Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - juz nie potrafie...dzis zabrano mi wszystko....

Anonymous - 2009-11-26, 23:25

Nirwana dzięki za odpowiedź i podpowiedź. Jeśli chodzi o środki farmakologiczne to dzięki za troskę ale nie skorzystam. Z kilku powodów: nie wytłumiać w sobie swoich emocji, staram się panować nad nimi. Poza tym faktycznie odczuwam w fizycznie lęk i strach, coś tak jakby trzymało mnie, ściskało w okolicach serca, czyli kłania się cała psychosomatyka. Jednak to co mnie martwi najbardziej to czuję jakiś wewnętrzny opór przed szcerym, oddanym i pełnym spokoju i zaufania że Jezus jest Panem, że całkowicie jemu się oddaje, żeby to On juz działał w moim życiu od niego wszystko zależało. Nie wiem co to jest. Domyślam się tylko i mam w związku z tym pewne obawy. Kiedyś tak nie było kiedy nalezałem do jednaj ze wspólnot odnowy w Duchu Świętym.
Co do leków to moje doświadczenie zawodowe (coś nie coś o tym pisałem wcześniej) i życiowe naprawdę odpycha mnie od nich. Zbyt wiele widziałem ludzi którzy zbyt szybko pomagali sobie lekami. Oczywiście przyznaję że w pewnych przypadkach są one niezbędne jednak same w sobie nie rozwiązują problemu.
Każdy dzień jest inny, ba nawet każda godzina. Teraz mam całkowity zjazd, tak jakbym nic nie czuł, przeszkadza mi to. Nie wiem możetak ma być.
Aha dzięki za Twój upór jeśli chodzi o modlitwę. I ja będę pamietał o Tobie.
Zobaczymy co będzie dalej, narazie parę dni temu chyba sam Pan podsunął mi pewna myśl, dotyczącej tego jak moge sobie, nam pomóc. Zobaczymy, jakby co to podzielę się z Wami swoimi doświadczeniami. Jestem Wam to winien. Z Bogiem.

Anonymous - 2009-11-27, 08:17

kangoo napisał/a:
wtedy jest jeszcze gorzej, bo ja sie rozklejam i mecze go smsami dzwonie itp...od tygodnia to on dzwoni jak cos chce..ja milcze...nie prosze zeby przyszedl...zajmuje sie soba..czytam slucham modle sie itp...co ma byc to bedzie...Bog nas nie zostawi...i to wiem na pewno....znalazlam to co szukalam...i tobie rowniez tego zycze...i wiem ze jeszcze przyjda trudne dni...to nie jestem juz sama..


O kobiecie, jej sercu i Bogu w jej życiu...

Anonymous - 2009-11-27, 09:57

piękne cytaty z "Urzekającej" - dzięki :-) wydrukowałam sobie i czytam, czytam ;-)

to co mężowie mówią: bo ty.. bo przez ciebie.., zdaje się być formą zaznania ulgi i usprawiedliwienia swoich czynów. Z drugiej strony ta ich niemoc na dzień dzisiejszy związana z uwikłaniem się w grzech. Cóż możemy? Tato, daję Tobie pole do działania, Twoje 100%, moje 100% niech to będzie praca nad sobą - byciem urzekającą ♥ :oops:

Anonymous - 2009-11-27, 10:37

niestety jeszcze nie mialam okazji przeczytac,ale juz zamowilam i czekam...
wczorajszy dzien troche mnie przestraszyl...bylo mi tak dobrze tak wesolo i znow nie myslalm o mezu...czy to dobrze?czy oddalam sie od niego?spotkalam sie ze znajomymi, byl wesolo i wracajac do domu zdalam sobie sprawe ze nie mysle o mezu...czy nie zapominam o nim?czy to tak dziala?czy nie staje sie samolubna?nie wiem co myslec?porozmawiajcie prosze ze mna o tym... modle sie, nadal zawierzam moje dni i sprawy Panu...
Jezu Ufam Ci...i wiem ze mnie nie zostawisz..

