza życia,która niestety szybko przez was mężczyzn zostaje zapomniana i uważacie ,że praca to wszystko ,że należy Ci sie wieczór z telewizorem a nie z żoną .Czasami tak jest ,że mąż nie pomyśli ,że ta żona ,która nawet nie pracuje zawodowo czeka na tego męża z pracy nie tylko z obiadem a przede wszystkim po to aby z nim rozmawiać podzielić sie tym co wydarzyło sie w rodzinie przez cały dzień a tu niestety mur,nie mów mi ,że tak nie jest bo wiem to z własnej autopsji,ja jednak nie dawałam za wygraną .jestem osoba silną i potrafiłam rozładować wiele gromów z jasnego nieba,lecz kiedy to trwa długo to i akumulatory sie wyczerpują i zaczynają sie kryzysy.
Kobieta jest istota ,dla której przede wszystkim ważne jest okazywanie uczuć,ciepła opiekuńczości to dużo dla nas kobiet znaczy,krytyka prowadzi do tragedii,to wie każdy nawet dziecko,które jest ciągle krytykowane nie rozwija sie prawidłowo.
Pytasz się czy jakby mnie mąż zdradził to czy byłabym taka wyrywna ,widzisz wydaje mi się ,że ja nie jestem wyrywna tylko bardzo obiektywna,po tylu latach małżeństwa wiem ,że zawsze przy jakichkolwiek problemach winne są dwie strony,stwierdziłeś,że mężczyzna zawsze sie oglądnie za kobieta ładna bo to ma w naturze więc chyba kobiety też maja w naturze obejrzeć się za przystojnym mężczyzną a niestety kobiety odepchnięte przez ważne sobie osoby upadają w różny sposób nawet ten drastyczny jaikm jest zdrada.Wiem ,że to jest trudne ale widzisz uczą nas tu tej prawdziwej miłości ,która wybacza i zostawia "zdradzaczom jak to brzydko zostało nazwane(dziwna nazwa)
szansę powrotu,a na to nie wszyscy są gotowi.jeżeli chodzi o moja osobę to jakbym została zdradzona to pewnie by bolało ale wiesz mi byłby to poważny powód zastanowienia sie nad sobą.zdrada nie zawsze musi oznaczać koniec związku,znam małżeństwa ,które potrafiły podnieść się z godnościa z tego upadku po ciężkiej pracy są o ironio szczęśliwsze po zdradzie bo zasmakowały tego co mogą stracić na zawsze.Myślę,że wiele osób rozumie o czym piszę,mam na to dowody czytając ich reakcje na moje posty w tym temacie.Nikogo nie osądzam ,bo nikogo osądzać nam nie wolno i wcale nie jestem feministka jak Ci się zdało.Pragnę ciszy i spokoju u boku męża o którego też teraz walczę mimo,że jeszcze niedawno uważałam ,że nie ma sensu wyciągać kolejny raz ręki.
uwierzyłam w moc modlitwy i sie opłacało wiara czyni cuda,teraz to wiem.
Wiesz ,kiedy wzięłam do reki telefon,aby uczynić to co dyktuje mi serce,wbrew rozsądkowi,kiedy prosiłam o miejsce na rekolekcje dla nas to zrozumiałam ,że pan postawił mi taka osobę ,która żartem ale podpowiedziała mi jak ma się modlić i do kogo w tej mojej beznadziejnej sprawie,widzisz posłuchałam i pomogło.
Co do NAŁOGA do ja niestety zawsze będe po stronie jego wypowiedzi bo są zgodne z moimi i ja i on wie o co chodzi,zawsze albo często mówi się prawda o nas samych nas wyzwoli to prawda.Pozdrawiam wszystkich z nadzieja w Bogu.

