Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - ona chce.. a on nie... seks

Anonymous - 2009-12-12, 23:14

Ewelo, jesteś w trudnej sytuacji. Nie znam się na psychologii, ale próbuję poznawac Boga. I to do czego bym Cię zachęcał na dziś, to dziękowanie Bogu za Twoje małżeństwo, za męża. Spróbuj zaprosic Jezusa do Waszego małżeństwa. Jeśli nie potrafisz sercem to chociaż ustami. Spróbuj zacząc naprawę Waszego małżeństwa od samej siebie. Na męża nie masz wpływu.
Jest taki fajny fragment w Piśmie Świętym:
Łk.15.7
"Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia."

a później:
Łk. 22.35
"I rzekł do nich: Czy brak wam było czego, kiedy was posyłałem bez trzosa, bez torby i bez sandałów? Oni odpowiedzieli: Niczego."

Tego i Tobie życzę, byś była blisko Jezusa i nie musiała odczuwac braku czegokolwiek. pozdrawiam

Anonymous - 2009-12-13, 02:09

Droga Ewelo,
może skorzystacie z mężem z rekolekcji dla młodych małżeństw,
http://www.gajdy.pl//inde...id=52&Itemid=55
jeśli nie stać Was na zapłatę takiej kwoty, skontaktujcie się z Moniką lub Marcinem Gajda w tej kwestii (adres mailowy i telefony na stronie).
Do Kołobrzegu macie niedaleko, jakieś 4,5 godz. pociągiem ;)
a studenci mają teraz sporo zniżek na przejazdy

Ewela, choć Jezus wie o Tobie wszystko, kocha Cię, bez względu na wszystko.
specjalnie dla Ciebie (Ef 2,1-13)
http://www.youtube.com/wa...feature=related

pozdrawiam
Paloma

Anonymous - 2009-12-16, 14:44

Przykościelne Poradnie Małżeńskie są bezpłatne.
Współna z mężem rozmowa z księdzem jest bezpłatna.
Wiele Poradni małżeńskich świecich jest bezpłatnych .
Cos nie tam szukacie widzę, gdzie mozna uzyskać dobrą i fachowa pomoc. EL.

Anonymous - 2010-01-14, 19:23

Hej Wszystkim!
Wiatm serdecznie pierwszy raz w nowym roku forumowiczow. Tym co kojarza moj watek jak i tym co go poczytaja powiem, ze u mnie zmiana, a mianowicie: mam gdzies tego drugiego, z mezem nic sie nie zmienilo. Swieta przebiegly bardzo stresowo. A teraz jakos niespecjalnie mi na czymkolwiek zalezy. Ide wlasna zla, pokrecona droga. Zobojetnialam, z nikim sie nie spotykam i nigdzie nie wychodze. Chce byc ze soba. Cos mnie ogarnelo, jeszcze jest w tym troche mnie ale to tylko kwestia czasu. Potrafie przeczuc kolejne etapy swoich gorszych stanow ale nie umiem im zapobiec.
Mam teraz plan, za 2miesiace max. chce sie stad wyprowadzic. Nienawidze swojego miasta. Czuje, ze musze sie odciac od rodzicow i znajomych, ktorych i tak mam malo. Umiem byc ze soba i dobrze mi tak. Potrzebuje czasu zeby zrozumiec, przemyslec i rozwiazac wewnetrzne konflikty w samej sobie. Wyprowadzka ma byc zupelnie na obca ziemie ;)
Tyle...

Anonymous - 2010-01-15, 16:05

Jak to rozumieć? Wyprowadzasz sie z męzem czy sama?
Anonymous - 2010-01-15, 18:41

Halszka.... sama chce sie wyprowadzic. Musze dojsc do ladu ze swoim wnetrzem. Wydaje mi sie, ze na tym drugim mi nie zalezy bo dlugo go nie widzialam, po dluzszym zastanowieniu.. stwierdzam, ze o nim mysle... no trudno
Anonymous - 2010-01-15, 20:18

Droga Ewela, separacja tymczasowa, w uzgodnieniu z mężem - uzdrawiająco może zadziałać, ale nie, że jakoś "uciekasz" od problemu, bo boli i liczysz, że się ułoży jak gdzieś się zaszyjesz. Czy to nie jest takie dno osiągnięte przez Ciebie? Czas na 'zwrot', konstruktywne przeżycie problemu.
http://www.jezuici.pl/~rr...dwokat_d_1.html
tu Jezuita o. Recław na podstawie filmu opisuje jak diabeł manipuluje człowiekiem, wpędza go w poczucie takiej bezsilności, beznadziei.
Pan Jezus niech Cię prowadzi, Jego Miłość niech Cię dotknie. Jesteś Mu taka droga. Jesteśmy tylko ludźmi dlatego błądzimy ale i szybko powstajemy, jak dziecko, które ucząc się chodzić przewróciło się i szybko wstaje.

