Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Historia Zagubionej

Anonymous - 2009-11-18, 23:36

Witam Wszystkich i proszę o pomoc. Jestem nowa na tym forum ale tematy tutaj poruszane nie są mi obce. Przeczytałam większość postów i widzę, że dużo osób zmaga się z takim problemem jak ja. Opowiem krótko moją historię. Otóż o zdradzie mojego męża dowiedziałam się rok po ślubie. Byłam w ogromnym szoku, że po tak krótkim czasie znalazł sobie pocieszycielkę. Zareagowałam od razu i kazałam mu się wyprowadzić i on to zrobił. Oczywiście wszelkie próby rozmowy kończyły się tym, że on w kółko powtarzał że się zakochał, nie wyobraża sobie życia bez niej i że ze mną już nie będzie bo nie potrafi, nie kocha mnie i nie chce niczego naprawić. Do dzisiaj każda próba rozmowy kończy się tak samo. Nie mieszkamy razem od prawie 2 miesięcy i nic się nie zmienia w jego zachowaniu. Nie wiem jak mam z nim postępować, jak rozmawiać... Jestem pewna jednego: ja go kocham i chcę naprawić nasze małżeństwo ale nie mam pojęcia w jaki sposób się do tego zabrać skoro on jest tak negatywnie nastawiony i nie chce dać mi szansy...
Anonymous - 2009-11-19, 08:21

Witaj Zagubiona ! Fajnie , że piszesz . :-> Jesteśmy tu po to , aby Ci pomóc , ale głównie po to , aby pomóc Ci sobie pomóc .
Piszesz , że od dawna prowadzisz rozmowy o tym , że chcesz ratowac małżeństwo , a mąż nic . To jest pierwsza zasada - mężczyzni patrza na czyny , nie na słowa . Juz powiedziałaś , że chesz ratowac , nie powtarzaj tego ciągle bo zamykasz klatkę , z której mąz chce uciec , rozmowy o pocieszycielce należy zakończyc . Czy Ty czytałaś Dobsona ?

Anonymous - 2009-11-19, 23:36

Witam ponownie. Czytałam Agnieszko Dobsona gdyż zaraz po ty jak się dowiedziałam o męża zdradzie szukałam wszędzie pomocy, byłam u 2 psychologów i to nic nie dało to poszukałam w internecie i znalazłam tą książkę i zaraz pobiegłam ją kupić. Ta książka jest bardzo ciekawa i czasem czułam tak jak by pisał ten człowiek o nas, ale wprowadzenie wszystkich rad w życie nie jest łatwe gdyż wyobraź sobie, że jak zerwałam wszelkie kontakty z mężem to w końcu on pierwszy sie odezwał ale znowu na swój sposób czyli najpierw napisał smsa żebym ustaliła wspólną wizytę u psychologa bo on chce mieć to już za sobą (wiem że to przez swoją mamę tam idzie bo ona mu tak każe) i zaraz napisał żebym sobie nie robiła nadziei bo on i tak do mnie nie wróci także nie wiem po co w ogóle ta wizyta... Ma ona być w tą sobotę a potem napisał że przyjedzie zabrać resztę swoich rzeczy. Nie mam pojęcia jak mam się zachować jak przyjedzie i co mówić. Dodam że na szczeście czy nie szczęście nie mamy dzieci. Zastanawiam się dlaczego w tak młodym wieku (mam 24 lata) Bóg doświadcza mnie w taki sposób i nie umiem tego pojąć... Czasem zastanawiam się czy nie dać mu już tego rozwodu (on tego chce) i nie ułożyć sobie życia z kimś innym... :-(
Anonymous - 2009-11-20, 01:18

Zagubiona! napisał/a:
Zastanawiam się dlaczego w tak młodym wieku (mam 24 lata) Bóg doświadcza mnie w taki sposób i nie umiem tego pojąć... Czasem zastanawiam się czy nie dać mu już tego rozwodu (on tego chce) i nie ułożyć sobie życia z kimś innym... :-(


Bóg nie doświadcza Cię tym cierpieniem, On tylko dopuszcza, żebyś na dzień dzisiejszy zetknęła się z nim i z Jego pomocą przemieniała je w Twoje/Wasze zmartwychwstanie.
Spójrz, w jakiś sposób trafiłaś tu, gdzie skrzywdzeni szukają drogi do odrodzenia relacji małżeńskich. Chcemy / chcesz leczyć ciało małżeńskie, dlatego myśli o "kimś innym" należałoby raczej odganiać.