Anonymous - 2009-11-27, 10:53

kangoo, jesteście jednym ciałem i tak jak w swoim ciele funkcjonujesz i nie myślisz ciągle co z tą moją nogą, tak nie koncentrujesz się non stop na części ciała pt. mąż. Funkcja życia małżeństwa jest podtrzymywana Łaską Sakramentu. Być może jest teraz oddział intensywnej terapii ale chodzi o Was, Małżeństwo, aby każde z członków skierowane było ku Niemu, Życiu. Dlatego możesz w duchu mówić wielbię Cię Tato w sercu męża. Kierujesz całe ciało ku sprawności, wzmacniasz i poprawiasz swoje funkcje by usprawnić proces uzdrowienia całego organizmu.
Anonymous - 2009-11-27, 11:34

wiem ze Pan dziala we mnie...czuje to i widze...Jest obecny...kroczy ze mna kazdego dnia...ale mam malutkie upadki...jak np terazkiedy bardzo tesknie za mezem....brak mi czulosci z jego strony...troche mi wspomnien wrocilo..boje sie ze oddala sie on ode mnie jeszcze bardziej, ze zapomina...modlitwa mnie podnosi...wiec ide porozmawiac z Panem..
ufam Mu kazdego dnia bardziej...z kazdym dniem wypelnia bardziej moje serce...tak jestesmy jednym cialem...i Pan dziala najpierw we mnie a potem w moim mezu....
dziekuje

ps.wczoraj :evil: chcial zawladnoc moimi myslami,chcial abym ulegla pokusie....ale czuwam i powiedzialam NIE.....
Dzieki Ci Boze...Kocham Cie calym swoim sercem

[ Dodano: 2009-11-28, 19:13 ]
zastanawiam sie...i czuje ze wiekszosc z was powie mi zacznij od siebie...zaczelam terapie...i zapytano mnie sie co oczekuje czy chce pracowac nad soba,mezem czy malzenstwem...wiekszosc odpowiedziala by maz i malzenstwo...ale czy to przemyslane?ja jestem jedna z tych osob ktore by chcialy "juz ", "teraz" dzialac bo wydaje mi sie ze jestem gotowa, ze wiem i znam swoje bledy pogodzilam sie z nimi..no przeciez Pan jest ze mna, On mi pomoze...ale czy aby napewno jestem gotowa do ratowania meza i malzenstwa...prosze o rady..pozdrawiam

Anonymous - 2009-11-29, 13:04

Hej Kangoo....to jest Twój temat , no to tu piszę...jak sobie życzysz.

Kurcze...co sie tak zdenerwowałaś w temacie Landis ?? Czy to ta piosenka dla Ciebie wyprowadziła Cie z równowagi ? Myslę, że ani Tereska ani nik tu na forum nie chce zrobic Ci przykrości !! Cmoooooooooooooooooooooook !!!

Moim zdaniem nie powinnaś wyprowadzać sie z mieszkania...to w końcu Wasze mieszkanie. I jak piszesz, mąz odszedł od Ciebie i z mieszkania...to jest konsekwencja ! Niech ja ponosi.
Pamiętam, że to mieszkanie jest własnościa męża....ale póki tak bardzo nie naciaska...to Ty Mu o tym nie przypominaj i mieszkaj !!

Wiesz....a dlaczego nie miałabyś pięknie przystroic mieszkania świątecznie ??? Zrób to !! Tobie ma byc dobrze i pięknie !! Zrób to !! I wiesz....zaproś męza na święta !! Najwyżej odmówi....to co...może jeszcze nie gotowy....ale zrób ten gest ....już dzisiaj, żeby nie za późno !!
Czasem pisz do męża miłego smsa....ale nie oczekuj niczego w zamian !

Ciesz się i raduj w Bogu i nie trać nadziei !! Miłej niedzieli !! EL.