Anonymous - 2009-11-27, 12:00

nałóg napisał/a:

Jarosław........... piszesz:"Nie zakładam, że wróci....." a więc chyba trudno mówić w Twoim przypadku o podejmowanym wysiłku aby wróciła,abyś Ty przyjmował spójną postawę wyznawaną podczas przysięgi małżeńskiej.

Czy widzisz jakieś analogie u siebie????

Tak daleko nie sięgam wyobraźnią do tego by odeszła to czekają mnie pewnie co najmniej dwie rozprawy, spłacenie ją z mieszkania albo kupienie kawalerki bo tego się domaga.
Do tego dojdzie boksowanie o syna.
Pragnę w tym wszystkim poruszać się z miłością, ale zdaję sobie sprawę, że prawdziwą twarz pokaże już w sądzie i po rozprawie.
Nie robię projektów tylko nadmieniam, że jest kochanek a mieszkamy wciąż razem , a jutro wypływa promem z ukochanym do Szwecji na tzw. Andrzejki a co jak się bawić to bawić , a nie tam próbować ratować małżeństwo.

Tak więc do powrotu jest bardzo daleko gdyż póki co śpimy w jednym łóżku, łożę na utrzymanie.
A po rozprawie zacznie strzelać fochy pół biedy jak się wyprowadzi, ale jak zacznie dzielić lodówkę czy pokoje to wzbudzi dodatkowe niezdrowe relacje.
No ale da Bóg dzień da Bóg radę jak to mówią w moich stronach.

Anonymous - 2009-11-27, 12:11

Jarosławie chyba nie znasz do końca znaczenia słowa herezja ja mówiłam o współwinie a nie o usprawiedliwieniu tego kto zdradza ,przeinaczasz moje słowa.Powodzenia w myśleniu.
Z Bogiem.

Anonymous - 2009-11-27, 12:14

gogol napisał/a:
Jarosławie chyba nie znasz do końca znaczenia słowa herezja ja mówiłam o współwinie a nie o usprawiedliwieniu tego kto zdradza ,przeinaczasz moje słowa.Powodzenia w myśleniu.
Z Bogiem.

To taka metafora , natomiast żadnej współwiny pomimo dogłębnego myślenia w zdradzie nie dostrzegam u zdradzanego.

Anonymous - 2009-11-27, 12:16

Jarosławie
Jednak ciągle to Ty jesteś cacy a twoja żona be- to chyba jest nie tak.
pracujmy nad sobą ,powodzenia.

Anonymous - 2009-11-27, 12:43

kiedy w związku jest źle, nalezy walczyc najpierw o poprawe,
zamiast uciekac przed problemem...w nałogi, prace, zdrady...
kryzys należy przerobić z partnerem, nie zas poprzez alkohol czy uciekanie w prace czy inne związki

dodawanie dodatkowych problemów nie słuzy wyjściu z kryzysu tylko jego pogłębieniu, a zdrada jest ogromnym obciążeniem dla związku, który już i tak ma wiele problemów, i może być gwoździem do trumny do jego całkowitego unicestwienia...wiele par nie potrafi sobie poradzic po takim zdarzeniu...

jak partner czuje sie w związku źle powinien szukac dróg wyjścia z niego poprzez zrozumienie zachowań drugiego człowieka, terapie

jesli zdradzam nie moge sie usprawiedliwiac iż mąż mnie zaniedbał, taka oczywiście może byc prawda, ale to ja podejmuje krok zdrady i na mnie spoczywa odpowiedzialność za niego... inaczej tłumacze swoje zachowaniem zachowaniem drugiej osoby, a tym samym obarczam ja wina... siebie zwalniam z poczucia odpowiedzialności lub biorę ją na siebie w nikłym stopniu... wiele par przechodziło brak właciwego wybaczenia zdrady jak i odpowiedzialności za to, potem znów działo sie to samo...