Anonymous - 2009-11-22, 12:02

Witam Kasia próbowałam już wszystkiego chyba żeby wrócił do mnie ale już chyba nie mam siły, i nie wiem co jeszcze mogła bym zrobić, nie mam pojęcia jak się zachowywać w stosunku do niego nie odzywać się czy przeciwnie utrzymywać kontakty... już nie proszę go żeby wrócił bo to nie ma sensu, on i tak w kółko odpowiada że nie wróci także dałam spokój. Nie wiem jak mam dalej postępować...
Anonymous - 2009-11-22, 14:55

Zagubiona.............. Dobson pisze o konsekwencji w działaniu................ a miłość,ta prawdziwa,ta postawa-miłość,charyzmat miłości małżenskiej wymaga stanowczości,spójności w czynach ,mowie,postawie.
Twardej miłości od obu stron.Każdy musi ponosić konsekwencje swoich poczynań.
A o histori,przeszłości należy pamiętać,choć nie żyć nią ,aby nie było czynnych nawrotów.
Kochaj siebie a męża tak jak siebie.Szanuj siebie a inni te zbęda Ciebie szanować............mąż też.

Anonymous - 2009-11-22, 22:42

Witam Nałóg czytałam Dobsona 2 razy i często do tej książki wracam, ale trudno mi wprowadzić w życie jego rady chociaż próbuję cały czas. Pisze on żeby się odciąć od męża i nie kontaktować jeżeli nie ma potrzeby ale z drugiej strony psycholog powiedziała mi że im dłużej jesteśmy z dala od siebie tym bardziej się oddalamy i już nie wiem kogo mam słuchać... On też był u psycholog i powiedział jej to co mi że nie wróci, nie ma sensu nie kocha mnie że nie może ze mną być, i zastanawiam się czy on tak naprawdę myśli czy tylko tak mówi bo jest zły że to ja kazałam się mu wyprowadzić... Przecież miłość nie kończy się z dnia na dzień...
Anonymous - 2009-11-23, 09:35

Zagubiona....widzisz nasze rozszalałe z bólu zdrady emocje nie są naszymi sprzymierzeńcami.
Kazałaś mężowi się wyprowadzić...to On to szybko i z ochotą zrobił.....Ale Ty tego tak naprawdę nie chciałaś, chciałaś żeby był......ech.....

Czego teraz chcesz ? To mów i to rób !

Powiedz mężowi, że Go kochasz i potrzebujesz ! Otwarcie Mu powiedz, że nie zgodzisz się na rozwód !

I zostaw !
To jasny i prosty komunikat....pozwól mężowi go usłyszeć, przemyśleć, przetrawić, przyjąć.

Uważam tak jak Twój psycholog....im dłużej jesteście bez siebie tym dla Was gorzej, bo się odsuwacie od siebie !
Moim zdaniem nie zaszkodzi mężowi przypominać o sobie np sms - prostym, nie narzucającym się - np - "Miłego dnia "....
i nic więcej !

Mniej słów , więcej przemany w sobie w spokój, ciszę, MIŁOŚĆ ! Odbudowywania relacji z Bogiem, więcej wiary i nadziei....to Ci będzie potrzebne na Twoje dalsze życie !

POkaż się mężowi jako dobra i miła osoba. Pozdrawiam!! EL.

Anonymous - 2009-11-26, 00:40

Witam ponownie. Dziękuję za rady ale chyba ja nie mam w sobie tyle siły i woli walki co inni na tym forum, co trochę się podbuduję radami i wypowiedziami innych to znowu dopada mnie prawie depresja i płaczę w samotności. Cały czas zadaję sobie to pytanie Dlaczego akurat mnie to musiało spotkać, i ile czasu jeszcze potrzeba żeby się wszystko wyprostowało (o ile da się jeszcze być razem szczęśliwym małżeństwem)? Zastanawiam się jeszcze czy komuś udało się po kryzysie trwającym jakiś czas gdzie mąż nie mieszka z żoną odbudować wszystko? Czy to ma sens w ogóle? Być może myślę inaczej bo jestem dopiero rok i 2 miesiące po ślubie i już mnie dotknął taki kryzys i moi znajomi radzą mi żebym dała spokój bo mam dopiero 24 lata, nie mam dzieci i że ułożę sobie jeszcze życie z kimś innym... Ale ja tego nie chcę z drugiej strony gdyż nie po to brałam ślub z moim mężem żeby się z nim za rok rozwieźć i sobie ułożyć życie z kimś innym... Chociaż czasem myśę że to chyba by było najlepsze wyjście...
Anonymous - 2009-11-26, 08:34

Zagubiona zamiast pytania dlaczego Ciebie to spotkało, zadaj sobie pytanie - PO CO ?
I JAKI TO MA SENS ?