Anonymous - 2009-11-29, 14:43

Cytat:
zastanawiam sie...i czuje ze wiekszosc z was powie mi zacznij od siebie...zaczelam terapie...i zapytano mnie sie co oczekuje czy chce pracowac nad soba,mezem czy malzenstwem...wiekszosc odpowiedziala by maz i malzenstwo...ale czy to przemyslane?ja jestem jedna z tych osob ktore by chcialy "juz ", "teraz" dzialac bo wydaje mi sie ze jestem gotowa, ze wiem i znam swoje bledy pogodzilam sie z nimi..no przeciez Pan jest ze mna, On mi pomoze...ale czy aby napewno jestem gotowa do ratowania meza i malzenstwa...prosze o rady..pozdrawiam


To dobrze, że o to pytasz, że zastanawiasz się. Wbrew pozorom właśnie takimi pytaniami zbliżasz się szybciej do prawdy o sobie, niż ci, którzy bardzo długo nie mogą zrozumieć, że trzeba poznać swoje pragnienia, swoją drogę, zanim zechcą naprawiać małżeństwa, małżonków i cały świat.

Chcesz już, teraz - bo wydaje Ci się, że teraz jest to dla Ciebie najważniejsze i nie widzisz innego wyjścia, np boisz się samotności, boisz się cierpieć. To normalne.

Jednak poznanie własnej duszy i zadbanie o nią - paradoksalnie jest często bardzo mocnym i silnym lekiem na cierpienie.

Znasz historyjkę o słoniu? Trzem małpkom zawiązano oczy i przyprowadzono do słonia, którego nie widziały nigdy wcześniej. Jedną małpkę postawiono przy trąbie, inną przy nodze, a jeszcze inną posadzono na grzbiecie. Miały dotykać tylko najbliższej powierzchni i opisać słonia - jak on wygląda.

- Słoń jest miękki i ruchliwy, długi jak wąż - powiedziała małpka stojąca przy trąbie.
- Nieprawda, słoń jest chropowaty i nieruchomy, wygląda jak pień palmy.
- Co wy opowiadacie - słoń jest płaski jak skorupa żółwia i mogę po nim skakać.

Kiedy małpki zdjęły opaski z oczu i stanęły w odpowiedniej odległości od słonia, zrozumiały, że słoń nie jest ani miękki, ani nieruchomy, ani płaski itd.

To co dziś dla Ciebie wydaje się najważniejsze, czegoś się lękasz, czegoś żałujesz, za czymś tęsknisz - może być tylko fragmentem Twojej rzeczywistości.

Dlatego trzeba zdjąć opaskę z oczu, odsunąć się, nabrać dystansu, użyć wszystkich swoich zmysłów - czy aby na pewno się nie mylę w ocenie rzeczywistości. Jaka jestem, czego pragnę, czy siebie kocham itd.

Często po takiej wędrówce do własnego wnętrza, często do dzieciństwa, do własnego serca - nagle odbieramy świat inaczej, wyraźniej. Przestajemy pytać "dlaczego", zaczynamy pytać "po co".

I tego Ci życzę z całego serca. :)

Anonymous - 2009-11-30, 11:37

EL. napisał/a:
Kurcze...co sie tak zdenerwowałaś w temacie Landis ?? Czy to ta piosenka dla Ciebie wyprowadziła Cie z równowagi ? Myslę, że ani Tereska ani nik tu na forum nie chce zrobic Ci przykrości !! Cmoooooooooooooooooooooook !!!

wiem gadalam pozniej z tereska,poprostu bylam w dolku..a ta piosenka trafila w moj czuly punkt..i troche bardziej zabolalo...
EL. napisał/a:
Wiesz....a dlaczego nie miałabyś pięknie przystroic mieszkania świątecznie ??? Zrób to !! Tobie ma byc dobrze i pięknie !! Zrób to !! I wiesz....zaproś męza na święta !! Najwyżej odmówi....to co...może jeszcze nie gotowy....ale zrób ten gest ....już dzisiaj, żeby nie za późno !!
Czasem pisz do męża miłego smsa....ale nie oczekuj niczego w zamian !
juz zaproponowalam , ale nic nie odpowiedzial,kurcze boje sie ze spedze je sama....co do kontaktow z mezem,wyslalam mu smska,taki zwykly..a tu nic...wiem nie powinnam sie spodziewac,ze rzuci wszystko i przyleci...tesknie za nim,i coraz bardziej jest mi smutno...czuje ze on sie oddala ode mnie,ze iskierka gasnie...modle sie,zawierzam Jemu kazdy dzien ,kazda chwile...widze ze Pan dziala tylko w moim sercu...a jego zostawil... :-( zastanawiam sie czy nawrocenie mojego meza jest zgodne z wola Boza??przeciez to On jest pasterzem to On wraca po swoje owce...chyba brak mi cierpliwosci...chcialabym choc malutki cudzik, by moc zobaczyc ze Pan nas pojedna...
Katarzyna74 napisał/a:
To dobrze, że o to pytasz, że zastanawiasz się. Wbrew pozorom właśnie takimi pytaniami zbliżasz się szybciej do prawdy o sobie, niż ci, którzy bardzo długo nie mogą zrozumieć, że trzeba poznać swoje pragnienia, swoją drogę, zanim zechcą naprawiać małżeństwa, małżonków i cały świat.