za chore odczucia innej osoby nie jestem winna, jak ktoś ma niecne mysli to jest to jego problem, i powinien sam przerobić swoj problem,
bądź byc zmuszony do leczenia jak są to zachowania krzywdzące inną osobe...
osoba zgwałcona nie jest winna! nawet jesli prowokowała to jeśli na koniec powiedziała NIE druga strona powinna to uszanowac!
jednak pokutuje wciąz mówi nie a myśli tak...

jeśli ktoś po pijanemu sie awanturuje,
jeśli ktoś jest gwałtowny i porywczy i w ataku agresji stosuje przemoc to bez względu jak ja przyczyniłam sie w danej sytuacji do całego zajścia nie jestem winna chorym zachowaniom tej osoby, ponieważ jesteś człowiekiem, który ma wpływ na to co robi...
używa do tego rozumu jeśli on zawodzi powinien poszukac pomocy,
niech posługuje sie sumieniem, jeśli ono zawodzi powinien poszukac pomocy

co do postu nałoga, był bardzo dobrym przykładem wyjaśniającym skutki kryzysu, jakim jest zdrada,

pozwala to wielu osobom zdradzonym, którzy czują ogromne skrzywdzenie zrozumieć
przyczyny zachowań drugiej strony, a poprzez to wybaczyc,
/taki tez pewnie był przekaż dla Jarka, który na dzień dzisiejszy nie jest jeszcze gotowy na przyjęcie tej prawdy... każdy ma swój czas../
akt wybaczenia zdrady jest aktem przerobienia ogromnego poczucia nie tylko skrzywdzenia, ale dowartościowania, i powrotu na nowo wysokiej samooceny....
uzył troche nietrafnego znaczenia, które ty gogol podłapałaś i zle skomentowałaś... dlatego była moja odpowiedz...
napisałaś, wciąż piszesz, tak jakby druga strona miała prawo sie usprawiedliwiac, iż jej zachowanie było odzewem na zachowanie partnera...a tak nie jest,
na mądrzejszym, dojrzalszym ciązy obowiązek zatrzymania krzywdzenia, czy dalszego pogłebiania kryzysu
...
jesli czuje sie zle w zwiazku bo ktoś mnie nie docenia, nie daje mi prawa do odreagowania czyli wyrównania krzywd... bo tym jest takie zachowanie, takie zachowania niestety nie idą w parze z wyjściem z kryzysu, a jedynie jego pogłębieniu czy całkowitym jego rozwiązaniu...

Anonymous - 2009-11-27, 13:56

Jarek................
Był taki facet na forum..........miał nick Norbert.............. był tez taki okres jego pisania na forum ,że był dośc podobny do Ciebie w swoim pisaniu.
Spowiadał się z grzechów żony i eksponował swoje "MNIE" czyli chciejstwa.
Ale On przejrzał ,bo mimo szeroko otwartych oczu on spał,śnił i marzył.Żył w woobrazni,nie w realiach.
I wiesz co???? Norbert pod sporym wpływem (chyba) forum przebudził się,otworzył oczy,podjął wysiłek znalezienia swojego lustra,skonfrontował swoje "MNIE' ze swoim "JA"................i wiesz co??? chyba wyszło mu to na dobre............... mimo ,że jego małżeństwo nie scaliło się.Ale on poznał siebie.................swoje mocne i słabe strony ,wady i zalety charakteru.Słabe mniej czy bardziej skutecznie "szlifuje" a dobre poleruje.
Obyś i Ty przejrzał ,przebudził się.
Wiesz............facet chodzący w "piżamce" o godz.20.30 po domu............

Zacznij od siebie...................... po raz kolejny Ci to piszę,piszą inni..............


Pogody Ducha

Anonymous - 2009-11-27, 14:18

nałóg napisał/a:

Wiesz............facet chodzący w "piżamce" o godz.20.30 po domu............

Zacznij od siebie...................... po raz kolejny Ci to piszę,piszą inni..............