Bo po cos to sie stało . Chociażby po to, żebyś się zatrzymała, przyjrzała sobie, męzowi, podjęła decyzje i odpowiednie kroki= działania w swoim żyiu ! Ty masz to zrobić - TY !

Wejdź na forum do działu Swiadectwa i tam czytaj o małżeństwach odrodzonych. Wszystko jest na forum.

Wiesz Zagubiona najwygodniej chyba jest upaść.....ale najtrudniej powstać.....a musisz powstać, bo Twoje życie wcale się nie kończy ale dopiero zaczyna !
Wstawaj i bierz się do pracy nad sobą, nad odbudowaniem relacji z Bogiem....Wszystko powoli i mozolnie...ale do przodu !! Pozdro!! EL.

Anonymous - 2009-11-26, 11:58

Zagubiona! napisał/a:
Zastanawiam się jeszcze czy komuś udało się po kryzysie trwającym jakiś czas gdzie mąż nie mieszka z żoną odbudować wszystko? Czy to ma sens w ogóle? Być może myślę inaczej bo jestem dopiero rok i 2 miesiące po ślubie i już mnie dotknął taki kryzys i moi znajomi radzą mi żebym dała spokój bo mam dopiero 24 lata, nie mam dzieci i że ułożę sobie jeszcze życie z kimś innym... Ale ja tego nie chcę z drugiej strony gdyż nie po to brałam ślub z moim mężem żeby się z nim za rok rozwieźć i sobie ułożyć życie z kimś innym... Chociaż czasem myśę że to chyba by było najlepsze wyjście...

EL ma racje...ja tez jeszcze nie tak dawno(tydzien temu)zastanawialam sie...ale oddalam sie Panu...maz nie mieszka ze mna...i choc nie dzwonie i nie jestem natretna jak bylam kiedys to nie pozwalam mu zapomniec o sobie..jak mowi EL smsik raz na jakis czas...czesc co slychac milego dnia...wydaje mi sie ze maz bardziej i szybciej bedzie sie oddalal jesli bedziemy natretne anizeli stosujac zasade dobsona...ja czas kiedy nie pracuje i nie widze meza poswiecam Bogu..to On wypelnia moje dni...i wiesz co wiem ze pewnego dnia zostawie tu swiadectwo...jestem szczesliwa z mezem i spodziewamy sie dziecka...wierze w Boga i Bogu...Pan kocha nas wszystkich zaufaj Mu bezgranicznie On nas nie zostawi...i zadziala w sercach naszych mezow..

Anonymous - 2009-11-29, 21:05

Witam ponownie zastosowałam się do Waszych rad ale nic nie drgnęło, on dalej jest jak kamień. Dziś znowu przyszedł dzień załamania i cały czas się zastanawiam czy to dalej ma sens takie moje czekanie. Już chyba nie mam nadziei że mąż zmieni zdanie. Musiał by się zdarzyć prawdziwy cud żeby tak było. Modlę się o to codziennie ale już chyba nie daję rady... :cry:
Anonymous - 2009-11-29, 21:14

Zagubiona!,

witam
sama mam problemy małżeńskie:(może nie takie jak zdrada ale też nie jest łatwo!
wspieram modlitwą!
nie wiem co radzić bo nie byłam nigdy w takiej sytuacji.
Ja też powoli tracę nadzieję czy kiedyś będzie normalnie:(

Anonymous - 2009-11-29, 21:23

Normalnie na pewno nie będzie nawet jak by mąż wrócił to trzeba zaczynać wszystko od nowa a to na pewno lekkie nie będzie... Ale chyba najtrudniejsze jest czekanie po odejściu męża i zastanawianie się co dalej będzie, czy wróci... Ta ciągła niepewność i lęk że może jednak zdecyduje że nic z tego nie będzie i nie wróci powoli mnie wykańcza :-(

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group