kasiu74 ja poznaje siebie wlasnie w tej samotnosci odkrywam jaka jestem...kim jestem...co chce...na ta terapie trafilam po to aby ratowac malzenstwo...ale zrozumialam, ze najpierw musze zmienic siebie...dojrzec...przeanalizowac moje zycie chce i przerobic wszystko co odbija sie teraz,co wraca i blokuje,bo sa tzkie rzeczy ,kore odbily sie w moim malzenstwie...dlatego najpierw usune przeszkody na swojej drodze..
dziekuje ze jestescie...ostatnie dni...stalam sie cicha wewnetrznie...nie plakalam juz od ponad tygodnia, ale jestem jakas smutna....czytam posty innych jak to sie kloca z mezem,a moze choc troche zony powinny docenic meza ze nadal jestescie razem,ze choc jest zle sa nadal w waszym domu,tuz obok...i mozna sie poklocic...a propo klotni konfliktu...dla tych co znaja angielski polecam ksiazke Gerald Foley...Courage to love, when your marriege hurts...super sposoby i wyjasnienie przyczyn konfliktow...pisze on ze konflikty pozwalaja lepiej sie zrozumiec i moga byc pozytywne,jesli tylko w konflikcie nie myslimy o sobie i nie chronimy tylko siebie i swojego ja....takze kloccie sie kobiety z mezami ale z glowa...ja niestety juz nie moge sie poklocic,bo go nie ma ze mna...pozdrawiam was....
Jezu Ty sie zajmi, ja jako czlowiek nie moge juz zrobic nic...

Anonymous - 2009-11-30, 11:43

kangoo napisał/a:
chcialabym choc malutki cudzik, by moc zobaczyc ze Pan nas pojedna...

Otwórz szeroko oczy. Ja oberwałam paroma cudami po oczach, ale po to abym zobaczyła, że Pan Jezus dba o mnie, o mnie jako o człowieka. A nie o moje chciejstwo, On nie jest od spełniania moich pragnień tu i już. Te cuda - nie dotyczyły relacji z mężem, dotyczyły zupełnie innych rzeczy. Ale były to niewątpliwie CUDA :mrgreen:

Anonymous - 2009-11-30, 11:54

Nirwano ja tez obserwuje cuda,widze dzialania Boga we mnie...moze nie jestem jeszcze na takim etapie jak wy tutaj...dopiero raczkuje, i chyba nic w tym zlego ze prosze Pana o cud...wkoncu to On powiedzial:proscie a bedzie wam dane,szukajcie a znajdziecie...wiec zachecona tymi slowami prosze...i modle sie abym mogla pojednas sie z mezem abysmy umieli trwac w sakramencie...nie wiem czy to jest zgodne z wola Pana,ale nikt z nas tego nie wie,poki co prosze

http://www.szukajacboga.c...st-od-ojca.html

Anonymous - 2009-11-30, 12:30

witaj kangoo!
myslalas moze o jakiejs poradni, psychologu?

ja dzis dzwonilam do katolickiej poradni malzenskiej, ale tam terminy sa bardzo odlegle
polecono mi psychoterapeute , w diecezji mowili ze przyjmuje w czwartek, na stronie internetowej pisze ze w piatek
dzwonilam, ale nikt nie odbieral
widze w takiej terapii szanse dla siebie

moze warto o tym pomyslec

Anonymous - 2009-11-30, 13:09

landis ,ja juz chodze na terapie...kolejne spotkanie mam w srode...
ale smutek nadal jest