Pogody Ducha

A Ty co, w gaciach śpisz? Wstaję o 4:30 to lubię się wcześniej wykąpać?
Skąd ten przekąs?

Anonymous - 2009-11-27, 14:20

Mami ja nic nie podłapałam i nikogo nie usprawiedliwiam a Nałóg ujął to trafnie .Nikt nie usprawiedliwia tych co zdradzaja a wasze myslenie idzie ciągle w tym kierunku. Wiem napewno dopóki zdrady nie wybaczysz nigdy nie bedziesz szczęśliwa.
Zdrada jest tylko jednym grzeszem z dekalogu ,który narusza nasza wiare.Powinnaś posłuchac katechezy ks. Grzywocza na temat sakramentu spowiedzi a napewno otworzyły by sie szeroko oczy tak jak mnie.
Tu wszyscy pisza jednostronnie ,ciekawe czy takie wypowiedzi byłyby u tych co zdradzili.Problem zdrady jest bardzo trudny i napewno nie do zrozumienia po paru postach i rozmowach to dla niektórych długa terapia ale tez wiem ,że mozliwa.Wiec Mami napewno uważam ,że nie skomentowałam tego źle tylko każdy ma inne spojrzenie na ten problem i chwała Panu ,jeżeli jest temu komus z tym dobrze ,że zamiast dokonać analizy ubolewa to jego problem.uważam ,że z tej tragedii trzeba nauczyc sie bardzo wiele trudnych treści.Powodzenia.

Anonymous - 2009-11-27, 14:46

Woesz Jarku, mam takie przekonanie na podstawie swoich doświadczeń życiowych i obserwacji, że nikt ( żona ani mąż) nie odchodzą z domu, jak mu w tym domu jest dobrze !
W zasadzie nie zdradzają się, jak im ze sobą jest dobrze itp.

a do tego mam takie doświadczenia i obserwacje, że to jednak częściej mężczyźni zdradzają i dochodzą niż kobiety.
Bo kobiety zwłaszcza w Polsce i w naszej kulturze najpierw cierpią, próbują komunikować, pokazywać, szarpać się, pokazywać złe humory, niezadowolenie itp.
Cierpią częśto po cichu.
Ale jak juz przebierze sie miarka, to kobiety są bezwzględne.....odchodzą równie jak mężaczyźni, bez skrupułów.

Jarek....czy Ty sobie zdajesz z tego sprawę, czy nie....TY nam tu ciągle przedstawiasz swoja zoną jako osobę złą i beznadziejną. Za to siebie jako osobę walczącą o związek i dobrą.
Ale wiesz, jak Ty argumentujesz swojej żonie tak jak nam tutaj....to tylko od Ciebie Chłopie zwiewać !

Marudny, niezadowolony, niezauważający nic dobrego w żonie, krytykujący, oceniający, pesymista, smutas itp.....
Jak Ona to słyszy i widzi skrzywiona ciągle minę....to On MUSI zwiewać....bo każdy z nas by zwiewał Jarku !!
MY ludzie chcemy otaczać sie ludźmi dobrymi, spokojnymi, wesołymi, uśmiechniętymi, radosnymi tp !!

Kurcze Jarek....zagraj chociaz raz wesołego przed żoną ! I zobacz co sie będzie działo !!

Chłopie, jeszcze troche i syn tez ucieknie....bo jest manipulowany i w końcu to odkryje !!

Najpierw TY....to znaczy Jarku...stań przed lustrem i zobacz najpierw swoja skwaszona minę....i to najpier ja zmień !!! Uśmiech i radość z tego co masz....a nie permanenty smutek z tego co straciłeś ! Bo zacznę mysleć, że jesteś egoistą i tylko chcesz mieć ! Więc dlatego tracisz !
Bo żeby być szczęśliwym , trzeba umieć dawać !! Co dzisiaj dałeś żonie ? Jaki miły gest ? I jak sie wtedy poczułeś ??
Pozdro !! EL.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group