Anonymous - 2010-01-16, 11:36

Dzieki Kasiu za odp
Masz racje, to jest takie dno osiagniete przeze mnie, przeraza mnie to w jakim punkcie jestem. Potrzebuje tez troche czasu dla siebie, ale nie wiem czy jak sie wyprowadze to dobrze go sporzytkuje - zlo pewnie sie udmiecha i nie oszczedzi mi zasadzek - juz mam myslenie - ze przeciez marzylam zeby pomieszkac sama, ze mi sie nalezy itd.
Narazie jest to plan na wczesna wiosne, nie wiem co do tego czasu sie stanie. Powiem Wam, za na samej sobie sledze jak slaby moze byc czlowiek, tak mi to przeszkadza, ale po drodze ciemnosci wydaje sie latwiej kroczyc - niestety szczescia tu nie ma, jest chwilowe zapomnienie i wejscie w inna role.
Nie jestem w dobrej kondycji ze sama soba, cos sie do mnie wdarlo... przeszlosc mi sie zamazuje i juz nie wiem co z czego wynika... a terazniejszosc jest dla mne odcieta... zyje z dnia na dzien sama, zamknieta w swoich myslach, przyswicaja mi zle cele... z nikim sie tym nie dziele..

Anonymous - 2010-01-16, 17:21

Ewela, jak masz czas to przeczytaj z listu do Rzymian rozdział 7.14.
Żyjemy w świecie kreowanym przez media. Wszystko ma byc łatwe i przyjemne. Nie tak łatwo się z tego odtruc.
Odpowiedz sobie na pytanie czym dla Ciebie jest miłosc. Jeśli tylko uczuciem, które już się skończyło, wypaliło, to chyba nie warto się z nikim wiązac. Nic z tego nie wyjdzie.

Zacznij od Boga. Bez Niego daleko nie zajedziesz. Własnie czytam długo oczekiwaną przeze mnie ksiązkę C.S.Levisa - "Chrześcijaństwo po prostu". Polecam. Niewiele jest książek, które w tak prosty sposób odpowiadają na trudne pytania i wyjaśniają chrześcijaństwo.

Anonymous - 2010-01-30, 11:52

A jak myślicie.. czy powinnam powiedzieć mężowi o swoich występkach..? Nie dlatego żeby się usprawiedliwiać lub powiedzieć prawdę po to żeby to on odszedł a ja wtedy udam przecież szczerą.. To nie o to chodzi.
Myślę żeby mu powiedzieć prawdę, bo na kłamstwie niczego nie można budować, prześladuje mnie ta myśl. Póki on nie wie, ja nie mogę się zmieniać, bo ciągle mam pole do kombinowania, a z drugiej strony nie chcę go zranić. Mąż jest delikatny, myślę że nie mam prawa mu takiej bomby podrzucić i go skrzywdzić.
Kolejna rzecz.. co to za powiedzenie prawdy.. skoro nie wiem czy powiedzieć ją całą, czy wybiórczo, bo jakby wszystko wiedział to nie wiem czy by to przełknął. Byłby zupełnie zaskoczony.
Na tego drugie patrzę już "trzeźwiej" ale ciągle w głowie się przewija jako niespełnione marzenie ... i dopełnienie tego co mi brakuje.. Wiem, że zły duch przedstawia często zło jako dobro, jest podstępny do granic, nienawidzę go że tak ze mną pogrywa!
Ostatnio weszłam na bardzo ciemną drogę.. odmieniłam się... wydawało mi się, że jestem silna.. tymczasem przytłoczenie trwale na mnie oddziałuje.. nie mam na nic ochoty, na życie też nie.. tak po porostu.. te myśli od dawna krążą. Czasami proszę Boga żeby pomógł mi się opamiętać w tym smutku.. Ochota na życie zanika, a ja chcę posmakować jak sięgnąć dna.. działanie samodestukcyjne, które już podjęłam, ale nie mam odwagi tego napisać. Chciałam sobie udowodnić, że można jeszcze gorzej się czuć.. dlatego z tą prawdą dla męża to sama już nie wiem.. To ja zasługuję żeby się z tym męczyć, nie on... z drugiej jednak str. chcę przy nim wytrwać i myślę, że powinien wiedzieć co się ze mną dzieje zanim się zniszczę.. chcę mieć odwagę powiedzieć najgorsze rzeczy o sobie..