[ Dodano: 2009-11-30, 14:09 ]
wlasnie zupelnie przez przypadek, instalujac nowego skypa i importujac kontakty,zobaczylam zdjecie mojego meza i jego kochanki...bardzo mnie to zabolalo...czuje sie znow szukana...cierpienie mnie wykancza...dlaczego tyle zla?dlaczego tyle niesprawiedliwosci...czy juz do konca zycia bede cierpiec...jak mam miec radosc w sercu...gdy juz nie mam ukochanej osoby i nie wiem czy kiedykolwiek wroci..a jesli nie, to nigdy nie poczuje jak to jest byc mama????nie chce tak....

[ Dodano: 2009-11-30, 15:45 ]
Panie dziekuje Ci ze jestes,ze mi pomagasz..ze Jestes...dzis upadlam a Ty jestes ze mna...kocham Cie Panie...Daj mi sile...pieknie ktos napisal Panie uwielbiam Ciebie w swoim sercu i sercu mojego meza...

[ Dodano: 2009-11-30, 22:13 ]
no i masz...Pan dziala...jak juz zle emocje opadly, smutek zamienil sie w radosc...a tu maz na skype pisze...ze przezywa smierc kolegow(tydzien temu z jego jednostki samolot sie rozbil)ze z jednym bardzo blisko byl,ze placze i cierpi ze to on mogl tam byc...ze zycie jest krotkie...no i kiedy sie wyprowadze bo on musi i potrzebuje powrocic do domu a ze mna nie moze...no i ja go powinnam go zrozumiec,dac mu wolnosc...bo to juz druga osoba ktora on stracil(jego byla z ktora byl 10 lat, zginela 3 lata temu w wypadku)...wiecie co pomimo wszystkich ksiazek ktore czytam...nie potrefie zrozumiec meza...ile jeszcze w jego zyciu musi sie wydarzyc zla aby zrozumial, aby sie nawrocil...nie pojmuje...pomozcie bo nie wiem co myslec i co robic.?..zamierzam mu powiedziec, ze nie wyprowadze sie gdyz to on powziol decyzje o porzuceniu zony i domu,wiec niech teraz liczy sie z konsekwencjami...to tez moj dom...po drugie...stracil dwie osoby...traci trzecia-mnie,swoja zone...przepraszam ,czy nie jestem samolubna...pomozcie mi ,bo juz nic nie rozumie?prosze o opine....

Anonymous - 2009-12-01, 17:11

kangoo, ciesze sie ze smutek minła tak to jest z emocjami, sinusoida...Pan Bog działa :-D

Mąż nie chce z jakichs swoich powodow wrocic do domu, chce bys to Ty sie wyprowadziła, jesli mieszkanie jest wspólne, to powiniscie na serio pogadać o podziale...o kupnie dwoch mieszkań?
Domyslalm siez eto nie taki hop siup, moze trzeba bedzie kredyt wziać....
Maz powinien zapewnic Ci dach nad głowa w tej sytuacji.

Wiesz u mnie w sytuacji kryzysu ostrego , to ja bylam osoba ktora sie wyprowadzała..wychodzac z zalozenia ze mieszkanie jest meza wlasnoscia sprzed slubu... teraz wiem ze to nie bylo dobre, ale tak naprawde jesli jestesmy malzonkami jest to i mój dom...wiec w sytuacji separacji szukanie lokum jest WSPOLNYM problemem.


negocjuj z mezem...mozesz zaznaczyc ze traktujesz to jako sytuacje pprzejsciowa, bo nie wiesz jak sie wasze losy potocza
i masz nadzieje na powrot meza. Maz pewnie bedzie mowil co innego.

Ile osob maz stracił..tego bym nie liczyla i nie podkreslala w rozmowie z mezem, zobacz maz sie zwierzył Tobie z bólu po stracie, to miłe :-)
Ufaj Panu Bogu. Sciskam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group