Anonymous - 2010-01-30, 13:07

Ewela, czy wiesz jak jesteś droga? Pan Jezus wziął ze sobą na krzyż wszystko to, co kaleczy ciało i ducha, pragnie Waszego szczęścia, a nie pławienia się w błotku. Diabeł jak widzi nieszczęśnika, który popełnił grzech ciężki zwraca się do Jezusa: no i co? warto było za kogoś takiego tyle cierpieć? I jeszcze podstawia nam nogę, żeby w to błotko na twarz polecieć. Ewela, Ty jak na przyzwoitą córkę Króla Królów Boga Miłosiernego przystało, powiesz: nie jestem godna ale wiem, że Ty Panie przezwyciężyłeś już moją słabość na Krzyżu, Ty już napisałeś "zwycięstwo" i sercem widzę jak z Tobą stoję na podium i otrzymuję złoty medal :-)
Czy powiedzieć mężowi? Na spowiedzi z księdzem najlepiej rozeznaj, bo wiesz, czasem można sobie zrobić "dobrze" kosztem drugiej osoby - zbyt ciężka materia może przygnieść Twojego męża, dlatego czasem coś pozostaje między Tobą a Bogiem, a czasem rzeczywiście uzdrawiająco na obydwoje wpływa całkowite otwarcie się i bycie gotowym na poranienia - bo różne reakcje mogą nastąpić u tego drugiego, który doświadczy bólu.
Otwórz się na uzdrawiającą moc płynącą z Eucharystii, poszukaj pomocy także wśród fachowców od uzależnień seksualnych. ♥

Anonymous - 2010-01-30, 13:20

Ewela_24 napisał/a:
A jak myślicie.. czy powinnam powiedzieć mężowi o swoich występkach..?


Witaj,
polecam Ci lekturę :
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4559

Jeśli uważnie przeczytasz cały wątek otrzymasz wiecej niż wyczerpującą odpowiedź na swoje dylematy. Jest tam też link do archiwum w którym jest opis walki o małżeństwo.

A od siebie napiszę Ci,że skoro masz takie przemyślenia to znaczy, że budzi sie Twój najwiekszy sojusznik: SUMIENIE.
Nie pozwól mu zasnąć i chrrrapać.!!!!
:-> :-> :->

Anonymous - 2010-02-02, 23:34

Ewela_24 napisał/a:
A jak myślicie.. czy powinnam powiedzieć mężowi o swoich występkach..?


a potem piszesz

Ewela_24 napisał/a:
Myślę żeby mu powiedzieć prawdę, bo na kłamstwie niczego nie można budować


no własnie

jak chcesz powiedziec prawde to całą

ja osobiscie uwazam ze do zdrady powinno sie przyznac takze małżonkowi
przerabialiśmy ten temat juz tu na forum i wiem ze jestem raczej odosobnona w przekonaniach

Ewela_24 napisał/a:
chcę mieć odwagę powiedzieć najgorsze rzeczy o sobie


Życze Ci tej odwagi

Powodzenia....

Anonymous - 2010-02-03, 08:55

Ewela napisała:

Cytat:
A jak myślicie.. czy powinnam powiedzieć mężowi o swoich występkach..?


Moim zdaniem, powinnaś problem przedstawić dobremu spowiednikowi. On pomoże podjąć roztropną decyzję. A tak swoją drogą, czy wyznałaś już swoją winę w konfesjonale? Pytam, bo może właśnie tego Ci teraz najbardziej potrzeba - świadomości, że twój grzech już nie istnieje, może to dałoby Ci spokój wewnętrzny, pojednanie z sobą samą.

Jeśli podjęłabyś jednak decyzję, że powiesz, skonsultuj to z psychologiem, bo to naprawdę wiadomość z tych powalajach na ziemię. Musisz widzieć, że Twój mąż będzie cierpial i to baardzo. Jestem przeciwnikiem mówienia, gdy nie ma takiej konieczności, gdy raczej pewne, że sprawa nie wyjdzie na jaw, ale to tylko po to, aby nie sprawiać najbliższej osobie tak ogromnego cierpienia. Temat znam, bo przerobiłam na własnej skórze. Więc odradzam. Mężczyźni przeżywaja to chyba trochę (nie znaczy, że ich mniej boli) inaczej niż kobiety, ale też podobno rzadziej wybaczają zdradę.

Przemyśl, czy człowiek, z którym zyjesz będzie w ogole w stanie te wiadomość udźwignąć, może będzie ona dla niego tym, co go zabije. Więc dalej, uparcie będę odradzać wszystkim pytającym "mówić, czy nie mówić?", że "nie".

Najpierw spowiedź, a po niej, być może, spojrzenie na sprawę ulegnie zmianie.

P.S. Doczytałam, że u spowiedzi byłaś, ale proponuję temat poruszyć jeszcze raz u dobrego, zorientowanego w temacie spowiednika. A może dobrze byloby umówic się na dłuższą rozmowę z kapłanem zajmującym się duszpasterstwem rodzin? Jeśli dobrze poszukasz - na pewno takiego znajdziesz. Powodzenia.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group